10-16 września 2016r.-Alpin Spider,kochry i Dolce Vita w Dolomitach
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
10-16 września 2016r.-Alpin Spider,kochry i Dolce Vita w Dol
Dolomity w tym roku ciągle mi się przewijały w różnych relacjach,zdjęciach i polubieniach , i choć na propozycję gór wyższych w tym roku nie mogłem narzekać,to jednak dostając propozycję wyjazdu w Dolomity zostały one wybrane na miejsce urlopu.
Po różnych perturbacjach,przetasowaniach zostaje nas 5-cioro:Blanka(Alpin Spider* ),Marcin(Christobar),ja i z poza forum Mirek i Aśka. Startujemy z B.Białej z pod Decathlonu w sobotę o 7.00 rano.Sobota przewidziana tylko na dojazd,więc w Cortinie d'Ampezzo jesteśmy chwilę po 19-stej.Na Basecamp wybieramy Camping Olimpia( http://www.campingolympiacortina.it/it/ ).Camping przyzwoity,prysznic z nielimitowaną czasem wodą ,cena za parcelę z samochodem wynosi nas po 7.40 €.
Rozbijamy się szybko,kolacja i wybieramy plan działania na dzień pierwszy,wygrywa Monte Paterno ferratą Innerkofler .
Dzień 1-Monte Paterno 2744 m.
Startujemy z Misuriny Casello,z parkingu przed drogą płatną.Idziemy szlakiem nr 101
Pierwsze widoki na Dolomity
Przed schroniskiem Auronzo chwila na wciągnięcie batona i łyk wody
Do schroniska można dojechać samochodem koszt dla osobówki 25 €.Aut dość sporo
Idziemy dalej w kierunku Forcella Lavaredo
Z Forcella Lavaredo kierujemy się górnym szlakiem do Dreizinnenhütte / Rifugio A.Locatelli-S.Innerkofler
Przed schroniskiem jemy śniadanie podziwiając Tre Cime di Lavaredo
I sylwetkę strzelistej iglicy,na którą idziemy-Monte Paterno
Ferrata Innerkofler topo:
źródło-http://www.bergsteigen.com/
Ferrata zaczyna się w sztolni
Po dojściu do końca sztolni okazuje się ,ze trochę pada ,wykorzystujemy więc ten czas na pierwsza fotę grupową
Tylko trochę pokropiło więc ruszamy dalej na szczyt
Na szczycie,oprócz nas jest tylko 3-ka wesołych Niemców,robimy sobie nawzajem zdjęcia i schodzimy bo w oddali widać błyskawice
Jednak pogoda się poprawia i zaczyna się wypogadzać
Schodzimy do przełęczy Forc. Passaporto,początkowo dość stromym piarżystym zboczem
Później łagodną ścieżką
Co chwile robiąc przerwy na fotografowanie
fot.Mirek
fot.Mirek
I jesteśmy z powrotem na Forcella Lavaredo
Tam byliśmy
Dalej idziemy już trasą z rana na parking
Na parkingu spotykamy jeszcze ciekawego znieczulonego jakąś wodą ognistą jegomościa w regionalnych portkach
Wracamy na camping do kochrów* i planowania trasy na dzień następny.
*-w dalszej części relacji wyjaśnienie
Zdjęcia w relacji zamieszczone przez hosting:
Więcej fot: https://goo.gl/photos/iNbmyzvDTBdstBLB9
C.D.N.
Po różnych perturbacjach,przetasowaniach zostaje nas 5-cioro:Blanka(Alpin Spider* ),Marcin(Christobar),ja i z poza forum Mirek i Aśka. Startujemy z B.Białej z pod Decathlonu w sobotę o 7.00 rano.Sobota przewidziana tylko na dojazd,więc w Cortinie d'Ampezzo jesteśmy chwilę po 19-stej.Na Basecamp wybieramy Camping Olimpia( http://www.campingolympiacortina.it/it/ ).Camping przyzwoity,prysznic z nielimitowaną czasem wodą ,cena za parcelę z samochodem wynosi nas po 7.40 €.
Rozbijamy się szybko,kolacja i wybieramy plan działania na dzień pierwszy,wygrywa Monte Paterno ferratą Innerkofler .
Dzień 1-Monte Paterno 2744 m.
