Zaułkami Bytomia
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Re: Zaułkami Bytomia
Pogratulować Buba odwagi . Swego czasu krążyła taka anegdota, że Felix Baumgartner (ten od skoku ze stratosfery) podobno chciał podjąć się kolejnej próby odwagi tym razem przejścia nocą przez Bobrek, ale jednak strach go obleciał .
A tak w ogóle, to uwielbiam Twoje relacje
A tak w ogóle, to uwielbiam Twoje relacje
Włóczęga: człowiek, który nazywałby się turystą, gdyby miał pieniądze.
(J. Tuwim)
(J. Tuwim)
Re: Zaułkami Bytomia
dzieki!A tak w ogóle, to uwielbiam Twoje relacje
eee tam, zadna odwaga! ja tylko za dnia i to w obstawie jeszczr 3 osobPogratulować Buba odwagi . Swego czasu krążyła taka anegdota, że Felix Baumgartner (ten od skoku ze stratosfery) podobno chciał podjąć się kolejnej próby odwagi tym razem przejścia nocą przez Bobrek, ale jednak strach go obleciał .
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Powłóczywszy się juz nieco po zamieszkałych rejonach na Bobrku, przyszedł czas na oględziny huty. A przynajmniej tego co z niej zostało, bo chyba spore części juz odeszły w niebyt.
Próbowaliśmy na bezczelnego wbijać tą bramą na teren, ale szybko nas pogonili Próbowałam ja również udawać, że po polsku nie mówie, ale ochrona sprowadziła kolesia, który również po angielsku wyjaśnił czemu jesteśmy tu elementem niepożądanym...
Ładny ceglany budynek przy głównej drodze.
Maszynka do robienia chmur!
Cała bryła huty ciekawie się prezentuje z wiaduktu. Dymi na potęge, świszcze, strzyka ogniem, nie ma wątpliwości, ze wciąż działa.
Dzieki dużemu zoomowi można pozaglądać w różne jej zakamarki, rurownie, zbiorowiska pokręteł, kabli i wszelakiego innego żelastwa o funkcjach mi zupelnie niepoznanych.
Błędne ogniki
Plątanina przyhutniczych bocznic kolejowych, przeładunków, zsypów. Mieszanina przemysłu i kolei zawsze tworzy jakąś taką pylistość - coś co buby uwielbiają!
Zajeżdżamy też od innej strony, od ul. Czackiego i Kolonii Azotów. W odróżnieniu od niezwykle ludnych okolic przyfamilokowych - tutaj jest zupelnie pusto. Nie spotkaliśmy tutaj kompletnie nikogo. Ni człowieka, ni samochodu, ni psa. Belgowie też to zauważają, dopytując sie co chwile: "Czemu tu sie tak pusto zrobiło?", "To jakis teren zamkniety?", “Czy wszystko ok”?
A tu tymczasem są ulice wzdłuż rurowni i spore osiedle garaży. Niektóre z nich pięknie zarosły pnącza!
Tutaj jeszcze mają podjazd dla aut.. Jeszcze im nie zniszczyli.. Można wieć zajrzec pupilowi pod brzuszek, z widokiem na torowiska i hute zamykającą horyzont.
Gmach huty od tej strony przedstawia sie takowo:
Zawsze, jak byłam mała, to wierzyłam, ze huta jest smokiem. Bo w Krakowie był Smok Wawelski i on zionął ogniem - chyba w określonych godzinach. A huty, za czasów mojego dzieciństwa, miały w zwyczaju pluć ogniem jeszcze bardziej widowiskowo niz teraz...
Był plan zajechac hute jeszcze od tyłu, od strony Plejady i stawów Trójkąt i Barbara. Ale niestety zabrakło czasu... Może jeszcze kiedyś bedzie okazja? Może kiedys znów uda sie znaleźć towarzystwo na taką wycieczke niekonwencjonalną?
Opuszczony dworzec kolejowy Bytom Bobrek. Tak sie prezentuje z oddali.
A tak z bliska. Od fasady malowniczo porasta stacyjke bluszcz.
Dziupla? Nora? Ciekawe jaki gatunek się gnieździ w czeluściach? Czy jest drapieżny?
Nie wiem po co wydłubana dziura z tyłu budynku - od strony peronu jest wszystko otwarte na oścież - drzwi, okna…
Wnetrza zwracają uwage zdobieniami, rzeźbieniami, kolorami i… mocnym zapachem człowieka..
Niestety wszystko co dobre szybko sie kończy, wiec moja przygoda z Belgami rowniez. Musze juz wracac do domu. Wieczorem mam pociąg do Oławy, a jutro ruszam ku Ukrainie. Ekipie polecam biwak nad Brandką. Pokazuje na mapie co i jak. Twierdzą, że trafią. Na wieczór dostają jeszcze pakiet przetrwania - flaszke żubrówki, 2 kg boczku i worek ziemniaków. Bardzo mi żal, że nie moge spedzic z nimi tego wieczora, realizując też swoje marzenia z dzieciństwa o imprezie i biwaku nad Brandką. Gdy siedze juz w pociągu troche nachodzą mnie wątpliwości czy aby nie wpuściłam ich w przysłowiowe “maliny”. Może jednak Brandka nie jest dobrym miejscem, aby bywać tam po zmroku - i to bedąc obcym i nie umiejąc ni dwa słowa sklecic po lokalnemu? W nocy męczą mnie sny, że napadli ich Cyganie, albo zwineła policja, udowadniając, że Polska jest takim samym zamordystycznym krajem jak ich Belgia…
Od ekipy nie mam żadnej informacji przez 2 miesiące. Nie ma również informacji w lokalnej prasie o morderstwach, utonięciach czy porwaniach na narządy na terenie Bytomia
Dopiero jakoś we wrześniu dostaje maila. Belgów na Brandce nic nie zjadło. Nocleg minął spokojnie, choć kilka osób ich odwiedziło, również nocą. Kąpali sie też w świetle księżyca i skóra z nich nie zlazła. Pechowy Belg wlazł na szkło i rozciął stope. Na tyle im sie spodobało miejsce noclegowe, że kolejnego wieczora również tu wrócili. Jakiś wędkarz dał im dwie ryby, które piekli na patykach na ogniu i zjedli pół surowe. Ziemniaki im sie spaliły w ognisku. Boczkiem nakarmili wędkarza. Żubrówke wypili wspólnie.
cdn
Próbowaliśmy na bezczelnego wbijać tą bramą na teren, ale szybko nas pogonili Próbowałam ja również udawać, że po polsku nie mówie, ale ochrona sprowadziła kolesia, który również po angielsku wyjaśnił czemu jesteśmy tu elementem niepożądanym...
Ładny ceglany budynek przy głównej drodze.
Maszynka do robienia chmur!
Cała bryła huty ciekawie się prezentuje z wiaduktu. Dymi na potęge, świszcze, strzyka ogniem, nie ma wątpliwości, ze wciąż działa.
Dzieki dużemu zoomowi można pozaglądać w różne jej zakamarki, rurownie, zbiorowiska pokręteł, kabli i wszelakiego innego żelastwa o funkcjach mi zupelnie niepoznanych.
Błędne ogniki
Plątanina przyhutniczych bocznic kolejowych, przeładunków, zsypów. Mieszanina przemysłu i kolei zawsze tworzy jakąś taką pylistość - coś co buby uwielbiają!
Zajeżdżamy też od innej strony, od ul. Czackiego i Kolonii Azotów. W odróżnieniu od niezwykle ludnych okolic przyfamilokowych - tutaj jest zupelnie pusto. Nie spotkaliśmy tutaj kompletnie nikogo. Ni człowieka, ni samochodu, ni psa. Belgowie też to zauważają, dopytując sie co chwile: "Czemu tu sie tak pusto zrobiło?", "To jakis teren zamkniety?", “Czy wszystko ok”?
A tu tymczasem są ulice wzdłuż rurowni i spore osiedle garaży. Niektóre z nich pięknie zarosły pnącza!
Tutaj jeszcze mają podjazd dla aut.. Jeszcze im nie zniszczyli.. Można wieć zajrzec pupilowi pod brzuszek, z widokiem na torowiska i hute zamykającą horyzont.
Gmach huty od tej strony przedstawia sie takowo:
Zawsze, jak byłam mała, to wierzyłam, ze huta jest smokiem. Bo w Krakowie był Smok Wawelski i on zionął ogniem - chyba w określonych godzinach. A huty, za czasów mojego dzieciństwa, miały w zwyczaju pluć ogniem jeszcze bardziej widowiskowo niz teraz...
Był plan zajechac hute jeszcze od tyłu, od strony Plejady i stawów Trójkąt i Barbara. Ale niestety zabrakło czasu... Może jeszcze kiedyś bedzie okazja? Może kiedys znów uda sie znaleźć towarzystwo na taką wycieczke niekonwencjonalną?
Opuszczony dworzec kolejowy Bytom Bobrek. Tak sie prezentuje z oddali.
A tak z bliska. Od fasady malowniczo porasta stacyjke bluszcz.
Dziupla? Nora? Ciekawe jaki gatunek się gnieździ w czeluściach? Czy jest drapieżny?
Nie wiem po co wydłubana dziura z tyłu budynku - od strony peronu jest wszystko otwarte na oścież - drzwi, okna…
Wnetrza zwracają uwage zdobieniami, rzeźbieniami, kolorami i… mocnym zapachem człowieka..
