14-16.06.2013 r. - Góry Złote - W krainie szumiacych strumyków
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
14-16.06.2013 r. - Góry Złote - W krainie szumiacych strumyk
Ku gorom ruszamy w piatkowy wieczor.
Pierwszy nocleg wypada nam w wiacie kolo Złotego Stoku. Wiatka bardzo nam sie podoba, mimo ze polozona przy asfaltowej drodze i niedaleko zamieszkalych zabudowan. Kiedys chyba miala 3 sciany i pieterko. Teraz scian zostalo sztuk dwie ale co najwazniejsze jest kominek!!
Od razu po przybyciu zabieramy sie za szukanie chrustu i rozpalamy ogien. Nie zeby bylo zimno albo trzeba cos ugotowac ale tak dla klimatu. Zeby cieple swiatlo oswietlilo wnetrze wiaty i nasze pyski. Siedzimy wiec, jemy leczo, pijemy wino wpatrujac sie w trzaskajace drwa...
W roznych wiatach juz spalam, ale ta spodobala mi sie jakos szczegolnie, jakos tak "przylgnela do serca", nie wiem dlaczego. Zapewne jeszcze niejedna noc tu spedzimy, zwlaszcza ze swietnie sie nadaje na piatkowe noclegi, gdy nie ma szans wyjechac z domu przed 20..
W sobote rano porzucamy skodusie w Gierałtowie kolo wiatki i pniemy sie stokowka pod gore.
Nie wiem czy to taki rejon czy to kwestia tych sporych opadow w minionym tygodniu ale przez cały wyjazd beda nam wszedzie towarzyszyc szemrzace, chłodne strumyki. Fajnie tak na calej trasie moc sie wszedzie napic czy schlodzic w szumiacych nurtach gorskiej wody.
Tak to mozna wedrowac!!!!
Przy stokowce znajdujemy maly masyw skalny z niewielka jaskinia. Wokol rosnie sporo paproci, zwieszaja sie rozne rosliny ze skał
Na podejściu na Łupkową(Bridlieny Vrch) mijamy niedokonczony szałas. Widac ze ktos sie sporo natrudzil przy jego stawianiu ale chyba poki co nie zapewnia ochrony przed deszczem
Za Łupkowa na przełeczy albo czyms w tym rodzaju majacym w nazwie cos z "Peklo" robimy sobie dluzszy odpoczynek. Mija nas szybkim krokiem dziewczyna. Na oko jakies 15 lat, niskie tenisowki, krotkie spodenki i rozesmiana buzia. Nie miala przy sobie nawet malutkiego plecaczka. Mowi grzecznie "dzien dobry" i pyta czy zielonym szlakiem to dalej prosto. Przytakujemy. Dziewczyna szybko znika w zaroslach a my sie zastanawiamy ze jakies takie dziwne to spotkanie. Mija 15 min i z przeciwleglej strony slychac dwa glosy nawołujace: "Asiaaaaaaaaa, AAAAsiaaaaaa!!!!" Glosy milkna po jakims czasie ale nikt kolo nas nie przechodzi. Chwile pozniej dziewczyna wraca. Chyba sie bardzo ucieszyla jak zobaczyla ze nadal siedzimy w tym samym miejscu. Pyta czy nie przechodzila tedy babka z facetem. Mowimy ze nie, ale ktos wolal Asie. Dziewczyna troche sie peszy i mowi "Asia to ja...". Zegnamy sie juz po raz drugi. Chwile pozniej ze strony Kowadla slychac: "Mamooooooo, maaaaamooo!!!!!".
Cisza... Asia wraca znow do nas. Pyta tym razem ktoredy isc do Bielic bo ona chyba sie zgubila.. Nie wie gdzie sa jej rodzice i droga tez sie jej troche pokiełbasila. Nie ma mapy ani kasy na komorce. Daje jej moj telefon zeby zadzwonila do rodzicow ale oni sa juz pewnie w dolinie i tam nie ma zasiegu...Asia wie ze w Bielicach stoi auto ktorym przyjechali. Patrzymy na mape. Szlakiem wracac troche daleko.. Mowimy ze stad mozna zejsc sciezka do stokowki. Dziewczyna ma juz troche okragle oczy ze strachu: "jak to- tak na dziko, na przełej, bez szlaku????".