Startujemy z Misuriny Casello,z parkingu przed drogą płatną.Idziemy szlakiem nr 101
Pierwsze widoki na Dolomity
Przed schroniskiem Auronzo chwila na wciągnięcie batona i łyk wody
Do schroniska można dojechać samochodem koszt dla osobówki 25 €.Aut dość sporo
Idziemy dalej w kierunku Forcella Lavaredo
Z Forcella Lavaredo kierujemy się górnym szlakiem do Dreizinnenhütte / Rifugio A.Locatelli-S.Innerkofler
Przed schroniskiem jemy śniadanie podziwiając Tre Cime di Lavaredo
I sylwetkę strzelistej iglicy,na którą idziemy-Monte Paterno
Ferrata Innerkofler topo:
źródło-http://www.bergsteigen.com/
Ferrata zaczyna się w sztolni
Po dojściu do końca sztolni okazuje się ,ze trochę pada ,wykorzystujemy więc ten czas na pierwsza fotę grupową
Tylko trochę pokropiło więc ruszamy dalej na szczyt
Na szczycie,oprócz nas jest tylko 3-ka wesołych Niemców,robimy sobie nawzajem zdjęcia i schodzimy bo w oddali widać błyskawice
Jednak pogoda się poprawia i zaczyna się wypogadzać
Schodzimy do przełęczy Forc. Passaporto,początkowo dość stromym piarżystym zboczem
Później łagodną ścieżką
Co chwile robiąc przerwy na fotografowanie
fot.Mirek
fot.Mirek
I jesteśmy z powrotem na Forcella Lavaredo
Tam byliśmy
Dalej idziemy już trasą z rana na parking
Na parkingu spotykamy jeszcze ciekawego znieczulonego jakąś wodą ognistą jegomościa w regionalnych portkach
Wracamy na camping do kochrów* i planowania trasy na dzień następny.
*-w dalszej części relacji wyjaśnienie
Zdjęcia w relacji zamieszczone przez hosting:
Więcej fot: https://goo.gl/photos/iNbmyzvDTBdstBLB9
C.D.N.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
myśmy z Cortiny jeździli pod Marmoladę i Civette i tych zakrętów tam jest multum ,fajne jest to,że są numerowane(ile do końca,początku)Barbórka pisze:pamiętam, że Kovik się nieźle zmęczył psychicznie tymi zakrętami, ale widok potem nad ranem wszystko wynagrodził
tak i były powtórki z rozrywkiAtria pisze:pogoda ładnie wytrzymała, już dla tego jednego dnia opłacało się jechać a pewnie mieliście takich więcej
a wiesz,że zastaniałem się nad tym już od 2012r jak byłem na Dachstainie i teraz jak byliśmy na Punta Fiames i zapomniałem tego sprawdzić i teraz patrzę i na 99% to Wieszczek,wystarczy gdzieś usiąść a zaraz sepy się zlatują i nawet nie bardzo się bojąAtria pisze:co to za ptak na Twoich zdjęciach? wieszczek?
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Miło powspominać nasze Dolomity.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
a co tam ciemno i mgła niczego sobie. Pamiętam, jak Barbórka chciała żebym ciut delikatniej jechał bo to nie nasze auto, więc zaproponowałem zamiane kierowcy to Sonia tylko spojrzała i stanowczo odpowiedziała JEDŹ!Barbórka pisze:my wjechaliśmy na parking późno w nocy, pamiętam, że Kovik się nieźle zmęczył psychicznie tymi zakrętami
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Dzień-2 Punta Anna 2731 m.
Po powrocie z Monte Paterno przy obiadokolacji uzgadniamy,że trzeba jakąś krótsza trasę zrobić żeby jakieś zakupy zdążyć zrobić.Wybór pada na ferratę Giuseppe di Olivieri na Punta Anne .
Zakładamy,że wyjedziemy tez trochę później żeby obczaić informacje turystyczną i zapytać o Marmoladę.Gdy znajdujemy informacje turystyczną,to zbyt dużo i tak się nie dowiadujemy bo pani oznajmia,że informacja jest o Cortinie i jej atrakcjach,a o Marmoladę żeby pytać w którejś miejscowości pod nią
Dostajemy mapkę terenu i pokazuje nam najlepsze miejsce startu pod schronisko Rif. Dibona,ale nie bardzo się nam to zgadza z moja mapą bo jest tam zupełnie inny nr szlaku i tak przejeżdżamy poniżej do szlaku nr 403.W moim przewodniku jest napisane,że droga nie jest płatna i można dojechać samochodem pod schronisko i jest tam olbrzymi parking,ale przewodnik jest z 1994r. i nie ryzykujemy,tym bardziej,że mamy w planach tylko ferratę na Punta Anne i zejście,więc zostawiamy auto na dole i idziemy spacerkiem pod schronisko.
