08.02.2014 Tatry, Kozi Wierch ,,Największa rzecz swego strachu mur obalić"
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
08.02.2014 Tatry, Kozi Wierch ,,Największa rzecz swego strac
Uczestnicy
Tatromaniak, adamek, Iwon, Atina, Maciej i ja.
Wyruszamy na szlak ok 7.00 na początek pada mała mżawka , która potem zamienia się w śnieg. Im wyżej tym więcej śniegu ,ale i dość mglisto ,więc widoków mało. Na ostatnim podejściu do Piątki już zaczyna się dość ślisko, ludzie ubierają tu już raczki ,lub nawet raki. W schronisku siedzimy chwilę i ruszamy dalej, też już po drodze ubieramy raki. Ja idę w rakach dopiero drugi raz ,cieszę się ,że będę mogła poćwiczyć zwłaszcza ,że nasi chłopcy są doświadczeni w górach zimą. Im wyżej tym więcej widzimy nawisów , warunki dość trudne , i już dobrze czuję zmęczenie. Widoków żadnych. Janek podejmuje decyzje , że wraca, bo dalej nie ma sensu iść w takich warunkach, tym bardziej ,że był już tam zimowo. Reszta stwierdza ,że idziemy dokąd się da i zobaczymy. W pewnym momencie, prawie pod szczytem trzeba przejść przez nawis. Idziemy bokiem, ostrożnie , robiąc odstępy. W tym miejscu zaczynam się bać. Na szczęście udaje mi się przejść za mną jeszcze idzie Iwona i Adam. Nawet wychodzi trochę słońca i otwiera się piękny widok. Robię zdjęcia i nagle widzę jak Anita, która była już wyżej przelatuje obok, chłopaki krzyczą żeby hamowała czekanem, przy nawisie lekko zwalnia i mamy nadzieję ,że się zatrzyma , ale ku naszemu przerażeniu Anita przelatuje przez nawis i nabiera prędkości. Teraz jestem przerażona , trzęsę się jak osika i znawu ta cholerna bezradność. Adam puszcza się za Anitą i jeszcze jakiś obcy człowiek widząc co się dzieje też za nią leci. Reszta stoi jak wryta i czeka na jakieś wieści. Nareszcie dowiadujemy się, że z Anitą wszystko dobrze , wyhamowała w kopkim śniegu i na dodatek razem z Adamem idą do góry. My też usiłujemy dalej iść ,bo szczyt w zasięgu ręki chociaż w tym momencie to odechciało mi się wszystkiego.
Na górze paraliżuje mnie strach, zdaję sobie sprawę , że trzeba zejść a w głowie mam lot Anity. Chłopcy mnie uspkojają i dają instrukcje jak to technicznie zrobić. Zaczynamy schodzić , kiedy Adam z Anitą też już weszli. Kijki składam i zciągam kółka, schodzimy tylem, nogi mam jak z waty. Wbijam kijki głęboko w śbieg , potem szukam oparcia dla nóg po śladach , jak nie ma to kopię rakiem wgłębienie. Słyszę Maćka jak mówi , że tak właśnie mam robić , chłopaki cały czas pytają się czy wszystko ok. Krok ,po kroku schodzimy niżej ,wszystko mam napięte do granic możliwości , żeby nie myśleć i nie dać się strachowi skupiam się na krokach, po prostu wrzucam na automat. Wreszcie dochodzimy do łagodniejszego terenu, można obrócić się i iść przodem. Jestem wykończona. Zahaczamy jeszcze o schronisko żeby coś zjeść i chociaż chwilę odpocząć. Na dół wracamy o czołówkach. W domu jestem po 22 i mam jedynie siłę umyć się i dowlec do łóżka. Nauczyłam się tego dnia więcej niż zamierzałam. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Anita pokazała wielki hart ducha, jestem pewna ,że po czyś takim nie poszłabym już do góry.
Adam wykazał się szybkością i opanowaniem w reagowaniu i pomocy
Opanowanie i spokój, oraz wsparcie ekipy pozwoliło mi zapanować nad strachem i bezpiecznie zejść.
No po prostu ekipa na medal
Wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję.
Moje fotki
https://plus.google.com/photos/11352024 ... 8674622369
Tatromaniak, adamek, Iwon, Atina, Maciej i ja.
