Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Na przełomie czerwca i lipca przeszliśmy z Dorotką szczyty gór Drabiny Wałbrzyskiej. Przez Pogórze i Góry Wałbrzyskie oraz Kamienne biegnie szlak zwany Drabiną Wałbrzyską. Wytyczona pętla po najwyższych wzgórzach i górach mierzy około 80 km. z sumą podejść i zejść prawie 4000 m i wiedzie przez 32 szczyty gór. Trasę rozpisałem na 3 dni, niestety życie, a dokładniej komunikacja miejska zweryfikowała plan, skończyło się na czterech weekendowych dniach. Na wycieczkę po zielonych stożkach wychodzimy z Boguszowa Gorce - dworzec kolejowy.
I już z dworca przed naszymi oczami ukazały się pierwsze szczeble drabiny - Masyw Dzikowca.
Rozpoczynamy więc naszą przygodę ze wspomnianą drabiną. Maszerujemy za niebieskimi znakami, najpierw asfaltem następnie leśną ścieżką zdobywając po kolei: Dzikowiec Mały (696 m)
i Dzikowiec Wielki (836 m),
niepozorną Sokółkę (800 m),
Stachonia (808 m)
i Lesistą Wielką (851 m).
Oczywiście na każdy szczebel trzeba wejść osobno. Walorem długiego, porośniętego trawami szczytu - Stachonia jest piękna panorama na Karkonosze. Natomiast spłaszczony wierzchołek Lesistej Wielkiej zaoferował nam schronienie w postaci wiaty turystycznej przed żarem lejącym się z nieba. Odpoczywamy chwilę, uzupełniamy płyny i wędrujemy dalej. Schodzimy za żółtymi paskami do Unisławia Śląskiego, by następnie wdrapać się na Stożek Wielki (806 m). Mozolnie krok po kroku osiągamy kulminację, którą kiedyś zdobiła drewniana, mini wieża widokowa.
Ponownie przysiadamy, żeby odsapnąć. Upał, duchota daje się nam we znaki. Woda też się kończy. Schodzimy do Sokołowska.
Odcinek po "ruchomych" kamieniach wcale nie ułatwia nam zejścia. I gdyby nie przygoda z pociągiem, który nie dojechał, stracony czas i poszukiwania autobusu, który zawiózł nas do Boguszowa, przez co na trasę wyszliśmy zbyt późno szlak skończylibyśmy w Andrzejówce. Pogoda nas pokonała, a wiedząc co czeka nas dalej dzisiejszy dzień zakańczamy przy rozdrożu szlaków w Sokołowsku. Wracamy autobusem do domu.
Dzień drugi
Przyjeżdżamy komunikacją miejską do Sokołowska. Wieś położona jest w kotlinie śródgórskiej w dolinach potoku Sokołowca i Bednarskiego Potoku, u podnóża Gór Kamiennych. Malownicze położenie i walory klimatyczne sprawiły, że otwarto tu w 1854 r. pierwsze w Europie sanatorium przeciwgruźlicze. Będąc w okolicy warto wstąpić do Sokołowska np. do klimatycznej kawiarenki na pyszny tort Pawłowej, a przy okazji zobaczyć ruiny słynnego niegdyś sanatorium "Grunwald", uroczo położoną małą cerkiew św. Archanioła Michała, czy starą drewnianą architekturę uzdrowiskową. Wieś małymi krokami podnosi się z trwającego długie lata letargu, co bardzo nas cieszy. Naszą wędrówkę rozpoczynamy spod głównego węzła szlaków.
Początkowo idziemy asfaltem, obok wspomnianej już XIX w. cerkwi św. Michała Archanioła do niebieskich znaków.
I już po kilku minutach szlaku czeka na nas (dobrze nam znana i lubiana w tych górach) drabina z dość dobrze zaznaczonymi trzema szczeblami zbudowanymi ze skał bazaltowych.
Po wejściu w las ścieżka od razu pnie się ku górze. Mijamy XIX wieczne ruiny zamku Friedensteina. Budowla swego czasu była miejscem odpoczynku dla kuracjuszy i turystów, którzy chadzali na spacery w te strony.
Kamienie i spory kąt nachylenia szlaku nie ułatwią drogi.
Słońce też od rana daje o sobie znać. Pierwszy szczebel na dzisiejszej trasie to Włostowa (903 m), z której nie uświadczymy żadnych widoków.
Drugi szczebel to Kostrzyna (906 m). Wierzchołek tej kulminacji wynagradza trud marszu i pozwala podziwiać m in. Lesistą Wielką, Stożek, Masyw Dzikowca, Bukowiec, czy Borową.
Teraz czeka nas strome zejście do siodła, które oddziela Kostrzynę od Suchawy.
Wolnym krokiem podchodzimy na Suchawę (928 m) porośniętą drzewostanem.
Pstrykamy fotki i podążamy za niebieskimi paskami delikatnie schodząc do Rozdroża pod Waligórą. Od pewnego czasu na rozdrożu stoi duża wiata zbudowana na planie ośmiokąta. Szerokie ławy w środku dają możliwość nocowania w niej.
My spragnieni płynów i głodni przysiadamy na ławach chowając się od słońca. Po odpoczynku idziemy żółtymi, łagodnymi znakami na Waligórę (934 m). Mała zalesiona polanka z oznakowaniem szczytu. To wszystko co znajdziemy na Waligórze.
Dokumentujemy nasze wejście i schodzimy z wygasłego wulkanu stromym żółtym szlakiem do Andrzejówki na zasłużone zimne piwko.
Po nawodnieniu organizmu żegnamy Przełęcz Trzech Dolin. Ruszamy w dalszą drogę i przez Turzynę (898 m),
Jeleniec (902 m)
i Skalną Bramę - grupa skalna tworząca baszty rozdzielone wąskim przesmykiem
osiągamy Rogowiec (870 m).
Pozostałości po piastowskiej warowni z końca XIII w. stoją na wulkanicznym, skalistym wzgórzu Rogowca. Z ruin roztacza się imponująca panorama m. in. na Góry Kamienne, Wałbrzyskie i Sowie. Widać też Borową, na którą dzisiaj zmierzamy.
