Pijani sukcesem czyli wspomnienia z Piku Sulova

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

Pijani sukcesem czyli wspomnienia z Piku Sulova

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 20:52

Pijani sukcesem, czyli wspomnienia z Piku Sulova...

Cel wyprawy: Sulov, 942 mnpm (Beskid Śląsko-Morawski)
Uczestnicy wyprawy: Igi, Jck, Mooliczek
Data: listopad 2008
Sponsorzy: Smadny Mnich S.A., Kozel Sp. z o. o., Radegast joint-venture i Martiner S.C.
Patroni Medialni: Góry-szlaki.pl, Organe PL/SK, Plus GSM / T-Mobile SK, General Motors (producent marki FORD)

Do samego końca cel naszej wyprawy nie był znany uczestnikom... Pojechaliśmy tam, gdzie pognał nas Diesel z silnikiem 1.8 bez turbiny.
Do Bazy dotarliśmy późno, gdyż męska część ekipy od początku cierpiała na silne odwodnienie i musiała stale uzupełniać płyny.
Po wypakowaniu bagaży rozpoczęła się debata...przewodniki, stare knigi i mapy sprzed '39go, kiedy to Niemcy przyszłi... Wzrok wszystkich skierował się ku jednemu punktowi na mapie: Sulov.

Obrazek

Zastanawialiśmy się, czy nie obraliśmy sobie zbyt ambitnego celu.
Ale przecież do odważnych świat należy...kto nie ryzykuje, szampana nie pije...ani nic innego.
Entuzjastycznie, ale nie bez wewnętrznych, niewypowiedzianych obaw, ruszyliśmy przed siebie.

Obrazek

Obrazek

Decyzją większości, przypuściliśmy atak w stylu alpejskim.
W Bazie zostawiliśmy większość szpeju, nie biorąc nawet śpiworów, ani gazu. Oczywisty błąd - nie będzie z pomocą czego topić śniegu na wodę.
Jednak opcja "ryzyko" trzymała się nas mocno. Ale nie baliśmy się o siebie - "Wszak jesteśmy prawie Taternikami, możemy czuć się przy sobie bezpiecznie" - pomyśleliśmy.

Trasa była przepiękna. Mimo ekstremalnie niskich temperatur, słońce paliło nasze twarze i oczy, które niejedno już widziały, ale które niejedno też miały jeszcze zobaczyć.

Nastroje dopisywały.

Obrazek

Aura nie zawsze jednak sprzyjała. Beskid Śląsko-Morawski potrafi być mocno kapryśny, nieprzewidywalny. Z nagła zrobiło się ciemno, straciliśmy z oczu nasz główny cel, w okół zapanował mrok.

Obrazek

Szybko jednak się wypogodziło - zamieć tylko musnęła nasze niczym nie strwożone serca prawdziwych prawie Taterników.

Obrazek

Obrazek

Po drodze mijaliśmy okoliczne wioski, gdzie egzotyczne nacje witały nas ze szczerymi uśmiechami na twarzy, częstując coraz to bardziej wymyślnymi, lokalnymi trunkami.

Obrazek

Obrazek

Reszta drogi upłynęła nam beztrosko. Było wspaniale do tego stopnia, że przegapiliśmy miejsca na rozbicie Obozów 1, 2 i 3.

Po dotarciu do ostatniego miejsca, w którym mogliśmy się schronić przed ewentualnymi kaprysami Aury, postanowiliśmy: przypuszczamy od razu atak szczytowy. Czas nie jest z gumy, a doba nie ma niestety 36 godzin..Teraz, albo nigdy!

Po wielogodzinnych walkach, na zmianę - ze złą aklimatyzacją, palącym pragnieniem, odwodnieniem i sobą samymi, dotarliśmy!

Naszym oczom ukazała się...

Obrazek

ciągnąca się aż po horyzont, pokryta wieczną zmarzliną, lodami i śniegami - Piła Beskidu Śląsko-Morawskiego.

Zdobyliśmy Pik Sulova!!!

Obrazek

Wiedzieliśmy, że nie mamy dużo czasu...słońce chyliło się już ku Zachodowi, a my musieliśmy uzupełnić jeszcze płyny. Odwodnienie i pragnienie nie dawały spokoju, zwłaszcza Igiemu i Jck - z nimi było naprawdę źle.
Bałam się, że tam zostaniemy, jak nie podam im szybko zbawiennych płynów, toteż chwyciłam w pośpiechu plecak. Radość przeplatała się z paniką i strachem o życie moich Towarzyszy. Szybko chwyciłam bukłak i podałam chłopakom. W momencie postawiło ich to na nogi. Odetchnęłam z ulgą...

To jednak musiało się tak skończyć - znowu rozsądek ustąpił miejsca szaleństwu... zachłyśnięci sukcesem zdobycia Piku Sulova, postanowiliśmy...zostać na szczycie mimo wszelakich konsekwencji.

Jck zabrał się za studiowanie zejścia wariantem zimowym przez północno wschodni filar Sulova...nie mieliśmy jednak potrzebnego szpeju, wszystko zostało w bazie.

Obrazek

Koniecznym były pamiątkowe zdjęcia ze szczytu...

Obrazek

...z flagą też.

Obrazek

Potem, Igi uraczył nas wspaniałymi opowieściami z mchu i paproci, czytając na głos "A w dole Swanecja", którą zabrał ze sobą myśląc, że spędzimy wiele dni w Bazie, czekając na okno pogodowe.

Myślami przez chwilę byliśmy tam, daleko, z naszymi pobratymcami.

W pewnym momencie Igi wstał...Spojrzał na nas pustym wzrokiem. Wraz z Jck zamarliśmy. Wiedzieliśmy, że ten wzrok coś znaczy.

Obrazek

- Idę do kibla - rzucił beznamiętnie Igi. Spojrzeliśmy z Jck po sobie. Wiedzieliśmy, co to oznacza. To oznaczało ponowne wejście na Pik Sulova, gdyż w szale radości zdążyliśmy z niego zejść kilkaset metrów niżej... jedynym zaś ustronnym miejscem dla zaspokojenia potrzeb naszego Towarzysza mógł być szczyt.

Obrazek

Poszedł.

Czekaliśmy...

Gdy wrócił po chwili, odetchnęliśmy z ulgą! Warunki dobre, mogliśmy wracać. Zebraliśmy ekwipunek i rozpoczęliśmy ponowne podejście pod Pik Sulova, celem powrotu do Bazy.

Oznaczało to, że każde z nas zaliczyło Pik Sulova dwukrotnie tego sezonu!!!! A Igi jest pierwszym, który dzięki nagłej potrzebie fizjologicznej zdobył go 3 razy w jednym dniu!

Wiedzieliśmy, że Discovery Channel oraz National Geographic w jego domu to tylko kwestia czasu.

Obrazek

Upojeni sukcesem, rozpoczęliśmy zejście do Bazy.

Obrazek

Na dole po raz kolejny koniecznym było uzupełnienie utraconych minerałów i wody...

Obrazek

Umęczeni, ale szczęśliwi, wróciliśmy cało i zdrowo!

Obrazek

Dziękujemy Sponsorom, Patronom Medialnym oraz naszym rodzinom i przyjaciołom za wsparcie!
Ostatnio zmieniony 12 lutego 2010, 12:17 przez Anonymous, łącznie zmieniany 5 razy.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 21:31

Fajna wyprawa, niezły tekst, Mooliczek. Coś innego niż Tatry, ale czuć z tekstu tatrzański klimat :D .
Co do sponsorów, to ja bym jeszcze zwerbował Kuracjusza Beskidzkiego czy inną Kroplę Beskidu.
Fajne kolorki na przypomnienie jesieni zimą.

Smacznego Igi.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 21:46

Waldek pisze:zwerbował Kuracjusza Beskidzkiego czy inną Kroplę Beskidu.
Nie było na to czasu :(
Waldek pisze:Smacznego Igi.
Dzięki :)
Waldek pisze:Coś innego niż Tatry
To bardzo piękny, urokliwy i w tym czasie odludny zakątek. Z bardzo ciężkim sercem, wróciliśmy stamtąd do codziennej rzeczywistości.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 21:47

Mooliczek, chyba jedna z najlepszych relacji jaką dotychczas czytałem!
:hura:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 21:52

Świetna relacja, trzeba czytać uważnie :P, myślę że jakieś K2 i inne 8k miękną przy Waszej "wyprawie" :lol:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 21:54

igi pisze:Nie było na to czasu
Po ilości sponsorów myślę, że bardziej miejsca. W plecaku :zoboc: :D .

igi pisze:To bardzo piękny, urokliwy i w tym czasie odludny zakątek.
Po zdjęciach widać też, że trasy są raczej nie męczące, spacerowe.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:03

Waldek pisze:Po zdjęciach widać też, że trasy są raczej nie męczące, spacerowe.
Niekoniecznie. Fakt może oscylują w okolicach 1k, ale deniwelacje masz ponad 0.5k, więc nie jest źle. Najlepsze tam jest to, że są rozległe. Byliśmy tam w tym sezonie kilka razy, a nie zdeptaliśmy nawet połowy :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:04

Mosorczyk pisze:O nazywaniu siebie taternikami już nie wspomnę.
O to mnie zaciekawiło, czym się charakteryzuje taternik ?
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:05

Najważniejsze to były te napoje izotoniczne...powiem że są mi znane :8) Klimacik niezły.
Awatar użytkownika
Grzegorz
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1677
Rejestracja: 08 maja 2007, 22:47
Kontakt:

Post autor: Grzegorz » 01 grudnia 2008, 22:10

Mosorczyk pisze:Relacja piękna, bo napisana pięknym językiem, ale czuć w niej "naśmiewanie" i pogardę dla gór niższych. Tak ją niestety odebrałem, choć wiem że napisana była w charakterze żartobliwym.
Też to tak odebrałem. Chociaż mam nadzieję że nie o to w tej relacji chodziło... szkoda by było, bo widoki wspaniałe.
zdobyć świata szczyt...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:18

Mosorczyk pisze: mimo wszystko poczułem jakąś pogardę dla tych gór niższych.
Grzegorz pisze:Też to tak odebrałem
Cóż, Panowie, żal, że autoironii nie wyczuliście.

Co do gór niższych, to większość letniego sezonu spędziłam w górach poniżej 1500 mnpm i jakoś nikt mnie do tego nie zmusił :) A Beskid Śląsko-Morawski polecam gorąco, zresztą, nie ja jedna z tego forum.

Na przyszłość polecam - trochę dystansu do tematu, bo zczezniemy tu z tej powagi i patetyzmu.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:18

Grzegorz pisze:Mosorczyk powiedział/-a:
Relacja piękna, bo napisana pięknym językiem, ale czuć w niej "naśmiewanie" i pogardę dla gór niższych. Tak ją niestety odebrałem, choć wiem że napisana była w charakterze żartobliwym.


Też to tak odebrałem. Chociaż mam nadzieję że nie o to w tej relacji chodziło... szkoda by było, bo widoki wspaniałe.
Hej ja myślę że chodziło im o to by pokazać swoje "zmęcznie" a szczegolnie chłopaków :) którym góry beskidzkie wydawały się jakby były to przynajmniej Tatry :8) A po napojach "izotonicznych" było widać bardzo dużże!';)'
Ostatnio zmieniony 01 grudnia 2008, 22:20 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:19

A ja postuluję, coby wykluczyć kolżankę Mulika z rady rejsu.
tymuś

Post autor: tymuś » 01 grudnia 2008, 22:30

bijcie się :lol: :lol: :lol:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 01 grudnia 2008, 22:33

tymuś pisze:bijcie się
Na tym polega całe forum by podejmować takie dyskusje...a szczerze powiem że ostatnio brakuje takowych dyskusji ;)
ODPOWIEDZ