27.04.2013 r. - Skrzyczne - Zobacz jak stary dostaje w tyłek.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
27.04.2013 r. - Skrzyczne - Zobacz jak stary dostaje w tyłek
W planach miałem krokusy w „Chochołlandzie”, ale rzeczywistość ostro weryfikuje marzenia…
Gdy zacząłem liczyć czas przejazdu (ewentualne korki itp. szybko się zniechęciłem).
Poddaję się, za daleko – ale miały być góry – młody napalony jak arab na kurs pilotażu (fuck do siebie po raz pierwszy).
Kompromis spoczął na godzinie 7:00 – wcześniej młodego z łóżka nie wytargam – się nie da i koniec.
Szybkie pakowanie i jak zwykle… zjeżdżamy stąd. Ale gdzie?
Do głowy przychodzi Szczyrk… Niech będzie… ale mapa – została na półce (fuck do siebie po raz drugi).
Co tam... Beskidy są łatwiejsze od mapy wentylacyjnej… jedziemy.
Kiedyś tam planowałem Skrzyczne i w małym, ciemnym zakątku pragnienie się uchowało, a więc tym bardziej Szczyrk. Dojazd, buty, plecaki itp. zamykam auto, a tu heksa podchodzi i że niby ma tu ślub córki i weź przeparkuj, jeśli jesteś człowiek na poziomie. Jasne, że mam to w d..ie, bo nie wiem gdzie szlak i nie wiem jak co dalej, a ta mi tu podkręca współczynnik litości. Myślę – przeparkuję, tylko zejdź z oczu.
Teraz wiem. Potrzebuję ciszy i samotności, ale się nie zapowiada.
Auto weg… młody spadamy, bo „świr” atakuje (świr-wewnętrzny stwór, strasznie straszny).
Idziemy…
20 min – pierwsze oznaki znudzenia
30 min – tato jestem zmęczony - ściemnia
40 min – tato zjemy coś? – synek przed chwilą jadłeś śniadanie, poczekaj jeszcze.
1h – z pod ziemi wydostali się motocrossowcy, nap…dalają jakby tłumika nie znali - (fuck do siebie po raz trzeci). Młody, szlak, motory - red alarm – myślę - to się skończy w gazetach, ale tym razem to gość z motora będzie leczył kości. Nie spotkaliśmy się – ale byli głośno i blisko - odjechali.
Mały popas, chwila rozmowy - ważny moment, gdy pokolenia się komunikują i dalej pomykamy zielonym szlakiem ku dupnej antenie. Zmęczenie młodego znikło już prawie całkiem. Nakręca się jak ruski zegarek na kamienie – długo i opornie. Opowiadam o Babiej – że mgła zawsze, czarownice i diablak i strasznie i niebezpiecznie i daleko.
Idziemy… a tu znowu ten śnieg, a właściwie śliskie, twarde nie wiem co. Jak tu iść?
Do góry wykluczone… zjedziemy i jeśli nie zginę na stoku - a stromy jest, to zabiją mnie później, za nieodpowiedzialność i takie tam.
Młody idziemy na drugą stronę…tata robi półki pod podeszwy, ty uważasz jak idziesz… myślałem, że ducha wyzionę. Wiosna w pełni a ja tu oczy muszę mieć przed sobą obok siebie i z tyłu, bo tam skarb bezcenny – tak babcia uczyła.
Przez moment myślę - wycof - ale młody się nie skarży (jak ktoś ostatnio zauważył) popierd…la jak zając przez hołdy. Dalej, wcale nie łatwiej… często łapię go za ręke i podciągam za sobą…robimy krótkie spoczynki. Śnieg się kończy, a szczytu jeszcze nie ma – ja tu jak koń po westernie, a młody zostawia mnie w tyle i mówi: zobaczymy się w schronisku.
Ja Ci smrodzie dam, jak ojcowskiego wypłacę to zapamiętasz z czego tatę zbudowali (śląska stal jak nic) – ale to tylko były szybko mijające myśli.
Dobra – mówię.
On sobie, ja sobie – mija 10 min…dochodzę do stacji kolejki i co?
I co tak długo… woła do mnie.
Poddaję się. Nie ogarniam tej kuwety.
