28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 09 lutego 2017, 21:00

Tym razem obieram kierunek zachodni. W planach wschód słońca gdzieś w Karkonoszach. W ostatniej chwili wyskakuje mi możliwość dotarcia wcześniej, jeszcze na zachód słońca. Tak się składa, że w sobotę w Karkonosze wybiera się Artur i jest możliwość zabrać się z nim do Szklarskiej Poręby. Na mojej głowie jest tylko dostanie się najwcześniejszym busem do Wrocławia.

Obrazek

O 10:30 parkujemy na parkingu przy szosie na Jakuszyce. Pierwsze co to w oczy rzucają się stragany, na których można kupić w zasadzie to samo co pod Tatrami. Są więc czapki i rękawice, góralskie papcie ciupagi jak również i oscypki. Pewnie wszyscy zaopatrują się u tego samego dostawcy ;)

Obrazek

Pierwszy cel to wodospad Kamieńczyka. Najwyższy w polskich Sudetach. Podejście szlakiem czerwonym do schroniska Kamieńczyk bardzo śliskie. Ten odcinek pokonuje najwięcej turystów, którzy wycieczkę kończą przy schronisku.

Sam wodospad obecnie całkowicie zamarznięty, a dodatkowo przykryty warstwą śniegu. Tylko gdzieś pod spodem słychać niewielki strumyczek. Wygląda mało ciekawie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Od punktu poboru opłat za wstęp do parku narodowego na szlaku już prawie pustki..., prawie porównując to do natężenia ruchu turystycznego na wcześniejszym odcinku ;) Szlakiem również idzie się znacznie wygodniej. Śnieg jest sypki, a nie tak jak do schroniska ubity na beton.
Idę pod górę swoim tempem. Dotarcie do schroniska na hali szrenickiej zajmuje mi 40 minut. Cała Hala zimową porą to jeden wielki stok narciarski. Trzeba bardzo uważać na zjeżdżających z góry i to z dość dużą prędkością. Niektórzy dodatkowo wykonują slalom pomiędzy pieszymi jak między chorągiewkami....

Obrazek

Obrazek

Przez kolejne 40 minut czekania na pozostałych zdążyłem już zmarznąć. Pod schroniskiem stoi "odrzutowy" ratrak ;)

Obrazek

Obrazek

Po pół godzinie docieramy do schroniska na Szrenicy. Kilka klasycznych kadrów ze szczytu i ciągniemy dalej w kierunku Śnieżnych Kotłów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widać że nad Czechami jest wysoka inwersja. Zbyt wysoka na dojrzenie Rudaw. Jedynie wieża na Jesztedzie przebija się ponad chmurami.

Obrazek

Obrazek

Słońce coraz niżej. Ciekawe czy zdążymy dotrzeć do celu przed zachodem słońca. Nawet jeżeli nie to i tak jest pięknie ! Przyjemna bezwietrzna pogoda, dodatkowo jakby było lekko powyżej zera. Znajdujemy nawet czas na wygłupy ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mijamy Łabski Szczyt i zabieramy ze sobą Piotrka z Wrocławia. Już schodził bo nie miał ze sobą statywu. Ja mam drugi mniejszy i obiecałem mu pożyczyć. Statyw niziutki i trzeba się przy nim nagimnastykować, ale zawsze to lepiej aniżeli sadzać aparat na plecaku ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na Wielkiego Szyszaka docieramy dosłownie na kilka minut przed zachodem słońca. A właśnie... Wielki Szyszak. Taka nazwa figuruje tylko na polskich mapach. Zarówno na tych czeskich jak i niemieckich jest to "Wielkie Koło" czyli nazwa jaką nosił szczyt przed ostatnią wojną. Natomiast "Wielki Szyszak" nosił sąsiedni szczyt, nazywający się obecnie "Śmielec". Zmiana nazwy nastąpiła zaraz po wojnie podczas opisywania niemieckich map kartograficznych. Czyli po prostu ktoś zrobił tu dużego byka ;)

Na szczycie w 1888 roku ustawiono kamienną piramidę oraz posąg orła, jest to pomnik Wilhelma I – cesarza Niemiec.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pierwsze chwile po zachodzie słońca to ładne kolory w kierunku Śnieżki.

