Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:38

I - Rimetea

Kilka lat temu zainspirowany relacją nutshell wybrałem się w Apeniny w masyw Gran Sasso i byłem zachwycony. W zeszłym roku magis wrzucił coś z Rumunii, z niezbyt popularnych okolic, ale na zdjęciach wyglądało tam jak w raju. Udało się pojechać i właśnie o tym w tym temacie będę opowiadał.
Byliśmy w Górach Trascău (Munții Trascăului), które są najbardziej na wschód wysuniętą częścią Gór Apuseni (Munții Apuseni). Na bazę wypadową wybraliśmy wieś Rimetea. Spędziliśmy tam całe 2 tygodnie, a góry po których poruszaliśmy się osiągały wysokości z przedziału 700-1300 metrów.

Z powodu pogody, w ostatnim momencie przesunęliśmy urlop o tydzień, a tuż przed wyjazdem o jeszcze jeden dzień. Nad Rumunią miał przechodzić wyjątkowo zimny i deszczowy front. Podróż z łatwością można zmieścić w jednym dniu.

Wyruszamy rano. Po drodze robimy sobie postój na Słowacji przy granicy węgierskiej w miejscowości Veľký Kamenec, gdzie odwiedzamy ruiny zamku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Następnie w pięknej pogodzie jedziemy przez Węgry, gdzie lokalne drogi zaczynają przypominać nasze z przed 25 lat (dziura na dziurze). Po wjeździe do Rumunii ma się wrażenie, że ten kraj jest bogatszy, co kłóci się ze stereotypowym wyobrażeniem o tych krajach. Będąc już niedaleko miejsca docelowego doganiamy złą pogodę, która straszy burzami.

Obrazek

Pierwsze wrażenia z Rimetei nie są najlepsze. Jest zimno. Najpierw przeczekujemy ulewę, a potem w padającym deszczu szukamy noclegu. Baza noclegowa jest spora, w wielu domach przyjmują turystów, ale albo mają zajęte, albo nie chcą psa. Dochodzi do tego bariera językowa. Na szczęście udaje się coś znaleźć i choć na początku marudzimy na "standard", to z czasem bardzo polubiliśmy to miejsce.
Zdjęcia z następnego dnia, jak wyszło słońce.

Obrazek

Obrazek

Rimetea w słońcu również wiele zyskała.
Miejscowość jest bardzo turystyczna i historyczna. Odnowione stare domy. Wąskie długie z wielkimi drewnianymi bramami. Całość trochę wygląda jak skansen.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ale największą zaletą Rimetei jest jej położenie. Góry są dosłownie o krok. Wieś jest położona na ok 500 m, grzbiet Ardașcheia widoczny na zdjęciu 1250 m, czyli 750 metrów w górę.

Obrazek

Po przeciwnej stronie nad Rimeteą góruje skalista Góra Seklerska (Piatra Secuiului) 1129 m. Ten widok zapiera dech w piersiach.

Obrazek

C.D.N
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:38

II - Góra Seklerska (Piatra Secuiului)

Wybór pierwszego celu był zupełnie oczywisty. Góra Seklerska na zdjęciach nieco myliła co do swojego charakteru - wyglądała trochę jak wyrośnięta skałka na Jurze. W rzeczywistości to mały kilkuszczytowy masyw górski o wysokości względnej ponad 600 metrów. Pierwszego dnia pogoda z rana super, więc ruszamy.

Na rynku w Rimetei zawsze było kilka miejscowych psów zainteresowanych tym co się dzieje. Przyłączały się do turystów. Do nas szczególnie chętnie ze względu na Tobiego.

Obrazek

Parę kroków i już jesteśmy poza wsią. Zaczynamy podejście.

Obrazek

Idziemy dokładnie pod słońce.

Obrazek

Szybko podchodzimy pod skały i zaczyna się ostre podejście.

Obrazek

Szlaków jest kilka, my wybieramy taki najbardziej oczywisty - na wprost.
Klimat jak w chorwackiej Paklenicy, tylko nie zabija temperatura.

Obrazek

Jeden z lokalnych psów też idzie, ale nie z nami. Raz jest z przodu, raz z tyłu. Mija nas biegnąc pod górę, a potem my mijamy jego jak sobie leży i podziwia widoki. Prawdziwy wolny górski pies.

Obrazek

Nabieramy wysokości.

Obrazek

Po bokach pionowe ściany.

Obrazek

Wychodzimy na przełęcz między dwoma głównymi wierzchołkami.

Obrazek

Rimetea z góry.

Obrazek

Tędy tutaj wyszliśmy.

Obrazek

Na początek decydujemy się zdobyć niższy północny wierzchołek Colții Trascăului 1113 m. Wydaje się przyjemną łagodną trawiastą łączką. Nie ma tam szlaku.
Pogoda trochę siada, za chwilę spadnie kilkuminutowy deszczyk.

Obrazek

Po deszczyku szybko wyszło słońce i okazało się, że ten wierzchołek jednak nie jest taki łatwy. Najwyższy punkt jest wysuniętą skałą oddzieloną od reszty głęboką przełączką. Na zdjęciu my jesteśmy już na szczycie, a Ukochana schodzi w przełączkę. Przed nią naprawdę wymagająca kilkunastometrowa ścianka do wspięcia się.

Obrazek

Jest radość ze zdobycia.
A ja jestem dumny z Ukochanej.

Obrazek

Przepaście szczytowe budzą respekt.

Obrazek

Następnie idziemy na wierzchołek główny Piatra Secuiului 1129 m.

Obrazek

Znowu psuje się pogoda.
Można zobaczyć węgierskie barwy, których na górze jest pełno.

Obrazek

Sam wierzchołek jest wielką łąką.

Obrazek

Spodziewając się kolejnego deszczu postanawiamy schodzić szlakiem łagodnym, okrążającym masyw od południa od tyłu.

Obrazek

Tym razem nie padało. Może dosłownie dwie krople.
Rumuński las, nieco inny niż nasz.

Obrazek

Znowu wychodzi słońce.
Tak wygląda południowy nienazwany wierzchołek.

Obrazek

Okrążamy go i patrzymy jak się zmienia.

Obrazek

Wypogodziło się całkowicie i postanawiam podejść jeszcze do jakiejś groty. Ukochana woli poleżeć w dole w słoneczku.

Obrazek

Mądrze zrobiła, bo grota jest jednak wysoko w górze, ale idę.

Obrazek

Fajna grota, taki okap skalny.

Obrazek

Nie ma skali porównanwczej, ale to jest ogromne. Nie autobus, ale okręt by się zmieścił.

Obrazek

Widok na sąsiadującą wieś - Colțești.

Obrazek

Wracam do Ukochanej i oznajmiam, że kiedyś musi odwiedzić grotę.
Idziemy dalej, wracamy do Rimetei wzdłuż masywu pod skałami.

Obrazek

Widoki na skały są ciekawe.

Obrazek

Obrazek

Wracamy z pierwszej wycieczki bardzo zadowoleni.

Obrazek

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:39

III - Ardaşcheia

Kolejny cel nie był już tak oczywisty. Niby wypadałoby wyjść na górę po drugiej stronie Rimetei, ale z niezrozumiałych względów nie ma tam szlaku. Jeden szlak omija Ardaşcheię od północy, drugi od południa, jakby unikały tego grzbietu. Jak do tego doszło? Nie wiem. Na szczęście jesteśmy specjalistami od bezszlakowych przejść i chaszczowania, więc radośnie ruszyliśmy w górę.

Obrazek

Grzbiet z dołu z oddali wydawał się interesujący i niebanalny.

