2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Nasza kolejna pobliska wycieczka zaczyna sie w Muszkowicach, gdzie za wsia, na niewielkim pagorku znajduje sie kaplica sw. Anny.
Sporo stoi przy niej malych kapliczek i kamiennych krzyzy, z ktorych niektore sa pomalowane na dosc jaskrawe kolory.
Dalej tuptamy sobie przez Bukowy Las, ktory jest plątanina chaszcza, meandrujacych strumieni i powalonych z korzeniami drzew. Chyba mieli tu ostatnio jakis tajfun.
Na obrzezach wsi Piotrowice Polskie jest zarosniete zielskiem miejsce ogniskowe. Wczoraj lalo, drewno jest cale mokre wiec kielbaski pieczemy tylko na trawie ktora zdazyla wyschnac na sloncu.
Tu tez zapodajemy kolektywne ogladanie mapy.
Potem idziemy do Cienkowic, lasami i polami, wsrod kukurydz, plowych traw i zaoranych zagonow.
Cienkowice
Kwiatki wyłaniaja sie z okien i pienkow
W ogrodach szaleja nietypowe krasnale a drzewa porastaja pnącza
Na jednym z pagorkow za wsią oglaszamy popas!
Dalej mijamy plantacje ekologicznej kukurydzy! Smacznego!
Sucho na polach, za kazdym traktorem ciagnie sie chmura kurzu i pylu
Widoki gdzies przed Muszkowicami
W wiosce trafia sie wachlarzowaty ganeczek
Kilka opuszczonych gospodarstw
Oraz dom z krzyzem, ktory sprawia wrazenie ze nie jest pierwszym lokatorem w tej wnece- wyglada jakby wczesniej byl tam jakis krzyz prawoslawny?
Sporo stoi przy niej malych kapliczek i kamiennych krzyzy, z ktorych niektore sa pomalowane na dosc jaskrawe kolory.
Dalej tuptamy sobie przez Bukowy Las, ktory jest plątanina chaszcza, meandrujacych strumieni i powalonych z korzeniami drzew. Chyba mieli tu ostatnio jakis tajfun.
Na obrzezach wsi Piotrowice Polskie jest zarosniete zielskiem miejsce ogniskowe. Wczoraj lalo, drewno jest cale mokre wiec kielbaski pieczemy tylko na trawie ktora zdazyla wyschnac na sloncu.
Tu tez zapodajemy kolektywne ogladanie mapy.
Potem idziemy do Cienkowic, lasami i polami, wsrod kukurydz, plowych traw i zaoranych zagonow.
Cienkowice
Kwiatki wyłaniaja sie z okien i pienkow
W ogrodach szaleja nietypowe krasnale a drzewa porastaja pnącza
Na jednym z pagorkow za wsią oglaszamy popas!
Dalej mijamy plantacje ekologicznej kukurydzy! Smacznego!
Sucho na polach, za kazdym traktorem ciagnie sie chmura kurzu i pylu
Widoki gdzies przed Muszkowicami
W wiosce trafia sie wachlarzowaty ganeczek
Kilka opuszczonych gospodarstw
Oraz dom z krzyzem, ktory sprawia wrazenie ze nie jest pierwszym lokatorem w tej wnece- wyglada jakby wczesniej byl tam jakis krzyz prawoslawny?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Akurat w tym przypadku chyba toperz kichnal.. A ona tak wlasnie reaguje na kichanie, kaszlenie, ziewanie, obwachiwanie- wybuchem smiechu! nie wiem czy wszystkie dzieci tak mają?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Tym razem wyruszamy z Gołostowic. Poranek jest mglisty, acz to cos, co wisi w powietrzu, robi wrazenie jakby smogu. Caly czas utrzymuje sie w powietrzu dziwna won- jakby troche spalenizny
W takich klimatach docieramy do Lipowej gdzie rzucamy okiem na palac. Do srodka nie wlazimy- bylismy juz w 2011 roku gdy byl w lepszym stanie.
Pola sa tu faliste i jak sie czlowiek dluzej na nie gapi to jakos tak plywaja przed oczami..
Cien diablęcia
Kolejna wies to Sadowice gdzie wszystko jest z kamienia- domy, ploty, drogi
Dalsza droga prowadzi wąwozem, ktorego zbocza zarasta bluszcz.
Wedlug mojej mapy drogi stad prowadza do Czerwienca ale ta, ktora chcielismy isc zostala zaorana, wiec ostatecznie lądujemy w Staszowie i potem do Czerwienca suniemy asfaltem
Polna droga z Czerwienca do Janowiczek
W Janowiczkach zjadam jedno z pyszniejszych dzikich jablek w tym sezonie
Mijamy domy czesciowo mieszkalne
Polami idziemy w strone Gorki Sobockiej, gdzie dosc solidnie trzeba sie przedzierac chaszczem a sciezka zanika.
W Gorce chcemy siasc pod sklepem ale jest tam straszny kociokwik (a jest czwartek!). Jednoczesnie wszyscy nas zaczepiaja, zadaja lawiny pytan (skad, dokad, dlaczego,w jakim celu, kto nas finansuje, czemu mamy plecak, czapke, dziecko itp), kobiety z okien robia zdjecia komorkami, ogolnie mozna powiedziec ze do wioski gdzie nic sie nie dzieje przyjechal cyrk. Gorka nie jest najbardziej zapadla wsia jaka odwiedzilismy wiec reakcja mieszkancow jest dosyc szokujaca. Spod sklepu wiec zmykamy, bo żądnych atrakcji mieszkancow złazi sie coraz wiecej i zaraz oblepia nas jak szarancza. Polna droga przez obrzeza miejscowosci wracamy do skodusi.
Dzis spotkalismy na trasie dwa mile stworzenia
W takich klimatach docieramy do Lipowej gdzie rzucamy okiem na palac. Do srodka nie wlazimy- bylismy juz w 2011 roku gdy byl w lepszym stanie.