Wyruszamy na szlak ok 7.00 na początek pada mała mżawka , która potem zamienia się w śnieg. Im wyżej tym więcej śniegu ,ale i dość mglisto ,więc widoków mało. Na ostatnim podejściu do Piątki już zaczyna się dość ślisko, ludzie ubierają tu już raczki ,lub nawet raki. W schronisku siedzimy chwilę i ruszamy dalej, też już po drodze ubieramy raki. Ja idę w rakach dopiero drugi raz ,cieszę się ,że będę mogła poćwiczyć zwłaszcza ,że nasi chłopcy są doświadczeni w górach zimą. Im wyżej tym więcej widzimy nawisów , warunki dość trudne , i już dobrze czuję zmęczenie. Widoków żadnych. Janek podejmuje decyzje , że wraca, bo dalej nie ma sensu iść w takich warunkach, tym bardziej ,że był już tam zimowo. Reszta stwierdza ,że idziemy dokąd się da i zobaczymy. W pewnym momencie, prawie pod szczytem trzeba przejść przez nawis. Idziemy bokiem, ostrożnie , robiąc odstępy. W tym miejscu zaczynam się bać. Na szczęście udaje mi się przejść za mną jeszcze idzie Iwona i Adam. Nawet wychodzi trochę słońca i otwiera się piękny widok. Robię zdjęcia i nagle widzę jak Anita, która była już wyżej przelatuje obok, chłopaki krzyczą żeby hamowała czekanem, przy nawisie lekko zwalnia i mamy nadzieję ,że się zatrzyma , ale ku naszemu przerażeniu Anita przelatuje przez nawis i nabiera prędkości. Teraz jestem przerażona , trzęsę się jak osika i znawu ta cholerna bezradność. Adam puszcza się za Anitą i jeszcze jakiś obcy człowiek widząc co się dzieje też za nią leci. Reszta stoi jak wryta i czeka na jakieś wieści. Nareszcie dowiadujemy się, że z Anitą wszystko dobrze , wyhamowała w kopkim śniegu i na dodatek razem z Adamem idą do góry. My też usiłujemy dalej iść ,bo szczyt w zasięgu ręki chociaż w tym momencie to odechciało mi się wszystkiego.
Na górze paraliżuje mnie strach, zdaję sobie sprawę , że trzeba zejść a w głowie mam lot Anity. Chłopcy mnie uspkojają i dają instrukcje jak to technicznie zrobić. Zaczynamy schodzić , kiedy Adam z Anitą też już weszli. Kijki składam i zciągam kółka, schodzimy tylem, nogi mam jak z waty. Wbijam kijki głęboko w śbieg , potem szukam oparcia dla nóg po śladach , jak nie ma to kopię rakiem wgłębienie. Słyszę Maćka jak mówi , że tak właśnie mam robić , chłopaki cały czas pytają się czy wszystko ok. Krok ,po kroku schodzimy niżej ,wszystko mam napięte do granic możliwości , żeby nie myśleć i nie dać się strachowi skupiam się na krokach, po prostu wrzucam na automat. Wreszcie dochodzimy do łagodniejszego terenu, można obrócić się i iść przodem. Jestem wykończona. Zahaczamy jeszcze o schronisko żeby coś zjeść i chociaż chwilę odpocząć. Na dół wracamy o czołówkach. W domu jestem po 22 i mam jedynie siłę umyć się i dowlec do łóżka. Nauczyłam się tego dnia więcej niż zamierzałam. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Anita pokazała wielki hart ducha, jestem pewna ,że po czyś takim nie poszłabym już do góry.
Adam wykazał się szybkością i opanowaniem w reagowaniu i pomocy
Opanowanie i spokój, oraz wsparcie ekipy pozwoliło mi zapanować nad strachem i bezpiecznie zejść.
No po prostu ekipa na medal
Wszystkim jeszcze raz bardzo dziękuję.
Moje fotki
https://plus.google.com/photos/11352024 ... 8674622369
Największa rzecz swego strachu mur obalić...
Nie było tak źle
Śnieg był dość mocno zmrożony. Nie raz zsuwało się go trochę, ale t z warstwy wierzchniej (kilka cm), którą naruszyliśmy wchodząc/schodząc.
W sumie to na Kozi wybrało się wczoraj ok. 40 osób.
Schodziliśmy w odstępach ok. 10 m i wszystko byłoby w porządku gdyby nie pięcioosobowa grupka młodzieży. Nie dość że szli prawie środkiem żlebu, nie zważali na to że inni idą równolegle kilkanaście metrów obok to jeszcze szli w zwartej grupie i co najgorsze idąc tak przecinali ze dwa, trzy razy w poprzek cały żleb. I nie słuchali jak im się mówiło że tak nie powinno się robić.
Ale lot Atiny był "świetny". Dobrze że nie było żadnego głazu po drodze. Anita, przynajmniej już wiesz jak to jest
Fotki wrzucę jeszcze dziś.