Po dojściu do Rif. Dibona krótki odpoczynek na batona czekoladę i kabanosy i stwierdzamy,że jednak można dojechać autem i droga nie jest płatna
Patrząc na tą panoramkę poniżej,stwierdzam że ja tu muszę wrócić .Na Tofanę Di Rozes 3224 m. jest 29 dróg wspinaczkowych
Dalej idziemy szlakiem nr 421 do Rif.Pomedes
Tu spotykamy naszych rodaków,dwójka z B.Białej,mówią że jest ich czworo i że dwójka poszła dalej na Punta Anne,a oni zawrócili bo tam jest bardzo stromo i są przewieszenia i życie im jest jeszcze miłe .Dziewczyny słysząc to nie maja zbyt wesołych min
Ale oni chyba zaczynają przygody z ferratami,bo pytają o austriackie czy są trudne.Kupujemy jeszcze po kawie i ruszamy zobaczyć tą trudną ferratę
Topo ferraty Giuseppe di Olivieri z zejściem za żółtymi kropkami do Rif. Dibona:
źródło-http://www.bergsteigen.com/
Dochodzimy do początku ferraty,ubieramy Uprząż,lonżę kaski i rękawiczki i ruszamy dalej ferratą
na dole Rif.Dibona
Blanka pokazuje,gdzie jutro jedziemy
na dole Rif.Pomedes
Widok na Cortine d'Ampezzo i masyw Sorapiss
Zbierają się ciemne chmury
ostatnie metry przed szczytem
I szczyt osiągnięty ,ferrata nie okazała się bardzo trudna,jak nas zapewniali rodacy,to druga ferrata Asi i dała spokojnie radę
Z wierzchołka schodzimy na lewo,na wcięcie w grani i tu słychać pierwszy grzmot i widać w oddali błyskawice
Blanka mnie wciąż pośpiesza,żeby iść szybciej a pod nogami strome piarżyste podłoże i gdy mówię,że to zaraz przejdzie to i tak to nie pomaga i tak zaraz przeszło
Schodzi się jak po ruchomych schodach w markecie
Gdy jesteśmy przy schronisku to zaczyna się wypogadzać
Chodzimy już spokojnie do auta i jedziemy do Cortiny na shopping
Znajdujemy jakiś market Krokodyl czy Kandur,chyba do końca nikt nie pamięta jak się nazywał ,w każdym bądź razie zakupy zrobione i jest co na Kocher wrzucić
I kochry w użyciu
kocher -Blanka po powrocie zawsze mówiła''Wyciągać kochry"Klikając w napis zobaczysz kochry
więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/apFJuZ1opUobM8v99
C.D.N.
Po powrocie z Monte Paterno przy obiadokolacji uzgadniamy,że trzeba jakąś krótsza trasę zrobić żeby jakieś zakupy zdążyć zrobić.Wybór pada na ferratę Giuseppe di Olivieri na Punta Anne .
Zakładamy,że wyjedziemy tez trochę później żeby obczaić informacje turystyczną i zapytać o Marmoladę.Gdy znajdujemy informacje turystyczną,to zbyt dużo i tak się nie dowiadujemy bo pani oznajmia,że informacja jest o Cortinie i jej atrakcjach,a o Marmoladę żeby pytać w którejś miejscowości pod nią
Dostajemy mapkę terenu i pokazuje nam najlepsze miejsce startu pod schronisko Rif. Dibona,ale nie bardzo się nam to zgadza z moja mapą bo jest tam zupełnie inny nr szlaku i tak przejeżdżamy poniżej do szlaku nr 403.W moim przewodniku jest napisane,że droga nie jest płatna i można dojechać samochodem pod schronisko i jest tam olbrzymi parking,ale przewodnik jest z 1994r. i nie ryzykujemy,tym bardziej,że mamy w planach tylko ferratę na Punta Anne i zejście,więc zostawiamy auto na dole i idziemy spacerkiem pod schronisko.
