Krótka historyjka o nadejściu zimy w Beskidzie Śląskim
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Krótka historyjka o nadejściu zimy w Beskidzie Śląskim
PIĄTEK (8.12.2006)
Była piękna słoneczna pogoda, a i ciepło było. Tego dnia po sporej przerwie ukazały się Beskidy. Widoczność była wspaniała (nawet Babia się ukazała), więc postanowiłem wyleźć na dach i zrobić parę fotek
Jakoś tak mnie te Beskidy urzekły, że nie mogłem bez nich wytrzymać i zaplanowałem niedzielni wyjazd. Gdzie? To się jeszcze okaże.
SOBOTA (9.12.2006)
Długo siedziałem nad mapą. Chciałem najpierw wybrać Luboń Wielki, ale jednak to trochę za daleko, a poważnej trasy nie zrobię, bo dzień krótki.
Wybrałem fajną trasę taką w sam raz. Tym razem po 3-tygodniowej przerwie postanowiłem pojechać w Beskid Śląski.
W sobotę pogoda była piękna, więc miałem nadzieję, że i w niedzielę taka będzie.
NIEDZIELA - czas podboju (10.12.2006)
Wstałem o 5:30. Nie było mgły, tylko lekko kropił drobniutki deszcz.
Mówię co tam. Żadna pogoda mnie nie powstrzyma przed wyjazdem w Beskidy.
Godzina 8:00 - jestem w Szczyrku. Mocno leje. Pierwszym etapem wędrówki miała być Karkoszczonka.
Godzina 8:30 - jestem na Karkoszczonce. Przychodzimy przemoknięci do Chaty Wuja Toma. Na miejscu analizujemy trasę. Jest wariant jej skrócenia i pójścia na dobrze znany Klimczok lub na Błatnią. Ale raz się żyje !!! Nie zmieniam mojej trasy.
Godzina 9:00 - Na przełęczy. Leje coraz mocniej. Mgła. Wybieramy wariant pójścia na Przełęcz Salmopolską.
Godzina 10:00 - Trasa prawdopodobnie jest widokowa, ale widoków 0.
Deszcz niespodziewanie zamienia się w nieoczekiwany ŚNIEG !!!
Tak było na szlaku
Godzina 11:30 Docieramy na Przełęcz Salmopolską przemarznięci.
Wchodzimy do knajpki, by zjeść obiad. Lokal prawie cały zapełniony całym busem jakichś wczasowiczów z Łodzi w różnym wieku. Przyjechali na Salmopol wypić piwko it.p. Nie ma to jak smaczny podrobiony od Słowaków w oryginalnej nazwie Zasmazeny Syr + Hranolki. Było bardzo smaczne, ale najlepsze na Słowacji.
Jeszcze tylko podchodzimy do Białego Krzyża i w drogę Białą Drogą na Malinowską Skałę.
Biały Krzyż
Godzina 12:00 Idziemy na podbój Malinowskiej Skały. Idziemy po śladach chyba pary, bo wyraźnie było widać ślady małych damskich kozaczków i pożądnych męskich traperów. Widoczność oczywiście 0. Trzeba przechodzić przez świeże wiatrołomy. Po drodze spotykamy 2 gości na quadach. Pech chciał, że połamane drzewo zatorowało im drogę i nie mogli jechać dalej . Później jeszcze spotykamy 2 sympatyczne dziewczyny schodzące z "Malinowej Skały", a potem jeszcze samotnika.
Godzina 13:00 Już na samej Malinowskiej Skale spotykamy parę, po której śladach szliśmy (poznaliśmy po butach).
Skałki pod szczytem Malinowskiej Skały - bardzo urocze, trochę przypominają piękne Góry Stołowe
Ruszamy na Skrzyczne. Pod Malinowską Skałą spotykamy ostatniego turystę na szlaku.
Śnieg zacinał mocno w twarz na Małym Skrzycznem, ale mimo wszystko wolałem go bardziej od deszczu.