Pola sa tu faliste i jak sie czlowiek dluzej na nie gapi to jakos tak plywaja przed oczami..
Cien diablęcia
Kolejna wies to Sadowice gdzie wszystko jest z kamienia- domy, ploty, drogi
Dalsza droga prowadzi wąwozem, ktorego zbocza zarasta bluszcz.
Wedlug mojej mapy drogi stad prowadza do Czerwienca ale ta, ktora chcielismy isc zostala zaorana, wiec ostatecznie lądujemy w Staszowie i potem do Czerwienca suniemy asfaltem
Polna droga z Czerwienca do Janowiczek
W Janowiczkach zjadam jedno z pyszniejszych dzikich jablek w tym sezonie
Mijamy domy czesciowo mieszkalne
Polami idziemy w strone Gorki Sobockiej, gdzie dosc solidnie trzeba sie przedzierac chaszczem a sciezka zanika.
W Gorce chcemy siasc pod sklepem ale jest tam straszny kociokwik (a jest czwartek!). Jednoczesnie wszyscy nas zaczepiaja, zadaja lawiny pytan (skad, dokad, dlaczego,w jakim celu, kto nas finansuje, czemu mamy plecak, czapke, dziecko itp), kobiety z okien robia zdjecia komorkami, ogolnie mozna powiedziec ze do wioski gdzie nic sie nie dzieje przyjechal cyrk. Gorka nie jest najbardziej zapadla wsia jaka odwiedzilismy wiec reakcja mieszkancow jest dosyc szokujaca. Spod sklepu wiec zmykamy, bo żądnych atrakcji mieszkancow złazi sie coraz wiecej i zaraz oblepia nas jak szarancza. Polna droga przez obrzeza miejscowosci wracamy do skodusi.
Dzis spotkalismy na trasie dwa mile stworzenia
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wyruszamy z Ziebic, spod dworca PKP
Mijamy klimaty kolejowe i domy utopione w zieleni
Czerwonym szlakiem suniemy w strone Kalinowej Gory, najpierw chaszczem, potem nagle pojawia sie szeroka droga. W tutejszym lesie jest jakis potworny wysyp meszek ktore usiluja nas zjezc zywcem. Juz chyba wiem jak wyglada ta jedna z wiekszych “atrakcji” Syberii. Te male g.. oprocz tego ze bolesnie kąsaja to włażą do oczu, nosa, uszu.. Kabaczek bardzo szybko pojmuje zasady oganiania sie łapkami. Co ciekawe robi cos czego my nie potrafimy a odpedza owady znacznie skuteczniej- tak sie otrząsa, cos jak pies ktory wyszedl z wody i sie otrzepuje. Meszki od razu uciekaja. My tak probujemy ale bezskutecznie. Chyba jakies miesnie nam zanikly albo co?
Mijamy drzewo- ucho igielne
Na dluzszy postoj zatrzymujemy sie przy zrodelku Cyryla. Ludzi kreci sie tu sporo, Probujemy odczekac na moment kiedy bedziemy tu sami aby sie na spokojnie pochlapac woda. Nie ma szans. Jedni odchodza, kolejni przybywaja. Ponoc ta woda jest smaczna, lecznicza i wogole sie od niej pieknieje. Pojawia sie nawet gosc z minicysterna, wlasciciel jakiejs knajpy we Wroclawiu, ktory kawe/herbate dla klientow robi tylko na tej wodzie.
Tutaj napotykamy kolejny kamienny stol. Ciekawe ile jest ich w rejonie?
Na nadzrodelkowa gorke wchodzi sie po schodach
Dalej czerwony szlak idzie dosc monotonnym zielonym tunelem az w rejon Skalic.
Na obrzezach tej miejscowosci, na Skalickich Skalkach, robimy ognisko
W Skalicach stoi maly bialy kosciolek na rozdrozu,
Skrzypiace studnie wsrod rabatek
Do tego garnka chyba ktos strzelal…
Przy drodze stoja tez kukurydziane snopki. Takie z sianem juz nieczesto mozna w Polsce spotkac. A kukurydziane chyba wogole widze po raz pierwszy!
Hmmm… troche nam zal ze przegapilismy.. Moze impreza byla tak samo zacna jak zeszloroczna na dalekiej polnocy?
Krotkie zapoznanie z przydomowa chudoba. Krowka pieknie demonstrowala swoj glos i donosne muuuuuu nioslo sie po okolicy, ku wielkiej radosci najmlodszej w ekipie gawiedzi
W parku przyklasztornym w Henrykowie odwiedzamy kamienny grobowiec.
Klimaty parkowe juz dosyc jesienne...
Po raz pierwszy od bardzo dawna decyduje sie przejsc przez teren klasztoru. Po przygodach w 2007 roku mam uraz do tego miejsca… Dzis jest w porzadku, pusto, cicho, nikt mi rąk nie wykreca ani nie probuje dusic.. Dzis nie mam zastrzezen co do komfortu zwiedzania
Zastanawiamy sie co koles ma w łapie- albo wydarte komus serce z wiszącymi “kablami”? Albo przerosnieta rzodkiewke? jedno jest pewne- wyglada ze chce to zjesc!
Wnetrze swiatyni calkiem ladne, ale dosc klasyczne, jak w kosciele. Czy na ponizszym zdjeciu jest cos zakazanego, kontrowersyjnego, tajnego? Czy to tak jak z dworcami kolejowymi na wschodzie? Po prostu mania przesladowcza? Nie wiem czemu maja tu takiego pierdolca zeby nie robic zdjec.. Nie chodzi o robienie fotek podczas nabozenstwa - to rozumiem ze moze przeszkadzac wiernym w modliwie, nawet jestem w stanie przyjac hipoteze o blysku flesza niszczacym cos tam. Ale co szkodzi zdjecie bez blysku w pustym kosciele- nigdy nie zrozumiem..
Spod tynku na ktorys z budynkow wyłażą napisy sprzed lat..
