23-25.01.2017 Bieszczady Wschodnie
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
23-25.01.2017 Bieszczady Wschodnie
Dzień 1.
Od rana zapowiada się piękna pogoda, ani jednej chmurki na niebie, temperatura ok. -10 stopni. Idealna aura na zdobycie najwyższego szczytu Bieszczadów, jakim jest Pikuj - 1409 m.n.p.m.
Naszą wędrówkę rozpoczynamy we wsi Biłasawica - wioska leży w bocznej dolinie u której ujścia biegnie główna droga M06 (E471)z zakarpackiego Mukaczewa do Lwowa. Auto zostawiamy u jednego z gospodarzy i ruszamy na szlak.
Pierwszy etap szlaku wiedzie przez wioskę, gdzie można zobaczyć jeszcze wiele dobrze zachowanych tradycyjnych drewnianych budynków.
Wioska żyje własnym życiem; czas wydaje się płynąć tutaj wolniej. A całe życie koncentruje się przy 3 sklepach usytuowanych wzdłuż głównej drogi na początku wsi, pośrodku i na samym końcu. Nad wioską na wzgórzu stoi wątpliwej urody cerkiew obita blachą.
Na samym początku wsi stoi szlakowskaz wskazujący drogę na szczyt Pikuja - szlak żółty (krótszy) i czerwony (dłuższy). My wybieramy wariant żółty, co jak się później okazało był to jednak wariant zielony (szlak zielony rozpoczyna się nieco dalej we wsi, a żółte szlaki raz znikają a raz pojawiają się, więc lepiej polegać na tym zielonym szlaku, który jest dobrze i dość dokładnie oznaczony).
Po wyjściu ze wsi - miła niespodzianka - okazuje się że szlak jest dobrze przetarty i w miarę wygodnie idzie się bez rakiet. Po drodze idziemy początkowo przez niewielkie zagajniki oraz pola i łąki.
W dalszej części szlak prowadzi dość długo i mozolnie lasem dość długi czas. Dopiero pod samą kopułą szczytową zaczynają się pierwsze dalekie widoki na sam szczyt Pikuja, połoninę Borżawę, Bieszczady Skolskie i Gorgany.
Przetarta ścieżka lawiruje na połoninie między kępami lasu i krzewów. Bez większej refleksji idziemy nią cały czas, co jak się okaże nie będzie dobrym rozwiązaniem. Okazuje się, że osoby idące przed nami wybrały wariant wejścia od strony południowo-wschodniej, gdzie stoki Pikuja opadają bardzo stromo w dół i usiane są skałami i licznymi ostańcami skalnymi. Ostatecznie dochodzimy do miejsca gdzie przetarta ścieżka się kończy - najprawdopodobniej osoby nią idące postanowiły o odwrocie. Zbocze jest bardzo strome w tym miejscu. Wtedy uświadamiamy sobie, że idąc za śladami opuściliśmy znaki zielonego szlaku, który biegnie według wskazań GPSa łagodnym zboczem północnym. No cóż - postanawiamy o odwrocie - godzina już późna. Jak się później okazało, po sprawdzeniu GPSa na kompie zabrakło nam 300 metrów do szczytu.
Do wioski wracamy tą samą trasą. Na rakietach schodzi się, a częściowo zjeżdża się bardzo przyjemnie. Po drodze wzgórza oświetla już nikłe zachodzące słońce...
We wiosce odwiedzamy jeszcze sklep, gdzie kupujemy m.in. chleb i rozmawiamy z miejscowymi. Wszyscy dziwią się nam, że w zimie komuś chciało się iść na Pikuj. Mówią, że dużo turystów latem i żeby do nich latem przyjechać. Do auta dochodzimy już w półmroku... Ostatnie spojrzenie za siebie na niezdobyty, dumnie stojący Pikuj.
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 7909506961" onclick="window.open(this.href);return false;
Dzień 2
Drugiego dnia postanowiliśmy pojechać do znanego narciarskiego kurortu Bieszczadów - do Sławska. Sławsko otoczone z jednej strony masywem góry Trościan, a z drugiej połoniną Wysokiego Wierchu i Czarnej Repy już w przedwojennej Polsce było znanym ośrodkiem sportów zimowych.
