7- 8.08.2010 r. Tatry - Jagnięcy Szczyt z kozicami i Giewont
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
7- 8.08.2010 r. Tatry - Jagnięcy Szczyt z kozicami i Giewont
Ależ tatrzańsko zrobiło się w relacjach …..
Zbliżał się weekend, prognoza pogody powinna zdecydowanie wykluczyć wycieczki górskie. Jednak żal siedzieć w domu, a gór tak bardzo brak … Zdecydowaliśmy się pojechać. Wariantów tras było kilka, a wybór uzależniony od warunków pogodowych.
W sobotę maszerujemy dziarsko Dol. Kieżmarską Białej Wody do Zielonego Plesa, z zamiarem wejścia na Baranie Rogi. Chwilowy postój w schronisku i niecierpliwe oczekiwanie na rozwianie chmur nad Baranimi Rogami. Niestety, chmury tkwiły tam uporczywie, momentami tylko dając możliwość ujrzenia przełęczy. Natomiast Jagnięcy Szczyt, skąpany słońcem kusił, kusił i zapraszał … . Długo nie pozostaliśmy nieugięci jego urokiem . Bardzo przyjemna wędrówka, ludzi jak na lekarstwo i przepiękne widoki.
W pewnym momencie Zjawa, „rozpaskudzony” blankowym, bliskim sąsiedztwem koziorożców alpejskich stwierdził – „ Dziwne te Tatry, nie ma tu w ogóle zwierząt” . Odparłam, że z pewnością mają popołudniową sjestę i nie myliłam się .
Na szczycie byliśmy sami, po jakimś czasie doszło parę osób, cóż jest pięknie, ale czas najwyższy wracać.
Schodząc granią, troszkę zapędziliśmy się w kierunku Kołowego Szczytu, szło się tak przyjemnie, że przeoczyliśmy zejście po łańcuchach w dół. Para nierozważnych pognała za nami, jednak po chwili zawróciliśmy.
Wieczorne niebo rozpogodziło się nad całymi Tatrami, teraz mogliśmy do woli patrzeć w kierunku Baranich Rogów. Cóż, pewnie tu wrócimy niebawem .
Dzień zafundował nam również doborowe towarzystwo – bardzo zaciekawione naszą obecnością kozice. Frajdę miałam niesamowitą, nie mogłam się opanować, żeby nie robić im zdjęć ( ze zrozumiałych powodów nie mogę zamieścić ich wszystkich )
Zniecierpliwiony moim ociąganiem się Zjawa, pognał do schroniska, a ja mogłam nacieszyć się ich bliskością. Mogłabym siedzieć z nimi do nocy . W pewnym momencie uznały mnie już za „swoją” i w eskorcie schodziłam ścieżką w dół. Jedna przede mną, a druga za mną .
Niedziela nie rozpieszczała pogodowo. Czasu niewiele, gdzie pójść?
Wstyd się przyznać, ale oboje nie byliśmy jeszcze na Giewoncie, zawsze zniechęcały mnie te tłumy oblegające szczyt.
Nisko zawieszone chmury dały nadzieję, że tłumy wybrały jednak Krupówki. Wybrały … .
I tak bez kolejek dotarliśmy na szczyt. Wprawdzie nie nacieszyliśmy się widokami, ale w spokoju weszliśmy i zeszliśmy. Niebieskie niebo nad Giewontem pojawiło się dosłownie na kilka minut.
Powrót do domu uciążliwy, rozkopane Zakopane , ale za to feeria barw na niebie wynagrodziła tę niedogodność. Przyznam, że nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałam w jednym czasie tak wiele zjawisk świetlnych na niebie. Trudno było zdecydować się w którą stronę patrzeć, żal uronić choćby sekundę, wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie.
Chmury o różnych kształtach i kolorach, dwa tęczowe słońca poboczne, podwójne tęcze – prawdziwy kolorowy zawrót głowy .
Zdjęcia robione w czasie jazdy nie zachwycają jakością i nie oddają rzeczywistości, ale grzechem byłoby nie uwiecznić tego spektaklu.
Zapraszam do galerii
http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... 6yP2JC7jAE#
Zbliżał się weekend, prognoza pogody powinna zdecydowanie wykluczyć wycieczki górskie. Jednak żal siedzieć w domu, a gór tak bardzo brak … Zdecydowaliśmy się pojechać. Wariantów tras było kilka, a wybór uzależniony od warunków pogodowych.
W sobotę maszerujemy dziarsko Dol. Kieżmarską Białej Wody do Zielonego Plesa, z zamiarem wejścia na Baranie Rogi. Chwilowy postój w schronisku i niecierpliwe oczekiwanie na rozwianie chmur nad Baranimi Rogami. Niestety, chmury tkwiły tam uporczywie, momentami tylko dając możliwość ujrzenia przełęczy. Natomiast Jagnięcy Szczyt, skąpany słońcem kusił, kusił i zapraszał … . Długo nie pozostaliśmy nieugięci jego urokiem . Bardzo przyjemna wędrówka, ludzi jak na lekarstwo i przepiękne widoki.