Niestety wszystko co dobre szybko sie kończy, wiec moja przygoda z Belgami rowniez. Musze juz wracac do domu. Wieczorem mam pociąg do Oławy, a jutro ruszam ku Ukrainie. Ekipie polecam biwak nad Brandką. Pokazuje na mapie co i jak. Twierdzą, że trafią. Na wieczór dostają jeszcze pakiet przetrwania - flaszke żubrówki, 2 kg boczku i worek ziemniaków. Bardzo mi żal, że nie moge spedzic z nimi tego wieczora, realizując też swoje marzenia z dzieciństwa o imprezie i biwaku nad Brandką. Gdy siedze juz w pociągu troche nachodzą mnie wątpliwości czy aby nie wpuściłam ich w przysłowiowe “maliny”. Może jednak Brandka nie jest dobrym miejscem, aby bywać tam po zmroku - i to bedąc obcym i nie umiejąc ni dwa słowa sklecic po lokalnemu? W nocy męczą mnie sny, że napadli ich Cyganie, albo zwineła policja, udowadniając, że Polska jest takim samym zamordystycznym krajem jak ich Belgia…
Od ekipy nie mam żadnej informacji przez 2 miesiące. Nie ma również informacji w lokalnej prasie o morderstwach, utonięciach czy porwaniach na narządy na terenie Bytomia
Dopiero jakoś we wrześniu dostaje maila. Belgów na Brandce nic nie zjadło. Nocleg minął spokojnie, choć kilka osób ich odwiedziło, również nocą. Kąpali sie też w świetle księżyca i skóra z nich nie zlazła. Pechowy Belg wlazł na szkło i rozciął stope. Na tyle im sie spodobało miejsce noclegowe, że kolejnego wieczora również tu wrócili. Jakiś wędkarz dał im dwie ryby, które piekli na patykach na ogniu i zjedli pół surowe. Ziemniaki im sie spaliły w ognisku. Boczkiem nakarmili wędkarza. Żubrówke wypili wspólnie.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
KOPALNIA SZOMBIERKI - SZYB KRYSTYNA
Na uboczu, wśród zarośli, stoją sobie takie oto dwie wieże..
Uwięziony wagonik..
I jeszcze dwa inne...
Koło gigant, chyba kiedys tez na jakiejs wieży wisiało...
Kamienna/betonowa/gipsowa postać. Stoi tyłem do płotu, na zamknietym terenie. Pomnik czy co?
Za szybem rozciągają sie nieużytki, rodzaj podłoża sugeruje dawne hałdy albo zmielone resztki jakiś budynków. Gruntowe drogi wiją sie po łagodnych wzgórzach. Ostre zjazdy, wręcz osypujące sie skarpy przyciągają miłośników skoków na motorach i kładach. Pył podobny do popiołu chrzęści w zębach. A mi zachciało sie jeździć na przełaj rumoszem, bez ścieżki... Ostre, zeszklone kamienie ciachają opony jak nóż... Obie mam do wymiany po tej wycieczce... Powietrze zeszło wprawdzie dopiero kolejnego dnia, ale opony wyglądają jak sito.. Albo to nie przez kamienie? Albo tam jakies gumożerne robale mieszkają???
Za "łąkami" spopielałego gruzu siedzi nad jeziorkiem jakiś niewielki zakładzik przemysłowy. Na wpół czynny i zasiedlony przez nieco nerwowych ochroniarzy.
Pośrodku stawku stoi szkielet samotnej, martwej topoli. Sztuk jeden. Potęguje to nieco ponurość tego miejsca..
W całym rejonie jest urodzaj na wielkie rury, wijące sie w bardzo różnisty sposób, wpasowując miedzy chaszcze, pod wiadukty czy miedzy zabudowania...
KOPALNIA CENTRUM
Zabudowania kopalni widziane z drogi - przez pryzmat rur i garaży.
Na teren kopalni udaje sie przedostac przez całkiem sporą dziure w płocie. Sympatyczna, rozmiękła i pełna kałuż droga prowadzi wśrod buszu roślinności, przechodzi pod “wiaduktami” rur i taśmociągów.
Na głowny plac sie nie wybieram bo stoją tam jakies kopary - i co gorsze - słychac ujadanie psa… Jednak jestem "dupa z rencami" a nie zwiedzacz miejsc opuszczonych - jak tylko usłysze psa to daje w długą w przeciwną strone....
Różnista ceglana zabudowa w klimacie opuszczenia, zapomnienia i zarosłej nieco melancholii.
Szybowe klimaty - plątaniny metalu i okienek świszczących na wietrze.
Wjazd do kopalni - tam, gdzie dawniej ciężarowki po węgiel czekały...
Chyba po raz pierwszy spotkałam sie ze słowem “plandekować”
I pozyskiwanie złomu gdzies od tylca…
“Zakaz” juz mocno wybladły wiec chyba przestał obowiązywać?
Orzełek we wszelkich odcieniach brązu, machający zalotnie skrzydłem
Zakopalniane hałdy o kolorowych smugach i tłumnie kłebiących sie pojazdach na ich szczytach.
Jeziorka rozsiane na przyległych do kopalni terenach.
I plątaniny wybostych, kałużastych dróg…
Kopalnia z innego rzutu, z oddali (z okolic Brandki), we mgle palonych traw...
Wyłaniająca sie znad garaży na Karbiu...
KOPALNIA BOBREK
Widok na ową, ponoć jedyną czynna obecnie bytomską kopalnie:
- z okolic stacyjki Bytom Karb Wąskotorowy
- od strony bramy przy ul. Konstytucji.
Malownicze wagoniki.
- gdzieś spomiedzy kamienic, bloków i garaży na Karbiu.
- ze stacji kolejowej Bytom Bobrek
Na uboczu, wśród zarośli, stoją sobie takie oto dwie wieże..
Uwięziony wagonik..
I jeszcze dwa inne...
Koło gigant, chyba kiedys tez na jakiejs wieży wisiało...
Kamienna/betonowa/gipsowa postać. Stoi tyłem do płotu, na zamknietym terenie. Pomnik czy co?
Za szybem rozciągają sie nieużytki, rodzaj podłoża sugeruje dawne hałdy albo zmielone resztki jakiś budynków. Gruntowe drogi wiją sie po łagodnych wzgórzach. Ostre zjazdy, wręcz osypujące sie skarpy przyciągają miłośników skoków na motorach i kładach. Pył podobny do popiołu chrzęści w zębach. A mi zachciało sie jeździć na przełaj rumoszem, bez ścieżki... Ostre, zeszklone kamienie ciachają opony jak nóż... Obie mam do wymiany po tej wycieczce... Powietrze zeszło wprawdzie dopiero kolejnego dnia, ale opony wyglądają jak sito.. Albo to nie przez kamienie? Albo tam jakies gumożerne robale mieszkają???
Za "łąkami" spopielałego gruzu siedzi nad jeziorkiem jakiś niewielki zakładzik przemysłowy. Na wpół czynny i zasiedlony przez nieco nerwowych ochroniarzy.
Pośrodku stawku stoi szkielet samotnej, martwej topoli. Sztuk jeden. Potęguje to nieco ponurość tego miejsca..
W całym rejonie jest urodzaj na wielkie rury, wijące sie w bardzo różnisty sposób, wpasowując miedzy chaszcze, pod wiadukty czy miedzy zabudowania...
KOPALNIA CENTRUM
Zabudowania kopalni widziane z drogi - przez pryzmat rur i garaży.
Na teren kopalni udaje sie przedostac przez całkiem sporą dziure w płocie. Sympatyczna, rozmiękła i pełna kałuż droga prowadzi wśrod buszu roślinności, przechodzi pod “wiaduktami” rur i taśmociągów.
Na głowny plac sie nie wybieram bo stoją tam jakies kopary - i co gorsze - słychac ujadanie psa… Jednak jestem "dupa z rencami" a nie zwiedzacz miejsc opuszczonych - jak tylko usłysze psa to daje w długą w przeciwną strone....
Różnista ceglana zabudowa w klimacie opuszczenia, zapomnienia i zarosłej nieco melancholii.
Szybowe klimaty - plątaniny metalu i okienek świszczących na wietrze.
Wjazd do kopalni - tam, gdzie dawniej ciężarowki po węgiel czekały...
Chyba po raz pierwszy spotkałam sie ze słowem “plandekować”
I pozyskiwanie złomu gdzies od tylca…
“Zakaz” juz mocno wybladły wiec chyba przestał obowiązywać?
Orzełek we wszelkich odcieniach brązu, machający zalotnie skrzydłem
Zakopalniane hałdy o kolorowych smugach i tłumnie kłebiących sie pojazdach na ich szczytach.
Jeziorka rozsiane na przyległych do kopalni terenach.
I plątaniny wybostych, kałużastych dróg…
Kopalnia z innego rzutu, z oddali (z okolic Brandki), we mgle palonych traw...
Wyłaniająca sie znad garaży na Karbiu...
KOPALNIA BOBREK
Widok na ową, ponoć jedyną czynna obecnie bytomską kopalnie:
- z okolic stacyjki Bytom Karb Wąskotorowy
- od strony bramy przy ul. Konstytucji.
Malownicze wagoniki.
- gdzieś spomiedzy kamienic, bloków i garaży na Karbiu.
- ze stacji kolejowej Bytom Bobrek
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Jednym z miejsc, gdzie czesto sie wybieram bedac w Bytomiu, jest staw Brandka. Owo jeziorko położone jest wśród pól, miedzy Miechowicami a Karbiem. Powstalo ponoć w wyniku kopalnianego zapadliska, gdzie ziemia sie zapadła i wybiły podziemne wody. Staw często zmienia swój kształt i wielkość. Drogi, ktorymi sie do niego podchodzi, czasem są, a innym razem znikają gdzies w wodnych odmętach. Woda czasem podmywa pobliskie działki, a innym razem opada na tyle mocno, ze wyłażą na światło dzienne konary dawno potopionych drzew. Kilka lat temu nawet jakies pompy uruchamiali, bo Brandka zaczela zbytnio rosnąć i rozlewać sie tam, gdzie jej rozlewania zdecydowanie nie chciano
Różne krąża po Bytomiu pogłoski skad sie wziela nazwa jeziorka. I czy Brantka czy Brandka? Piszą i tak i tak. Za czasow mojej podstawowki na osiedlu w Miechowicach mówilo sie, ze nazwa jest od wódki - bo tam ludzie chodzą czesto spozywac ten napój. A na gorzałe mówiono “brantka” wiec sie przyjelo…. Gdzieś jednak czytałam, ze na jakis starych, niemieckich mapach, na terenach, gdzie jeszcze nie powstało jeziorko, figurowała nazwa “Brandwiese”. Czy jedno z drugim ma cos wspolnego? Tego juz nie wiem..