Jako, że dzień już krótki a i dojazd zajął nam troszkę czasu postanawiamy wyjechać kolejką krzesełkową "Zachar Berkut" na Wielki Wierch -1245 m.n.p.m . Przy dolnej stacji kolejki dziki parking oraz trochę "bud" z bibelotami oraz wypożyczalniami sprzętu narciarskiego.
Udajemy się pod stację dolną, kupujemy bilet za 80 hrywien - góra/dół. Co prawda na górze nikt nie sprawdza wsiadających jadących na dół - obsługa przyjmuje że jeżeli ktoś chce zjechać to zakupił już wcześniej bilet na wjazd. Kolejka ma 2800 m długości i pokonuje 554 m przewyższenia. Dziś jest bardzo zimo ok. -15, kolejka jedzie w cieniu i porusza się tak wolno, że jedziemy ją dobre 20 minut jak nie więcej i zamarzamy na niej dosłownie.
Na szczycie jest o wiele cieplej niż na dole - zjawisko inwersji. Oprócz górnej stacji kolejki znajduje się tutaj też karczma-schronisko. Można też wypożyczyć skutery śnieżne.
My postanawiamy przejść się kawałek połoniną w kierunku szczytu Czarnej Repy podziwiając widoki na Sławsko, Trościan, połoninę Borżawę, całkiem bliskie już stąd Gorgany... Widoki zapierają dech w piersiach, dookoła nic tylko góry...
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 9667631225" onclick="window.open(this.href);return false;
Dzień 3
Tego dnia pogoda się zepsuła, niskie chmury zasnuły niebo. Z tego też powodu postanowiliśmy powrócić do Biłasawicy i podreptać na okoliczne niewysokie wzgórza. Ponownie zostawiliśmy auto u tego samego gospodarza co ostatnio i podreptaliśmy przez wioskę i na okoliczne pagórki.
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 443655551/" onclick="window.open(this.href);return false;
Od rana zapowiada się piękna pogoda, ani jednej chmurki na niebie, temperatura ok. -10 stopni. Idealna aura na zdobycie najwyższego szczytu Bieszczadów, jakim jest Pikuj - 1409 m.n.p.m.
Naszą wędrówkę rozpoczynamy we wsi Biłasawica - wioska leży w bocznej dolinie u której ujścia biegnie główna droga M06 (E471)z zakarpackiego Mukaczewa do Lwowa. Auto zostawiamy u jednego z gospodarzy i ruszamy na szlak.
Pierwszy etap szlaku wiedzie przez wioskę, gdzie można zobaczyć jeszcze wiele dobrze zachowanych tradycyjnych drewnianych budynków.
Wioska żyje własnym życiem; czas wydaje się płynąć tutaj wolniej. A całe życie koncentruje się przy 3 sklepach usytuowanych wzdłuż głównej drogi na początku wsi, pośrodku i na samym końcu. Nad wioską na wzgórzu stoi wątpliwej urody cerkiew obita blachą.
Na samym początku wsi stoi szlakowskaz wskazujący drogę na szczyt Pikuja - szlak żółty (krótszy) i czerwony (dłuższy). My wybieramy wariant żółty, co jak się później okazało był to jednak wariant zielony (szlak zielony rozpoczyna się nieco dalej we wsi, a żółte szlaki raz znikają a raz pojawiają się, więc lepiej polegać na tym zielonym szlaku, który jest dobrze i dość dokładnie oznaczony).
Po wyjściu ze wsi - miła niespodzianka - okazuje się że szlak jest dobrze przetarty i w miarę wygodnie idzie się bez rakiet. Po drodze idziemy początkowo przez niewielkie zagajniki oraz pola i łąki.
W dalszej części szlak prowadzi dość długo i mozolnie lasem dość długi czas. Dopiero pod samą kopułą szczytową zaczynają się pierwsze dalekie widoki na sam szczyt Pikuja, połoninę Borżawę, Bieszczady Skolskie i Gorgany.
Przetarta ścieżka lawiruje na połoninie między kępami lasu i krzewów. Bez większej refleksji idziemy nią cały czas, co jak się okaże nie będzie dobrym rozwiązaniem. Okazuje się, że osoby idące przed nami wybrały wariant wejścia od strony południowo-wschodniej, gdzie stoki Pikuja opadają bardzo stromo w dół i usiane są skałami i licznymi ostańcami skalnymi. Ostatecznie dochodzimy do miejsca gdzie przetarta ścieżka się kończy - najprawdopodobniej osoby nią idące postanowiły o odwrocie. Zbocze jest bardzo strome w tym miejscu. Wtedy uświadamiamy sobie, że idąc za śladami opuściliśmy znaki zielonego szlaku, który biegnie według wskazań GPSa łagodnym zboczem północnym. No cóż - postanawiamy o odwrocie - godzina już późna. Jak się później okazało, po sprawdzeniu GPSa na kompie zabrakło nam 300 metrów do szczytu.
Do wioski wracamy tą samą trasą. Na rakietach schodzi się, a częściowo zjeżdża się bardzo przyjemnie. Po drodze wzgórza oświetla już nikłe zachodzące słońce...
We wiosce odwiedzamy jeszcze sklep, gdzie kupujemy m.in. chleb i rozmawiamy z miejscowymi. Wszyscy dziwią się nam, że w zimie komuś chciało się iść na Pikuj. Mówią, że dużo turystów latem i żeby do nich latem przyjechać. Do auta dochodzimy już w półmroku... Ostatnie spojrzenie za siebie na niezdobyty, dumnie stojący Pikuj.
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 7909506961" onclick="window.open(this.href);return false;
Dzień 2
Drugiego dnia postanowiliśmy pojechać do znanego narciarskiego kurortu Bieszczadów - do Sławska. Sławsko otoczone z jednej strony masywem góry Trościan, a z drugiej połoniną Wysokiego Wierchu i Czarnej Repy już w przedwojennej Polsce było znanym ośrodkiem sportów zimowych.
Jako, że dzień już krótki a i dojazd zajął nam troszkę czasu postanawiamy wyjechać kolejką krzesełkową "Zachar Berkut" na Wielki Wierch -1245 m.n.p.m . Przy dolnej stacji kolejki dziki parking oraz trochę "bud" z bibelotami oraz wypożyczalniami sprzętu narciarskiego.
Udajemy się pod stację dolną, kupujemy bilet za 80 hrywien - góra/dół. Co prawda na górze nikt nie sprawdza wsiadających jadących na dół - obsługa przyjmuje że jeżeli ktoś chce zjechać to zakupił już wcześniej bilet na wjazd. Kolejka ma 2800 m długości i pokonuje 554 m przewyższenia. Dziś jest bardzo zimo ok. -15, kolejka jedzie w cieniu i porusza się tak wolno, że jedziemy ją dobre 20 minut jak nie więcej i zamarzamy na niej dosłownie.
Na szczycie jest o wiele cieplej niż na dole - zjawisko inwersji. Oprócz górnej stacji kolejki znajduje się tutaj też karczma-schronisko. Można też wypożyczyć skutery śnieżne.
My postanawiamy przejść się kawałek połoniną w kierunku szczytu Czarnej Repy podziwiając widoki na Sławsko, Trościan, połoninę Borżawę, całkiem bliskie już stąd Gorgany... Widoki zapierają dech w piersiach, dookoła nic tylko góry...
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 9667631225" onclick="window.open(this.href);return false;
Dzień 3
Tego dnia pogoda się zepsuła, niskie chmury zasnuły niebo. Z tego też powodu postanowiliśmy powrócić do Biłasawicy i podreptać na okoliczne niewysokie wzgórza. Ponownie zostawiliśmy auto u tego samego gospodarza co ostatnio i podreptaliśmy przez wioskę i na okoliczne pagórki.
Zdjęcia https://www.flickr.com/photos/143931174 ... 443655551/" onclick="window.open(this.href);return false;
KARPACKIE ŚCIEŻKI - blog - http://karpackiesciezki.blogspot.com
Re: 23-25.01.2017 Bieszczady Wschodnie
Piękna zima,te góry. Widoki mega. Gratki