Obrazek

Obrazek

Oczywiście szukamy czegokolwiek na południowym i zachodnim horyzoncie. Jednak poza wystającym Jesztedem jest tam jeden wielki ocean chmur. Ciekawe czy następnego dnia o świcie siądzie inwersja....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Szczyt okupujemy dość długo po zachodzie słońca, ale taki był nasz cel. Ja dodatkowo na szczycie pozostaję dłużej od innych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Później gonię ekipę, a złapać ich udaje mi się poniżej "Twarożnika". Jako, że ja zostaję, a inni wracają do domów jeszcze dzisiaj to odprowadzam ich do schroniska na hali szrenickiej. Jemy jeszcze wspólną kolację i się żegnamy. Teraz przede mną dłuuuuuga noc. Spokojnie, nudzić się nie będę bo właśnie dostałem info, że Kuba, Przemek i Marek startują ze Szlarskiej na Szrenicę !

Jednak za nim dotrą na szczyt minie trochę czasu. Wykonuję trochę nocnych zdjęć....

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oczekiwanie się wydłuża. Idę do schroniska. Główną salę okupuje kilkunastoosobowa ekipa Czechów. W końcu docierają chłopaki. Okazało się iż wleźli żółtym szlakiem aż pod przekaźnik nad Śnieżnymi Kotłami i później musieli schodzić czerwonym szlakiem przez co znacznie wydłużyli sobie trasę. Dosiadają się do nas dwie dziewczyny z Poznania. Na rozmowach mija nam czas do 02:30. W między czasie aparat gromadził materiał, a efekt poniżej....

Obrazek

Obrazek

Na wschód słońca mam w planach wyruszyć około piątej rano. Cel to oczywiście Wielki Szyszak ! Na wschód nie idę sam. Dołącza "miejscowy" fotograf Sławek. Jednak każdy z nas ma inną wizję obejrzenia dzisiejszego wschodu słońca i za Łabskim Szczytem każdy idzie w swoją stronę. Zaczyna Świtać....

Obrazek

Powoli, nieśpiesznie idę na szczyt. Docieram tam z 40 minutowym zapasem. Na szczycie jestem sam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero kilka minut przed wschodem dociera około trzydziestoosobowa grupa na szczyt. Inwersja zdecydowanie siadła odsłaniając w całości Grzbiet Jesztedzki. Mimo wszystko i tak są to zbyt słabe warunki by dojrzeć Klinovca i Fichtelberga w Rudawach. Może po zachodzie słońca będzie lepiej? ......

Obrazek

Gdzieś w kierunku wschodnim widoczne Góry Sowie oraz Masyw Ślęży. Tradycyjnie po wschodzie słońca wszystkich wywiewa ze szczytu. Ja jeszcze tu chwilę pomarznę ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pora powoli wracać na Szrenicę. Chłopaki już dali cynk, że wstali i na mnie czekają. Powrót zajmuje mi godzinę...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po śniadaniu, na które złożyło się u mnie dwa czeskie piwa wyruszamy na szlak. Dzisiejsza trasa bez spiny. Będziemy uprawiać tzw. "bouding" ;) Czyli po prostu odwiedzany wszystkie napotkane po drodze schroniska, chaty i boudy :D

Pierwszy przystanek niedaleko od Szrenicy. Zaledwie po dwudziestu minutach jesteśmy w Voseckiej boudzie. Obowiązkowy popas ;)

Obrazek

Obrazek

Na zielonym szlaku jesteśmy jedynymi piechurami. Kilkadziesiąt osób spotkanych na tym odcinku to wyłącznie turyści na nartach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Do następnego przystanku mamy ledwo 4 km. Temperatura bardzo wzrosła. Od Źródeł Łaby idziemy w bardzo rozmokłym śniegu ku karkonoskiemu molochowi - Labskiej boudzie ;)

Obrazek

Obrazek

Po ostatnim moim tutaj pobycie mam niemiłe wspomnienia, a to za sprawą bardzo niedobrego jedzenia. Może tym razem będzie inaczej ? Czynny tylko bufet. Zamawiamy po piwku. Dodatkowo kuszę się wraz z Kubą na gulasz. Porcja bardzo skromna. Ledwo pół talerza. Przy płaceniu rachunku zonk ! Gulasz i piwo 42 zł ! No pogięło ich normalnie z tymi cenami. Przynajmniej było bardzo dobre.....

Obrazek

Idziemy dalej. Kolejny cel Martinova bouda! To niedaleko bo zaledwie 2,5 km ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tutaj w planach już normalny obiad. Sęk w tym, że obiekt bardzo oblegany. Czekamy chyba z pół godziny aż zwolni się jakiś stolik. Co niektórzy zdążyli wypić po trzy piwa zanim obsługa sobie przypomniała o złożonym przez nas zamówieniu. Widać jednak było, że to żadna złośliwość ze strony obsługi. Po prostu kelnerowi się zapomniało. Był bardzo zakłopotany, ale nic dziwnego bo restauracja normalnie pękała w szwach !

