10/11.09.2016 - Granią Słowackich Tatr Zachodnich
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
10/11.09.2016 - Granią Słowackich Tatr Zachodnich
Po dwóch latach przerwy od pieszych wypadów w Tatry pora tam wrócić...No dobra zahaczyłem o Tatry Wysokie w zeszłym roku podczas powrotu z Kralovej Holi
Jestem umówiony ze Zbyszkiem i Renatą. Poprzednim razem w marcu mój wyjazd nie udał się bo odwołali wszystkie połączenia kolejowe, a komunikacja zastępcza była, że pożal się Boże...
Rowerem docieram w 3,5 godziny do Gliwic. Ze Zbyszkiem jesteśmy umówieni w Katowicach. Wyjazd w Tatry zaplanowany na godzinę szóstą. Do Rohackiej doliny docieramy w zaplanowanym czasie. Zanim podjedziemy na parking odwiedzamy chatę Zverovka gdzie wypijamy po kuflu kofoli...
Będąc na parkingu i widząc jaka jest pogoda decydujemy się podjechać jak prawdziwi turyści kolejką "Rohacze-Spalena" Koszt to 6 euro, ale dzięki temu omija nas nudne podejście lasem gdzie nie ma widoków
Za sprawą wyciągu turystów tutaj wielu. Zdaje się, że większość wchodzi co najwyżej na Brestową. W dość sporym "tłumie" wchodzimy na grań. Towarzyszą nam piękne widoki, którymi się napajamy.
U góry pierwszy odpoczynek. Wiele osób czyni to samo. Widać jednak, że pogoda powoli zaczyna się psuć. Przybywa obłoków na niebie.
Po 15 minutach ruszamy w kierunku Brestowej. Towarzyszą nam coraz bardziej zamglone widoki. Chociaż w kierunku północnym jest jeszcze widoczny błękit nieba.
Na Brestowej już trochę dłuższa przerwa. Szczyt przez cały czas w cieniu. Jest natomiast bardzo ciepło i prawie bezwietrznie.
Podążając dalej czerwonym szlakiem zdobywamy Salatyny. I kolejna przerwa...Tym razem przyjemnie przygrzewa nam słoneczko. Można się opalać, co zresztą czynimy
Na dziś mamy do zdobycia jeszcze tylko jeden szczyt - Spalona Kopa 2083 m. Po zejściu na Spaloną przełęcz szlak staje się bardziej ciekawy. Pojawiają się pierwsze łańcuchy, a znaki czerwone prowadzą już po bardziej eksponowanych miejscach.
Jako, że w planach jest spędzenie nocy po chmurką to nigdzie się nam nie śpieszy. Na szlaku robią się pustki, a i tak gdy na kogoś trafiamy to go przepuszczamy. Widać też iż ci którzy pozostali w górach mają zamiar spędzić nadchodzącą noc gdzieś na grani.
Na Spalonej Kopie jesteśmy długo przed zachodem słońca. Każdy wyszukuje odpowiedni dla siebie skrawek ziemi. Później długie oczekiwanie zachodu słońca. Umilamy sobie czas rozmowami i spacerami po okolicy.
Tuż przed tym jak słońce schowa się za horyzontem, promienie ładnie oświetlają szczyt. Sam zachód bez fajerwerków(widywałem już ładniejsze), ale i tak było przyjemnie
Po zapadnięciu zmroku przychodzi czas na nocne zdjęcia. W naświetlaniu zdjęć pomaga księżyc zbliżający się ku pełni. Na okolicznych szczytach widoczne są światełka osób, które postanowiły spędzić noc podobnie jak my.
Tej nocy chciałem zebrać trochę materiału foto do moich "kręciołków". Jednak już po kilku zdjęciach obiektyw zaszedł rosą i prawie 300ta zdjęć jest do skasowania
Klapanie lustra w aparacie nie dawało spać Zbyszkowi w tej jego "psiej budzie".....
Noc mija na spokojnie. Nie zanotowaliśmy odwiedzin żadnego stworzenia lub po prostu nie byliśmy tego świadomi
Z własnego doświadczenia wiem, że warto być na nogach dość wcześnie. Długo przed wschodem słońca, gdy na niebie są widoczne jeszcze gwiazdy panują najlepsze warunki. Właśnie tak było i tym razem. Gdy za sesję foto zabiera się pozostała dwójka warunki nie są już tak dobre. Nad Tatrami Wysokimi przybywa chmur, a i w Zachodnich powoli zaczynają podnosić się obłoki z dolin.
Mieliśmy na tyle szczęścia w doborze miejscówki, że chmurki nas omijają. Za to przez wszystkie okoliczne szczyty przewalają się chmurki. Współczuję innym, którzy mieli zamiar obejrzeć wschód słońca np. z Brestowej czy Pachoła....
Sam wschód słońca to widoczne zaledwie pół tarczy słonecznej przez chwilę. Potem chowa się ono na jakieś pół godziny za pasem chmur wiszących nad górami. Mimo wszystko widoki są bardzo ładne. Dodatkowo gdy w końcu udaje się przebić promykom widoki te stają się "bardziej kolorowe". Oczywiście duża tu zasługa filtra polaryzacyjnego.
Piwa niestety zabrałem tym razem za mało, ale w plecaku znajduje się mała flaszka rakiji, którą przywiozłem z tegorocznego wypadu na półwysep Istria
Około 9-tej zbieramy się do drogi. Wiadomym jest, że na Pachoła będziemy wchodzić w chmurze. A jak chmura to będzie się kondensować woda na skałach, a te będą wówczas śliskie. Tak też było.... Na szczycie jesteśmy po pół godzinie. Chwilę postanawiamy tutaj posiedzieć bo są szanse, że wiaterek przegoni te chmurki
Schodzimy na Banikowską przełęcz gdzie z racji dochodzących szlaków z dolin turystów już sporo. Sprawnie zdobywamy czwarty pod względem wysokości szczyt Zachodnich - Banówkę.
Pogoda coraz lepsza, więc co ?..., no kolejna dłuższa przerwa. Chłoniemy widoki
Od Banówki szlak staje się bardziej ciekawy. Przybywa łańcuchów, a skała jest bardzo wyślizgana. Na szlaku wielu turystów wśród których dominuje język polski
Wiele trudnych odcinków można obejść wygodną ścieżką, ale Zbyszek twierdzi że Renata dzisiaj nie ćwiczyła, więc musi wszystko przejść wzdłuż czerwonych znaków
Wielu turystów nas wyprzedza. U niektórych kompletny brak kultury i dosłownie rozpychają się łokciami. Ja nie miałem takiego przypadku, ale Renata powiedziała, że została szturchnięta. Innym złym zachowaniem jest szarpanie tego samego odcinka łańcucha którego się trzymasz
W połowie podejścia na Hrubą Kopę przerwa. Udaje mi się nawet chwilę zdrzemnąć na palącym słońcu. Ze szczytu natomiast widoki genialne! W czasie gdy siedzieliśmy na zachodnich stokach przejrzystość znacznie się poprawiła
Przed nami najtrudniejszy odcinek dzisiejszej trasy - Trzy Kopy.
Później to już zejście na Smutną przełęcz czyli pikuś Oczywiście były przerwy na podziwianie widoków bo te były warte by poświęcić im chwilę, nawet dłuższą
No cóż... Teraz pozostaje długie i męczące zejście Smutną doliną do bufetu "Tatliakova chata". Na zejściu towarzyszy nam widok na Rohacze. Tamtą część "słowackiej orlej perci" zaliczyłem kilka lat temu.
W bufecie obowiązkowe piwo ! Mimo tłumów oblegających obiekt kolejka szybko się posuwa.
Po małej przekąsce ruszamy w kierunku parkingu po asfalcie. Tym razem nawet się nam on aż tak nie dłuży. Nawet się nie obejrzeliśmy jak minął nam ten odcinek
Po dotarciu do Gliwic pozostaje mi jeszcze powrót rowerem do domu. Na miejscu jestem dość późno(lub wcześnie jak kto woli). Nie ma sensu kłaść się spać bo zaraz trzeba iść do pracy
Z wypadu jestem naprawdę bardzo zadowolony. Takie zachody i wschody w górach to ja lubię
Galeria: https://goo.gl/photos/CAVN3KuoCyuVFzEY8
Jestem umówiony ze Zbyszkiem i Renatą. Poprzednim razem w marcu mój wyjazd nie udał się bo odwołali wszystkie połączenia kolejowe, a komunikacja zastępcza była, że pożal się Boże...
Rowerem docieram w 3,5 godziny do Gliwic. Ze Zbyszkiem jesteśmy umówieni w Katowicach. Wyjazd w Tatry zaplanowany na godzinę szóstą. Do Rohackiej doliny docieramy w zaplanowanym czasie. Zanim podjedziemy na parking odwiedzamy chatę Zverovka gdzie wypijamy po kuflu kofoli...
Będąc na parkingu i widząc jaka jest pogoda decydujemy się podjechać jak prawdziwi turyści kolejką "Rohacze-Spalena" Koszt to 6 euro, ale dzięki temu omija nas nudne podejście lasem gdzie nie ma widoków
Za sprawą wyciągu turystów tutaj wielu. Zdaje się, że większość wchodzi co najwyżej na Brestową. W dość sporym "tłumie" wchodzimy na grań. Towarzyszą nam piękne widoki, którymi się napajamy.
U góry pierwszy odpoczynek. Wiele osób czyni to samo. Widać jednak, że pogoda powoli zaczyna się psuć. Przybywa obłoków na niebie.
Po 15 minutach ruszamy w kierunku Brestowej. Towarzyszą nam coraz bardziej zamglone widoki. Chociaż w kierunku północnym jest jeszcze widoczny błękit nieba.
Na Brestowej już trochę dłuższa przerwa. Szczyt przez cały czas w cieniu. Jest natomiast bardzo ciepło i prawie bezwietrznie.
Podążając dalej czerwonym szlakiem zdobywamy Salatyny. I kolejna przerwa...Tym razem przyjemnie przygrzewa nam słoneczko. Można się opalać, co zresztą czynimy
Na dziś mamy do zdobycia jeszcze tylko jeden szczyt - Spalona Kopa 2083 m. Po zejściu na Spaloną przełęcz szlak staje się bardziej ciekawy. Pojawiają się pierwsze łańcuchy, a znaki czerwone prowadzą już po bardziej eksponowanych miejscach.
Jako, że w planach jest spędzenie nocy po chmurką to nigdzie się nam nie śpieszy. Na szlaku robią się pustki, a i tak gdy na kogoś trafiamy to go przepuszczamy. Widać też iż ci którzy pozostali w górach mają zamiar spędzić nadchodzącą noc gdzieś na grani.
Na Spalonej Kopie jesteśmy długo przed zachodem słońca. Każdy wyszukuje odpowiedni dla siebie skrawek ziemi. Później długie oczekiwanie zachodu słońca. Umilamy sobie czas rozmowami i spacerami po okolicy.
Tuż przed tym jak słońce schowa się za horyzontem, promienie ładnie oświetlają szczyt. Sam zachód bez fajerwerków(widywałem już ładniejsze), ale i tak było przyjemnie
Po zapadnięciu zmroku przychodzi czas na nocne zdjęcia. W naświetlaniu zdjęć pomaga księżyc zbliżający się ku pełni. Na okolicznych szczytach widoczne są światełka osób, które postanowiły spędzić noc podobnie jak my.
Tej nocy chciałem zebrać trochę materiału foto do moich "kręciołków". Jednak już po kilku zdjęciach obiektyw zaszedł rosą i prawie 300ta zdjęć jest do skasowania
Klapanie lustra w aparacie nie dawało spać Zbyszkowi w tej jego "psiej budzie".....
Noc mija na spokojnie. Nie zanotowaliśmy odwiedzin żadnego stworzenia lub po prostu nie byliśmy tego świadomi
Z własnego doświadczenia wiem, że warto być na nogach dość wcześnie. Długo przed wschodem słońca, gdy na niebie są widoczne jeszcze gwiazdy panują najlepsze warunki. Właśnie tak było i tym razem. Gdy za sesję foto zabiera się pozostała dwójka warunki nie są już tak dobre. Nad Tatrami Wysokimi przybywa chmur, a i w Zachodnich powoli zaczynają podnosić się obłoki z dolin.
Mieliśmy na tyle szczęścia w doborze miejscówki, że chmurki nas omijają. Za to przez wszystkie okoliczne szczyty przewalają się chmurki. Współczuję innym, którzy mieli zamiar obejrzeć wschód słońca np. z Brestowej czy Pachoła....
Sam wschód słońca to widoczne zaledwie pół tarczy słonecznej przez chwilę. Potem chowa się ono na jakieś pół godziny za pasem chmur wiszących nad górami. Mimo wszystko widoki są bardzo ładne. Dodatkowo gdy w końcu udaje się przebić promykom widoki te stają się "bardziej kolorowe". Oczywiście duża tu zasługa filtra polaryzacyjnego.
Piwa niestety zabrałem tym razem za mało, ale w plecaku znajduje się mała flaszka rakiji, którą przywiozłem z tegorocznego wypadu na półwysep Istria
Około 9-tej zbieramy się do drogi. Wiadomym jest, że na Pachoła będziemy wchodzić w chmurze. A jak chmura to będzie się kondensować woda na skałach, a te będą wówczas śliskie. Tak też było.... Na szczycie jesteśmy po pół godzinie. Chwilę postanawiamy tutaj posiedzieć bo są szanse, że wiaterek przegoni te chmurki
Schodzimy na Banikowską przełęcz gdzie z racji dochodzących szlaków z dolin turystów już sporo. Sprawnie zdobywamy czwarty pod względem wysokości szczyt Zachodnich - Banówkę.
Pogoda coraz lepsza, więc co ?..., no kolejna dłuższa przerwa. Chłoniemy widoki
Od Banówki szlak staje się bardziej ciekawy. Przybywa łańcuchów, a skała jest bardzo wyślizgana. Na szlaku wielu turystów wśród których dominuje język polski
Wiele trudnych odcinków można obejść wygodną ścieżką, ale Zbyszek twierdzi że Renata dzisiaj nie ćwiczyła, więc musi wszystko przejść wzdłuż czerwonych znaków
Wielu turystów nas wyprzedza. U niektórych kompletny brak kultury i dosłownie rozpychają się łokciami. Ja nie miałem takiego przypadku, ale Renata powiedziała, że została szturchnięta. Innym złym zachowaniem jest szarpanie tego samego odcinka łańcucha którego się trzymasz
W połowie podejścia na Hrubą Kopę przerwa. Udaje mi się nawet chwilę zdrzemnąć na palącym słońcu. Ze szczytu natomiast widoki genialne! W czasie gdy siedzieliśmy na zachodnich stokach przejrzystość znacznie się poprawiła
Przed nami najtrudniejszy odcinek dzisiejszej trasy - Trzy Kopy.
Później to już zejście na Smutną przełęcz czyli pikuś Oczywiście były przerwy na podziwianie widoków bo te były warte by poświęcić im chwilę, nawet dłuższą
No cóż... Teraz pozostaje długie i męczące zejście Smutną doliną do bufetu "Tatliakova chata". Na zejściu towarzyszy nam widok na Rohacze. Tamtą część "słowackiej orlej perci" zaliczyłem kilka lat temu.
W bufecie obowiązkowe piwo ! Mimo tłumów oblegających obiekt kolejka szybko się posuwa.
Po małej przekąsce ruszamy w kierunku parkingu po asfalcie. Tym razem nawet się nam on aż tak nie dłuży. Nawet się nie obejrzeliśmy jak minął nam ten odcinek
Po dotarciu do Gliwic pozostaje mi jeszcze powrót rowerem do domu. Na miejscu jestem dość późno(lub wcześnie jak kto woli). Nie ma sensu kłaść się spać bo zaraz trzeba iść do pracy
Z wypadu jestem naprawdę bardzo zadowolony. Takie zachody i wschody w górach to ja lubię
Galeria: https://goo.gl/photos/CAVN3KuoCyuVFzEY8
Likier figowy na Rakiji znakomity tak jak cała wycieczka. Testowany nowy namiot wypadł tak sobie, trzeba tam się wczołgać a w środku ciasno i duszno. Pospałem tyle co normalnie w śpiworze - czyli max. 2 godziny. W śpiworze widać przynajmniej gwiazdy.
Dzięki uczestnikom za wyprawę i Robertowi - specjalnie - za pożyczenie fotek.
Dzięki uczestnikom za wyprawę i Robertowi - specjalnie - za pożyczenie fotek.
ze złamanym obojczykiem jak pamiętam ,piekne zdjecia i widoki ,zachęcają do odwiedzin ,ale też mam juza za sobą cała grań ,jak kiedyś wrócę to może na konia rohackiego , nigdy juz na pewno nie wrócę na Pacholą którą kiedyś niechcący nazwałem "górą o niczym" pzdr RebelRobert J pisze:Tamtą część "słowackiej orlej perci" zaliczyłem kilka lat temu.
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Robert jak Ty wytrzymałeś te wszystkie przerwy ? Nogi Cię nie niosły gdzieś w tym czasie?
Czyli nie poleciłbyś takiego zakupu? Już jakiś czas myślimy nad jakimiś jedynkami, ale z tego co pamiętam to ten Twój chyba dosyć sporo kosztował. Więc będziemy czekać na coś tańszego.zbig9 pisze: Testowany nowy namiot wypadł tak sobie, trzeba tam się wczołgać a w środku ciasno i duszno. Pospałem tyle co normalnie w śpiworze - czyli max. 2 godziny. W śpiworze widać przynajmniej gwiazdy.
A mnie się zdjęcia z linku Roberta nie wyświetlają . Zupełnie pogubiłam się po tych zmianach z Picasy na Google . Czekam aż ktoś to wreszcie usystematyzuje i opisze w stylu "dla opornych" .
Na Spalonej Kopie byłam w sierpniu 2013. Od razu mi się spodobała jako miejsce na biwak, niestety pomysł do tej pory nie doczekał się realizacji - zazdroszczę Wam tej wyprawy .
Za to widziałam na fejsie, że jest bardzo fotogeniczny .zbig9 pisze:Testowany nowy namiot wypadł tak sobie
Na Spalonej Kopie byłam w sierpniu 2013. Od razu mi się spodobała jako miejsce na biwak, niestety pomysł do tej pory nie doczekał się realizacji - zazdroszczę Wam tej wyprawy .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
No trudno powiedzieć, co kto lubi: większy namiot wygodniejszy, można posiedzieć, napić się... ale hotel jeszcze lepszyTauzen pisze:Czyli nie poleciłbyś takiego zakupu? Już jakiś czas myślimy nad jakimiś jedynkami, ale z tego co pamiętam to ten Twój chyba dosyć sporo kosztował. Więc będziemy czekać na coś tańszego.zbig9 pisze: Testowany nowy namiot wypadł tak sobie, trzeba tam się wczołgać a w środku ciasno i duszno. Pospałem tyle co normalnie w śpiworze - czyli max. 2 godziny. W śpiworze widać przynajmniej gwiazdy.
Dobrą masz pamięćRebel pisze:ze złamanym obojczykiem jak pamiętam
Oj niosły. Była przez chwilę myśl by przejść jeszcze Rohacze i przez Wołowiec zejść z przełęczy Zabrat do Tatliakovej ale raz że na tym wypadzie byłem jako doczepka i musiałem się dostosować, a dwa skończyła mi się już wodaTauzen pisze:Robert jak Ty wytrzymałeś te wszystkie przerwy ? Nogi Cię nie niosły gdzieś w tym czasie?
Cieszę się, że znowu odwiedziłeś Tatry lubię oglądać je w Twoim wydaniu
Pozdrawiam
Pozdrawiam
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915