Z Henrykowa idziemy w strone Jasłówka, gdzie przy polnej drodze zatrzymujemy sie na maly popas i popój. Komus strasznie smakuja male zdziczale gruszeczki
A proby wrzucania kasztanow do piwa to najwpanialsza zabawa! Najlepsze ze w koncu, po dlugich bojach, uwienczona sukcesem!
Jasłówek jest sympatyczny jak byl i dwa lata temu. Duzo ruin, kilka wielorodzinnych domow, zaparkowane pojazdy przy pylistej drodze. To chyba jeden z dwoch moich ulubionych przysiolkow w rejonie i zawsze chetnie tu wracam!
Dalsza droga wije sie polami w strone wsi Lipa. Towarzyszy nam dziwna postrzepiona chmura.
Cala droge idziemy i spiewamy! Jakis czas goni nas pająk machajac odnozami- czyzby mu sie piosenki nie spodobaly?
W zabudowie Lipy mozna odnalez troche starych domostw w roznym stanie pokrycia patyną
Za wsia krotki odpoczynek na PKSie, a slonce juz bardzo nisko…
W Ziębicach mijamy kilka budynkow pałacykopodobnych
Ostatnie 200 metrow pokonujemy pieszo juz wszyscy w trojke!
Mijamy klimaty kolejowe i domy utopione w zieleni
Czerwonym szlakiem suniemy w strone Kalinowej Gory, najpierw chaszczem, potem nagle pojawia sie szeroka droga. W tutejszym lesie jest jakis potworny wysyp meszek ktore usiluja nas zjezc zywcem. Juz chyba wiem jak wyglada ta jedna z wiekszych “atrakcji” Syberii. Te male g.. oprocz tego ze bolesnie kąsaja to włażą do oczu, nosa, uszu.. Kabaczek bardzo szybko pojmuje zasady oganiania sie łapkami. Co ciekawe robi cos czego my nie potrafimy a odpedza owady znacznie skuteczniej- tak sie otrząsa, cos jak pies ktory wyszedl z wody i sie otrzepuje. Meszki od razu uciekaja. My tak probujemy ale bezskutecznie. Chyba jakies miesnie nam zanikly albo co?
Mijamy drzewo- ucho igielne
Na dluzszy postoj zatrzymujemy sie przy zrodelku Cyryla. Ludzi kreci sie tu sporo, Probujemy odczekac na moment kiedy bedziemy tu sami aby sie na spokojnie pochlapac woda. Nie ma szans. Jedni odchodza, kolejni przybywaja. Ponoc ta woda jest smaczna, lecznicza i wogole sie od niej pieknieje. Pojawia sie nawet gosc z minicysterna, wlasciciel jakiejs knajpy we Wroclawiu, ktory kawe/herbate dla klientow robi tylko na tej wodzie.
Tutaj napotykamy kolejny kamienny stol. Ciekawe ile jest ich w rejonie?
Na nadzrodelkowa gorke wchodzi sie po schodach
Dalej czerwony szlak idzie dosc monotonnym zielonym tunelem az w rejon Skalic.
Na obrzezach tej miejscowosci, na Skalickich Skalkach, robimy ognisko
W Skalicach stoi maly bialy kosciolek na rozdrozu,
Skrzypiace studnie wsrod rabatek
Do tego garnka chyba ktos strzelal…
Przy drodze stoja tez kukurydziane snopki. Takie z sianem juz nieczesto mozna w Polsce spotkac. A kukurydziane chyba wogole widze po raz pierwszy!
Hmmm… troche nam zal ze przegapilismy.. Moze impreza byla tak samo zacna jak zeszloroczna na dalekiej polnocy?
Krotkie zapoznanie z przydomowa chudoba. Krowka pieknie demonstrowala swoj glos i donosne muuuuuu nioslo sie po okolicy, ku wielkiej radosci najmlodszej w ekipie gawiedzi
W parku przyklasztornym w Henrykowie odwiedzamy kamienny grobowiec.
Klimaty parkowe juz dosyc jesienne...
Po raz pierwszy od bardzo dawna decyduje sie przejsc przez teren klasztoru. Po przygodach w 2007 roku mam uraz do tego miejsca… Dzis jest w porzadku, pusto, cicho, nikt mi rąk nie wykreca ani nie probuje dusic.. Dzis nie mam zastrzezen co do komfortu zwiedzania
Zastanawiamy sie co koles ma w łapie- albo wydarte komus serce z wiszącymi “kablami”? Albo przerosnieta rzodkiewke? jedno jest pewne- wyglada ze chce to zjesc!
Wnetrze swiatyni calkiem ladne, ale dosc klasyczne, jak w kosciele. Czy na ponizszym zdjeciu jest cos zakazanego, kontrowersyjnego, tajnego? Czy to tak jak z dworcami kolejowymi na wschodzie? Po prostu mania przesladowcza? Nie wiem czemu maja tu takiego pierdolca zeby nie robic zdjec.. Nie chodzi o robienie fotek podczas nabozenstwa - to rozumiem ze moze przeszkadzac wiernym w modliwie, nawet jestem w stanie przyjac hipoteze o blysku flesza niszczacym cos tam. Ale co szkodzi zdjecie bez blysku w pustym kosciele- nigdy nie zrozumiem..
Spod tynku na ktorys z budynkow wyłażą napisy sprzed lat..
Z Henrykowa idziemy w strone Jasłówka, gdzie przy polnej drodze zatrzymujemy sie na maly popas i popój. Komus strasznie smakuja male zdziczale gruszeczki
A proby wrzucania kasztanow do piwa to najwpanialsza zabawa! Najlepsze ze w koncu, po dlugich bojach, uwienczona sukcesem!
Jasłówek jest sympatyczny jak byl i dwa lata temu. Duzo ruin, kilka wielorodzinnych domow, zaparkowane pojazdy przy pylistej drodze. To chyba jeden z dwoch moich ulubionych przysiolkow w rejonie i zawsze chetnie tu wracam!
Dalsza droga wije sie polami w strone wsi Lipa. Towarzyszy nam dziwna postrzepiona chmura.
Cala droge idziemy i spiewamy! Jakis czas goni nas pająk machajac odnozami- czyzby mu sie piosenki nie spodobaly?
W zabudowie Lipy mozna odnalez troche starych domostw w roznym stanie pokrycia patyną
Za wsia krotki odpoczynek na PKSie, a slonce juz bardzo nisko…
W Ziębicach mijamy kilka budynkow pałacykopodobnych
Ostatnie 200 metrow pokonujemy pieszo juz wszyscy w trojke!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 2012-2016 - Wzgórza Strzelińskie
Wygląda na to że ten wagon wbił się w budynek i reszta jest w środku
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Ruszamy sobie na spacer z Gościęcic, spod wiaty kolo lesniczowki, gdzie stoi jeden z popularnych w regionie kamiennych stołow.
Wzielismy ze soba sanki i czesc trasy kabaczę na nich jedzie.
Najspokojniej siedzi jak zasnie!
Od czasu do czasu jednak wykazuje nieprzebrane ilosci ochoty do poruszania sie na wlasnych nozkach, co znacznie spowalnia nasze tempo. Ciezko uwierzyc- ale chyba wreszcie znalazlam osobe, ktora chodzi po gorach wolniej ode mnie!
Mijamy wiate na skrzyzowaniu pod Dębem, z pieterkiem, gdzie spalismy pare lat temu w niesamowicie ciepla noc w polowie listopada. Tu tez jest stol z kamiennej plyty. Ciekawe ile takich "biesiadek" jest w rejonie- musze kiedys policzyc!
Obłed promowanego strachu w naszym kraju zatacza coraz szersze kregi- juz sie ostrzega w lesie przed drzewami
Gdzies kawalek dalej zapodajemy male ognisko i w zwiazku z tym pieczone oscypki.
A to juz okolice Gromnika. Spotykani ludzie chyba sie ze soba zmowili, bo dwie niezalezne grupy wolaja na kabaka "komandos"
Wiata na skalkach na polnoc od Gromnika. Bylam juz tu kilka razy - a ją widze po raz pierwszy. Nowa? czy ja ślepa? A fajna wiatka, z drewniana podloga, moze sie nada kiedys na nocleg?
Samo podejscie na Gromnik jest dosyc strome, ostatecznie trzeba bedzie kogos zdjac z sanek!
Na szczycie wykopki coraz glebsze! Niedlugo archeolodzy dokopia sie chyba do jakis sztolni!
I tu zalapujemy sie na ognisko palone przez mila ekipe ze Strzelina, ktora czestuje nas kielbaskami i opowiadaja o roznych absurdach np. ze obecnie juz nie wolno palic ogniska we wlasnym przydomowym ogrodku! Oczywiscie policja i straz nie interweniuje "z urzedu" ale jak masz sasiada kapusia to przechlapane...
Wieza zamknieta. Choc na ogloszeniu na drzewie u podnoza napisali, ze w weekendy otwarta...
Cala dzisiejsza trasa obfituje w dziecioly!
A u podnoza rowniez w inne ptactwo polne.
Tu tez jest troche sniegu ale juz zdecydowanie nie na sanki. Pachnie wiosna, ale chyba nie ma tak dobrze, zeby to juz...
Jak zwykle w tych rejonach wpadamy na biale tablice. No, prawie biale...
Ruiny kosciola ewangelickiego na obrzezach Krzywiny
I moja ulubiona aleja z Krzywiny do Kaszówki, wsrod chylacego sie juz ku wieczorowi dnia...
Wzielismy ze soba sanki i czesc trasy kabaczę na nich jedzie.
Najspokojniej siedzi jak zasnie!
Od czasu do czasu jednak wykazuje nieprzebrane ilosci ochoty do poruszania sie na wlasnych nozkach, co znacznie spowalnia nasze tempo. Ciezko uwierzyc- ale chyba wreszcie znalazlam osobe, ktora chodzi po gorach wolniej ode mnie!
Mijamy wiate na skrzyzowaniu pod Dębem, z pieterkiem, gdzie spalismy pare lat temu w niesamowicie ciepla noc w polowie listopada. Tu tez jest stol z kamiennej plyty. Ciekawe ile takich "biesiadek" jest w rejonie- musze kiedys policzyc!
Obłed promowanego strachu w naszym kraju zatacza coraz szersze kregi- juz sie ostrzega w lesie przed drzewami
Gdzies kawalek dalej zapodajemy male ognisko i w zwiazku z tym pieczone oscypki.
A to juz okolice Gromnika. Spotykani ludzie chyba sie ze soba zmowili, bo dwie niezalezne grupy wolaja na kabaka "komandos"
Wiata na skalkach na polnoc od Gromnika. Bylam juz tu kilka razy - a ją widze po raz pierwszy. Nowa? czy ja ślepa? A fajna wiatka, z drewniana podloga, moze sie nada kiedys na nocleg?
Samo podejscie na Gromnik jest dosyc strome, ostatecznie trzeba bedzie kogos zdjac z sanek!
Na szczycie wykopki coraz glebsze! Niedlugo archeolodzy dokopia sie chyba do jakis sztolni!
I tu zalapujemy sie na ognisko palone przez mila ekipe ze Strzelina, ktora czestuje nas kielbaskami i opowiadaja o roznych absurdach np. ze obecnie juz nie wolno palic ogniska we wlasnym przydomowym ogrodku! Oczywiscie policja i straz nie interweniuje "z urzedu" ale jak masz sasiada kapusia to przechlapane...
Wieza zamknieta. Choc na ogloszeniu na drzewie u podnoza napisali, ze w weekendy otwarta...
Cala dzisiejsza trasa obfituje w dziecioly!
A u podnoza rowniez w inne ptactwo polne.
Tu tez jest troche sniegu ale juz zdecydowanie nie na sanki. Pachnie wiosna, ale chyba nie ma tak dobrze, zeby to juz...
Jak zwykle w tych rejonach wpadamy na biale tablice. No, prawie biale...
Ruiny kosciola ewangelickiego na obrzezach Krzywiny
I moja ulubiona aleja z Krzywiny do Kaszówki, wsrod chylacego sie juz ku wieczorowi dnia...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Maja rośnie jak drożdżach, czym ją karmicie ?
Oj dawno tam nie byliśmy, fajnie nas zachęciliście do powrotu w to piękne miejsce.
Oj dawno tam nie byliśmy, fajnie nas zachęciliście do powrotu w to piękne miejsce.
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Ostatnio na topie ziemniaki, mandarynki i kiwiPiotrekP pisze:Maja rośnie jak drożdżach, czym ją karmicie ?
.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Kręte i błotniste jesienne drogi Wzgórz Strzelińskich gdzieś w rejonach Nowiny, Płosy, Kalinki, Buczka…
Widoczki na faliste linie łagodnych pagórów.
I ten czas, gdy powoli robi się kolorowo wszędzie wokół!
W rejonie Gębczyc krajobraz staje się bardziej zróżnicowany - bo tu są kamieniołomy! Nowe i stare, czynne i opuszczone, zalane i pełne poszarpanych skałek.
Pierwsze z nich wygląda jak zwyczajne jeziorko.
Witają nas tu dywanami!
Mijamy leśną osadę niewielkich barakowatych domków.
Kawałek dalej wkraczamy na teren czynnych wyrobisk. Nie omieszkamy zajrzeć do wielkiej dziury!
Kiedyś już tu byliśmy, w tym samym składzie. Acz myślę, że kabak może nie pamiętać tamtej wycieczki - miała chyba 2 miesiące! Zmieniła się trochę przez te kilka lat, nie?
A i kamieniołom się zmienił. Teraz w tym miejscu już nie ma tego malowniczego, seledyowego jeziorka!
Mijamy jakiś mocno zarośnięty dom położony na terenie zakładu górniczego.
Do wapienników obecnie na legalu już się nie da podejść. Jeszcze 5 lat temu biegł obok nich szlak... Teraz przebieg szlaku jest zmieniony, skręca on w lewo. Drogę do wapienników przegradza szlaban i tabliczka, że teren prywatny... Wychodzi na to, że mieszkańom pobliskiego domu przeszkadzało, że ktoś chodzi tą droga...
Zdjęcia z października 2015
Cobyśmy nie zapomnieli gdzie łazimy
Mijane lasy są zdecydowanie “grzybne”.
Nie brakuje też orzechów włoskich. Napychamy nimi kieszenie, a potem rozbijamy kamieniami i pałaszujemy w ilościach hurtowych. Jak nas brzuchy nie rozbolą to będzie cud
Jeszcze trochę i zakaz zostanie pożarty!
Udaje się nam dziś złapać stopa! I to nie byle jakiego! Tzn. stop łapie nas sam. Jadący nieopodal traktor zatrzymuje się i proponuje czy nas nie podwieźć. Wprawdzie jedzie w przeciwną stronę niz planowaliśmy, ale oczywiście się zgadzamy!
Potem jako bonus możemy uczestniczyć w wysiewaniu pszenicy. Nigdy nie miałam okazji mieć tak bliski kontakt z pracami rolniczymi! Zbełtana ziemia intensywnie pachnie i chrzęści w zębach, czerwone nasionka sypią się gdzieś z bocznych podajnikow. Kabak jest zachwycony. Nie chce zejść. Miała być jedna rundka wokół pola, a kończy się na chyba piętnastu!
Mała rzecz a cieszy! I zmienia zwykłą, przecietną wycieczkę w niezapomnianą przygodę!
A spaliśmy w naszych ulubionych wagonach! Relacja tutaj: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
Dla porównania - tak bywało w wagonach i na Wzgórzach Strzelińskich wiosenna porą: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
Widoczki na faliste linie łagodnych pagórów.
I ten czas, gdy powoli robi się kolorowo wszędzie wokół!
W rejonie Gębczyc krajobraz staje się bardziej zróżnicowany - bo tu są kamieniołomy! Nowe i stare, czynne i opuszczone, zalane i pełne poszarpanych skałek.
Pierwsze z nich wygląda jak zwyczajne jeziorko.
Witają nas tu dywanami!
Mijamy leśną osadę niewielkich barakowatych domków.
Kawałek dalej wkraczamy na teren czynnych wyrobisk. Nie omieszkamy zajrzeć do wielkiej dziury!
Kiedyś już tu byliśmy, w tym samym składzie. Acz myślę, że kabak może nie pamiętać tamtej wycieczki - miała chyba 2 miesiące! Zmieniła się trochę przez te kilka lat, nie?
A i kamieniołom się zmienił. Teraz w tym miejscu już nie ma tego malowniczego, seledyowego jeziorka!
Mijamy jakiś mocno zarośnięty dom położony na terenie zakładu górniczego.
Do wapienników obecnie na legalu już się nie da podejść. Jeszcze 5 lat temu biegł obok nich szlak... Teraz przebieg szlaku jest zmieniony, skręca on w lewo. Drogę do wapienników przegradza szlaban i tabliczka, że teren prywatny... Wychodzi na to, że mieszkańom pobliskiego domu przeszkadzało, że ktoś chodzi tą droga...
Zdjęcia z października 2015
Cobyśmy nie zapomnieli gdzie łazimy
Mijane lasy są zdecydowanie “grzybne”.
Nie brakuje też orzechów włoskich. Napychamy nimi kieszenie, a potem rozbijamy kamieniami i pałaszujemy w ilościach hurtowych. Jak nas brzuchy nie rozbolą to będzie cud
Jeszcze trochę i zakaz zostanie pożarty!
Udaje się nam dziś złapać stopa! I to nie byle jakiego! Tzn. stop łapie nas sam. Jadący nieopodal traktor zatrzymuje się i proponuje czy nas nie podwieźć. Wprawdzie jedzie w przeciwną stronę niz planowaliśmy, ale oczywiście się zgadzamy!