Obrazek

Obrazek

No cóż... Spędziliśmy tu trochę więcej czasu aniżeli zakładaliśmy, więc są znikome szanse aby zdążyć na zachód słońca. Podchodzimy niebieskim szlakiem do granicy i dalej czerwonym trawersujemy Wielkiego Szyszaka. W między czasie zachodzi słońce. Ekipa trochę się nam podzieliła. Parami idziemy różnym tempem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kuba z Przemkiem są daleko z przodu ;)

W okolicy Śnieżnych Kotłów zostaję już sam. Mam planową sesję foto. Mój cel to oczywiście Rudawy. Kieruję tam obiektyw i w końcu są ! Co prawda ledwo wystaje Klinovec, ale widać nawet wieżę przekaźnika na szczycie. Jednak coś w tym powiedzeniu jest "do trzech razy sztuka" ;)

Obrazek

Obrazek
Klinovec - 187,8 km i Fichtelberg - 189,3 km. Pomiędzy nimi Milesovka - 117,3 km

Kurde, zostałbym u góry jeszcze dłużej, ale czołówka pewnie dociera już do schroniska pod Łabskim Szczytem. Muszę ich gonić. Szlak żółty ponoć zamknięty ze względu na zagrożenie lawinowe, ale śnieg bardzo stabilny. Trochę głęboki, ale zbiegało mi się bardzo fajnie.

Obrazek

W sumie do schroniska docieram bardzo szybko. Chłopaki są w trakcie konsumowania zupy ;)

Obrazek

Teraz pozostaje jeszcze zejście do Szklarskiej Poręby. Później to już tylko jazda do domu. Większość drogi przespałem ;)
W domu jestem przed północą. Podczas tego weekendu przedreptałem coś około 64 km i pokonałem przewyższenia rzędu 3100 m !

Jeszcze link do pełnej galerii ze zdjęciami: https://goo.gl/photos/AfCJi7izxWSfM8W68
Awatar użytkownika
Hazmburk
Turysta
Turysta
Posty: 262
Rejestracja: 07 maja 2014, 18:37

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Hazmburk » 11 lutego 2017, 21:12

Robert J pisze:A właśnie... Wielki Szyszak. Taka nazwa figuruje tylko na polskich mapach. Zarówno na tych czeskich jak i niemieckich jest to "Wielkie Koło" czyli nazwa jaką nosił szczyt przed ostatnią wojną. Natomiast "Wielki Szyszak" nosił sąsiedni szczyt, nazywający się obecnie "Śmielec". Zmiana nazwy nastąpiła zaraz po wojnie podczas opisywania niemieckich map kartograficznych. Czyli po prostu ktoś zrobił tu dużego byka ;)
"Mapa kartograficzna"? To brzmi jak "pociąg kolejowy". Albo "fakt autentyczny". Choć Wikipedia udowadnia, że "fakty nieautentyczne" też istnieją ;)

W rzeczywistości sprawa z nazewnictwem Szyszaków jest dużo bardziej skomplikowana. Właściwie to nie wiadomo, kto popełnił błąd - czy Niemcy, czy Polacy. I czy w ogóle to był błąd...

Nazwy tych gór zgodne z obecnym nazewnictwem czeskim i dawnym niemieckim utrzymywały się w polskiej kartografii przez kilka lat po zakończeniu wojny. Bodajże ostatnią taką mapą była mapa "Karkonosze i Kotlina Jeleniogórska" wydana przez Główny Urząd Pomiarów Kraju w 1948 roku:

Obrazek

Na kolejnej znanej mi mapie z 1954 roku zastosowano już obecne nazewnictwo. Można więc wykluczyć błąd związany z transponowaniem nazw z niemieckich map do naszej literatury, zmiana ta nastąpiła dopiero na przełomie lat 40. i 50. i w sposób autonomiczny w polskiej literaturze.

Chociaż może nie do końca w sposób autonomiczny. Nazwę Große Sturmhaube, odnoszącą się do Śmielca, już na długo przed wojną stosowano również na określenie dzisiejszego Wielkiego Szyszaka. Była ona jednak znacznie mniej rozpowszechniona niż Hohes Rad (Wysokie Koło). Nazywanie terminem Große Sturmhaube / Velký Šišák dzisiejszego Śmielca było kwestionowane nawet w dawnej literaturze niemieckiej i w czeskiej po wojnie. Warto zwrócić uwagę na pewien istotny paradoks, że obecnie na czeskich mapach Velký Šišák (mierzący 1424 m n.p.m.) jest o 15 metrów niższy od Malego Šišáka (1439 m n.p.m.). Dlatego nazwa Velký Šišák też wychodzi już z użycia, na rzecz terminu Smělec będącego sczeszczeniem polskiej nazwy.

Najciekawiej nazewnictwo spornych gór wygląda na mapie J.C.E. Hosera z 1806 roku. Joseph Carl Eduard Hoser to był praski lekarz, który na przełomie XVIII i XIX wieku dość dobrze przebadał Karkonosze, pisząc obszerną monografię tego pasma. Otóż na jego mapie dzisiejszy Mały Szyszak to Sturmhaube, a Śmielec - Sturmkoppe. Jest to jedyna znaleziona przeze mnie oryginalna mapa z takimi nazwami tych szczytów.

Obrazek

Pochodzenie nazwy Sturmhaube jest wywodzone w dwojaki sposób. Według jednej z interpretacji miała ona nawiązywać do starego wojskowego hełmu (szyszaka), według drugiej - do charakterystycznej "czapeczki" z chmur czasem przesłaniającej wierzchołek i zapowiadającej nadejście burzy (der Sturm = burza, nawałnica). Wyrazy Sturmkoppe i Sturmhaube nietrudno pomylić ze sobą - może na tym właśnie polu w dawnych czasach nastąpiła pomyłka? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, ale nazewnictwo na mapie Hosera wygląda całkiem logicznie. Mały Szyszak o śmiałej, szpiczastej sylwetce mógł kojarzyć się z hełmem wojskowym, natomiast Śmielec ze względu na swoje wysunięcie przed linię grzbietu (patrząc od śląskiej strony) mógł zwiastować po południowej stronie gór zmianę pogody nadchodzącą od północy.

Zresztą, gdyby ściśle spojrzeć, niemiecka nazwa Hohes Rad (Wysokie Koło) też nie do końca była poprawna. Stanowiła ona zniekształcenie jeszcze starszej nazwy Hohe Rand (co oznacza wysoką krawędź, wysoki brzeg), pewnie nawiązującej do podcięcia kopuły szczytowej Wielkiego Szyszaka przez Wielki Śnieżny Kocioł.

Istniało też w Karkonoszach Małe Koło (Kleines Rad). Obecnie jest to Tępy Szczyt. Co ciekawe, za niemieckich czasów nazwa Kleines Rad też "wędrowała" po Karkonoszach, bowiem na wielu XIX-wiecznych mapach określa się nią nie Tępy Szczyt, a Czeskie Kamienie.

A więc mieliśmy w Karkonoszach Wysokie Koło i Małe Koło, Wielkiego Szyszaka i Małego Szyszaka. Patrząc na Karkonosze z Kotliny Jeleniogórskiej, oba Koła mają rozległe, mocno spłaszczone kopuły szczytowe, zaś Szyszaki są ostre, szpiczaste. Ale... inaczej wygląda sytuacja, gdy spojrzymy od wschodniej strony (np. z okolic Śnieżki). Okazuje się wówczas, że Mały Szyszak jest idealną kopią dzisiejszego Wielkiego Szyszaka. Tak Wielki i Mały Szyszak wyglądają ze stoków Smogorni:

Obrazek

Dodając do tego fakt, że wysokości gór też się dzisiaj zgadzają, teza o błędzie nazewniczym na polskich mapach wydaje się mocno dyskusyjna.

A zdjęcia z Wielkiego Szyszaka bardzo ciekawe. Coś mi się wydaje, że jeszcze zawitasz na tej górze przy lepszych warunkach pogodowych :)
Awatar użytkownika
Rebel
Turysta
Turysta
Posty: 1171
Rejestracja: 03 maja 2008, 5:59

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Rebel » 12 lutego 2017, 5:31

Robert zdjęcia jak zawsze kapitalne ,ja mam pytanko czy byłeś może w wiacie pod Śmielcem jak się teraz prezentuje ?
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 13 lutego 2017, 10:23

Hazmburk pisze:"Mapa kartograficzna"? To brzmi jak "pociąg kolejowy". Albo "fakt autentyczny". Choć Wikipedia udowadnia, że "fakty nieautentyczne" też istnieją ;)
Nie od dziś wiadomo, że Wikipedia jest nie do końca wiarygodnym źródłem informacji, ale przeważnie człowiek korzysta z treści artykuły w niej zawartych.