Śnieg był dość mocno zmrożony. Nie raz zsuwało się go trochę, ale t z warstwy wierzchniej (kilka cm), którą naruszyliśmy wchodząc/schodząc.
W sumie to na Kozi wybrało się wczoraj ok. 40 osób.
Schodziliśmy w odstępach ok. 10 m i wszystko byłoby w porządku gdyby nie pięcioosobowa grupka młodzieży. Nie dość że szli prawie środkiem żlebu, nie zważali na to że inni idą równolegle kilkanaście metrów obok to jeszcze szli w zwartej grupie i co najgorsze idąc tak przecinali ze dwa, trzy razy w poprzek cały żleb. I nie słuchali jak im się mówiło że tak nie powinno się robić.
Ale lot Atiny był "świetny". Dobrze że nie było żadnego głazu po drodze. Anita, przynajmniej już wiesz jak to jest
Fotki wrzucę jeszcze dziś.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
No, no Gosia, jakbym siebie widziała, podobnie miałam stracha tak ogromnego, że paraliż mózgu spowodował niemożliwość logicznego myśleniagoska pisze:schodzimy tylem, nogi mam jak z waty. Wbijam kijki głęboko w śbieg , potem szukam oparcia dla nóg po śladach , jak nie ma to kopię rakiem wgłębienie. Słyszę Maćka jak mówi , że tak właśnie mam robić , chłopaki cały czas pytają się czy wszystko ok. Krok ,po kroku schodzimy niżej ,wszystko mam napięte do granic możliwości , żeby nie myśleć i nie dać się strachowi skupiam się na krokach, po prostu wrzucam na automat
Adaś, brawa dla Ciebie za szybkĄ reakcję, mam nadzieje, że Atina nic sobie złego nie zrobiła.
Ekipo brawa dla Was za hart ducha i zacną trasę.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
- tatromaniak
- Członek Klubu
- Posty: 1120
- Rejestracja: 20 czerwca 2009, 15:53
-
- Turysta
- Posty: 87
- Rejestracja: 13 kwietnia 2013, 14:44
Cieszyłam się, że zdecydowaliśmy się iść dalej. Miałam wielką ochotę na zdobycie Koziego zimą. Szło mi się bardzo dobrze. Raptem chwila nieuwagi – wydaje mi się, że stałam w bezpiecznym miejscu czekając, aż Gosia, Adam i Iwona przejdą przez nawis, śnieg usunął mi się spod nóg i zaczęłam zjeżdżać. Próbowałam hamować czekanem – bez skutku, nie mam doświadczenia. Po drodze gubię czekan. Zjeżdżając myślę, że zatrzymam się dopiero na jakiś wystających kamieniach… Na szczęście stało się inaczej – zatrzymałam się – chociaż wydaje mi się to mało prawdopodobne. Obok mnie chłopak, który próbował mnie zatrzymać , pyta czy nic mi nie jest – jestem cała. W pobliżu Adam, chyba pobił swój rekord prędkości w zejściu, ma mój czekan i kijki, które wypadły mi z plecaka. Decyduję się na powtórne wejście.goska pisze:Janek podejmuje decyzje , że wraca, bo dalej nie ma sensu iść w takich warunkach, tym bardziej ,że był już tam zimowo. Reszta stwierdza ,że idziemy dokąd się da i zobaczymy.
Myślę, że tej wyprawy długo nie zapomnę, jak i jej współuczestników – DZIĘKUJĘ
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
I tak właśnie trzeba w takich chwilach....goska pisze:żeby nie myśleć i nie dać się strachowi skupiam się na krokach, po prostu wrzucam na automat.
Hmmmm....powiem tak: znam go już na tyle, że zupełnie mnie to nie dziwi. Mało jest ludzi, którym powierzyłbym swoje życie. Ale Adam na pewno jest w tym groniegoska pisze:Adam wykazał się szybkością i opanowaniem w reagowaniu i pomocy
Atina....
...jesteś THE BESTAtina pisze:Decyduję się na powtórne wejście.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Patrząc na sobotnią pogodę zastanawiałam się, jak będziecie mieli w Tatrach. Myślałam, że zarzucicie nas fotkami z ośnieżonych szczytów pod błękitnym niebem, a tu taka historia.... Cóż więcej mogę napisać?Anito, podziwiam Twój hart ducha i odwagę...
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Jak to Wiesia przeczytała, to powiedziała "nigdy" i tyle z waszej relacji
Ale wycieczka przednia, poczytałem w necie i konkluzja, ze jest to jedna z trudniejszych zimą tras.
Ale wycieczka przednia, poczytałem w necie i konkluzja, ze jest to jedna z trudniejszych zimą tras.
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams