Tatry - 28.11-4.12.2009
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Tatry - 28.11-4.12.2009
Działalność jak zwykle samotna chociaż jeden dzień miał byc inni jednak los zadecydował inaczej, ale po kolei:
28.11
Karb - Kościelec
Wyjazd jak zwykle rano i w Zakopcu jestem po 10. Wynajmuję nocleg w mieście na 1 noc bo na 2 dzień mieliśmy jechać z kumplem na Słowację. Zostawiam część klamotów na kwaterze i jadę do kuźnic po czym idę na halę gąsienicową. Idę cały czas w towarzystwie mgły. Po dojściu na halę idę w stronę przełęczy Karb od zachodu. Mgła się na szczęście rozwiała. Po około 1.5h jestem na przełęczy robie kilka zdjęć i ruszam na szczyt Kościelca. śnieg bardzo twardy więc wejście bardzo szybkie. Chciałem zdążyć przed nocą by uniknąć błędu sprzed roku więc się wcale nie zatrzymywałem. Wyszedłem na szczyt to od razu prułem w dół. W połowie drogi na Karb zaczyna sie ściemniać a pod przełęczą łapie mnie noc. Ale po chwili gdy chmury rozwiewa jest taka pełnia księżyca że nawet czołówki nie potrzeba. Z Karbu schodzę żlebem w stronę Czarnego Stawu. W żlebie beton więc szybko jestem na dole, po czym ruszam od razu w stronę Murowańca. W schronie jem obiad pije piwko gadam chwilę z kolegami z Klubu Wysokogórskiego z Krakowa gdzie nakleżę i zaczynam zejście do Kuźnic. W Kuźnicach okazuje się że już nic nie jeździ więc w okolice dworca muszę iść na nogach.
29.11
Hala Gąsienicowa
Kiepski początek dnia. Dzwoni do mnie kumpel i okazuje się że na Słowację nie pojedziemy bo miał wypadek. Chrzanić szczyt dobrze że mu sie nic nie stało. Więc zamiast Staroleśnego była stara leśna droga na halę gąsienicową. Pakuje manele opuszczam kwaterę i po 5 idę na nogach do kuźnic. Gdy wychodzę z lasu okazuje się że wieje i to dość mocno. Na hali jestem przed 9. Wykupuję nocleg w Betlejemce i załapuje sie na końcówkę imprezy klubowej. Koło południa dociera do nas wiadomość o wypadku na Świnicy. Zbierali chętnych więc się zgłosiłem. Byliśmy gotowi iść na pomoc tyle że nas TOPR zawrócił bo ich tam cała masa była i jakieś ćwiczenia mieli. Tego dnia nigdzie już nie szedłem. W końcu pod wieczór oprócz kierownika w Betlejemce jestem sam.
30.11
Skrajnym żlebem na Skrajną przełęcz i powrót ta samą trasą
Rano się okazuje że wieje jak cholera ale decyduje się wyjść w góry. Myślałem o Świnicy choć wiedziałem że raczej nic z tego nie będzie. Idąc w stronę Świnickiej przełęczy postanawiam iść inna trasą i wejść skrajnym żlebem na skrajna przełęcz i z niej w zależności od wiatru albo isc na Świnice albo zejść przez liliowe. W żlebie warunki idealne betony choć w kilku miejscach kopny śnieg. Czasem wali z góry pyłówkami, Postanawiam skrócić drogę tak że ładuję się w mikstowy teren. trudno musiałem już iść nim do końca a im wyżej tym lepiej wieje tak że kilka razy myślałem że mnie zdmuchnie stamtąd. Po wyjściu na przełęcz jest masakra, wieje tak że nie idzie ustać na nogach. Co wstanę to rzuca mnie na ziemie. Raz nawet mało brakło a podczas wywrotki przebił bym nogę rakiem ale na szczęście to sie nie stało. W końcu jakoś na czworakach złażę z powrotem do żlebu i nim na dól. Po czym idę do murowańca i do Betlejemki.
1.12
Zawrat
Wieje dalej tak jak i wiało ale decyduję się iść na Zawrat. Około 11 wyruszam. Ogólnie nie jest źle tylko ten wiatr wkurza choć wieje trochę słabiej. Przed Zamarzłym stawem drogę przełazi mi kozica dosłownie na kilka metrów przede mną ale nim zdążyłem wyjąć aparat to już mi gdzieś znikła. Po około 1.5h wyjścia ze schronu zaczynam podejście Zawratowym żlebem. Śnieg świetnie zmrożony. Idzie się bardzo szybko. Około 200m ostatniego podejścia to już kluczenie między wystającymi skałami ale bez większych problemów. W końcu około 14 jestem na Zawracie. Wieje tu jak cholera ale przynajmniej można na nogach ustać. Robie kilka zdjęć i od razu tnę w dół. Zejście bardzo szybko. Po czym idę na obiad do murowańca. A tam niezła niespodzianka szarlotkę dają za friko.
2.12
Żółta Przełęcz - Żółta Turnia
Pogoda następnego dnia jest po prostu świetna, choć jest trochę mglisto. Ruszam letnim szlakiem w stronę Granatów, po czym odwijam na lewo w stronę Żółtej Przełęczy. Mgła sie rozwiewa. Śniegu ogólnie nie za dużo ale za to twardy, czasem musiałem przejść po trawie albo po gołych skałach. Po godzinie jestem na Żółtej Przełęczy. A tam widoki jak cholera. Znowu udaje mi sie trafić na morze chmur takie jakie miałem w październiku. Po chwili odpoczynku na przełęczy ruszam granią na Żółtą Turnię. Po pół godziny jestem na szczycie. Widoki wspaniałe. Wracam w znacznej mierze tą samą trasą. Idę najpierw znowu do murowańca i ponownie dają szarlotkę za free a potem do Betlejemki. Przed północą wychodzę jeszcze na piwo przed schron a tu taka pełnia że wszystko widać jak w dzień.
3.12
Fragment Orlej Perci ( Kozia Przełęcz - Zawrat )
Wstaje później niż chciałem. Przed 11 w drogę. Idę na Kozią Przełęcz. Śnieg strasznie twardy. Około 300m ostatniego podejścia na przełęcz pokonuje wyłącznie na przednich zębach raków. Około 13 jestem na przełęczy. Plan był najpierw by uderzyć na Kozi Wierch. Jednak zaczęło się chmurzyć nad Krywaniem a wiatr był z południa więc idę w przeciwną stronę. Ubieram uprząż i za pomocą 2 taśm konstruuję coś w rodzaju lonży na via ferraty jak by łańcuchy były na wierzchu. Po 13 ruszam. Najpierw drabinką do góry a potem już trzeba się przedzierać przez zaspy. Śnieg ogólnie beton ale w kilku miejscach zapadłem się po pas bo w odróżnieniu do innych szczytów tu go było nawet sporo. 2 razy gubię drogę ale jakoś to obszedłem. Raz nawet wrąbałem się nad samą krawędź południowej ściany na Zamarłej Turni. Cały czas szedłem z 2 dziabami a jak były łańcuchy to podpinałem się dla bezpieczeństwa lonżą. Oprócz tego dopiąłem karabinki do czekanów w ten sposób jak bazowałem w paru miejscach tylko na łańcuchach to dziaby przypinałem do uprzęży. Ogólnie jak były strasznie strome odcinki to dało radę się podpiąć albo odkopać łańcuchy. Idąc w jednym miejscu zsuwam sie ze śniegiem na szczęście zawisam na lonży wpiętej w łańcuch, biorę to za przestrogę. Później w jednym miejscu na trawersie śnieg cały czas jeździł a ja musiałem przejść kilka metrów na żywca na szczęście się udało i jakoś przebrnąłem i się wpiąłem a potem już do kolejnych łańcuchów żlebem na żywca. Słońce powoli zachodziło a ja do Zawratu miałem jeszcze kawałek. I tak szedłem albo z łańcuchami albo bez nich za asekuracje mając 2 dziaby. Na Zawracie jestem już po ciemku, czyli za różowo nie jest bo czekało mnie jeszcze zejście żlebem w którym już kiedyś wypadek miałem. Zaświeciłem czołówkę i w dól. Szedłem na szczęście szybko i bez niespodzianek.W Betlejemce jestem o 19. Idę jeszcze na obiad do murowańca.
4.12
Świnica - Taternicki Wierzchołek
To mój ostatni dzień w tatrach. Postanawiam uderzyć jeszcze na Świnicę. Wychodzę jak zwykle później niż chciałem. Tym razem idę od razu w stronę Świnickiej Przełęczy. Po wejściu w żleb prowadzący na Świnicką przełęcz okazuje się że śnieg jest tu jeszcze twardszy niż pod Kozią Przełęczą. Całość żlebu pokonuję na przednich zębach raków. Po wyjściu na przełęcz po raz pierwszy od kilku dni widzę tyle luda na szlaku, bo było ich tam nawet sporo. Ja od razu idę na Świnicę. Z góry cały czas coś sie sypie. Po 12 wychodzę na Taternicki wierzchołek Świnicy. Robie kilka zdjęć i muszę schodzić bo na główny nie mam już czasu a w dodatki coś sie tam cały czas urywa i schodzą w dół pyłówki. Schodząc na świnicka przełęcz dostaję nawet jedną, a raczej samymi kulkami lodowymi, tyle że się rekami zasłoniłem no tak bo w końcu kask zostawiłem w Betlejemce. Żlebem z przełęczy schodzę powoli nie chcąc się zwalić w dól na sam koniec a później zasuwam do Betlejemki biorę klamoty i schodzę w dół. O 18 w pks i do domu.
Ogólnie wyjazd się udał w 75%
Poniżej kilka zdjęć a jak ktoś chce zobaczyć więcej to zapraszam tu:
http://picasaweb.google.pl/BogdanKrzysz ... 8114122009#
28.11
Karb - Kościelec
Wyjazd jak zwykle rano i w Zakopcu jestem po 10. Wynajmuję nocleg w mieście na 1 noc bo na 2 dzień mieliśmy jechać z kumplem na Słowację. Zostawiam część klamotów na kwaterze i jadę do kuźnic po czym idę na halę gąsienicową. Idę cały czas w towarzystwie mgły. Po dojściu na halę idę w stronę przełęczy Karb od zachodu. Mgła się na szczęście rozwiała. Po około 1.5h jestem na przełęczy robie kilka zdjęć i ruszam na szczyt Kościelca. śnieg bardzo twardy więc wejście bardzo szybkie. Chciałem zdążyć przed nocą by uniknąć błędu sprzed roku więc się wcale nie zatrzymywałem. Wyszedłem na szczyt to od razu prułem w dół. W połowie drogi na Karb zaczyna sie ściemniać a pod przełęczą łapie mnie noc. Ale po chwili gdy chmury rozwiewa jest taka pełnia księżyca że nawet czołówki nie potrzeba. Z Karbu schodzę żlebem w stronę Czarnego Stawu. W żlebie beton więc szybko jestem na dole, po czym ruszam od razu w stronę Murowańca. W schronie jem obiad pije piwko gadam chwilę z kolegami z Klubu Wysokogórskiego z Krakowa gdzie nakleżę i zaczynam zejście do Kuźnic. W Kuźnicach okazuje się że już nic nie jeździ więc w okolice dworca muszę iść na nogach.
29.11
Hala Gąsienicowa
Kiepski początek dnia. Dzwoni do mnie kumpel i okazuje się że na Słowację nie pojedziemy bo miał wypadek. Chrzanić szczyt dobrze że mu sie nic nie stało. Więc zamiast Staroleśnego była stara leśna droga na halę gąsienicową. Pakuje manele opuszczam kwaterę i po 5 idę na nogach do kuźnic. Gdy wychodzę z lasu okazuje się że wieje i to dość mocno. Na hali jestem przed 9. Wykupuję nocleg w Betlejemce i załapuje sie na końcówkę imprezy klubowej. Koło południa dociera do nas wiadomość o wypadku na Świnicy. Zbierali chętnych więc się zgłosiłem. Byliśmy gotowi iść na pomoc tyle że nas TOPR zawrócił bo ich tam cała masa była i jakieś ćwiczenia mieli. Tego dnia nigdzie już nie szedłem. W końcu pod wieczór oprócz kierownika w Betlejemce jestem sam.
30.11
Skrajnym żlebem na Skrajną przełęcz i powrót ta samą trasą
Rano się okazuje że wieje jak cholera ale decyduje się wyjść w góry. Myślałem o Świnicy choć wiedziałem że raczej nic z tego nie będzie. Idąc w stronę Świnickiej przełęczy postanawiam iść inna trasą i wejść skrajnym żlebem na skrajna przełęcz i z niej w zależności od wiatru albo isc na Świnice albo zejść przez liliowe. W żlebie warunki idealne betony choć w kilku miejscach kopny śnieg. Czasem wali z góry pyłówkami, Postanawiam skrócić drogę tak że ładuję się w mikstowy teren. trudno musiałem już iść nim do końca a im wyżej tym lepiej wieje tak że kilka razy myślałem że mnie zdmuchnie stamtąd. Po wyjściu na przełęcz jest masakra, wieje tak że nie idzie ustać na nogach. Co wstanę to rzuca mnie na ziemie. Raz nawet mało brakło a podczas wywrotki przebił bym nogę rakiem ale na szczęście to sie nie stało. W końcu jakoś na czworakach złażę z powrotem do żlebu i nim na dól. Po czym idę do murowańca i do Betlejemki.
1.12
Zawrat
Wieje dalej tak jak i wiało ale decyduję się iść na Zawrat. Około 11 wyruszam. Ogólnie nie jest źle tylko ten wiatr wkurza choć wieje trochę słabiej. Przed Zamarzłym stawem drogę przełazi mi kozica dosłownie na kilka metrów przede mną ale nim zdążyłem wyjąć aparat to już mi gdzieś znikła. Po około 1.5h wyjścia ze schronu zaczynam podejście Zawratowym żlebem. Śnieg świetnie zmrożony. Idzie się bardzo szybko. Około 200m ostatniego podejścia to już kluczenie między wystającymi skałami ale bez większych problemów. W końcu około 14 jestem na Zawracie. Wieje tu jak cholera ale przynajmniej można na nogach ustać. Robie kilka zdjęć i od razu tnę w dół. Zejście bardzo szybko. Po czym idę na obiad do murowańca. A tam niezła niespodzianka szarlotkę dają za friko.
2.12
Żółta Przełęcz - Żółta Turnia
Pogoda następnego dnia jest po prostu świetna, choć jest trochę mglisto. Ruszam letnim szlakiem w stronę Granatów, po czym odwijam na lewo w stronę Żółtej Przełęczy. Mgła sie rozwiewa. Śniegu ogólnie nie za dużo ale za to twardy, czasem musiałem przejść po trawie albo po gołych skałach. Po godzinie jestem na Żółtej Przełęczy. A tam widoki jak cholera. Znowu udaje mi sie trafić na morze chmur takie jakie miałem w październiku. Po chwili odpoczynku na przełęczy ruszam granią na Żółtą Turnię. Po pół godziny jestem na szczycie. Widoki wspaniałe. Wracam w znacznej mierze tą samą trasą. Idę najpierw znowu do murowańca i ponownie dają szarlotkę za free a potem do Betlejemki. Przed północą wychodzę jeszcze na piwo przed schron a tu taka pełnia że wszystko widać jak w dzień.
3.12
Fragment Orlej Perci ( Kozia Przełęcz - Zawrat )
Wstaje później niż chciałem. Przed 11 w drogę. Idę na Kozią Przełęcz. Śnieg strasznie twardy. Około 300m ostatniego podejścia na przełęcz pokonuje wyłącznie na przednich zębach raków. Około 13 jestem na przełęczy. Plan był najpierw by uderzyć na Kozi Wierch. Jednak zaczęło się chmurzyć nad Krywaniem a wiatr był z południa więc idę w przeciwną stronę. Ubieram uprząż i za pomocą 2 taśm konstruuję coś w rodzaju lonży na via ferraty jak by łańcuchy były na wierzchu. Po 13 ruszam. Najpierw drabinką do góry a potem już trzeba się przedzierać przez zaspy. Śnieg ogólnie beton ale w kilku miejscach zapadłem się po pas bo w odróżnieniu do innych szczytów tu go było nawet sporo. 2 razy gubię drogę ale jakoś to obszedłem. Raz nawet wrąbałem się nad samą krawędź południowej ściany na Zamarłej Turni. Cały czas szedłem z 2 dziabami a jak były łańcuchy to podpinałem się dla bezpieczeństwa lonżą. Oprócz tego dopiąłem karabinki do czekanów w ten sposób jak bazowałem w paru miejscach tylko na łańcuchach to dziaby przypinałem do uprzęży. Ogólnie jak były strasznie strome odcinki to dało radę się podpiąć albo odkopać łańcuchy. Idąc w jednym miejscu zsuwam sie ze śniegiem na szczęście zawisam na lonży wpiętej w łańcuch, biorę to za przestrogę. Później w jednym miejscu na trawersie śnieg cały czas jeździł a ja musiałem przejść kilka metrów na żywca na szczęście się udało i jakoś przebrnąłem i się wpiąłem a potem już do kolejnych łańcuchów żlebem na żywca. Słońce powoli zachodziło a ja do Zawratu miałem jeszcze kawałek. I tak szedłem albo z łańcuchami albo bez nich za asekuracje mając 2 dziaby. Na Zawracie jestem już po ciemku, czyli za różowo nie jest bo czekało mnie jeszcze zejście żlebem w którym już kiedyś wypadek miałem. Zaświeciłem czołówkę i w dól. Szedłem na szczęście szybko i bez niespodzianek.W Betlejemce jestem o 19. Idę jeszcze na obiad do murowańca.
4.12
Świnica - Taternicki Wierzchołek
To mój ostatni dzień w tatrach. Postanawiam uderzyć jeszcze na Świnicę. Wychodzę jak zwykle później niż chciałem. Tym razem idę od razu w stronę Świnickiej Przełęczy. Po wejściu w żleb prowadzący na Świnicką przełęcz okazuje się że śnieg jest tu jeszcze twardszy niż pod Kozią Przełęczą. Całość żlebu pokonuję na przednich zębach raków. Po wyjściu na przełęcz po raz pierwszy od kilku dni widzę tyle luda na szlaku, bo było ich tam nawet sporo. Ja od razu idę na Świnicę. Z góry cały czas coś sie sypie. Po 12 wychodzę na Taternicki wierzchołek Świnicy. Robie kilka zdjęć i muszę schodzić bo na główny nie mam już czasu a w dodatki coś sie tam cały czas urywa i schodzą w dół pyłówki. Schodząc na świnicka przełęcz dostaję nawet jedną, a raczej samymi kulkami lodowymi, tyle że się rekami zasłoniłem no tak bo w końcu kask zostawiłem w Betlejemce. Żlebem z przełęczy schodzę powoli nie chcąc się zwalić w dól na sam koniec a później zasuwam do Betlejemki biorę klamoty i schodzę w dół. O 18 w pks i do domu.
Ogólnie wyjazd się udał w 75%
Poniżej kilka zdjęć a jak ktoś chce zobaczyć więcej to zapraszam tu:
http://picasaweb.google.pl/BogdanKrzysz ... 8114122009#
- Załączniki
-
- tn_P1010959.JPG
- (41.28 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1010978.JPG
- (8.05 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020010.JPG (11.98 KiB) Przejrzano 572 razy
-
- tn_P1020030.JPG
- (13.25 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020071.JPG
- (20.84 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020075.JPG
- (14.12 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020090.JPG
- (20.68 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020092.JPG
- (38.53 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020109.JPG
- (17.89 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020133.JPG
- (34.64 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020140.JPG
- (49.07 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020152.JPG
- (37.4 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020154.JPG
- (22.37 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020156.JPG
- (27.16 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020175.JPG
- (14.62 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020196.JPG (16.54 KiB) Przejrzano 572 razy
-
- tn_P1020206.JPG
- (7.19 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020209.JPG
- (14.62 KiB) Pobrany 510 razy
-
- tn_P1020220.JPG
- (19.7 KiB) Pobrany 510 razy
- janek.n.p.m
- Członek Klubu
- Posty: 2035
- Rejestracja: 07 października 2007, 12:43
Szacun za to że tyle dni samemu działałeś
"Żaden zjazd przygotowaną trasą narciarską nie dostarcza tak głębokiego przeżycia jak, najkrótsza nawet, narciarska wycieczka. Wystarczy, że zjedziecie na nartach z przygotowanej trasy, a potem w dziewiczym śniegu nakreślicie swój ślad. Jaką radość, jaki entuzjazm wywoła spojrzenie za siebie, na ten ślad na śniegu, na to małe dzieło sztuki!? To może pojąć jedynie sam jego autor". T. Hiebeler
No nie miałem wyboru.janek.n.p.m pisze:Szacun za to że tyle dni samemu działałeś
E tam czasem się wlokłem strasznie.JolaR pisze:Masz zdrowie, chłopie!
To też mój ulubiony widok. Coś mam w tym roku szczęście do takiego morza chmur.JolaR pisze:I widoczków pięknych sporo uchwyciłeś, w tym mój ulubiony widok chmur z góry
Ja też cholernie żałuję. Ale pal licho szczyt ważne że kumplowi sie nic nie stało.Mooliczek pisze:Szkoda, że z Bradavicą Ci nie wyszło
Chcieć to mi się zawsze będzie chciało i nigdy nie odechce Jak nie ma możliwości ekipa to można samemuMooliczek pisze:Ale fajnie, że Ci się chce i napierasz, Brajan
Chciałbym Czego nie, w końcu ileż można samemu.Cowboy pisze:Brian OConnor niezle , ale może wreszcie też powspinasz sie z partnerem ?