No i dzięki za ciekawe rozwinięcie tematu :)
Hazmburk pisze:A zdjęcia z Wielkiego Szyszaka bardzo ciekawe. Coś mi się wydaje, że jeszcze zawitasz na tej górze przy lepszych warunkach pogodowych :)
Mam taki zamiar :)
Awatar użytkownika
palczak
Turysta
Turysta
Posty: 6
Rejestracja: 13 lutego 2017, 8:34

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: palczak » 13 lutego 2017, 10:35

Zdjęcia rewelacyjne :-) super fotorelacja :-)
Mieszkam 540 m n.p.m. Jacek S :)
Awatar użytkownika
Hazmburk
Turysta
Turysta
Posty: 262
Rejestracja: 07 maja 2014, 18:37

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Hazmburk » 14 lutego 2017, 22:45

Robert J pisze:No i dzięki za ciekawe rozwinięcie tematu :)
To jeszcze parę zdań i ilustracji celem uzupełnienia mojego poprzedniego posta.

Zajrzałem do najwcześniejszych, XVIII-wiecznych map, na których pojawiło się bogatsze nazewnictwo w Karkonoszach niż tylko Schneekoppe. Znamienne, że w tym rejonie gór była umieszczana nazwa Große Sturmhaube, a nigdy Hohes Rad. Tak to przykładowo wygląda na mapie Czech J.Ch. Müllera z 1720 roku:

Obrazek

Niestety, nie sposób dzisiaj odgadnąć na 100 procent, której góry dotyczy ta nazwa na tej i innych mapach z tamtej epoki. Zważywszy jednak na fakt, że Wielki Szyszak jest wyższym szczytem niż Śmielec, a przy tym dużo masywniejszym, doskonale widocznym praktycznie z każdego kierunku, byłoby co najmniej dziwne, gdyby umieszczano na mapach Śmielca, a Wielkiego Szyszaka nie. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przypuszczać, że odnosiła się ona właśnie do Wielkiego Szyszaka.

A tutaj fragmenty dwóch nowszych map (katastralnej z XIX wieku i mapy z pocz. XX wieku) pokazujące, że nazwy Hohes Rad i Große Sturmhaube bywały stosowane zamiennie dla jednej góry:

Obrazek
Obrazek

Znalazłem jeszcze nieco późniejszą mapę (z datą wydania 1950) z nazwami takimi samymi, jak na cytowanej poprzednio mapie GUPK z 1948 r. Wprawdzie mapa jest czeska, ale po naszej stronie granicy zostało naniesione polskie nazewnictwo:

Obrazek

Hipoteza ze Śmielcem jako zapowiadaczem burz po czeskiej stronie Karkonoszy jest niestety mocno kulawa (o czym zorientowałem się dopiero po napisaniu poprzedniego posta), jako że... tak naprawdę Śmielec widać tam z bardzo niewielu miejsc. A jak już go widać, to nie ma on tak śmiałej, szpiczastej sylwetki jak oglądany z naszej strony, tylko jest to bardzo niewyraźny, prawie niezauważalny szczyt. Po śląskiej stronie z kolei nigdy nie zauważyłem takiego efektu (a mam Śmielca za oknem). Za to bardzo często przy pogarszaniu się pogody jako pierwszy tonie w chmurach wierzchołek Wielkiego Szyszaka, podczas gdy okoliczne szczyty pozostają jeszcze nietknięte chmurami niskiego piętra. Wielki Szyszak jest pierwszą tak wysoką górą w Karkonoszach na drodze frontu nadchodzącego z kierunków zachodnich i rzeczywiście może być wykorzystywany jako zwiastun opadów. Może stanowi to kolejne potwierdzenie, że jednak nazwa Große Sturmhaube pierwotnie dotyczyła tej góry?
Robert J pisze:Na szczycie w 1888 roku ustawiono kamienną piramidę oraz posąg orła, jest to pomnik Wilhelma I – cesarza Niemiec.
Oryginalny orzeł z pomnika nadal jest na Wielkim Szyszaku. Stoi obok piramidy, niestety z oderwanym dziobem i skrzydłami. Nie wiem, czy zwróciłeś na niego uwagę. Jak przejrzysz swoje zdjęcia, to go znajdziesz. Dobrze, że nikt go jeszcze nie buchnął ;)
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Barbórka » 17 lutego 2017, 14:12

Twoje foty rozwalają system!!:)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 17 lutego 2017, 20:11

Hazmburk pisze:
Robert J pisze:Na szczycie w 1888 roku ustawiono kamienną piramidę oraz posąg orła, jest to pomnik Wilhelma I – cesarza Niemiec.
Oryginalny orzeł z pomnika nadal jest na Wielkim Szyszaku. Stoi obok piramidy, niestety z oderwanym dziobem i skrzydłami. Nie wiem, czy zwróciłeś na niego uwagę. Jak przejrzysz swoje zdjęcia, to go znajdziesz. Dobrze, że nikt go jeszcze nie buchnął ;)
Wiem o który kawałek kamienia chodzi. Jakieś dwa lata temu byłem na Wielkim Szyszaku po raz pierwszy i co nieco wzbogaciłem wówczas swoją wiedzę na temat okolicy ;)

Swoją drogą, zachodnie Karkonosze miałem odwiedzić ponownie w miniony wtorek. Trochę żałuje, że wybrałem Masyw Śnieżnika widząc jakie były warunki w górach :(

Barbórka pisze:Twoje foty rozwalają system!!:)
To może zmień system na linuxa :lol:
Awatar użytkownika
Hazmburk
Turysta
Turysta
Posty: 262
Rejestracja: 07 maja 2014, 18:37

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Hazmburk » 19 lutego 2017, 21:30

Nie wiem, na którą konkretnie górę polujesz, ale cieszę się, że mogę obejrzeć ciekawe ujęcia dalekoobserwacyjne również z innych pasm sudeckich niż Jesioniki ;) Jeśli uda Ci się upolować coś wyjątkowego, to warto byłoby opublikować efekty drukiem w jakimś lokalnym czasopiśmie, np. czeskim miesięczniku "Krkonoše - Jizerské hory" wydawanym przez KRNAP. Sądzę, że redakcja akurat tego czasopisma byłaby zainteresowana takim materiałem. Artykuł spokojnie można napisać po polsku - oni sobie sami tłumaczą teksty nadesłane przez polskich autorów :)

Ponadto, jeśli będziesz w tym rejonie w pierwszej połowie marca, to warto przy okazji zapolować na zachód słońca za Ještědem. Wygląda on bardzo efektownie (zdjęcia można obejrzeć po wpisaniu np. frazy "jested zapad slunce" w wyszukiwarkę grafiki Googla). Wprawdzie takie widoczki na ogół są uwieczniane z bliższej odległości (z okolic Jablonca n. Nisou), ale z Karkonoszy też efekt powinien być ciekawy.
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 20 lutego 2017, 10:32

Hazmburk pisze:Nie wiem, na którą konkretnie górę polujesz, ale cieszę się, że mogę obejrzeć ciekawe ujęcia dalekoobserwacyjne również z innych pasm sudeckich niż Jesioniki ;) Jeśli uda Ci się upolować coś wyjątkowego, to warto byłoby opublikować efekty drukiem w jakimś lokalnym czasopiśmie, np. czeskim miesięczniku "Krkonoše - Jizerské hory" wydawanym przez KRNAP. Sądzę, że redakcja akurat tego czasopisma byłaby zainteresowana takim materiałem. Artykuł spokojnie można napisać po polsku - oni sobie sami tłumaczą teksty nadesłane przez polskich autorów :)

Ponadto, jeśli będziesz w tym rejonie w pierwszej połowie marca, to warto przy okazji zapolować na zachód słońca za Ještědem. Wygląda on bardzo efektownie (zdjęcia można obejrzeć po wpisaniu np. frazy "jested zapad slunce" w wyszukiwarkę grafiki Googla). Wprawdzie takie widoczki na ogół są uwieczniane z bliższej odległości (z okolic Jablonca n. Nisou), ale z Karkonoszy też efekt powinien być ciekawy.
Rudawy udało mi się już złapać, ale z takiego W Szyszaka lub Śnieżki są możliwe do uchwycenia szczyty Szumawy. Co prawda żadne programy do symulacji tego nie potwierdzają, ale jest taka możliwość. Na dalekieobserwacje.eu jest tego potwierdzenie.

Uchwycenie jakiegoś obiektu np. wieży na tle tarczy słonecznej jest bardzo trudne. Przede wszystkim musi to być dość znaczna odległość od obiektu i trochę brudniejsze powietrze tak by zdjęcie nie było przepalone(no chyba że będę ze sobą woził teleskop z odpowiednimi filtrami słonecznymi) ;)

Ja łapałem słońce za Śnieżką, ale to nie jest tak spektakularne jak w przypadku szczytów, na których znajdują się jakieś obiekty właśnie typu Jeszted lub Pradziad.

Obrazek
Awatar użytkownika
Hazmburk
Turysta
Turysta
Posty: 262
Rejestracja: 07 maja 2014, 18:37

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Hazmburk » 20 lutego 2017, 23:47

Zdjęcia Szumawy z Karkonoszy na "Dalekich Obserwacjach" widziałem. Wydaje mi się, że może być do osiągnięcia jeszcze lepszy efekt przy bardziej sprzyjających warunkach pogodowych i o lepszej porze dnia. Widziałem też zdjęcia z wyraźniejszymi Rudawami z Wielkiego Szyszaka, ale przy mniejszym zbliżeniu. Ciekaw jestem, czy ktoś kiedyś złapie Karkonosze z Szumawy (może już złapał?). Powinno być łatwiej.

