17-18 marzec, Proactiva / Góry-Szlaki; wypad integracyjny, Lipowska.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
17-18 marzec, Proactiva / Góry-Szlaki; wypad integracyjny, L
Uczestnicy:
1. AgaDG ( ProA / G-S )
2. Agnieszka ( ProA )
3. andzia ( G-S )
4. Grochu ( G-S )
5. Marcin P ( ProA )
6. Paweł G ( ProA )
7. prezes 74 ( G-S )
8. Wiesiek ( ProA )
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spotykamy się wszyscy ok. 10.00 w umówionym miejscu w Jeleśni. Korzystając z okazji czynimy ostatnie zakupy, przy okazji nawiązując niechcący bliższy kontakt z lokalnym folklorem w osobie miejscowego menela będącego już o tej porze w stanie zaawansowanej lewitacji. Chwilę później docieramy do czekającego już na nas w Korbielowie Wieśka. Parkujemy auta i ruszamy na szlak.
Pogoda od świtu jest nieskazitelna, za co chwała niebiosom. Tuż po wejściu na szlak dostrzegamy pierwsze oznaki wiosennego przebudzenia: żaby. Jednak żaden z nas nie skusił się na pocałunek Idziemy spacerowym tempem, rozkoszując się promieniami słońca i śpiewem ptaków. Nasi „paparazzi” focą jak szaleni. Cały czas integrującą się grupę bacznie obserwuje z wysoka majestatyczna „Królowa Beskidów”, piękna jak zawsze, przyozdobiona skrzącą się w słońcu czapą śnieżną. W pewnym momencie – na wysokości Hali Malarka pierwszy raz otwiera się przed naszymi oczami panorama Tatr w pełnej krasie ( oczywiście, zauważyłem ją jako ostatni . W wyśmienitych nastrojach docieramy do schronu na Miziowej, gdzie następuje twarde zderzenie z mega-komerchą. Po wywalczeniu skrawków miejsca na ławkach fundujemy sobie krótką „porarelaksu”. Tam też żegnamy Wieśka, który odbija na Pilsko po czym musi wrócić do domu. Pozostała siódemka zalicza jeszcze kolejną zbiorówkę i wkracza na szlak graniczny w kierunku Trzech Kopców. W związku z różnym tempem marszu kilka razy zaliczamy „pit-stop” by konsolidować podgrupki. Na Trzech Kopcach chwila narady nad wyborem dalszej drogi. W końcu pada na trasę przez Rysiankę, gdyż dziewczyny zapragnęły nasycić swe śliczne oczęta dorodnymi okazami GOPR-owców bazujących na Rysiance w ten weekend Po nasyceniu, w promieniach chylącego się już ku zachodowi słońca docieramy do schronu na Lipowskiej.
Po wypełnieniu rutynowych czynności gastronomiczno – toaletowych przystępujemy do stacjonarnej fazy integracji, która przybiera smak chmielowo – gruszkówkowo – wiśniówkowy . W międzyczasie prezes 74 opuszcza jadalnię by wykopać jamę w śniegu, gdyż ma zwyczaj nocowania w lesie. Po zakończeniu miłej biesiady udajemy się na zasłużony odpoczynek.
