3 tygodnie w Gruzji 5 /ostatnia / część - Kutaisi.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
3 tygodnie w Gruzji 5 /ostatnia / część - Kutaisi.
Od 09 lipca jesteśmy w Kutaisi.
To nasze ostatnie 3 dni w Gruzji. A do zobaczenia zostało jeszcze trochę... Mieszkamy w letnim domku z piętrowymi łóżkami, kuchnią, łazienką, zaniedbanym ogrodem, królewskim bażantem z obciętym ogonem i skrzydłami, lecącymi z drzew brzoskwiniami i gruszkami, ojcem gospodarza zbierającym owoce i przygotowującym zacier na chaczę.
Ale w pokoju jest klimatyzacja, bo upał znów ponad 40 stopni.
Idziemy na zwiedzanie miasta.
Cudowna maszynka Janka doprowadza nas przez Czerwony Most do Katedry Zaśnięcia Bogurodzicy – BAGRATI.
Jest to piękna cerkiew / X-XIw. /. Znajduje się na wzgórzu Ukimerioni. Fajne wzgórze – ledwie dychaliśmy po dojściu!!!.
Została zniszczona po najeździe Turków, a jej mury zostały wpisane na listę zabytków UNESCO.
Została odbudowana za czasów Szakaszwilego i bardzo unowocześniona i przez to przestała być na liście UNESCO!
Następnego dnia jedziemy na wycieczkę z ojcem naszego gospodarza.
Ma porządne auto / prawie wszyscy kierowcy w Gruzji mają kierownicę po prawej stronie – to podobno jakiś odrzut z Japonii /.
Jest to pan w naszym wieku i widać, że tylko robi zacier a nie spożywa go.
Juz odpuściliśmy, bo nie myśleliśmy, że uda nam się tyle zobaczyć w jeden dzień!
A jednak to możliwe!
Jedziemy do Sataplii /10 km od Kutaisi, 520m n.p.m., rezerwat 350ha /.
Wykupujemy bilet wstępu za 50 Gel na osobę łącznie na zwiedzanie Sataplii, jaskini Prometeusza, wąwozu Martvili i wąwozu Okatse.
Zwiedzamy z przewodnikiem. Widzimy las typu kolchidowego /buk, cis, bukszpan /. Widzimy ślady dinozaurów odkryte w 1933 roku, makiety dinozaurów.
Jesteśmy na kraterze wygasłego wulkanu i wchodzimy do 600 metrowej jaskini krasowej.
Przechodzimy platformami widokowymi i dowiadujemy się, że Sataplia to góra miodu. Miały tu kiedyś w skałach miejsca dzikie pszczoły, produkowały miód.
Dziś zamieszkuje tam tylko jedna rodzina pszczół i jest pod ochroną.
Przewodnik kończy swoją pracę i zachęca nas do odwiedzenia szklanej platformy widokowej. Oczywiście idziemy, wrażenie niesamowite!!!
Kierowca czeka i jedziemy do jaskini Prometeusza.
Jest udostępniona do zwiedzania w 2011 roku.
Trasa liczy 1,4 km. Zwiedza się kilka komnat, przechodzi się 800 schodów.
Pięknie podświetlona. Większość komnat / ok 20 jest zalana /.
Można wykupić dodatkową opcję dla grotołazów i wtedy zwiedza się więcej z odpowiednim sprzętem .
Wiosną jaskinia jest nieczynna – topniejące śniegi zalewają korytarze.
Jedziemy następnie do malowniczego kanionu Martvili nie korzystając z braku czasu i dużej kolejki ze spływu kanionem.
Jedziemy dalej do kanionu Otakse. My z Wiesią mamy już dość. Zasiadamy w parku w cieniu przy zimnym źródełku i czekamy na panów, a oni idą jeszcze na platformę widokową.
Trochę żałujemy, że nie wybrałyśmy się z nimi, ale ileż można w ciągu jednego dnia.........
[imghttps://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/38717335_1756091171112807_7456218080901857280_n.jpg?_nc_cat=0&oh=9148d1ac3bf477fb4761e0ebff851f87&oe=5BFE2E26][/img]
Nasz kierowca proponuje nam obiad w swoim domu i odpoczynek przed drogą powrotną do Kutaisi. Godzimy się, bo nie wypada odmówić. Wiezie nas znów parę kilometrów w górę i w górę.
Wysiadamy nie wiemy gdzie, wita nas przemiła gospodyni i jemy obiad za który oczywiście płacimy gospodarzom.
Pyszną zupę, kurczaka w sosie orzechowym, gruziński chleb, sałatkę z pomidorów i ogórków, ser i popijamy to winkiem domowej roboty.
Jak się okazuje, że jest moją koleżanką po fachu / też uczyła j. rosyjskiego /.
Dostaję od niej słoik miodu / z plastrami wosku, zaczyna dopiero pszczelarstwo i nie ma jeszcze maszynki do kręcenia miodu /. Jemy ten miód przez cały wieczór, pijemy z herbatą, bo nie wypada zostawić a do bagażu już się nie zmieści.
Po obfitym obiedzie, zmęczeni po wycieczce, pakujemy się, bo jutro koniec pięknej gruzińskiej przygody....
Ale to nie koniec............. kierowca wiezie nas znów w górę i w górę, i w górę... Musimy zobaczyć wodospad, do którego prawie nikt nie dociera.
My docieramy, ale......... jest mgła i niewiele widzimy a szkoda.........
Do południa w dzień wyjazdu nasi panowie odwiedzają swoją ulubiona cukiernię. Poprawka – idziemy z Wiesią i Jankiem, a Jędral zalega oczekując na ciastko, olbrzymie ciastko.
Przynosimy mu je w podziękowaniu za przygotowywanie codziennych śniadań, do których mogłyśmy z Wiesią zasiadać w piżamkach / chociaż było to o 6 rano niekiedy /.
Jeszcze ostatnie zakupy na targu i wałęsanie się już bez celu po mieście.
Janek dobija targu z Gruzinem odpoczywającym na ławeczce obok naszego miejsca zamieszkania i za moment dużym samochodem / bagaży mamy także dużo / jedziemy w kierunku lotniska w Kutaisi.
Docieramy na lotnisko. Bagaże równo po 20,00 kg!!!
Coś się kupiło....... W środku nocy wylądowaliśmy szczęśliwie w Katowicach.
Teraz trzeba podsumować nasz wyjazd.
Po samej Gruzji przejechaliśmy prawie 2000 km różnymi środkami transportu.
Na pożegnanie wszystkim naszym gospodarzom zostawialiśmy w prezencie polską czekoladę i polskie kabanosy – podobno to najbardziej im smakuje.
Ekipa sprawdzona. Planujemy kolejny wspólny wyjazd.
Dziękuję Wiesi, która wspierała mnie we wszystkich sprawach, była oazą spokoju, każdy najmniejszy konflikt, rodzący się w zarodku potrafiła przewidzieć i go zażegnać. Przed wyjazdem opanowała alfabet gruziński, dzięki czemu, gdy nie było napisów rosyjskich, odczytywała nazwy ulic i dokąd jedzie marszrutka.
Andrzejowi za nieustające poczucie humoru, spokój i codzienne pyszne śniadanka.
Andrzejowi i Jankowi za opracowanie map i tras , po których mieliśmy chodzić.
Jankowi za «cudowną maszynę», która doprowadzała nas do miejsca przeznaczenia, a sobie........ za znajomość języka, dzięki której ze wszystkimi i wszędzie potrafiliśmy się dogadać.
To nasze ostatnie 3 dni w Gruzji. A do zobaczenia zostało jeszcze trochę... Mieszkamy w letnim domku z piętrowymi łóżkami, kuchnią, łazienką, zaniedbanym ogrodem, królewskim bażantem z obciętym ogonem i skrzydłami, lecącymi z drzew brzoskwiniami i gruszkami, ojcem gospodarza zbierającym owoce i przygotowującym zacier na chaczę.
