Beskid Niski sercu bliski

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 25 lipca 2017, 19:26

Rok temu po raz pierwszy odkryłem z plecakiem uroki Beskidu Niskiego. Nadszedł lipiec 2017 i postanowiłem zawitać tam po raz kolejny, ale tym razem skupić się głównie na jego wschodniej części.

W upalne wtorkowe popołudnie spóźniony autobus przyjeżdża do Iwonicza-Zdroju, jednego z najstarszych polskich uzdrowisk. Zabytkową zabudowę widać wszędzie, choć często jest czymś zakryta.
Obrazek

Podchodzę do nieodległego drewnianego kościoła św. Iwona (lepiej by brzmiało św. Iwony, a nie tak dżenderowsko) z 1895 roku. Ładna świątynia ginie w cieniu współczesnej, bezpłciowej.
Obrazek
Obrazek

Zarzuciwszy plecaki ruszamy głównym deptakiem. Budynek z wieżą to "Bazar", po jego sąsiedzku restauracja "Zdrojowa", która jednak nas nie zachęciła.
Obrazek
Obrazek

Pijalnia wód z okresu międzywojennego - w środku całkiem ładne wnętrza.
Obrazek
Obrazek

W parku najważniejszy gmach to "Stary Pałac". A nawet najstarszy w miejscowości, bo z 1840 roku.
Obrazek

Wszystko to w miarę zadbane, ale w porównaniu choćby z morawskimi Luhačovicami, w których byłem miesiąc wcześniej, to sporo tu typowej polskiej pstrokacizny reklamowej. Remont głównej drogi w szczycie sezonu turystycznego też nie jest najlepszym pomysłem.

Ostatnim z zabytkowych obiektów jest pensjonat "Biały Orzeł", wybudowany w 1912 roku w stylu szwajcarskim.
Obrazek

Potem robi się znacznie mniej tłoczno. Mijamy zdewastowany i nieczynny basen (bardzo by się tu przydał) oraz muszlę kloz... koncertową. A za nią pozostałości po kompleksie skoczni narciarskich. Choć w niektórych opracowaniach jest mowa, iż zostały one częściowo wyremontowane, to obecnie korzystać z nich mógłby chyba tylko samobójca. Jedynie blaszana budka sędziowska jako tako stoi.
Obrazek

Trafiamy na węzeł szlaków. Iwonicz, wraz z sąsiednim Rymanowem, postawił ostatnio na turystykę aktywną i okolica pełna jest ścieżek oraz tras wyznakowanych przez gminy. Zielony szlak po krótkim odcinku w lesie wyprowadza nas na rozległe polany.
Obrazek

Stopniowo ciśniemy do góry mijając się ze schodzącymi spacerowiczami. Kiedyś w tym miejscu znajdowała się łemkowska wieś Wólka, którą po wojnie wywieziono w całości do Ukraińskiej SRR.
Obrazek

Naszym pierwszym celem jest grzbiet Przymiarki, z którego rozciąga się panorama okolicy. Ponieważ blisko niego można dojechać samochodem, to trudno się dziwić, iż rzadko bywa pusty.
Obrazek

Szczyt z krzyżem błędnie opisano jako Patryja, która w rzeczywistości jest dalej na wschód.

Najbardziej podoba mi się widok na południe - dolina Taboru, w której leży m.in. Królik Polski, nad nią Dział, a w środku odległy o 16 kilometrów Kamień, przez który biegnie granica ze Słowacją i znajduje się kilka cmentarzy wojennych.
Obrazek

W kierunku północno-zachodnim błyszczą się blokowiska Krosna na tle Pogórza Dynowskiego z kopulastą Królewską Górą (24 km).
Obrazek
Obrazek

Znacznie bliżej jest Cergowa, nad którą krążą podejrzanie ciemne chmurzyska.
Obrazek

Robimy sobie postój we pobliskiej wiacie. Na nocleg raczej się nie nadaje, na podziwianie okolicy owszem.
Obrazek

Kawałek dalej szlak schodzi z głównego grzbietu. Ktoś w tym miejscu buduje sobie chałupę - dach niezbyt tutaj pasuje, ale reszta nawiązuje stylem do dawnego budownictwa.
Obrazek

Przymiarki mają przyciągać ludzi widokiem na Tatry. Dziś na szczęście nie było dane nam ujrzeć ich niewielkiego skrawku (bo tylko taki czasem wystaje zza Beskidów), ale nie można o tym zapomnieć bo co chwilę mijamy takie o to durne tabliczki! :D
Obrazek

Czy zobaczymy Tatry? Nie. Czy zobaczymy Tatry?? Nie! Czy zobaczymy Tatryyy? Nieeee!

I tak przez całą drogę w dół, do doliny.
Obrazek

Tam będziemy szli za jakiś czas...
Obrazek

Schodzimy do drugiego uzdrowiska - Rymanowa-Zdroju. Jest znacznie młodsze od Iwonicza, ale ciężko mi je porównać, bo zahaczyliśmy tylko o jego niewielką, południową część. Ale nawet tu można skosztować zdrowego napitku w Przepompowni Wód Mineralnych.
Obrazek

No cóż, smakowało paskudnie ;).

Na pierwszym zakręcie obijamy w prawo, gdzie poprowadzi nas Główny Szlak Beskidzki. Za pomnikiem Tysiąclecia Państwa Polskiego znajduje się tajemniczy ośrodek: "Podk Rpackie Ce Rum Rehabili Acji Kardiologic Nej "Polonia"". Ciekawe w jakim to języku?
Obrazek

Obok niego wyburzany budynek sąsiaduje z sanatorium.
Obrazek

Jakaś pani widząc nas z plecakami woła głośno pytania czy chcemy spać w lesie i czy nie boimy się niedźwiedzia? Phi, to niedźwiedź powinien bać się nas!

Po pewnym czasie dochodzimy do resztek cmentarza grekokatolickiego. W przeszłości był to teren wsi Wołtuszowa (Волтушова). W 1945 roku Łemków, podobnie jak w przypadku Wólki, wywieziono na Ukrainę, w rejon Tarnopola. Rok później zabudowania spaliła UPA, aby uniemożliwić polskie osadnictwo.
Obrazek

Cerkiew rozebrano dopiero w 1953 roku. Pozostało z niej kilka kamieni oraz chrzcielnica, położona obok krzyża. Cerkwisko jest dzisiaj zwykłą leśną polanką.
Obrazek

Przed nami znowu widokowe łąki, tym razem bezludne (widzimy jedynie kilka osób schodzących gdzieś na przełaj) oraz w promieniach coraz bardziej zmęczonego słońca.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W górnej części postawiono ławeczkę, z której obserwujmy spektakl kończący dzień.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Neska strzela tyle zdjęć, że opuszczenie łąki zajmuje nam baaardzo dużo czasu ;). Przed nami jeszcze tylko przejście przez las i do doliny z drugiej strony; tempo nam siada, gdyż między drzewami jest sporo błota.
Obrazek

Końcówka szlaku to już w ogóle masakra, bowiem jest on tak zarośnięty, iż nie można nim przejść! Naprawdę - bez maczety ani rusz! Musimy się cofnąć do drogi wyjeżdżonej przez ciężki sprzęt i dopiero nią dochodzimy do asfaltówki, skąd już tylko kilka minut do bazy namiotowej w Wisłoczku.

Na bazie kilkanaście osób, choć z racji dużej przestrzeni wydaje się, iż jest pusto. Po wieczornej ablucji siadamy przy ognisku, gawędząc z bazowym i jego rodziną oraz ich znajomymi.
Obrazek

Środa wita nas upałem, w namiotach nie można zbyt długo wysiedzieć.
Obrazek

Na standardowe wyposażenie bazy składa się wiata z piecem...
Obrazek

...i dwubiegunowy wychodek.
Obrazek

Mniej standardowa jest prawdziwa... sauna!
Obrazek

Po skorzystaniu należy wskoczyć do przepływającego obok potoku - też Wisłoczka. Akurat na tej bazie nie ma prysznica, do mycia służy kilkumetrowy wodospad :D.
Obrazek

Ponieważ ja do sauny nie wlazłem, więc woda była bardzo rześka ;).
Obrazek

Po śniadaniu wracamy na szlak. Wisłoczek (Віслочок) był wsią zamieszkałą przez ponad siedemset osób. W kwietniu 1946 roku miejscowość otoczyło polskie wojsko i załadowało całą ludność na wozy. Zabudowania spalono. Założony PGR okazał się nietrwały. Dziś mogę napisać, iż zaludniają go rodacy - pod koniec lat 60. sprowadzili się tutaj zielonoświątkowcy ze Śląska Cieszyńskiego. Ale to w górnej części osady, w okolicach bazy został tylko las i asfaltowa droga.
Obrazek

Ponieważ łażenie szosą jest dość monotonne postanawiam spróbować złapać stopa. Zatrzymuje się już pierwszy wóz na brytyjskich blachach i podwozi do skrzyżowania. Potem skręcają w odwrotnym kierunku niż my idziemy, ale zawsze to półtora kilometra do przodu.

Kąpaliśmy się w Wisłoczku, pora na Wisłok. Na razie widzimy go z mostu.
Obrazek

Przed nami kolejna wioska - Puławy (Пулави). Po Łemkach w Puławach Górnych pozostał cmentarz, nadal używany. Podobnie jak w Wisłoczku w okresie PRL-u wyludniony teren stał się schronieniem dla zielonoświątkowców, prześladowanych w czechosłowackim Zaolziu. Można powiedzieć, że jesteśmy w ich polskim centrum, bo na sześć zborów dwa znajdują się właśnie tutaj. Prowadzą też ponoć bar, ale bez alkoholu, jak ostrzeżono nas w bazie :P.

Na zakręcie w Puławach Dolnych żegnamy Główny Szlak Beskidzki. Jedna z par z namiotu ruszała dziś nim dalej, aż do Komańczy - to jakieś 12 godzin wędrówki, a zbierali się dość późno, więc ciekawe gdzie dotarli...

Cywilizacja pojawiła się i tu - widzimy Punkt Pielęgniarski Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Krośnie.
Obrazek

Mija nas sporo aut kierujących się w kierunku dziczy. Po co? Okazuje się, że pasażerowie korzystają z chłodu Wisłoka - schodzą do rzeki w wybranych miejscach, inni opalają się w legalnym miejscu do biwakowania.
Obrazek

Tym razem nikt już nas nie chciał podwieźć, a z nieba leje się żar...

Asfalt dawno się skończył, mijamy otwartą bramkę z zakazem wjazdu (umieszczonym po lewej stronie, więc mogą z nim naskoczyć...).
Obrazek

Podchodzimy pod górę, a z drugiej strony okazuje się, że poszliśmy za daleko; gdzieś w tym miejscu miał być bród, jednak właśnie przed górką. Musimy się cofnąć.

Przejście przez Wisłok faktycznie jest, kilka rodzin tutaj wypoczywa.
Obrazek

Inez ma sandały, więc ciśnie szybko do przodu, ja klnę ocierając stopy o kamienie. Po wyjściu na drugi brzeg okazuje się, że znów musimy pewien odcinek pokonać wodą. Kur...a.
Obrazek

Na plaży robimy popas. Ładna okolica, a ściany na pewno zainteresowałyby geologów.
Obrazek
Obrazek

Trzeci bród jest kilkaset metrów dalej na krańcach nieistniejącej wsi Wernejówka (Вернеївка).
Obrazek

Z bliskiej odległości dochodzi muzyka - ktoś wjechał sobie terenówką na kamienną wysepkę i urządził ognisko. Podejrzewam, że do sklepu też wjeżdża wozem, bo po co nogi?

Rzeka się od nas oddala, podobnie jak las. Wędrujemy błotnistą drogą wzdłuż łąk pełnych kwiatów.
Obrazek

Na mapie zaznaczone są kolejne cieki wodne, które mieliśmy przekraczać, lecz te można było przebyć bez zdejmowania butów.

Okaleczona kapliczka (krzyż?) to samotna pamiątka po dawnych mieszkańcach.
Obrazek

Spotykamy kilkunastoosobową grupę turystów idących z naprzeciwka - jedynych tego dnia. Wkrótce potem dochodzimy do rozwidlenia, gdzie kiedyś stykały się granice wsi Surowica (Суровиця) i Polan Surowicznych (Поляни Суровичні). To druga była ludną wsią z ponad tysiącem mieszkańców, niemal wyłącznie Łemków.
Obrazek

Miałem napisać, że od 1946 roku słychać tu tylko wiatr, ale bym skłamał - dziś zagłuszają go hałasy pił i ciężkiego sprzętu. Ciężko się już gdziekolwiek ruszyć w Polsce, aby nie trafić na masowe wycinki; co krok widać piramidy z drzew, stoją ciężarówki i traktory, rozjeżdżone drogi zamienione w bagniska... do tego jeszcze jakiś kretyn jeździ z dzieckiem tam i z powrotem na crossie.
Obrazek

Polany wyróżniają się od większości opuszczonych wsi, gdyż coś po Rusinach przetrwało - w tym przypadku jest to dwukondygnacyjna kamienna dzwonnica z 1730 lub 1820 roku. Do niedawna ruina, od kilku lat społecznie remontowana, planowane jest nakrycie jej cebulastym dachem, jaki kiedyś posiadała.
Obrazek
Obrazek

Przy dzwonnicy znajduje się zarośnięte cerkwisko oraz częściowo wykoszony cmentarz parafialny z kilkoma nagrobkami.
Obrazek

Innym znanym obiektem jest Chałupa Elektryków prowadzona pierwotnie przez Politechnikę Warszawską. Początkowo chciałem w niej spać, ale przekonano mnie, że są fajniejsze miejsca.

Chatka rok temu przeszła remont elewacji i dziś wygląda jak nowa, a ściany świecą się jak psu jajca.
Obrazek

Gdybym nie znał jej historii, to pomyślałbym, że to świeżo postawiony budynek.
Obrazek

W środku pusto, jest tylko chatkowa, którą Inez poznała rok temu. Podobno w ogóle tłumów turystów w lipcu nie widziano, ale wcale się nie dziwię przy ich urzędowej abstynencji ;).

Trochę czasu spędzamy w chłodnych wnętrzach na pogaduszkach, a ja fotografuję okolice okupowane przez różne groźne stworzenia.
Obrazek

Innym sposobem dotarcia do Polan (zamiast wzdłuż Wisłoka) jest tzw. szlak kurierski, który prowadzi od Rymanowa, nad południowymi krańcami Wisłoczka. Tam jednak trzeba się wspiąć na dwa szczyty, w dodatku prawie cały czas biegnie lasem.

Chatkowa sugeruje, abyśmy szli dalej drogą (nawet nie szlakiem) konną. Kręci ona przez pastwiska, bywa dość zarośnięta i błotnista, ale ponoć jest przyjemnie. Nie daję się skusić i obieramy trasę asfaltem: nudną, monotonną, ale w miarę szybką.
Obrazek

Dochodzimy nią do drogi wojewódzkiej Komańcza - Tylawa. Ustalono tutaj jedno z wielu w okolicy "miejsc postoju"- są ławeczki, czasem wiata, miejsce na ognisko. Brak wychodka, a potem się dziwią, iż lasy zasyfione...

Pogoda trochę się psuje.
Obrazek

Liczymy na to, iż na wojewódzkiej złapiemy jakiegoś stopa. Początkowo nic nie jedzie, potem nikt nie wyraża ochoty na podwózkę, więc osiągamy Wolę Niżną (Воля Нижня). W oddali widzimy, że właśnie uciekł nam ostatni busik...

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: mogę sfotografować pomnik WOPistów.
Obrazek

Następnie kaplica unicka z początku XX wieku, która nie została przejęta przez rzymskich katolików, więc niszczeje i dawno jej się nie używa.
Obrazek

Zaraz potem przy przystanku autobusowym udaje się złapać stopa, który podwozi nas do Jaślisk :).
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 27 lipca 2017, 8:51

Jaśliska są niezwykłą miejscowością na terenie Beskidu Niskiego, ponieważ zawsze dominowała tutaj ludność polska. Taka polska wyspa wśród rusińskiego morza. Turystów przyciąga do nich specyficzny, małomiasteczkowy klimat oraz dość dużo zachowanych starych budynków.

Centrum stanowi rynek, co dobitnie świadczy, iż było to kiedyś miasto. Lokował je Kazimierz Wielki, a prawa miejskie przepadły dopiero w 1934, kiedy zupełnie straciło na znaczeniu; przed otwarciem drogi przez przełęcz Dukielską było bowiem ważną osadą handlową na Trakcie Węgierskim.

W samym środku rynku stoi spory, piętrowy budynek któremu ciężko wyznaczyć datę powstania, bo poza drzwiami wygląda bardzo świeżo.
Obrazek

Po sąsiedzku chyba szkoła, która zaprasza na wystawę etnograficzną. Przynajmniej tak wynika z wywieszonej na ścianie plandeki.
Obrazek

Największą atrakcją miały być drewniane domy małomiasteczkowe z XIX wieku, zwrócone szczytem do placu. No i są. Całe pięć sztuk, w tym jedna w stanie prawie agonalnym.
Obrazek

Hmm, muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś innego, może ciut bardziej spektakularnego??

Domy to dawna pierzeja rynku, kiedyś tak wyglądała cała zabudowa, ale uległa zniszczeniu w czasie kolejnych wojen oraz modernizacji czasów późniejszych.

Obok nich kościół św. Katarzyny wybudowany w XVIII wieku z inicjatywy Aleksandra Fredry (biskupa, nie komediopisarza). Wnętrze standardowe - barokowe.
Obrazek
Obrazek

Rynek po wyburzeniach i dobudówkach jest dzisiaj kompletnie rozlazły, tzn. nie bardzo wiadomo co jeszcze do niego należy, a co nie. W południowej części szereg domów z trwalszych materiałów.
Obrazek

Pierzeja wschodnia.
Obrazek

Na rynku znajduje się jeszcze jeden budynek godny uwagi - wybudowano go w stylu a'la modernizm i jest połączony z obiektem gospodarczym (piekarnią, o której jeszcze wspomnę), a od niedawna mieszczący w środku knajpę! Podobno po likwidacji poprzedniej przez długi czas mieszkańcy Jaślisk musieli gasić pragnienie tylko pod sklepami (większość robi tak nadal :P).
Obrazek

W środku kręcono ujęcia do filmu "Wino truskawkowe". Nie miałem okazji go jeszcze obejrzeć, ale z rozmów z miejscowymi wynika, że było to dla wsi duże przeżycie (i utrudnienia). W każdym razie wnętrza są bardzo klimatyczne, stare PRL-owskie meble, setki książek i map. Aż chce się usiąść i napić... niestety tylko sikacza.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Chadzają tu nie tylko ludzie...
Obrazek

Zgromadzony sprzęt działa. Lampa świeci jak za dawnych lat...
Obrazek

...radio Śnieżnik z lat 70. trochę trzaska i szumi, ale można zrozumieć co gadają. Z polskich łapie jedynie reżimową jedynkę, więc zaczynam bawić się pokrętłami: znalazłem Słowaków, dwie stacje ukraińskie, Węgrów i Rumunów :).
Obrazek

Wieczór w Jaśliskach to dobry moment, aby wyskoczyć do... piekarni! Działa właśnie pod koniec dnia (do 21), oprócz pieczywa można kupić pizzerinki, rogale, bułki, drożdżówki w przeróżnych konfiguracjach. Smaczne i w normalnych cenach, ludzie przyjeżdżają z siatkami z całej okolicy.
Obrazek

Z noclegiem nie ma problemów, bowiem w swoje progi zaprasza "Zaścianek". Oficjalnie to agroturystyka, de facto schronisko w stylu młodzieżowym z metalowymi piętrowymi łóżkami, obszerną i dobrze wyposażoną kuchnią oraz jadalnią. Prysznice i kibelki na korytarzu. Do tego bardzo sympatyczni właściciele, a cena jedyne 20 złotych!

Mieści się na samym rynku w czerwonym budynku z cegły (jest na jednym z wcześniejszych zdjęć), dosłownie 100 metrów od baru i niewiele dalej od piekarni.
Obrazek
Obrazek

Upalnym rankiem kontynuacja zwiedzania miejscowości. Przy głównej drodze znajduje się pomnik 1000-lecia państwa polskiego i 600 lecia Jaślisk. Do niedawna wyglądał tak. Teraz przeszedł remont, właściwie chyba wybudowano go od nowa. Orzeł ma już kształt bardziej podobny do herbowego, choć głowę tak zniekształcono wychylając w bok, że nieco przypomina gęś albo... kaczkę :D.
Obrazek

Szwedzki kurhan z kapliczką to miejsce pochówku obrońców miasta przed wojskami Rakoczego (a nie Szwedami, jak się mylnie sądzie) w 1657 roku. Jaśliska wtedy odparły napastników, w czym pomogły mury miejskie, po których nie został do dziś prawie żaden ślad.
Obrazek

Na cmentarzu parafialnym znajduje się duża kwatera wojenna, w której pochowano ponad pół tysiąca żołnierzy austro-węgierskich i rosyjskich. W Jaśliskach w czasie Wielkiej Wojny działały trzy austriackie lazarety, do tego na przełomie 1914/1915 o miasto i okolicę toczyły się ciężkie walki.

Kamienny pomnik jest tu od niedawna.
Obrazek

Wśród cywilnych nagrobków kilkanaście lub więcej z zapoprzedniej epoki.
Obrazek

Oprócz Polaków Jaśliska zamieszkiwali Żydzi; w końcu była to miejscowość targowa (przez wieki główny towar stanowiły węgierskie wina). Stanowili maksymalnie 20-25% ludności, ale posiadali cztery karczmy, dwa tartaki i większość sklepów. Przy rynku stała synagoga.

We wrześniu 1939 roku wieś zajęły wojska słowackie wraz z pomocniczym batalionem ukraińskim, którzy potem przekazali ją Niemcom. Żydowski majątek najpierw mieli zrabować okoliczni Rusini. Synagogę zniszczono, starców oraz dzieci rozstrzelano, a młodych i silnych wysłano do Bełżca. O żydowskiej przeszłości nie przypomina już dziś żaden ślad, poza fragmentami domu pogrzebowego na dawnym kirkucie.

Jaśliska opuszczamy kierując się na południe. Jeszcze raz fotografuję drewnianą zabudowę, nie tylko przy rynku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ograniczenie prędkości dla rolników - tak wnioskuję, ponieważ znak jest ustawiony w kierunku pola :D.
Obrazek

Węgierski trakt biegnący w kierunku granicy początkowo ma formę asfaltu, coraz bardziej pofałdowanego i dziurawego.
Obrazek
Obrazek

Opuszczona leśniczówka pożerana przez roślinność.
Obrazek

Drogę tą można też określić jako "kapliczkowy trakt", bo jest ich tu wiele, podobnie jak krzyży. Ta poniżej datowana jest na 18 lub 19 stulecie.
Obrazek

Dziewiętnastowieczna kaplica "Na Łamańcu" wybudowana w miejscu, gdzie według legendy przystanął obraz Matki Boskiej uchodzący przed prześladowaniami z Węgier.
Obrazek

Obok starych (1904 lub 1934) łemkowskich krzyży postawiono nowe stacje drogi krzyżowej.
Obrazek

Tzw. Jurkiw krest z 1903 roku.
Obrazek

Kaplica rodziny Warianków: pierwotnie z początku XX wieku, teraz tak odnowiona, że aż brzydka. Początkowo była unicka, potem prawosławna. Czy dzisiaj jest katolicka? Wariankowie byli Łemkami, więc jeśli żyją, to już pewnie gdzieś zupełnie indziej.
Obrazek

W pobliżu kaplicy w 1949 roku miało dojść do objawienia maryjnego - jeden z trzech chłopców pasających tu krowy ujrzał Maryję. Dopóki mieszkali w okolicy Rusini to żadnych cudownych zajść nie było...

W miejscu domniemanego ukazania się w 1993 roku wybudowano nową kaplicę z dużą figurą.
Obrazek

Odchodząc od tematów religijnych: obrazki dookoła cieszą oko.
Obrazek

Jest nawet specjalny most dla wszystkich krewnych i znajomych Królika ;).
Obrazek

Idzie się fajnie, ale już wcześniej ustaliliśmy z Neską, że jak będzie okazja na stopa, to skorzystamy. Najpierw nic nie jedzie w naszą stronę, potem z kolei mijające nas samochody patrzą jak na wariatów - czyli dokładnie tak samo jak wczoraj w Woli Niżnej. Wreszcie widzę terenówkę, która wraca z Jaślisk; za kierownicą siedzi starszy facet w kapeluszu, typ doświadczonego kowboja. Czułem, że się zatrzyma i podwiezie do następnej osady, czyli Lipowca (choć ostatnie kaplice są już administracyjnie na jego terenie) - miałem rację :D.

Inez trafia do przodu, ja na pakę!
Obrazek

(fot. Neska)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 31 lipca 2017, 19:38

Lipowiec (Липовець), położony na południe od Jaślisk, w dolinie Bielczy, dzielił los większości wsi Łemkowszczyzny. Mieszkali tu Rusini, garstka Polaków i kilku Żydów. Przy wjeździe do dawnej miejscowości przybito do drzewa skromną deskę z nazwą w cyrylicy.
Obrazek

Ciekawostką jest fakt, że przez krótki czas osada posiadała aż trzy cerkwie. Najstarszą, unicką, wybudowano w 1640 roku, ale w okresie międzywojennym była już mocno zniszczona. Zwrócono się zatem do biskupa przemyskiego w sprawie remontu, ale ten nie okazał zainteresowania i chęci pomocy finansowej (oni zawsze mają jakieś większe, inne potrzeby), więc ludność niemal w całości powróciła do prawosławia i wybudowała nowy kościół. W cudowny sposób znalazły się nagle fundusze i rychło stanęła nowa cerkiew unicka, do której jednak nikt już prawie nie uczęszczał.

Na górce w lesie znajduje się cerkwisko - pozostałość po starszej świątyni. Przypomina o tym tylko pojedynczy cokół od krzyża.
Obrazek

Nową cerkiew ulokowano kilkaset metrów dalej, za potokiem. Tam przetrwało kilka nagrobków cmentarnych, ale teren jest tak zarośnięty pokrzywami i innymi nieprzyjaznymi roślinami, że musimy się zadowolić obserwacją z daleka.
Obrazek

Gdzie stanął prawosławny obiekt? Może przy starszej cerkwi? Tej informacji nigdzie nie znalazłem, jest tylko mowa o miejscach po cerkwiach unickich.

W czasie bitwy o przełęcz Dukielską wiele budynków Lipowca uległo zniszczeniu. Po ustaniu walk mieszkańcy dali się otumanić towarzyszom radzieckim i wyjechali do macierzy. Większość ocalałych zabudowań spaliła później UPA, aby uniemożliwić polskie osadnictwo. Przetrwały trzy domy i nowa cerkiew, rozebrana w latach 50.. Obecnie oficjalnie mieszkają tutaj trzy osoby, działa kilka gospodarstw agroturystycznych. Szkoda jednak, że nikt nie zadbał choćby o zachwaszczony stary cmentarz.

Robimy sobie przerwę pod mostem nad Bielczą. Zimna woda i chłodne piwo dobrze się komponują ;).
Obrazek

W okresie PRL-u na opuszczonych terenach założono PGR. Rozległe budynki stoją na rozległej polanie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Teren służy chyba częściowo jako nieoficjalny parking maszyn rolniczych. Z drugiej strony drogi słychać odgłosy prac polowych na tle pofałdowanego, niewysokiego pasma granicznego.
Obrazek

Obok brodu na Bielczy resztki mostu.
Obrazek

Węgierskim traktem dochodzimy do szutrowego skrzyżowania przez który biegnie długodystansowy niebieski szlak. Kawałek dalej witają nas nietypowe tablice.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Do Babadagu na razie się nie wybieram; prawie sami Cyganie, można łatwo dostać po mordzie ;). Na Nordkapp trochę daleko i zimno. Ale za to szybko i bezpiecznie możemy wejść do Czeremchy (Черемха).

Skład etniczny był bardzo podobny do sąsiedniego Lipowca. Mieszkańcy trudnili się głównie wypasem bydła. Z powodu granicznego położenia we wsi znajdował się posterunek celników (Austro-Węgry), Straży Granicznej (Polska), a w okresie wojny niemieckiego Grenschutzu.

W latach 40. XX wieku część mieszkańców wyjechała mniej lub bardziej dobrowolnie do ZSRR, pozostałych wypędzono na Ziemie Wyzyskane. Zawierucha nie dotknęła początkowo drewnianej cerkwi, rozebrano ją dopiero po kompletnym wyludnieniu. Na łemkowskich polach gospodarzył odtąd PGR.
Obrazek

Mijamy kilka wiekowych krzyży, na niektórych przetrwały jeszcze rusińskie napisy.
Obrazek

Inez już tu była rok temu, więc zostaje w cieniu z plecakami, a ja ruszam na lekko do centrum dawnej Czeremchy. Na niewielkim wzniesieniu lśni kilkuletni pomnik upamiętniający cerkiew, której posadzka jest jeszcze dobrze widoczna.
Obrazek
Obrazek

Dokładnie naprzeciwko, z prawej strony drogi, Łemkowie chowali kiedyś zmarłych. Na cmentarzu przetrwało pięć lub sześć nagrobków, w tym jeden współczesny: potomkini dawnych Czeremchian urodzona za Wielką Wodą chciała spocząć tam, gdzie jej przodkowie.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Idąc dalej prosto doszedłbym za około półtora kilometra do przełęczy Beskid, gdzie zaczyna się Słowacja. Ja jednak wracam do Neski leniuchującej pod drzewem obok jednego z krzyży.
Obrazek

Cofamy się do niebieskiego szlaku skręcającego w kierunku zachodnim. Przed nami duża łąka i kolejny bród do przejścia.
Obrazek

Niektórzy przekraczają go bez trudu...
Obrazek

...inni muszą trochę powalczyć przy pomocy jednego kijka :D.
Obrazek
(fot. Inez)

Potok jest brudny i nie zachęca do kąpieli, podobnie zresztą jak upał, który popołudniem staje się jeszcze bardziej dokuczliwy niż kilka godzin wcześniej. Na szczęście wkrótce będzie las. Jeszcze przechodzimy obok kolejnej grupy rolniczo-terenowej i spoglądamy za siebie.
Obrazek

W miarę łagodnym podejściem docieramy do granicy, gdzie przypominamy sobie, że Beskid Błotny to druga nazwa Niskiego ;).
Obrazek

Odkrywam, że podobnie jak w Beskidzie Żywieckim część słupków pochodzi z czasów II wojny światowej, kiedy graniczyła tu III Rzesza z Państwem Słowackim.
Obrazek

Krótki odcinek większego wspinania i stajemy na Jałowej Kiczerze (Kýčera; 572 metry n.p.m.). Znajdujemy ławkę oraz tablicę opisującą atrakcje okolicy. W tym miejscu zaczyna się także czarny szlak prowadzący w stronę chatki studenckiej, którym za chwilę pójdziemy.
Obrazek

Większa jego część prowadzi albo strumieniem albo błotnym poligonem. Przecinamy głęboko wydrążone drogi, "pamiątka" po wycince, którą zresztą słychać z kilku stron. Może mi się wydaje, ale odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym rokiem coraz więcej jest takich zniszczonych, zaoranych dróg, coraz więcej ciężkiego sprzętu pląta się po górach. Coraz trudniej o spokój nawet na takich zadupiach. A tu chyba słynny zachodniobeskidzki kornik nie dotarł...
Obrazek

Na dole urządzono parking dla leśnych maszyn. Aby było śmieszniej stoi tam także tabliczka informująca o tym, że wchodzimy na teren... ostoi zwierzyny, w związku z czym nie można robić tego, tamtego i siamtego!
Obrazek

Na szczęście hałasy zostają w tyle i przed nami pojawia się znajoma chatka w Zyndranowej, odwiedzona przed rokiem. Przed drzwiami widzimy także znajome twarze - gospodarzy Marcin, który siedział również w 2016. A jedynym innym nocującym jest Michał, spotkany ubiegłego lata w chatce w Zawadce Rymanowskiej :D.
Obrazek

Michał ma ze sobą psa, którego usiłuje "zaprzyjaźnić" z dwoma czarnymi, młodymi kotkami. Udaje się połowicznie: pies co prawda kotów nie zaczepia, ale one jego jak najbardziej, próbując wyjadać mu jedzenie i złośliwie uciekając na drzewo, co uniemożliwia dalszą zabawę :D.
Obrazek

Jako, że pora jeszcze młoda, pożyczam od chatkowego mały plecak i uderzamy z Inez do wsi, na zakupy. Drogę już znamy, to niecałe dwa kilometry wśród pastwisk i nielicznych domostw.
Obrazek

Panna, dopływ Jasiółki, jest bardzo zasyfiona - prawdopodobnie to zasługa drwali działających powyżej. Można przez nią przejść mostem, a można i przejechać po płytach.
Obrazek

Sklep "U Emila" to główna instytucja kulturalna Zyndranowej, grupująca życie towarzyskie. Oferta handlowa jest nader skromna, piwo nawet nie letnie, godziny otwarcia dostosowane do rytmu właścicieli (głównie wieczorami), ale tutaj liczy się klimat.
Obrazek

Na ławeczkach i schodach miejscowi dyskutują o życiu i mniej istotnych sprawach. Wkrótce i my wciągamy się w wir rozmowy, okazało się, że jedna z pań jest przyjaciółką naszej koleżanki ;). Świat zaiste jest mały! W budynku mieści się także OSP, służące jednocześnie jako warsztat tuningowy oraz wybieg modowy dla miejscowych nastolatek płci obojga :D.
Obrazek

Ruch jest nieustanny, ciągle ktoś przyjeżdża i odjeżdża. Gdy zaczynamy się zbierać miejscowi mówią, że przecież możemy się zabrać samochodem z jednym z rozmówców, który mieszka w okolicach chatki. Ponieważ jednak wychylił on już kilka piw i oczy mu się świecą, to próbuję sprytnie się z tego wykręcić. Na niewiele to się zdaje - po kilkuset metrach na asfalcie pan nas dogania, więc pakujemy się do środka wozu. Skalkulowałem, że droga jest prosta, rozbić się i spaść nie ma gdzie (co oczywiście było nieprawdą), więc może jakoś przeżyjemy :D. Był to mój drugi "pijany" autostop w życiu (kiedyś tak podwożono mnie w Beskidzie Małym), jednak trzeba przyznać, że kierowca prowadził spokojnie i pewnie, więc dość szybko znaleźliśmy się przy chatce, gdzie chłopaki bardzo się niecierpliwiły ;).

Wieczór upłynął nam przyjemnie na grze w karty, rozwiązywaniu krzyżówek, a i na posiedzenie przy ognisku był jeszcze czas.
Obrazek

Przy śniadaniu nie sposób było nie zauważyć szalejących w całej chałupie kotów :D.
Obrazek

Pamiątkowe zdjęcie, w tej samej lokalizacji co w ubiegłym roku...
Obrazek

Ostatni pełny dzień pobytu w Beskidzie Niskim postanowiliśmy przeżyć jako Dzień Lenia, zwłaszcza, że na popołudnie zapowiadają ulewy i burze.

Najpierw musimy znowu udać się do Zyndranowej (Зиндрано́ва). Jest to jedna z niewielu miejscowości Łemkowszczyzny, gdzie tradycje łemkowskie są nadal żywe, a ich język nadal w użyciu, zwłaszcza wśród starszego pokolenia. Związane jest to z faktem, że części dawnych mieszkańców udało się wrócić z wygnania w rodzinne strony.
Obrazek

Nie wiem jakie są dokładnie proporcje wśród ludności, ale faktem jest, że katolicy obu obrządków uczęszczają do niewielkiej kaplicy...
Obrazek

...a prawosławni do znacznie większej cerkwi, pierwszej wybudowanej przez Łemków po wojnie na terenie polskich Karpat.
Obrazek

Jest więc zatem możliwe, iż Rusini stanowią tu większość mieszkańców, co przy liczbie wynoszącej 126 osób jest jak najbardziej realne. Dla porównania - w 1939 roku żyło tu około tysiąca osób, także niewielkie grupy Cyganów i Żydów. O tych ostatnich przypomina drewniana chałupa, w której urządzono małą ekspozycję. Na podwórzu ustawiono kilka zniszczonych macew. Jak dla mnie z zewnątrz nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym.
Obrazek

Interesuje nas Skansen Kultury Łemkowskiej - miejsce niezwykłe, bo istniejące dzięki inicjatywie i zaangażowaniu autochtona Fedora Gocza. Po gehennie lat stalinowskiego terroru (m.in. pobycie w więzieniu i w karnych batalionach górniczych) wrócił do rodzinnej Zyndranowej. Inni mieli znacznie mniej szczęścia - kilka rodzin zawrócono w czasie podróży na ojcowiznę, kolejne wywieziono po raz drugi - w 1957 dla niektórych Zyndranowian powtórzono akcję "Wisła".

Panu Goczowi się udało, w dodatku odziedziczył tradycyjne łemkowskie gospodarstwo po swoim pradziadku, pisarzu gromadzkim. W 1968 po przeprowadzce do nowo wybudowanego domu w starym otwarł izbę pamiątek, potem rozbudowywaną. Przez całe lata borykał się z problemami finansowymi i niechęcią władz, teraz podobno jest już znacznie lepiej.
Obrazek

Głównym obiektem gospodarstwa jest chyża z 1860 roku. Pod jednym dachem mieściła się część sypialna i gospodarcza.
Obrazek

Podobno układ zawsze był identyczny: w tym przypadku domownicy zamieszkiwali stronę południową. Dzięki temu zimą było tam cieplej, a latem panował chłodniej; rzeczywiście i teraz po wejściu zrobiło się przyjemnie zimniej.
Obrazek
Obrazek

Zwracają uwagę charakterystyczne krótkie łóżka - Łemkowie mieli spać w pozycji pół siedzącej, bojąc się, iż na leżąco mogą w nocy... umrzeć.
Obrazek

Drzwi do izby w której pracował pisarz są wyjątkowo niskie: chodziło o to, aby petent od razu na wejściu schylił się przed urzędnikiem - jak widać nic się nie zmienia ;). Najbardziej interesujące były formularze do wypełniania - należało na nich wypisać zamieszkujących gminę nałogowych pijaków, podrzutków, matołków (kretynów) i obłąkanych. Matołki (kretyni) dzielili się na tych, którzy dawali się używać do prac domowych i na tych, którzy nie dawali. W kolejnej rubryce trzeba było zaznaczyć, czy pochodzili z rodzin, w których nie było więcej matołków (kretynów). Nałogowi pijacy mogli być właścicielami ziemskimi, profesionistami, ale także włóczęgami i nicponiami. Z kolei wśród obłąkanych koniecznie było zaznaczenie jaki to typ: szaleństwo, zaduma, pomieszanie umysłu, niedołęstwo umysłowe itp..
Obrazek

W stajni z 1923 roku prezentowane są pamiątki wojenne, zarówno z pierwszej jak i z drugiej wojny światowej.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W zimie, kiedy skansen był nieczynny, doszło do włamania - nieznani sprawcy ukradli część mundurów...

W czasie walk o przełęcz Dukielską Zyndranowa mocno ucierpiała, a mieszkańcy wspomagali wojska czechosłowackie, za co wieś uhonorowano nawet Orderem Czerwonego Sztandaru. W 1975 roku pan Gocz postanowił upamiętnić poległych żołnierzy i w tym celu wybudował pomnik. Z jakiś powodów nie spodobało się to polskim władzom, którzy rok później nakazały wojsku go... wysadzić! Dlaczego? Nie mam pojęcia, bo jak mogło zostać odebrane zniszczenie pomnika poświęconego sojuszniczym armiom? Oficjalnie konstrukcja była z materiałów "szkodliwych dla zdrowia i środowiska". Pozostałości tego pomnika można zobaczyć właśnie tu.
Obrazek

W drugim budynku gospodarczym znajduje się małe biuro i kolejna wystawa.
Obrazek

Nowy gmach przy wejściu kryje jeszcze jedną wystawę, dotyczącą łemkowskiej etnografii i historii wsi. Są dawne stroje, jest makieta drewnianej cerkwi. Wybudowano ją w stylu ukraińskim, bo część miejscowych odkryła u siebie ukraińską świadomość narodową (tych po wojnie wywieziono do ZSRR). Cerkiew była unicka, w okresie międzywojennym podobnie jak wiele okolicznych wsi powróciła do prawosławia. W gablotach i na ścianach umieszczono to, co mieszkańcy zdołali ocalić od zniszczenia.
Obrazek
Obrazek

Na zewnątrz dziesiątki metalowych krzyży (także z galicyjskich cmentarzy wojennych), których nie udało się dopaść złomiarzom.
Obrazek

W miejscu gdzie kiedyś spoczywało dwóch sowieckich żołnierzy (ekshumowano ich potem i pochowano w Dukli) kompozycja z artefaktów pozostałych po operacji dukielskiej. Z boku chyba fragment T-34.
Obrazek

Dwa pomniki przypominające o miejscach, gdzie więziono Łemków - w czasie Wielkiej Wojny austriacki w Talerhofie oraz w latach 40. polski w Jaworznie.
Obrazek

Nowy pomnik poległych w czasie walk o przełęcz Dukielską - ten już władzom nie przeszkadzał... Mam nadzieję, że obecna destrukcyjna ustawa dekomunizacyjna nie dotyczy takich miejsc.
Obrazek

Po skansenie oprowadzała nas wnuczka założyciela. Trochę poopowiadała, porozmawialiśmy też o ostatnim spisie "powszechnym" i problemach, które w czasie niego wynikły. A tuż przed przerwą (muzeum w południe robi sobie "siestę") pojawiły się nowe grupy zwiedzających, więc resztę dokończyliśmy już sami. W każdym razie bardzo polecam odwiedziny tej instytucji!
Obrazek

Opuszczamy Zyndranową zielonym szlakiem biegnącym przez górkę dzielącą ją od sąsiedniej doliny.
Obrazek

Z góry widać Barwinek i słychać nieustanny warkot silników.
Obrazek

Samotny biały krzyż na wzniesieniu.
Obrazek

W Barwinku (Барвінок) próbuję łapać stopa, ale mimo, że przejeżdża koło nas masa samochodów na rejestracjach połowy Europy, to nikt nie odważy się stanąć. Współczuję natomiast mieszkańcom...
Pozostaje nam czekać na busika, który przyjeżdża spóźniony z powodu remontów na głównej drodze.

Teleportujemy się do Dukli, aby odwiedzić popularny lokal przy rynku, serwujący piwo z miejscowego browaru.
Obrazek

W środku oblężenie. Restauracja nie wyrabia, bowiem do obsługi oddelegowano jedną panią za barem i jedną kucharkę. Czas oczekiwania na niektóre dania wynosi kilka godzin! Ostatecznie zamawiam kartacze, które tutaj reklamowane są jako... danie regionalne. Czyżbyśmy się przenieśli na Suwalszczyznę albo Podlasie? Ser smażony od Neski nie wygląda zbyt dobrze... Sytuację ratuje piwo, które jest naprawdę znakomite!

Nagle wpada jakiś facet, rozgląda się po barze...
- Nie ma Tyskiego ani Żywca? - woła zrozpaczony.
- Niee, ale mamy dobre piwo z Dukli. Jest lany niemiecki pilzner i summer ale.
Gościu zrobił minę jak prezydent na hasło "konstytucja", pomyślał przez kilkanaście sekund i... uciekł :D.

Na dworze zgodnie z zapowiedziami zaczęło lać, natomiast burza przeszła bokiem.
Obrazek

Kolejny busik zawozi nas do Trzcianej (Терстяна), w której z kolei przesiadujemy trochę w kultowym "Baro-sklepie".
Obrazek

Miejscowi domyślają się, że idziemy do drugiej podczas tego wypadu chatki studenckiej. W tym celu musimy przejść drewnianym mostem przez Jasiółkę, w granice Zawadki Rymanowskiej (Завадка Риманівська).
Obrazek
Obrazek

W Zawadce zachowało się dość sporo dawnej zabudowy, w tym łemkowskich chyż. Wiązało się to z zakazem wnoszenia nowych domów, bowiem planowano zalanie wsi po przegrodzeniu rzeki tamą. Na szczęście do tej pory do tego nie doszło...
Obrazek
Obrazek

Niektórzy mieszkańcy są ciut specyficzni.
Obrazek
Obrazek

Położona na końcu wsi chatka prowadzona przez SKPB Lublin jest jedną z moich ulubionych. Sam już nie wiem, czy bardziej podoba mi się ona - w łemkowskiej chyży - czy w Zyndranowej? W tej drugiej jest na pewno spokojniej, tutaj kręci się sporo rodzin z małymi dziećmi z wszystkimi tego konsekwencjami.
Obrazek
Obrazek

Wieczorem tradycyjnie ognisko, rano smażę jajecznicę z jajek, które przetrwały transport w rękach Neski - czyli mniej niż połowa P.
Obrazek
Obrazek

Pozostaje już tylko powrót do domu; dzięki chatkowemu mamy transport aż do Krosna, następnie tak dogrywają się przesiadki, że w żadnym mieście nie czekam dłużej niż kwadrans... To chyba mój rekord!

A Beskid Niski - cóż, znowu sercu był bliski :).
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
PiotrekP
Administrator
Administrator
Posty: 8703
Rejestracja: 22 kwietnia 2009, 11:33
Kontakt:

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: PiotrekP » 01 sierpnia 2017, 13:13

Bardzo ciekawa relacja. Przeczytałem ją z dużym zainteresowaniem. Może uda się jeszcze w tym roku wybrać się w te piękne tereny. Wyjazd w część wschodnią Beskidu "Błotnistego" Niskiego planuje już o dwóch lat i zawsze coś nam przeszkadza w realizacji planów.
Góry są piękne i niech takie pozostaną.

Nasze Wędrowanie
Awatar użytkownika
Rebel
Turysta
Turysta
Posty: 1171
Rejestracja: 03 maja 2008, 5:59

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Rebel » 02 sierpnia 2017, 7:56

Pudelek tak jak Piotrek pisze bardzo ciekawie wszystko opisujesz , jest doza humoru sytuacyjnego ,i jest rzeczowa informacja ,tereny może nie moje klimaty ale przynajmniej z Twojej relacji je trochę ogarnę , można powiedzieć że łazikuję troszkę po tych miejscach razem z Wami .Dlatego pisz dalej i nie ociągaj się ;-) pzdr Rebel
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 02 sierpnia 2017, 11:03

To już niestety koniec, wypad był na cztery noce, i trzeba było wracać do domu! Ale nic straconego, po kilku dniach uderzyłem dla odmiany w Sudety :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Rebel
Turysta
Turysta
Posty: 1171
Rejestracja: 03 maja 2008, 5:59

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Rebel » 04 sierpnia 2017, 5:45

To czekamy na Sudety pisz Pudelek my czytamy ,sam nie pisze bo i ostatnio osiągnięcia górskie dość mizerne ,to przynajmniej z Wami wirtualnie podrepcze , tak na marginesie gdzieś mi Włodarz umkną....
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Robert J » 13 sierpnia 2017, 22:07

Pudelek pisze:
31 lipca 2017, 19:38
W miejscu gdzie kiedyś spoczywało dwóch sowieckich żołnierzy (ekshumowano ich potem i pochowano w Dukli) kompozycja z artefaktów pozostałych po operacji dukielskiej. Z boku chyba fragment T-34.
Ogniwa gąsienic też są od T-34.

Ogólnie fajna i obszerna relacja z kompletnie nieznany dla mnie terenów.
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 21 sierpnia 2017, 14:38

nie wiedziałem, że tak się znasz na militariach :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Robert J » 22 sierpnia 2017, 16:58

Trochę się tym interesuję. Takie ogniwa gąsienic czy też koła jezdne i wiele innych kawałków T-34 wygrzebałem u mnie w okolicy. W Charbielinie(rzeka Prudnik) zatrzymał się front i kilka takich czołgów Niemcy rozwalili ;)

Nawet w zeszłym roku jeden rolnik wyorał kawałek wieżyczki :P
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3055
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Pudelek » 22 sierpnia 2017, 20:02

Łaziłeś z wykrywaczem i dokonywałeś nielegalnych wykopalisk? :D
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: Beskid Niski sercu bliski

Post autor: Robert J » 23 sierpnia 2017, 16:51

Pudelek pisze:
22 sierpnia 2017, 20:02
Łaziłeś z wykrywaczem i dokonywałeś nielegalnych wykopalisk? :D
Tak, łażę czasami, ale przeważnie po południowej stronie granicy tam przynajmniej nie mają tak porąbanego prawa..., ale "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" :)
ODPOWIEDZ