29-30.06.2013 r. - Beskid Niski - Między Jaśliskami, a Komańczą
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
29-30.06.2013 r. - Beskid Niski - Między Jaśliskami, a Komań
Przystanek w Czystogarbie wydaje się być dobrym miejscem na zaparkowanie pojazdu. Z jednej strony zakład karny, z drugiej małe bloki mieszkalne, tu musi być bezpiecznie. A z resztą – plusem posiadania jako auto kupy złomu jest to, że nie trzeba się o nią martwić
Zaraz za domami zaczyna się szutrowa droga. Wyprowadza ona na łąki w kierunku północnym - ku Pasmie Kamienia i Bukowicy. Wioska szybko zostaje za plecami. Usłana pełnymi kumaków i żab kałużami droga trzyma się brzegu lasu, z którego raz po raz wybiegają sarny. W sumie trzy w ciągu kilkunastu minut. Pod nogami zaś- liczne tropy jakichś dużych zwierzów, zapewne psów, ale może i wilka? Mając do wyboru spotkanie ze zdziczałym psem lub wilkiem - w ciemno wybrałbym tego drugiego.
Po jakimś czasie droga zmienia się w ledwie widoczne koleiny w trawie. Tu grzbiet skręca na wschód ku Komańczy. Chcąc dojść do czerwonego szlaku musimy odejść nieco od grzbietu na północ-przez małą dolinkę. I rzeczywiście po chwili przy drodze widać czerwony znak GSB prowadzący z Komańczy przez Kamień, Tokarnie, Bukowicę do Puław.
Zastanawiamy się kiedy ktoś tędy ostatnio szedł, a w tym momencie z przeciwka słychać szelest.
Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
No i wszystko jasne, gratulujemy panu przebytych kilometrów Głównego Szlaku Beskidzkiego i idziemy dalej. Wkrótce siadamy na kamieniach pokrywających grzbiet góry Kamień. Spora ilość wychodni skalnych i ostańców, porośnięta gęstym bukowym lasem tworzy trochę mroczny, baśniowy klimat. Lubie tu przysiąść na śniadanie.
Dalsze kilometry to przejście grzbietem zaopatrzonym w drzewa do doliny nieistniejącej wioski - Przybyszowa. Trzeba tu wytracić sporo wysokości, by potem odbić to sobie na podejściu z doliny na garb Tokarni. Po krótkiej przerwie tak tez czynimy, tym bardziej, że zza gór cosik zaczyna pomrukiwać i warczeć. Jest parno i duszno, wiadomo jak to się może skończyć.
Grzbiet Tokarni coraz bardziej już zarośnięty oferuje trochę widokowa na wszelkie strony świata, choć nie powalił nas na kolana tak jak kiedyś niedaleka Rzepedka.
Ze szczytu szybkie zejście na małą przełączkę gdzie dochodzą znaki zółte w Wisłoka Wielkiego. Tutaj opuszczamy GSB i schodzimy w dół szeroką leśną drogą. Trochę zaczynamy martwić się brakiem znaków szlaku przez dobre kilkanaście minut, gdy nagle zauważamy znaczki na świeżo ściętych bukach leżących przy drodze. Ktoś tu się zapędził z tą piłą chyba.
Droga szybko wyprowadza nas na asfalt prowadzący do głównej szosy i po chwili siadamy na przystanku autobusowym w Wisłoku Wielkim. Wyszukiwarka internetowa stwierdzała występowanie tutaj autobusu PKS relacji Moszczaniec - Sanok, którym zaplanowaliśmy dostać się do pozostawionego 6km dalej auta.
Gdy godzina odjazdu autobusu minęła, poczęliśmy się drapać po głowach co tu jest grane. No i zaczęliśmy marsz w stronę Komańczy, licząc na szybkie złapanie stopa w dalszą drogę...
4.5 kilometra i 45 przekleństw później Gosia rozbija obóz na kolejnym przystanku, a ja na lekko pokonuję ostatnie 1.5km do Czystogarbu wciąż naiwnie wystawiając kciuk w stronę mijających mnie szerokim łukiem pojazdów.
Nie wiem co się dzieje z tym krajem ? Rok temu podobnie musieliśmy przejść całą Ochotnicę w Gorcach, teraz porażka w Niskim...A może to ja wyglądam jak ostatnia łachudra?