Zostaje z plecakami a toperz idzie sprowadzic Asie do stokówki. Nie ma ich ponad pol godziny. Troche sie nudze wiec tego skutkiem sa takie zdjecia bo sie bawie aparatem :-)
Asia ponoc mowila ze najbardziej boi sie w gorach zabładzenia i ze zastanie ją noc gdzies na odludziu. Toperzowi sie ponoc wyrwalo pytanie czy nie boi sie chodzic po lesie tak sam na sam z obcymi facetami, ale ponoc nic nie odpowiedziala tylko zrobila sie zupelnie blada a potem zielona,a toperz zalowal ze wogole takie pytanie zadał
Schodzimy na czeska strone. Pojawiaja sie pierwsze (i chyba ostatnie na tej wycieczce) widoczki.
Mijamy zamaskowaną ambone
Kilkakrotnie przechodzimy przez szumiace potoki. Czasem wogole sciezka zmienia sie w potok
Zmierzamy w doline Srebrnego Potoku. Ma byc tam ponoc wiatka,jakas taka duza, porzadna i szczelna. Z mapa sie to zgadza, jest zaznaczona na skrzyzowaniu wiata.
Dochodzimy do owego skrzyzowania i faktycznie miejsce to obfituje w roznorakie obiekty noclegowe. Sa dwie ambony- jedna jest jakas taka bardzo wysoka, z dwa razy wyzsza niz przecietna ambona. Troche sie boje na nia wyjsc bo drabinka dziwnie skrzypi.
Druga ambona swietnie sie nadaje na nocleg dla jednej osoby w chlodny dzien. Szczelna, ciepla ale teraz panuje w niej potworny zaduch.
Jest tez mała szopa, zamknieta na kłodke ale wejsc by sie dało (dla szczupłych osob).
No i jest calkiem sympatyczna wiatka.
Rozkładamy tam nasze manele i idziemy sie wypluskac w lodowatym potoku.
Robie tez pranie! Wogole uwielbiam prac a w takim potoku to juz naprawde sama radosc!
Nachodzi mnie tez nagle pewna mysl.. Fajna ta wiatka ale szczelna to sie o niej powiedziec nie da! Czemu miala by ona byc niby lepsza o tej pod Smrkiem? jakie kotary przeciwwiatrowe? jaka podloga? A moze w tej dolinie jest jeszcze wiecej wiat? Ide spojrzec na wiszace na drzewie tabliczki. No tak... "Utulna Sokoli Skaly 2 km".. Ale nie chce sie nam isc dalej.. Zostajemy tutaj.
Zwlaszcza ze ktos nam juz zebrał chrust na ognisko!
Siedzimy dosc dlugo wpatrujac sie w iskry i sluchajac odglosow nocnego lasu.
Slychac jakby silnik nadjezdzajacego auta, jakies rozmowy, jakis placz dziecka, dzwieki piły do drzewa czy nawoływania z daleka. Ale to tylko nocna opowiesc Srebrnego Potoku ktory szumi po kamieniach...
Rano postanawiamy odwiedzic jeszcze ta wiatke przy Sokolich Skałach. Faktycznie jest bardziej imponujaca- to praktycznie chatka nie wiata! Czesc wybitnie mieszkalna jest zamykana na krate ale jest spory ogolnodostepny przedsionek z kominkiem. Sa tez te zaslony ktore w razie deszczu czy wiatru mozna opuscic.
Wokol chatki kreci sie sporo Czechów. Stoja dwa auta. Ktos rabie drewno, ktos urzęduje w chatkowej czesci za kratą. Biegaja tez 3 spore psy z ktorych jeden jest bardzo agresywny sie na nas rzuca. Probujemy sie osłaniac plecakami, kijkami ale on nie daje za wygrana. Mamy chyba sporo szczescia ze nas nie pogryzł. Acz troche mi poszarpal paski od chlebaka. Nawoluja go z chatki ale pies ma wołanie totalnie w d... Ostatecznie przychodzi wlasciciel psa i z obrazona mina odprowadza go za obroze w strone chatki. Oczywiscie nie powiedzial ani "przepraszam" ani nie uwiazal psa ani nie ubral mu kaganca.. Odchodzimy od chatki a pies znowu biega luzno po calej łące i drodze. Z daleka widzimy ze zaatakował przejezdzajaca na rowerach rodzinke. Są zmuszeni sie zatrzymac, zasłaniaja sie rowerami, krzycza cos po czesku w strone chatki, dzieci płacza.