W niedzielę ok. 10.00 ruszamy w dalszą wędrówkę – w kierunku Romanki. Warunki pogodowe są niezmiennie doskonałe. Po drodze napotykamy kolejne oznaki wiosny: zielone pędy, gdzieniegdzie nieśmiało wychodzące z ziemi i zacnych rozmiarów trzmiela ( tudzież innego „bzykacza” ). Trzmiel ( trzymam się tej wersji ) był najwyraźniej jeszcze z leksza „wczorajszy”, bo najpierw nie mógł odessać się od butelki z wodą, a potem pomylił kurtkę z kwiatkiem. Trzmiel trafił nas na dłuższym popasie na małym wypłaszczeniu przed końcowym podejściem na Romankę. Dzięki maszynce gazowej prezesa 74 serwujemy sobie kawę ze słodkościami. W tym momencie termometr pokazuje w słońcu +30 stopni . Kilka chwil później meldujemy się na Romance. Przed nami najprzyjemniejsza ( jak się później okazało ) część trasy: zejście do Sopotni Wlk. Przyjemność polega na tym, że ten odcinek szlaku jest praktycznie nieprzetarty. Ponad metrowa warstwa mokrego śniegu pod nogami, więc zaczyna się zabawa. W tych warunkach co chwila ktoś zapada się po kolana lub jeszcze głębiej, oddając tym samym głęboki pokłon „tym pięknym okolicznościom przyrody” Co ciekawsze akrobacje wywołują powszechną wesołość. Zdecydowanie najbardziej widowiskowe jest przyziemianie „na pingwina” . W ferworze przecierania udaje się nam nawet na parę chwil zgubić szlak. Jednak te warunki powodują, że do Sopotni docieramy z opóźnieniem czasowym. Na przystanku koło wodospadu uskuteczniamy kolejny „pit-stop”: krótki posiłek i opróżnianie nadmiaru wody z butów. Wszystko to przy szumie wodospadu, w otoczeniu radośnie kopulujących żabek i miejscowych piwożłopów ( bo ja jestem piwożłopem niemiejscowym . Przed nami ostatnie podejście na Przełęcz Przysłopy gdzie zamykamy pętelkę i już po swoich sobotnich śladach wracamy do samochodów.
Na parkingu Grochu w przypływie inteligencji ( co mu się rzadko zdarza ) zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”. Sonia – spróbuj się śmiać, to Cię w Roztoce własnoręcznie uduszę . Próby znalezienia miejscowego mechanika spełzają na niczym, więc problem rozwiązujemy rozbiciem szyby. Następuje chwila pożegnania. Ekipa ProA rusza do domu a my zajmujemy się usuwaniem szkła i zapchaniem miejsca po szybie. prezes 74 – za pomocą niedocenianej wcześniej taśmy naprawczej – z fachowością godną Mc Gywera zakleja nieszczęsną dziurę. W końcu ruszamy – z dużym poślizgiem czasowym. W Żywcu opuszcza pokład andzia, w Chorzowie prezes 74. Ludziska powiadają, że nieszczęścia chodzą parami. Żeby więc było do pary to na wysokości Skoczowa zauważam, że tracę układ hamulcowy. Ale to nie owo tajemnicze „zgrzypienie” wywołujące zabawny szmer niepokoju u pasażerów ( niektórzy wiedzą o co chodzi , tylko rozszczelnienie przewodu i wyciek płynu z układu. Nawet nie mówię o tym prezesowi 74, żeby chłopaka nie stresować. Ale sam mam lekkiego pietra, bo jestem zdany tylko na hamowanie biegami i ręcznym. Taka jazda wymaga wyjątkowej koncentracji, a tu już ciemno, człowiek zmęczony i wkurzony brakiem szyby. Gdy w końcu parkuję przed domem, stać mnie tylko na długie „uuuffffffff.......”.
I to by było na tyle.
Dzięki wielkie wszystkim za uczestnictwo, wspólne wędrowanie i wspaniałą atmosferę pozytywnej integracji. W szczególności Marcinowi, jako głównodowodzącemu za profesjonalną logistykę
Do rychłego ponownego spotkania na szlaku
P.S. Poniżej efekty pracy „paparazzi”. Będę je wklejał w miarę napływu materiałów.
Fotki od Pawła:
https://picasaweb.google.com/1000753068 ... 6742876578
Fotki od AgaDG:
https://picasaweb.google.com/1015094782 ... qCe3paMnAE
1. AgaDG ( ProA / G-S )
2. Agnieszka ( ProA )
3. andzia ( G-S )
4. Grochu ( G-S )
5. Marcin P ( ProA )
6. Paweł G ( ProA )
7. prezes 74 ( G-S )
8. Wiesiek ( ProA )
Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami spotykamy się wszyscy ok. 10.00 w umówionym miejscu w Jeleśni. Korzystając z okazji czynimy ostatnie zakupy, przy okazji nawiązując niechcący bliższy kontakt z lokalnym folklorem w osobie miejscowego menela będącego już o tej porze w stanie zaawansowanej lewitacji. Chwilę później docieramy do czekającego już na nas w Korbielowie Wieśka. Parkujemy auta i ruszamy na szlak.