Potem jako bonus możemy uczestniczyć w wysiewaniu pszenicy. Nigdy nie miałam okazji mieć tak bliski kontakt z pracami rolniczymi! Zbełtana ziemia intensywnie pachnie i chrzęści w zębach, czerwone nasionka sypią się gdzieś z bocznych podajnikow. Kabak jest zachwycony. Nie chce zejść. Miała być jedna rundka wokół pola, a kończy się na chyba piętnastu!
Mała rzecz a cieszy! I zmienia zwykłą, przecietną wycieczkę w niezapomnianą przygodę!
A spaliśmy w naszych ulubionych wagonach! Relacja tutaj: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
Dla porównania - tak bywało w wagonach i na Wzgórzach Strzelińskich wiosenna porą: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
Tą wędrówkę rozpoczynamy w Nowolesiu, wśród krzyży pokutnych i starej dolnośląskiej zabudowy.
Dzień jest parny i duszny. Szare niebo szczelnie zaciągneła opona chmur. Powietrze jest totalnie nieruchome, zero wiatru, choćby najmniejszego powiewu. Człowiek idzie i ma poczucie, że nie ma czym oddychać, jakby zabrali całe powietrze.
Szlak na Nowoleską Kopę od tej strony nie jest chyba bardzo uczęszczany.
Sporo tu wystaje skałek, wyglądających jak mocno już zarosnięte ściany dawnych kamieniołomów.
Czasem widzimy jakiś widoczek.
Nagle pojawia się tabliczka z nazwą szczytu. Cooo??? Juz tutaj?? Ale...
Czuję się oględnie mówiąc... dziwnie. Rozglądam się wokół z rozdziawioną japą, jakby szukając czegoś czego już nie ma, co odeszło i rozpłyneło się w niebycie. Jakiegoś śladu przeszłości, który pozostał już chyba tylko w mojej pamięci. Bo byliśmy tutaj, dokładnie tutaj, 14 lat temu. Tzn. byliśmy na szczycie, który nazywał się tak samo. I wtedy szumiał tu gęsty, zielony las. Las, po którym teraz nie ma śladu, a miejsce jest kompletnie nie do poznania. Po lesie zostały takie oto podarte wypluwki...
Darowano też życie temu okazowi pełnemu tajemnych inskrypcji.
Do niektórych drzew nie dobrali sie drwale, ale one i tak postanowiły ruszyć śladem swoich dawnych współtowarzyszy... Tak wygląda jakby nie chciały tu sterczeć w samotności.
Jedno z takowych utworzyło dogodną ławeczkę, więc tutaj rozsiadamy się na mały piknik.
W krajobrazie dominują żółcie i brązy. Horyzonty mocno przyćmione - wszystko spowija gęsta, mokra mgła.
Dwa rodzaje płowych traw.
Dla porównania - tak wyglądały zbocza Nowoleskiej Kopy w maju 2008. Zupełnie inny świat! Cienisty, przesycony świeżością.
A tak było na szczycie. Pocięte belki, kawałki betonu i blach to resztki ze świeżo wtedy zlikwidowanej wieży widokowej. Była bardzo specyficzna - wąska i bardzo wysoka. Właziło się po drabinach zabezpieczonych metalowymi obręczami jak kominy fabryczne. W ostatnich latach istnienia była już mocno nadgryziona zębem czasu. Chcieliśmy ją jeszcze zobaczyć - wchodzić pewnie byśmy nie mieli odwagi. Niestety nie zdążyliśmy... Zabrakło nam niewiele - kilka miesięcy. Do wyjazdu tam zainspirował mnie ten artykuł - link: http://www.gorypolski.pl/a-2007_Nowoleska.php
Tak wyglądała wieża. Zdjecie pochodzi ze stronki - link: https://bialykosciol.pl/?page_id=364
No to powspominaliśmy sobie dawne dzieje, a my tymczasem ruszamy dalej, tzn. z powrotem do Nowolesia, ale inną drogą. Wędrówki szlakami nie zawsze są nudne. Naszego zielonego szukamy dłuższą chwilę. Kabak zaglądał nawet pod kamienie - bo kto wie gdzie taki mógł się schować
Chyba tu ostanio mocno lało, gdy takie jamy wyrwały okresowe potoki. A może górka pozbawiona drzewostanu - zaczyna się po prostu rozłazić?
Nie pamietam o co dokładnie tu chodziło. Chyba próbują policzyć ile drzewo miało lat
Złazimy nad jakieś robaczywe potoczki. Wszystka latająca i kąsająca gadzina ma chyba siedzibę w tym jarze. Komary, meszki, gzy, muchy końskie, strzyżaki oblepiają nas całymi rojami. Zatęchłość powietrza i brak wiatru zdają się bardzo temu sprzyjać. Za każdym naszym krokiem podnoszą się ich dosłownie kłęby i zamiast wrócić do siedzenia na ziemi - siadają na nas... Acz wizualnie miejsce bardzo ładne - meandrujący potok, piaszczyste brzegi, wysokie skarpy, rozlewiska.
Nad potoczkiem stoi samotny krzyż. Nie wygląda ani na pokutny ani na kapliczkę. Ot taki z lastriko. Jak z cmentarza komunalnego... Podobne napotkaliśmy nad Odrą na TEJ: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... nicho.html wycieczce.
Dalej idziemy słabo widoczną drogą wśród pól do osady zwanej Zimne Doły.
Znajdują się tutaj tylko dwa gospodarstwa.
Poprzednio byliśmy tu jesienią 2014. Jesteśmy tu więc drugi raz, w odstępie sporej ilości czasu. I zarówno wtedy jak i teraz, mamy okazję spotkać sympatycznych, ciekawych, nietuzinkowych ludzi (i to za każdym razem innych!). Zatrzymać się, wpaść w gościnę, pogadać na niecodzienne tematy. Coś, co niesamowicie ubarwia wędrówkę i pozwala ją zachować w pamięci na długie lata!
