19.06.2013 r. - Szklarska - Złoty Stok - ... Sudety od drugiej do przedostatniej deski

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
pantadziu
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 919
Rejestracja: 10 kwietnia 2013, 13:51
Kontakt:

19.06.2013 r. - Szklarska - Złoty Stok - ... Sudety od drugi

Post autor: pantadziu » 19 czerwca 2013, 4:09

Dzień pierwszy
No to mam z głowy, ... obudziłem sie bez budzika o 3.37 a miałem wstać o 5. 45, to się nazywa reisefieber czy jakoś tak, ale co dalej..., obaczym, na razie trza się od-pluszczyć i na przystanek PKS i w drogę.
No to zdążyłem jeszcze filtr rybkom w oczku wypucować , jakieś amciu, amciu, kulbaczenie i na szlak ...

Autobusem do Opola jak cię mogę, po drodze pogawędka że ścianą (banko-mat) , ale na dworcu PKP siurpryza ... remont i nic nie słychać, nawet tego, że pociąg do Wrocka odjechał z 5. peronu, a ja czekałem na 1. ...

No to zgodnie z prawem Murphiego dalej może być tylko gorzej, następny za godzi-nę, wprawiam się więc w ćwiczenie cierpliwości ...

Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, chwalą PKP, pociąg do Jeleniej miał spóźnienie i zdążyłem nawet w kasie bilet kupić , czyli coś nie tak do końca z tym prawem Murphiego...

Dotarłem jakoś do Szklarskiej i po spożyciu pożywnej zupy ... przez Kamieńczyk, Halę Szrenicką na Szrenicę, idę i idę, z nieba żar się leje, duszno i z 15 kg na ple-cach, ale powoli, powolutku jest Kamieńczyk, potem równym tempem do Hali Szre-nickiej i w końcu na samą Szrenicę. Na Szrenicy kilka osób i co ciekawe spotkałem faceta z którym jechałem pociągiem z Wrocławia do Jeleniej (znowu Murphy?), wie-czorem zaczęło wiać i to dość potężnie, trzeba było wszystkie okienka pozamykać, bo chciało urwać głowę, parę fotek wieczorową porą i

Dzień drugi
Świtem bladym następnego poranka - wieje, i to jak. Małe co nieco i na szlak, ledwo wylazłem ze schroniska musiałem gonić kapelusz, zerwało mi go z głowisi chociaż, był na sznurku. Już o 6.00 idę, powoli jak żółw ociężale, ale się rozkręcam i już koło Świnek jest nieźle, wieje, ale nie pada, jakieś chmurki się przetaczają, przekaźnik pojawia się i znika, ale przecież jeszcze po drodze są źródła Łaby, skręcam do braci Czechów, łyk wody ze źródła Łaby - bezcenne (za resztę zapłacę plastikową kartką), wracam na szlak i podchodzę pod przekaźniki, jakieś auta stoją, wieje, ale ni żywego ducha. Trudno idę dale. Nad Śnieżnymi Kotłami świeżo postawione barierki z łań-cuszkami, w dole jak to w Śnieżnych resztki śniegu, wieje jak ..., ale się nie zrażam, i wreszcie jest słoneczko, robi się coraz cieplej, schodzę na Przełęcz Karkonoską i ... co za głupek wyasfaltował tę drogę??? Teraz mam kilka km asfaltu a tu ani Kubicy, ani Hołowczyca, o autkach nie wspomnę.
Jednak Polak potrafi, dałem radę i w nagrodę po czeskiej stronie obiadek i oczywi-ście zupka... Po odpoczynku ruszam dalej. Mijam Odrodzenie i prosto pod górkę na Słonecznik, ciepło, cieplusieńko, zaczynam pływać we własnym sosie, a Słonecznik ... pojawia się i znika, ale z każdą chwilą jest coraz bliżej, wreszcie jest, no i ... zaczynają się pojawiać jakieś ludziki, niektóre to nawet turyści, ale zdarzają się i tacy w wyjściowych półbutach, trochę Polaków, więcej Niemców, paru Czechów, są nawet rowerzyści (że im się chce tyle kręcić?).
Są i Stawy a nad nimi wycieczki szkolne, panie z pieskami, emerytowani Niemcy, dzieciaki w nosidełkach, a pogoda – upał, bezwietrznie no i muchy włażące wszę-dzie (prawie) i do nosa i do ucha (chyba sobie sprawię takie coś co mają pszczela-rze).
Robi się coraz goręcej, wycieczki się porozbierały, uczennice zamiast podziwiać wi-doki piszą SMSy , ciekawie, coraz bardziej. Wreszcie Równia, widać Dom Śląski - tam mam zamiar zanocować
Dzień trzeci
W nocy obudziło mnie bębnienie deszczu, lało i grzmiało, no to ślicznie myślę sobie i śpię dalej. Obudziłem się o 5.00, śniadanko, pakowanko i na szlak. Pogoda… hm, pochmurno, ale nie pada. Wyruszam o 6.00 a pierwszy cel – Okraj, spokojnie zbo-czem Śnieżki, potem w dół na Czarny Grzbiet i dalej na Okraj czeskim szlakiem, ale, ale … pogoda ma też coś do powiedzenia, przecież wydawało się, że się przełamie … i przełamało, ale nie w tę stronę, ULEWA I BURZA Z PIORUNAMI, i to tak, że pomimo kurtki deszczowej byłem mokrzusieńki. W czeskim schronisku ćma i białe myszki (dwoje czeskich turystów na schodach pod pałatką), czynne od 10.00 do 18.00, idę dalej, i koło 8. jestem na Okraju – zabite na głucho, dzwoniłem, pukałem, poszedłem do braci Czechów – ci przynajmniej napisali, że czynne od 9.00. Cóż było robić, nic tu nie wysiedzę (nie bardzo jest na czym) i nie wystoję, trzeba iść. Wysyłam SMS do Piotra P, że leje i grzmi … i na tym się urywa mój kontakt ze światem, padło dosłownie wszystko (komórka i tablet, więc maile też szlag trafił). Ale co tam idę na Kowarską..Popadywa, schodzę żółtym na Kowarską i zaczynam dumać, pchać się na ten Skalnik i dalej do Janowic czy może wymyślić coś innego. W Janowicach mam się spotkać z GS. Tak rozmyślając zatrzymał się busik i padło zdanie: może podrzucić do Kowar? – sprawa się rozwiązała, ale nie na długo. W Kowarach kolejna ulewa, na szczęście krótka i po niej ruszam w kierunku Janowic Wielkich, niestety po asfalcie , machając na autka i tak po trochu na piechotę, po trochu stopem docieram do Janowic, a pogoda – znowu zrobiła psikusa, grzeje jak w piecu hutniczym, po deszczu ani śladu.

Po południu docieram do Janowic i spotykam ekipę Góry-Szlaki, a z nimi już dalej przez następne 2 dni.
niestety elektronika działa (a raczej nie działa) cuda, i w niedziele zwijam się z Królikami do Opola i dalej do domku. Cóż zrobić złośliwość rzeczy martwych?? czy po prostu zwykły pech??
trudno wyczuć, ale tak naprawdę to wyprawa mimo, że przerwana zaledwie po Karkonoszach może zostać uznana za pozytywna, głównie ze względu na poznanych ludzi z GS

https://picasaweb.google.com/1156756074 ... Karkonosze
ODPOWIEDZ