Zaraz za domami zaczyna się szutrowa droga. Wyprowadza ona na łąki w kierunku północnym - ku Pasmie Kamienia i Bukowicy. Wioska szybko zostaje za plecami. Usłana pełnymi kumaków i żab kałużami droga trzyma się brzegu lasu, z którego raz po raz wybiegają sarny. W sumie trzy w ciągu kilkunastu minut. Pod nogami zaś- liczne tropy jakichś dużych zwierzów, zapewne psów, ale może i wilka? Mając do wyboru spotkanie ze zdziczałym psem lub wilkiem - w ciemno wybrałbym tego drugiego.
Po jakimś czasie droga zmienia się w ledwie widoczne koleiny w trawie. Tu grzbiet skręca na wschód ku Komańczy. Chcąc dojść do czerwonego szlaku musimy odejść nieco od grzbietu na północ-przez małą dolinkę. I rzeczywiście po chwili przy drodze widać czerwony znak GSB prowadzący z Komańczy przez Kamień, Tokarnie, Bukowicę do Puław.
Zastanawiamy się kiedy ktoś tędy ostatnio szedł, a w tym momencie z przeciwka słychać szelest.
Na ścieżce pojawia się człowiek, żywy.
- Skąd idziesz ? - pytamy.
- Z Ustronia - pada odpowiedz.
No i wszystko jasne, gratulujemy panu przebytych kilometrów Głównego Szlaku Beskidzkiego i idziemy dalej. Wkrótce siadamy na kamieniach pokrywających grzbiet góry Kamień. Spora ilość wychodni skalnych i ostańców, porośnięta gęstym bukowym lasem tworzy trochę mroczny, baśniowy klimat. Lubie tu przysiąść na śniadanie.
Dalsze kilometry to przejście grzbietem zaopatrzonym w drzewa do doliny nieistniejącej wioski - Przybyszowa. Trzeba tu wytracić sporo wysokości, by potem odbić to sobie na podejściu z doliny na garb Tokarni. Po krótkiej przerwie tak tez czynimy, tym bardziej, że zza gór cosik zaczyna pomrukiwać i warczeć. Jest parno i duszno, wiadomo jak to się może skończyć.
Grzbiet Tokarni coraz bardziej już zarośnięty oferuje trochę widokowa na wszelkie strony świata, choć nie powalił nas na kolana tak jak kiedyś niedaleka Rzepedka.
Ze szczytu szybkie zejście na małą przełączkę gdzie dochodzą znaki zółte w Wisłoka Wielkiego. Tutaj opuszczamy GSB i schodzimy w dół szeroką leśną drogą. Trochę zaczynamy martwić się brakiem znaków szlaku przez dobre kilkanaście minut, gdy nagle zauważamy znaczki na świeżo ściętych bukach leżących przy drodze. Ktoś tu się zapędził z tą piłą chyba.
Droga szybko wyprowadza nas na asfalt prowadzący do głównej szosy i po chwili siadamy na przystanku autobusowym w Wisłoku Wielkim. Wyszukiwarka internetowa stwierdzała występowanie tutaj autobusu PKS relacji Moszczaniec - Sanok, którym zaplanowaliśmy dostać się do pozostawionego 6km dalej auta.
Gdy godzina odjazdu autobusu minęła, poczęliśmy się drapać po głowach co tu jest grane. No i zaczęliśmy marsz w stronę Komańczy, licząc na szybkie złapanie stopa w dalszą drogę...
4.5 kilometra i 45 przekleństw później Gosia rozbija obóz na kolejnym przystanku, a ja na lekko pokonuję ostatnie 1.5km do Czystogarbu wciąż naiwnie wystawiając kciuk w stronę mijających mnie szerokim łukiem pojazdów.
Nie wiem co się dzieje z tym krajem ? Rok temu podobnie musieliśmy przejść całą Ochotnicę w Gorcach, teraz porażka w Niskim...A może to ja wyglądam jak ostatnia łachudra?
Po noclegu w schronisku PTTK w Komańczy w niedzielny poranek spotykamy się Krzyśkiem na parkingu w Woli Wyżnej. Pakujemy się do gruzawika i jedziemy szutrówką między łąki prowadzące do Polan Surowicznych. Gdy droga kończy się ogrodzeniem pastwiska - zostawiamy pojazd i dalej pieszo przez mały grzbiet schodzimy w dol ku dolinie. Pusto tu i prawie bezludnie, gdzieś tylko przemknęły dwie osoby, a przy barakach pokręcił się ktoś z pracowników wypasających krowy.