Niefajnie ze tacy ludzie i ich bestie sa totalni bezkarni... :evil:
Po drodze znow mijamy dziesiatki potoczkow co bardzo spowalnia marsz ale czyni go duzo przyjemniejszym :-)
Na koniec jeszcze odwiedzamy Zabkowice gdzie zjadamy pizze. Odkrylam tez fajny stary napis!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... ychlebskie
Pierwszy nocleg wypada nam w wiacie kolo Złotego Stoku. Wiatka bardzo nam sie podoba, mimo ze polozona przy asfaltowej drodze i niedaleko zamieszkalych zabudowan. Kiedys chyba miala 3 sciany i pieterko. Teraz scian zostalo sztuk dwie ale co najwazniejsze jest kominek!!
Od razu po przybyciu zabieramy sie za szukanie chrustu i rozpalamy ogien. Nie zeby bylo zimno albo trzeba cos ugotowac ale tak dla klimatu. Zeby cieple swiatlo oswietlilo wnetrze wiaty i nasze pyski. Siedzimy wiec, jemy leczo, pijemy wino wpatrujac sie w trzaskajace drwa...
W roznych wiatach juz spalam, ale ta spodobala mi sie jakos szczegolnie, jakos tak "przylgnela do serca", nie wiem dlaczego. Zapewne jeszcze niejedna noc tu spedzimy, zwlaszcza ze swietnie sie nadaje na piatkowe noclegi, gdy nie ma szans wyjechac z domu przed 20..
W sobote rano porzucamy skodusie w Gierałtowie kolo wiatki i pniemy sie stokowka pod gore.
Nie wiem czy to taki rejon czy to kwestia tych sporych opadow w minionym tygodniu ale przez cały wyjazd beda nam wszedzie towarzyszyc szemrzace, chłodne strumyki. Fajnie tak na calej trasie moc sie wszedzie napic czy schlodzic w szumiacych nurtach gorskiej wody.
Tak to mozna wedrowac!!!!
Przy stokowce znajdujemy maly masyw skalny z niewielka jaskinia. Wokol rosnie sporo paproci, zwieszaja sie rozne rosliny ze skał
Na podejściu na Łupkową(Bridlieny Vrch) mijamy niedokonczony szałas. Widac ze ktos sie sporo natrudzil przy jego stawianiu ale chyba poki co nie zapewnia ochrony przed deszczem
Za Łupkowa na przełeczy albo czyms w tym rodzaju majacym w nazwie cos z "Peklo" robimy sobie dluzszy odpoczynek. Mija nas szybkim krokiem dziewczyna. Na oko jakies 15 lat, niskie tenisowki, krotkie spodenki i rozesmiana buzia. Nie miala przy sobie nawet malutkiego plecaczka. Mowi grzecznie "dzien dobry" i pyta czy zielonym szlakiem to dalej prosto. Przytakujemy. Dziewczyna szybko znika w zaroslach a my sie zastanawiamy ze jakies takie dziwne to spotkanie. Mija 15 min i z przeciwleglej strony slychac dwa glosy nawołujace: "Asiaaaaaaaaa, AAAAsiaaaaaa!!!!" Glosy milkna po jakims czasie ale nikt kolo nas nie przechodzi. Chwile pozniej dziewczyna wraca. Chyba sie bardzo ucieszyla jak zobaczyla ze nadal siedzimy w tym samym miejscu. Pyta czy nie przechodzila tedy babka z facetem. Mowimy ze nie, ale ktos wolal Asie. Dziewczyna troche sie peszy i mowi "Asia to ja...". Zegnamy sie juz po raz drugi. Chwile pozniej ze strony Kowadla slychac: "Mamooooooo, maaaaamooo!!!!!".
Cisza... Asia wraca znow do nas. Pyta tym razem ktoredy isc do Bielic bo ona chyba sie zgubila.. Nie wie gdzie sa jej rodzice i droga tez sie jej troche pokiełbasila. Nie ma mapy ani kasy na komorce. Daje jej moj telefon zeby zadzwonila do rodzicow ale oni sa juz pewnie w dolinie i tam nie ma zasiegu...Asia wie ze w Bielicach stoi auto ktorym przyjechali. Patrzymy na mape. Szlakiem wracac troche daleko.. Mowimy ze stad mozna zejsc sciezka do stokowki. Dziewczyna ma juz troche okragle oczy ze strachu: "jak to- tak na dziko, na przełej, bez szlaku????".
Zostaje z plecakami a toperz idzie sprowadzic Asie do stokówki. Nie ma ich ponad pol godziny. Troche sie nudze wiec tego skutkiem sa takie zdjecia bo sie bawie aparatem :-)
Asia ponoc mowila ze najbardziej boi sie w gorach zabładzenia i ze zastanie ją noc gdzies na odludziu. Toperzowi sie ponoc wyrwalo pytanie czy nie boi sie chodzic po lesie tak sam na sam z obcymi facetami, ale ponoc nic nie odpowiedziala tylko zrobila sie zupelnie blada a potem zielona,a toperz zalowal ze wogole takie pytanie zadał
Schodzimy na czeska strone. Pojawiaja sie pierwsze (i chyba ostatnie na tej wycieczce) widoczki.
Mijamy zamaskowaną ambone
Kilkakrotnie przechodzimy przez szumiace potoki. Czasem wogole sciezka zmienia sie w potok
Zmierzamy w doline Srebrnego Potoku. Ma byc tam ponoc wiatka,jakas taka duza, porzadna i szczelna. Z mapa sie to zgadza, jest zaznaczona na skrzyzowaniu wiata.
Dochodzimy do owego skrzyzowania i faktycznie miejsce to obfituje w roznorakie obiekty noclegowe. Sa dwie ambony- jedna jest jakas taka bardzo wysoka, z dwa razy wyzsza niz przecietna ambona. Troche sie boje na nia wyjsc bo drabinka dziwnie skrzypi.
Druga ambona swietnie sie nadaje na nocleg dla jednej osoby w chlodny dzien. Szczelna, ciepla ale teraz panuje w niej potworny zaduch.
Jest tez mała szopa, zamknieta na kłodke ale wejsc by sie dało (dla szczupłych osob).
No i jest calkiem sympatyczna wiatka.
Rozkładamy tam nasze manele i idziemy sie wypluskac w lodowatym potoku.
Robie tez pranie! Wogole uwielbiam prac a w takim potoku to juz naprawde sama radosc!
Nachodzi mnie tez nagle pewna mysl.. Fajna ta wiatka ale szczelna to sie o niej powiedziec nie da! Czemu miala by ona byc niby lepsza o tej pod Smrkiem? jakie kotary przeciwwiatrowe? jaka podloga? A moze w tej dolinie jest jeszcze wiecej wiat? Ide spojrzec na wiszace na drzewie tabliczki. No tak... "Utulna Sokoli Skaly 2 km".. Ale nie chce sie nam isc dalej.. Zostajemy tutaj.
Zwlaszcza ze ktos nam juz zebrał chrust na ognisko!
Siedzimy dosc dlugo wpatrujac sie w iskry i sluchajac odglosow nocnego lasu.
Slychac jakby silnik nadjezdzajacego auta, jakies rozmowy, jakis placz dziecka, dzwieki piły do drzewa czy nawoływania z daleka. Ale to tylko nocna opowiesc Srebrnego Potoku ktory szumi po kamieniach...
Rano postanawiamy odwiedzic jeszcze ta wiatke przy Sokolich Skałach. Faktycznie jest bardziej imponujaca- to praktycznie chatka nie wiata! Czesc wybitnie mieszkalna jest zamykana na krate ale jest spory ogolnodostepny przedsionek z kominkiem. Sa tez te zaslony ktore w razie deszczu czy wiatru mozna opuscic.
Wokol chatki kreci sie sporo Czechów. Stoja dwa auta. Ktos rabie drewno, ktos urzęduje w chatkowej czesci za kratą. Biegaja tez 3 spore psy z ktorych jeden jest bardzo agresywny sie na nas rzuca. Probujemy sie osłaniac plecakami, kijkami ale on nie daje za wygrana. Mamy chyba sporo szczescia ze nas nie pogryzł. Acz troche mi poszarpal paski od chlebaka. Nawoluja go z chatki ale pies ma wołanie totalnie w d... Ostatecznie przychodzi wlasciciel psa i z obrazona mina odprowadza go za obroze w strone chatki. Oczywiscie nie powiedzial ani "przepraszam" ani nie uwiazal psa ani nie ubral mu kaganca.. Odchodzimy od chatki a pies znowu biega luzno po calej łące i drodze. Z daleka widzimy ze zaatakował przejezdzajaca na rowerach rodzinke. Są zmuszeni sie zatrzymac, zasłaniaja sie rowerami, krzycza cos po czesku w strone chatki, dzieci płacza.