Ja Śnieżkę na tle tarczy słonecznej mam uwiecznioną z kilku bliższych miejsc. Na przykład z Kowar:

Obrazek

Inne karkonoskie budowle prezentują się nie mniej ciekawie w takim ujęciu.

Przekaźnik RTV nad Śnieżnymi Kotłami:

Obrazek

Szrenica:

Obrazek

Chojnik (to zdjęcie było kiedyś w zagadkach):

Obrazek

Fotki oczywiście nie umywają się do Twoich, robione starym kompaktem z filtrem zrobionym z folii Baadera. Im większy smog w kotlinie, tym zdjęcia ładniej wychodzą, z pomarańczową tarczą słoneczną.

Na Ještěd zaczaiłem się na początku roku w Ruprechtickim lomie nad Libercem. Niestety, fotki wyszły skaszanione - nie dość, że krawędź tarczy słonecznej tego dnia wychodziła na zdjęciach bardzo "postrzępiona" (nie wiem, od czego to zależy. Pewnie od rodzaju powietrza, ale w jaki sposób to przewidzieć - nie ma mam pojęcia), to jeszcze ostatnio mój aparat miewa duże problemy ze złapaniem ostrości przez filtr. Tak więc ta góra czeka na kolejną okazję.
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 21 lutego 2017, 1:08

Hazmburk pisze:Zdjęcia Szumawy z Karkonoszy na "Dalekich Obserwacjach" widziałem. Wydaje mi się, że może być do osiągnięcia jeszcze lepszy efekt przy bardziej sprzyjających warunkach pogodowych i o lepszej porze dnia. Widziałem też zdjęcia z wyraźniejszymi Rudawami z Wielkiego Szyszaka, ale przy mniejszym zbliżeniu.
Szumawa i Rudawy z Karkonoszy to po zachodzie słońca o tej porze roku. Wówczas słońce podświetla horyzont od spodu dzięki czemu odległe góry nabierają kontrastu.
Hazmburk pisze:Ciekaw jestem, czy ktoś kiedyś złapie Karkonosze z Szumawy (może już złapał?). Powinno być łatwiej.
Oczywiście, że Karkonosze z Rudaw zostały już uwiecznione. Przejrzyj te galerie np. z Klinovca(kliknij na zdjęciu prawym i wybierz "pokaż obraz" żeby powiększyć.http://jardafous.rajce.idnes.cz/Vylet_d ... 19.1.2017/

Obrazek
Hazmburk pisze:Ja Śnieżkę na tle tarczy słonecznej mam uwiecznioną z kilku bliższych miejsc. Na przykład z Kowar:

Obrazek
W okolicy masz kilka ciekawych obiektów, które można "łapać" na tle tarczy słonecznej. U mnie z tym jest problem. Niby jest Pradziad, ale to i tak musiałbym jechać kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania bo ode mnie szczytu nie widać. Czasami warto spróbować złapać coś na tle tarczy księżyca, ale to jednak jest potrzebny lepszy sprzęt bo kompaktem będą zbyt duże szumy.

No i już nie mam tak dużego zoomu jak kiedyś ;)

Obrazek
Hazmburk pisze:Na Ještěd zaczaiłem się na początku roku w Ruprechtickim lomie nad Libercem. Niestety, fotki wyszły skaszanione - nie dość, że krawędź tarczy słonecznej tego dnia wychodziła na zdjęciach bardzo "postrzępiona" (nie wiem, od czego to zależy. Pewnie od rodzaju powietrza, ale w jaki sposób to przewidzieć - nie ma mam pojęcia), to jeszcze ostatnio mój aparat miewa duże problemy ze złapaniem ostrości przez filtr. Tak więc ta góra czeka na kolejną okazję.
To postrzępienie wynika z falowania powietrza. Spowodowane jest to różnicą temperatury na różnych wysokościach. Jeżeli aparat nie chce złapać ostrości przez folię to trzeba ją ustawić i zablokować przed założeniem filtra ;)
Też mam takie "postrzępienie krawędzi, ale na księżycu.