Na nocleg wybieramy się w znane i lubiane miejsce - do wagonów u Jurka! Byliśmy już tu kilkakrotnie i zawsze było rewelacyjnie! Relacje z poprzednich wyjazdów:
LIPIEC 2019: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... agony.html
SIEPRPIEŃ 2019: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... agony.html
MAJ 2020: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
PAŹDZIERNIK 2020: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
Każdy wyjazd w to magiczne miejsce łączy się z odnalezieniem nowych, nieodkrytych wcześniej zakamarków, malowideł, napisów. Czy umknęły one naszej uwadze? Czy właśnie powstały niedawno, w czasie naszej nieobecności? Bo na kolejnym festiwalu czy spotkaniu jakaś grupa artystów postanowiła jeszcze bardziej ubarwić to miejsce?
Zatem najnowsze odkrycia i znaleziska - malowidła, rzeźby, wycinanki, wiersze...
Zabudowania wykazują tu właściwy stopień sprzężenia ze światem roślinnym. Tu nie niszczy się drzew, krzewów czy ziół z samej nienawiści do zieleni. Tu żyje się z nimi w symbiozie, starając się wzajemnie szanować, przyjaźnić i znajdować kompromisy dla wspólnego bytowania na tym samym terenie.
Stoły, ławy, krzesła, siedziska to nie tylko zwykłe meble. Każdy to osobna historia, zapewne godna bliższego poznania i zatopienia się w nią.
Zakamarki ulepione z gliny.
Nawet do łazienki zaprasza nie byle kto, ale takowa miła owieczka!
No i to co nas najbardziej interesuje - wagon! Dziś z racji na ciepłą pogodę wybieramy ten bez pieca - na szczycie pagórka. Wśród płowych traw i tabunów galopujących koni!
Konie obserwujemy z daleka...
lub czasem nawiązujemy z nimi nieco bliższą relację.
Rozpalamy ognisko, ale niedługo przychodzi się nim cieszyć. Chyba niecałe pół godziny...
Burzowe chmury, które cały dzień krążyły po okolicach i tylko mruczały gdzieś z oddali - w końcu nas znalazły i postanowiły dopuckać...
Zaczyna lać koło 17 i praktycznie nie przestaje do rana... Intensywność deszczu jest taka, że łąki szybko zmieniają się w bagna..
Solidnie rozpalone ognisko tli się jeszcze z pół godziny. W sam raz wystarcza, aby dosmażyć zakopane w żarze kukurydze.
Resztę wieczoru spędzamy więc wyłącznie w przytulnych wnętrzach wagonika. Bardzo się cieszymy, że w ostatniej chwili zmieniliśmy plany i jednak nie pojechalismy dziś na wycieczkę z namiotem.
Po zmroku wagonik wypełnia ciepłe światło świec.
Dobranoc! W szumie deszczu w zaroślach, bębnieniu kropel o dach, które od czasu miesza się z tętentem biegających koni (przechodzących czasem w pluskot
Dzień jest parny i duszny. Szare niebo szczelnie zaciągneła opona chmur. Powietrze jest totalnie nieruchome, zero wiatru, choćby najmniejszego powiewu. Człowiek idzie i ma poczucie, że nie ma czym oddychać, jakby zabrali całe powietrze.
Szlak na Nowoleską Kopę od tej strony nie jest chyba bardzo uczęszczany.
Sporo tu wystaje skałek, wyglądających jak mocno już zarosnięte ściany dawnych kamieniołomów.
Czasem widzimy jakiś widoczek.
Nagle pojawia się tabliczka z nazwą szczytu. Cooo??? Juz tutaj?? Ale...
Czuję się oględnie mówiąc... dziwnie. Rozglądam się wokół z rozdziawioną japą, jakby szukając czegoś czego już nie ma, co odeszło i rozpłyneło się w niebycie. Jakiegoś śladu przeszłości, który pozostał już chyba tylko w mojej pamięci. Bo byliśmy tutaj, dokładnie tutaj, 14 lat temu. Tzn. byliśmy na szczycie, który nazywał się tak samo. I wtedy szumiał tu gęsty, zielony las. Las, po którym teraz nie ma śladu, a miejsce jest kompletnie nie do poznania. Po lesie zostały takie oto podarte wypluwki...
Darowano też życie temu okazowi pełnemu tajemnych inskrypcji.
Do niektórych drzew nie dobrali sie drwale, ale one i tak postanowiły ruszyć śladem swoich dawnych współtowarzyszy... Tak wygląda jakby nie chciały tu sterczeć w samotności.
Jedno z takowych utworzyło dogodną ławeczkę, więc tutaj rozsiadamy się na mały piknik.
W krajobrazie dominują żółcie i brązy. Horyzonty mocno przyćmione - wszystko spowija gęsta, mokra mgła.
Dwa rodzaje płowych traw.
Dla porównania - tak wyglądały zbocza Nowoleskiej Kopy w maju 2008. Zupełnie inny świat! Cienisty, przesycony świeżością.
A tak było na szczycie. Pocięte belki, kawałki betonu i blach to resztki ze świeżo wtedy zlikwidowanej wieży widokowej. Była bardzo specyficzna - wąska i bardzo wysoka. Właziło się po drabinach zabezpieczonych metalowymi obręczami jak kominy fabryczne. W ostatnich latach istnienia była już mocno nadgryziona zębem czasu. Chcieliśmy ją jeszcze zobaczyć - wchodzić pewnie byśmy nie mieli odwagi. Niestety nie zdążyliśmy... Zabrakło nam niewiele - kilka miesięcy. Do wyjazdu tam zainspirował mnie ten artykuł - link: http://www.gorypolski.pl/a-2007_Nowoleska.php
Tak wyglądała wieża. Zdjecie pochodzi ze stronki - link: https://bialykosciol.pl/?page_id=364
No to powspominaliśmy sobie dawne dzieje, a my tymczasem ruszamy dalej, tzn. z powrotem do Nowolesia, ale inną drogą. Wędrówki szlakami nie zawsze są nudne. Naszego zielonego szukamy dłuższą chwilę. Kabak zaglądał nawet pod kamienie - bo kto wie gdzie taki mógł się schować
Chyba tu ostanio mocno lało, gdy takie jamy wyrwały okresowe potoki. A może górka pozbawiona drzewostanu - zaczyna się po prostu rozłazić?