Po dojściu do Rif. Dibona krótki odpoczynek na batona czekoladę i kabanosy i stwierdzamy,że jednak można dojechać autem i droga nie jest płatna
Patrząc na tą panoramkę poniżej,stwierdzam że ja tu muszę wrócić .Na Tofanę Di Rozes 3224 m. jest 29 dróg wspinaczkowych
Dalej idziemy szlakiem nr 421 do Rif.Pomedes
Tu spotykamy naszych rodaków,dwójka z B.Białej,mówią że jest ich czworo i że dwójka poszła dalej na Punta Anne,a oni zawrócili bo tam jest bardzo stromo i są przewieszenia i życie im jest jeszcze miłe .Dziewczyny słysząc to nie maja zbyt wesołych min
Ale oni chyba zaczynają przygody z ferratami,bo pytają o austriackie czy są trudne.Kupujemy jeszcze po kawie i ruszamy zobaczyć tą trudną ferratę
Topo ferraty Giuseppe di Olivieri z zejściem za żółtymi kropkami do Rif. Dibona:
źródło-http://www.bergsteigen.com/
Dochodzimy do początku ferraty,ubieramy Uprząż,lonżę kaski i rękawiczki i ruszamy dalej ferratą
na dole Rif.Dibona
Blanka pokazuje,gdzie jutro jedziemy
na dole Rif.Pomedes
Widok na Cortine d'Ampezzo i masyw Sorapiss
Zbierają się ciemne chmury
ostatnie metry przed szczytem
I szczyt osiągnięty ,ferrata nie okazała się bardzo trudna,jak nas zapewniali rodacy,to druga ferrata Asi i dała spokojnie radę
Z wierzchołka schodzimy na lewo,na wcięcie w grani i tu słychać pierwszy grzmot i widać w oddali błyskawice
Blanka mnie wciąż pośpiesza,żeby iść szybciej a pod nogami strome piarżyste podłoże i gdy mówię,że to zaraz przejdzie to i tak to nie pomaga i tak zaraz przeszło
Schodzi się jak po ruchomych schodach w markecie
Gdy jesteśmy przy schronisku to zaczyna się wypogadzać
Chodzimy już spokojnie do auta i jedziemy do Cortiny na shopping
Znajdujemy jakiś market Krokodyl czy Kandur,chyba do końca nikt nie pamięta jak się nazywał ,w każdym bądź razie zakupy zrobione i jest co na Kocher wrzucić
I kochry w użyciu
kocher -Blanka po powrocie zawsze mówiła''Wyciągać kochry"Klikając w napis zobaczysz kochry
więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/apFJuZ1opUobM8v99
C.D.N.
Ostatnio zmieniony 28 września 2016, 10:18 przez gaza, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Gaza jak coś to może skrobniesz zaproszenie , jak bede zdrów to z checią bym sie podłaczył , jak nie dam rady na skałach to kochry będę obsługiwałgaza pisze:Patrząc na tą panoramkę poniżej,stwierdzam że ja tu muszę wrócić
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Można dojechać pod parking przy schronisku Dibona (droga rzeczywiście nie jest płatna, parking zresztą też darmowy), jednakże asfalt kończy się przy rozstaju dróg do Dibony i Duca d'Aosta. Dalej tylko szuter... ludzie tam jeżdżą nawet samochodami osobowymi, ja jednak, ilekroć tam byłem, nie zdecydowałem się na to - chcę mieć pewność, że będę miał wszystkie koła podczas powrotu do Polski Zazwyczaj parkowałem na tym rozstaju (zmieści się kilka / kilkanaście samochodów) a do Dibony jest wówczas 20 minut spacerku.gaza pisze:W moim przewodniku jest napisane,że droga nie jest płatna i można dojechać samochodem pod schronisko i jest tam olbrzymi parking,ale przewodnik jest z 1994r.
Dróg wspinaczkowych Schemat przed schroniskiem pokazuje ich przebieg...gaza pisze:Na Tofanę Di Rozes 3224 m. jest 29 ferrat
Ferrata jest de facto jedna (Lipella) plus krótka Grotta della Tofana (ale to tylko zwiedzanie sztolni). Via normale na Rozes jest bez ubezpieczeń (łatwo, choć ma nieco zagmatwany przebieg).