Obrazek
Awatar użytkownika
Hazmburk
Turysta
Turysta
Posty: 262
Rejestracja: 07 maja 2014, 18:37

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Hazmburk » 21 lutego 2017, 22:18

Robert J pisze:Oczywiście, że Karkonosze z Rudaw zostały już uwiecznione. Przejrzyj te galerie np. z Klinovca(kliknij na zdjęciu prawym i wybierz "pokaż obraz" żeby powiększyć.http://jardafous.rajce.idnes.cz/Vylet_d ... 19.1.2017/
Strzały świetne, chyba ciekawiej prezentują się Karkonosze z Rudaw niż na odwrót. Choć mnie bardziej chodziło o Szumawę ;)
W okolicy masz kilka ciekawych obiektów, które można "łapać" na tle tarczy słonecznej. U mnie z tym jest problem.
Czasem wystarczy byle kościół na jakiejś górce i efekt też może być ciekawy:

Obrazek
Czasami warto spróbować złapać coś na tle tarczy księżyca, ale to jednak jest potrzebny lepszy sprzęt bo kompaktem będą zbyt duże szumy.
Dwa razy w miesiącu mam z balkonu zachód księżyca za Szrenicą (oczywiście pod warunkiem, że jest dobra pogoda). A czasem zachodzący księżyc przesuwa się aż do Śnieżnych Kotłów:

Obrazek
Też mam takie "postrzępienie krawędzi, ale na księżycu.
U Ciebie tego prawie nie widać, a spójrz na to i porównaj z poprzednim zdjęciem Szrenicy:

Obrazek

Oba zdjęcia były robione tym samym sprzętem z tym samym filtrem.
Jeżeli aparat nie chce złapać ostrości przez folię to trzeba ją ustawić i zablokować przed założeniem filtra ;)
Niestety, u mnie takich cudów nie ma. Mogę tylko ustawić ostrość na nieskończoność, którą potem aparat i tak sam łapie w zależności od warunków.

Mniej więcej co trzecie zdjęcie wychodzi ostre. Czyli statystycznie trzy razy jadę w dane miejsce i mam to, co chciałem. Teoretycznie mniej, bo jak robię kilkanaście zdjęć obiektu na tle zachodzącej tarczy słonecznej, to zawsze z czymś tam wrócę (choć niekoniecznie efekt kompozycyjnie będzie taki, jak bym chciał). W praktyce więcej, bo za każdym razem są różne warunki atmosferyczne, czasem się zepsuje pogoda, niekiedy niedokładnie dobiorę miejscówkę czy wreszcie ten sam obiekt inaczej wygląda fotografowany z różnych miejsc.
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Re: 28/29.01.2017 - Do trzech razy sztuka..., czyli wschody i zachody słońca na Wielkim Szyszaku

Post autor: Robert J » 22 lutego 2017, 23:18

Hazmburk pisze:Strzały świetne, chyba ciekawiej prezentują się Karkonosze z Rudaw niż na odwrót. Choć mnie bardziej chodziło o Szumawę ;)
W takim bądź razie przejrzyj kronikę fotograficzną Jana Tláskala. To człowiek, który odwiedza Boubin bardzo często i ma obfotografowane ze szczytu niemal wszystko :)

http://vimperk.eu/index.php/vimperk/1057
Hazmburk pisze:U Ciebie tego prawie nie widać, a spójrz na to i porównaj z poprzednim zdjęciem Szrenicy:

Obrazek

Oba zdjęcia były robione tym samym sprzętem z tym samym filtrem.
Bo u mnie jest to na znacznie mniejszym zoomie. Na większym zbliżeniu widać ten efekt falowania znacznie bardziej ;)


Hazmburk pisze:Niestety, u mnie takich cudów nie ma. Mogę tylko ustawić ostrość na nieskończoność, którą potem aparat i tak sam łapie w zależności od warunków.

Mniej więcej co trzecie zdjęcie wychodzi ostre. Czyli statystycznie trzy razy jadę w dane miejsce i mam to, co chciałem. Teoretycznie mniej, bo jak robię kilkanaście zdjęć obiektu na tle zachodzącej tarczy słonecznej, to zawsze z czymś tam wrócę (choć niekoniecznie efekt kompozycyjnie będzie taki, jak bym chciał). W praktyce więcej, bo za każdym razem są różne warunki atmosferyczne, czasem się zepsuje pogoda, niekiedy niedokładnie dobiorę miejscówkę czy wreszcie ten sam obiekt inaczej wygląda fotografowany z różnych miejsc.
No to ja sprzętowo mam znacznie lepiej. Jak raz ustawię to już nie muszę poprawiać. Jedyne co może mi przeszkodzić to tylko pogoda, a ta niestety często tak właśnie czyni :lol:
ODPOWIEDZ