Bieszczady 11-22 lipca 2011. Poprzez góry oraz łąki
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Bieszczady 11-22 lipca 2011. Poprzez góry oraz łąki
Uczestnicy Elizz i Paweld
Poniedziałek 11.07.2011
Wyjeżdżamy w skwarze słońca z Sosnowca. Obieramy kierunek Cisna. Po dojeździe i znalezieniu miejsca na nocleg udajemy się do osławionej Siekierezady na "jedno" złote. Rozbijamy namiot i po trudach podróży idziemy spać w blaskach burzy i strugach deszczu.
Wtorek 12.07.2011
Pakowanie, śniadanie, sprawdzenie czy mamy wszystkie rzeczy. Odstawiamy "kaczuszkę" i ruszamy w trasę. Kierunek nieznany przed siebie. Idziemy czerwonym na Okrąglik. Pogoda mglista i troszkę deszczowa. Po małych trudach jesteśmy na Okrągliku, i wtedy jak za dotknięciem różdżki chmury przecierają się i wychodzi upragnione słoneczko które już będzie nam towarzyszyć przez resztę wędrówki. Dochodzimy na Przełęcz pod Roztokami i tam robimy popasik. Spotkanie miastowych ludzi którzy autem jakby się dało podjechaliby wszędzie Kończymy i idziemy dalej jak się okazało źle, mieliśmy iść pod górę a tu droga w dół. Powrót znajdujemy właściwy szlak. Idziemy i idziemy a końca nie widać. Na Okrągliku czas był podany 3.30 dodajcie godzinę albo półtorej. Wkurzeni i poddenerwowani wreszcie docieramy poprzez pokrzywy gąszcze na miejsce noclegu, a tu niespodzianka Bazy nie ma. Rozbijamy się na dziko koło torów wąskotorówki. Wreszcie sen.
Środa 13.07.2011
Pobudka. Śniadanie, kawa, chleb z pasztetem. Składamy namiot. Słoneczko i ani jednej chmurki więc piękna pogoda. Wracamy torami do Balnicy a tu niespodzianka przy stacji była możliwość rozbicia namiotu i napicia się czegoś więcej niż wody i OSHEE. Uzupełniamy płyny, zapoznajemy się z gospodarzem i miejscowymi zwierzętkami oraz spotykamy "turystów" z kolejki. Idziemy. Kierunek Łupków i Schronisko Na Końcu Świata. Słoneczko grzeje cudownie a niebo nad nami błękitne. Docieramy. Kolacja i wspólna posiadówa przy WŻG oraz innych trunkach. Decydujemy się na nocleg pod dachem. Sen. Jak fajnie.
Czwartek 14.07.2011
Ranek wita nas słońcem. Idziemy do Łupkowa na zakupy. Chlebek, pasztety, serki, napoje energetyczne, inne także. Ruszamy kierunek Smolnik i tam spotykamy "Żubra" więc postanawiamy posiedzieć w jego towarzystwie, jakże miłe. Idziemy dalej "Asfaltówką" i docieramy poprzez brody do Duszatyna, robimy popas, ja wsuwam pierogi mieszane z dziczyzną (pycha) i cóż w górę serca i idziemy dalej. Przechodzimy przez Jeziorka Duszatyńskie (piękne miejsce). Dochodzimy do Bazy Rabe. Droga w dół to jak droga przez mękę nie polecam lepiej dojść do Przełęczy Żebrak i tam dopiero dojść. Nocleg pod namiotem.
Piątek 15.07.2011
Ranek wita nas zachmurzonym niebem. Składanie namiotu, śniadanie i wymarsz kierunek Cisna. Pogoda poprawia się. Słońce wychodzi zza chmur i zaczyna grzać. Docieramy poprzez Jaworne, Hon do Cisnej. Dochodzimy do "kaczuszki" i ruszamy kierunek Wetlina. Szukamy noclegu, w normalnych warunkach. Pokoje tragedia zaczynają się od 50 zł za osobę. Znajdujemy Dom PTTK i tam szczęście ktoś przed chwilą zrezygnował więc bez namysłu bierzemy. Prysznic, pranie. Ulga. Następnie idziemy do baru na "małe" jasne. Przy okazji zapoznajemy miejscowych turystów z pola. W strugach deszczu i błysków burzy idziemy na zasłużony odpoczynek.