Godzina 14:00 Chyba jesteśmy już na Skrzycznem. Mgła wielka, śnieg zacina i wieje chłodem. Widzimy jakiś budynek, ale nie widzimy wieży. To jest chyba jednak stacja. Kręcimy się po szczycie wypatrując schroniska. Jest znależliśmy je !!! Z odległości 50 m, ale to nieważne
W schronisku wielka pustka, bo kolejka nie chodziła. Jesteśmy jedynymi turystami. Nie ma to jak gorąca herbata z cytryną. Później przychodzi jakieś małżeństwo a za nim turysta, którego spotkaliśmy pod Malinowską Skałą. Okazuje się, że musi dojechać do Tychów. Proponujemy mu, że możemy go podwieść, a wcześniej iść razem do Szczyrku i na mszę na Górkę.
Na szlaku nie było niczyich śladów. Trzeba było w śniegu przecierać stok.
Już w ciemnościach doszliśmy do Szczyrku,a potem na Górkę.
W Szczyrku nie było śniegu, ale dalej lało. Widoczność się poprawiła i z Górki widzieliśmy światełko na Skrzycznem.
Naszego turystę zostawiliśmy w Pszczynie i do domu. Tak kończy się niedzielni dzień.
PONIEDZIAŁEK (11.12.2006)
Po naszej trasie byłem troszkę niepocieszony, bo nie było widoków. Więc na necie znalazłem fajną stronkę ze zdjęciami z całej Polski. Wśród nich znalazłem Skrzyczne i Malinowską Skałę i latem i zimą z pięknymi widokami. Oto jej adres - http://www.ga.com.pl
Tak sobie postanowiłem, że w przyszłym roku pójdę ze Skrzycznego na Baranią Górę w jakiś letni dzień i musi być niebieściutkie niebo i słoneczna pogoda. Już się nie mogę doczekać tych widoków, bo na Skrzycznem mam zawsze na nie pecha. Byłem 3 razy w tym 2 razy szukałem schroniska we mgle, a raz była słaba widoczność, ale coś się pokazywało
ŚRODA (13.12.2006)
Skrzyczne widać ode mnie doskonale jak jest dobra widoczność. Dziś taka była i patrzałem sobie tak w ten śnieg na tej górze i wspominałem jak się przez niego przedzierałem .
Była piękna słoneczna pogoda, a i ciepło było. Tego dnia po sporej przerwie ukazały się Beskidy. Widoczność była wspaniała (nawet Babia się ukazała), więc postanowiłem wyleźć na dach i zrobić parę fotek
Jakoś tak mnie te Beskidy urzekły, że nie mogłem bez nich wytrzymać i zaplanowałem niedzielni wyjazd. Gdzie? To się jeszcze okaże.
SOBOTA (9.12.2006)
Długo siedziałem nad mapą. Chciałem najpierw wybrać Luboń Wielki, ale jednak to trochę za daleko, a poważnej trasy nie zrobię, bo dzień krótki.
Wybrałem fajną trasę taką w sam raz. Tym razem po 3-tygodniowej przerwie postanowiłem pojechać w Beskid Śląski.
W sobotę pogoda była piękna, więc miałem nadzieję, że i w niedzielę taka będzie.
NIEDZIELA - czas podboju (10.12.2006)
Wstałem o 5:30. Nie było mgły, tylko lekko kropił drobniutki deszcz.
Mówię co tam. Żadna pogoda mnie nie powstrzyma przed wyjazdem w Beskidy.
Godzina 8:00 - jestem w Szczyrku. Mocno leje. Pierwszym etapem wędrówki miała być Karkoszczonka.
Godzina 8:30 - jestem na Karkoszczonce. Przychodzimy przemoknięci do Chaty Wuja Toma. Na miejscu analizujemy trasę. Jest wariant jej skrócenia i pójścia na dobrze znany Klimczok lub na Błatnią. Ale raz się żyje !!! Nie zmieniam mojej trasy.
Godzina 9:00 - Na przełęczy. Leje coraz mocniej. Mgła. Wybieramy wariant pójścia na Przełęcz Salmopolską.
Godzina 10:00 - Trasa prawdopodobnie jest widokowa, ale widoków 0.
Deszcz niespodziewanie zamienia się w nieoczekiwany ŚNIEG !!!
Tak było na szlaku
Godzina 11:30 Docieramy na Przełęcz Salmopolską przemarznięci.
Wchodzimy do knajpki, by zjeść obiad. Lokal prawie cały zapełniony całym busem jakichś wczasowiczów z Łodzi w różnym wieku. Przyjechali na Salmopol wypić piwko it.p. Nie ma to jak smaczny podrobiony od Słowaków w oryginalnej nazwie Zasmazeny Syr + Hranolki. Było bardzo smaczne, ale najlepsze na Słowacji.
Jeszcze tylko podchodzimy do Białego Krzyża i w drogę Białą Drogą na Malinowską Skałę.
Biały Krzyż
Godzina 12:00 Idziemy na podbój Malinowskiej Skały. Idziemy po śladach chyba pary, bo wyraźnie było widać ślady małych damskich kozaczków i pożądnych męskich traperów. Widoczność oczywiście 0. Trzeba przechodzić przez świeże wiatrołomy. Po drodze spotykamy 2 gości na quadach. Pech chciał, że połamane drzewo zatorowało im drogę i nie mogli jechać dalej . Później jeszcze spotykamy 2 sympatyczne dziewczyny schodzące z "Malinowej Skały", a potem jeszcze samotnika.
Godzina 13:00 Już na samej Malinowskiej Skale spotykamy parę, po której śladach szliśmy (poznaliśmy po butach).
Skałki pod szczytem Malinowskiej Skały - bardzo urocze, trochę przypominają piękne Góry Stołowe
Ruszamy na Skrzyczne. Pod Malinowską Skałą spotykamy ostatniego turystę na szlaku.
Śnieg zacinał mocno w twarz na Małym Skrzycznem, ale mimo wszystko wolałem go bardziej od deszczu.
Godzina 14:00 Chyba jesteśmy już na Skrzycznem. Mgła wielka, śnieg zacina i wieje chłodem. Widzimy jakiś budynek, ale nie widzimy wieży. To jest chyba jednak stacja. Kręcimy się po szczycie wypatrując schroniska. Jest znależliśmy je !!! Z odległości 50 m, ale to nieważne
W schronisku wielka pustka, bo kolejka nie chodziła. Jesteśmy jedynymi turystami. Nie ma to jak gorąca herbata z cytryną. Później przychodzi jakieś małżeństwo a za nim turysta, którego spotkaliśmy pod Malinowską Skałą. Okazuje się, że musi dojechać do Tychów. Proponujemy mu, że możemy go podwieść, a wcześniej iść razem do Szczyrku i na mszę na Górkę.
Na szlaku nie było niczyich śladów. Trzeba było w śniegu przecierać stok.
Już w ciemnościach doszliśmy do Szczyrku,a potem na Górkę.
W Szczyrku nie było śniegu, ale dalej lało. Widoczność się poprawiła i z Górki widzieliśmy światełko na Skrzycznem.
Naszego turystę zostawiliśmy w Pszczynie i do domu. Tak kończy się niedzielni dzień.
PONIEDZIAŁEK (11.12.2006)
Po naszej trasie byłem troszkę niepocieszony, bo nie było widoków. Więc na necie znalazłem fajną stronkę ze zdjęciami z całej Polski. Wśród nich znalazłem Skrzyczne i Malinowską Skałę i latem i zimą z pięknymi widokami. Oto jej adres - http://www.ga.com.pl
Tak sobie postanowiłem, że w przyszłym roku pójdę ze Skrzycznego na Baranią Górę w jakiś letni dzień i musi być niebieściutkie niebo i słoneczna pogoda. Już się nie mogę doczekać tych widoków, bo na Skrzycznem mam zawsze na nie pecha. Byłem 3 razy w tym 2 razy szukałem schroniska we mgle, a raz była słaba widoczność, ale coś się pokazywało
ŚRODA (13.12.2006)
Skrzyczne widać ode mnie doskonale jak jest dobra widoczność. Dziś taka była i patrzałem sobie tak w ten śnieg na tej górze i wspominałem jak się przez niego przedzierałem .