Nie pamietam o co dokładnie tu chodziło. Chyba próbują policzyć ile drzewo miało lat
Złazimy nad jakieś robaczywe potoczki. Wszystka latająca i kąsająca gadzina ma chyba siedzibę w tym jarze. Komary, meszki, gzy, muchy końskie, strzyżaki oblepiają nas całymi rojami. Zatęchłość powietrza i brak wiatru zdają się bardzo temu sprzyjać. Za każdym naszym krokiem podnoszą się ich dosłownie kłęby i zamiast wrócić do siedzenia na ziemi - siadają na nas... Acz wizualnie miejsce bardzo ładne - meandrujący potok, piaszczyste brzegi, wysokie skarpy, rozlewiska.
Nad potoczkiem stoi samotny krzyż. Nie wygląda ani na pokutny ani na kapliczkę. Ot taki z lastriko. Jak z cmentarza komunalnego... Podobne napotkaliśmy nad Odrą na TEJ: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... nicho.html wycieczce.
Dalej idziemy słabo widoczną drogą wśród pól do osady zwanej Zimne Doły.
Znajdują się tutaj tylko dwa gospodarstwa.
Poprzednio byliśmy tu jesienią 2014. Jesteśmy tu więc drugi raz, w odstępie sporej ilości czasu. I zarówno wtedy jak i teraz, mamy okazję spotkać sympatycznych, ciekawych, nietuzinkowych ludzi (i to za każdym razem innych!). Zatrzymać się, wpaść w gościnę, pogadać na niecodzienne tematy. Coś, co niesamowicie ubarwia wędrówkę i pozwala ją zachować w pamięci na długie lata!
Na nocleg wybieramy się w znane i lubiane miejsce - do wagonów u Jurka! Byliśmy już tu kilkakrotnie i zawsze było rewelacyjnie! Relacje z poprzednich wyjazdów:
LIPIEC 2019: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... agony.html
SIEPRPIEŃ 2019: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... agony.html
MAJ 2020: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
PAŹDZIERNIK 2020: https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ennie.html
Każdy wyjazd w to magiczne miejsce łączy się z odnalezieniem nowych, nieodkrytych wcześniej zakamarków, malowideł, napisów. Czy umknęły one naszej uwadze? Czy właśnie powstały niedawno, w czasie naszej nieobecności? Bo na kolejnym festiwalu czy spotkaniu jakaś grupa artystów postanowiła jeszcze bardziej ubarwić to miejsce?
Zatem najnowsze odkrycia i znaleziska - malowidła, rzeźby, wycinanki, wiersze...
Zabudowania wykazują tu właściwy stopień sprzężenia ze światem roślinnym. Tu nie niszczy się drzew, krzewów czy ziół z samej nienawiści do zieleni. Tu żyje się z nimi w symbiozie, starając się wzajemnie szanować, przyjaźnić i znajdować kompromisy dla wspólnego bytowania na tym samym terenie.
Stoły, ławy, krzesła, siedziska to nie tylko zwykłe meble. Każdy to osobna historia, zapewne godna bliższego poznania i zatopienia się w nią.
Zakamarki ulepione z gliny.
Nawet do łazienki zaprasza nie byle kto, ale takowa miła owieczka!
No i to co nas najbardziej interesuje - wagon! Dziś z racji na ciepłą pogodę wybieramy ten bez pieca - na szczycie pagórka. Wśród płowych traw i tabunów galopujących koni!
Konie obserwujemy z daleka...
lub czasem nawiązujemy z nimi nieco bliższą relację.
Rozpalamy ognisko, ale niedługo przychodzi się nim cieszyć. Chyba niecałe pół godziny...
Burzowe chmury, które cały dzień krążyły po okolicach i tylko mruczały gdzieś z oddali - w końcu nas znalazły i postanowiły dopuckać...
Zaczyna lać koło 17 i praktycznie nie przestaje do rana... Intensywność deszczu jest taka, że łąki szybko zmieniają się w bagna..
Solidnie rozpalone ognisko tli się jeszcze z pół godziny. W sam raz wystarcza, aby dosmażyć zakopane w żarze kukurydze.
Resztę wieczoru spędzamy więc wyłącznie w przytulnych wnętrzach wagonika. Bardzo się cieszymy, że w ostatniej chwili zmieniliśmy plany i jednak nie pojechalismy dziś na wycieczkę z namiotem.
Po zmroku wagonik wypełnia ciepłe światło świec.
Dobranoc! W szumie deszczu w zaroślach, bębnieniu kropel o dach, które od czasu miesza się z tętentem biegających koni (przechodzących czasem w pluskot
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 2012-2017 - Wzgórza Strzelińskie
A my wracamy w miejsce znane i lubiane. Wzgórza Strzelińskie to zawsze dobry plan na wycieczkę. Wybór pada na wagon na górce - najładniej położony, z najlepszym widokiem, z biegającymi wokół tabunami koni, ale bez pieca. No ale tego dnia piec nam potrzebny nie jest Cudowny, upalny, bezpiecowy czas!
To jeden z tych wyjazdów, którego celem nie jest poznawanie nowych miejsc i odkrywanie nieznanych ścieżek. To raczej czas by zagapić się w dal i zawiesić w niebycie.
Relacja:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ch-ak.html
To jeden z tych wyjazdów, którego celem nie jest poznawanie nowych miejsc i odkrywanie nieznanych ścieżek. To raczej czas by zagapić się w dal i zawiesić w niebycie.
Relacja:
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ch-ak.html
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..