Sobota 16.07.2011
Kolejny dzień. Chłodno, mży. Cóż trudno. Łapiemy stopa i jedziemy do Ustrzyk na niepasteryzowane. Tam zapoznajemy miejscowych spod sklepu oraz Wojtka Szczurka barda Bieszczad. Dzień mija na zapoznaniu się z miejscowymi pamiątkami do samego wieczora.
Niedziela 17.07.2011
Pora wstać. Słońce wysoko na niebie. Wymarsz. Kierunek Połonina Wetlińska a potem Bacówka pod Małą Rawką. Popas przy Chatce Puchatka. Czuliśmy się jak na Kasprowym. Rekord oglądalności pobiła "dzierlatka" w klapeczkach na małym obcasie. Nawet GOPR-owiec zrobił zdjęcie, chyba do szkoleń. Schodzimy w dół do Brzegów łapiemy stopa i nasze nogi kierujemy w stronę Bacówki. Tam po rozłożeniu się i czekaniu w kolejce pod prysznic kierujemy się na jadalnię zażywając "jasne" na dobry sen który przychodzi szybko.
Poniedziałek 18.07.2011
Poranek. Droga długa więc szybko śniadanie i wymarsz. Kierunek Mała Rawka i tam pobudka droga po schodach idzie ostro pod górę. Rawka Mała i Duża zdobyta ale widoki nieciekawe a poza tym zaczyna wiać. Zmiana ubrania i idziemy dalej wzdłuż granicy. Przed nami Krzemieniec na którym robimy popas. W błogiej ciszy spożywamy drugie śniadanie i wyruszamy dalej. Kierunek Wetlina którą poprzez Rabią Skałę zdobywamy bardzo szybko. Powracamy na miejsce noclegu i tam obiad, a potem prysznic i odpoczynek. A wieczorem deszcz i burze oczywiście
Wtorek 19.07.2011
Pakujemy się i opuszczamy dzikie Bieszczady. Kierunek Jezioro Solińskie. Docieramy do Polańczyka. Szybkie zwiedzanie. Szukamy noclegu który znajdujemy w Wołkowyi. Idziemy coś wypić i zjeść, a potem cóż spać.
Środa - Czwartek 20 - 21 07.2011
Te dni przeznaczamy na odpoczynek i zwiedzanie Polańczyka i Soliny które przypominają zakopiańskie Krupówki.
Piątek 22.07.2011
Powrót do domu strugach deszczu.
Żal wracać. Pogoda w czasie wędrówki wspaniała.
Elizz dziękuję za miłe towarzystwo w czasie wędrówki i odpoczynku.
Parę wskazówek
Idąc od Cisnej w kierunku Solinki wykreślcie sobie z mapy Studencką Bazę Namiotową tylko idźcie od razu do Balnicy na stację.
Baza Rabe pomimo plotek że jest zamknięta funkcjonuje bardzo dobrze.
Bacówka pod Małą Rawką- popsuło się to nie to co wcześniej. Obsługa hałaśliwa i nieuprzejma.
Duszatyn bar- polecamy. Przepyszne pierogi.
W Weltinie jeśli szukacie taniego noclegu kierujcie się do PTTK. Dobre jedzenie. Pierogi smażone po prostu bajka.
Zdjęcia niedługo
Poniedziałek 11.07.2011
Wyjeżdżamy w skwarze słońca z Sosnowca. Obieramy kierunek Cisna. Po dojeździe i znalezieniu miejsca na nocleg udajemy się do osławionej Siekierezady na "jedno" złote. Rozbijamy namiot i po trudach podróży idziemy spać w blaskach burzy i strugach deszczu.