Niefajnie ze tacy ludzie i ich bestie sa totalni bezkarni... :evil:
Po drodze znow mijamy dziesiatki potoczkow co bardzo spowalnia marsz ale czyni go duzo przyjemniejszym :-)
Na koniec jeszcze odwiedzamy Zabkowice gdzie zjadamy pizze. Odkrylam tez fajny stary napis!
wiecej zdjec
https://picasaweb.google.com/1122023598 ... ychlebskie
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ja również tak uważam, przy każdej relacji zastanawiam się czy będąc w tych samych miejscach zauważyłbym chociaż połowę tego co Oni. Bardzo mi się podoba klimat tych relacji BUBA pisz, wklejaj jak najwięcej Życzę Wam jak najwięcej wyjazdów i tyle samo relacji.włodarz pisze:Buba gdzie by nie poszła to zawsze wynajdzie coś ciekawego.
Czasem to mam wrazenie ze te miejsca znajduja mniewłodarz pisze: Buba gdzie by nie poszła to zawsze wynajdzie coś ciekawego.
A ze strumyczkami to chyba nam sie po prostu udalo utrafic taki termin ze trafilismy zaraz po sporych deszczach
a wiesz ze jak tak mysle to chyba nic moro nie mialam na tym wyjezdzie?laynn pisze:Nie no to Buba na tym zdjęciu? Nie na moro ?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ta dzicz jest niesamowita!
http://summitate.wordpress.com/ "Kto w górach cierpiał i był szczęśliwy, ten z nimi się nie rozłączy." Jalu Kurek
https://www.facebook.com/summitateztgm - profil na facebooku
https://www.facebook.com/summitateztgm - profil na facebooku
Buba relacja , jak zawsze fajna , a nie doszliście do Nyznerowskich Wodospadów ? , to poniżej tej wiaty co pies wam dał popalić
a propos ,
a propos ,
Pies czym Ci podpadł ? ,ma taką naturę ,to chyba prędzej właścicielowi się należy wpier...........Hyde pisze:Chyba musiałbym mu wbić kijek w oko
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Oj cudnie tam cudnie, jest się gdzie zgubić na tych stokówkach. Aż spojrzałam na mapę, gdzie tę Asię ratowaliście. Tydzień temu łaziliśmy sobie stokówkami na południe od Bielic. Przy Dukcie nad Spławami koło Puszczy Śnieżnej Białki też jest taka wiata ze stryszkiem - wspominaliśmy Was nawet: "Buba z Toperzem pewnie by tu spali" My tylko przysiedliśmy na chwilkę.
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
Ja tez sie panicznie boje takich nienormalnych psow. Dlatego tez przewaznie mam przy sobie gaz pieprzowy. A akurat wtedy nie mialam...Hyde pisze: Brrr, ja się strasznie boje takich psów. Dobrze że Was nie pogryzł.
Ponizej wiaty tzn idac dolina Srebrnego Potoku w doł? tam co chwile byly jakies wodospady na tym potoku, wieksze i mniejsze. A te mialy byc jakies szczegolne? Jakbym wiedziala pewnie bysmy poszukali. Choc szukania Sokolich Skal to nam sie odechcialo po przygodzie z psem...Rebel pisze:a nie doszliście do Nyznerowskich Wodospadów ? , to poniżej tej wiaty co pies wam dał popalić
Ja bym psu nałozyla solidny kaganiec a kijek w oko wbila wlascicielowi...Rebel pisze: Hyde powiedział/-a:
Chyba musiałbym mu wbić kijek w oko
Pies czym Ci podpadł ? ,ma taką naturę ,to chyba prędzej właścicielowi się należy wpier...........
Spalismy tam 5 lat temu. Piekne miejsce- mam stamtad super wspomnienia. Acz od znajomych slyszalam ze wiata bardzo podupadła i w czasie deszczu przecieka jak sitkomalgosiadg pisze:Przy Dukcie nad Spławami koło Puszczy Śnieżnej Białki też jest taka wiata ze stryszkiem - wspominaliśmy Was nawet: "Buba z Toperzem pewnie by tu spali" My tylko przysiedliśmy na chwilkę.
https://picasaweb.google.com/zabka.z.cz ... y_Bialskie#
Dzikosc tej okolicy to najfajniej wygladała ze skalek pod Kowadłem. Dosyc rozlegly widok i jak okiem siegnac nigdzie domow, wsi, duzych drog... Robilo to wrazenie, nie kojarze zbyt wielu takich miejsc w Sudetach by nie widziec zadnej osady (chyba ze Stromej jeszcze byl taki widoczek )Ta dzicz jest niesamowita!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..