29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Dzień 1 - Zagrzeb, Omiš - 29.04.2017
Po całonocnej podróży docieramy do stolicy Chorwacji - Zagrzebia. W planach było zwiedzanie miasta z przewodnikiem jednak strata niemal dwóch godzin na granicy wymusiła korektę w grafiku... No więc co można zwiedzić w 40 minut w tak dużym mieście jakim jest Zagrzeb ?
Skupimy się na historycznej części miasta jaką jest Kaptol. Spotkanie z przewodnikiem mamy przy katedrze Wniebowzięcia NMP. Ja jednak postanawiam obejść okolicę po swojemu bo tak zobaczę znacznie więcej aniżeli w grupie. Informacje, które usłyszałbym od przewodnika dostępne są przecież w necie
Gdy grupa słucha przewodnika na placu katedralnym ja kręcę się po okolicy tej najważniejszej świątyni sakralnej Chorwacji. Jej 104 i 105 metrowe dzwonnice górują nie tylko nad Kaptolem, ale i nad całym Zagrzebiem. Są to najwyższe wieże kościelne w całej Chorwacji i są wizytówką stolicy.
Wstępuję do środka. Obecny wygląd nadano świątyni po trzęsieniu ziemi w 1880 roku i reprezentuje on styl neogotycki. Wnętrze ciekawe chociaż trochę tam ciemno.
W katedrze znajduje się Sarkofag Alojzije Stepinaca - duchownego katolickiego, kardynał, prymas Chorwacji i błogosławiony katolicki. Arcybiskup Zagrzebia w latach 1937-1960. Beatyfikowany w 1998 roku przez Jana Pawła II.
W między czasie gdzieś mi się straciła grupa. Mając jeszcze trochę czasu idę na najbardziej znany zagrzebski targ pod gołym niebem zwany Dolac.
Na Placu bana Josipa Jelačicia spora grupa krisznowców( Hare Kriszna ) tańczy i śpiewa. Tak dla kontrastu obok stoi samotnie pani grająca na katarynce
Na moment zahaczam jeszcze o park Ribnjak, założony w XIX wieku, ale tylko na chwilę bo widzę jak powoli zbliża się już grupa do autokaru.
Przed nami sześciogodzinna podróż do Omiša. Mamy jedną przerwę na autostradzie. Już na wysokości gór Velebit. Widać, że ostatnio i tutaj padał śnieg, a w najwyższych partiach gór i w ciągu dnia trzyma mróz
Staram się zrobić jakieś zdjęcia w trakcie jazdy, ale marnie wychodzą one przez szybę O siedemnastej przejeżdżamy przez Split. Samo miasto zwiedzać będziemy następnego dnia bo takie są plany. My jedziemy bezpośrednio na obiadokolację do restauracji w kanionie rzeki Cetina.
Teraz przejazd do miejsca zakwaterowania czyli do Nemiry. Jest to niewielka osada oddalona o trzy kilometry od miasta Omiš. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się obejrzeć zachód słońca nad Adriatykiem, ale trzeba było przejść jeszcze pieszo spory kawałek do pensjonatu. Sam zachód oglądam gdzieś z ulic miejscowości...
Nawet się nie rozpakowuję tylko chwytam plecak ze sprzętem foto i schodzę ostro w dół na plażę. To, że jest już po zachodzie słońca wcale mi nie przeszkadza. Właśnie teraz będą najciekawsze zdjęcia
Wieje bardzo silny i zimny wiatr dzięki czemu widoczność jest bardzo dobra. Szkoda jednak, że jestem na poziomie zero... W dali widoczne są ze szczegółami wyspy oddalone od 40-50 km
Powoli przemieszczam się w kierunku Omiša. Najciekawiej było gdy horyzont był jeszcze jasny, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Omiš to niewielkie miasto u ujścia rzeki Cetina. W średniowieczu słynęło z uprawianego tutaj piractwa
Dzisiejszego wieczoru postanawiam przespacerować się po niewielkiej starówce. O tej godzinie w mieście już pustki, a w sumie to nie... Słychać głosy ludzi dochodzące zza zamkniętych okiennic knajp i barów. Wietrzna pogoda nie zachęcała do spędzania czasu na zewnątrz.
Przechodzę na drugi brzeg Cetiny. Nadbrzeżną promenadą idę pod kościół. św. Piotra. Mimo stabilnego statywu bardzo ciężko wykonać nieporuszone zdjęcie tak mocno wieje od kanionu rzeki.
Później pozostaje mi już tylko spacer powrotny do pensjonatu
Galeria ze zdjęciami pod adresem:
https://goo.gl/photos/37CrJvzhnu9s1dmt9
Po całonocnej podróży docieramy do stolicy Chorwacji - Zagrzebia. W planach było zwiedzanie miasta z przewodnikiem jednak strata niemal dwóch godzin na granicy wymusiła korektę w grafiku... No więc co można zwiedzić w 40 minut w tak dużym mieście jakim jest Zagrzeb ?
Skupimy się na historycznej części miasta jaką jest Kaptol. Spotkanie z przewodnikiem mamy przy katedrze Wniebowzięcia NMP. Ja jednak postanawiam obejść okolicę po swojemu bo tak zobaczę znacznie więcej aniżeli w grupie. Informacje, które usłyszałbym od przewodnika dostępne są przecież w necie
Gdy grupa słucha przewodnika na placu katedralnym ja kręcę się po okolicy tej najważniejszej świątyni sakralnej Chorwacji. Jej 104 i 105 metrowe dzwonnice górują nie tylko nad Kaptolem, ale i nad całym Zagrzebiem. Są to najwyższe wieże kościelne w całej Chorwacji i są wizytówką stolicy.
Wstępuję do środka. Obecny wygląd nadano świątyni po trzęsieniu ziemi w 1880 roku i reprezentuje on styl neogotycki. Wnętrze ciekawe chociaż trochę tam ciemno.
W katedrze znajduje się Sarkofag Alojzije Stepinaca - duchownego katolickiego, kardynał, prymas Chorwacji i błogosławiony katolicki. Arcybiskup Zagrzebia w latach 1937-1960. Beatyfikowany w 1998 roku przez Jana Pawła II.
W między czasie gdzieś mi się straciła grupa. Mając jeszcze trochę czasu idę na najbardziej znany zagrzebski targ pod gołym niebem zwany Dolac.
Na Placu bana Josipa Jelačicia spora grupa krisznowców( Hare Kriszna ) tańczy i śpiewa. Tak dla kontrastu obok stoi samotnie pani grająca na katarynce
Na moment zahaczam jeszcze o park Ribnjak, założony w XIX wieku, ale tylko na chwilę bo widzę jak powoli zbliża się już grupa do autokaru.
Przed nami sześciogodzinna podróż do Omiša. Mamy jedną przerwę na autostradzie. Już na wysokości gór Velebit. Widać, że ostatnio i tutaj padał śnieg, a w najwyższych partiach gór i w ciągu dnia trzyma mróz
Staram się zrobić jakieś zdjęcia w trakcie jazdy, ale marnie wychodzą one przez szybę O siedemnastej przejeżdżamy przez Split. Samo miasto zwiedzać będziemy następnego dnia bo takie są plany. My jedziemy bezpośrednio na obiadokolację do restauracji w kanionie rzeki Cetina.
Teraz przejazd do miejsca zakwaterowania czyli do Nemiry. Jest to niewielka osada oddalona o trzy kilometry od miasta Omiš. Miałem cichą nadzieję, że uda mi się obejrzeć zachód słońca nad Adriatykiem, ale trzeba było przejść jeszcze pieszo spory kawałek do pensjonatu. Sam zachód oglądam gdzieś z ulic miejscowości...
Nawet się nie rozpakowuję tylko chwytam plecak ze sprzętem foto i schodzę ostro w dół na plażę. To, że jest już po zachodzie słońca wcale mi nie przeszkadza. Właśnie teraz będą najciekawsze zdjęcia
Wieje bardzo silny i zimny wiatr dzięki czemu widoczność jest bardzo dobra. Szkoda jednak, że jestem na poziomie zero... W dali widoczne są ze szczegółami wyspy oddalone od 40-50 km
Powoli przemieszczam się w kierunku Omiša. Najciekawiej było gdy horyzont był jeszcze jasny, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.
Omiš to niewielkie miasto u ujścia rzeki Cetina. W średniowieczu słynęło z uprawianego tutaj piractwa
Dzisiejszego wieczoru postanawiam przespacerować się po niewielkiej starówce. O tej godzinie w mieście już pustki, a w sumie to nie... Słychać głosy ludzi dochodzące zza zamkniętych okiennic knajp i barów. Wietrzna pogoda nie zachęcała do spędzania czasu na zewnątrz.
Przechodzę na drugi brzeg Cetiny. Nadbrzeżną promenadą idę pod kościół. św. Piotra. Mimo stabilnego statywu bardzo ciężko wykonać nieporuszone zdjęcie tak mocno wieje od kanionu rzeki.
Później pozostaje mi już tylko spacer powrotny do pensjonatu
Galeria ze zdjęciami pod adresem:
https://goo.gl/photos/37CrJvzhnu9s1dmt9
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Tak późno było, czy tak zimno, że żywego człowieka nie uświadczy na zdjęciach? Czy czekałeś aż sobie pójdą? Kiedyś w końcu z tych knajpek musieli wychodzić
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Zimno było to fakt, dodatkowo wiatr głowę urywał. Ludzie się kręcili i ciągle wchodzili w kadr, ale przy długim czasie naświetlania to nie przeszkadza bo się rozmyli
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Ale jaja! to w Chorwacji tez bylo zimno? jedyna ostoja ciepla to slowackie gory w ta majowke?
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną, cała reszta jest wynikiem tego ,że ją wybrałam..."
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Nie ! Było wręcz upalnie. Za dnia temperatura osiągała bardzo przyjemne wartości, a 01.05 w Dubrowniku podskoczyła do 30 stopni !
Zimno było tylko tego pierwszego wieczoru gdy łaziłem po okolicy. Wiał bardzo silny wiatr ze wschodu, który potęgował odczucie zimna. Ale faktem jest, że baka u której nocowałem dwa dni przed naszym przyjazdem musiała przepalić w piecu co jej się nie zdarzyło o tej porze roku
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
nawet miny mamy podobne z panią KatarynkąRobert J pisze:Na Placu bana Josipa Jelačicia spora grupa krisznowców( Hare Kriszna ) tańczy i śpiewa. Tak dla kontrastu obok stoi samotnie pani grająca na katarynce
już wcześniej wiedziałam, że Chorwacja jest bardzo ładna, super klimaty :>
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Katarynka pisze: ↑11 maja 2017, 16:10nawet miny mamy podobne z panią KatarynkąRobert J pisze:Na Placu bana Josipa Jelačicia spora grupa krisznowców( Hare Kriszna ) tańczy i śpiewa. Tak dla kontrastu obok stoi samotnie pani grająca na katarynce
już wcześniej wiedziałam, że Chorwacja jest bardzo ładna, super klimaty :>
Trzeci raz odwiedziłem Chorwację, ale pierwszy raz inaczej niż na rowerze. Myślę jednak, że jeszcze tam wrócę. Jakieś tam plany długoterminowe są
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Chorwacja na majówkę - dzień 2 - Split oraz Trogir - 30.04.2017
I nastał kolejny dzień tegorocznej majówki. Dzień spędzony na bardzo intensywnym zwiedzaniu, w każdym bądź razie dla mnie on taki właśnie był
Najważniejsza jest jednak pogoda, a ta o poranku jest wymarzona. Po wczorajszym chłodnym wietrze nie ma już niemal śladu i w związku z tym temperatura powietrza jest też wyższa. Z upływem czasu będzie tylko lepiej...
O dziewiątej mamy zaplanowane zwiedzanie Splitu. Drugiego miasta w Chorwacji pod względem wielkości i jednocześnie stolica Dalmacji, ważny ośrodek administracyjny, gospodarczy i komunikacyjny. Największą tutejszą atrakcją są pozostałości ogromnego pałacu rzymskiego cesarza Dioklecjana. Pozostałości te stanowią obecnie ścisłe centrum współczesnego Splitu i są od 1979 roku wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Jeszcze kilka słów o samym Dioklecjanie. Urodzony ok. 244 roku n.e. w nieodległej Salonie. Od jego panowania rozpoczyna się okres w Rzymie, który nazywamy dominatem. Była to w zasadzie monarchia absolutna oparta na armii i scentralizowanej biurokracji. Zmarł 3 grudnia 311 r.n.e.
Zamysłem Dioklecjana było wybudowanie letniej rezydencji, w której prócz komnat mieszkalnych i reprezentatywnych znalazłyby się pomieszczenia i dziedzińce mogące pomieścić duże oddziały wojska. Jego wymiary to 215 m x 181 m. Do dzisiejszych czasów niewiele dotrwało z tego co było za czasów jego świetności, ale i tak jest co oglądać.
Na sam początek oglądamy podziemia pałacu. Robią ogromne wrażenie poprzez swoją wielkość i przestronność. Można się w nich zgubić, pomimo, iż jest to tylko połowa komnat do których dostęp mają turyści. Po upadku cesarstwa rzymskiego z pomieszczeń tych zrobiono śmietnik dzięki czemu dotrwały do naszych czasów. Pod koniec XIX wieku podczas prac archeologicznych odkopano część z nich jednocześnie natrafiając na wiele ciekawych obiektów.
Następnie zwiedzamy to co pozostało na powierzchni. Pałacowy dziedziniec – perystyl – rozciąga się w centralnej części budowli i stanowi najlepiej zachowany jej fragment.
Nad miastem góruje romańsko-gotycka dzwonnica Katedry Świętego Duje. Katedra w Splicie to nic innego jak mauzoleum Dioklecjana i można przyjąć, że jest ona dzisiaj najstarszą katedrą na świecie, biorąc pod uwagę wiek budynku, w którym się mieści.
Paradoksem jest fakt, że mauzoleum cesarza, który wsławił się jako jeden z największych prześladowców wczesnych chrześcijan, stało się chrześcijańską świątynią pod wezwaniem świętego, który zginął za przyczyną samego Dioklecjana.
Do wnętrza nie można było wejść ponieważ odbywał się chrzest, a więc impreza zamknięta Wejdę za to na dzwonnicę, ale to dopiero za chwilę bo właśnie przemieszczamy się do ostatniego punktu zwiedzania - Złotej Bramy. Była ona główną bramą w pałacu.
Już poza obrębem pałacu stoi potężna rzeźba Grgura Ninskiego. Grgur Niński był biskupem Ninu w X w. i reprezentował tzw. Kościół słowiański, propagujący liturgię w języku chorwackim.
Teraz mamy około godziny czasu dla siebie. Niewiele to, ale dobre i tyle. Tylko we trójkę decydujemy się wejść na dzwonnicę katedralną. Widoki z góry warte były wydania 20 kun
Dla ozdoby sprowadzono z Egiptu sfinksy wyrzeźbione w XV w. p.n.e.
Później pozostaje tylko tyle czasu by obejść mury pałacu Dioklecjana dookoła, a następnie promenadą nadmorską do oczekującej już grupy.
Opuszczając miasto widzimy z okien autokaru akwedukt, który zaopatrywał w wodę pałac.
Po niespełna pół godzinie meldujemy się w nieodległym mieście Trogir. Obecnie bogaty w zabytki z wielu epok Trogir uznawany jest za jedno z najpiękniejszych miast Chorwacji. Zwarte zabytkowe centrum miasta (ze średniowiecznym układem urbanistycznym) mieści się na osobnej wyspie, połączonej mostami z lądem i z sąsiednią, większą wyspą Čiovo. W 1997 roku zabytkowe Stare Miasto Trogiru zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Po mieście oprowadza nas przewodnik pani Anita. Wszystko skupia się wkoło placu Jana Pawła II. To właśnie tutaj stoi najcenniejsza budowla Trogiru. Jest nią monumentalna Katedra św. Wawrzyńca (katedrala sv. Lovro). Jej budowa rozpoczęta została na początku XII wieku i z przerwami trwała przez blisko pięć następnych stuleci.
Na uwagę zasługuje bogato zdobiony romański portal. To w jaki sposób jest rzeźbiony, to co przedstawia i jaką ma to wszystko harmonię, jest jedyne w swoim rodzaju. Wyrzeźbione w XIII wieku do dziś zachwycają szczegółami.
W trójnawowym wnętrzu czekają na nas inne bogactwa. Po lewej stronie znajduje się przepiękna kaplica z ołtarzem św. Jana. Tutaj marmur wydaje się wręcz ożywać, zdaje się, że postaci zaklęte w kamień zaraz się poruszą. W kaplicy stoi gotycki sarkofag biskupa Jana Ursiniego.
Jest też skarbiec gdzie przechowywane są m.in. relikwie patrona miasta św. Jana Ursiniego (w XI wieku pełnił on funkcję biskupa Trogiru). Zdjęć niewolno robić, ale jedno mi się przypadkowo cyknęło
Przy placu Jana Pawła II znajduje się renesansowy pałac Čipiko, pochodząca z przełomu XIV-XV wieku Loggia Miejska, Wieża Zegarowa.
Wieża zegarowa służyła dawniej jako pręgierz co demonstruje nam pani przewodnik
Opuszczamy starówkę i idziemy na promenadę gdzie kończy się spotkanie z przewodnikiem. Teraz mamy czas do własnej dyspozycji.
Trogir odwiedziłem kilka lat temu na rowerze i wiem, że ładny widok na starówkę jest z wyspy. Kieruję tam swoje kroki.
Spaceruję wąskimi uliczkami o dość dużym nachyleniu. Szkoda, że jest tak mało czasu.... trzeba wracać.
Jeszcze szybkim krokiem maszeruję nadmorską promenadą pod fort Kamerlengo, który jest pozostałością, po dawnym systemie fortyfikacji.
Zaglądam na stragany. Nic nie kupuję bo ceny z kosmosu ! Zresztą pani przewodnik mówiła, że owoce cytrusowe są z tego samego źródła co te które kupimy w polskich marketach
W parku miejscowym upływa kolejny dzień...
Po obiadokolacji droga powrotna do Omisa. Wiele osób decyduje się wysiąść w samym mieście i przespacerować się po jego wąskich uliczkach. Pora jeszcze młoda, więc warto jakoś jeszcze wypełnić sobie czas. Ja mam zupełnie inny plan. Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie by wspiąć się na twierdzę StariGrad. Trasa ładnie oznakowana i pewnie bardzo popularna wśród turystów.
Po drodze wstępuję na miejski cmentarz....
Szlak bardzo przyjemny choć ścieżka pnie się dość stromo wśród zabudowań. Sporo tu ogromnych agaw i mniejszych kaktusów.
Późnopopołudniowe słońce robi swoje. Im wyżej tym widoki ładniejsze chociaż przejrzystość powietrza już nie tak dobra jak wczoraj.
Po niespełna czterdziestu minutach docieram na mury twierdzy. Bilet 15 kun, tylko że nie było nikogo kto by te pieniądze pobierał....
Spaceruję chwilę wśród murów. Nie zajmuje to wiele czasu bo i obiekt do zbyt dużych nie należy.
Postanawiam poczekać do zachodu słońca, ale chcę znaleźć jakąś fajną miejscówkę z widokiem na twierdzę. W celu tym udaję się na oddalone o kilkanaście minut drogi wzniesienie.
Chwilę trwało zanim udało mi się przedrzeć na wyszukaną skałę. Przy okazji fajnie poharatałem sobie lewą dłoń kolcami jakiegoś suchego krzewu... Ważne , że miejscówka trafiona no i w plecaku czeka piwo
Zachód słońca może i mało spektakularny, ale mimo wszystko warto było się tutaj wspiąć. Teraz po ciemku przyjdzie mi schodzić z drugiej strony po bardzo stromym zboczu gdzie cały stok usiany jest bardzo drobnym rumoszem skalnym. Trzeba tutaj bardzo uważać by nie pojechać w dół.
Zejście zajmuje mi polowe mniej czasu jak podejście. Szlak wychodzi w wylocie kanionu rzeki Cetina tak mniej/więcej pomiędzy dwoma tunelami drogowymi. Decyduję jeszcze by podejść w kilka miejsc, w których mnie jeszcze nie było.
A na sam koniec jeszcze dość długa sesja foto na piaszczystej plaży....
I kolejny już wieczorny powrót na kwaterę. Tym razem przeszło pięciokilometrowy spacer, za to wieczór zdecydowanie cieplejszy od poprzedniego
Tradycyjnie więcej kolorowych obrazków w galerii pod adresem:
https://goo.gl/photos/ccRRJRzvRPy2Z22R7
I nastał kolejny dzień tegorocznej majówki. Dzień spędzony na bardzo intensywnym zwiedzaniu, w każdym bądź razie dla mnie on taki właśnie był
Najważniejsza jest jednak pogoda, a ta o poranku jest wymarzona. Po wczorajszym chłodnym wietrze nie ma już niemal śladu i w związku z tym temperatura powietrza jest też wyższa. Z upływem czasu będzie tylko lepiej...
O dziewiątej mamy zaplanowane zwiedzanie Splitu. Drugiego miasta w Chorwacji pod względem wielkości i jednocześnie stolica Dalmacji, ważny ośrodek administracyjny, gospodarczy i komunikacyjny. Największą tutejszą atrakcją są pozostałości ogromnego pałacu rzymskiego cesarza Dioklecjana. Pozostałości te stanowią obecnie ścisłe centrum współczesnego Splitu i są od 1979 roku wpisane na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Jeszcze kilka słów o samym Dioklecjanie. Urodzony ok. 244 roku n.e. w nieodległej Salonie. Od jego panowania rozpoczyna się okres w Rzymie, który nazywamy dominatem. Była to w zasadzie monarchia absolutna oparta na armii i scentralizowanej biurokracji. Zmarł 3 grudnia 311 r.n.e.
Zamysłem Dioklecjana było wybudowanie letniej rezydencji, w której prócz komnat mieszkalnych i reprezentatywnych znalazłyby się pomieszczenia i dziedzińce mogące pomieścić duże oddziały wojska. Jego wymiary to 215 m x 181 m. Do dzisiejszych czasów niewiele dotrwało z tego co było za czasów jego świetności, ale i tak jest co oglądać.
Na sam początek oglądamy podziemia pałacu. Robią ogromne wrażenie poprzez swoją wielkość i przestronność. Można się w nich zgubić, pomimo, iż jest to tylko połowa komnat do których dostęp mają turyści. Po upadku cesarstwa rzymskiego z pomieszczeń tych zrobiono śmietnik dzięki czemu dotrwały do naszych czasów. Pod koniec XIX wieku podczas prac archeologicznych odkopano część z nich jednocześnie natrafiając na wiele ciekawych obiektów.
Następnie zwiedzamy to co pozostało na powierzchni. Pałacowy dziedziniec – perystyl – rozciąga się w centralnej części budowli i stanowi najlepiej zachowany jej fragment.
Nad miastem góruje romańsko-gotycka dzwonnica Katedry Świętego Duje. Katedra w Splicie to nic innego jak mauzoleum Dioklecjana i można przyjąć, że jest ona dzisiaj najstarszą katedrą na świecie, biorąc pod uwagę wiek budynku, w którym się mieści.
Paradoksem jest fakt, że mauzoleum cesarza, który wsławił się jako jeden z największych prześladowców wczesnych chrześcijan, stało się chrześcijańską świątynią pod wezwaniem świętego, który zginął za przyczyną samego Dioklecjana.
Do wnętrza nie można było wejść ponieważ odbywał się chrzest, a więc impreza zamknięta Wejdę za to na dzwonnicę, ale to dopiero za chwilę bo właśnie przemieszczamy się do ostatniego punktu zwiedzania - Złotej Bramy. Była ona główną bramą w pałacu.
Już poza obrębem pałacu stoi potężna rzeźba Grgura Ninskiego. Grgur Niński był biskupem Ninu w X w. i reprezentował tzw. Kościół słowiański, propagujący liturgię w języku chorwackim.
Teraz mamy około godziny czasu dla siebie. Niewiele to, ale dobre i tyle. Tylko we trójkę decydujemy się wejść na dzwonnicę katedralną. Widoki z góry warte były wydania 20 kun
Dla ozdoby sprowadzono z Egiptu sfinksy wyrzeźbione w XV w. p.n.e.
Później pozostaje tylko tyle czasu by obejść mury pałacu Dioklecjana dookoła, a następnie promenadą nadmorską do oczekującej już grupy.
Opuszczając miasto widzimy z okien autokaru akwedukt, który zaopatrywał w wodę pałac.
Po niespełna pół godzinie meldujemy się w nieodległym mieście Trogir. Obecnie bogaty w zabytki z wielu epok Trogir uznawany jest za jedno z najpiękniejszych miast Chorwacji. Zwarte zabytkowe centrum miasta (ze średniowiecznym układem urbanistycznym) mieści się na osobnej wyspie, połączonej mostami z lądem i z sąsiednią, większą wyspą Čiovo. W 1997 roku zabytkowe Stare Miasto Trogiru zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Po mieście oprowadza nas przewodnik pani Anita. Wszystko skupia się wkoło placu Jana Pawła II. To właśnie tutaj stoi najcenniejsza budowla Trogiru. Jest nią monumentalna Katedra św. Wawrzyńca (katedrala sv. Lovro). Jej budowa rozpoczęta została na początku XII wieku i z przerwami trwała przez blisko pięć następnych stuleci.
Na uwagę zasługuje bogato zdobiony romański portal. To w jaki sposób jest rzeźbiony, to co przedstawia i jaką ma to wszystko harmonię, jest jedyne w swoim rodzaju. Wyrzeźbione w XIII wieku do dziś zachwycają szczegółami.
W trójnawowym wnętrzu czekają na nas inne bogactwa. Po lewej stronie znajduje się przepiękna kaplica z ołtarzem św. Jana. Tutaj marmur wydaje się wręcz ożywać, zdaje się, że postaci zaklęte w kamień zaraz się poruszą. W kaplicy stoi gotycki sarkofag biskupa Jana Ursiniego.
Jest też skarbiec gdzie przechowywane są m.in. relikwie patrona miasta św. Jana Ursiniego (w XI wieku pełnił on funkcję biskupa Trogiru). Zdjęć niewolno robić, ale jedno mi się przypadkowo cyknęło
Przy placu Jana Pawła II znajduje się renesansowy pałac Čipiko, pochodząca z przełomu XIV-XV wieku Loggia Miejska, Wieża Zegarowa.
Wieża zegarowa służyła dawniej jako pręgierz co demonstruje nam pani przewodnik
Opuszczamy starówkę i idziemy na promenadę gdzie kończy się spotkanie z przewodnikiem. Teraz mamy czas do własnej dyspozycji.
Trogir odwiedziłem kilka lat temu na rowerze i wiem, że ładny widok na starówkę jest z wyspy. Kieruję tam swoje kroki.
Spaceruję wąskimi uliczkami o dość dużym nachyleniu. Szkoda, że jest tak mało czasu.... trzeba wracać.
Jeszcze szybkim krokiem maszeruję nadmorską promenadą pod fort Kamerlengo, który jest pozostałością, po dawnym systemie fortyfikacji.
Zaglądam na stragany. Nic nie kupuję bo ceny z kosmosu ! Zresztą pani przewodnik mówiła, że owoce cytrusowe są z tego samego źródła co te które kupimy w polskich marketach
W parku miejscowym upływa kolejny dzień...
Po obiadokolacji droga powrotna do Omisa. Wiele osób decyduje się wysiąść w samym mieście i przespacerować się po jego wąskich uliczkach. Pora jeszcze młoda, więc warto jakoś jeszcze wypełnić sobie czas. Ja mam zupełnie inny plan. Już od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie by wspiąć się na twierdzę StariGrad. Trasa ładnie oznakowana i pewnie bardzo popularna wśród turystów.
Po drodze wstępuję na miejski cmentarz....
Szlak bardzo przyjemny choć ścieżka pnie się dość stromo wśród zabudowań. Sporo tu ogromnych agaw i mniejszych kaktusów.
Późnopopołudniowe słońce robi swoje. Im wyżej tym widoki ładniejsze chociaż przejrzystość powietrza już nie tak dobra jak wczoraj.
Po niespełna czterdziestu minutach docieram na mury twierdzy. Bilet 15 kun, tylko że nie było nikogo kto by te pieniądze pobierał....
Spaceruję chwilę wśród murów. Nie zajmuje to wiele czasu bo i obiekt do zbyt dużych nie należy.
Postanawiam poczekać do zachodu słońca, ale chcę znaleźć jakąś fajną miejscówkę z widokiem na twierdzę. W celu tym udaję się na oddalone o kilkanaście minut drogi wzniesienie.
Chwilę trwało zanim udało mi się przedrzeć na wyszukaną skałę. Przy okazji fajnie poharatałem sobie lewą dłoń kolcami jakiegoś suchego krzewu... Ważne , że miejscówka trafiona no i w plecaku czeka piwo
Zachód słońca może i mało spektakularny, ale mimo wszystko warto było się tutaj wspiąć. Teraz po ciemku przyjdzie mi schodzić z drugiej strony po bardzo stromym zboczu gdzie cały stok usiany jest bardzo drobnym rumoszem skalnym. Trzeba tutaj bardzo uważać by nie pojechać w dół.
Zejście zajmuje mi polowe mniej czasu jak podejście. Szlak wychodzi w wylocie kanionu rzeki Cetina tak mniej/więcej pomiędzy dwoma tunelami drogowymi. Decyduję jeszcze by podejść w kilka miejsc, w których mnie jeszcze nie było.
A na sam koniec jeszcze dość długa sesja foto na piaszczystej plaży....
I kolejny już wieczorny powrót na kwaterę. Tym razem przeszło pięciokilometrowy spacer, za to wieczór zdecydowanie cieplejszy od poprzedniego
Tradycyjnie więcej kolorowych obrazków w galerii pod adresem:
https://goo.gl/photos/ccRRJRzvRPy2Z22R7
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Robert, pewnie byłeś najbardziej aktywnym turystą z wycieczki Kiedy ciąg dalszy opowieści?
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Nie pewnie, tylko na pewno
Kiedy będzie kolejna część to niestety nie mam pojęcia. Na chwilę obecną nie mam czasu by opisać zdjęcia, a gdzie napisać relację
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Chorwacja na majówkę - dzień 3 - Makarska, Dubrovnik - 01.05.2017
Na dzień trzeci mamy w planach zwiedzanie Dubrovnika. Udaje się jednak wynegocjować chwilę wolną na spacer po Makarskiej
Makarską odwiedziłem w 2013 roku. Wówczas moim celem był szczyt Sveti Jure (1762 m n.p.m.), najwyższy w masywie Biokovo. Przyświecał mi wtedy tylko jeden cel...., zrobić zapasy jak największej ilości wody przed podjazdem. Miasta nie zwiedzałem.....
Tym razem chwilę poświęcimy na zwiedzanie miasta. Co prawda godzina czasu do dyspozycji to bardzo niewiele, ale zawsze to coś....
Makarska to główny ośrodek Riwiery Makarskiej i największy chorwacki kurort turystyczny. Tutejsze plaże nad Adriatykiem są zaliczane do najpiękniejszych w Chorwacji. Rozkwit turystyki masowej nastąpił w latach 60-tych ubiegłego stulecia gdy powstała "magistrala adriatycka" ułatwiająca dotarcie do miasta.
Mając niewiele czasu na zwiedzanie trudno było się zdecydować na cokolwiek. Na początek idę na półwysep św. Piotra. Półwysep jest zazieleniony i jest czymś w rodzaju parku miejskiego. Wiele tutaj ścieżek oplatających cały półwysep. W upalne letnie dni na pewno są one miłą odskocznią od prażącego słońca na plaży
Sosny tutaj rosną nienaturalnie przekrzywione. Winowajcą są silne wiatry wiejące od lądu. Spacerując leśnymi ścieżkami trzeba uważać by nie dostać jakąś szyszką zrzuconą przez wiewiórkę(ja miałem to szczęście, że jedna we mnie trafiła ).
Wysokie klify porośnięte śródziemnomorską roślinnością. Kaktusy, ogromne agawy oraz wiele innych gatunków roślin, których nie jestem w stanie wymienić bo się po prostu na tym nie znam...
Stałym bywalcem są tutaj wygrzewające się na wapiennych skałach jaszczurki.
W najwyższym punkcie półwyspu stoi baszta służąca za punkt widokowy. Widoki z niej jednak marne.
Na wysokiej skarpie od strony portu ustawiono pomnik patrona półwyspu - św. Piotra.
Miejsce to również upodobały sobie zakochane pary. Ogrodzenie praktycznie ugina się pod ciężarem poprzypinanych do nich „miłosnych obietnic”.
Czasu mam coraz mniej, a przydałoby się jeszcze coś zobaczyć. Szybkim krokiem idę do centrum. Na głównym placu noszącym imię Andrije Kačića-Miošića stoi najważniejsza świątynia w mieście - katedra św. Marka z XVIII wieku.
Udaje mi się znaleźć czynny sklep. Trzeba zrobić zapasy płynów bo temperatury dzisiaj zupełnie letnie Idę jeszcze na moment na przeciwległą stronę zatoki. Tam kilka zdjęć, kilka panoram, wypijam też przyjemnie schłodzone piwo
Ale trzeba już wracać. Niemal biegiem do stojącego autokaru. Czekają już tylko na mnie
Teraz około dwie godziny jazdy do Dubrovnika. By tam dotrzeć trzeba przemierzyć kilkukilometrowy odcinek po terytorium Bośni i Hercegowiny. Odprawa na granicy przebiegła znacznie sprawniej jak na wewnętrznej granicy Unii Europejskiej SLO/HR.
W końcu docieramy do Dubrownika. W planach jest zwiedzanie starego miasta. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni skupiono tu tak wiele zabytków, że nie sposób jest wszystko zobaczyć za jeden dzień. Miasto zwane jest nie bez podstaw "perłą Adriatyku". Burzliwa historia Dubrownika sięga starożytności i wypełniona jest pasjonującymi przygodami, legendami i bitwami, przeplatającymi się z okresami dobrobytu i niezależności. Wydarzenia, jakie miały miejsce w przeszłości, sprzyjały wytworzeniu się specyficznej mentalności i kultury.
Miasta nie omijały nieszczęścia. W 1667 r. nawiedziło je tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas ponad 5 tyś. osób czyli około 2/3 mieszkańców.
Separacja Chorwacji od byłej Jugosławii odbiła się bardzo krwawo na Dubrowniku. Od października 1991 r. przez siedem miesięcy miasto oblężone było przez połączone wojska serbskie i czarnogórskie. Zginęło wówczas ponad 3 tyś. mieszkańców, a około 70 % zabudowań Starego Miasta uległo uszkodzeniu.
Na szczęście po zniszczeniach wojennych nie ma już prawie śladu. Wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO miasto szybko zdobyło fundusze na umiejętnie przeprowadzoną odbudowę.
Chyba najważniejszym punktem w programie zwiedzania miasta jest spacer po murach miejskich. Nie jest to tania przyjemność, ale naprawdę warto przespacerować się po liczących niemal 2 km umocnieniach.
Do miasta wchodzimy przez bramę Pile. Nad wejściem znajduje się figura patron miasta - św. Błażeja z Sebasty.
Po przekroczeniu bramy pilskiej docieramy na plac przed klasztorem klarysek. Znajduje się tutaj pochodząca z 1438 roku "Wielka Studnia Onofria". Jest to fontanna wchodząca w skład dubrownickiego systemu wodociągowego.
Tu też na przeciw fontanny znajduje się główne wejście na mury. Przekładamy w czasie spotkanie z przewodnikiem i wchodzimy na mury. Z góry miasto prezentuje się bardzo ciekawie. Od razu w oczy rzuca się główna ulica Dubrownika, którą jest Stradun zwana również Placa. Kilku turystów tam spaceruje
Rozpoczynam spacer murami miejskimi. Miejscami są one bardzo wysokie i wąskie(od strony morza)bo osiągają aż 25 metrów. I te wszechobecne czerwone dachówki, którymi pokryte są dachy niemal wszystkich budynków na starym mieście.
Po dość spokojnym Adriatyku suną kajaki. Czasami znajdzie się jakiś amator kąpieli...
Na niespełna czterystumetrowej wysokości wzniesienie ponad miastem można wjechać wagonikiem kolejki linowej. Wjazd tam trochę jednak kosztuje, a człowiek i tak nie ma na to czasu
Spacerując murami co pewien czas natrafiamy na knajpkę gdzie można napić się zimnego soku lub piwa. Po godzinie czasu jestem dopiero w połowie długości umocnień okalających miasto. Trzeba przyśpieszyć kroku.
Niewątpliwie najładniejszy widok na stare miasto roztacza się z najwyższego punktu umocnień, którym jest baszta Minčeta. Całą starówkę mamy jak na dłoni. Dodatkowym bonusem jest późnopopołudniowe słońce ładnie oświetlające miasto.
Wypijam spokojnie piwko i już mniej spokojnie udaję się do punktu wyjścia gdzie oczekuje nas pani przewodnik.
Ja standardowo nie zwracam uwagi na to co opowiada przewodnik. Zwiedzam po swojemu, choć tym razem nie oddalam się zbytnio od grupy. Przemierzamy główną ulicę starego miasta delektując się pysznymi lodami. Temperatura podchodzi już chyba pod trzydzieści stopni bo człowiek stojąc w cieniu się poci
Na końcu ulicy docieramy do placu Luža. Znajduje się tutaj kilka najważniejszych zabytków Dubrownika. Np. pałac Sponza, pałac Rektrów mieszczący obecnie muzeum czy też barokowy kościół św. Błażeja, patrona miasta.
Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wybudowana w latach 1671–1713. Wnętrze z nóg nie zwala.
Po trzech godzinach spędzonych w mieście pora opuścić "Perłę Adriatyku ".
W planach mamy obiadokolację w drodze powrotnej w Neum czyli w Bośni i Hercegowinie. Ładny mieliśmy widok na zachód słońca. Jeszcze lepszy był widok delty Naretwy tuż po zachodzie Powrót na kwaterę bardzo późny.
Tradycyjnie więcej zdjęć w Galerii pod adresem: https://goo.gl/photos/tuhVyerxg2hdWdBt5
Na dzień trzeci mamy w planach zwiedzanie Dubrovnika. Udaje się jednak wynegocjować chwilę wolną na spacer po Makarskiej
Makarską odwiedziłem w 2013 roku. Wówczas moim celem był szczyt Sveti Jure (1762 m n.p.m.), najwyższy w masywie Biokovo. Przyświecał mi wtedy tylko jeden cel...., zrobić zapasy jak największej ilości wody przed podjazdem. Miasta nie zwiedzałem.....
Tym razem chwilę poświęcimy na zwiedzanie miasta. Co prawda godzina czasu do dyspozycji to bardzo niewiele, ale zawsze to coś....
Makarska to główny ośrodek Riwiery Makarskiej i największy chorwacki kurort turystyczny. Tutejsze plaże nad Adriatykiem są zaliczane do najpiękniejszych w Chorwacji. Rozkwit turystyki masowej nastąpił w latach 60-tych ubiegłego stulecia gdy powstała "magistrala adriatycka" ułatwiająca dotarcie do miasta.
Mając niewiele czasu na zwiedzanie trudno było się zdecydować na cokolwiek. Na początek idę na półwysep św. Piotra. Półwysep jest zazieleniony i jest czymś w rodzaju parku miejskiego. Wiele tutaj ścieżek oplatających cały półwysep. W upalne letnie dni na pewno są one miłą odskocznią od prażącego słońca na plaży
Sosny tutaj rosną nienaturalnie przekrzywione. Winowajcą są silne wiatry wiejące od lądu. Spacerując leśnymi ścieżkami trzeba uważać by nie dostać jakąś szyszką zrzuconą przez wiewiórkę(ja miałem to szczęście, że jedna we mnie trafiła ).
Wysokie klify porośnięte śródziemnomorską roślinnością. Kaktusy, ogromne agawy oraz wiele innych gatunków roślin, których nie jestem w stanie wymienić bo się po prostu na tym nie znam...
Stałym bywalcem są tutaj wygrzewające się na wapiennych skałach jaszczurki.
W najwyższym punkcie półwyspu stoi baszta służąca za punkt widokowy. Widoki z niej jednak marne.
Na wysokiej skarpie od strony portu ustawiono pomnik patrona półwyspu - św. Piotra.
Miejsce to również upodobały sobie zakochane pary. Ogrodzenie praktycznie ugina się pod ciężarem poprzypinanych do nich „miłosnych obietnic”.
Czasu mam coraz mniej, a przydałoby się jeszcze coś zobaczyć. Szybkim krokiem idę do centrum. Na głównym placu noszącym imię Andrije Kačića-Miošića stoi najważniejsza świątynia w mieście - katedra św. Marka z XVIII wieku.
Udaje mi się znaleźć czynny sklep. Trzeba zrobić zapasy płynów bo temperatury dzisiaj zupełnie letnie Idę jeszcze na moment na przeciwległą stronę zatoki. Tam kilka zdjęć, kilka panoram, wypijam też przyjemnie schłodzone piwo
Ale trzeba już wracać. Niemal biegiem do stojącego autokaru. Czekają już tylko na mnie
Teraz około dwie godziny jazdy do Dubrovnika. By tam dotrzeć trzeba przemierzyć kilkukilometrowy odcinek po terytorium Bośni i Hercegowiny. Odprawa na granicy przebiegła znacznie sprawniej jak na wewnętrznej granicy Unii Europejskiej SLO/HR.
W końcu docieramy do Dubrownika. W planach jest zwiedzanie starego miasta. Na stosunkowo niewielkiej powierzchni skupiono tu tak wiele zabytków, że nie sposób jest wszystko zobaczyć za jeden dzień. Miasto zwane jest nie bez podstaw "perłą Adriatyku". Burzliwa historia Dubrownika sięga starożytności i wypełniona jest pasjonującymi przygodami, legendami i bitwami, przeplatającymi się z okresami dobrobytu i niezależności. Wydarzenia, jakie miały miejsce w przeszłości, sprzyjały wytworzeniu się specyficznej mentalności i kultury.
Miasta nie omijały nieszczęścia. W 1667 r. nawiedziło je tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi. Zginęło wówczas ponad 5 tyś. osób czyli około 2/3 mieszkańców.
Separacja Chorwacji od byłej Jugosławii odbiła się bardzo krwawo na Dubrowniku. Od października 1991 r. przez siedem miesięcy miasto oblężone było przez połączone wojska serbskie i czarnogórskie. Zginęło wówczas ponad 3 tyś. mieszkańców, a około 70 % zabudowań Starego Miasta uległo uszkodzeniu.
Na szczęście po zniszczeniach wojennych nie ma już prawie śladu. Wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO miasto szybko zdobyło fundusze na umiejętnie przeprowadzoną odbudowę.
Chyba najważniejszym punktem w programie zwiedzania miasta jest spacer po murach miejskich. Nie jest to tania przyjemność, ale naprawdę warto przespacerować się po liczących niemal 2 km umocnieniach.
Do miasta wchodzimy przez bramę Pile. Nad wejściem znajduje się figura patron miasta - św. Błażeja z Sebasty.
Po przekroczeniu bramy pilskiej docieramy na plac przed klasztorem klarysek. Znajduje się tutaj pochodząca z 1438 roku "Wielka Studnia Onofria". Jest to fontanna wchodząca w skład dubrownickiego systemu wodociągowego.
Tu też na przeciw fontanny znajduje się główne wejście na mury. Przekładamy w czasie spotkanie z przewodnikiem i wchodzimy na mury. Z góry miasto prezentuje się bardzo ciekawie. Od razu w oczy rzuca się główna ulica Dubrownika, którą jest Stradun zwana również Placa. Kilku turystów tam spaceruje
Rozpoczynam spacer murami miejskimi. Miejscami są one bardzo wysokie i wąskie(od strony morza)bo osiągają aż 25 metrów. I te wszechobecne czerwone dachówki, którymi pokryte są dachy niemal wszystkich budynków na starym mieście.
Po dość spokojnym Adriatyku suną kajaki. Czasami znajdzie się jakiś amator kąpieli...
Na niespełna czterystumetrowej wysokości wzniesienie ponad miastem można wjechać wagonikiem kolejki linowej. Wjazd tam trochę jednak kosztuje, a człowiek i tak nie ma na to czasu
Spacerując murami co pewien czas natrafiamy na knajpkę gdzie można napić się zimnego soku lub piwa. Po godzinie czasu jestem dopiero w połowie długości umocnień okalających miasto. Trzeba przyśpieszyć kroku.
Niewątpliwie najładniejszy widok na stare miasto roztacza się z najwyższego punktu umocnień, którym jest baszta Minčeta. Całą starówkę mamy jak na dłoni. Dodatkowym bonusem jest późnopopołudniowe słońce ładnie oświetlające miasto.
Wypijam spokojnie piwko i już mniej spokojnie udaję się do punktu wyjścia gdzie oczekuje nas pani przewodnik.
Ja standardowo nie zwracam uwagi na to co opowiada przewodnik. Zwiedzam po swojemu, choć tym razem nie oddalam się zbytnio od grupy. Przemierzamy główną ulicę starego miasta delektując się pysznymi lodami. Temperatura podchodzi już chyba pod trzydzieści stopni bo człowiek stojąc w cieniu się poci
Na końcu ulicy docieramy do placu Luža. Znajduje się tutaj kilka najważniejszych zabytków Dubrownika. Np. pałac Sponza, pałac Rektrów mieszczący obecnie muzeum czy też barokowy kościół św. Błażeja, patrona miasta.
Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wybudowana w latach 1671–1713. Wnętrze z nóg nie zwala.
Po trzech godzinach spędzonych w mieście pora opuścić "Perłę Adriatyku ".
W planach mamy obiadokolację w drodze powrotnej w Neum czyli w Bośni i Hercegowinie. Ładny mieliśmy widok na zachód słońca. Jeszcze lepszy był widok delty Naretwy tuż po zachodzie Powrót na kwaterę bardzo późny.
Tradycyjnie więcej zdjęć w Galerii pod adresem: https://goo.gl/photos/tuhVyerxg2hdWdBt5
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Ciekaw jestem, kiedy tam trzeba jechać żeby takich tłumów nie było. Przecież jeszcze nie sezon, a ludzi jak mrówków. Kraj piękny i warty zobaczenia, ale ten tłum mnie przeraża.
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Ludzi pewnie mniej gdy jest brzydka pogoda i pada deszcz. Zapewne o świcie też mniej osób będzie się tam kręcić
Re: 29.04-02.05.2017 - Chorwacja na majówkę.
Chorwacja na majówkę - dzień 4 - Plitwickie Jeziora - 02.05.2017
Na ostatni dzień majówki zaplanowane jest zwiedzanie jednej z większych atrakcji Chorwacji jakim jest Park Narodowy Jezior Plitwickich.
Z samego rana wymeldowanie i pakujemy wszystkie toboły do autokaru. Niebo zasnute chmurami, ale to tylko taki straszak. Z upływem czasu będzie tylko lepiej
Teraz kilka godzin jazdy z widokami przez szyby autokaru....
Park Narodowy Jezior Plitwickich położony jest w środkowej części kraju, niedaleko wschodniej granicy z Bośnią i Hercegowiną. Założony został w 1949 roku i jest on równocześnie największym i najstarszym parkiem w Chorwacji. W 1979 Park Narodowy Jezior Plitwickich znalazł się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
Jego największą atrakcją jest 16 jezior krasowych połączonych ze sobą licznymi wodospadami.... W zależności od punktu początkowego zwiedzania jest kilka wariantów tras do wyboru. Jeziora można obejść pieszo, lub częściowo obejść, przepłynąć fragment drogi statkiem i przejechać "kolejką drogową". Ja niemal w całości przemierzę wszystko pieszo
Zwiedzanie rozpoczynamy przy wejściu nr.1. Jest to chyba najlepszy wariant zwiedzania bo to co najciekawsze zobaczymy na samym początku gdy człowiek nie jest jeszcze zmęczony i nie myśli już tylko o tym by opuścić teren parku
Na początku wędrówki, wychodząc na brzeg kanionu widać po drugiej jego stronie wysoki na 78 m wodospad (Veliki slap) dopływającego w tym miejscu strumienia Plitwica. Jest on największym wodospadem w Chorwacji.
Warto podejść w jego okolice i właśnie tak robi większość turystów. Przechodzimy obok miejsca gdzie wody Plitvicy i systemu Jezior Plitwickich łączą się w wysokiej na blisko 25 m kaskadzie Sastavci. Kaskada ta daje początek rzece Korana.
Różnica wysokości na których znajdują się jeziora wynosi blisko 140 metrów. Wody pomiędzy zbiornikami przelewają się poprzez trawertynowe groble, które powstały dzięki odkładaniu się węglanu wapnia. A że proces ten ciągle postępuje, więc i one stale przyrastają, zmieniając powoli obraz parku.
Na terenie parku znajduje się również kilka jaskiń.
Wzdłuż wodnych kaskad przygotowano ponad wodą kładki dla turystów. Kładki te nie są zbyt szerokie, a że z reguły w miejscach tych są ładne widoki to robią się zatory bo każdy chce wykonać zdjęcie
W krajobrazie dominuje przezroczysta woda, która zmienia zabarwienie od lazuru, przez niebieski do turkusowego i zieleni w zależności od oświetlenia, minerałów i stworzeń w niej zawartych. Wszystko to robi ogromne wrażenie.
Na płytszej wodzie widać ławice ryb, rośliny wodne oraz osady węglanu wapnia na dnie i na opadłych do wody gałęziach. Wokół bogata roślinność, kaskady obrośnięte jakby wielkim, mokrym mchem.
Największym i najgłębszym jeziorem kompleksu jest Kozjak przez które kursują nieustannie niewielkie stateczki z napędem elektrycznym. Przy przystani znajduje się kilka punktów gastronomicznych gdzie można się posilić podczas oczekiwania na kolejny stateczek.
Kalkulując czas decyduję się obejść największe jezioro od zachodniej strony. Trasa bardzo ciekawa, widoki genialne. Jednak ze względu na wiele zatoczek, które trzeba obejść dystans wynosi prawie 5 km.
Są ogromne plusy wybierając tą trasę. Przede wszystkim niewielu spotkamy na niej turystów(ja minąłem się tylko z dwiema osobami). Ścieżka jest też bardzo malownicza. Obchodząc brzegiem jezioro od tej strony słońce ładnie oświetla nam scenerię
Ścieżka czasami wspina się bardzo ostro pod gorę by po chwili ponownie zejść nad taflę wody.
Po dotarciu do kolejnej "grobli" wchodzę po kilkudziesięciu stopniach na poziom kolejnego jeziora.
Kontynuuję wędrówkę zachodnią stroną brzegów jezior. Czasami przejdę się po kładce ponad "groblami" bo oferują one ciekawe widoki.
Najważniejsze, że pogoda dopisuje. Nie wyobrażam sobie spaceru w deszczu po tych mokrych i śliskich kładkach
Szlak obchodzi kilka mniejszych jezior.
Ostatnim jeziorem, a w zasadzie pierwszym od góry jest jezioro Prošćansko, drugie pod względem powierzchni jak i głębokości po jeziorze Kozjak.
W zasadzie większość osób kończy lub rozpoczyna zwiedzanie nad tym jeziorem bo znajduje się tutaj przystanek kolejki drogowej. Ja jednak postanawiam wrócić na nogach obchodząc jeziora po drugiej stronie. Sęk w tym, iż znaki informują, że ta część szlaku jest zamknięta ze względu na to iż woda zalała szlak. Idę jednak....
Mimo iż do obuwia trochę wody się nalało to było bez tragedii
Na 18-stą mamy zaplanowaną obiadokolację, więc muszę przyśpieszyć kroku by zdążyć na prom, który przewiezie mnie na drugi brzeg jeziora Kozjak. Udało się, na miejscu melduję się trzy minuty przed czasem. A i tak zdążyłem wypić kilka piw
Po posiłku pozostaje wpakować się do autokaru i czeka nas całonocna podróż do Polski. Część osób zastanawiało się czy po powrocie nie trzeba będzie przypadkiem odśnieżać podwórka i rozpalać w piecach
Nad ranem przekraczamy granicę austriacko-czeską, a kierowca informuje nas, że zamarzły kałuże bo jest - 3 stopnie ! W domu jestem jakoś po dziewiątej. Odśnieżać nie trzeba, ale jeszcze trochę śniegu na podwórku leży
Tradycyjnie więcej zdjęć w galerii pod adresem: https://goo.gl/photos/NX89sWy3nH6LomeUA
I to by było na tyle z tegorocznej majówki
Na ostatni dzień majówki zaplanowane jest zwiedzanie jednej z większych atrakcji Chorwacji jakim jest Park Narodowy Jezior Plitwickich.
Z samego rana wymeldowanie i pakujemy wszystkie toboły do autokaru. Niebo zasnute chmurami, ale to tylko taki straszak. Z upływem czasu będzie tylko lepiej
Teraz kilka godzin jazdy z widokami przez szyby autokaru....
Park Narodowy Jezior Plitwickich położony jest w środkowej części kraju, niedaleko wschodniej granicy z Bośnią i Hercegowiną. Założony został w 1949 roku i jest on równocześnie największym i najstarszym parkiem w Chorwacji. W 1979 Park Narodowy Jezior Plitwickich znalazł się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
Jego największą atrakcją jest 16 jezior krasowych połączonych ze sobą licznymi wodospadami.... W zależności od punktu początkowego zwiedzania jest kilka wariantów tras do wyboru. Jeziora można obejść pieszo, lub częściowo obejść, przepłynąć fragment drogi statkiem i przejechać "kolejką drogową". Ja niemal w całości przemierzę wszystko pieszo
Zwiedzanie rozpoczynamy przy wejściu nr.1. Jest to chyba najlepszy wariant zwiedzania bo to co najciekawsze zobaczymy na samym początku gdy człowiek nie jest jeszcze zmęczony i nie myśli już tylko o tym by opuścić teren parku
Na początku wędrówki, wychodząc na brzeg kanionu widać po drugiej jego stronie wysoki na 78 m wodospad (Veliki slap) dopływającego w tym miejscu strumienia Plitwica. Jest on największym wodospadem w Chorwacji.
Warto podejść w jego okolice i właśnie tak robi większość turystów. Przechodzimy obok miejsca gdzie wody Plitvicy i systemu Jezior Plitwickich łączą się w wysokiej na blisko 25 m kaskadzie Sastavci. Kaskada ta daje początek rzece Korana.
Różnica wysokości na których znajdują się jeziora wynosi blisko 140 metrów. Wody pomiędzy zbiornikami przelewają się poprzez trawertynowe groble, które powstały dzięki odkładaniu się węglanu wapnia. A że proces ten ciągle postępuje, więc i one stale przyrastają, zmieniając powoli obraz parku.
Na terenie parku znajduje się również kilka jaskiń.
Wzdłuż wodnych kaskad przygotowano ponad wodą kładki dla turystów. Kładki te nie są zbyt szerokie, a że z reguły w miejscach tych są ładne widoki to robią się zatory bo każdy chce wykonać zdjęcie
W krajobrazie dominuje przezroczysta woda, która zmienia zabarwienie od lazuru, przez niebieski do turkusowego i zieleni w zależności od oświetlenia, minerałów i stworzeń w niej zawartych. Wszystko to robi ogromne wrażenie.
Na płytszej wodzie widać ławice ryb, rośliny wodne oraz osady węglanu wapnia na dnie i na opadłych do wody gałęziach. Wokół bogata roślinność, kaskady obrośnięte jakby wielkim, mokrym mchem.
Największym i najgłębszym jeziorem kompleksu jest Kozjak przez które kursują nieustannie niewielkie stateczki z napędem elektrycznym. Przy przystani znajduje się kilka punktów gastronomicznych gdzie można się posilić podczas oczekiwania na kolejny stateczek.
Kalkulując czas decyduję się obejść największe jezioro od zachodniej strony. Trasa bardzo ciekawa, widoki genialne. Jednak ze względu na wiele zatoczek, które trzeba obejść dystans wynosi prawie 5 km.
Są ogromne plusy wybierając tą trasę. Przede wszystkim niewielu spotkamy na niej turystów(ja minąłem się tylko z dwiema osobami). Ścieżka jest też bardzo malownicza. Obchodząc brzegiem jezioro od tej strony słońce ładnie oświetla nam scenerię
Ścieżka czasami wspina się bardzo ostro pod gorę by po chwili ponownie zejść nad taflę wody.
Po dotarciu do kolejnej "grobli" wchodzę po kilkudziesięciu stopniach na poziom kolejnego jeziora.
Kontynuuję wędrówkę zachodnią stroną brzegów jezior. Czasami przejdę się po kładce ponad "groblami" bo oferują one ciekawe widoki.
Najważniejsze, że pogoda dopisuje. Nie wyobrażam sobie spaceru w deszczu po tych mokrych i śliskich kładkach
Szlak obchodzi kilka mniejszych jezior.
Ostatnim jeziorem, a w zasadzie pierwszym od góry jest jezioro Prošćansko, drugie pod względem powierzchni jak i głębokości po jeziorze Kozjak.
W zasadzie większość osób kończy lub rozpoczyna zwiedzanie nad tym jeziorem bo znajduje się tutaj przystanek kolejki drogowej. Ja jednak postanawiam wrócić na nogach obchodząc jeziora po drugiej stronie. Sęk w tym, iż znaki informują, że ta część szlaku jest zamknięta ze względu na to iż woda zalała szlak. Idę jednak....
Mimo iż do obuwia trochę wody się nalało to było bez tragedii
Na 18-stą mamy zaplanowaną obiadokolację, więc muszę przyśpieszyć kroku by zdążyć na prom, który przewiezie mnie na drugi brzeg jeziora Kozjak. Udało się, na miejscu melduję się trzy minuty przed czasem. A i tak zdążyłem wypić kilka piw
Po posiłku pozostaje wpakować się do autokaru i czeka nas całonocna podróż do Polski. Część osób zastanawiało się czy po powrocie nie trzeba będzie przypadkiem odśnieżać podwórka i rozpalać w piecach
Nad ranem przekraczamy granicę austriacko-czeską, a kierowca informuje nas, że zamarzły kałuże bo jest - 3 stopnie ! W domu jestem jakoś po dziewiątej. Odśnieżać nie trzeba, ale jeszcze trochę śniegu na podwórku leży
Tradycyjnie więcej zdjęć w galerii pod adresem: https://goo.gl/photos/NX89sWy3nH6LomeUA
I to by było na tyle z tegorocznej majówki