Obrazek

Początkowo idziemy czerwonym szlakiem i jest pięknie.

Obrazek

A potem odbijamy na dziką ścieżkę. Ścieżka jest na mapie, w terenie też, ale jest specyficzna - dla koneserów. Prowadzi ostro w górę, a do podejścia jest 200 metrów w pionie.

Obrazek

Wychodzi się w połowie grzbietu i taki widok otrzymuje się w nagrodę.
Zwróćcie uwagę na jeden skalny grzebyk dochodzący prawie do granicy zabudowań w Rimetei.

Obrazek

Następnie idzie się grzbietem, w zasadzie bez podejść, ale ścieżka dalej jest mocno dla koneserów.

Obrazek

Początkowo lasem, potem otwierają się widoki. Widzicie wąwóz w oddali? Ciekawy.

Obrazek

Docieramy na koniec grzbietu na główny wierzchołek.

Obrazek

Chwila na relaks i wysuszenie ciuchów. Jesteśmy cali mokrzy od potu, jest upalnie, a wysiłek niemały.

Obrazek

Piękne miejsce, piękne widoki z góry.

Obrazek

Obrazek

Zastanawiamy się nad opcjami zejścia. Teoretycznie należy wycofać się tą samą drogą, ale ścieżkę już znamy.Lepiej chyba iść do przodu i przeżyć nowe przygody, niż się cofać. Przed nami 500 metrów zejścia w pionie, początek wygląda obiecująco po trawkach, a co potem - nie wiadomo. Tzn. wiadomo, że będziemy zaskoczeni tym co tam będzie ;)

Obrazek

Rozpoczynamy zejście. Szukanie drogi, omijanie skałek, prawdziwa dzikość i piękno pozaszlaku.

Obrazek

Idziemy powoli, delektując się okolicznościami i często oglądamy się za siebie.

Obrazek

Przed nami wciąż ciekawe łączki, z trudniejszymi miejscami do omijania.

Obrazek

Powtarzam setny raz, że jest pięknie, a Ukochana wciąż przyznaje mi rację.

Obrazek

Wydaje się, że zeszliśmy już bardzo dużo, że do końca niedaleko.

Obrazek

Otwarte łączki kończą się, teraz przed nami ostatni odcinek leśny.

Obrazek

Jak było na odcinku leśnym? W skrócie: ciężko ;)
Magis, który też z Ardaşchei schodził bezszlakowo, ale chyba nie na sam dół, tylko 200 metrów wyżej na grzbiet do czerwonego szlaku, napisał: "Ze szczytu schodziliśmy bez szlaku z różnymi sukcesami i porażkami" - i ja go dokładnie rozumiem.
W każdym razie jesteśmy na dole, cali i zdrowi :)

Obrazek

Kontynuujemy wycieczkę. Kolejny cel to Zamek Trascău.

Obrazek

Fajne dzikie ruinki. Można trochę poeksplorować.

Obrazek

Obrazek

Pod zamkiem w drodze do wsi Colțești - hektary kwiatowych dywanów.

Obrazek

Obrazek

W Colțești zaliczamy luksusową knajpę i dłuższy odpoczynek po trudach dnia. Pozostaje już tylko powrót do Rimetei. Najprościej wrócić wzdłuż asfaltowej drogi, ale tego nie lubię, więc kombinuję i odkrywam polną drogę idącą dnem doliny.

Obrazek

Wydaje się, że będzie to nudny odcinek, ale wychodzi słońce na koniec dnia i znowu możemy podziwiać skały Seklerskiej Góry.

Obrazek

Obrazek

Pamiętacie jak wyżej pisałem o skalnym grzebyku wysuniętym w stronę Rimetei? Z boku wygląda tak.

Obrazek

W Rumunii też jest już moda na romantyczne chatki dla dwojga z sauną ;)

Obrazek

Kolejna super wycieczka za nami! :)

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:39

IV - Cheile Vălișoarei

Do kolejnej wycieczki użyliśmy samochodu, podjechaliśmy niecałe 10 km do Wąwozu Vălișoarei. Przebiega przez niego droga, zaparkować można na poboczu i już się jest pod ścianą. Szlak jest widoczny na tym zdjęciu - ścieżka prosto w górę nad prawym lusterkiem. Dlaczego nikt tu nie chodzi? Może jest za brzydko, może nie ma świeżości, albo jakości... nie wiem ;)

Obrazek

Myśmy poszli i zdobyliśmy nienazwany punkt widokowy z krzyżem.
Na wprost kolejny cel, ale to za chwilę...

Obrazek

Najpierw delektujemy się tym co mamy tutaj.

Obrazek

Jest Ardaşcheia, z której dzień wcześniej ten wąwóz wypatrzyłem. Jest zamek (fajnie widać skalę wzgórza zamkowego w porównaniu z Ardaşcheią). A po prawej stronie inny grzebyk, który od początku przyciągał mój wzrok. Jednym słowem okolica staje się coraz bardziej znajoma dla mnie.

Obrazek

Nie spieszymy się, można sfocić makro kwiatka.

Obrazek

Nawet fotkę grupową zrobiłem :)

Obrazek

Poem schodzimy na dół z drugiej strony.

Obrazek

I idziemy w kierunku kolejnego celu mając wąwóz za sobą.

Obrazek

Tu przed chwilą byliśmy.

Obrazek

Szlak w dalszym ciągu skromny.

Obrazek

Wyłania się Vârful Data (884 m) najwyższa góra tego dnia.
Co ciekawe dojście do niej było ciut skomplikowane, trzeba było przejść dolinkę i szlak po prostu zniknął, a że tereny były chaszczowo-pastwiskowe, ciężko było go znaleźć.

Obrazek

Jednak dla nas to żaden problem i już podchodzimy pod skały.

Obrazek

Piękne skały.

Obrazek

Obrazek

Wychodzimy wyżej, rzut okiem w stronę, z której przyszliśmy.

Obrazek

Następnie szlak prowadzi wprost na skały i mam ogromne skojarzenia Anićą Kuk z Paklenicy. Raz, że skały, a dwa, że był to chyba największy upał z całego urlopu. Stok idealnie wystawiony do słońca.
Spójrzcie jak Tobi patrzy, czy Pańcia dobrze sobie radzi na skałach.

Obrazek

Kawałek wyżej pojawiła się stalowa lina. Zawsze chciałem zrobić jakąś ferratę z pieskiem :)

Obrazek

Całkiem spory kawałek liny, ale trudności niewielkie.

Obrazek

Nabieramy wysokości, piesek zadowolony, w swoim żywiole

Obrazek

Szczytujemy! :)

Obrazek

Zejście od tyłu jest zwykłą ścieżką w lesie. Następnie idziemy przyjemną drogą w kierunku kolejnych celów.

Obrazek

Obchodząc wąwóz od drugiej strony zauważyłem skałę z krzyżem trochę obok szlaku. Poczułem zew.

Obrazek

Podeszliśmy pod nią i Ukochana wyłożyła się w cieniu, a ja bez plecaka i aparatu stwierdziłem że zobaczę co uda się zdziałać. Początek był za trudny dla Tobiego, więc został w dole i nie podobało mu to się wcale, szczekał i kombinował. Po chwili pojawił się, znalazł inną drogę. Walczyliśmy więc w duecie. Dla mnie problemem było sporo kolczastej roślinności. W końcu stanęliśmy na szczycie. Zejście jak to zwykle było trudniejsze niż wyjście.

Obrazek

Wróciłem do Ukochanej i poszliśmy dalej - bajkowym lasem.

Obrazek

Na kolejne szczyty i punkty widokowe.

Obrazek

Ależ fajne te skałki.