Dojazd nad jeziorko od strony Miechowic, od ulicy Samotnej i działek. Wijące sie gruntowe drogi, głownie uzywane przez wędkarzy.
Dojazd od strony ul. Lipowej. Droga bardziej malownicza ale i bardziej wyboista!
Innym razem jade od ulicy Karbowskiej i potem pagórkami wzdłuż nowo zbudowanej trasy szybkiego ruchu. Dziwnie tak jechac, dosłownie obok autostrady, a szutrem, spokojnie, a obok śmigają auta jakby sie wściekły. Dzieli nas kilkadziesiat metrów, a jest tak bardzo inaczej.. Mija mnie kilkaset samochodow a jednoczesnie mam poczucie, ze miejsce gdzie sie znajduje jest odludne i rzadko odwiedzane…
Dwie drogi, dwa światy..
Stojąc u brandkowych brzegów niby jestesmy w srodku miasta, ale teren jest pusty, przestronny, można złapac szeroki oddech. Na horyzoncie majaczą odległe dzielnice - widac kopalniane szyby, kominy, kościelne wieże i wieżowce.
Sposób zagospodarowania terenu powoduje, ze mozna sie poczuć swojsko - jak w domu! Popularne sa np. dywany! O zroznicowanych kolorach, ksztaltach, deseniach i... stopniu wylinienia!
A tu nawet terenowa wersja satelity!
Część jeziorka przy hałdzie jest chyba dość płytka - widac sporo zatopionych drzew! (gdzie indziej całe drzewa sa juz gleboko pod wodą)
Na brzegu Brandki jest półwysep, ktory czasami staje sie wyspą. Wygląda jak piaszczysto- gliniasta górka porosła brzozami. Są to pozostałości szybu “Koch”. Szyb otwarto jakos pod koniec XIX wieku, a zamknieto jeszcze grubo przed II wojną światową. Ponoć była tu wieża szybowa, mozna znaleźć kawałki cegieł czy murków z jej podpór. Zdjęcia z czasów działalności szybu sie ponoc nie zachowały.
Na owego szczycie piaszczysto - żwirowego wzniesienia.
U podnóża górki, dojazd od strony Miechowic.
Ponoć nad Brandką jest/była jeszcze jedna górka - pozostałość szybu o nazwie Sęp, ale w ktorym miejscu dokładnie to nie mam pojecia.
W tym roku spotkalam nad brzegami płetwonurków, którzy schodzili na głębokość 7-8 metrów i narzekali na muliste dno. Twierdzili, ze muszą sobie zrobic maski na twarz zaopatrzone w wycieraczki, ktore chodzą non stop i ścierają muł. Pokazywali mi tez świeżo nakręcony film z przechadzki (a moze powinno sie napisac “przepływki”? ) miedzy konarami uschłych zatopionych drzew. Szczerze mówiac, niewiele było widac na owym filmie. Cos jak wędrówka po górach w bardzo gęstej mgle i deszczu. Acz miało to swoj mroczny klimat - woda wręcz gęsta od mułu, piachu, wirujących kawałków liści, kory, sitowia, a od czasu do czasu w tle zamajaczyły jakies konary, pogięte, oblepione gliną, jak jakies potwory zastygłe w bezruchu. Oprócz drzew ekipa znalazła na dnie równiez… dziecinny, trójkołowy rowerek! Tak samo obrosły błotem. Twierdzili zgodnie, ze chcą wierzyć, ze to śmieć, ktory ktos wyrzucił do stawu. A nie ze ów sprzet znalazl sie w wodnej toni w inny sposób, a jego uzytkownik również czai sie gdzies w terenach przydennych i tylko patrzy złapać za noge owych śmiałków, ktorzy zakłócają mu spokój
Innym razem spotkałam wędkarza, ktory pokazywał mi na telefonie zdjęcie ryby - mutanta, ktorą złowił tu ponoc w zeszłym roku. Ryba była wielkości sporego karpia i głowe miała jak ryba młot. Albo to były trzy głowy??? Zamiast oczu wisiały jej jakies krwiste kalafiory - nadal, jak to pisze, mam to paskudztwo przed oczami. Wędkarz ów swój łup spalił w ognisku - jakoś wygląd nie zaostrzał apetytu
Nadwodne klimaty jesiennego popoludnia.
Hałda od północno - wschodniej strony Brandki porośnieta jest równymi rzędami drzewek, które przybrały płonące kolory.
Nadbrandkowe okolice są super miejscem na ogniska i biwaki “na przyrodzie”. Poniżej jeden z takowych, zapodany w ciepłe, październikowe popołudnie.
Pękające nadwodne pałki powodują przesianie powietrza wirującym na wietrze “śniegiem”, ktorzy włazi równiez do nosa wywołujac nagłe ataki kichawki!
A rybki sie pieką!
Drugi, mniejszy stawek, położony jest na poludnie od Brandki. Niedaleko “ulicy” Szyb Pilgera. Nie wiem czy ma on jakas nazwe i czy ma podobną, pokopalnianą geneze powstania jak Brandka? Jedno jest pewne, ze równiez zmienia poziom zawartości wody. I zawiera jeszcze wiecej potopionych drzew. I tez jest lubiany przez wędkarzy.
Ptactwa tu dostatek, rowniez takiego gniazdującego na wystajacych z wody kikutach - suchcielach.
Latem grobla przecinajaca staw była nie do pokonania suchą stopą. Jesienią bez problemu sie juz dało.
Stawek ten głównie mnie zainteresował ze względu na satelitarne zdjęcia - dziwnego półwyspu od jego północnej strony- ni to ruin czegoś, ni to zatopionego budynku?
Internet mi powiedział ( a dokladniej to forum), ze to zalany schron dowodzenia. I dotrzec mozna do niego w czasie duzej suszy (gdy woda wyschnie) albo wielkich mrozów (gdy woda zamarznie).
http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=6390
Mnie sie póki co nie udało tam dotrzec. Wleciałam w wode po kolana, w pewien zimny, listopadowy dzien. Widziałam tylko las trzcin… I nie był to pierwszy pech tego dnia.. Zabrałam na wycieczke ze sobą aparat bez baterii… ktora została ładująca sie na szafce.. Wiec “wyprawa” do powtórki, moze kiedys - w bardziej sprzyjających okolicznościach czasoprzestrzeni!
Różne krąża po Bytomiu pogłoski skad sie wziela nazwa jeziorka. I czy Brantka czy Brandka? Piszą i tak i tak. Za czasow mojej podstawowki na osiedlu w Miechowicach mówilo sie, ze nazwa jest od wódki - bo tam ludzie chodzą czesto spozywac ten napój. A na gorzałe mówiono “brantka” wiec sie przyjelo…. Gdzieś jednak czytałam, ze na jakis starych, niemieckich mapach, na terenach, gdzie jeszcze nie powstało jeziorko, figurowała nazwa “Brandwiese”. Czy jedno z drugim ma cos wspolnego? Tego juz nie wiem..
Dojazd nad jeziorko od strony Miechowic, od ulicy Samotnej i działek. Wijące sie gruntowe drogi, głownie uzywane przez wędkarzy.
Dojazd od strony ul. Lipowej. Droga bardziej malownicza ale i bardziej wyboista!
Innym razem jade od ulicy Karbowskiej i potem pagórkami wzdłuż nowo zbudowanej trasy szybkiego ruchu. Dziwnie tak jechac, dosłownie obok autostrady, a szutrem, spokojnie, a obok śmigają auta jakby sie wściekły. Dzieli nas kilkadziesiat metrów, a jest tak bardzo inaczej.. Mija mnie kilkaset samochodow a jednoczesnie mam poczucie, ze miejsce gdzie sie znajduje jest odludne i rzadko odwiedzane…
Dwie drogi, dwa światy..
Stojąc u brandkowych brzegów niby jestesmy w srodku miasta, ale teren jest pusty, przestronny, można złapac szeroki oddech. Na horyzoncie majaczą odległe dzielnice - widac kopalniane szyby, kominy, kościelne wieże i wieżowce.
Sposób zagospodarowania terenu powoduje, ze mozna sie poczuć swojsko - jak w domu! Popularne sa np. dywany! O zroznicowanych kolorach, ksztaltach, deseniach i... stopniu wylinienia!
A tu nawet terenowa wersja satelity!
Część jeziorka przy hałdzie jest chyba dość płytka - widac sporo zatopionych drzew! (gdzie indziej całe drzewa sa juz gleboko pod wodą)
Na brzegu Brandki jest półwysep, ktory czasami staje sie wyspą. Wygląda jak piaszczysto- gliniasta górka porosła brzozami. Są to pozostałości szybu “Koch”. Szyb otwarto jakos pod koniec XIX wieku, a zamknieto jeszcze grubo przed II wojną światową. Ponoć była tu wieża szybowa, mozna znaleźć kawałki cegieł czy murków z jej podpór. Zdjęcia z czasów działalności szybu sie ponoc nie zachowały.
Na owego szczycie piaszczysto - żwirowego wzniesienia.
U podnóża górki, dojazd od strony Miechowic.
Ponoć nad Brandką jest/była jeszcze jedna górka - pozostałość szybu o nazwie Sęp, ale w ktorym miejscu dokładnie to nie mam pojecia.
W tym roku spotkalam nad brzegami płetwonurków, którzy schodzili na głębokość 7-8 metrów i narzekali na muliste dno. Twierdzili, ze muszą sobie zrobic maski na twarz zaopatrzone w wycieraczki, ktore chodzą non stop i ścierają muł. Pokazywali mi tez świeżo nakręcony film z przechadzki (a moze powinno sie napisac “przepływki”? ) miedzy konarami uschłych zatopionych drzew. Szczerze mówiac, niewiele było widac na owym filmie. Cos jak wędrówka po górach w bardzo gęstej mgle i deszczu. Acz miało to swoj mroczny klimat - woda wręcz gęsta od mułu, piachu, wirujących kawałków liści, kory, sitowia, a od czasu do czasu w tle zamajaczyły jakies konary, pogięte, oblepione gliną, jak jakies potwory zastygłe w bezruchu. Oprócz drzew ekipa znalazła na dnie równiez… dziecinny, trójkołowy rowerek! Tak samo obrosły błotem. Twierdzili zgodnie, ze chcą wierzyć, ze to śmieć, ktory ktos wyrzucił do stawu. A nie ze ów sprzet znalazl sie w wodnej toni w inny sposób, a jego uzytkownik również czai sie gdzies w terenach przydennych i tylko patrzy złapać za noge owych śmiałków, ktorzy zakłócają mu spokój
Innym razem spotkałam wędkarza, ktory pokazywał mi na telefonie zdjęcie ryby - mutanta, ktorą złowił tu ponoc w zeszłym roku. Ryba była wielkości sporego karpia i głowe miała jak ryba młot. Albo to były trzy głowy??? Zamiast oczu wisiały jej jakies krwiste kalafiory - nadal, jak to pisze, mam to paskudztwo przed oczami. Wędkarz ów swój łup spalił w ognisku - jakoś wygląd nie zaostrzał apetytu
Nadwodne klimaty jesiennego popoludnia.
Hałda od północno - wschodniej strony Brandki porośnieta jest równymi rzędami drzewek, które przybrały płonące kolory.
Nadbrandkowe okolice są super miejscem na ogniska i biwaki “na przyrodzie”. Poniżej jeden z takowych, zapodany w ciepłe, październikowe popołudnie.
Pękające nadwodne pałki powodują przesianie powietrza wirującym na wietrze “śniegiem”, ktorzy włazi równiez do nosa wywołujac nagłe ataki kichawki!
A rybki sie pieką!
Drugi, mniejszy stawek, położony jest na poludnie od Brandki. Niedaleko “ulicy” Szyb Pilgera. Nie wiem czy ma on jakas nazwe i czy ma podobną, pokopalnianą geneze powstania jak Brandka? Jedno jest pewne, ze równiez zmienia poziom zawartości wody. I zawiera jeszcze wiecej potopionych drzew. I tez jest lubiany przez wędkarzy.
Ptactwa tu dostatek, rowniez takiego gniazdującego na wystajacych z wody kikutach - suchcielach.
Latem grobla przecinajaca staw była nie do pokonania suchą stopą. Jesienią bez problemu sie juz dało.
Stawek ten głównie mnie zainteresował ze względu na satelitarne zdjęcia - dziwnego półwyspu od jego północnej strony- ni to ruin czegoś, ni to zatopionego budynku?
Internet mi powiedział ( a dokladniej to forum), ze to zalany schron dowodzenia. I dotrzec mozna do niego w czasie duzej suszy (gdy woda wyschnie) albo wielkich mrozów (gdy woda zamarznie).
http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=6390
Mnie sie póki co nie udało tam dotrzec. Wleciałam w wode po kolana, w pewien zimny, listopadowy dzien. Widziałam tylko las trzcin… I nie był to pierwszy pech tego dnia.. Zabrałam na wycieczke ze sobą aparat bez baterii… ktora została ładująca sie na szafce.. Wiec “wyprawa” do powtórki, moze kiedys - w bardziej sprzyjających okolicznościach czasoprzestrzeni!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Czasem sie śmiesznie składa, że szukamy różnych miejsc gdzies w cholere dalekimi światami, a kompletnie nie wiemy, co mamy koło domu. To nic, ze mieszkałam w Miechowicach prawie 20 lat. To nic, ze rowniez w tym roku minełam to miejsce autobusem, rowerem, samochodem - kilka razy. Raz to nawet przejeżdzałam od niego chyba 10 metrów. Tylko gęste krzaki skrywały swą zawartość…
O istnieniu tego miejsca dowiedziałam sie zupełnym przypadkiem - z internetu.
W miechowickiej górce Gryca siedzi dużo żelbetonu. Nalano go tam jeszcze przed II wojną światową. Zbiornik przeznaczony byl na wode. Od środka podparty jest lasem kolumn. Z wierzchu przysypany jest ziemią i porosły obecnie lasem - tak że ni cholery go nie widac od tyłu czy z boku - o ile sie przechodzi przypadkiem a nie węszy po chaszczu celowo.
Gdy podejść bliżej krzaki sie przerzedzają i wyłania sie cosik wyglądającego jak bunkier.
Po wojnie w czeluściach zabetonowanego wzgórza zrobiono magazyny i wybito otwór umozliwiający wjazd do środka autem. Ponizej zdjecie znalezione w internecie (chyba z googlemaps), nie wiem kto jest autorem - znajomy mi podesłał mailem dla porównania)
Teraz wjazd jest zamurowany pustakami, ale jakies dobre dusze wybiły w nich otwór umożliwiający swobodne wlezienie do środka. Jednak otwór jest na tyle mały, ze nikły snop światła dziennego nie oświetla nawet pierwszych kilku metrów pomieszczenia - nie mówiąc o ogromnych połaciach reszty komory - giganta.
W środku panuja wiec totalne ciemności, a światło zwykłej latarki rozprasza sie niesamowicie szybko i jakby zawiesza na mgle z podnoszonego spod nóg kurzu. Jedynie zabrany ze sobą akumulatorowy reflektor - szperacz pozwala w pełni nacieszyc oczy klimatem miejsca - no i porobić kilka zdjęć.
Duchy podziemnych czeluści
Jest tu jedna, niesamowicie wielgachna komora! Wysokości jest ponoc 5 metrów. Kolumnady, rozchodzące sie na wszystkie strony, sprawiają wrażenie jakbyśmy sie znaleźli w jakiejs starej, tajemniczej światyni.
Ktoś kiedyś chyba palił we wnętrzach ognisko, bo wszystko w środku jest solidnie osmolone. Oparłam sie z kabakiem o kolumne (coby sie mniej ruszać w czasie 60 sekund naświetlania) i tydzien żeśmy sie czyściły z dziwnej, tłustej mazi, będącej skrzyżowaniem żywicy, smoły i mokrego popiołu
Na podłodze jest sporo gruzu (nie wiem skąd bo sufit zdaje sie byc solidny i nie widac oznak osypywania sie).
Dzielna ekipa zwiedzaczy podziemi
Kapliczka na szczycie wzgórza.
Klimaty okolicznego parku.
A to pierwsze zdjecie jakie mi zrobił kabaczek! Ładne nie?:D
O istnieniu tego miejsca dowiedziałam sie zupełnym przypadkiem - z internetu.
W miechowickiej górce Gryca siedzi dużo żelbetonu. Nalano go tam jeszcze przed II wojną światową. Zbiornik przeznaczony byl na wode. Od środka podparty jest lasem kolumn. Z wierzchu przysypany jest ziemią i porosły obecnie lasem - tak że ni cholery go nie widac od tyłu czy z boku - o ile sie przechodzi przypadkiem a nie węszy po chaszczu celowo.
Gdy podejść bliżej krzaki sie przerzedzają i wyłania sie cosik wyglądającego jak bunkier.
Po wojnie w czeluściach zabetonowanego wzgórza zrobiono magazyny i wybito otwór umozliwiający wjazd do środka autem. Ponizej zdjecie znalezione w internecie (chyba z googlemaps), nie wiem kto jest autorem - znajomy mi podesłał mailem dla porównania)
Teraz wjazd jest zamurowany pustakami, ale jakies dobre dusze wybiły w nich otwór umożliwiający swobodne wlezienie do środka. Jednak otwór jest na tyle mały, ze nikły snop światła dziennego nie oświetla nawet pierwszych kilku metrów pomieszczenia - nie mówiąc o ogromnych połaciach reszty komory - giganta.
W środku panuja wiec totalne ciemności, a światło zwykłej latarki rozprasza sie niesamowicie szybko i jakby zawiesza na mgle z podnoszonego spod nóg kurzu. Jedynie zabrany ze sobą akumulatorowy reflektor - szperacz pozwala w pełni nacieszyc oczy klimatem miejsca - no i porobić kilka zdjęć.
Duchy podziemnych czeluści
Jest tu jedna, niesamowicie wielgachna komora! Wysokości jest ponoc 5 metrów. Kolumnady, rozchodzące sie na wszystkie strony, sprawiają wrażenie jakbyśmy sie znaleźli w jakiejs starej, tajemniczej światyni.
Ktoś kiedyś chyba palił we wnętrzach ognisko, bo wszystko w środku jest solidnie osmolone. Oparłam sie z kabakiem o kolumne (coby sie mniej ruszać w czasie 60 sekund naświetlania) i tydzien żeśmy sie czyściły z dziwnej, tłustej mazi, będącej skrzyżowaniem żywicy, smoły i mokrego popiołu
Na podłodze jest sporo gruzu (nie wiem skąd bo sufit zdaje sie byc solidny i nie widac oznak osypywania sie).
Dzielna ekipa zwiedzaczy podziemi
Kapliczka na szczycie wzgórza.
Klimaty okolicznego parku.
A to pierwsze zdjecie jakie mi zrobił kabaczek! Ładne nie?:D
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Na jedną z wycieczek rowerowych wybieram sie w rejon elektrociepłowni Miechowice. Zakład działa wiec na teren raczej nie wleze, ale może tu i ówdzie da sie zapuścić żurawia.
Ścieżki o zróżnicowanej nawierzchni wiodą w strone kominów.
Przy samym murze okalającym zakład kłebi sie busz krzaków i pnączy.
Mimo że tylko siedze na płocie kilku ochroniarzy coś mi wygraża i pokrzykuje. Co mówią nie wiem, bo właśnie wjechał pociąg i jego zgrzytanie i świstanie skutecznie tłumi inne dźwięki.
Potem jade sobie na tereny gdzie niegdys była nasza miechowicka kopalnia. Zaorali ją bardzo skutecznie, nie zostało juz nic naziemnego. W pionowe szyby i sztolnie niektórzy włażą i szukają tam szczęścia, ale to juz raczej nie moja bajka.
Pozostałością tamtych czasów i klimatów jest wielka czarna hałda, na którą sie wspinam i podziwiam widok wokoło na karłowaty, pożółkły jesiennie las. “Szczyt” hałdy jest bardzo rozległym płaskowyżem, gdzie monotonie krajobrazu ubarwiają jedynie… kałuże
Jedne z wielu miechowickich jeziorek.
O i jeszcze taka “pamiątka” po kopalni wlazła mi w oczy.
Resztki jednego z pawilonów. Kraciaste niebo o rdzawym zabarwieniu. Z tego co wiem zdjecia juz o walorach historycznych…
Chyba dawny kopalniany wagonik. Dziś przykościelny kwietnik.
Miejsce odpoczynku i biesiady - dla pojazdu, kierowcy z kumplami i okolicznego ptactwa
Wyznania i “złote myśli” na murach.
W krainie zwisających kabli.
Przygarażowe okolice jakoś zawsze tchną spokojem i atmosferą spowalniania czasu…
Przy jednych garażach czai sie moj ulubiony sklepik. Szkoda, ze juz nic w nim nie kupie… Mogliby tu zrobic Helikoptera nr 2!
Miechowicki festyn, jakoś przy okazji odpustu w Boże Ciało. Przebierańcy, militaria i fajne stare auta!
A na koniec moje ulubione miejsce, gdzie zwykle zaczynam i kończe swoje rowerowe wycieczki. Popękany, zarosły ziołami asfalt, gdzie mozna sie wyłożyć i pogapić w niebo. Wysoka trawa skrywająca przed oczyma podążających pobliskim chodnikiem czy szosą. Wygrzana chropawa powierzchnia. Widok na niebo, kamienice i zieloność zarośli. Nie wiem czemu, ale to miejsce emanuje spokojem i jakas pozytywną energią. W sam raz na krótką sielanke, na pozbieranie myśli, usnucie dalszych planów. Na kanapke, piwo czy soczek.
Ścieżki o zróżnicowanej nawierzchni wiodą w strone kominów.
Przy samym murze okalającym zakład kłebi sie busz krzaków i pnączy.
Mimo że tylko siedze na płocie kilku ochroniarzy coś mi wygraża i pokrzykuje. Co mówią nie wiem, bo właśnie wjechał pociąg i jego zgrzytanie i świstanie skutecznie tłumi inne dźwięki.
Potem jade sobie na tereny gdzie niegdys była nasza miechowicka kopalnia. Zaorali ją bardzo skutecznie, nie zostało juz nic naziemnego. W pionowe szyby i sztolnie niektórzy włażą i szukają tam szczęścia, ale to juz raczej nie moja bajka.
Pozostałością tamtych czasów i klimatów jest wielka czarna hałda, na którą sie wspinam i podziwiam widok wokoło na karłowaty, pożółkły jesiennie las. “Szczyt” hałdy jest bardzo rozległym płaskowyżem, gdzie monotonie krajobrazu ubarwiają jedynie… kałuże
Jedne z wielu miechowickich jeziorek.
O i jeszcze taka “pamiątka” po kopalni wlazła mi w oczy.
Resztki jednego z pawilonów. Kraciaste niebo o rdzawym zabarwieniu. Z tego co wiem zdjecia juz o walorach historycznych…
Chyba dawny kopalniany wagonik. Dziś przykościelny kwietnik.
Miejsce odpoczynku i biesiady - dla pojazdu, kierowcy z kumplami i okolicznego ptactwa
Wyznania i “złote myśli” na murach.
W krainie zwisających kabli.
Przygarażowe okolice jakoś zawsze tchną spokojem i atmosferą spowalniania czasu…
Przy jednych garażach czai sie moj ulubiony sklepik. Szkoda, ze juz nic w nim nie kupie… Mogliby tu zrobic Helikoptera nr 2!
Miechowicki festyn, jakoś przy okazji odpustu w Boże Ciało. Przebierańcy, militaria i fajne stare auta!
A na koniec moje ulubione miejsce, gdzie zwykle zaczynam i kończe swoje rowerowe wycieczki. Popękany, zarosły ziołami asfalt, gdzie mozna sie wyłożyć i pogapić w niebo. Wysoka trawa skrywająca przed oczyma podążających pobliskim chodnikiem czy szosą. Wygrzana chropawa powierzchnia. Widok na niebo, kamienice i zieloność zarośli. Nie wiem czemu, ale to miejsce emanuje spokojem i jakas pozytywną energią. W sam raz na krótką sielanke, na pozbieranie myśli, usnucie dalszych planów. Na kanapke, piwo czy soczek.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
I ostatnia relacja z zeszłorocznych wycieczek po Bytomiu
Polny tramwajek na falistych szynach zmierza na Stroszek lub spowrotem.
Rozsiane po Bytomiu, tu i ówdzie białe, różnokształtne rzeźby - mniej lub bardziej abstrakcyjne.
Tu akurat takowe uwięzione na wyspie
Kamienica na Karbiu. I kazdy poziom okienek nieco w innych klimatach, ale kazde dość nietypowe i wpadające w oko.
Ułatwienia dla oszczędnych kibiców - na tyłach stadionu Polonii.
Krajobraz z dwukołowcem.
Herb miasta z substancji sypkich
Rekreacyjne tereny przy wiadukcie. Słoneczne, lipcowe, sielskie popołudnie. Odpoczywają i bawią sie młodsi i starsi.
Klimaty złomowisk i rdzy wygrzewającej sie w słoncu.
Kanapowe zaułki na Karbiu..
A tu pojazd jakiegos miłośnika psów
Polny tramwajek na falistych szynach zmierza na Stroszek lub spowrotem.
Rozsiane po Bytomiu, tu i ówdzie białe, różnokształtne rzeźby - mniej lub bardziej abstrakcyjne.
Tu akurat takowe uwięzione na wyspie
Kamienica na Karbiu. I kazdy poziom okienek nieco w innych klimatach, ale kazde dość nietypowe i wpadające w oko.
Ułatwienia dla oszczędnych kibiców - na tyłach stadionu Polonii.
Krajobraz z dwukołowcem.
Herb miasta z substancji sypkich
Rekreacyjne tereny przy wiadukcie. Słoneczne, lipcowe, sielskie popołudnie. Odpoczywają i bawią sie młodsi i starsi.
Klimaty złomowisk i rdzy wygrzewającej sie w słoncu.
Kanapowe zaułki na Karbiu..
A tu pojazd jakiegos miłośnika psów
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Tego samochodu nikt nie ukradnie jak tyle piesków go pilnuje .
Re: Zaułkami Bytomia
Klimatyczna relacja klimatyczne zdjęcia dowód na to że nie trzeba odbywać dalekich podróży aby znaleźć się w innym świecie
>Nec temere, nec timide. Bez zuchwałości, ale i bez lęku.<
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
>Pielęgnujcie przypadkową życzliwość i piękne czyny pozbawione sensu.<
>Kobiety nie zmienisz-możesz zmienić kobietę ale to nic nie zmieni <
Re: Zaułkami Bytomia
Znacie ten film? Ja dopiero dzis go obejrzalam! I wlasnie tej knajpy na Bobrku szukałam z Belgami w lipcu, wlasnie kurde tej z 3:05.. Ale wszystko wskazuje, ze juz jej nie ma... 16 lat to jednak masa czasu, zwlaszcza dla takich przybytków....
https://www.youtube.com/watch?v=ZOudvNN ... 3F_PkNFhcY
https://www.youtube.com/watch?v=ZOudvNN ... 3F_PkNFhcY
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
A ja mam nowy cel w życiu - odwiedzić wszystkie bytomskie podwórka i bramy. Zajrzeć tam zanim się zawalą albo ktoś je zamknie albo odremontuje... Póki są zawieszone, w takim jak obecnie, malowniczym półtrwaniu. Zdaję sobie sprawę, że ten stan jest niestabilny i muszę się spieszyć... Jedno jest pewne - domofon to mój największy wróg!
Długo się zastanawiałam jak posegregować czy usystematyzować nasze zdjęcia, wspomnienia czy przygody ze szwendania się po tych zaułkach. W końcu doszłam do tego, że się nie da... A nawet jakby się dało - to nie odda to chaotycznego klimatu naszych wędrówek. Bo bardzo często będąc na jakimś podwórku - totalnie nie wiemy gdzie jesteśmy, pod jakim adresem - i gdzie wyjdziemy. Bo wchodząc jedną bramą - niejednokrotnie wychodzimy na główne ulice kilka przecznic dalej. Bo mijamy labirynt wewnętrznych kamienic, których fasady nie wychodzą na ulice, przeskakujemy murki oddzielające kiedyś coś od czegoś, kręcimy się po pustych lub zarośniętych placykach, gdzie niegdyś stały jakieś zabudowania. Często robiąc zdjęcie jakiegoś miejsca - nie umiałabym trafić w nie ponownie. Ot - spacer po miejskim labiryncie Jedno jest pewne - listonosz to ma tu przerąbane!
Włócząc się po podwórkach i bramach spotkaliśmy wiele ludzi, były różne przygody i zabawne sytuacje. W większości przypadków już nie pamiętam, która scenka była na jakim dokładnie podwórku. W relacji są więc one przemieszane i dobrane losowo - bo mogły się zdarzyć wszędzie... Wszelka zbieżność osób i miejsc jest przypadkowa.
Bytomskie podwórka są owiane niekoniecznie dobrą sławą. Tak się rodzą legendy... Wielu ludzi przestrzega przed takimi spacerami, że niebezpiecznie, że żule, że Cyganie, że narkomany. Że lokalsi niekoniecznie są przychylnie nastawieni, nawet do kogoś z drugiej części miasta. Ktoś mi nawet mówił, że "tu są strefy” - cokolwiek by to znaczyło. Że powiedzenie, że jest się z Miechowic - może wyjść na gorzej, niż by się powiedziało, że się pochodzi z Honolulu Ja tam zazwyczaj uważam, że prawdę łatwiej obronić Póki co nie mieliśmy szczególnie niemiłej czy niebezpiecznej sytuacji w czasie naszych podwórkowych wycieczek. Było może kilka takich “na granicy”, ale zawsze udało się jakoś wybronić i rozmowę sprowadzić na właściwe - przyjazne i wesołe tory.
W większości przypadków łazimy po podwórkach chyba w dobrej ekipie - bo ja, moi rodzice i kabaczek (lat 4). I tak jak mam wrażenie, że samotną dziewczynę może ktoś wciągnąć do piwnicy, samotny chłopak może w mordę zebrać, a rodzinę, która wygląda jakby poszła po obiedzie do parku na spacer i nagle ją coś teleportowało w największy zaułek - raczej nikt nie ruszy. To trzeba by już naprawdę trafić na jakiegoś dewianta i osobę skrajnie zdegenerowaną - a takich na szczęście nie ma zbyt wiele. Często więc na twarzach młodzieńców podpierających bramy czy stanowiących ciągłe finansowanie popularnych browarów - widzimy jedynie niedowierzanie i rozterkę: “A ci tu k… co?? Z księżyca spadli? Zabłądzili?”. Kilkakrotnie nas pytali czy nie pomóc, albo czego szukamy. Odpowiedź, że szukamy ulicy X numeru Y tym bardziej wprawiała ich w zakłopotanie (zwłaszcza jak podajemy ulice z drugiego końca miasta
A tak naprawdę - te opowieści o “niebezpieczeństwach” to muszą być całkiem wyssane z palca. Miałam okazję również zapuszczać się w te podwórka z koleżanką - tzn. dwie baby i jeszcze wysiadałyśmy z auta na sosnowieckich blachach Czy w ogóle można mieć gorsze wejście?
Na dzisiejszym spacerze w podwórka wchodzimy z ul.Dworcowej - a wychodzimy nieraz na Powstańców czy Jagielonskiej.
Jedno z podwórek typu “studnia”. Z ciekawymi nieregularnymi balkonikami. Część z nich siedzi w siatce. Albo się osypują albo ktoś tam hoduje kota o przeznaczeniu wyłącznie poduszkowym Na jednym z balkonów rosną już całkiem dorodne drzewka! Chyba samosiejki - bo raczej przypuszczam, że nikt nie hoduje takowych w doniczce.. Choc kto wie?
A tu mix balkonu z zewnętrznymi schodami. Nie wyczailiśmy czy to fragment klatki schodowej czy trasa alternatywna?
Tu kolejne podwóreczko, o ciekawym deseniu powygryzanego betonu.
Acz najbardziej zastanowił nas ten wystający pokoik? Zabudowany balkonik? Kibelek? Malutkie toto, z okienkiem, wyraźnie “wypiętrzone” poza równą ścianę kamienicy. Musieli mieć w tym jakiś cel!
Jedna z wąskich, wewnętrznych uliczek prowadząca wgłąb labiryntu…
Docieramy do muru. Za nim kolejne podwórka, przynależne już innej ulicy. Dziś mur nas zatrzymał. Wracamy tą samą drogą. Na kolejnych wycieczkach nieraz takie mury juz nie będę dla nas przeszkodą w dalszej eksploracji
Cudnie obrośnięta bluszczem ściana! Ciekawe ile lat ma to pnącze?
Albo taka ścienna kępa!
Obła baszta! Jak w prawdziwym zamku! Ciekawe muszą być wewnątrz pokoje!
Lubię zaglądać ludziom na balkony Zwłaszcza w miejscach, gdy nie są one przymusowo ujednolicone, tak jak na osiedlach.. Gdy każdy z nich jest inny i opowiada swoją własną historię.
Wewnętrzne garaże… Chyba już nieużywane do celów standardowych...
Kolejny budynek we władaniu malowniczych pnączy!
Różnobarwne zaułki…
Tu chyba kiedyś był sklepik?
Kolejna wewnętrzna uliczka, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia...
Paprocie pnące? Dzielne są skubańce! Tak bujnie wyrosnąć w tak niedogodnym miejscu! Gdzie to korzonkami się połapało!
Tu chyba jeszcze niedawno było więcej budynków… Coś zniknęło, ale w przestrzeni jeszcze czuć tego obecność… Coś jeszcze nie do końca wymazało się, jeszcze czuć zapach, jeszcze widać zarys…
Zaułek sportowy. Nienawidziłam gry w kosza - to tu bym się chyba skusiła!
Malownicze bramy giganty o łukowatych sklepieniach...
Wewnętrzna kamieniczka o ciekawym kształcie..
Zestaw wypoczynkowy Żanety i Matiego!
A siedząc na innej kanapce można sobie dłubać przy aucie!
Tu był i “club”, i “kebabownia”, i księgarnia. Dziś nie wyglądały już na czynne…
Jedynie ten miły mały zakładzik przetrwał. Szewc chyba?
Bogato rzeźbione fasady gdzieś w rejonie placu Sikorskiego. Stąd też zaglądamy w kolejne bramy.
Cieniste podwóreczko w klimacie zdecydowane ceglanym!
Podniebny zagajnik!
Klatki schodowe o malowniczo wycinanych, rzeźbionych czy żłobionych elementach - schodach i poręczach. Ażurowe koronki i metalowe wywijaski. Teraz to by się raczej nikomu nie chciało wprowadzać takich finezyjnych upiększeń!
Często tu napotykamy lekko kręcone schody…
Jednak i w starym budownictwie niektóre klatki schodowe są dużo prostsze w formie.
A tu bum! Nagle wyrosła przed nami biała ściana… Jak jakaś fatamorgana.. Jak jakiś błąd w krajobrazie, który z niewiadomych przyczyn się “nie wczytał”... Jak specjalnie przygotowany ekran, żeby wyświetlić na nim film... (aż podeszliśmy pomacać czy to miejsce istnieje naprawdę czy tylko wyobraźnia płata nam figla? Jakoś tak namacalnie brakuje na nim okien, drzwi, życia...
Na zakończenie wycieczki wizyta w naszym ulubionym mlecznym barze na Dworcowej! O tej jadłodajni i spektaklach tam zachodzących - można by napisać osobną relacje! Może kiedyś?
cdn
Długo się zastanawiałam jak posegregować czy usystematyzować nasze zdjęcia, wspomnienia czy przygody ze szwendania się po tych zaułkach. W końcu doszłam do tego, że się nie da... A nawet jakby się dało - to nie odda to chaotycznego klimatu naszych wędrówek. Bo bardzo często będąc na jakimś podwórku - totalnie nie wiemy gdzie jesteśmy, pod jakim adresem - i gdzie wyjdziemy. Bo wchodząc jedną bramą - niejednokrotnie wychodzimy na główne ulice kilka przecznic dalej. Bo mijamy labirynt wewnętrznych kamienic, których fasady nie wychodzą na ulice, przeskakujemy murki oddzielające kiedyś coś od czegoś, kręcimy się po pustych lub zarośniętych placykach, gdzie niegdyś stały jakieś zabudowania. Często robiąc zdjęcie jakiegoś miejsca - nie umiałabym trafić w nie ponownie. Ot - spacer po miejskim labiryncie Jedno jest pewne - listonosz to ma tu przerąbane!
Włócząc się po podwórkach i bramach spotkaliśmy wiele ludzi, były różne przygody i zabawne sytuacje. W większości przypadków już nie pamiętam, która scenka była na jakim dokładnie podwórku. W relacji są więc one przemieszane i dobrane losowo - bo mogły się zdarzyć wszędzie... Wszelka zbieżność osób i miejsc jest przypadkowa.
Bytomskie podwórka są owiane niekoniecznie dobrą sławą. Tak się rodzą legendy... Wielu ludzi przestrzega przed takimi spacerami, że niebezpiecznie, że żule, że Cyganie, że narkomany. Że lokalsi niekoniecznie są przychylnie nastawieni, nawet do kogoś z drugiej części miasta. Ktoś mi nawet mówił, że "tu są strefy” - cokolwiek by to znaczyło. Że powiedzenie, że jest się z Miechowic - może wyjść na gorzej, niż by się powiedziało, że się pochodzi z Honolulu Ja tam zazwyczaj uważam, że prawdę łatwiej obronić Póki co nie mieliśmy szczególnie niemiłej czy niebezpiecznej sytuacji w czasie naszych podwórkowych wycieczek. Było może kilka takich “na granicy”, ale zawsze udało się jakoś wybronić i rozmowę sprowadzić na właściwe - przyjazne i wesołe tory.
W większości przypadków łazimy po podwórkach chyba w dobrej ekipie - bo ja, moi rodzice i kabaczek (lat 4). I tak jak mam wrażenie, że samotną dziewczynę może ktoś wciągnąć do piwnicy, samotny chłopak może w mordę zebrać, a rodzinę, która wygląda jakby poszła po obiedzie do parku na spacer i nagle ją coś teleportowało w największy zaułek - raczej nikt nie ruszy. To trzeba by już naprawdę trafić na jakiegoś dewianta i osobę skrajnie zdegenerowaną - a takich na szczęście nie ma zbyt wiele. Często więc na twarzach młodzieńców podpierających bramy czy stanowiących ciągłe finansowanie popularnych browarów - widzimy jedynie niedowierzanie i rozterkę: “A ci tu k… co?? Z księżyca spadli? Zabłądzili?”. Kilkakrotnie nas pytali czy nie pomóc, albo czego szukamy. Odpowiedź, że szukamy ulicy X numeru Y tym bardziej wprawiała ich w zakłopotanie (zwłaszcza jak podajemy ulice z drugiego końca miasta
A tak naprawdę - te opowieści o “niebezpieczeństwach” to muszą być całkiem wyssane z palca. Miałam okazję również zapuszczać się w te podwórka z koleżanką - tzn. dwie baby i jeszcze wysiadałyśmy z auta na sosnowieckich blachach Czy w ogóle można mieć gorsze wejście?
Na dzisiejszym spacerze w podwórka wchodzimy z ul.Dworcowej - a wychodzimy nieraz na Powstańców czy Jagielonskiej.
Jedno z podwórek typu “studnia”. Z ciekawymi nieregularnymi balkonikami. Część z nich siedzi w siatce. Albo się osypują albo ktoś tam hoduje kota o przeznaczeniu wyłącznie poduszkowym Na jednym z balkonów rosną już całkiem dorodne drzewka! Chyba samosiejki - bo raczej przypuszczam, że nikt nie hoduje takowych w doniczce.. Choc kto wie?
A tu mix balkonu z zewnętrznymi schodami. Nie wyczailiśmy czy to fragment klatki schodowej czy trasa alternatywna?
Tu kolejne podwóreczko, o ciekawym deseniu powygryzanego betonu.
Acz najbardziej zastanowił nas ten wystający pokoik? Zabudowany balkonik? Kibelek? Malutkie toto, z okienkiem, wyraźnie “wypiętrzone” poza równą ścianę kamienicy. Musieli mieć w tym jakiś cel!
Jedna z wąskich, wewnętrznych uliczek prowadząca wgłąb labiryntu…
Docieramy do muru. Za nim kolejne podwórka, przynależne już innej ulicy. Dziś mur nas zatrzymał. Wracamy tą samą drogą. Na kolejnych wycieczkach nieraz takie mury juz nie będę dla nas przeszkodą w dalszej eksploracji
Cudnie obrośnięta bluszczem ściana! Ciekawe ile lat ma to pnącze?
Albo taka ścienna kępa!
Obła baszta! Jak w prawdziwym zamku! Ciekawe muszą być wewnątrz pokoje!
Lubię zaglądać ludziom na balkony Zwłaszcza w miejscach, gdy nie są one przymusowo ujednolicone, tak jak na osiedlach.. Gdy każdy z nich jest inny i opowiada swoją własną historię.
Wewnętrzne garaże… Chyba już nieużywane do celów standardowych...
Kolejny budynek we władaniu malowniczych pnączy!
Różnobarwne zaułki…
Tu chyba kiedyś był sklepik?
Kolejna wewnętrzna uliczka, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia...
Paprocie pnące? Dzielne są skubańce! Tak bujnie wyrosnąć w tak niedogodnym miejscu! Gdzie to korzonkami się połapało!
Tu chyba jeszcze niedawno było więcej budynków… Coś zniknęło, ale w przestrzeni jeszcze czuć tego obecność… Coś jeszcze nie do końca wymazało się, jeszcze czuć zapach, jeszcze widać zarys…
Zaułek sportowy. Nienawidziłam gry w kosza - to tu bym się chyba skusiła!
Malownicze bramy giganty o łukowatych sklepieniach...
Wewnętrzna kamieniczka o ciekawym kształcie..
Zestaw wypoczynkowy Żanety i Matiego!
A siedząc na innej kanapce można sobie dłubać przy aucie!
Tu był i “club”, i “kebabownia”, i księgarnia. Dziś nie wyglądały już na czynne…
Jedynie ten miły mały zakładzik przetrwał. Szewc chyba?
Bogato rzeźbione fasady gdzieś w rejonie placu Sikorskiego. Stąd też zaglądamy w kolejne bramy.
Cieniste podwóreczko w klimacie zdecydowane ceglanym!
Podniebny zagajnik!
Klatki schodowe o malowniczo wycinanych, rzeźbionych czy żłobionych elementach - schodach i poręczach. Ażurowe koronki i metalowe wywijaski. Teraz to by się raczej nikomu nie chciało wprowadzać takich finezyjnych upiększeń!
Często tu napotykamy lekko kręcone schody…
Jednak i w starym budownictwie niektóre klatki schodowe są dużo prostsze w formie.
A tu bum! Nagle wyrosła przed nami biała ściana… Jak jakaś fatamorgana.. Jak jakiś błąd w krajobrazie, który z niewiadomych przyczyn się “nie wczytał”... Jak specjalnie przygotowany ekran, żeby wyświetlić na nim film... (aż podeszliśmy pomacać czy to miejsce istnieje naprawdę czy tylko wyobraźnia płata nam figla? Jakoś tak namacalnie brakuje na nim okien, drzwi, życia...
Na zakończenie wycieczki wizyta w naszym ulubionym mlecznym barze na Dworcowej! O tej jadłodajni i spektaklach tam zachodzących - można by napisać osobną relacje! Może kiedyś?
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Na kolejną wycieczkę wypuszczamy się w rejon ulicy Korfantego i Smolenia. W bramy włazimy w sposób chaotyczny - to na lewo, to na prawo, to wychodzimy innym wejściem niż weszliśmy. To przez piwnicę, to przez strych, to krętymi schodami i przez jakiś balkonik. Jedynie po dachach nie mieliśmy okazji jeszcze chodzić - ale wszystko przed nami! Dachy bytomskie to też ponoć klimat jedyny w swoim rodzaju i zupełnie inny obraz miasta. Ponoć też całkiem duże przestrzenie można tym sposobem pokonać. No ale póki co wracając na ziemie - do ciemnych i wilgotnych bram o specyficznym zapachu. A no właśnie - podwórkowe zapachy… Często są one powtarzalne - woń kibelkowo - chmielowa w bramach i gotująca się kapucha zalatująca z okna.. Ale bywało też nietypowo.. Np. silny zapach konwalii.. Albo z jednej opuszczonej kamienicy dawało aromatem ryb i wodorostu - jak powiew znad morza!
Jedno z dzisiejszych ciekawszych spotkań: Wydaje mi się, że jestem na podwórku sama. Dziubię coś z aparat, gdy słyszę głos jakieś pół metra za mną - “A pani tu co? Co pani tu szuka i fotografuje? Hę?” Mówię, że ptaki. Tak mi przyszło do głowy, bo akurat jedna taka puszysta kulka zaczęła się huśtać na sznurku z praniem, takim co zostało wyprane jeszcze w poprzednim tysiącleciu (o ile w ogóle Koleś od razu zmienia ton. Twarz mu się rozjaśnia uśmiechem. “Tu są dziesiątki ptaków! Tu się lęgną! Tam pod siódemką, gdzie mieszkała pani Filipiakowa, tam teraz jest pusto. Ileż tam jest gniazd!”. Trafiłam na ornitologa, prawdziwego człowieka z pasją! Godzina nie moja! Lubię ptactwo, ale niestety nie znam się na nich za dobrze. Zatem nie byłam w stanie zapamiętać tego wywodu pełnego nazw gatunkowych i innego fachowego słownictwa. Że czyżyki wąskonose przestały się pojawiać, że w latach 80 tych to nawet gile zielone tu się gnieździły, a że teraz łagodniejsze zimy, więc jest więcej piskląt ale są one słabsze… Jak bardzo żaluje, że nie mam jak nagrać tej naszej rozmowy.. Acz ciężko to rozmową nazwać, bo moje wstawki ograniczają się do “aha, yyyyhmm, no tak”
Tu podwórko obserwujemy tylko z zza płotu. I zza kordonu pachnących krzewów - różyczek, dzikiego bzu…
Jakiś uniolubny polityk też tonie w zaroślach
Tu akurat od frontu.. Całkowicie opuszczona kamieniczka...
Bramy o rzeźbionych sufitach…
… prowadzą na ceglane podwórka… Tu chyba rośnie sosna? Niewiele kojarzę sosen w Bytomiu!
Balkon wsparty na solidnych belach!
Balkoniki we wnękach, widziane z zewnątrz i wewnątrz…
Schody w takich kamienicach to zupełnie coś innego niż w bloku, niż to do czego przywykłam na co dzień. Takowymi schodami nie ma opcji iść cicho.. Każdy stopień odzywa się inną melodią dźwięków… Jeden skrzypi cieniutko i przeciągle, inny jakby dudnił, jeszcze kolejny zdaje się wydawać dźwięk hamującego awaryjnie auta… Spod następnego wybiega cała mysia rodzinka! Jedna duża i chyba z 7 malutkich! Hop hop hop - skaczą po kolejnych schodkach i znikają w dobrze sobie znanej dziurze w ścianie...
I kolejne bramy o ścianach krytych dekupażem….
Kącik dziecinny…
I znów ceglasto….
Kamienice tu wykazują ciekawą rosochatość… Każda ma inną wysokość! Trochę to zasiewa wątpliwość na mój plan na przyszłość tzn. wędrówkę po bytomskich dachach...
Zaułek...
Zwraca uwagę nietypowo duża ilość solidnych, zewnętrznych rur…
Zagłębiamy się w kolorowo udekorowaną malunkami bramę....
...która prowadzi nas do całkiem sporego labiryntu uliczek, przejść, murków, i wydeptanych ścieżynek wśród zarośli…
Stworzenia bramne "Podpieracz ścienny" - bardzo rozpowszechniony w tych rejonach gatunek!
Komórek tu ci dostatek! Chyba do każdego lokalu przynależała kiedyś komórka! Wygodna rzecz - było gdzie trzymać rowery, wózki, narzędzia czy wszelakie bambetle, które na codzień nie są potrzebne a szkoda wyrzucić.
Ta fotka zrobiła się przypadkiem. Aparat mi wypadał z ręki i łapiąc go w powietrzu się nacisnęło. Zostawiłam więc to zdjęcie - trochę nieostre, ale takie z historią!
Parter pustaki, wyżej dykta… A kolejne, wyższe piętra chyba są nadal zamieszkane? Chyba że pety same z okien wylatują, bez ingerencji i współpracy człowieka?
Można coś oddać do skupu (butelki, metale kolorowe). Żałuje, że akurat nic nie mieliśmy - następnym razem coś trza zorganizować, aby móc wejść, pogadać… Z pustymi rękoma to tak jakoś głupio...
Komis już chyba nie działa od lat...
Sporo okolicznych kamienic to już tylko wydmuszki…. Niektóre wykorzystywane do celów biesiadno - imprezowych, inne chyba już w stanie uniemożliwiającym nawet to...
Ciekawe jak dawno zostały opuszczone? kiedy jeszcze mieszkali w nich ludzie? I ile jeszcze postoją…
(odpowiadając na jeden z komentarzy - nie, to nie Warszawa po powstaniu )
Tydzień po naszej wycieczce doszły nas wieści, że jakiś “pustostan na Smolenia się zawalił”. Ciekawe czy któryś z tych… I czy przypadkiem któreś z moich zdjęć ma już walory historyczne?