Chałupa Elektryków zabita dechami. Zwiedzamy ruiny po cerki, wieżę i mały cmentarzyk, by krótkim popasie obrać kierunek powrotny. Zza gór bowiem nadchodzą złowrogie pomruki burzy. Do pojazdu udaje się nam dostać jeszcze przed deszczem. Niestety w drodze powrotnej gruzawik huknął w coś na wyboju i doznał kontuzji napędu (na szczęście na tyle niegroźnej, że sam dowlókł się do domu).
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Jaśliska z kościołem, rynkiem i licznym folklorem na ławeczkach .
Następnie przy pomocy gruzawika objechaliśmy dolinę Lipowca i Czeremchy aż do samej granicy. Po drodze ciekawe szlakowskazy,
ruiny dawnego PGR,
a także cerkwisko i cmentarz. Interesująca jest historia nowego nagrobka, ktory trochę jakby nie przystaje swoim wyglądem do starych, porośniętych mchem cokołów. Otóż złożono tu córkę jednej z emigrantek z Czeremchy, urodzoną i wychowaną już w USA kobietę, która taką właśnie wyraziła swoją ostatnią wolę.
Na granicy ze Słowacją
jeszcze trochę śmieszna historia: oto zza zakrętu nadjechał ciągnik z 3 Słowakami. Pytają czy nie widzieliśmy krów? No nie widzieliśmy - rozkładamy ręce. Panowie przejechali na stronę polską. Po chwili w dolinie słychać nawoływania ludzi i porykiwania krów, a wkrótce widzimy Słowaków zaganiających z powrotem do ojczyzny pokaźne stadko jałówek. Czyżby krowy zagłosowały nogami ?
To był miły wypad. Kolejne nowe tereny w Niskim udało się zobaczyć w dobrej pogodzie i pięknych okolicznościach przyrody
Chałupa Elektryków zabita dechami. Zwiedzamy ruiny po cerki, wieżę i mały cmentarzyk, by krótkim popasie obrać kierunek powrotny. Zza gór bowiem nadchodzą złowrogie pomruki burzy. Do pojazdu udaje się nam dostać jeszcze przed deszczem. Niestety w drodze powrotnej gruzawik huknął w coś na wyboju i doznał kontuzji napędu (na szczęście na tyle niegroźnej, że sam dowlókł się do domu).
W drodze powrotnej zwiedziliśmy jeszcze Jaśliska z kościołem, rynkiem i licznym folklorem na ławeczkach .
Następnie przy pomocy gruzawika objechaliśmy dolinę Lipowca i Czeremchy aż do samej granicy. Po drodze ciekawe szlakowskazy,
ruiny dawnego PGR,
a także cerkwisko i cmentarz. Interesująca jest historia nowego nagrobka, ktory trochę jakby nie przystaje swoim wyglądem do starych, porośniętych mchem cokołów. Otóż złożono tu córkę jednej z emigrantek z Czeremchy, urodzoną i wychowaną już w USA kobietę, która taką właśnie wyraziła swoją ostatnią wolę.
Na granicy ze Słowacją
jeszcze trochę śmieszna historia: oto zza zakrętu nadjechał ciągnik z 3 Słowakami. Pytają czy nie widzieliśmy krów? No nie widzieliśmy - rozkładamy ręce. Panowie przejechali na stronę polską. Po chwili w dolinie słychać nawoływania ludzi i porykiwania krów, a wkrótce widzimy Słowaków zaganiających z powrotem do ojczyzny pokaźne stadko jałówek. Czyżby krowy zagłosowały nogami ?
To był miły wypad. Kolejne nowe tereny w Niskim udało się zobaczyć w dobrej pogodzie i pięknych okolicznościach przyrody
Jak zwykle ładna wycieczka w urokliwe okolice. Do Niskiego mam wielki sentyment - najlepsze włóczęgi plecakowe były właśnie tam, gdy cały dobytek przez kilka dni dźwigało się na plecach, by wieczorem zejść do jakiejś łemkowskiej wsi na nocleg pod namiotem... Z Tokarni rzeczywiście nie ma już dobrych widoków? Pozarastało tam coś przez te lata, czy ogólnie panorama Ci się nie podobała?
A jakieś zdjęcie gruzawika zapodasz?
A jakieś zdjęcie gruzawika zapodasz?