Czas w drogę bo przed nami jeszcze nie jeden stopień drabiny, na który trzeba wejść. Na północ od Rogowca znajduje się Jeleniec Mały (742 m), oj były z nim kłopoty, mamy tylko nadzieję, że znaleźliśmy właściwy szczyt. Widoków zero, zarośnięty i bez oznaczenia, tylko dzięki GPS można tam trafić. Schodzimy do Rybnicy Leśnej, łańcuchowej wsi położonej pomiędzy Górami Suchymi, a Wałbrzyskimi. Przechodzimy na drugą stronę ulicy i maszerujemy na Jałowiec Mały. Przedłużyliśmy sobie trochę wycieczkę i zahaczyliśmy o Jałowca (751 m), najwyższe wzniesienie Grzbietu Rybnickiego w Górach Wałbrzyskich.
Po wycięciu drzew z części szczytowej oferuje on nieprzeciętne widoki. Na powulkanicznym wzniesieniu od 2017 r. znajduje się drewniana platforma widokowa. Roztacza się z niej szeroka panorama m in. na Góry Czarne z dominująca Borową i przylegająca do niej Kątną,
Masyw Ślęży, Góry Sowie, czy położoną w dole Jedlinę Zdrój.
Po krótkim odpoczynku wracamy na Jałowiec Mały. Po drodze zachodzimy jeszcze na jeden nieduży punkt widokowy.
Ponownie spoglądamy na Borową, oraz Bukowiec z kopalnią melafiru. Trochę nas zdziwiło dlaczego Jałowiec Mały (ukryty w gęstwinie lasu) jest ujęty w spisie drabiny, a nie Jałowiec, który wyróżnia się dość wyraźnie. Przechodzimy więc przez wspomniany Jałowiec Mały (741 m), gdzie niegdyś stał kamień z nazwą szczytu. Dziś pozostała tylko przyczepiona do drzewa kartka oznajmiająca, gdzie jesteśmy.
Kolejnym miejscem, gdzie na chwilę przystajemy jest Rozdroże Ptasie - węzeł szlaków.
Przed nami ostatni szczebel dzisiejszej drabiny - Borowa (853 m). Czarny szlak jest średnio wymagający, no może końcówka, gdzie łączy się z czerwonym wtedy to serce bije trochę mocniej. Idąc czarnymi paskami warto odwrócić się do tyłu, by popatrzeć na panoramę Gór Kamiennych i powiedzieć, o stamtąd idziemy!
Zdobywamy najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, na którym stoi od 2017 r. 16 m. spiralna wieża widokowa.
Z tarasu można podziwiać niczym nie ograniczoną panoramę m in. na Góry Kamienne, Wałbrzyskie, Sowie, Masyw Ślęży, oddalone Karkonosze, czy położony w dolinie Wałbrzych.
Na polanie znajduje się też wiata, stoły z ławami i miejsca na ogniska. Postanowiliśmy zejść do Przełęczy Koziej nowymi czarnymi znakami. Wybór okazał się niezbyt trafiony, ale przynajmniej zaliczyliśmy nowy szlak. Dzisiejszy dzień kończymy na Przełęczy Koziej.
Dalej maszerujemy do domu. Cdn...
I już z dworca przed naszymi oczami ukazały się pierwsze szczeble drabiny - Masyw Dzikowca.
Rozpoczynamy więc naszą przygodę ze wspomnianą drabiną. Maszerujemy za niebieskimi znakami, najpierw asfaltem następnie leśną ścieżką zdobywając po kolei: Dzikowiec Mały (696 m)
i Dzikowiec Wielki (836 m),
niepozorną Sokółkę (800 m),
Stachonia (808 m)
i Lesistą Wielką (851 m).
Oczywiście na każdy szczebel trzeba wejść osobno. Walorem długiego, porośniętego trawami szczytu - Stachonia jest piękna panorama na Karkonosze. Natomiast spłaszczony wierzchołek Lesistej Wielkiej zaoferował nam schronienie w postaci wiaty turystycznej przed żarem lejącym się z nieba. Odpoczywamy chwilę, uzupełniamy płyny i wędrujemy dalej. Schodzimy za żółtymi paskami do Unisławia Śląskiego, by następnie wdrapać się na Stożek Wielki (806 m). Mozolnie krok po kroku osiągamy kulminację, którą kiedyś zdobiła drewniana, mini wieża widokowa.
Ponownie przysiadamy, żeby odsapnąć. Upał, duchota daje się nam we znaki. Woda też się kończy. Schodzimy do Sokołowska.
Odcinek po "ruchomych" kamieniach wcale nie ułatwia nam zejścia. I gdyby nie przygoda z pociągiem, który nie dojechał, stracony czas i poszukiwania autobusu, który zawiózł nas do Boguszowa, przez co na trasę wyszliśmy zbyt późno szlak skończylibyśmy w Andrzejówce. Pogoda nas pokonała, a wiedząc co czeka nas dalej dzisiejszy dzień zakańczamy przy rozdrożu szlaków w Sokołowsku. Wracamy autobusem do domu.
Dzień drugi
Przyjeżdżamy komunikacją miejską do Sokołowska. Wieś położona jest w kotlinie śródgórskiej w dolinach potoku Sokołowca i Bednarskiego Potoku, u podnóża Gór Kamiennych. Malownicze położenie i walory klimatyczne sprawiły, że otwarto tu w 1854 r. pierwsze w Europie sanatorium przeciwgruźlicze. Będąc w okolicy warto wstąpić do Sokołowska np. do klimatycznej kawiarenki na pyszny tort Pawłowej, a przy okazji zobaczyć ruiny słynnego niegdyś sanatorium "Grunwald", uroczo położoną małą cerkiew św. Archanioła Michała, czy starą drewnianą architekturę uzdrowiskową. Wieś małymi krokami podnosi się z trwającego długie lata letargu, co bardzo nas cieszy. Naszą wędrówkę rozpoczynamy spod głównego węzła szlaków.
Początkowo idziemy asfaltem, obok wspomnianej już XIX w. cerkwi św. Michała Archanioła do niebieskich znaków.
I już po kilku minutach szlaku czeka na nas (dobrze nam znana i lubiana w tych górach) drabina z dość dobrze zaznaczonymi trzema szczeblami zbudowanymi ze skał bazaltowych.
Po wejściu w las ścieżka od razu pnie się ku górze. Mijamy XIX wieczne ruiny zamku Friedensteina. Budowla swego czasu była miejscem odpoczynku dla kuracjuszy i turystów, którzy chadzali na spacery w te strony.
Kamienie i spory kąt nachylenia szlaku nie ułatwią drogi.
Słońce też od rana daje o sobie znać. Pierwszy szczebel na dzisiejszej trasie to Włostowa (903 m), z której nie uświadczymy żadnych widoków.
Drugi szczebel to Kostrzyna (906 m). Wierzchołek tej kulminacji wynagradza trud marszu i pozwala podziwiać m in. Lesistą Wielką, Stożek, Masyw Dzikowca, Bukowiec, czy Borową.
Teraz czeka nas strome zejście do siodła, które oddziela Kostrzynę od Suchawy.
Wolnym krokiem podchodzimy na Suchawę (928 m) porośniętą drzewostanem.
Pstrykamy fotki i podążamy za niebieskimi paskami delikatnie schodząc do Rozdroża pod Waligórą. Od pewnego czasu na rozdrożu stoi duża wiata zbudowana na planie ośmiokąta. Szerokie ławy w środku dają możliwość nocowania w niej.
My spragnieni płynów i głodni przysiadamy na ławach chowając się od słońca. Po odpoczynku idziemy żółtymi, łagodnymi znakami na Waligórę (934 m). Mała zalesiona polanka z oznakowaniem szczytu. To wszystko co znajdziemy na Waligórze.
Dokumentujemy nasze wejście i schodzimy z wygasłego wulkanu stromym żółtym szlakiem do Andrzejówki na zasłużone zimne piwko.
Po nawodnieniu organizmu żegnamy Przełęcz Trzech Dolin. Ruszamy w dalszą drogę i przez Turzynę (898 m),
Jeleniec (902 m)
i Skalną Bramę - grupa skalna tworząca baszty rozdzielone wąskim przesmykiem
osiągamy Rogowiec (870 m).
Pozostałości po piastowskiej warowni z końca XIII w. stoją na wulkanicznym, skalistym wzgórzu Rogowca. Z ruin roztacza się imponująca panorama m. in. na Góry Kamienne, Wałbrzyskie i Sowie. Widać też Borową, na którą dzisiaj zmierzamy.
Czas w drogę bo przed nami jeszcze nie jeden stopień drabiny, na który trzeba wejść. Na północ od Rogowca znajduje się Jeleniec Mały (742 m), oj były z nim kłopoty, mamy tylko nadzieję, że znaleźliśmy właściwy szczyt. Widoków zero, zarośnięty i bez oznaczenia, tylko dzięki GPS można tam trafić. Schodzimy do Rybnicy Leśnej, łańcuchowej wsi położonej pomiędzy Górami Suchymi, a Wałbrzyskimi. Przechodzimy na drugą stronę ulicy i maszerujemy na Jałowiec Mały. Przedłużyliśmy sobie trochę wycieczkę i zahaczyliśmy o Jałowca (751 m), najwyższe wzniesienie Grzbietu Rybnickiego w Górach Wałbrzyskich.
Po wycięciu drzew z części szczytowej oferuje on nieprzeciętne widoki. Na powulkanicznym wzniesieniu od 2017 r. znajduje się drewniana platforma widokowa. Roztacza się z niej szeroka panorama m in. na Góry Czarne z dominująca Borową i przylegająca do niej Kątną,
Masyw Ślęży, Góry Sowie, czy położoną w dole Jedlinę Zdrój.
Po krótkim odpoczynku wracamy na Jałowiec Mały. Po drodze zachodzimy jeszcze na jeden nieduży punkt widokowy.
Ponownie spoglądamy na Borową, oraz Bukowiec z kopalnią melafiru. Trochę nas zdziwiło dlaczego Jałowiec Mały (ukryty w gęstwinie lasu) jest ujęty w spisie drabiny, a nie Jałowiec, który wyróżnia się dość wyraźnie. Przechodzimy więc przez wspomniany Jałowiec Mały (741 m), gdzie niegdyś stał kamień z nazwą szczytu. Dziś pozostała tylko przyczepiona do drzewa kartka oznajmiająca, gdzie jesteśmy.
Kolejnym miejscem, gdzie na chwilę przystajemy jest Rozdroże Ptasie - węzeł szlaków.
Przed nami ostatni szczebel dzisiejszej drabiny - Borowa (853 m). Czarny szlak jest średnio wymagający, no może końcówka, gdzie łączy się z czerwonym wtedy to serce bije trochę mocniej. Idąc czarnymi paskami warto odwrócić się do tyłu, by popatrzeć na panoramę Gór Kamiennych i powiedzieć, o stamtąd idziemy!
Zdobywamy najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, na którym stoi od 2017 r. 16 m. spiralna wieża widokowa.
Z tarasu można podziwiać niczym nie ograniczoną panoramę m in. na Góry Kamienne, Wałbrzyskie, Sowie, Masyw Ślęży, oddalone Karkonosze, czy położony w dolinie Wałbrzych.
Na polanie znajduje się też wiata, stoły z ławami i miejsca na ogniska. Postanowiliśmy zejść do Przełęczy Koziej nowymi czarnymi znakami. Wybór okazał się niezbyt trafiony, ale przynajmniej zaliczyliśmy nowy szlak. Dzisiejszy dzień kończymy na Przełęczy Koziej.
Dalej maszerujemy do domu. Cdn...
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Trzeci dzień zmagań z Drabiną Wałbrzyską rozpoczynamy z Przełęczy Koziej, na którą przyszliśmy z domu (tak więc już na początku wycieczki mamy kilka km. w nogach).
Przed nami na początek, tak jak poprzedniego dnia drabina z trzema szczeblami. Jakże nam znana, lubiana i często przez nas odwiedzana trasa. Trójwierzchołkowy Masyw w Górach Czarnych (Góry Wałbrzyskie) Kozioł (774 m),
Wołowiec ( 776 m)
i Mały Wołowiec zwany też Małym Kozłem (718 m).
Środkowy najwyższy szczyt - Wołowiec zdobią niewielkie skałki i charakterystyczny biały, metalowy krzyż.
Widać z nich część Gór Wałbrzyskich z Chełmcem na czele.
Cały masyw zbudowany jest ze skał magmowych. Pod górą biegną dwa najdłuższe tunele kolejowe w Polsce. Dość wartko przechodzimy nasze stożki kończąc na Dłużynie (685 m),
gdzie jak w całym masywie można spotkać porozrzucane głazy narzutowe. Zatrzymujemy się na chwilę przy Przełęczy Szypka (siodło i węzeł leśnych dróg),
by zmienić szlak, którym dojdziemy do południowo-wschodnich obrzeży Wałbrzycha, do dzielnicy Rusinowa. Chodnikiem, asfaltem przemierzamy ulice dzielnic Rusinowej i Kozice.
Wchodzimy na grzbiet północnej części Gór Wałbrzyskich, który tworzą Lisi Kamień (600 m),
Ptasia Góra, zw. Ptasią Kopą (590 m)
i Czarnota. W spisie drabiny jest tylko Ptasia Góra, my planując trasę uwzględniliśmy też Lisi Kamień, ponieważ tak prowadzą niebieskie paski. Na stokach grzbietu tak jak w masywie Gór Czarnych leżą eratyki (głazy narzutowe) będące śladem granicy zasięgu lodowca skandynawskiego. Szybko pokonujemy szczebelki i wychodzimy na ulice Wałbrzycha. Ze względu na budowę obwodnicy północnej części i centrum miasta na Wzgórze Gedymina przeprawiamy się poza szlakiem m. in. przez nową kładkę.
Po kilku minutach wchodzimy do rozległego parku, do miejsca, gdzie historia jest żywa w pozostawionych ruinach, dawnych obiektów. Schowane w gęstej roślinności cegły, kamienie, czy wejścia do zasypanych piwnic świadczą, że kilkadziesiąt lat temu toczyło się tu życie, a teren był dobrze zagospodarowany. Podłużny grzbiet z niewyróżniającymi się dużą wybitnością wierzchołkami, bo mającymi nieco ponad 500 m. wysokości - Wzgórze Gedymina (532 m)
i Stróżek (517 m) to kolejne szczebelki naszej drabiny.
Historia wzgórza jest ciekawa i warto poświęcić jej więcej czasu, postaramy się opisać ją w innej relacji, znacznie dłuższej. Wzgórze inaczej Parkowa Góra jest zieloną wyspą wystającą ponad miejskie zabudowania. Park pełny jest ścieżek i duktów leśnych po, których można biegać, jeździć rowerem itd. Płynnie łączy Wałbrzych ze Szczawnem Zdrój, będąc dla tego drugiego przedłużeniem parku zdrojowego.
Trzeci dzień naszego wędrowania kończymy w Szczawnie Zdroju, przy szlakowskazie.
Wracamy do domu MZK.
Przyjeżdżamy rano do Szczawna Zdrój. Uzdrowisko leży w dolinie potoku Szczawnik, na krawędzi Pogórza Wałbrzyskiego i Gór Wałbrzyskich. Idziemy pod pijalnię wód, gdzie znajduje się drogowskaz szlaków.
Pięknie wyglądają skąpane w porannym słońcu: deptak, wspomniana pijalnia wód, hala spacerowa, czy teatr zdrojowy. I ten brak ludzi, co za spokój. Poświęcamy chwilę na zrobienie fotek, bo nie pamiętam kiedy byliśmy sami na deptaku.
Następnie wychodzimy na szlak i nasze kroki kierujemy do wsi Struga. Po drodze okazale prezentuje się nam Chełmiec (za kilka godzin będziemy stać na jego szczycie).
Mijamy Pomnik Ułanów. Postument upamiętnia bitwę z 14 maja 1807 r. gdzie naprzeciw siebie stanęły wojska pruskie oraz siły koalicji napoleońskiej, w których główną rolę odegrali polscy ułani.
Struga jest to łańcuchowa wieś położona wśród zalesionych wzniesień Pogórza Wałbrzyskiego w okolicach Trójgarbu, dokąd prowadzi niebieski szlak. Ozdobą niewielkiej wsi jest zespół pałacowy z XVII-XIX wieku rodu Czettritzów.
Znaki wiodą nas przez wieś, następnie polem przekwitłego rzepaku (szkoda, że nie byliśmy tu w maju, "utopilibyśmy" się w żółtych kwiatach).
Dalej łąką, skąd mamy widoki m. in. na wspomniany Chełmiec.
Zdobywamy Węgielnika
i Modrzewca.
Objadamy się poziomkami, których jest tu pełno.
Uwagę też naszą zwróciły powyginane szyszki. Ciekawe zjawisko, może ktoś wie co się z nimi dzieje, że tak się wyginają.
I przez Lubomińskie Siodło osiągamy Trójgarb kolejny szczebel, z kilku na dzisiejszej wycieczce.
Wzniesienie ma trzy wierzchołki (778, 757, 738 m) i leży w paśmie Gór Wałbrzyskich. Najwyższą kulminację od 2018 r. wieńczy dość charakterystyczna 27,5 m wieża widokowa.
Pięć tarasów widokowych zawieszonych na różnych wysokościach daje możliwość podziwiania efektownej panoramy na 360 stopni. Widać z nich m in. Góry Wałbrzyskie, Masyw Ślęży, Rudawy Janowickie czy Karkonosze.
Ze względu na wczesną porę na szczycie było tylko kilka osób. Z przyjemnością w ciszy zjadamy śniadanie.
Wiata, miejsce na ognisko, stoły z ławami dają możliwość biesiadowania na górze, dlatego Trójgarb jest tak często odwiedzany. Znaki informują nas, że kolejny szczebel zdobędziemy po 2 godzinach marszu.
Po zejściu z góry podążamy poboczem drogi nr 376,
następnie duktem leśnym. I znowu pojawiają się poziomki, które znacząco opóźniają nasze wędrowanie. Nie sposób nie zatrzymać się, kuszą niesamowicie, dojrzałe i słodziutkie smakują rewelacyjnie. Dorotka śmieje się, że zaraz jakiś poemat napiszę na ich temat.
Dlatego wracam do opisu szlaku, który w końcowym odcinku (zielony) dość mocno pnie się do góry.
Wdrapujemy się na Chełmiec (851 m) delikatnie przed zadeklarowanym na szlakowskazie czasie. Na górze jesteśmy około 11 ej. Ludzi jak mrówek. Szczyt góry zajmuje wybudowana w 1887-1888 r. kamienna wieża widokowa z przynależnym do niej budynkiem, który kiedyś pełnił funkcję gospody i schroniska.
Dwa maszty telekomunikacyjne i 45 m. krzyż milenijny.
Znajduje się też zadaszona wiata turystyczna oraz palenisko ze stołami i ławami. Robimy zdjęcia, uzupełniamy płyny i ruszamy dalej w trasę. Schodzimy niebieskimi znakami przez Chełmiec Mały (776 m) do Boguszowa Gorce. Po wyjściu z lasu odsłania się widok na dwuwierzchołkowe pasmo Mniszka i Boreczną (leżą w Masywie Chełmca), kolejne szczeble.
Przechodzimy przez drogę i ścieżką przez łąkę docieramy do granicy lasu. Szlak prowadzi nas stromym podejściem na Mniszka (704 m). Obecnie na wzgórzu stoi spalona wiata.
Po drugiej stronie resztek wiaty w pokrzywach po pas znajduje się przybita do drzewa tabliczka z nazwą góry.
Przed wojną Mniszek tętnił życiem, w 1901 r. wybudowano tu restaurację, przy której znajdowała się 19 m. drewniana wieża widokowa. W 1902 r. dobudowano muszlę koncertową, a kilka lat później kręgielnię. Dobrze zagospodarowane wzgórze dziś świeci pustką i tylko resztki fundamentów, opisy, czy zdjęcia przypominają o jego świetności. Ostatnim szczeblem drabiny jest Boreczna (710 m). Z Mniszka należy zawrócić się i kierować na sąsiednie wzniesienie. Kiepsko oznaczony jest ten odcinek drogi. W zaroślach nie sposób znaleźć kulminacji. Dochodzimy dokąd pozwalają nam krzaki jeżyn i tak zdobywamy górę.
Schodzimy po odnalezionych znakach w dół. Dość wartko wytracamy wysokość.
Po drodze mieliśmy przyjemność wędrować z ptaszkiem, który przez kilka metrów towarzyszył nam "biegnąc" przed nami.
Przygodę z Drabiną Wałbrzyską kończymy na dworcu Boguszów-Gorce Zachód.
Po skończeniu czterodniowej wycieczki, naszła mnie taka refleksja, zresztą nie raz już o tym pisałem, że przed wojną Góry Wałbrzyskie, jak i Sudety były bardzo dobrze zagospodarowane. Doceniano ich walory turystyczne i krajobrazowe. Na wybitnych wzniesieniach budowano różne obiekty, wieże widokowe, gospody czy schroniska. Niestety do naszych czasów bardzo mało ich przetrwało. Zdjęcia, pocztówki, czy pozostałości po budowlach (resztki fundamentów, stosy kamieni) to pamiątki tamtych czasów. W lokalnych gazetach często pojawiają się artykuły, że są plany odbudowy obiektów, które "zdobiły" poszczególne szczyty wzgórz czy gór. W niektórych miejscach udaje się to, w innych nie, bo po prostu nie ma na to funduszy. Pamiętamy czasy jak np. Jałowiec, Borowa czy Trójgarb nie były często odwiedzane, dopiero wybudowane platforma i wieże spowodowały, że turystyka ożywiła się na tych szczytach. Z dużą ciekawością śledzimy wiadomości, które od jakiegoś mówią, że na Wzgórzu Gedemina jest plan (dość zawansowany) odbudowania wieży. Oczywiście czas pokaże na ile owe plany zostaną zrealizowane. Jeszcze nie tak dawno na Stożku znajdowała się mini wieża, która zachęcała do zdobycia góry. Wspomnę też o Ptasiej Górze i o Mniszku, na których też stały wieże.
Ogólnie Drabina Wałbrzyska jest fajnym projektem, dla osób, które chcą poznać stożki Gór Wałbrzyskich. Proponuje ona najbardziej strome podejścia na każdy ze szczytów. Można poszczególne kulminacje zdobywać wchodząc tylko na nie, lub zaplanować trasy i przejść tzw. pętelkę. My na szczytach gór wymienionych w spisie byliśmy po kilkakroć, jednak w takiej konfiguracji pierwszy raz. Udało nam się też przejść nowy szlak - czarny z Borowej. Pogodę przez te cztery dni mieliśmy tropikalną, co wcale nie ułatwiało nam drogi. Góry Wałbrzyskie pomimo niewielkich wysokości potrafią zmęczyć niejednego piechura. Spacer po nich to ciągłe pochodzenie i schodzenie, taka sinusoida, góra, dół, góra, dół.
Przed nami na początek, tak jak poprzedniego dnia drabina z trzema szczeblami. Jakże nam znana, lubiana i często przez nas odwiedzana trasa. Trójwierzchołkowy Masyw w Górach Czarnych (Góry Wałbrzyskie) Kozioł (774 m),
Wołowiec ( 776 m)
i Mały Wołowiec zwany też Małym Kozłem (718 m).
Środkowy najwyższy szczyt - Wołowiec zdobią niewielkie skałki i charakterystyczny biały, metalowy krzyż.
Widać z nich część Gór Wałbrzyskich z Chełmcem na czele.
Cały masyw zbudowany jest ze skał magmowych. Pod górą biegną dwa najdłuższe tunele kolejowe w Polsce. Dość wartko przechodzimy nasze stożki kończąc na Dłużynie (685 m),
gdzie jak w całym masywie można spotkać porozrzucane głazy narzutowe. Zatrzymujemy się na chwilę przy Przełęczy Szypka (siodło i węzeł leśnych dróg),
by zmienić szlak, którym dojdziemy do południowo-wschodnich obrzeży Wałbrzycha, do dzielnicy Rusinowa. Chodnikiem, asfaltem przemierzamy ulice dzielnic Rusinowej i Kozice.
Wchodzimy na grzbiet północnej części Gór Wałbrzyskich, który tworzą Lisi Kamień (600 m),
Ptasia Góra, zw. Ptasią Kopą (590 m)
i Czarnota. W spisie drabiny jest tylko Ptasia Góra, my planując trasę uwzględniliśmy też Lisi Kamień, ponieważ tak prowadzą niebieskie paski. Na stokach grzbietu tak jak w masywie Gór Czarnych leżą eratyki (głazy narzutowe) będące śladem granicy zasięgu lodowca skandynawskiego. Szybko pokonujemy szczebelki i wychodzimy na ulice Wałbrzycha. Ze względu na budowę obwodnicy północnej części i centrum miasta na Wzgórze Gedymina przeprawiamy się poza szlakiem m. in. przez nową kładkę.
Po kilku minutach wchodzimy do rozległego parku, do miejsca, gdzie historia jest żywa w pozostawionych ruinach, dawnych obiektów. Schowane w gęstej roślinności cegły, kamienie, czy wejścia do zasypanych piwnic świadczą, że kilkadziesiąt lat temu toczyło się tu życie, a teren był dobrze zagospodarowany. Podłużny grzbiet z niewyróżniającymi się dużą wybitnością wierzchołkami, bo mającymi nieco ponad 500 m. wysokości - Wzgórze Gedymina (532 m)
i Stróżek (517 m) to kolejne szczebelki naszej drabiny.
Historia wzgórza jest ciekawa i warto poświęcić jej więcej czasu, postaramy się opisać ją w innej relacji, znacznie dłuższej. Wzgórze inaczej Parkowa Góra jest zieloną wyspą wystającą ponad miejskie zabudowania. Park pełny jest ścieżek i duktów leśnych po, których można biegać, jeździć rowerem itd. Płynnie łączy Wałbrzych ze Szczawnem Zdrój, będąc dla tego drugiego przedłużeniem parku zdrojowego.
Trzeci dzień naszego wędrowania kończymy w Szczawnie Zdroju, przy szlakowskazie.
Wracamy do domu MZK.
Przyjeżdżamy rano do Szczawna Zdrój. Uzdrowisko leży w dolinie potoku Szczawnik, na krawędzi Pogórza Wałbrzyskiego i Gór Wałbrzyskich. Idziemy pod pijalnię wód, gdzie znajduje się drogowskaz szlaków.
Pięknie wyglądają skąpane w porannym słońcu: deptak, wspomniana pijalnia wód, hala spacerowa, czy teatr zdrojowy. I ten brak ludzi, co za spokój. Poświęcamy chwilę na zrobienie fotek, bo nie pamiętam kiedy byliśmy sami na deptaku.
Następnie wychodzimy na szlak i nasze kroki kierujemy do wsi Struga. Po drodze okazale prezentuje się nam Chełmiec (za kilka godzin będziemy stać na jego szczycie).
Mijamy Pomnik Ułanów. Postument upamiętnia bitwę z 14 maja 1807 r. gdzie naprzeciw siebie stanęły wojska pruskie oraz siły koalicji napoleońskiej, w których główną rolę odegrali polscy ułani.
Struga jest to łańcuchowa wieś położona wśród zalesionych wzniesień Pogórza Wałbrzyskiego w okolicach Trójgarbu, dokąd prowadzi niebieski szlak. Ozdobą niewielkiej wsi jest zespół pałacowy z XVII-XIX wieku rodu Czettritzów.
Znaki wiodą nas przez wieś, następnie polem przekwitłego rzepaku (szkoda, że nie byliśmy tu w maju, "utopilibyśmy" się w żółtych kwiatach).
Dalej łąką, skąd mamy widoki m. in. na wspomniany Chełmiec.
Zdobywamy Węgielnika
i Modrzewca.
Objadamy się poziomkami, których jest tu pełno.
Uwagę też naszą zwróciły powyginane szyszki. Ciekawe zjawisko, może ktoś wie co się z nimi dzieje, że tak się wyginają.
I przez Lubomińskie Siodło osiągamy Trójgarb kolejny szczebel, z kilku na dzisiejszej wycieczce.
Wzniesienie ma trzy wierzchołki (778, 757, 738 m) i leży w paśmie Gór Wałbrzyskich. Najwyższą kulminację od 2018 r. wieńczy dość charakterystyczna 27,5 m wieża widokowa.
Pięć tarasów widokowych zawieszonych na różnych wysokościach daje możliwość podziwiania efektownej panoramy na 360 stopni. Widać z nich m in. Góry Wałbrzyskie, Masyw Ślęży, Rudawy Janowickie czy Karkonosze.
Ze względu na wczesną porę na szczycie było tylko kilka osób. Z przyjemnością w ciszy zjadamy śniadanie.
Wiata, miejsce na ognisko, stoły z ławami dają możliwość biesiadowania na górze, dlatego Trójgarb jest tak często odwiedzany. Znaki informują nas, że kolejny szczebel zdobędziemy po 2 godzinach marszu.
Po zejściu z góry podążamy poboczem drogi nr 376,
następnie duktem leśnym. I znowu pojawiają się poziomki, które znacząco opóźniają nasze wędrowanie. Nie sposób nie zatrzymać się, kuszą niesamowicie, dojrzałe i słodziutkie smakują rewelacyjnie. Dorotka śmieje się, że zaraz jakiś poemat napiszę na ich temat.
Dlatego wracam do opisu szlaku, który w końcowym odcinku (zielony) dość mocno pnie się do góry.
Wdrapujemy się na Chełmiec (851 m) delikatnie przed zadeklarowanym na szlakowskazie czasie. Na górze jesteśmy około 11 ej. Ludzi jak mrówek. Szczyt góry zajmuje wybudowana w 1887-1888 r. kamienna wieża widokowa z przynależnym do niej budynkiem, który kiedyś pełnił funkcję gospody i schroniska.
Dwa maszty telekomunikacyjne i 45 m. krzyż milenijny.
Znajduje się też zadaszona wiata turystyczna oraz palenisko ze stołami i ławami. Robimy zdjęcia, uzupełniamy płyny i ruszamy dalej w trasę. Schodzimy niebieskimi znakami przez Chełmiec Mały (776 m) do Boguszowa Gorce. Po wyjściu z lasu odsłania się widok na dwuwierzchołkowe pasmo Mniszka i Boreczną (leżą w Masywie Chełmca), kolejne szczeble.
Przechodzimy przez drogę i ścieżką przez łąkę docieramy do granicy lasu. Szlak prowadzi nas stromym podejściem na Mniszka (704 m). Obecnie na wzgórzu stoi spalona wiata.
Po drugiej stronie resztek wiaty w pokrzywach po pas znajduje się przybita do drzewa tabliczka z nazwą góry.
Przed wojną Mniszek tętnił życiem, w 1901 r. wybudowano tu restaurację, przy której znajdowała się 19 m. drewniana wieża widokowa. W 1902 r. dobudowano muszlę koncertową, a kilka lat później kręgielnię. Dobrze zagospodarowane wzgórze dziś świeci pustką i tylko resztki fundamentów, opisy, czy zdjęcia przypominają o jego świetności. Ostatnim szczeblem drabiny jest Boreczna (710 m). Z Mniszka należy zawrócić się i kierować na sąsiednie wzniesienie. Kiepsko oznaczony jest ten odcinek drogi. W zaroślach nie sposób znaleźć kulminacji. Dochodzimy dokąd pozwalają nam krzaki jeżyn i tak zdobywamy górę.
Schodzimy po odnalezionych znakach w dół. Dość wartko wytracamy wysokość.
Po drodze mieliśmy przyjemność wędrować z ptaszkiem, który przez kilka metrów towarzyszył nam "biegnąc" przed nami.
Przygodę z Drabiną Wałbrzyską kończymy na dworcu Boguszów-Gorce Zachód.
Po skończeniu czterodniowej wycieczki, naszła mnie taka refleksja, zresztą nie raz już o tym pisałem, że przed wojną Góry Wałbrzyskie, jak i Sudety były bardzo dobrze zagospodarowane. Doceniano ich walory turystyczne i krajobrazowe. Na wybitnych wzniesieniach budowano różne obiekty, wieże widokowe, gospody czy schroniska. Niestety do naszych czasów bardzo mało ich przetrwało. Zdjęcia, pocztówki, czy pozostałości po budowlach (resztki fundamentów, stosy kamieni) to pamiątki tamtych czasów. W lokalnych gazetach często pojawiają się artykuły, że są plany odbudowy obiektów, które "zdobiły" poszczególne szczyty wzgórz czy gór. W niektórych miejscach udaje się to, w innych nie, bo po prostu nie ma na to funduszy. Pamiętamy czasy jak np. Jałowiec, Borowa czy Trójgarb nie były często odwiedzane, dopiero wybudowane platforma i wieże spowodowały, że turystyka ożywiła się na tych szczytach. Z dużą ciekawością śledzimy wiadomości, które od jakiegoś mówią, że na Wzgórzu Gedemina jest plan (dość zawansowany) odbudowania wieży. Oczywiście czas pokaże na ile owe plany zostaną zrealizowane. Jeszcze nie tak dawno na Stożku znajdowała się mini wieża, która zachęcała do zdobycia góry. Wspomnę też o Ptasiej Górze i o Mniszku, na których też stały wieże.
Ogólnie Drabina Wałbrzyska jest fajnym projektem, dla osób, które chcą poznać stożki Gór Wałbrzyskich. Proponuje ona najbardziej strome podejścia na każdy ze szczytów. Można poszczególne kulminacje zdobywać wchodząc tylko na nie, lub zaplanować trasy i przejść tzw. pętelkę. My na szczytach gór wymienionych w spisie byliśmy po kilkakroć, jednak w takiej konfiguracji pierwszy raz. Udało nam się też przejść nowy szlak - czarny z Borowej. Pogodę przez te cztery dni mieliśmy tropikalną, co wcale nie ułatwiało nam drogi. Góry Wałbrzyskie pomimo niewielkich wysokości potrafią zmęczyć niejednego piechura. Spacer po nich to ciągłe pochodzenie i schodzenie, taka sinusoida, góra, dół, góra, dół.
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Przeczytałem raz. Następnie drugi już z śledzeniem i liczeniem metrów podejść i jestem pełen podziwu, za wędrówkę w takim upale.
Do tego, jak będę się szykował na poznanie tych gór, skorzystam zapewne z Waszej relacji i sobie jakąś pętle ułożę.
Brawo!
Do tego, jak będę się szykował na poznanie tych gór, skorzystam zapewne z Waszej relacji i sobie jakąś pętle ułożę.
Brawo!
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Jak będziesz się wybierał w nasze góry to zawsze służymy pomocą i jeżeli czas pozwoli to może wspólnie się gdzieś wybierzemy. Zapraszamy serdecznie.
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Znam tylko część szlaków / szczytów wchodzących w skład Drabiny. Jak sobie przypominam te podejścia to od razu bolą mnie nogi...
Gratuluję zakończenia łańcuchówki, to w moich oczach naprawdę coś konkretnego.
Za każdym razem jak czytam jakąś Twoją relację to sobie coś wynotuję. Ostatnio na szczycie mojej listy w tamtym rejonie jest Stożek (bo po prostu ładnie wygląda z dołu) i okolice Jeleńca Małego (tzw. Jelenia Grań, chciałbym tego poszukać w terenie).
Gratuluję zakończenia łańcuchówki, to w moich oczach naprawdę coś konkretnego.
Za każdym razem jak czytam jakąś Twoją relację to sobie coś wynotuję. Ostatnio na szczycie mojej listy w tamtym rejonie jest Stożek (bo po prostu ładnie wygląda z dołu) i okolice Jeleńca Małego (tzw. Jelenia Grań, chciałbym tego poszukać w terenie).
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Część tras mi dobrze znanych przywodzacych rozne wspomnienia, ale niektore miejsca widze pierwszy raz! A wpadly mi w oko! Np. Jałowiec i Stachon! Nie bylam tam - ani nawet nie slyszalam! Jak oceniasz ich przydatnosc biwakową? W sensie ilosci kręcących sie ludzi (czy nas zadeptaja?), miejsc ogniskowych sugerujacych, ze nie my pierwsi tam takowe rozpalimy itp.
Szkoda mi wiaty na Mniszku Chcialam sie tam wybrac - no i nie zdazylam
Szkoda mi wiaty na Mniszku Chcialam sie tam wybrac - no i nie zdazylam
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Ładny szmat drogi zrobiliście super widoczki
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Jak tylko odzyskam chęci i serducho do Sudetów, to wpierw...a zresztą, cholewa wie, na co mnie pociągnie. Miały być Sowie, ale jakoś do nich straciłem chęci. Obecnie patrzę na wschód od siebie, liczę na Sądecki i Bieszczady/Niski. A na Zimę może Sowie. Co w następnym? To nie wiem jeszcze, planów nie robię
Ale dam znać, jak już będę coś planował.
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Kawał pięknej trasy. Choć góry nie były wysokie, to bardzo podobał mi się ich charakter, piękne widoki, ciekawostki, które dostrzegasz i sam dobór trasy. W szczególności, gdy wspominasz o dawnych czasach świetności Sudetów. Mi to się kojarzy, jak z Gorcami i Beskidami. Sudety po wojnie miały swój czas świetności, a później coś się zmieniało, a Beskidy i Gorce zaczęły niszczeć na masową skalę od końca lat '90 z mocnym nasileniem od 2006 roku (serie wichur, wiatrołomów, a później plagi termitów). W 2006 roku z powodu ciepłego lata i pięknej jesieni zdążyły się narodzić dwa pokolenia termitów, co było wyjątkowe. Ten rok również był ostatnim (2005/06), gdzie była pełna, normalna zima. Od 2006 roku polskie zimy przeszły do USA, a te z USA przeszły do nas. Wiele się zmieniło. Tak nagła zmiana pogody przyczyniła się do dużych zmian w Beskidach, Gorcach i Tatrach (masowe zamieranie lasów).
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Michał organizowałem zjazd w Kowalowej i chętnych przeprowadziłem częścią obecnej trasy to wyszło "tylko" 28 km i do góry ponad 1500 m, to niektórzy nabrali respektu do tych "niskich górek" jak się wcześniej wypowiadali. Góry Wałbrzyskie trochę przypominają Beskid Wyspowy, każdy szczyt to osobne stożek i nikt nie bawił się wytyczając szlak w jakieś trawersy, tylko po prostej do góry. Podejścia może nie są duże to jakieś w pionie 200-250 m, ale jak się robi pięć wejść i tyleż zejść to daje porządnie popalić. Jeśli chodzi o starą infrastrukturę to po wojnie została praktycznie całkowicie zniszczona. Ocalało bardzo nie wiele dzięki zapaleńcom i Panu Orłowiczowi, który bardzo przekonywał lokalne władze o ochronę tych obiektów. Jeszcze 10 lat temu na Borową czy Trójgarba wchodzili tylko zapaleńcy, szczyty były zalesione i widoków zero, obecnie po wybudowaniu wież najlepiej jest tam wejść z samego rano bo potem to już tłumy. W ciągu ostatnich 5 lat wykonana bardzo dużo w poprawę warunków turystycznych w naszych górach i to się chwali.
Laynn jeżeli będą chętni to w przyszłym roku mogę zorganizować takie przejście po "szczeblach" drabiny. Optymalny czas na spokojne przejście to trzy dni z noclegami w Andrzejówce i Szczawnie Zdroju.
Dziadek jak wyżej zapraszam do wspólnej wędrówki w trzy dni dookoła Wałbrzycha.
Jacku zapraszam również do przyjazdu to wspólnie powędrujemy. Stożek jest naprawdę piękny z dołu, jaka nazwa taki wygląd, ale podejście szczególnie od Unisławia to już inna sprawa.
Paulinka jeżeli chodzi o biwakowanie to raczej polecam Wysoką, która jest nieopodal Stachonia, a cisza i spokój gwarantowany. Prędzej zwierza spotkasz niż człowieka i widoki fajniejsze.
Wszystkim dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy w nasze rejony, górki może nie wysokie, ale sprawiające dużo frajdy z wejścia na nie.
Laynn jeżeli będą chętni to w przyszłym roku mogę zorganizować takie przejście po "szczeblach" drabiny. Optymalny czas na spokojne przejście to trzy dni z noclegami w Andrzejówce i Szczawnie Zdroju.
Dziadek jak wyżej zapraszam do wspólnej wędrówki w trzy dni dookoła Wałbrzycha.
Jacku zapraszam również do przyjazdu to wspólnie powędrujemy. Stożek jest naprawdę piękny z dołu, jaka nazwa taki wygląd, ale podejście szczególnie od Unisławia to już inna sprawa.
Paulinka jeżeli chodzi o biwakowanie to raczej polecam Wysoką, która jest nieopodal Stachonia, a cisza i spokój gwarantowany. Prędzej zwierza spotkasz niż człowieka i widoki fajniejsze.
Wszystkim dziękujemy za miłe słowa i zapraszamy w nasze rejony, górki może nie wysokie, ale sprawiające dużo frajdy z wejścia na nie.
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
O dzieki! Jakby byla ciepla jesien to moze jeszcze w tym roku sie uda? a jak nie to w przyszlym!jeżeli chodzi o biwakowanie to raczej polecam Wysoką, która jest nieopodal Stachonia, a cisza i spokój gwarantowany. Prędzej zwierza spotkasz niż człowieka i widoki fajniejsze.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
To daj znać kiedy to może do Was dołączymy .
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Praktyczna relacja, nawet miałem wizję jej realizacji w ten weekend. Chyba poczeka do następnego. Uproszczona mapa: https://pl.mapy.cz/s/ravototofa
Brak mi kilku fragmentów, większość trasy robiłem także zimą, wtedy jest ładniej.
Brak mi kilku fragmentów, większość trasy robiłem także zimą, wtedy jest ładniej.
Enjoy your life - never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
To dam znac jak bedziemy ruszac w tamte okolice!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Drabina Wałbrzyska - czerwiec - lipiec 2021
Super, może uda się zgrać terminy .