I znów wędrówki zakosami wycinanych schodków. To ulubiony fragment wycieczek dla Kabaczka - w dół i w górę (nieraz kilkakrotnie i do znudzenia) po skrzypiących, pachnących starym drewnem konstrukcjach!
Tutaj, w tej bramie, wyjątkowo dużo rzeźbień spogląda na nas ze ścian..
Z wizytą w czarnej strefie
Jest nieraz taki moment na wycieczkach, gdzie “karta pamięci” się zapycha. I nie mam tu na myśli aparatu fotograficznego Tylko ludzką pamięć, zdolność rejestrowania, odróżniania, segregowania, przyporządkowania. Nadchodzi taki etap, gdzie kolejne miejsca, kolejne atrakcje, zwiedzone, zaliczone, poznane - będą już tylko bezładnym kalejdoskopem obrazów i zdarzeń, które po zamknięciu oczu przesypują się w sposób losowy, jak wrzucone do beczki i zamieszane dużą chochlą. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię ten etap zmęczenia eksploracją otaczającej mnie rzeczywistości, ten moment przesytu, ten bezładny mętlik i kołujące przed oczami obrazy. Etap dający poczucie dobrze spędzonego dnia, wykorzystanego właściwie czasu. Wrażenie dające w swoim chaosie irracjonalne wręcz - ale poczucie odpoczynku i błogości. Dziś ten moment nadszedł właśnie teraz… Mamy więc w wirującym kotle: kamerliki, gołębniki i dawne bary. Mamy krainy malowniczo spękanego betonu, kwadratowej i prostokątnej płytki brukowej sprzed lat, skrzypiącego pod podeszwami żwiru i ciamkających błotnistych kałuż. Mamy dyndające na kablach buty, okna kryte sarenkami, spadające z nieba parówki i pancerne drzwi, do których ktoś ponoć ma klucz… Albo przynajmniej kiedyś miał…
Dziś dla odmiany odwiedzamy inny bar mleczny! Na rogu Smolenia i Żołnierza Polskiego! Pyszne pierogi z mięsem tam mają! Kiedy się tylko da to tu zaglądamy!
cdn
Jedno z dzisiejszych ciekawszych spotkań: Wydaje mi się, że jestem na podwórku sama. Dziubię coś z aparat, gdy słyszę głos jakieś pół metra za mną - “A pani tu co? Co pani tu szuka i fotografuje? Hę?” Mówię, że ptaki. Tak mi przyszło do głowy, bo akurat jedna taka puszysta kulka zaczęła się huśtać na sznurku z praniem, takim co zostało wyprane jeszcze w poprzednim tysiącleciu (o ile w ogóle Koleś od razu zmienia ton. Twarz mu się rozjaśnia uśmiechem. “Tu są dziesiątki ptaków! Tu się lęgną! Tam pod siódemką, gdzie mieszkała pani Filipiakowa, tam teraz jest pusto. Ileż tam jest gniazd!”. Trafiłam na ornitologa, prawdziwego człowieka z pasją! Godzina nie moja! Lubię ptactwo, ale niestety nie znam się na nich za dobrze. Zatem nie byłam w stanie zapamiętać tego wywodu pełnego nazw gatunkowych i innego fachowego słownictwa. Że czyżyki wąskonose przestały się pojawiać, że w latach 80 tych to nawet gile zielone tu się gnieździły, a że teraz łagodniejsze zimy, więc jest więcej piskląt ale są one słabsze… Jak bardzo żaluje, że nie mam jak nagrać tej naszej rozmowy.. Acz ciężko to rozmową nazwać, bo moje wstawki ograniczają się do “aha, yyyyhmm, no tak”
Tu podwórko obserwujemy tylko z zza płotu. I zza kordonu pachnących krzewów - różyczek, dzikiego bzu…
Jakiś uniolubny polityk też tonie w zaroślach
Tu akurat od frontu.. Całkowicie opuszczona kamieniczka...
Bramy o rzeźbionych sufitach…
… prowadzą na ceglane podwórka… Tu chyba rośnie sosna? Niewiele kojarzę sosen w Bytomiu!
Balkon wsparty na solidnych belach!
Balkoniki we wnękach, widziane z zewnątrz i wewnątrz…
Schody w takich kamienicach to zupełnie coś innego niż w bloku, niż to do czego przywykłam na co dzień. Takowymi schodami nie ma opcji iść cicho.. Każdy stopień odzywa się inną melodią dźwięków… Jeden skrzypi cieniutko i przeciągle, inny jakby dudnił, jeszcze kolejny zdaje się wydawać dźwięk hamującego awaryjnie auta… Spod następnego wybiega cała mysia rodzinka! Jedna duża i chyba z 7 malutkich! Hop hop hop - skaczą po kolejnych schodkach i znikają w dobrze sobie znanej dziurze w ścianie...
I kolejne bramy o ścianach krytych dekupażem….
Kącik dziecinny…
I znów ceglasto….
Kamienice tu wykazują ciekawą rosochatość… Każda ma inną wysokość! Trochę to zasiewa wątpliwość na mój plan na przyszłość tzn. wędrówkę po bytomskich dachach...
Zaułek...
Zwraca uwagę nietypowo duża ilość solidnych, zewnętrznych rur…
Zagłębiamy się w kolorowo udekorowaną malunkami bramę....
...która prowadzi nas do całkiem sporego labiryntu uliczek, przejść, murków, i wydeptanych ścieżynek wśród zarośli…
Stworzenia bramne "Podpieracz ścienny" - bardzo rozpowszechniony w tych rejonach gatunek!
Komórek tu ci dostatek! Chyba do każdego lokalu przynależała kiedyś komórka! Wygodna rzecz - było gdzie trzymać rowery, wózki, narzędzia czy wszelakie bambetle, które na codzień nie są potrzebne a szkoda wyrzucić.
Ta fotka zrobiła się przypadkiem. Aparat mi wypadał z ręki i łapiąc go w powietrzu się nacisnęło. Zostawiłam więc to zdjęcie - trochę nieostre, ale takie z historią!
Parter pustaki, wyżej dykta… A kolejne, wyższe piętra chyba są nadal zamieszkane? Chyba że pety same z okien wylatują, bez ingerencji i współpracy człowieka?
Można coś oddać do skupu (butelki, metale kolorowe). Żałuje, że akurat nic nie mieliśmy - następnym razem coś trza zorganizować, aby móc wejść, pogadać… Z pustymi rękoma to tak jakoś głupio...
Komis już chyba nie działa od lat...
Sporo okolicznych kamienic to już tylko wydmuszki…. Niektóre wykorzystywane do celów biesiadno - imprezowych, inne chyba już w stanie uniemożliwiającym nawet to...
Ciekawe jak dawno zostały opuszczone? kiedy jeszcze mieszkali w nich ludzie? I ile jeszcze postoją…
(odpowiadając na jeden z komentarzy - nie, to nie Warszawa po powstaniu )
Tydzień po naszej wycieczce doszły nas wieści, że jakiś “pustostan na Smolenia się zawalił”. Ciekawe czy któryś z tych… I czy przypadkiem któreś z moich zdjęć ma już walory historyczne?
I znów wędrówki zakosami wycinanych schodków. To ulubiony fragment wycieczek dla Kabaczka - w dół i w górę (nieraz kilkakrotnie i do znudzenia) po skrzypiących, pachnących starym drewnem konstrukcjach!
Tutaj, w tej bramie, wyjątkowo dużo rzeźbień spogląda na nas ze ścian..
Z wizytą w czarnej strefie
Jest nieraz taki moment na wycieczkach, gdzie “karta pamięci” się zapycha. I nie mam tu na myśli aparatu fotograficznego Tylko ludzką pamięć, zdolność rejestrowania, odróżniania, segregowania, przyporządkowania. Nadchodzi taki etap, gdzie kolejne miejsca, kolejne atrakcje, zwiedzone, zaliczone, poznane - będą już tylko bezładnym kalejdoskopem obrazów i zdarzeń, które po zamknięciu oczu przesypują się w sposób losowy, jak wrzucone do beczki i zamieszane dużą chochlą. Nie wiem czemu, ale bardzo lubię ten etap zmęczenia eksploracją otaczającej mnie rzeczywistości, ten moment przesytu, ten bezładny mętlik i kołujące przed oczami obrazy. Etap dający poczucie dobrze spędzonego dnia, wykorzystanego właściwie czasu. Wrażenie dające w swoim chaosie irracjonalne wręcz - ale poczucie odpoczynku i błogości. Dziś ten moment nadszedł właśnie teraz… Mamy więc w wirującym kotle: kamerliki, gołębniki i dawne bary. Mamy krainy malowniczo spękanego betonu, kwadratowej i prostokątnej płytki brukowej sprzed lat, skrzypiącego pod podeszwami żwiru i ciamkających błotnistych kałuż. Mamy dyndające na kablach buty, okna kryte sarenkami, spadające z nieba parówki i pancerne drzwi, do których ktoś ponoć ma klucz… Albo przynajmniej kiedyś miał…
Dziś dla odmiany odwiedzamy inny bar mleczny! Na rogu Smolenia i Żołnierza Polskiego! Pyszne pierogi z mięsem tam mają! Kiedy się tylko da to tu zaglądamy!
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: Zaułkami Bytomia
Ja taki świat pamiętam, ale z dzieciństwa i wczesnej młodości we Wrocławiu. Stare śródmieście, "Trójkąt Bermudzki". Tam już się to zmieniło.
Re: Zaułkami Bytomia
We Wroclawiu przede wszystkim ciezko gdziekolwiek wbic ze wzgledu na domofony
Probowalam niedawno szczescia w rejonie Nadodrza - i o dziwo mozna znalezc jeszcze klimatyczne podworka. Ale Bytom wysoko stawia poprzeczke w tej kwestii i przebicie go moze byc bardzo trudne!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..