Wtorek 12.07.2011
Pakowanie, śniadanie, sprawdzenie czy mamy wszystkie rzeczy. Odstawiamy "kaczuszkę" i ruszamy w trasę. Kierunek nieznany przed siebie. Idziemy czerwonym na Okrąglik. Pogoda mglista i troszkę deszczowa. Po małych trudach jesteśmy na Okrągliku, i wtedy jak za dotknięciem różdżki chmury przecierają się i wychodzi upragnione słoneczko które już będzie nam towarzyszyć przez resztę wędrówki. Dochodzimy na Przełęcz pod Roztokami i tam robimy popasik. Spotkanie miastowych ludzi którzy autem jakby się dało podjechaliby wszędzie Kończymy i idziemy dalej jak się okazało źle, mieliśmy iść pod górę a tu droga w dół. Powrót znajdujemy właściwy szlak. Idziemy i idziemy a końca nie widać. Na Okrągliku czas był podany 3.30 dodajcie godzinę albo półtorej. Wkurzeni i poddenerwowani wreszcie docieramy poprzez pokrzywy gąszcze na miejsce noclegu, a tu niespodzianka Bazy nie ma. Rozbijamy się na dziko koło torów wąskotorówki. Wreszcie sen.
Środa 13.07.2011
Pobudka. Śniadanie, kawa, chleb z pasztetem. Składamy namiot. Słoneczko i ani jednej chmurki więc piękna pogoda. Wracamy torami do Balnicy a tu niespodzianka przy stacji była możliwość rozbicia namiotu i napicia się czegoś więcej niż wody i OSHEE. Uzupełniamy płyny, zapoznajemy się z gospodarzem i miejscowymi zwierzętkami oraz spotykamy "turystów" z kolejki. Idziemy. Kierunek Łupków i Schronisko Na Końcu Świata. Słoneczko grzeje cudownie a niebo nad nami błękitne. Docieramy. Kolacja i wspólna posiadówa przy WŻG oraz innych trunkach. Decydujemy się na nocleg pod dachem. Sen. Jak fajnie.
Czwartek 14.07.2011
Ranek wita nas słońcem. Idziemy do Łupkowa na zakupy. Chlebek, pasztety, serki, napoje energetyczne, inne także. Ruszamy kierunek Smolnik i tam spotykamy "Żubra" więc postanawiamy posiedzieć w jego towarzystwie, jakże miłe. Idziemy dalej "Asfaltówką" i docieramy poprzez brody do Duszatyna, robimy popas, ja wsuwam pierogi mieszane z dziczyzną (pycha) i cóż w górę serca i idziemy dalej. Przechodzimy przez Jeziorka Duszatyńskie (piękne miejsce). Dochodzimy do Bazy Rabe. Droga w dół to jak droga przez mękę nie polecam lepiej dojść do Przełęczy Żebrak i tam dopiero dojść. Nocleg pod namiotem.
Piątek 15.07.2011
Ranek wita nas zachmurzonym niebem. Składanie namiotu, śniadanie i wymarsz kierunek Cisna. Pogoda poprawia się. Słońce wychodzi zza chmur i zaczyna grzać. Docieramy poprzez Jaworne, Hon do Cisnej. Dochodzimy do "kaczuszki" i ruszamy kierunek Wetlina. Szukamy noclegu, w normalnych warunkach. Pokoje tragedia zaczynają się od 50 zł za osobę. Znajdujemy Dom PTTK i tam szczęście ktoś przed chwilą zrezygnował więc bez namysłu bierzemy. Prysznic, pranie. Ulga. Następnie idziemy do baru na "małe" jasne. Przy okazji zapoznajemy miejscowych turystów z pola. W strugach deszczu i błysków burzy idziemy na zasłużony odpoczynek.
Sobota 16.07.2011
Kolejny dzień. Chłodno, mży. Cóż trudno. Łapiemy stopa i jedziemy do Ustrzyk na niepasteryzowane. Tam zapoznajemy miejscowych spod sklepu oraz Wojtka Szczurka barda Bieszczad. Dzień mija na zapoznaniu się z miejscowymi pamiątkami do samego wieczora.
Niedziela 17.07.2011
Pora wstać. Słońce wysoko na niebie. Wymarsz. Kierunek Połonina Wetlińska a potem Bacówka pod Małą Rawką. Popas przy Chatce Puchatka. Czuliśmy się jak na Kasprowym. Rekord oglądalności pobiła "dzierlatka" w klapeczkach na małym obcasie. Nawet GOPR-owiec zrobił zdjęcie, chyba do szkoleń. Schodzimy w dół do Brzegów łapiemy stopa i nasze nogi kierujemy w stronę Bacówki. Tam po rozłożeniu się i czekaniu w kolejce pod prysznic kierujemy się na jadalnię zażywając "jasne" na dobry sen który przychodzi szybko.
Poniedziałek 18.07.2011
Poranek. Droga długa więc szybko śniadanie i wymarsz. Kierunek Mała Rawka i tam pobudka droga po schodach idzie ostro pod górę. Rawka Mała i Duża zdobyta ale widoki nieciekawe a poza tym zaczyna wiać. Zmiana ubrania i idziemy dalej wzdłuż granicy. Przed nami Krzemieniec na którym robimy popas. W błogiej ciszy spożywamy drugie śniadanie i wyruszamy dalej. Kierunek Wetlina którą poprzez Rabią Skałę zdobywamy bardzo szybko. Powracamy na miejsce noclegu i tam obiad, a potem prysznic i odpoczynek. A wieczorem deszcz i burze oczywiście
Wtorek 19.07.2011
Pakujemy się i opuszczamy dzikie Bieszczady. Kierunek Jezioro Solińskie. Docieramy do Polańczyka. Szybkie zwiedzanie. Szukamy noclegu który znajdujemy w Wołkowyi. Idziemy coś wypić i zjeść, a potem cóż spać.
Środa - Czwartek 20 - 21 07.2011
Te dni przeznaczamy na odpoczynek i zwiedzanie Polańczyka i Soliny które przypominają zakopiańskie Krupówki.
Piątek 22.07.2011
Powrót do domu strugach deszczu.
Żal wracać. Pogoda w czasie wędrówki wspaniała.
Elizz dziękuję za miłe towarzystwo w czasie wędrówki i odpoczynku.
Parę wskazówek
Idąc od Cisnej w kierunku Solinki wykreślcie sobie z mapy Studencką Bazę Namiotową tylko idźcie od razu do Balnicy na stację.
Baza Rabe pomimo plotek że jest zamknięta funkcjonuje bardzo dobrze.
Bacówka pod Małą Rawką- popsuło się to nie to co wcześniej. Obsługa hałaśliwa i nieuprzejma.
Duszatyn bar- polecamy. Przepyszne pierogi.
W Weltinie jeśli szukacie taniego noclegu kierujcie się do PTTK. Dobre jedzenie. Pierogi smażone po prostu bajka.
Zdjęcia niedługo
Paweł, fajna relacja, barrrdzo skrótowa, nawet nie wspomniałeś o zwierzątku dobierającym się nam późną nocą do namiotu, o goleniu nóg w garnku, kocie zawieszonym na drucie kolczastym, panie profesorze obejmującym klozet, nieprzytomnym skrzypku i innych niezapomnianych chwilach
Bardzo Ci dziękuję za ten wspólny wyjazd, za układanie do snu, kiedy sama już nie mogłam za noszenie namiotu i za wszystko, za to, że byłeś tam ze mną
moje fotki też jakoś jeszcze nie gotowe...
Pozdrowienia dla wszystkich świetnych ludzi, których spotkaliśmy, zwłaszcza dla Zielinki z mężem, która pewnie niedługo zawita na forum
Bardzo Ci dziękuję za ten wspólny wyjazd, za układanie do snu, kiedy sama już nie mogłam za noszenie namiotu i za wszystko, za to, że byłeś tam ze mną
moje fotki też jakoś jeszcze nie gotowe...
Pozdrowienia dla wszystkich świetnych ludzi, których spotkaliśmy, zwłaszcza dla Zielinki z mężem, która pewnie niedługo zawita na forum
Elizz, Paweł, zazdroszczę Wam tylu dni w tak magicznych i pięknych górach. Czekam z niecierpliwością na fotki, gdyż znam Bieszczady tylko z jesiennego wypadu i ciekawa jestem jak teraz się mają
To tak poza tematem relacji.
Czy ktoś z forum wybiera się w Bieszczady we wrześniu lub na początku października?
To tak poza tematem relacji.
Czy ktoś z forum wybiera się w Bieszczady we wrześniu lub na początku października?
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
ok, mam
https://picasaweb.google.com/1076477836 ... 67Ko17vRXw#
https://picasaweb.google.com/1076477836 ... 67Ko17vRXw#
jesienią mają się o wiele piękniej, no i przede wszystkim, mniej ludziHalinkaŚ pisze:znam Bieszczady tylko z jesiennego wypadu i ciekawa jestem jak teraz się mają
Mammmoo co wy trafiliście na wyznawców Szatana, czy to tylko taki lokalny koloryt??Elizz pisze:kocie zawieszonym na drucie kolczastym, panie profesorze obejmującym klozet, nieprzytomnym skrzypku i innych niezapomnianych chwilach
a tak przy okazji - ile kilometrów nadreptaliście ?
"Nie wystarczy mówić do rzeczy, trzeba mówić do ludzi"
Elizz, Paweł super spędziliści urlop
tyle dni w cudownie zielonych Bieszczadach - zazdroszczę Wam odrobinkę
ja pamiętam z mojego lipcowego urlopu w Bieszczadach tylko deszcz i chmury - to jak wyglądają Połoniny zobaczyłam dopiero na zjeździe
tyle dni w cudownie zielonych Bieszczadach - zazdroszczę Wam odrobinkę
ja pamiętam z mojego lipcowego urlopu w Bieszczadach tylko deszcz i chmury - to jak wyglądają Połoniny zobaczyłam dopiero na zjeździe
Nie możesz zatrzymać
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
żadnego dnia,
ale możesz go nie stracić.
https://picasaweb.google.com/102928732526243008580
Czy aby przypadkiem nie zakosiliście jakiegoś bieszczadzkiego kocurka? sporo kilometrów za Wami dobre towarzystwo to podstawa udanego urlopu
ja bym bardzo chciała, ale nie wiem, jak to wyjdzie w praktyce...HalinkaŚ pisze:Czy ktoś z forum wybiera się w Bieszczady we wrześniu lub na początku października?
"Szalony kto sądzi, że ludzkiego szczęścia trzeba szukać w zaspokajaniu pragnień,
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
przekonany, że dla idących liczy się przede wszystkim dojść do kresu.
A kresu przecież nigdy nie ma."
Antoine de Saint-Exupéry
moje fotki
https://picasaweb.google.com/paweld1978 ... 1122072011
Opisałem wszystko w skrócie gdyż bardzo dużo się działo i może by miejsca brakło.
Elizz ja również dziękuję za wszystko za towarzystwo wspaniałe.
I tak 99,9 % ludzi nie wierzyło nam że jesteśmy znajomymi. Wszyscy
Mam nadzieję że kiedyś znów razem gdzieś wyruszymy na szlak.
https://picasaweb.google.com/paweld1978 ... 1122072011
Opisałem wszystko w skrócie gdyż bardzo dużo się działo i może by miejsca brakło.
Elizz ja również dziękuję za wszystko za towarzystwo wspaniałe.
I tak 99,9 % ludzi nie wierzyło nam że jesteśmy znajomymi. Wszyscy
Mam nadzieję że kiedyś znów razem gdzieś wyruszymy na szlak.
z moich obliczeń wynika że podczas 6 dni wędrówki przeszliśmy około 132 km.sonia pisze:a tak przy okazji - ile kilometrów nadreptaliście ?