Pogoda od świtu jest nieskazitelna, za co chwała niebiosom. Tuż po wejściu na szlak dostrzegamy pierwsze oznaki wiosennego przebudzenia: żaby. Jednak żaden z nas nie skusił się na pocałunek Idziemy spacerowym tempem, rozkoszując się promieniami słońca i śpiewem ptaków. Nasi „paparazzi” focą jak szaleni. Cały czas integrującą się grupę bacznie obserwuje z wysoka majestatyczna „Królowa Beskidów”, piękna jak zawsze, przyozdobiona skrzącą się w słońcu czapą śnieżną. W pewnym momencie – na wysokości Hali Malarka pierwszy raz otwiera się przed naszymi oczami panorama Tatr w pełnej krasie ( oczywiście, zauważyłem ją jako ostatni . W wyśmienitych nastrojach docieramy do schronu na Miziowej, gdzie następuje twarde zderzenie z mega-komerchą. Po wywalczeniu skrawków miejsca na ławkach fundujemy sobie krótką „porarelaksu”. Tam też żegnamy Wieśka, który odbija na Pilsko po czym musi wrócić do domu. Pozostała siódemka zalicza jeszcze kolejną zbiorówkę i wkracza na szlak graniczny w kierunku Trzech Kopców. W związku z różnym tempem marszu kilka razy zaliczamy „pit-stop” by konsolidować podgrupki. Na Trzech Kopcach chwila narady nad wyborem dalszej drogi. W końcu pada na trasę przez Rysiankę, gdyż dziewczyny zapragnęły nasycić swe śliczne oczęta dorodnymi okazami GOPR-owców bazujących na Rysiance w ten weekend Po nasyceniu, w promieniach chylącego się już ku zachodowi słońca docieramy do schronu na Lipowskiej.
Po wypełnieniu rutynowych czynności gastronomiczno – toaletowych przystępujemy do stacjonarnej fazy integracji, która przybiera smak chmielowo – gruszkówkowo – wiśniówkowy . W międzyczasie prezes 74 opuszcza jadalnię by wykopać jamę w śniegu, gdyż ma zwyczaj nocowania w lesie. Po zakończeniu miłej biesiady udajemy się na zasłużony odpoczynek.
W niedzielę ok. 10.00 ruszamy w dalszą wędrówkę – w kierunku Romanki. Warunki pogodowe są niezmiennie doskonałe. Po drodze napotykamy kolejne oznaki wiosny: zielone pędy, gdzieniegdzie nieśmiało wychodzące z ziemi i zacnych rozmiarów trzmiela ( tudzież innego „bzykacza” ). Trzmiel ( trzymam się tej wersji ) był najwyraźniej jeszcze z leksza „wczorajszy”, bo najpierw nie mógł odessać się od butelki z wodą, a potem pomylił kurtkę z kwiatkiem. Trzmiel trafił nas na dłuższym popasie na małym wypłaszczeniu przed końcowym podejściem na Romankę. Dzięki maszynce gazowej prezesa 74 serwujemy sobie kawę ze słodkościami. W tym momencie termometr pokazuje w słońcu +30 stopni . Kilka chwil później meldujemy się na Romance. Przed nami najprzyjemniejsza ( jak się później okazało ) część trasy: zejście do Sopotni Wlk. Przyjemność polega na tym, że ten odcinek szlaku jest praktycznie nieprzetarty. Ponad metrowa warstwa mokrego śniegu pod nogami, więc zaczyna się zabawa. W tych warunkach co chwila ktoś zapada się po kolana lub jeszcze głębiej, oddając tym samym głęboki pokłon „tym pięknym okolicznościom przyrody” Co ciekawsze akrobacje wywołują powszechną wesołość. Zdecydowanie najbardziej widowiskowe jest przyziemianie „na pingwina” . W ferworze przecierania udaje się nam nawet na parę chwil zgubić szlak. Jednak te warunki powodują, że do Sopotni docieramy z opóźnieniem czasowym. Na przystanku koło wodospadu uskuteczniamy kolejny „pit-stop”: krótki posiłek i opróżnianie nadmiaru wody z butów. Wszystko to przy szumie wodospadu, w otoczeniu radośnie kopulujących żabek i miejscowych piwożłopów ( bo ja jestem piwożłopem niemiejscowym . Przed nami ostatnie podejście na Przełęcz Przysłopy gdzie zamykamy pętelkę i już po swoich sobotnich śladach wracamy do samochodów.
Na parkingu Grochu w przypływie inteligencji ( co mu się rzadko zdarza ) zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”. Sonia – spróbuj się śmiać, to Cię w Roztoce własnoręcznie uduszę . Próby znalezienia miejscowego mechanika spełzają na niczym, więc problem rozwiązujemy rozbiciem szyby. Następuje chwila pożegnania. Ekipa ProA rusza do domu a my zajmujemy się usuwaniem szkła i zapchaniem miejsca po szybie. prezes 74 – za pomocą niedocenianej wcześniej taśmy naprawczej – z fachowością godną Mc Gywera zakleja nieszczęsną dziurę. W końcu ruszamy – z dużym poślizgiem czasowym. W Żywcu opuszcza pokład andzia, w Chorzowie prezes 74. Ludziska powiadają, że nieszczęścia chodzą parami. Żeby więc było do pary to na wysokości Skoczowa zauważam, że tracę układ hamulcowy. Ale to nie owo tajemnicze „zgrzypienie” wywołujące zabawny szmer niepokoju u pasażerów ( niektórzy wiedzą o co chodzi , tylko rozszczelnienie przewodu i wyciek płynu z układu. Nawet nie mówię o tym prezesowi 74, żeby chłopaka nie stresować. Ale sam mam lekkiego pietra, bo jestem zdany tylko na hamowanie biegami i ręcznym. Taka jazda wymaga wyjątkowej koncentracji, a tu już ciemno, człowiek zmęczony i wkurzony brakiem szyby. Gdy w końcu parkuję przed domem, stać mnie tylko na długie „uuuffffffff.......”.
I to by było na tyle.
Dzięki wielkie wszystkim za uczestnictwo, wspólne wędrowanie i wspaniałą atmosferę pozytywnej integracji. W szczególności Marcinowi, jako głównodowodzącemu za profesjonalną logistykę
Do rychłego ponownego spotkania na szlaku
P.S. Poniżej efekty pracy „paparazzi”. Będę je wklejał w miarę napływu materiałów.
Fotki od Pawła:
https://picasaweb.google.com/1000753068 ... 6742876578
Fotki od AgaDG:
https://picasaweb.google.com/1015094782 ... qCe3paMnAE
Ostatnio zmieniony 22 marca 2012, 19:28 przez Grochu, łącznie zmieniany 3 razy.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Wczoraj adamek nam opowiadał o pierwszym wypadkuGrochu pisze:Na parkingu Grochu w przypływie inteligencji ( co mu się rzadko zdarza ) zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”
Kiedy trzeba wspiąć się na górę, nie myśl, że jak będziesz stał i czekał, to góra zrobi się mniejsza.
Grochu to u Ciebie tak z tymi kluczykami co 9 miesięcy - ciekawe co się z tego urodziGrochu pisze:Na parkingu Grochu w przypływie inteligencji ( co mu się rzadko zdarza ) zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”.
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
Re: 17-18 marzec, Proactiva / Góry-Szlaki; wypad integracyjn
Doszukuję się tutaj małego naginania faktówGrochu pisze: gdyż dziewczyny zapragnęły nasycić swe śliczne oczęta dorodnymi okazami GOPR-owców bazujących na Rysiance w ten weekend
ale i tak dziekuję za wspaniałą wyprawę
Oj Grochu już słyszałam o Twoich wyczynach. Na pytanie Soni "wiesz co zrobił Grochu? a było przy tym śmiechu, pierwsze palnęłam "majtki ściągnął?" a tu nie... ale jak usłyszałam nowinkę to się uśmiałam
"..błogosławieni, którzy poznali smak przygody, albowiem oni wiedzą co to wolność, i co to radość życia..."
Groszku, ależ Ci się przytrafiła przygoda z tymi kluczykami i resztą , dobrze, że dojechaliście cali do domu. Na następny raz, zawieś kluczyki na szyi, masz pamiątkową smycz ze zjazdu , już nigdy Ci się coś takiego nie przytrafi.
Czekam z niecierpliwością na zdjęcia.
Czekam z niecierpliwością na zdjęcia.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Re: 17-18 marzec, Proactiva / Góry-Szlaki; wypad integracyjn
no i proszę, normalni ludzie, wstają o normalnej godzinie, by - jak pan bóg przykazał - normalnie wyruszyć w trasę o normalnej porze!Grochu pisze:spotykamy się wszyscy ok. 10.00 (...)
W niedzielę ok. 10.00 ruszamy w dalszą wędrówkę
da się, jak widać ;P
Też się tam kiedyś zgubiłam. Chociaż to nie tyle ja, co ekipa, z którą szłam (bo ja nigdy nie przywiązywałam, jak widać uwagi, do celu) na szlaku donikąd złapała nas noc (i to był mój pierwszy i jedyny raz w przerażająco ciemnym lesie) Przygarnął nas leśniczy oferując nocleg w stodole na sianie i prawdopodobnie to dzięki niemu wciąż żyję i mam się dobrzezejście do Sopotni Wlk. (...) W ferworze przecierania udaje się nam nawet na parę chwil zgubić szlak. Jednak te warunki powodują, że do Sopotni docieramy z opóźnieniem
Grochu, jesteś moim idolemNa parkingu Grochu w przypływie inteligencji ( co mu się rzadko zdarza ) zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”.
Grochu, stanowczo za mało mi Twoich relacji tu na forum! Wszystko w niech jest, co lubię - kupa informacji, kupa dramaturgii i ze trzy kupy humoru!
Ale tajemniczych zabiegów, które uwolniły nasze samochodowe zamki, nie zdradzę tu publicznie, o nie!
Witaj, bracie! Też mam w swoim życiorysie takie przypadki. I choć tylko w jednym przypadku zapasowe kluczyki były stosunkowo łatwo dostępne (głupie 10 km ), a innym razem, za granicą, gdy zapasowych kluczyków brak, a operacja uwalniania przez całą rodzinkę właściwych trwała ponad godzinę, nie doszło do tak tragicznych posunięć, jak atak agresji względem własnego autkaGrochu pisze:zatrzaskuje sobie w bagażniku kluczyki do samochodu. To chyba już staje się jakąś „nową świecką tradycją”.
Ale tajemniczych zabiegów, które uwolniły nasze samochodowe zamki, nie zdradzę tu publicznie, o nie!
Re: Proactiva - Lipowska 2012.03.17/18
Hej Paweł. Dzięki za fotki. Linka kopiuję pod relacją, taki tu mamy obyczaj.
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Głodnemu chleb na myśliAga pisze: eska powiedział/-a:
Na pytanie Soni "wiesz co zrobił Grochu? a było przy tym śmiechu, pierwsze palnęłam "majtki ściągnął?"
nie ma to jak pierwsze skojarzenie z osobą
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Oczywiście, że tak - wszystkie dziewczęta na A - to anioły i cenią zwłaszcza pięknote gór ;-)Aga pisze:bo Agnieszki cenią sobie piękno (i jak widzę Andzie też)
A Grochu zawiedziony był, że tak mało Pań GOPR-owczyń było (jedna chyba tylko się pojawiła i to zajęta ;-)) dlatego tworząc sobie własny "Jej portret" zatrzasnął klucze ;-)
Hmmm.........no .... ciekawe to co mówisz, bo akurat wtedy na Ciebie patrzyłemAgaDG pisze: dlatego tworząc sobie własny "Jej portret" zatrzasnął klucze ;-)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )