3 tygodnie w Gruzji 3 część - Gori.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
3 tygodnie w Gruzji 3 część - Gori.
Rano 29 czerwca przyjeżdża po nas pod kwaterę w w Kazbegi wcześniej zamówiona taksówka.
Przenosimy się do Gori.
Jedziemy Gruzińską Drogą Wojenną z obowiązkowymi przystankami na Przełęczy Krzyżowej i przy pomniku przyjaźni rosyjsko- gruzińskiej.
Zimowy kurort GUDAURI obserwujemy z okien samochodu.
Zatrzymujemy się także przy Twierdzy Ananuri położonej nad sztucznym zbiornikiem wodnym. Zwiedzamy. Tam od miejscowych sprzedawców kupujemy miód z jadalnego kasztana.
Mamy nadzieję, że zmieścimy w bagażu powrotnym.
W Gori nasz nocleg nas zaskakuje. Jesteśmy w kamienicy z drewnianymi schodami, salonem z pianinem, regałami z książkami, jak z ubiegłego wieku.
Niesamowita gospodyni, pani architekt, która wszystkim nas częstuje, w ogóle jest cudownie. Spotykamy tam Polaków – dwóch braci, młodzi chłopcy, podróżują po Gruzji.
Wymieniamy uwagi, rady, doświadczenia.
Zajadamy się melonami, arbuzami i brzoskwiniami...Gospodyni opowiada nam historię swojej rodziny, pokazuje zniszczenia domu po wkroczeniu Rosjan. Co ciekawe nie żywi do ludzi urazy. Oddziela politykę od ludzi. Nie ma urazy do Rosjan jako zwykłych ludzi. Jest przyjazna dla wszystkich. I może dlatego jest u niej tak sympatycznie.
Robimy tego dnia tylko rekonesans po najbliższej okolicy
Rano w sobotę 30 czerwca – kolejna wycieczka.
Przyjeżdżaliśmy do Gruzji zwiedzać a nie wypoczywać!!
Tym razem skalne miasto – UPLITZSHIKE.
Miasto – twierdza zniszczone podczas najazdów mongolskich w XIIIw. Potem zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1920 roku. Niesamowite miejsce.
Ciekawostką są wielkie jaszczurki, które towarzyszą nam podczas całego zwiedzania.
https://scontent.fwaw7-1.fna.fbcdn.net/ ... e=5C133B4C[/img]
Kolejny dzień w Gori to obowiązkowo Muzeum Stalina.
Ciekawe, że Gruzini nie czczą go jako wodza. Wręcz twierdzą, że nic dla Gruzji nie zrobił.
Muzeum jest i pewnie będzie jeszcze długo stało, bo miasto ma z turystów zysk.
Może to i mądre podejście?????
Ale jest jeszcze forteca do zwiedzenia....Trzeba wejść i zobaczyć....
Przed wejściem dziwny pomnik.........posągi bez nóg i rąk – coś muszą symbolizować. Nie są uszkodzone, tak zostały zaprojektowane
No i wreszcie się chcemy napić kwasu chlebowego. Ale go ciągle brak........
W końcu trafiamy ta bazar. Kwas chlebowy jest.......
Kubki jednorazowe też, ale........ do zwrotu.
Jakaś babcia sprzedaje, jest pyszny, ale kubki posłusznie oddajemy.
Kupujemy za to kolejnego melona – będzie zdrowa kolacja!!!
Znów lądujemy na bazarze, gdzie Wiesia chce kupić nasiona goi , a okazuje się , że to trutka na myszy.............
Rozbawiamy tym pół bazaru........
Tradycją się staje, że z gospodarzami pijemy wspólnie kawę. Bardzo im smakuje nasza kawa. Gruzińskiej nie próbowaliśmy, ale podobno nie jest dobra.
Cały czas zachwyca nas otwartość i przyjazne nastawienie Gruzinów.
Młodzież i dzieciaki reagują na nas – Lewandowski, starsi –Kaczyński.
Nie podejmujemy jednak dyskusji...
Ponieważ w Gori nie ma już nic ciekawego do zwiedzania, kolejny dzień upływa nam na słodkim lenistwie...
Włóczymy się po mieście, odwiedzamy park z czasów ZSRR, gdzie czas jakby się zatrzymał / zdewastowane karuzele, niedźwiedź syberyjski w mini klatce, itp.
Ponieważ rano wyruszamy dalej, nasza gospodyni proponuje nam , aby do Batumi zawiózł nas jej sąsiad. Umawiamy się na cenę.
Córka naszej gospodyni drukuje nam z naszą pomocą karty pokładowe na powrót do Katowic i tak sobie wieczorkiem rozmawiamy w języku Puszkina z przemiłymi Gruzinami. Jedni sprawnie się z nimi dogadują – Ela a my ciut gorzej.
Przenosimy się do Gori.
Jedziemy Gruzińską Drogą Wojenną z obowiązkowymi przystankami na Przełęczy Krzyżowej i przy pomniku przyjaźni rosyjsko- gruzińskiej.
Zimowy kurort GUDAURI obserwujemy z okien samochodu.
Zatrzymujemy się także przy Twierdzy Ananuri położonej nad sztucznym zbiornikiem wodnym. Zwiedzamy. Tam od miejscowych sprzedawców kupujemy miód z jadalnego kasztana.
Mamy nadzieję, że zmieścimy w bagażu powrotnym.
W Gori nasz nocleg nas zaskakuje. Jesteśmy w kamienicy z drewnianymi schodami, salonem z pianinem, regałami z książkami, jak z ubiegłego wieku.
Niesamowita gospodyni, pani architekt, która wszystkim nas częstuje, w ogóle jest cudownie. Spotykamy tam Polaków – dwóch braci, młodzi chłopcy, podróżują po Gruzji.
Wymieniamy uwagi, rady, doświadczenia.
Zajadamy się melonami, arbuzami i brzoskwiniami...Gospodyni opowiada nam historię swojej rodziny, pokazuje zniszczenia domu po wkroczeniu Rosjan. Co ciekawe nie żywi do ludzi urazy. Oddziela politykę od ludzi. Nie ma urazy do Rosjan jako zwykłych ludzi. Jest przyjazna dla wszystkich. I może dlatego jest u niej tak sympatycznie.
Robimy tego dnia tylko rekonesans po najbliższej okolicy
Rano w sobotę 30 czerwca – kolejna wycieczka.
Przyjeżdżaliśmy do Gruzji zwiedzać a nie wypoczywać!!
Tym razem skalne miasto – UPLITZSHIKE.
Miasto – twierdza zniszczone podczas najazdów mongolskich w XIIIw. Potem zniszczone podczas trzęsienia ziemi w 1920 roku. Niesamowite miejsce.
Ciekawostką są wielkie jaszczurki, które towarzyszą nam podczas całego zwiedzania.
https://scontent.fwaw7-1.fna.fbcdn.net/ ... e=5C133B4C[/img]
Kolejny dzień w Gori to obowiązkowo Muzeum Stalina.
Ciekawe, że Gruzini nie czczą go jako wodza. Wręcz twierdzą, że nic dla Gruzji nie zrobił.
Muzeum jest i pewnie będzie jeszcze długo stało, bo miasto ma z turystów zysk.
Może to i mądre podejście?????
Ale jest jeszcze forteca do zwiedzenia....Trzeba wejść i zobaczyć....
Przed wejściem dziwny pomnik.........posągi bez nóg i rąk – coś muszą symbolizować. Nie są uszkodzone, tak zostały zaprojektowane
No i wreszcie się chcemy napić kwasu chlebowego. Ale go ciągle brak........
W końcu trafiamy ta bazar. Kwas chlebowy jest.......
Kubki jednorazowe też, ale........ do zwrotu.
Jakaś babcia sprzedaje, jest pyszny, ale kubki posłusznie oddajemy.
Kupujemy za to kolejnego melona – będzie zdrowa kolacja!!!
Znów lądujemy na bazarze, gdzie Wiesia chce kupić nasiona goi , a okazuje się , że to trutka na myszy.............
Rozbawiamy tym pół bazaru........
Tradycją się staje, że z gospodarzami pijemy wspólnie kawę. Bardzo im smakuje nasza kawa. Gruzińskiej nie próbowaliśmy, ale podobno nie jest dobra.
Cały czas zachwyca nas otwartość i przyjazne nastawienie Gruzinów.
Młodzież i dzieciaki reagują na nas – Lewandowski, starsi –Kaczyński.
Nie podejmujemy jednak dyskusji...
Ponieważ w Gori nie ma już nic ciekawego do zwiedzania, kolejny dzień upływa nam na słodkim lenistwie...
Włóczymy się po mieście, odwiedzamy park z czasów ZSRR, gdzie czas jakby się zatrzymał / zdewastowane karuzele, niedźwiedź syberyjski w mini klatce, itp.
Ponieważ rano wyruszamy dalej, nasza gospodyni proponuje nam , aby do Batumi zawiózł nas jej sąsiad. Umawiamy się na cenę.
Córka naszej gospodyni drukuje nam z naszą pomocą karty pokładowe na powrót do Katowic i tak sobie wieczorkiem rozmawiamy w języku Puszkina z przemiłymi Gruzinami. Jedni sprawnie się z nimi dogadują – Ela a my ciut gorzej.
Re: 3 tygodnie w Gruzji 3 część - Gori.
3
Sam możesz wybierać los, zrozum to, wejdź na szczyt! - Adam Sikorski
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
NORMALNOŚĆ TO ILUZJA. TO CO JEST NORMALNE DLA PAJĄKA ... JEST CHAOSEM DLA MUCHY - Morticia Addams
Re: 3 tygodnie w Gruzji 3 część - Gori.
A co znaczy te cyferki ?