I jakie wrażenia ogólne z Giuseppe Olivieri? Jak dla mnie to jedna z piękniejszych ferrat w Dolomitach. Umiarkowane trudności, ładna ekspozycja, fantastyczne widoki.
Czekam na kolejny rozdział
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
aaaa widzisz,nazwy mnie zmyliły Constantini czy Tissi już poprawiamjck pisze:Dróg wspinaczkowych Schemat przed schroniskiem pokazuje ich przebieg...
Mnie się też ogromnie podobała,ale ja byłem w sumie na kilku więc nie moge stwierdzić,że dla mnie najpiękniejsza.Ogólnie te włoskie ferraty wydają mi się łatwiejsze niż te austriackie.Strobel mnie się bardzo podobał,bardzo dużo chwytówjck pisze:I jakie wrażenia ogólne z Giuseppe Olivieri? Jak dla mnie to jedna z piękniejszych ferrat w Dolomitach.
Ostatnio zmieniony 28 września 2016, 18:34 przez gaza, łącznie zmieniany 1 raz.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Generalnie tak jest, przynajmniej w moim odczuciu, choć niektóre nowsze ferraty (vide Piazzetta) mają już bardziej sportowy przebieg i wówczas wycena jest bardziej zbliżona do tych austriackich. Urokiem tych klasycznych ferrat jest właśnie to, że wyszukują sensowną drogę w trudnościach, a nie szukają na siłę trudności, co jest normą w Austrii. Wówczas i łatwiej o dobrze urzeźbioną skałę, a nie o gładką płytę i piorunochron.gaza pisze:Mnie się też ogromnie podobała,wale ja byłem w sumie na kilku więc nie moge stwierdzić,że dla mnie najpiękniejsza.Ogólnie te włoskie ferraty wydają mi się łatwiejsze niż te austriackie.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
nie mam porównania z austriackimi ferratami, ale w dolomitowych człowiek czuje się naturalnie ze skałą i wiele osób potwierdza, o czym wspomniał Jacek, że włoskie ferraty wykorzystują naturalną topologię skał. osobiście jako amatorowi bardziej mi ta filozofia odpowiada
widzę, że szczęście pogodowe sprzyjało, a miejsce biwakowe chyba mieliście takie samo jak my zawsze biegaliśmy szybko zająć miejscówkę gastronomiczną z reklamówką typu "biedronka"- ot typowi Polacy
widzę, że szczęście pogodowe sprzyjało, a miejsce biwakowe chyba mieliście takie samo jak my zawsze biegaliśmy szybko zająć miejscówkę gastronomiczną z reklamówką typu "biedronka"- ot typowi Polacy
Tak,jak było tylko wolne to zaraz była okupacja,raz jakiś facet się przysiadł ze skromną siatką,a my jak burżuje się rozłożyliśmy na całym stole,do tego mieliśmy jeszcze rozkładany stolikBarbórka pisze:miejsce biwakowe chyba mieliście takie samo jak my zawsze biegaliśmy szybko zająć miejscówkę gastronomiczną z reklamówką typu "biedronka"- ot typowi Polacy
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Dzień-3 Punta Penia 3343 m n.p.m
Będąc w informacji turystycznej dzień wcześniej sprawdzamy prognozy pogody,wtorek zapowiada się ładnie.Pada decyzja by jechać na Marmoladę,będącą chyba naszym głównym punktem wyjazdu w Dolomity . Wstajemy wcześniej niż zwykle,ok. 6-stej ,na zewnątrz jeszcze ciemno.Szybkie śniadanie,przepakowanie plecaków i ok.7-mej już jedziemy.Kierujemy się na miejscowość Malga Ciapela,a dalej na Passo Fedaia. Jesteśmy pod kolejką o 9.00,samochodów bardzo mało więc nie ma problemu z zaparkowaniem busa.