Jeszcze żurek w schronie, jabłecznik i sklepik z pamiątkami.
Wracamy… Prawie dobrze, ale młody ciśnie w stronę kolejki i pyta ze zdziwieniem czemu ja nie idę.
Bo w sklepiku wydałeś wszystko – mówię z uśmiechem na twarzy. To jest argument – nie ma kasy nie ma kolejki. Napieramy do auta.
Reszta to rozmowy ojca i syna – są jak chwile z Mastercard – bezcenne.
p.s. od młodego: Dziś była fajna przygoda. Następnym razem chcę iść na Babią Górę!!!
http://www.youtube.com/watch?v=YbRb5rsn9d4
Fuck !!! Życie jest piękne – dajcie mi sznur.
Jutro fotki.
Albo teraz: https://picasaweb.google.com/1030803536 ... 2ty3xIb_QA
Gdy zacząłem liczyć czas przejazdu (ewentualne korki itp. szybko się zniechęciłem).
Poddaję się, za daleko – ale miały być góry – młody napalony jak arab na kurs pilotażu (fuck do siebie po raz pierwszy).
Kompromis spoczął na godzinie 7:00 – wcześniej młodego z łóżka nie wytargam – się nie da i koniec.
Szybkie pakowanie i jak zwykle… zjeżdżamy stąd. Ale gdzie?
Do głowy przychodzi Szczyrk… Niech będzie… ale mapa – została na półce (fuck do siebie po raz drugi).
Co tam... Beskidy są łatwiejsze od mapy wentylacyjnej… jedziemy.
Kiedyś tam planowałem Skrzyczne i w małym, ciemnym zakątku pragnienie się uchowało, a więc tym bardziej Szczyrk. Dojazd, buty, plecaki itp. zamykam auto, a tu heksa podchodzi i że niby ma tu ślub córki i weź przeparkuj, jeśli jesteś człowiek na poziomie. Jasne, że mam to w d..ie, bo nie wiem gdzie szlak i nie wiem jak co dalej, a ta mi tu podkręca współczynnik litości. Myślę – przeparkuję, tylko zejdź z oczu.
Teraz wiem. Potrzebuję ciszy i samotności, ale się nie zapowiada.
Auto weg… młody spadamy, bo „świr” atakuje (świr-wewnętrzny stwór, strasznie straszny).
Idziemy…
20 min – pierwsze oznaki znudzenia
30 min – tato jestem zmęczony - ściemnia
40 min – tato zjemy coś? – synek przed chwilą jadłeś śniadanie, poczekaj jeszcze.
1h – z pod ziemi wydostali się motocrossowcy, nap…dalają jakby tłumika nie znali - (fuck do siebie po raz trzeci). Młody, szlak, motory - red alarm – myślę - to się skończy w gazetach, ale tym razem to gość z motora będzie leczył kości. Nie spotkaliśmy się – ale byli głośno i blisko - odjechali.
Mały popas, chwila rozmowy - ważny moment, gdy pokolenia się komunikują i dalej pomykamy zielonym szlakiem ku dupnej antenie. Zmęczenie młodego znikło już prawie całkiem. Nakręca się jak ruski zegarek na kamienie – długo i opornie. Opowiadam o Babiej – że mgła zawsze, czarownice i diablak i strasznie i niebezpiecznie i daleko.
Idziemy… a tu znowu ten śnieg, a właściwie śliskie, twarde nie wiem co. Jak tu iść?
Do góry wykluczone… zjedziemy i jeśli nie zginę na stoku - a stromy jest, to zabiją mnie później, za nieodpowiedzialność i takie tam.
Młody idziemy na drugą stronę…tata robi półki pod podeszwy, ty uważasz jak idziesz… myślałem, że ducha wyzionę. Wiosna w pełni a ja tu oczy muszę mieć przed sobą obok siebie i z tyłu, bo tam skarb bezcenny – tak babcia uczyła.
Przez moment myślę - wycof - ale młody się nie skarży (jak ktoś ostatnio zauważył) popierd…la jak zając przez hołdy. Dalej, wcale nie łatwiej… często łapię go za ręke i podciągam za sobą…robimy krótkie spoczynki. Śnieg się kończy, a szczytu jeszcze nie ma – ja tu jak koń po westernie, a młody zostawia mnie w tyle i mówi: zobaczymy się w schronisku.
Ja Ci smrodzie dam, jak ojcowskiego wypłacę to zapamiętasz z czego tatę zbudowali (śląska stal jak nic) – ale to tylko były szybko mijające myśli.
Dobra – mówię.
On sobie, ja sobie – mija 10 min…dochodzę do stacji kolejki i co?
I co tak długo… woła do mnie.
Poddaję się. Nie ogarniam tej kuwety.
Jeszcze żurek w schronie, jabłecznik i sklepik z pamiątkami.
Wracamy… Prawie dobrze, ale młody ciśnie w stronę kolejki i pyta ze zdziwieniem czemu ja nie idę.
Bo w sklepiku wydałeś wszystko – mówię z uśmiechem na twarzy. To jest argument – nie ma kasy nie ma kolejki. Napieramy do auta.
Reszta to rozmowy ojca i syna – są jak chwile z Mastercard – bezcenne.
p.s. od młodego: Dziś była fajna przygoda. Następnym razem chcę iść na Babią Górę!!!
http://www.youtube.com/watch?v=YbRb5rsn9d4
Fuck !!! Życie jest piękne – dajcie mi sznur.
Jutro fotki.
Albo teraz: https://picasaweb.google.com/1030803536 ... 2ty3xIb_QA
Ostatnio zmieniony 28 kwietnia 2013, 10:55 przez Panda, łącznie zmieniany 1 raz.
I never saw a wild thing sorry for itself. A small bird will drop frozen dead from a bough without ever having felt sorry for itself.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
Jaka fajna wycieczka
Coś w tym jest, bo ja z moim młodym byłem na tej samej trasie jakieś 20 lat temu i do dzisiaj wspominamy - rano mgłę na metr, przy zejściu mokre trawy do pasa, to był chyba środek maja.
Rada - więcej takich wycieczek tylko we dwóch, pozostaje na zawsze
Coś w tym jest, bo ja z moim młodym byłem na tej samej trasie jakieś 20 lat temu i do dzisiaj wspominamy - rano mgłę na metr, przy zejściu mokre trawy do pasa, to był chyba środek maja.
Rada - więcej takich wycieczek tylko we dwóch, pozostaje na zawsze
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
Mamy na koncie:
Sarnią Skałę, Nosal, Czantorię (zimowy wspin ), Gesią Szyję, Równicę, Szyndzielnię (kolejkowo ) no i Skrzyczne.
Muszę zacząć prowadzić dokumentację ścisłego zarachowania
Sarnią Skałę, Nosal, Czantorię (zimowy wspin ), Gesią Szyję, Równicę, Szyndzielnię (kolejkowo ) no i Skrzyczne.
Muszę zacząć prowadzić dokumentację ścisłego zarachowania
I never saw a wild thing sorry for itself. A small bird will drop frozen dead from a bough without ever having felt sorry for itself.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
bez skłonności do kłótni:sokół pisze:A szkoda.
szkoda to wtedy jak krowa wejdzie w łan zboża i nażre się do syta. cokolwiek ktoś myśli - mam z tego to co najcenniejsze i nie podlega ocenie. może jeszcze musisz poznać co to "bycie" z kimś, a nie tylko bywanie obok kogoś - reszta to otoczka.
pozdr.
p.s. to nie był projekt... życie napisało ten średni scenariusz (fotki z telefonu, to niestety nieopisana część historii naszego wypadu - pentax zaniemógł (fuck) )sokół pisze:Pomysł i realizacja super
I never saw a wild thing sorry for itself. A small bird will drop frozen dead from a bough without ever having felt sorry for itself.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
W życiu nie trzeba wiele, żeby wy...dolić się na ryj. Wystarczy iść do przodu.
Ooo fajne wyjście, to jednak zupełnie inaczej iść samemu sobie, ja, przyznam szczerze, nie mam już za bardzo odwagi zabierać w góry osób niedoświadczonych, już w ogóle nie wspominając o dzieciach, no ale mój chrześniak rośnie jak na drożdżach, za parę lat będę musiała go wtajemniczyć (na Gubałówce i Lipkach już ze mną był ).
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915