Ale w pokoju jest klimatyzacja, bo upał znów ponad 40 stopni.
Idziemy na zwiedzanie miasta.
Cudowna maszynka Janka doprowadza nas przez Czerwony Most do Katedry Zaśnięcia Bogurodzicy – BAGRATI.
Jest to piękna cerkiew / X-XIw. /. Znajduje się na wzgórzu Ukimerioni. Fajne wzgórze – ledwie dychaliśmy po dojściu!!!.
Została zniszczona po najeździe Turków, a jej mury zostały wpisane na listę zabytków UNESCO.
Została odbudowana za czasów Szakaszwilego i bardzo unowocześniona i przez to przestała być na liście UNESCO!
Następnego dnia jedziemy na wycieczkę z ojcem naszego gospodarza.
Ma porządne auto / prawie wszyscy kierowcy w Gruzji mają kierownicę po prawej stronie – to podobno jakiś odrzut z Japonii /.
Jest to pan w naszym wieku i widać, że tylko robi zacier a nie spożywa go.
Juz odpuściliśmy, bo nie myśleliśmy, że uda nam się tyle zobaczyć w jeden dzień!
A jednak to możliwe!
Jedziemy do Sataplii /10 km od Kutaisi, 520m n.p.m., rezerwat 350ha /.
Wykupujemy bilet wstępu za 50 Gel na osobę łącznie na zwiedzanie Sataplii, jaskini Prometeusza, wąwozu Martvili i wąwozu Okatse.
Zwiedzamy z przewodnikiem. Widzimy las typu kolchidowego /buk, cis, bukszpan /. Widzimy ślady dinozaurów odkryte w 1933 roku, makiety dinozaurów.
Jesteśmy na kraterze wygasłego wulkanu i wchodzimy do 600 metrowej jaskini krasowej.
Przechodzimy platformami widokowymi i dowiadujemy się, że Sataplia to góra miodu. Miały tu kiedyś w skałach miejsca dzikie pszczoły, produkowały miód.
Dziś zamieszkuje tam tylko jedna rodzina pszczół i jest pod ochroną.
Przewodnik kończy swoją pracę i zachęca nas do odwiedzenia szklanej platformy widokowej. Oczywiście idziemy, wrażenie niesamowite!!!
Kierowca czeka i jedziemy do jaskini Prometeusza.
Jest udostępniona do zwiedzania w 2011 roku.
Trasa liczy 1,4 km. Zwiedza się kilka komnat, przechodzi się 800 schodów.
Pięknie podświetlona. Większość komnat / ok 20 jest zalana /.
Można wykupić dodatkową opcję dla grotołazów i wtedy zwiedza się więcej z odpowiednim sprzętem .
Wiosną jaskinia jest nieczynna – topniejące śniegi zalewają korytarze.
Jedziemy następnie do malowniczego kanionu Martvili nie korzystając z braku czasu i dużej kolejki ze spływu kanionem.
Jedziemy dalej do kanionu Otakse. My z Wiesią mamy już dość. Zasiadamy w parku w cieniu przy zimnym źródełku i czekamy na panów, a oni idą jeszcze na platformę widokową.
Trochę żałujemy, że nie wybrałyśmy się z nimi, ale ileż można w ciągu jednego dnia.........
[imghttps://scontent-frx5-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/38717335_1756091171112807_7456218080901857280_n.jpg?_nc_cat=0&oh=9148d1ac3bf477fb4761e0ebff851f87&oe=5BFE2E26][/img]
Nasz kierowca proponuje nam obiad w swoim domu i odpoczynek przed drogą powrotną do Kutaisi. Godzimy się, bo nie wypada odmówić. Wiezie nas znów parę kilometrów w górę i w górę.
Wysiadamy nie wiemy gdzie, wita nas przemiła gospodyni i jemy obiad za który oczywiście płacimy gospodarzom.
Pyszną zupę, kurczaka w sosie orzechowym, gruziński chleb, sałatkę z pomidorów i ogórków, ser i popijamy to winkiem domowej roboty.
Jak się okazuje, że jest moją koleżanką po fachu / też uczyła j. rosyjskiego /.
Dostaję od niej słoik miodu / z plastrami wosku, zaczyna dopiero pszczelarstwo i nie ma jeszcze maszynki do kręcenia miodu /. Jemy ten miód przez cały wieczór, pijemy z herbatą, bo nie wypada zostawić a do bagażu już się nie zmieści.
Po obfitym obiedzie, zmęczeni po wycieczce, pakujemy się, bo jutro koniec pięknej gruzińskiej przygody....
Ale to nie koniec............. kierowca wiezie nas znów w górę i w górę, i w górę... Musimy zobaczyć wodospad, do którego prawie nikt nie dociera.
My docieramy, ale......... jest mgła i niewiele widzimy a szkoda.........
Do południa w dzień wyjazdu nasi panowie odwiedzają swoją ulubiona cukiernię. Poprawka – idziemy z Wiesią i Jankiem, a Jędral zalega oczekując na ciastko, olbrzymie ciastko.
Przynosimy mu je w podziękowaniu za przygotowywanie codziennych śniadań, do których mogłyśmy z Wiesią zasiadać w piżamkach / chociaż było to o 6 rano niekiedy /.
Jeszcze ostatnie zakupy na targu i wałęsanie się już bez celu po mieście.
Janek dobija targu z Gruzinem odpoczywającym na ławeczce obok naszego miejsca zamieszkania i za moment dużym samochodem / bagaży mamy także dużo / jedziemy w kierunku lotniska w Kutaisi.
Docieramy na lotnisko. Bagaże równo po 20,00 kg!!!
Coś się kupiło....... W środku nocy wylądowaliśmy szczęśliwie w Katowicach.
Teraz trzeba podsumować nasz wyjazd.
Po samej Gruzji przejechaliśmy prawie 2000 km różnymi środkami transportu.
Na pożegnanie wszystkim naszym gospodarzom zostawialiśmy w prezencie polską czekoladę i polskie kabanosy – podobno to najbardziej im smakuje.
Ekipa sprawdzona. Planujemy kolejny wspólny wyjazd.
Dziękuję Wiesi, która wspierała mnie we wszystkich sprawach, była oazą spokoju, każdy najmniejszy konflikt, rodzący się w zarodku potrafiła przewidzieć i go zażegnać. Przed wyjazdem opanowała alfabet gruziński, dzięki czemu, gdy nie było napisów rosyjskich, odczytywała nazwy ulic i dokąd jedzie marszrutka.
Andrzejowi za nieustające poczucie humoru, spokój i codzienne pyszne śniadanka.
Andrzejowi i Jankowi za opracowanie map i tras , po których mieliśmy chodzić.
Jankowi za «cudowną maszynę», która doprowadzała nas do miejsca przeznaczenia, a sobie........ za znajomość języka, dzięki której ze wszystkimi i wszędzie potrafiliśmy się dogadać.
Re: 3 tygodnie w Gruzji 5 /ostatnia / część - Kutaisi.
Wreszcie udało mi się przeczytać całą Waszą relację ze wspaniałego wyjazdu do Gruzji. Praktycznie mamy gotowy przewodnik po najciekawszych miejscach w Gruzji. Z opisu Waszego wynika, że tam można spotkać wspaniały ludzi, którzy są bardzo pomocni dla turystów. O kuchni już nie wspomnę ich potrawy są wspaniałe, świeże ryby to coś co jest najlepsze i to takie z targu. Też planujemy zobaczyć ten piękny kraj, może uda się w najbliższej przyszłości tam pojechać.
- tatromaniak
- Członek Klubu
- Posty: 1120
- Rejestracja: 20 czerwca 2009, 15:53
Re: 3 tygodnie w Gruzji 5 /ostatnia / część - Kutaisi.
Jakby co szczegółowe materiały / gruby skoroszyt / możemy udostępnić zainteresowanym
Re: 3 tygodnie w Gruzji 5 /ostatnia / część - Kutaisi.
5
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams