18.08.2018 Wielka Fatra - klasycznie aczkolwiek niekonwencjonalnie

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
sprocket73
Turysta
Turysta
Posty: 1055
Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06

18.08.2018 Wielka Fatra - klasycznie aczkolwiek niekonwencjonalnie

Post autor: sprocket73 » 19 sierpnia 2018, 14:24

Już od paru lat przymierzam się do Wielkiej Fatry i jej najwyższego pasma. W 2008 roku siedzieliśmy tydzień w Liptovskich Revúcach, więc okolicę mamy przedeptaną. Dobrze jednak co parę lat przypomnieć sobie te najpiękniejsze miejsca. Jakoś nie wychodził nam kilkudniowy wyjazd, więc w piątek rano oglądając pogodę wymyśliłem jednodniówkę na sobotę.

Portale pogodowe są fajne, ale ich przeglądanie bywa stresujące. Jak już Ukochana była namówiona na wyjazd, zanim zaczęliśmy przygotowania, w piątek wieczorem rzuciłem jeszcze raz okiem na prognozy (meteo.pl) i widzę znaczne pogorszenie. Sprawdzam inny portal (ventusky.com) i widzę jeszcze gorzej, od 13:00 pełne zachmurzenie do końca dnia. Myślę - nie ma sensu jechać. Postanowiłem iść spać, wstać o 4:00 i jeszcze raz sprawdzić prognozy. O 4:00 rano na meteo.pl znów jest cudnie, a na ventusky.com poprawili na tyle, że zaczynam robić kanapki.

Na miejscu, w Liptovskich Revúcach, pogoda miód, ale to jeszcze nic nie znaczy, pogarszać miało się później. Teraz jednak nie ma to już znaczenia - ruszamy czerwonym szlakiem na Sedlo pod Čiernym kameňom (1266).

Obrazek

Po drodze podziwiamy Čierny kameň (1479). Szlak omija ten szczyt, ale dzisiaj jest on w planie do zdobycia.

Obrazek

Na podejściu upał niemiłosierny. Idziemy dość szybko, bo wariant maksymalny jest ambitny i zakłada przejście do Krížnej. Zostaję w tyle, bo nie potrafię się oprzeć takim widokom jak ten - Rakytov (1567).

Obrazek

Čierny kameň coraz bliżej i coraz straszniejszy. U góry kosówka, pionowe wapienne skały. Mam nadzieję, że od tylca go weźmiemy.

Obrazek

Podejście robi się bardzo strome, na szczęście las łagodzi upał.

Obrazek

Jesteśmy na przełęczy. Widok w stronę Rakytova. Czas rozpocząć przygodę. Za plecami mam czekające 200 metrów podejścia w pionie, niby mało ale...

Obrazek

Z dawnych lat pamiętam, że od przełęczy w stronę szczytu były jakieś ścieżki. Teraz je sprawdzamy i okazuje się, że każda z tych ścieżek kończy się kupą (w dosłownym sensie) za pobliskim świerczkiem. No nic, ruszamy bez ścieżki, potem w lesie jakieś znajdujemy, głównie zwierzęce, ale ludzkie chyba też, bo zwierzęta nie robią zakosów. Niestety każdy atak szczytowy kończy się odbiciem od kosówki. Idziemy więc pod granicą kosówki, po strasznie stromym, błotnistym, zawalonym powalonymi drzewami zboczu, niby jest to jakaś ścieżka, ale mało romantyczna. Co chwilę próbujemy atakować szczyt i wracamy po porażce z powrotem. Taka karma.

Obrazek

W końcu, chyba za 5 podejściem, pojawia się korytarz w kosówce. Wysyłamy Tobiego przodem. Wrócił zadowolony.

Obrazek

No to wychodzimy pewni swego... otwierają się piękne widoki na Ploskę (1532) z lewej i Borišov (1510) w tyle.

Obrazek

Jest tylko drobne "ale". Zdobyliśmy nie ten wierzchołek co trzeba. Właściwy szczyt z krzyżem jest tuż obok. Oddziela nas od niego przepaść zarośniętą kosówką - bez szans na wędrówkę grzbietem.

Obrazek

Musimy wrócić się po śladach, tracąc ze 100 metrów wysokości. Po drodze szukam odbicia w stronę drugiego wierzchołka, ale bez szans. Wracamy na naszą dobrze już znaną "ścieżkę" i idziemy dalej. Dochodzimy do miejsca, gdzie są dwie możliwości, w dół i w górę. Ukochana mówi, że jej wystarczy atrakcji, ale ja mogę sobie iść pod krzyż.
Umawiamy się, ze ona czeka nie ruszając się z miejsca, a ja zostawiam plecak i torbę z obiektywami, na lekko wbiegam na górę i za 10 minut jestem z powrotem.
Ścieżka skończyła mi się w kosówkach. Postanowiłem dać jednak z siebie 100% mocy i 100% determinacji. Jak wiadomo moc mam całkiem sporą, a determinację jeszcze większą, więc parłem przez kosówki jak rozpędzony dzik.

Obrazek

Szczyt ma płaski, dość rozległy wierzchołek. Musiałem podskakiwać w górę, żeby zobaczyć gdzie jest krzyż. A potem czołgać się w jego kierunku. Tak, tam na wprost, tak jak jest zrobione zdjęcie - tam parłem.

Obrazek

A to dowód, że mi się udało.

Obrazek

Widok z głównego wierzchołka Čiernego kameňa w stronę Liptovskich Revúcy. Za nimi Zvolen (1402), a w tle pośrodku Veľká Chochuľa (1753) w zachodniej części Niżnych Tatr.

Obrazek

Widok w stronę południowego wierzchołka Čiernego kameňa (ok 1450). Widać na nim ludzi. Ścieżka grzbietowa łącząca wierzchołki nie istnieje. Nawet jeśli ktoś chciałby przebić się przez kosówkę, to są jeszcze pionowe wysokie skały - bez szans. Ciekawe jak zamontowali krzyż. Przychodzi mi do głowy tylko jedno wyjście - śmigłowiec. Tam naprawdę nie ma żadnego sensownego dojścia.

Obrazek

Wracając do Ukochanej gubię się. Po prostu nie jestem w stanie rozpoznać, jak tu doszedłem. Kiedy wypełzłem z kosówek wszystko wygląda obco. Zacząłem schodzić, ale wiedziałem już, że jestem gdzieś indziej. Na szczęście mam Tobiego. Pytam go "gdzie jest Pańcia" a on pokazuje drogę. Nawołuję nieustannie. W końcu słyszę jak Ukochana odpowiada. Uff...

Wracamy na szlak. Przygoda z Čiernym kameňom zajęła nam 3 godziny. Planując zakładałem,że z posiadówką na szczycie uwiniemy się w godzinę. Na dodatek jesteśmy zmęczeni. Ja po moim ataku szczytowym jestem skrajnie zmęczony. No nic. Wypoczniemy w marszu.

A tak wygląda południowy szczyt Čiernego kameňa od strony Sedla Ploskiej. Tylko 50 metrów podejścia w górę po ścieżce. Nie idziemy - jest za prosto. Ale jak kiedyś jeszcze tu będziemy, to sobie na niego wyjdziemy, ale tylko na niego. Pod krzyżem już byłem ;)

Obrazek

Oddalamy się. Trzeba przyznać, że ładna góra.

Obrazek

Łagodne i długie podejście pod Ploske.

Obrazek

Oglądam się za siebie. Skrajnie z lewej wierzchołek, który zdobyliśmy wspólnie. Widać grzebień skalny, który musieliśmy obejść na zejściu. Pośrodku płaski wierzchołek z krzyżem. Jakże wiele teraz rozumiem z tej góry. Patrzę i wiem jak tam jest. To nie jest już tylko ładny obrazek.

Obrazek

A przed nami Ploská. Jakże inna w swej naturze.

Obrazek

Cóż za dwie odmienne góry obok siebie. Znowu patrzę i analizuję. Tym razem patrzę z góry i widzę jeszcze więcej. A w tle najwyższe szczyty Niżnych Tatr, najlepiej widoczny Chabenec (1955) - nad krzyżem z prawej.

Obrazek

Jeszcze jeden widok potwierdzający płaskośc Ploski.

Obrazek

Lysec (1380) gdzie byłem tego roku na wiosnę. W tle po prawej najwyższe szczyty Małej Fatry.

Obrazek

Schodzimy na przełęcz Chyžky (1310). Obawiam się, że będziemy z niej schodzić w dół, bo może nie być czasu na większe kółko po dalszych najwyższych szczytach pasma widocznych w tle.

Obrazek

Widok wstecz na Ploskę.

Obrazek

Rozległa przełęcz Chyžky.

Obrazek

Delektuję się robiąc zdjęcia. W tym czasie Ukochana mija szlak zejściowy i idzie dalej w górę. Z jednej strony się cieszę, ale z drugiej czuję ból, bo walka tego dnia nie dobiega jeszcze końca.

Obrazek

Przed podejściem na Suchý vrch (1550) jest szansa na uzupełnienie wody. To dobrze. Jadę na rezerwie i jestem w stanie wypić z gwinta cały litr naraz - teraz mogę to zrobić.

Obrazek

Suchý vrch jest skalisty. Tobi w końcu może ładnie zapozować. Zastanawiam się, czy on jest organizmem żywym, czy też robotem z napędem atomowym. Jego energia jest nie do wyczerpania, a na szlaku nic nie je i nie pije poza wodą którą sobie sam znajdzie.

Obrazek

Wchodzimy na najwyższy szczyt pasma - Ostredok (1596). Widok wstecz.

Obrazek

Boczne grzbiety również są interesujące.

Obrazek

Widok z Ostredoka w stronę Krížnej (1574), po prawej Frčkov (1585), po lewej nienazwany szczyt (1560).

Obrazek

Jak widać wszystko na podobnym poziomie, pooddzielane płytkimi rozległymi przełęczami.

Obrazek

Widok wstecz... kawał uszliśmy.

Obrazek

Światło dobre do zdjęć... złota godzina.

Obrazek

Moja zdanie o nadajnikach na szczycie wszyscy znają ;)
Brzydkie.

Obrazek

Kwintesencja Wielkiej Fatry. Pozostawię bez komentarza kilka zdjęć.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Schodzimy czerwonym szlakiem na Prašnické sedlo. Jest ciut dalej niż zielonym, ale utrzymujemy się dłużej na grzbiecie i jeszcze nigdy tam nie szedłem.

Obrazek

Tak... jeszcze raz go zezumowałem. Chyba najtrudniejsza moja góra w życiu. Zwykle polecam jakieś nieznane przejścia, tym razem nie polecam. Chyba, że największym wrogom ;)
Nie wiem jak wielkim koneserem trzeba by być... jakim Januszem Pozaszlakowym, aby tam się podobało.

Obrazek

Słońce żegnamy w idealnym momencie, wchodząc w las.

Obrazek

A potem jeszcze spory kawał drogi grzbietem, strome zejścia, w końcu długa szutrówka, asfalt, gdzie przydeptywałem sobie język... 21:30 przy aucie po ponad 12 godzinach akcji... 1:00 w domu. Fajny dzień :)
ODPOWIEDZ