Dziewiąta wybiła więc kolejka jest w użyciu . Kupujemy bilet tylko w górę,wiedząc że i tak nie zdążymy na ostatni kurs (cena biletu w górę 6 € )I ruszamy ku największemu szczytowi Dolomitów Punta Penia
Pogoda wydaje się sprzyjać
W dole Lago di Fedaia
Kolejką wjeżdżamy na na wysokości 2626 m.Ekipa idzie na kawę do schroniska,a ja idę robić foty
A tam idziemy
Szersza panoramka z pod kolejki
Tak wjechaliśmy
Ekipa w komplecie
Kierujemy się w stronę Via Ferraty della Marmolada,szlakiem nr 606
Trawersujemy masyw Marmolady od strony północnej do kotła Sot Vernel i dochodzimy do lodowczyka,który jak podają różne źródła ,można pokonać bez raków i czekana. Czekamy chwilę z Mirkiem na rzeszę ekipy i zastanawiamy się czy iść przez lodowiec,który jest pokryty warstwą szklistego, nieprzyjemnego lodu czy sypkim piarżyskiem.Obserwujemy ludzi,którzy idą piarżyskiem i bardzo wolno się poruszają,więc decydujemy się iść przez lodowiec. Marcin ma kijki trekingowe,Mirek swój kijek daje Asi,ja znajduje jakiś stary kątownik,a Blanka bierze ostry kamień i uzbrojeni jak czeczeńscy alpiniści ruszamy . W lodowcu są powbijane i wtopione kamyczki,które zjechały z góry co ułatwia nam poruszanie.Po przejściu 75% trasy,kamyczki się kończą i zaczyna się przygoda
Lodowczyk nie jest jakiś strasznie niebezpieczny,ale ze względu na te wtopione kamyczki,wolimy się nie poślizgnąć i pokiereszować.Wykorzystujemy pofałdowaną jego rzeźbę i mikro szczelinki,w których są kamyczki, kierujemy się ku początkowi ferraty
foto Marcin
Ten 25% odcinek pokonujemy dwa razy dłużej niż ten 75%,stwierdzamy,ze jednak trzeba było iść po piargach.Mirek asekurując Blankę ujeżdża 3 metry w dół,rozcinając spodnie na tyłku.Gdy Mirek i Blanka dochodzą do nas Blanka mówi"Gdy mnie ktoś spyta,czy da się to przejść bez raków i czekana to powiem kurw.. da się,bo ja przeszłam" a Mirek na to "ale powiedz im jakim stylem,a Blanka na pająka przyklejona do lodu" i później Mirek ją ochrzcił Alpin Spider. Wybierając się na Punta Penię warto zabrać choćby raki.
Ubieramy sprzęt ferratowy i krótkim,ubezpieczonym odcinkiem idziemy na przełęcz Forcella Marmolada (2896m.) ,gdzie zaczyna się właściwa ferrata.
W drodze na przełęcz
I na przełęczy
Wspinaczka granią,nie jest bardzo kłopotliwa,większość to ciągi drabin które dziewczyny nazywają schodami do nieba
Na wysokości około 3200 metrów grań staje się szersza, teren bardziej płaski,kończą się ułatwienia i poruszamy się ścieżką po kopczykach na szczyt
Na szczycie jesteśmy sami ,początkowo jest nawet bezwietrznie
Nagle zaczyna wiać zimny wiatr i padać grad,więc udajemy się do Rifugio Capanna Punta Penia na coś ciepłego
Z zewnątrz budynek wygląda jak jakiś barak,ale w środku jest ciepło,czysto i schludnie.Ekipa kupuje po gorącej herbacie,a ja kawę.Tak dobrej kawy nie piłem jeszcze nigdzie
Grad sobie poszedł
Więc i my schodzimy tą samą drogą
Tym razem schodzimy po piargach,a lodowiec pokonujemy na dole
Szlakiem nr 606 przez passo Forcella Col de Bous 2438
Schodzimy do Lago Fedaia,gdzie jesteśmy przed 19-stą
Na camping docieramy po zmroku
Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/FN7xZ2WVJ9mZY8iN8
C.D.N.
Będąc w informacji turystycznej dzień wcześniej sprawdzamy prognozy pogody,wtorek zapowiada się ładnie.Pada decyzja by jechać na Marmoladę,będącą chyba naszym głównym punktem wyjazdu w Dolomity . Wstajemy wcześniej niż zwykle,ok. 6-stej ,na zewnątrz jeszcze ciemno.Szybkie śniadanie,przepakowanie plecaków i ok.7-mej już jedziemy.Kierujemy się na miejscowość Malga Ciapela,a dalej na Passo Fedaia. Jesteśmy pod kolejką o 9.00,samochodów bardzo mało więc nie ma problemu z zaparkowaniem busa.