W pewnym momencie Zjawa, „rozpaskudzony” blankowym, bliskim sąsiedztwem koziorożców alpejskich stwierdził – „ Dziwne te Tatry, nie ma tu w ogóle zwierząt” . Odparłam, że z pewnością mają popołudniową sjestę i nie myliłam się .
Na szczycie byliśmy sami, po jakimś czasie doszło parę osób, cóż jest pięknie, ale czas najwyższy wracać.
Schodząc granią, troszkę zapędziliśmy się w kierunku Kołowego Szczytu, szło się tak przyjemnie, że przeoczyliśmy zejście po łańcuchach w dół. Para nierozważnych pognała za nami, jednak po chwili zawróciliśmy.
Wieczorne niebo rozpogodziło się nad całymi Tatrami, teraz mogliśmy do woli patrzeć w kierunku Baranich Rogów. Cóż, pewnie tu wrócimy niebawem .
Dzień zafundował nam również doborowe towarzystwo – bardzo zaciekawione naszą obecnością kozice. Frajdę miałam niesamowitą, nie mogłam się opanować, żeby nie robić im zdjęć ( ze zrozumiałych powodów nie mogę zamieścić ich wszystkich )
Zniecierpliwiony moim ociąganiem się Zjawa, pognał do schroniska, a ja mogłam nacieszyć się ich bliskością. Mogłabym siedzieć z nimi do nocy . W pewnym momencie uznały mnie już za „swoją” i w eskorcie schodziłam ścieżką w dół. Jedna przede mną, a druga za mną .
Niedziela nie rozpieszczała pogodowo. Czasu niewiele, gdzie pójść?
Wstyd się przyznać, ale oboje nie byliśmy jeszcze na Giewoncie, zawsze zniechęcały mnie te tłumy oblegające szczyt.
Nisko zawieszone chmury dały nadzieję, że tłumy wybrały jednak Krupówki. Wybrały … .
I tak bez kolejek dotarliśmy na szczyt. Wprawdzie nie nacieszyliśmy się widokami, ale w spokoju weszliśmy i zeszliśmy. Niebieskie niebo nad Giewontem pojawiło się dosłownie na kilka minut.
Powrót do domu uciążliwy, rozkopane Zakopane , ale za to feeria barw na niebie wynagrodziła tę niedogodność. Przyznam, że nie pamiętam, czy kiedykolwiek widziałam w jednym czasie tak wiele zjawisk świetlnych na niebie. Trudno było zdecydować się w którą stronę patrzeć, żal uronić choćby sekundę, wszystko zmieniało się jak w kalejdoskopie.
Chmury o różnych kształtach i kolorach, dwa tęczowe słońca poboczne, podwójne tęcze – prawdziwy kolorowy zawrót głowy .
Zdjęcia robione w czasie jazdy nie zachwycają jakością i nie oddają rzeczywistości, ale grzechem byłoby nie uwiecznić tego spektaklu.
Zapraszam do galerii
http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... 6yP2JC7jAE#
Cudowne zdjęcia Jaki to aparat?
PS. To mnie powaliło na kolana:
http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... 5529131714
PS. To mnie powaliło na kolana:
http://picasaweb.google.pl/limonka55555 ... 5529131714
Limonka zdjecia genialne jak zawsze :):) czyżby miało Wam tam padać????? skoro Zjawa taki wielki parasol nosił???
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
https://www.flickr.com/photos/148596918@N06/albums
Zdjęcia rewelacyjne, teraz już wiem co muszę kupić w 1 kolejności po powrocie jakiś dobry aparat, bo mojej cyfrówie wiele brakuje jakościowo
"Cisza, wszędzie cisza. Jeszcze chwilę temu rozmawialiśmy ze sobą, żartowali. A teraz słyszą już tylko głuchy dźwięk kamieniającego śniegu, pod którym leżą. I czekają na pomoc. "
trochę padało a czy taki aż wielki heheheninik pisze:Limonka zdjecia genialne jak zawsze :):) czyżby miało Wam tam padać????? skoro Zjawa taki wielki parasol nosił???
KOCHAJ ŚNIEG UNIKAJ LAWIN
http://www.firebirds.pl/
http://www.firebirds.pl/
Jolu, krótki odcinek przy wejściu na grań zabezpieczony łańcuchami, żeby nie poslizgnąc się na sklale ( jest na zdjęciu nr 123 ), podobnie jak na Giewoncie. Potem "prawie" granią do szczytu bez sztucznych zabezpieczeń, ale nie jest to mocno eksponowany odcinek, tak że polecam .
Ostatnio zmieniony 11 sierpnia 2010, 13:53 przez Limonka, łącznie zmieniany 1 raz.