Obrazek

Pora wracać. Ładnie tu, ale jesteśmy już mocno zmęczeni.

Obrazek

Na powrocie wymyśliłem bezszlakowy skrót.

Obrazek

Na tą wyższą skałę się wspinałem.

Obrazek

To był trzeci dzień z rzędu z konkretną wycieczką. Jesteśmy wciąż zafascynowali okolicą. Tyle jeszcze jest do zobaczenia, ale pojawiły się głosy w zespole, żeby trochę zwolnić, bo się zajedziemy. Tak konkretnie mówiąc, Ukochana zapowiedziała, że więcej ze mną w góry na tym urlopie już nie pójdzie ;)

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:40

V - Grota Studenților

Biorąc pod uwagę lekkie zmęczenie oraz burzowe prognozy postanowiliśmy zrobić sobie dzień wypoczynkowy. Z rana było jeszcze pięknie, więc udaliśmy się na spacer i spontanicznie zwiedziliśmy stary młyn w Rimetei. Można było wejść z pieskiem :)

Obrazek

We młynie było takie mini-muzeum. Stare sprzęty, fotografie rodziców, dziadków i starszych krewnych właściciela. Był nawet portret Cesarza Franciszka Józefa.

Obrazek

Właściciel mówił po angielsku i był bardzo rozmowny. Ponieważ z innymi rozmawiał po węgiersku pokusiłem się o zapytanie go o narodowość. "Jesteś Węgrem czy Rumunem?" Pytanie podziałało na niego elektryzująco, wyprostował się, przygładził wąsa, klepnął się po brzuchu i odpowiedział "Czy ja wyglądam jak Rumun? Jestem Węgrem jak wszyscy tutaj". Potem chwilę pogadaliśmy o historii. Jak wiadomo te ziemie zostały przekazane Rumunii po I wojnie światowej, czyli ponad 100 lat temu, jednak węgierski patriotyzm ma cię wciąż całkiem dobrze. Na koniec zapytałem jeszcze prowokacyjnie "Czy chciałbyś, żeby te tereny wróciły do Węgier, czy może być tak jak teraz, że formalnie to Rumunia?". Zdenerwował się. "Przestań powtarzać w kółko to słowo - Rumunia. To fikcja polityczna. Tu zawsze była jest i będzie Transylwania!" Na tym zakończyliśmy rozmowy o geografii ;)

Obrazek

Wróciłem do zwiedzania młyna. Koło wciąż się kręci.

Obrazek

Co więcej, wciąż coś miele. To mąka kukurydziana. Obok stoi torebka sklepowa, żeby można było sobie porównać. Jak twierdził właściciel jego mąka jest cudowna, a sklepowa to trociny. Zachęcał do powąchania i spróbowania oraz do kupienia.

Obrazek

Skorzystaliśmy z propozycji, bo w knajpach do jedzenia często zamawialiśmy polentę zamiast ziemniaków. Polenta to taki grysik/kaszka z mąki kukurydzianej. Teraz będziemy mogli sobie sami ją zrobić :)

Obrazek

Słońce dalej świeci, więc idziemy na spacer (nie w góry). Ważne jest słowo "spacer", bo to odróżnia ten dzień od dnia górskiego, którego ma przecież nie być. Na wylocie z wioski miejscowe psy już czekają.

Obrazek

Ten był naprawdę fajny z charakteru. Tego dnia z nami nie poszedł, zapewne dlatego, że to górski pies, a nie spacerowy.

Obrazek

A my sobie idziemy do Groty Studenților. Początkowo dołem wzdłuż gór.

Obrazek

Potem jednak trzeba tam trochę podejść.

Obrazek

W grocie i jej okolicach spędzamy sporo czasu.

Obrazek

Rimetea z góry.

Obrazek

Jednak zanosi się na burzę. Najpierw chcemy ją przeczekać w grocie.

Obrazek

Ale ponieważ przechodzi bokiem, idziemy dalej.

Obrazek

Spacerujemy po okolicy.

Obrazek

Obrazek

Mamy małą przygodę ze stadem owiec i psami pasterskimi.
Przypatrzcie się dokładnie, widzicie jak jeden z nich udaje owcę?

Obrazek

Następnie wracamy do Rimetei i próbujemy langosza. To taki węgierski fast-food. Od początku mieliśmy na niego chęć, ale do tej pory zawsze jak wracaliśmy z gór to budka była już zamknięta. Langosz okazał się bardzo dobry.

Obrazek

Końcówka dnia była już całkowicie pogodna.
Obrazek

Leniuchowaliśmy. Ugotowałem polentę. Z masełkiem i dżemikiem była bardzo smaczna. Potem leżakowaliśmy z piwkiem w słoneczku aż do wieczora. Takie wczasy to ja rozumiem, a nie męczyć się łażeniem po górach ;)

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:40

VI - Cluj-Napoca

Odmiana od gór. Jedziemy do miasta Cluj-Napoca żeby trochę pozwiedzać.
Na fotce rozpoczynającej pięknie zapozował gołąb.

Obrazek

Cluj-Napoca to duże miasto, powiedzmy odpowiednik naszego Krakowa. Centrum wypełnione jest starymi kamienicami, kościołami, knajpami.

Obrazek

Obrazek

Początkowo po prostu sobie chodzimy.

Obrazek

Jest parę spraw do załatwienia - wymiana pieniędzy, wypisanie kartek, pójście na lody.

Obrazek

W samym centrum znajduje się kościół św. Michała. Imponujący z zewnątrz, ale w środku dość skromny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podoba mi się pomnik przed kościołem - Matthias Corvinus, król Węgier.

Obrazek

Jedna z postaci oddających hołd.

Obrazek

Mamy sporo czasu, więc włóczymy się również po bocznych zaniedbanych ulicach starego miasta.

Obrazek

Niektóre mocno zdewastowane.

Obrazek

Obrazek

Jemy gigantyczną michę grillowanych mięs. To rekordowo duża porcja, ale dajemy radę jak zawsze. Skład nieco odmienny niż bałkańskie odpowiedniki tego dania.

Obrazek

Potem kontynuujemy włóczenie się. Wiele miejsc, czasem całych ulic jest aktualnie w remoncie.

Obrazek

Obrazek

Prawosławny Sobór Zaśnięcia Matki Bożej.

Obrazek

Opera Narodowa.

Obrazek

Na koniec spacerujemy po wielkim parku pełnym ludzi.

Obrazek

Gdzie wśród drzew podwieszone są chyba miejskie hamaki.

Obrazek

Miasto przyjemne, choć jak dla mnie wymagające sporych inwestycji, żeby miało klimat.

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:41

VII - Góra Seklerska po raz drugi

Znowu zapowiadają burze. Znowu decydujemy się z tego powodu na lokalną wycieczkę. Chcemy wyjść na Seklerską Górę szlakiem od południa, który odpuściliśmy za pierwszym razem, gdyż był opisany jako trudny. Zaczynamy od spokojnej drogi dnem doliny, którą odkryliśmy drugiego dnia.

Obrazek

Idziemy wzdłuż Sekielskiej Góry jednak oświetlenie jest takie, że lepsze widoki są w stronę Ardaşchei.

Obrazek

Obrazek

Wypatrzyłem cmentarz w Rimetei.

Obrazek

Jakże spokojna jest ta droga. Bardzo nam się podoba.

Obrazek

Nadszedł czas na zwrot w stronę celu.

Obrazek

Szlak trudny rozczarowuje łatwością. Owszem jest stromo pod górę, może w deszczu, jakby było mokro to jeździłoby się na tych glinkach, ale określać go trudnym to przesada.

Obrazek

Dochodzimy na przełęcz. Tutaj jest możliwość odbicia na południowy wierzchołek, który pamietamy z pierwszego dnia. Pogoda wciąż wyśmienita, więc odbijamy.

Obrazek

Nie ma tu szlaku, ani ścieżki. Chodzi się jak po bałkańskich górach, po kamieniach, unikając ostrej roślinności.

Obrazek

Ukochana twierdzi, że warunki są trudne zarówno pod względem technicznym, jak i ekspozycyjnym.

Obrazek

Faktem jest, że czasami trzeba iść nad przepaścią.

Obrazek

Zdobywamy wierzchołek.

Obrazek

Powrót tą samą drogą.
Ukochana poradziła sobie świetnie, znowu mam powód, żeby być z niej dumny :)

Obrazek

Wracamy na szlak.

Obrazek

Przed nami łagodne, znane już partie szczytowe.

Obrazek

Oczywiście zawsze znajdzie się coś ciekawego dla oka.

Obrazek

Są i burze. Na razie w oddali, ale trochę straszą.

Obrazek

Schodzimy północnym szlakiem, którym jeszcze nie szliśmy do tej pory.

Obrazek

Szlak całkiem w lesie. Stromy.

Obrazek

Deszcz troszkę pokapuje, ale naprawdę niewiele.
Tutaj też jest ciekawie, pojawia się jakby inny rodzaj skał, takie brązowe.

Obrazek

Wracamy do domu. Przebieramy się i idziemy na langosza.
Pod wieczór wychodzimy jeszcze na spacer na cmentarz.

Obrazek

Jest umiejscowiony na zboczu góry. Wygląda zupełnie inaczej niż nasze nekropolie.

Obrazek

Lekko szokujące jest to, że obok grobów współczesnych, znajdują się takie 200-letnie.

Obrazek

Wygląda na to, że nie ma tu tradycji częstego odwiedzania grobów. Na zadnym nie ma świeżych kwiatów ani palących się zniczy. Obchodzimy cmentarz dość długo, nie spotykamy nikogo.

Obrazek

Fajny mają widok z tego cmentarza.

Obrazek

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:41

VIII - Creasta de Cocoș

Do tej pory pogoda sprzyjała. Nawet te "brzydkie" dni były słoneczne i deszcz nas co najwyżej lekko pokropił. Nadszedł jednak dzień kiedy opady miały być ciągłe. Aby go zupełnie nie stracić z rana wyskoczyliśmy na "grzebyk". Najpierw celem miał być spory grzebyk niedaleko ruin zamku, ale kiedy wyszliśmy z domu i wyglądało, ze zaraz zacznie padać, zmieniłem cel na mniejszy grzebyk nad Rimeteą.

Obrazek

To ten przed nami.

Obrazek

Małe chaszczowanko.

Obrazek

I szczytujemy.
O dziwo wyszło nawet słońce.

Obrazek

Rimetea.

Obrazek

Widzę, że ten właściwy grzebyk, który miał być pierwotnym celem też w słońcu. No to trzeba iść.

Obrazek

Kombinujemy żeby stracić jak najmniej wysokości.

Obrazek

Słonko jednak znika i nie wygląda, żeby miało się jeszcze pojawić.

Obrazek

Ale nie przeszkadza nam to. Jest fajnie, są mgiełki.

Obrazek

Obrazek

Zrobiło się naprawdę ciekawie.

Obrazek

Grzyb, chyba nawet jadalny.

Obrazek

Dochodzimy pod cel. Nawet od tyłu wygląda na konkretną skałkę.

Obrazek

Zdobywamy.

Obrazek

Widok na zamek, a za nim kolejny grzebyk. Jest ich tu sporo. Ten nasz jest największy z nich. Ma nawet swoją nazwę - Creasta de Cocoș i wysokość blisko 900 m.

Obrazek

Pogoda psuje się nagle. Zrywa się wiatr, chwilę później ostry krótki deszcz. Ewakuujemy się.

Obrazek

Ukochana robi z kurtki wingsuit i w ekspresowym tempie wytraca wysokość.

Obrazek

Niestety chwilę później rozpoczyna się intensywna ulewa, aż muszę schować aparat. Kiedy go wyciągam, jesteśmy przemoczeni całkowicie, ale w całkiem dobrych humorach, bo udało się jakoś odnaleźć drogę do Rimetei.

Obrazek

Czas na mycie butów, później w ten sam sposób myłem podwozie Tobiego ;)

Obrazek

Wycieczka krótka, ale sukces osiągnięty :)
Wieczorem słuchamy informacji ze świata, bo jakieś dziwne rzeczy dzieją się w Rosji - bunt i marsz na Moskwę.
Następnego dnia ma być cudna pogoda i mam z związku z tym ambitne plany.

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:42

IX - Cascada Şipote

Miałem przeczucie, że tego dnia może być sporo chodzenia, więc już o 6:30 wyruszyliśmy na szlak. Podjechaliśmy ok 9 km do miejscowości Izvoarele i wyruszyliśmy w górę. Szlak przez chwilę szedł drogą, która skręciła na pobliskie pastwiska, a nam została tylko zarośnięta ścieżka.

Obrazek

Nie było jednak źle. Całkiem przyjemnie i łagodnie wyszliśmy na rozległe górne pastwiska, położone na wysokości ok 1200 m, które nazwałem roboczo pampasami. Robiły wrażenie.

Obrazek

W planach było zejść na drugą stronę. Tu pojawiły się trudności. Szlak prowadził przez łąki dorodnych pokrzyw i nie było żadnej ścieżki.

Obrazek

Próbowaliśmy obchodzić bokami, ale ostatecznie wychodziło, że nie było to lepsze wyjście.

Obrazek

Zarośniętych łąk było więcej i trochę nas wymęczyły.
W końcu dotarliśmy do lasu pełnego skał.

Obrazek

Była tu też jaskinia. Wejście zwyczajne, mała dziura, aby wejść trzeba było trochę przejść na czworakach.

Obrazek

Ale w środku ogromne długie i wysokie komnaty i korytarze. Szata naciekowa. Przyjemna niespodzianka.

Obrazek

Doszliśmy na skraj urwiska. Jest tu nawet punkt widokowy. Trochę spróchniały, ale utrzymał naszą trójkę.

Obrazek

Widok na Góry Apuseni obłędny. Nie wyobrażałem sobie że tak tu będzie. Jakoś domyślnie zakładałem, że góry są zbudowane bardziej symetrycznie.

Obrazek

Dalszy plan zakładał zejście tym urwiskiem w dół. Zejście szlakiem. Jednak nie należało do przyjemnych. Po deszczach było bardzo ślisko. Ostrego zejścia było 300 metrów w pionie. Cały czas trzeba było maksymalnie się skupiać gdzie postawić nogę i czego się złapać.

Obrazek

Celem tych wszystkich męczarni było dojście do Wodospadu Sipote. kiedy stanęliśmy nad nim, słyszeliśmy tylko huk wody. Nad głowami mieliśmy piękne skały urwiska, z którego własnie zeszliśmy.

Obrazek

Sam wodospad jest nietypowy. Zajmuje duży obszar i składa się z setek małych wodospadków. Tutaj tylko jego mały wycinek.

Obrazek

Można sobie po nim chodzić, po różnych poziomach.

Obrazek

Bawić się w stanie po drugiej stronie.

Obrazek

Przypomina trochę Jeziora Plitvickie w Chorwacji.

Obrazek

Są nawet groty za wodospadem.
Ogólnie mówiąc cudowne miejsce i spędziliśmy tam trochę czasu. Trochę mnie zdziwiło, że byliśmy cały czas całkowicie sami. Można tu dojść od dołu w prosty sposób, ale widać nikomu się nie chciało.

Obrazek

Potem chwila na suszenie na polanie powyżej wodospadu. Bo zwiedzając go tak dokładnie jak my, trochę człowiek zmoknie. Oglądamy skały nad nami. Pięknie jest.

Obrazek

W tym momencie atakuje nas stado dzikich psów i rzucają się na Tobiego. Oczywiście rzucają się, aby się pobawić, a nie w innych celach.

Obrazek

Droga przed nami jeszcze daleka, bardzo daleka więc ruszamy. Szlak jest nieco zarośnięty.

Obrazek

Są przeszkody, które trudno pokonać.

Obrazek

W trudnym terenie cały czas eskortują nas 3 duże rumuńskie psy. Zakładam, że to tacy tutejsi GOPR-owcy.

Obrazek

Potem robi się ładnie. Idziemy do wioski Sub Piatră widocznej w dole.

Obrazek

Robi się coraz ładniej.

Obrazek

Przepięknie jest, ale niestety gubimy szlak. W zasadzie to nie my go gubimy, tylko on nas. Mamy obejść kępę drzew. Ukochana idzie górą, ja środkiem, a szlak dołem. Idziemy jednak dalej, ale pojawiają się krzaki, idziemy dalej przez krzaki, pojawia się gąszcz nie do przejścia. Trzeba się wrócić i odkryć, że szlak poszedł dołem. Wszystko w upale, przy ostrej roślinności i chmarach gryzących owadów.

Obrazek

Dochodzimy do wioski. Po drodze straciliśmy dwa psy z konwoju, tylko największy przetrwał.

Obrazek

Nie wiem czy wspominałem, ale jest ten tego... przepięknie.

Obrazek

Monastyr w Sub Piatră.

Obrazek

Ostatni towarzyszący nam pies zdecydował się do niego wstąpić, bo to chyba monastyr żeński.

Obrazek

Idziemy dalej. Z tej groty/jaskini wypływa całkiem spora rzeka.

Obrazek

Przechodzimy ją wiszącym mostem.

Obrazek

Jesteśmy w najdalszym punkcie wycieczki, ale nie mówię o tym Ukochanej. Rozpoczynamy powrót. Zaczynają się podejścia, ostre.

Obrazek

Rzut oka wstecz. Typowałbym, że to najpiękniejszy widok z całego wyjazdu.

Obrazek

Monastyr z góry.

Obrazek

Widoki na drugą stronę.
Tak sobie myślę, że wszystko zależy od tego, jaki dalej będzie szlak. Początkowo jest niezbyt przyjemny.

Obrazek

Potem jest znacznie lepiej, coś nawet jakby droga.

Obrazek

Droga donikąd. Znowu trzeba się przedzierać przez chaszcze.

Obrazek

Kiedy wychodzimy na pampasy znowu jest przepięknie.

Obrazek

Słońce coraz niżej, a łąki ciągną się w nieskończoność.

Obrazek

Zachodzi, a my mamy wciąż daleko do auta.

Obrazek

Wtedy zdarza się cud. Pojawia się droga, która prowadzi nas prosto do celu.

Obrazek

Schodzimy do Izvoarele, można powiedzieć jeszcze przy świetle dziennym.

Obrazek

Wycieczka trwała 14 godzin. Z pewnością trochę dłużej niż zakładałem wcześniej. Poznaliśmy takie prawdziwe dzikie rumuńskie góry. Zobaczyliśmy piękne rzeczy: pampasy, jaskinię i wodospad. Ukochana nic nie marudziła, ani słowem, potem wyznała, że pod koniec nie miała siły się odzywać. Ja byłem tak zmęczony, że nie miałem siły zasnąć w łóżku. What a lovely day!!!

p.s.
Dam teraz wszystkim trochę czasu na jakiś komentarz, bo są głosy, że za szybko wrzucam kolejne relacje ;)

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:42

X - Wąwóz Turda (Cheile Turzii)

Po ciężkiej wycieczce pora na coś lżejszego i krótszego. Wybieramy się do najbardziej znanej atrakcji okolicy - do Wąwozu Turda. Z drogi wygląda tak.

Obrazek

Mam na niego nieco inny plan niż większość. Parkujemy w pewnej odległości z boku i najpierw postanawiamy zaskoczyć go od góry.

Obrazek

Ze sporym zaciekawieniem obserwuje nas sowa.

Obrazek

Przed nami łagodne podejścia bezszlakowo-pastwiskowe.

Obrazek

Podchodzimy na skraj wąwozu. Jest spory.

Obrazek

Podziwiamy go dłuższą chwilę.

Obrazek

Próbuję zajrzeć do środka, ale dna nie widzę.

Obrazek

Schodzimy do doliny, ale jakby od tyłu.

Obrazek

Nie wziąłem Tobiemu tego dnia wody, a upał był konkretny, więc zażywał szalonej kąpieli. Większość tamtejszych rzek ma taki mętny brązowy kolor.

Obrazek

Wchodzimy do wąwozu. Początek jest taki sobie, leśny, bez widoków.

Obrazek

Dołem płynie dość spora rzeka.

Obrazek

Zaczyna coś być widać. Wygląda to nieźle, ale i tak do tej pory nie mieliśmy jeszcze wyobrażenia o tym co nas czeka dalej.

Obrazek

Szerokość coraz mniejsza, a wysokość ścian wciąż rośnie.

Obrazek

W końcu mieści się tylko rzeka i wąska skalista ścieżka.

Obrazek

Ścieżka jest zabezpieczona liną. Nie jest ona konieczna, ale na pewno dodaje pewności osobom, które czują się niepewnie.

Obrazek

Boczne ściany są pionowe.

Obrazek

Obrazek

Bezdyskusyjnie bardzo urokliwe i ciekawe miejsce. Jak widać również nie ma tu tłumów. Owszem, spotykaliśmy ludzi, ale jakby to porównać z tym co jest u nas, to można uznać, że pustki.

Obrazek

Pojawiają się wiszące mostki. Małe przy dolinkach bocznych. Ten był bardzo chybotliwy.

Obrazek

Widzicie Tobiego? ;)

Obrazek

Większy most prowadzący na drugą stronę

Obrazek

Następnie wąwóz się rozszerza. Po szerokości drogi można wywnioskować, że tylko niewielki procent zwiedzających dochodzi do samego końca, a na górę dociera zaledwie promil.

Obrazek

Na początku wąwozu jest schronisko, a w nim restauracja. Wspomnę o niej, bo tam podobało mi się najbardziej ze wszystkich kulinarnych miejsc odwiedzonych w Rumunii. Było bardzo smacznie, dużo i tanio, a do tego bardzo miła obsługa.
Na zdjęciu deser Papanasi. Podawane na ciepło pączki serowe, ze śmietaną i dżemem z czarnej porzeczki - obłędnie smaczna bomba kaloryczna :)

Obrazek

Pozostało już tylko wrócić do auta, szlakiem, na który nie wchodzi już praktycznie nikt, co widać po stopniu ugniecenia trawy.

Obrazek

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:43

XI - Góra Seklerska po raz trzeci

Przyszło jednodniowe pogorszenie pogody. Najbrzydszy dzień z całego wyjazdu. Jak go spożytkować? Wymyśliłem wyzwanie - wyjść na Seklerską Górę bezszlakowo. Na mapie była jakaś dzika ścieżka, w terenie również można było ją zobaczyć, przynajmniej w paśmie łąk. Przebieg przez skały nieoczywisty, ale liczyłem, że kierując się w górę w końcu się dojdzie. Trochę zaskoczyło mnie, że Ukochana wyraziła chęć wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu, ale było to zaskoczenie wyłącznie pozytywne. Miałem przeczucie, że może być ciekawie. Poszliśmy, a droga, która wyszliśmy widoczna jest tutaj dokładnie na wprost. 600 metrów podejścia w górę.

Obrazek

Mieliśmy jeszcze jednego towarzysza tego dnia. Szedł w rumuńskim stylu, czyli czasem na długo traciliśmy go z oczu i już myśleliśmy, że się odłączył, a potem pojawiał się znikąd i chwilę szedł z nami i tak w kółko. Ponieważ razem wyszliśmy z wioski, razem szczytowaliśmy i razem wróciliśmy, można uznać, ze był członkiem ekipy.

Obrazek

Po wstępnym etapie łączek weszliśmy na piargi. Dróg było wiele, prawdopodobnie prowadziły wspinaczy pod różne ściany (w wielu miejscach widać było żelazo w skale), albo jaskinie. Robiło się stopniowo coraz stromiej.

Obrazek

Nie wygląda to źle, ale szło się strasznie. Mały żwirek był niezwiązany z podłożem i po zrobieniu kroku człowiek czasem tracił więcej wysokości niż zyskiwał.

Obrazek

Przenieśliśmy się na większe kamienie. Te były lepiej związane i szybciej się szło. Jednak trzeba było uważać, bo czasem kamienie zaczynały jechać pod stopami, razem z większą lub mniejszą ilością sąsiadów i można było łatwo stracić równowagę, albo zostać takim ruchomym kamieniem przywalonym.

Obrazek

Próbując różnych technik posuwaliśmy się wciąż w górę, a stromizna wciąż narastała. Ukochana zaczynała nawet wyrażać już chęć rezygnacji z powodu tego, że jest niefajnie, ale udawało mi się skutecznie ją motywować. W tym miejscu mówiłem "patrz, jeszcze tylko 50 metrów i koniec kamieni".

Obrazek

Nie kłamałem. Doszliśmy na koniec piargów (albo początek, zależy jak patrzeć). Napotkaliśmy tam ku lekkiemu zdziwieniu znak, którego sensu nie umieliśmy zinterpretować. Ale że co: "uwaga na spadających ludzi"? Przecież tu nikogo poza nami nie ma. Teraz już wiem co jest tu napisane - to ostrzeżenie o stromym terenie. Oczywista oczywistość. Czyli, że do tej pory stromo nie było, a teraz dopiero się zacznie ;)

Obrazek

Piargów już nie było. Luźny kamień nie miał szansy się utrzymać. Były progi skalne. Wyglądało, że najtrudniejsze przed nami, powyżej jakby już mniej skały, a więcej trawy. Jednak jak się tam dostać? Tobi sobie poradził, a my próbowaliśmy znaleźć jakieś łatwiejsze miejsce. Lekko padający deszczyk nie ułatwiał sprawy, wszystko było mokre. Ukochana oznajmiła, że nie widzi się ani w dalszej wspinaczce w górę, ani w zejściu w dół. Niestety, z najciekawszych momentów nie ma zdjęć. Trzeba było coś wymyślić. Uzgodniliśmy, że ja spróbuję zobaczyć co jest wyżej. Udało mi się pokonać jakoś kilkanaście metrów w górę. Tam uznałem, że są perspektywy na kontynuację. Zostawiłem plecak i aparat i zszedłem po Ukochaną. Wspomagałem ją pomocną dłonią, a czasem pomocną nogą, w takim sensie, że chwytałem się oburącz skały, opuszczałem nogę, ona łapała się za buta i wyłaziła po mnie. Tobi widząc, że pańcie maja trudne chwile cały czas pomagał szczekając najlepiej tuż nad głową do ucha.

Obrazek

Kiedy już zrobiło się łatwiej sytuacja wyglądała tak, że nabieraliśmy stopniowo wysokości walcząc z trawiastym i częściowo zarośniętym zboczem.

Obrazek

Można powiedzieć, że wypełzywaliśmy na górę :) Im wyżej tym większy stres, że jest to droga bez powrotu, ale z drugiej strony coraz bliżej celu.

Obrazek

Ponieważ skały przeplatały się z trawkami, w pewnych miejscach trzeba było podejmować decyzje co do dalszej drogi. Wyglądało to tak, że ja patrzyłem co jest w przodzie i na tej podstawie wybieraliśmy kierunek natarcia. Czasem aby wychodzić dalej, trzeba było nieco zejść.

Obrazek

Czasem wracały na chwilę kamienie. Staraliśmy się nie zrzucać ich sobie na głowy, ani na towarzyszące nam pieski. Tobi potrafi odsunąć się przed spadającym kamieniem. Rumuński pies również miał ten odruch.

Obrazek

Byliśmy coraz wyżej, ale końca wciąż nie było widać.

Obrazek

Jednak w dłuższej perspektywie widać było, że się wypłaszcza.

Obrazek

W końcu pojawiły się szczytowe łąki.

Obrazek

Plan wyjścia bezszlakowo na górę się powiódł :)

Obrazek

Ponieważ zanosiło się na większy deszcz pomachaliśmy górom i rozpczęliśmy zejście. Początkowo nawet bezszlakowo, ale był to tylko taki skrót do szlaku, którym wychodziliśmy pierwszego dnia.

Obrazek

Na szlaku było strasznie ślisko. Błotko, wyślizgane kamienie, deszczu coraz więcej. Przytrafiło się nawet małe oberwanie chmury, ale niewiele nam ono przeszkadzało.

Obrazek

Dotarliśmy na dół i byliśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni z siebie.

Obrazek

Kto by pomyślał, że takie rzeczy będę kiedyś robił wspólnie z Ukochaną. Pamiętam jak podczas naszej pierwszej wycieczki na Ciemniak czerwonym szlakiem z Dol. Kościeliskiej, powyżej Pieca, oznajmiła, że nie da rady wyżej, bo szlak jest zbyt trudny (stromy) i obawia się upadku. Wiele się od tamtego czasu zmieniło ;)

A oto skromny komentarz Ukochanej do wydarzeń opisanych powyżej:
Mój udział w tej imprezie jednoznacznie dowodzi, że człowiek nie uczy się na błędach i nie wyciąga wniosków z uprzednich, tragicznych doświadczeń.
C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:43

XII - Vârful Ugerului

Kolejnego dnia już od rana przyświeca radośnie słoneczko. Wychodzimy z Rimetei na nogach.

Obrazek

To cudowne, że wystarczy parę minut i już się jest poza cywilizacją. Grzebyk nad Tobim był zdobyty kilka dni temu podczas gorszej pogody.

Obrazek

Tym razem idziemy szlakiem w głąb gór. Idzie się przyjemnie i szybko, bez chaszczowania.

Obrazek

Dochodzimy na przełęcz, gdzie Tobi może zaliczyć rumuńską ambonkę - to pierwsza jaką spotykamy.

Obrazek

Następnie dalej szlakiem na najwyższą górę całego urlopu Vârful Ugerului 1285 m. Z tym, że szlak się gdzieś zgubił, pewnie poszedł inaczej od przełęczy, ale bez problemu szliśmy lasem.

Obrazek

Do czasu aż pojawiły się lekkie problemy. Znowu stromizny, ale co to dla nas.

Obrazek

Im wyżej tym gorzej stromiej. A miała być przyjemna wycieczka ;)

Obrazek

Szczytujemy, sam wierzchołek bardzo płaski.

Obrazek

Ozdobiony czaszką krowy.

Obrazek

Z fajnymi widokami.

Obrazek

Siedzimy chwilę w słonku, a potem ruszamy na bezszlakowy trawiasty grzbiet. Takie autorskie przejście wymyśliłem.

Obrazek

Niestety słonko coś się popsuło. Trudno. Miała być tu jakaś ścieżka, ale nie było.

Obrazek

Łąkowy grzbiet zamienia się w pewnym momencie na zalesiony. Tego się spodziewałem, ale nie spodziewałem się, że będzie to taka nagła zmiana. Dalej mieliśmy iść tym co widać po lewej.

Obrazek

Tu też miała być ścieżka. Liczyłem, że jakoś się wyklaruje w lesie, ale nie za bardzo.

Obrazek

Liczyłem też, że będzie się szło po płaskim. A tu co chwila góra-dół-góra-dół.

Obrazek

Wychodnie skalne coraz bardziej strome.

Obrazek

To wszystko jeszcze przed nami.

Obrazek

Trudności narastają. Nie zawsze można trzymać się grzbietu, obejścia bokami są strome i ciężkie do przejścia.

Obrazek

Uff, wyszliśmy na łąki po drugiej stronie.

Obrazek

Schodzimy szlakiem, dość mocno zarośniętym pokrzywami. Ukochana wymyśla fajny patent.

Obrazek

Dochodzimy do znanego nam już zamku. Pogoda poprawia się.

Obrazek

Pozostał nam już tylko powrót ulubioną drogą wzdłuż Seklerskiej Góry.

Obrazek

W oddali grzebyk schodzący do samej Rimetei. Od pierwszego dnia zwraca moją uwagę. Fajnie byłoby sobie na niego wyjść, ale chyba nie będzie już okazji.

Obrazek

Pogoda coraz lepsza. Idealne oświetlenie.

Obrazek

Na ileż sposobów można próbować wyjść na górę.
Obrazek

Grota.

Obrazek

Jakże tu pięknie!

Obrazek

Obrazek

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:44

XIII - Seklerska Góra po raz czwarty - grzebyk

Kiedy wróciliśmy do Rimetei było jeszcze dość wcześnie - 18. Wycieczka zajęła nam 11 godzin, czyli solidna, ale jeszcze 2 godzinki dnia zostało. Na grzebyk byłem tak napalony, że nie czułem ani krzty zmęczenia. Zapytałem Ukochanej czy chciałaby jeszcze tego dnia pomknąć na niego, ale popatrzyła na mnie jak na wariata. Zapytałem Tobiego - nie odmówił. Pstryk fotka rozpoczynająca z celem i idziemy :)

Obrazek

Sielanka - piękne widoczki na skały.

Obrazek

Piękne widoczki w dół.

Obrazek

A my do góry!

Obrazek

Grzebyk jest szeroki, ale stopniowo się zwęża.

Obrazek

Tobi patrzy sobie co po drugiej stronie.
Obrazek

Ja głównie patrzę w górę i szukam drogi.

Obrazek

Nie mamy wiele do przebycia. Cel coraz bliżej.

Obrazek

I nagle - klops.
Grzebyk zwęził się maksymalnie. Przede mną coś w rodzaju skróconego Rohackiego Konia, a za nim trudności techniczne wyglądające na zbyt duże. Cel widać na wyciągnięcie ręki (szczyt grzebyka jest w słońcu). Jakby pokonać najtrudniejsze 10 metrów, dalej wygląda że jest już łatwo. Jednak widzę, że nie dam rady.

Obrazek

Jestem w pięknym miejscu. Na zwężeniu grzebyka. Odczuwam dziwny niepokój. Tak, to jest lęk przestrzeni. Boję się o torbę z obiektywami, że się odepnie i spadnie w przepaść. Nigdy jeszcze mi się nie odpięła, ale teraz czuję, że to się może zdarzyć. Wiążę ją awaryjnie do paska od plecaka. Boję się o Tobiego, że na tym najbliższym odcinku sobie nie poradzi, że będzie chciał zawrócić, przy obracaniu potknie się i źle się to skończy. Sam uważam, że powinienem jeszcze podejść kawałek, ten który wydaje mi się do zrobienia, ale Tobi lepiej, żeby został tu gdzie stoi.

Obrazek

No dobra. Jakbym tu zawrócił, czułbym niedosyt. Każę Tobiemu zostać i idę te kilka metrów.

Obrazek

Tu już czuję spory dyskomfort. Próbuję się opanować. Robię zdjęcia jak zawsze. Powtarzam sobie, że przecież nie mam zawrotów głowy. Bo nie mam. Tylko jest jakoś dziwnie.

Obrazek

Tobi uznaje, że nie będzie czekał i przychodzi do mnie. Spokój w jaki to zrobił, podziałał na mnie również uspokajająco. W ogóle nie wyglądał na choć trochę zdenerwowanego.

Obrazek

Dokumentuję najdalszy osiągnięty punkt. Dobrze, ze jest ze mną Tobi, bo mam wymówkę, że ze względu na niego nie muszę brać pod uwagę choćby najmniejszej próby posunięcia się o metr dalej. Ciekawe miejsce swoją drogą. Fajnie to natura wymyśliła.

Obrazek

Uspokajam się całkowicie. Patrzę na Tobiego, wydaje się nawet trochę znudzony tym staniem w miejscu.

Obrazek

Jeszcze tylko rzucenie okiem na okolicę.

Obrazek

I można rozpoczynać powrót. Tobi bez problemu przechodzi przez konia. Ja również dziwię się sobie, że jeszcze parę minut temu oceniałem to miejsce jako niebezpieczne.

Obrazek

Schodzimy trzymając się grzbietu grzebyka. Jest bardzo widokowo i przepaściście.

Obrazek

Widok na drugą stronę.

Obrazek

Tobi pomyka w miejscu tak wąskim, jak to trudne na górze, które odpuściliśmy. Tu jest już dość nisko i nie czuje się takiej przestrzeni. Po jednej stronie trawka na którą zawsze można zeskoczyć jakby się coś działo.

Obrazek

Meldujemy się w domku. Zajęło nam to 2 godzinki z hakiem.

Obrazek

Trzeba będzie z tym żyć, że grzebyk nie został zdobyty. Z drugiej strony jestem dumny z siebie, że było mnie stać na opanowanie emocji i wycof. Fajnie było zmierzyć się z górą :)

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:44

XIV - Sighișoara

Odmiana od gór. Zwiedzamy miasto Sighișoara.
Na zdjęciu współczesna cerkiew prawosławna - Katedra Świętej Trójcy.

Obrazek

W środku prezentuje się tak.

Obrazek

Przed nami na wzgórzu stare miasto. Jeden z najlepiej zachowanych średniowiecznych zespołów miejskich w Europie Środkowo-Wschodniej, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Obrazek

W całości otoczone murami.

Obrazek

Widać, że niektóre domy służą normalnie do życia. Można spotkać samochody. Wszystkie uliczki są brukowane (nie ma asfaltu).

Obrazek

Dużo sklepików, muzeów, galerii, miejsc gdzie można zjeść, pensjonatów.

Obrazek

Mnóstwo detali. Ozdoby na drzwiach, skrzynki na listy, szyldy.

Obrazek

W jednej z baszt obronnych zakład kaletniczy a w pomieszczeniu nad nim darmowe mini-muzeum.

Obrazek

Stare drewniane schody wg tabliczki z 1642 roku prowadzące do gotyckiego kościoła na szczycie wzgórza.

Obrazek

Kościół skromny z zewnątrz.

Obrazek

Wewnątrz również. Wieczorem zamiast mszy koncert fortepianowy.

Obrazek

Największe wrażenie zrobiła na mnie krypta z trumnami. Niektóre były na oko bardzo stare, ale wyglądały normalnie. Jedna się wyróżniała. Zapytałem nawet opiekuna tego miejsca, czy to prawdziwe szczątki ludzkie. Powiedział, że tak. Trumna była położona nisko, podchodziła tam wilgoć i drewno zgniło. Kości też jakby już nie było. Włosy wyglądają "jak żywe" po kilkuset latach.

Obrazek

Udajemy się na centralny plac. W jednym miejscu jemy langosza, w innym lodzika.

Obrazek

Wieża zegarowa.

Obrazek

Bardzo nam się podoba Sighișoara. Miejscowość bardzo turystyczna, ale bez tłumów.

Obrazek

Podobno w tym domu urodził się Drakula.

Obrazek

Wchodzę do środka z nastawieniem, że będzie jakaś historyczna ekspozycja. Ciemne pomieszczenie, dziwne eksponaty jak z horroru, leży w trumnie jakiś manekin, który nagle powstaje i chce ode mnie pieniędzy. Straszne.

Obrazek

Ratusz z przodu

Obrazek

Ratusz z boku.

Obrazek

Mały widokowy park.

Obrazek

Obrazek

Wracamy na rynek. Jemy coś.

Obrazek

Potem szukamy jeszcze miejsc, w których nas nie było.

Obrazek

Natrafiamy na nieodnowione zakamarki.

Obrazek

Czy to ślady kul na baszcie? Możliwe że jeszcze z czasów wojny?

Obrazek

Odwiedzamy cmentarz.

Obrazek

Jest bardzo duży. Podobnie utrzymany jak w Rimetei. Stare groby obok nowych, brak kwiatów i zniczy. Tobiego bierzemy na smycz, bo u nas pies na cmentarzu to zjawisko niedopuszczalne. Tam spotykamy innych ludzi z psami, prawdopodobnie miejscowi tak je wyprowadzają.

Obrazek

Ogólnie nie przepadam za miejskimi wycieczkami, ale Sighișoara bardzo mi się podobała. Miasto ma swój klimat. Bardzo polecam.

C.D.N.
Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1063
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

Re: Rumuńskie minirelacje z okolic Rimetei

Post autor: sprocket73 » 13 lipca 2023, 0:44

XV - Pleșcioare

Nadszedł ostatni dzień wyjazdu. Miałem dylemat gdzie zaplanować wycieczkę. W głowie siedziało sporo pomysłów. Jeden z obligatoryjnych celów prawie do samego końca wydawał się murowanym faworytem przy dobrej pogodzie (a taka miała być). Chciałem podjechać w nieco wyższe partie Gór Apuseni - Muntele Mare (1826 m) i zobaczyć jak tam jest. Jednak jak przyszło co do czego, uznałem, że nie pasowałoby to do całej reszty. Najchętniej wyszedłbym z Rimetei na nogach i zahaczyłbym o pampasy, tam gdzie było już po zachodzie podczas najdłuższej wycieczki, aby teraz zobaczyć je w słońcu. Taką też trasę wymyśliłem.

Wyruszamy wcześnie, ok 6:30 naszą ulubioną drogą pod Seklerską Górą. Razem z nami ruszają 3 miejscowe psy, ale jak orientują się, że będziemy łazić po płaskim, to stopniowo się wykruszają.

Obrazek

Idziemy dalej niż zwykle, odkrywając nowe tereny. Seklerska Góra z każdej strony jest fajna.

Obrazek

Bardzo nam się podoba ta dolina.

Obrazek

Mak uprawny.

Obrazek

Znajome widoki. Wszystko dookoła już schodzone. Czuję się tu jak w domu.

Obrazek

Po 10 km chodzenia po płaskim, pora zacząć nabierać wysokości.

Obrazek

Całą naszą trasę mamy widoczną jak na dłoni.

Obrazek

Dochodzimy do szlaku, który poprowadzi nas w wyższe partie.

Obrazek

Charakterystyczny kamienny krzyż, sporo tu takich, ten jest datowany na 1846 rok.

Obrazek

Takimi łączkami sobie chodzimy.

Obrazek

Wygląda, że kiedyś był tu pożar lasu.

Obrazek

Następnie idziemy drogą, którą już znamy.

Obrazek

Są i pampasy.

Obrazek

Wychodzimy na Pleșcioare 1225 m, bo jakiś szczyt trzeba zaliczyć, szlak go oczywiście omija ;)

Obrazek

Następnie idziemy szlakiem prowadzącym wprost do Rimetei.

Obrazek

Zastanawiamy się jak bardzo zejście z gór będzie zarośnięte. A tu niespodzianka, szeroka droga. Było to jedyne miejsce, gdzie widzieliśmy ślady działalności drwali. U nas takie ślady można spotkać na każdym kroku, wszędzie.

Obrazek

Rimetea jest jakby z boku i aby do niej dotrzeć trzeba jeszcze trochę podejść, aby przejść boczny grzbiet. Ostatnie podchodzenie, trochę mi smutno, już tęsknię za tymi górami.

Obrazek

W nagrodę piękne widoki. Wszędzie na tych skałach byliśmy.

Obrazek

Mocna wyraźna ścieżka. Dobrze przedeptany rumuński szlak.

Obrazek

Na koniec wymyślam jeszcze autorski powrót, przez cmentarną górkę. Spodziewam się z niej ciekawego widoku. Na lekkim zoomie Seklerska Góra wygląda niesamowicie jako tło.

Obrazek

Cmentarna górka to najlepszy punkt widokowy. Seklerska Góra jest jak na wyciągnięcie ręki. Tutaj zniekształcona obiektywem UWA (aby całą zmieścić w kadrze) wydaje się odległa, ale to tylko przekłamanie optyki. W dole Rimetea, 15 minut lekkiego podejścia, jednak nie chodzi tu prawie nikt. Ścieżkę w dół ledwie widać w trawie. Jest to dla mnie niepojęte, jak można omijać tak piękne miejsce? Z drugiej, to dobrze, że mamy je całe dla siebie.

Obrazek

Ostatnia wycieczka była idealna. Blisko 12 godzinne łażenie po samych fajnych terenach. Wieczorem pakowanie. Gospodarz tak się ucieszył, że go opuszczamy po 14 noclegach, że aż wyciągnął z tej okazji śliwowicę własnej produkcji, którą nazywał rakiją. Była inna niż nasza, dość delikatna w smaku, bardzo dobra.

Urlop dobiegł końca. Jak widać był mocno górski. Niby dużo połaziłem, ale spokojnie mógłbym jeszcze tydzień siedzieć i wymyślać wycieczki na nogach z Rimetei, a biorąc pod uwagę krótkie dojazdy, to i z 2 miesiące. Góry Trascău są super. Dużo skał, łąk i pastwisk, piękne dziewicze lasy, groty, jaskinie, wodospady. Ludzi praktycznie brak. Spotykaliśmy ich tylko na Seklerskiej Górze i w Wąwozie Turda. Cała reszta jakby nie istniała w turystycznej świadomości. Rewelacyjny urlop :)

Rumunia jako kraj bardzo przyjemny. Poziomem rozwoju (kwatery, drogi, sklepy) nie różni się niczym od np. Słowacji. Jest ciut taniej niż w Polsce. No i świetne są te górskie psy przyłączające się do ludzi, choć trochę szkoda, że nie mają swojego człowieka, pewnie by chciały.

THE END

p.s.
Magis, to wszystko dzięki Tobie, dziękuję! :)
ODPOWIEDZ