10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
W październikową sobotę wybraliśmy się na wycieczkę po Górach Stołowych z chłopakami z Poznania (Roman, Michał, Mario, Elvis i Łasi), którzy gościli w Sudetach. Spotykamy się w Wambierzycach gdzie poznaniacy mieli swoją kwaterę.
Po powitaniu wyruszamy na trasę. Podążamy pod górę leśnym duktem do krzyżówki szlaków.
Dalej droga wiedzie pomiędzy grzybami. Skalne grzyby rozrzucone są na przestrzeni ponad 2 km przy różnych szlakach. Grzybobranie przebiegło nam dość wartko, tylko nie było gdzie pomieścić tych olbrzymów.
Zostawiamy więc za sobą grzybowy las i docieramy do leśnego parkingu i tu przechodzimy Drogę Stu Zakrętów. Maszerujemy do Pasterki. Szlak prowadzi niemal że płasko. Przystajemy przy kamiennym drogowskazie. Michała zaciekawił napis Magdalenens Lusty i strzałka (dokąd ona prowadzi).
Przyznam szczerze, że wielokrotnie przechodziliśmy tędy, ale nigdy nie sprawdziliśmy tego. Ścieżka odbija w bok i po ok. 300 metrach osiągamy usytuowany na wysokości 670 m. skalny punkt widokowy - Ochotę Magdaleńską, który zabezpieczony jest barierką. Panorama z niego otwiera się m. in. na góry Sowie, Suche, Kotlinę Broumovską czy Radków z zalewem.
Tak na marginesie to w Sudetach często można spotkać przy szlakach, ścieżkach, krzyżówkach czy pośrodku leśnej kniei głazy i kamienie z wyrytymi napisami, datami, inicjałami itp. Dawały one informacje o danym miejscu jak i wskazywały kierunki szlaków,
szczytów, punkty widokowe, wytyczały też granice posiadłości. Takie wieczne pamiątki historii tych ziem. Sporą grupę kamieni z napisami można spotkać m. in. w Rudawach Janowickich. Porozrzucane przy dukcie leśnym, nieopodal wzniesienia Wilczysko. Wspomnę też o Trójpańskim Kamieniu granicznym (góry Kamienne) czy o Kamieniu Trzech Granic w górach Sowich. O tych reliktach z przeszłości można niejeden artykuł napisać. Wracamy do naszego wędrowania. Rozbijamy biwak na skale. Oczywiście, jak zawsze chłopaki byli przygotowani, mieli kawiarkę i wszystko co do niej potrzeba.
Kubeczek świeżej kawy w dobrym towarzystwie i przy ładnych widokach, a do tego dobry serniczek czegoż człowiek może więcej chcieć. Po uzupełnieniu straconych kalorii wyruszamy dalej na szlak. Pogoda zmienia się co chwilę. Deszcz pada i przestaje, słońce świeci i za chwilę chowa się za chmury. I tak na przemian. Dochodzimy do szlakowskazu, gdzie rozdzielamy się. Mario, Elvis i Łasi idą na Szczeliniec, a my przemy do schroniska za żółtymi paskami. Po chwili wprawne oko Michała wypatrzyło w chaszczach ruiny zabudowań. Poszli więc z Dorotką na rekonesans terenu. Okazało się, że są to resztki zabudowań po XVIII wiecznej kolonii Karłowa- Klein Karlsberg. W obrębie Karłówka (1840 r.) stało 9 gospodarstw i gospoda "Baude Carl-Rast" z miejscami noclegowymi.
Właścicielami obiektu przez jakiś czas byli Heinrich i Maria Pokora, którzy ufundowali w 1931 r. kamienny krzyż. Stał on nieopodal karczmy przy ścieżce. Na cokole wykuta była data i napis o fundatorach. Ruiny gospody i fragmenty cokołu można zobaczyć w zaroślach przy żółtym szlaku. Po wojnie z wiadomych względów ludność niemiecka została wysiedlona. Opuszczone domostwa zaczęły podupadać w ruiny.
W miejscu dawnych łąk pojawił się las. I tak osada przestała istnieć i znów zostały nam tylko stare pocztówki, które uwieczniły krajobraz nieistniejącego przysiółka.
Ruiny kolejnych domostw Karłówka można też spotkać przy rowerowym i niebieskim szlaku. Około 200 m dalej była kolejna gospoda i zabudowania. Świadczy to jak popularny i dobrze zagospodarowany był teren wokół Szczelińca. Kontynuujemy naszą wyprawę dalej. Jadąc na spotkanie z chłopakami mieliśmy nadzieję, że uda nam się pozyskać owoce jarzębiny. I właśnie okazja się nadarzyła. Na skraju lasu rosły sobie dwie jarzębiny. Korzystając z okazji zerwaliśmy przy pomocy Romana i Michała wspomniane owoce.
Naleweczka z jarzębiny jest już nastawiona. Smakować będziemy ją mam nadzieję na przyszłorocznym spotkaniu. Ostatni odcinek szlaku do schroniska pokonujemy dość wartko bo deszcz zwiększył swą intensywność, a i żołądki też się odezwały. Do schroniska Pasterka mamy duży sentyment.
Spaliśmy tu wielokrotnie, a i pierwsze spotkanie (nie było jeszcze nazwy sudeckie) odbyło się tu. Obiekt przeszedł remont pokoi, jest tu klimatycznie i przytulnie. Jedzenie jest ok.
Zjadamy zamówione posiłki i maszerujemy do Karłowa na spotkanie z resztą ekipy. Deszcz rozpadał się dość mocno dlatego postanawiamy wrócić do Wambierzyc busem. Zaszliśmy do chłopaków na osobiście uważoną kwaśnicę na dziczyźnie. Miód w gębie. Tyle w temacie. Dziękujemy z Dorotką za mile spędzony czas i za to, że w ogóle mogliśmy się spotkać pomimo szalejącej zarazy. Do zobaczenia.
Po powitaniu wyruszamy na trasę. Podążamy pod górę leśnym duktem do krzyżówki szlaków.
Dalej droga wiedzie pomiędzy grzybami. Skalne grzyby rozrzucone są na przestrzeni ponad 2 km przy różnych szlakach. Grzybobranie przebiegło nam dość wartko, tylko nie było gdzie pomieścić tych olbrzymów.
Zostawiamy więc za sobą grzybowy las i docieramy do leśnego parkingu i tu przechodzimy Drogę Stu Zakrętów. Maszerujemy do Pasterki. Szlak prowadzi niemal że płasko. Przystajemy przy kamiennym drogowskazie. Michała zaciekawił napis Magdalenens Lusty i strzałka (dokąd ona prowadzi).
Przyznam szczerze, że wielokrotnie przechodziliśmy tędy, ale nigdy nie sprawdziliśmy tego. Ścieżka odbija w bok i po ok. 300 metrach osiągamy usytuowany na wysokości 670 m. skalny punkt widokowy - Ochotę Magdaleńską, który zabezpieczony jest barierką. Panorama z niego otwiera się m. in. na góry Sowie, Suche, Kotlinę Broumovską czy Radków z zalewem.
Tak na marginesie to w Sudetach często można spotkać przy szlakach, ścieżkach, krzyżówkach czy pośrodku leśnej kniei głazy i kamienie z wyrytymi napisami, datami, inicjałami itp. Dawały one informacje o danym miejscu jak i wskazywały kierunki szlaków,
szczytów, punkty widokowe, wytyczały też granice posiadłości. Takie wieczne pamiątki historii tych ziem. Sporą grupę kamieni z napisami można spotkać m. in. w Rudawach Janowickich. Porozrzucane przy dukcie leśnym, nieopodal wzniesienia Wilczysko. Wspomnę też o Trójpańskim Kamieniu granicznym (góry Kamienne) czy o Kamieniu Trzech Granic w górach Sowich. O tych reliktach z przeszłości można niejeden artykuł napisać. Wracamy do naszego wędrowania. Rozbijamy biwak na skale. Oczywiście, jak zawsze chłopaki byli przygotowani, mieli kawiarkę i wszystko co do niej potrzeba.
Kubeczek świeżej kawy w dobrym towarzystwie i przy ładnych widokach, a do tego dobry serniczek czegoż człowiek może więcej chcieć. Po uzupełnieniu straconych kalorii wyruszamy dalej na szlak. Pogoda zmienia się co chwilę. Deszcz pada i przestaje, słońce świeci i za chwilę chowa się za chmury. I tak na przemian. Dochodzimy do szlakowskazu, gdzie rozdzielamy się. Mario, Elvis i Łasi idą na Szczeliniec, a my przemy do schroniska za żółtymi paskami. Po chwili wprawne oko Michała wypatrzyło w chaszczach ruiny zabudowań. Poszli więc z Dorotką na rekonesans terenu. Okazało się, że są to resztki zabudowań po XVIII wiecznej kolonii Karłowa- Klein Karlsberg. W obrębie Karłówka (1840 r.) stało 9 gospodarstw i gospoda "Baude Carl-Rast" z miejscami noclegowymi.
Właścicielami obiektu przez jakiś czas byli Heinrich i Maria Pokora, którzy ufundowali w 1931 r. kamienny krzyż. Stał on nieopodal karczmy przy ścieżce. Na cokole wykuta była data i napis o fundatorach. Ruiny gospody i fragmenty cokołu można zobaczyć w zaroślach przy żółtym szlaku. Po wojnie z wiadomych względów ludność niemiecka została wysiedlona. Opuszczone domostwa zaczęły podupadać w ruiny.
W miejscu dawnych łąk pojawił się las. I tak osada przestała istnieć i znów zostały nam tylko stare pocztówki, które uwieczniły krajobraz nieistniejącego przysiółka.
Ruiny kolejnych domostw Karłówka można też spotkać przy rowerowym i niebieskim szlaku. Około 200 m dalej była kolejna gospoda i zabudowania. Świadczy to jak popularny i dobrze zagospodarowany był teren wokół Szczelińca. Kontynuujemy naszą wyprawę dalej. Jadąc na spotkanie z chłopakami mieliśmy nadzieję, że uda nam się pozyskać owoce jarzębiny. I właśnie okazja się nadarzyła. Na skraju lasu rosły sobie dwie jarzębiny. Korzystając z okazji zerwaliśmy przy pomocy Romana i Michała wspomniane owoce.
Naleweczka z jarzębiny jest już nastawiona. Smakować będziemy ją mam nadzieję na przyszłorocznym spotkaniu. Ostatni odcinek szlaku do schroniska pokonujemy dość wartko bo deszcz zwiększył swą intensywność, a i żołądki też się odezwały. Do schroniska Pasterka mamy duży sentyment.
Spaliśmy tu wielokrotnie, a i pierwsze spotkanie (nie było jeszcze nazwy sudeckie) odbyło się tu. Obiekt przeszedł remont pokoi, jest tu klimatycznie i przytulnie. Jedzenie jest ok.
Zjadamy zamówione posiłki i maszerujemy do Karłowa na spotkanie z resztą ekipy. Deszcz rozpadał się dość mocno dlatego postanawiamy wrócić do Wambierzyc busem. Zaszliśmy do chłopaków na osobiście uważoną kwaśnicę na dziczyźnie. Miód w gębie. Tyle w temacie. Dziękujemy z Dorotką za mile spędzony czas i za to, że w ogóle mogliśmy się spotkać pomimo szalejącej zarazy. Do zobaczenia.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Piotrze, a wytrzyma do następnego roku ?
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Halinka wytrzyma. U nas nie tylko z jarzębiny nalewka stoi. Mamy nalewki co stoją po 3-4 lata i czekają na lepsze czasy.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
u mnie gdzies kilkuletnia dereniówka stoi ,może w przyszłym roku spotkanie śladem nalewek zrobimy
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Piotrek, może powinieneś zostać przewodnikiem sudeckim? Lubisz przecież pokazywać ludziom miejsca w górach, które już znasz.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Jestem jak najbardziej za takim spotkaniem. Zawsze można to połączyć z degustacją i zbiorami na nowe nalewki
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Wojtek zastanawiałem się nad zostaniem przewodnikiem sudeckim, nie przeszła mi ochota prostych przyczyn. Pierwsza to czas kursu 2 lata i koszt samego kursu i do tego koszty spotkań noclegów i wyjazdów w ramach kursu to około 5000-6000 zł. Bardziej zastanawiam się nad zrobieniem uprawnień Przodownika.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Jak każde góry jesienią, wyglądają fajnie. Choć gdy pomyślę o deszczowym wędrowaniu, to Stołowe mi jako pierwsze przychodzą do głowy.
Co do schronisk, to było już trochę rozmów, trochę z ceną polecieli w kosmos.
Co do schronisk, to było już trochę rozmów, trochę z ceną polecieli w kosmos.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Idealny pomysł , zważywszy na Twoją wiedzę o Sudetach popartą doświadczeniem górskim zdobytym na szlaku byłbyś właściwą osobą na właściwym miejscu. A poza tym zawsze dobrze mieć jakiś "papier"
Co do samej wycieczki, to Góry Stołowe jak zwykle piękne, a jesienią szczególnie. Utkwiły mi w pamięci po październikowym zjeździe w 2016 r. ... fajnie było.
A nalewki z jarzębiny to jeszcze nie piłem
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Posiadam uprawnienia "Organizatora Turystyki PTTK", uczestniczyłem kursie i ukończyłem go po zdaniu egzaminu. Kończyła ze mną koleżanka z klubu Anija.
Uzyskanie uprawnień Przodownika wiąże się ze zdaniem dość trudnego egzaminu. Powoli przygotowuje się i uczę żeby jakość wypaść. Jak na razie uzyskaliśmy z Dorotką Mała odznakę "Za Wytrwałość".
Uzyskanie uprawnień Przodownika wiąże się ze zdaniem dość trudnego egzaminu. Powoli przygotowuje się i uczę żeby jakość wypaść. Jak na razie uzyskaliśmy z Dorotką Mała odznakę "Za Wytrwałość".
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Też się kiedyś przymierzałem do egzaminu na Przodownika GOT na Beskidy Zachodnie, ale z moim słomianym zapałem skończyłem na chęciach . Chociaż w temacie odznaki "Za Wytrwałość" wykazałem się większą dozą samozaparcia i zdobyłem ją w czasach, gdy nie było podziału na małą i dużą (ale po małej złotej).
Gratuluję wytrwałości
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Znów narobiłeś mi ochoty na jakąś sudecką wycieczkę. Na szczęście idzie zima, a góry te najczęściej odwiedzam właśnie zimą...
Zastanawiałem się, po co zrywaliście jarzębinę, na szczęście odpowiedź przyszła szybko Chyba nigdy nie miałem okazji kosztować nalewki jarzębinowej.
Zastanawiałem się, po co zrywaliście jarzębinę, na szczęście odpowiedź przyszła szybko Chyba nigdy nie miałem okazji kosztować nalewki jarzębinowej.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Jacku jesteś kolejny do degustacji, serdecznie zapraszamy na nasze sudeckie spotkanie.
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Tej poznańskiej małej czarnej w tych pięknych okolicznościach przyrody - zazdroszczę!
Chłopaki są świetni z tą kawiarką (kawiarą!)
I na jarzębinówkę się piszę - zostawcie łyka, też nie znam takiej
Chłopaki są świetni z tą kawiarką (kawiarą!)
I na jarzębinówkę się piszę - zostawcie łyka, też nie znam takiej
Re: 10.10.2020 - Po jarzębinę w Góry Stołowe
Wiać z tego, że musimy jeszcze raz iść po jarzębinę, bo chętnych do degustacji jest coraz więcej, z czego się cieszymy.