Dziewiąta wybiła więc kolejka jest w użyciu . Kupujemy bilet tylko w górę,wiedząc że i tak nie zdążymy na ostatni kurs (cena biletu w górę 6 € )I ruszamy ku największemu szczytowi Dolomitów Punta Penia
Pogoda wydaje się sprzyjać
W dole Lago di Fedaia
Kolejką wjeżdżamy na na wysokości 2626 m.Ekipa idzie na kawę do schroniska,a ja idę robić foty
A tam idziemy
Szersza panoramka z pod kolejki
Tak wjechaliśmy
Ekipa w komplecie
Kierujemy się w stronę Via Ferraty della Marmolada,szlakiem nr 606
Trawersujemy masyw Marmolady od strony północnej do kotła Sot Vernel i dochodzimy do lodowczyka,który jak podają różne źródła ,można pokonać bez raków i czekana. Czekamy chwilę z Mirkiem na rzeszę ekipy i zastanawiamy się czy iść przez lodowiec,który jest pokryty warstwą szklistego, nieprzyjemnego lodu czy sypkim piarżyskiem.Obserwujemy ludzi,którzy idą piarżyskiem i bardzo wolno się poruszają,więc decydujemy się iść przez lodowiec. Marcin ma kijki trekingowe,Mirek swój kijek daje Asi,ja znajduje jakiś stary kątownik,a Blanka bierze ostry kamień i uzbrojeni jak czeczeńscy alpiniści ruszamy . W lodowcu są powbijane i wtopione kamyczki,które zjechały z góry co ułatwia nam poruszanie.Po przejściu 75% trasy,kamyczki się kończą i zaczyna się przygoda
Lodowczyk nie jest jakiś strasznie niebezpieczny,ale ze względu na te wtopione kamyczki,wolimy się nie poślizgnąć i pokiereszować.Wykorzystujemy pofałdowaną jego rzeźbę i mikro szczelinki,w których są kamyczki, kierujemy się ku początkowi ferraty
foto Marcin
Ten 25% odcinek pokonujemy dwa razy dłużej niż ten 75%,stwierdzamy,ze jednak trzeba było iść po piargach.Mirek asekurując Blankę ujeżdża 3 metry w dół,rozcinając spodnie na tyłku.Gdy Mirek i Blanka dochodzą do nas Blanka mówi"Gdy mnie ktoś spyta,czy da się to przejść bez raków i czekana to powiem kurw.. da się,bo ja przeszłam" a Mirek na to "ale powiedz im jakim stylem,a Blanka na pająka przyklejona do lodu" i później Mirek ją ochrzcił Alpin Spider. Wybierając się na Punta Penię warto zabrać choćby raki.
Ubieramy sprzęt ferratowy i krótkim,ubezpieczonym odcinkiem idziemy na przełęcz Forcella Marmolada (2896m.) ,gdzie zaczyna się właściwa ferrata.
W drodze na przełęcz
I na przełęczy
Wspinaczka granią,nie jest bardzo kłopotliwa,większość to ciągi drabin które dziewczyny nazywają schodami do nieba
Na wysokości około 3200 metrów grań staje się szersza, teren bardziej płaski,kończą się ułatwienia i poruszamy się ścieżką po kopczykach na szczyt
Na szczycie jesteśmy sami ,początkowo jest nawet bezwietrznie
Nagle zaczyna wiać zimny wiatr i padać grad,więc udajemy się do Rifugio Capanna Punta Penia na coś ciepłego
Z zewnątrz budynek wygląda jak jakiś barak,ale w środku jest ciepło,czysto i schludnie.Ekipa kupuje po gorącej herbacie,a ja kawę.Tak dobrej kawy nie piłem jeszcze nigdzie
Grad sobie poszedł
Więc i my schodzimy tą samą drogą
Tym razem schodzimy po piargach,a lodowiec pokonujemy na dole
Szlakiem nr 606 przez passo Forcella Col de Bous 2438
Schodzimy do Lago Fedaia,gdzie jesteśmy przed 19-stą
Na camping docieramy po zmroku
Więcej zdjęć: https://goo.gl/photos/FN7xZ2WVJ9mZY8iN8
C.D.N.
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.