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Niski coś w sobie ma, a ja tam jeszcze nie byłem
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
Bardzo pouczająca relacja... Jak wynika ze zdjęć, po zauważeniu śladów dzikich zwierząt, należy kulturalnie puścić Żonę przodem
Lud tam dowcipny bardzo, tylko gdzie jest ulica Starowiślna? Bo przecież gdzie jest Baoaoag to wiadomo
Poważnie mówiąc: jak zawsze w Twoim wydaniu bardzo klimatyczna relacja, co podkreślają zdjęcia. Trzeba będzie nam tam wrócić, bo jest jeszcze wiele do przedeptania i zobaczenia.
Mam nadzieję, że po prostu mieliście pecha i ciągle można liczyć na zwykłą ludzką życzliwość
Lud tam dowcipny bardzo, tylko gdzie jest ulica Starowiślna? Bo przecież gdzie jest Baoaoag to wiadomo
Poważnie mówiąc: jak zawsze w Twoim wydaniu bardzo klimatyczna relacja, co podkreślają zdjęcia. Trzeba będzie nam tam wrócić, bo jest jeszcze wiele do przedeptania i zobaczenia.
Zastanawiają mnie problemy z autostopem w tamtym rejonie. Zauważyłem to samo podczas ostatniego pobytu w Bieszczadach, lecz w moim przypadku chyba duży wpływ na ten problem miał fakt, że przez dłuższy czas po prostu nic nie jechałoMaciej pisze:Nie wiem co się dzieje z tym krajem ?
Mam nadzieję, że po prostu mieliście pecha i ciągle można liczyć na zwykłą ludzką życzliwość
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Dobry Wieczór!
Oj, trochę mnie tu nie było.
Dzięki, dobrzy ludzie, staram się jakoś w miarę sensownie pokazać ten Beskid, bo wciąga mnie w swoje klimaty coraz bardziej, skubaniec
A to jest, psze państwa, gruzawik:
Bestia pomaga nam czasem dojechać w miejsca z dala od szosy
p.s. Tomek, wiesz, gdzie diabeł nie może...
Oj, trochę mnie tu nie było.
Dzięki, dobrzy ludzie, staram się jakoś w miarę sensownie pokazać ten Beskid, bo wciąga mnie w swoje klimaty coraz bardziej, skubaniec
A to jest, psze państwa, gruzawik:
Bestia pomaga nam czasem dojechać w miejsca z dala od szosy
p.s. Tomek, wiesz, gdzie diabeł nie może...
Gdzie jest zrobione ostatnie zdjecie? Bede niedlugo w Niskim i ta wiatka mnie zainteresowala!
Co do stopa... nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem! Nas tez nikt w Polsce nie chce brac na stopa.. Zdarza sie machac 5 godzin i ostatecznie złapac kursowy PKS albo przedreptac 15 km. Ostatnio nawet sie nam nie zatrzymala ani policja ani taksowka Tak to jest jak sie ma odrazajaca powierzchownosc
W naszym przypadku sytuacja sie zupelnie zmienia po przekroczeniu wschodniej granicy. Łapanie stopa na Ukrainie czy w Gruzji szlo nam swietnie..
Chałupa Elektryków zabita dechami? Dziwne... w lipcu?
To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu???? -o
Co do stopa... nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem! Nas tez nikt w Polsce nie chce brac na stopa.. Zdarza sie machac 5 godzin i ostatecznie złapac kursowy PKS albo przedreptac 15 km. Ostatnio nawet sie nam nie zatrzymala ani policja ani taksowka Tak to jest jak sie ma odrazajaca powierzchownosc
W naszym przypadku sytuacja sie zupelnie zmienia po przekroczeniu wschodniej granicy. Łapanie stopa na Ukrainie czy w Gruzji szlo nam swietnie..
Chałupa Elektryków zabita dechami? Dziwne... w lipcu?
To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu???? -o
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Wiata jest przy odbiciu niebieskiego szlaku granicznego z drogi w dolinie Czeremchybuba pisze:Gdzie jest zrobione ostatnie zdjecie? Bede niedlugo w Niskim i ta wiatka mnie zainteresowala!
Ufff, nawet nie wiesz jak bardzo!buba pisze: uffff! nie wiem czy to cie pocieszy ale to nie tylko twoj problem!
Przysięgam na zderzak, że nie Gdzież bym śmiał! Złom to mój stary escort gdzie rdza rdzę żre ...Ale nie Gruzawik!buba pisze:To sliczne i dzielne autko nazywales wczesniej kupa złomu???? -o
(byliśmy dwoma autami)