4-10 wrzesień 2016 r. Alpy Karnickie i Alpy Julijskie
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
4-10 wrzesień 2016 r. Alpy Karnickie i Alpy Julijskie
Od wyprawy na Triglav w 2015 roku marzyłam o powrocie do Słowenii w Alpy Julijskie. Moje marzenia wzmocniły przepiękne zdjęcia i slajdowiska, na które wyciągałam Anitę, żeby dowiedzieć się i zobaczyć więcej. Urzekło mnie Prisojnikove Okno, Mała Mojstrovka, Jalovec… i jak okazało się po tym wyjeździe, jeszcze bardziej chcę tam wrócić, bo jest tam więcej szczytów do zdobycia, pięknie poprowadzonych ferrat do przejścia, a same góry są tak urzekające, widoki tak malownicze, że w przyszłym roku i jeszcze długo nie będę miała ich dosyć :>
Po powrocie z Rumunii Sonia i Robert zgodzili się jechać, dołączyła Anita i w niedzielę rano, 4 września wyruszyliśmy z Gliwic w kierunku Słowenii. Obserwując prognozy pogody wiedzieliśmy, że pogoda w Alpach Julijskich ma być dopiero od wtorku, ale, skoro postanowiliśmy jechać i nie czekać na pogodę, Robert zaproponował Alpy Karnickie po stronie włoskiej, ale tuż przy granicy włosko-austriackiej, pomiędzy Karawankami, Dolomitami i Alpami Julijskimi – tam miało być ładnie i nie sypać śniegiem, ani nie wiać silnym wiatrem, jak pokazywały prognozy w Alpach Julijskich. Naszą bazą na dwa pierwsze dni zostało schronisko Rifugio Pier Fortunato Calvi na wys. 2167 m n.p.m., gdzie dotarliśmy z miasteczka Sappada na przełęcz Val Sesis ok 1800 m n.p.m. samochodem i dalej na piechotę w towarzystwie przenikliwych gwizdów świstaków – marmoty. W samym schronisku trafiliśmy na imprezę Włochów, były śpiewy i gry na gitarze, w sumie bardzo wesoło…
Na drugi dzień w poniedziałek, wyruszyliśmy najpierw na Monte Peralba 2694 m n.p.m., ferratą Pietro Sartor, a po południu na Monte Chiadenis 2459 m n.p.m. Na obu szczytach miały miejsce walki w czasie I wojny światowej (w latach 1915-1917) między Austrią a Włochami, czego świadectwem są pozostawione druty kolczaste, kamienne okopy, wydrążone jaskinie, studnie, bunkry, stanowiska strzeleckie. Bardzo nam się te pozostałości podobały i zaglądaliśmy wszędzie.
Monte Chiadenis okazała się ciut bardziej wymagająca, ponieważ i w górę i w dół prowadzi ferrata, zwłaszcza zejściowa jest trudniejsza, choć istnieje realna szansa, że to my poszliśmy na Monte Chiadenis odwrotną drogą. Jest więcej bunkrów, jaskiń, korytarzy i okien wykutych w skale.
W schronisku wisiały obrazy i zdjęcia Jana Pawła II i jak doczytaliśmy potem papież zdobył szczyt Peralby w 1988 r.
Pierwszy dzień po przyjeździe udał nam się bardzo, pomysł Roberta okazał się strzałem w dziesiątkę, pogoda jak marzenie, góry i widoki wspaniałe. Z okna schroniska wdzieliśmy Marmoladę i Dolomity, było przepięknie.
c.d.n.
zdjęcia z pierwszego dnia:
https://goo.gl/photos/8pWi2krorKXAVtyv9
https://goo.gl/photos/mB2hd4u8MqkdF2Vf6
Po powrocie z Rumunii Sonia i Robert zgodzili się jechać, dołączyła Anita i w niedzielę rano, 4 września wyruszyliśmy z Gliwic w kierunku Słowenii. Obserwując prognozy pogody wiedzieliśmy, że pogoda w Alpach Julijskich ma być dopiero od wtorku, ale, skoro postanowiliśmy jechać i nie czekać na pogodę, Robert zaproponował Alpy Karnickie po stronie włoskiej, ale tuż przy granicy włosko-austriackiej, pomiędzy Karawankami, Dolomitami i Alpami Julijskimi – tam miało być ładnie i nie sypać śniegiem, ani nie wiać silnym wiatrem, jak pokazywały prognozy w Alpach Julijskich. Naszą bazą na dwa pierwsze dni zostało schronisko Rifugio Pier Fortunato Calvi na wys. 2167 m n.p.m., gdzie dotarliśmy z miasteczka Sappada na przełęcz Val Sesis ok 1800 m n.p.m. samochodem i dalej na piechotę w towarzystwie przenikliwych gwizdów świstaków – marmoty. W samym schronisku trafiliśmy na imprezę Włochów, były śpiewy i gry na gitarze, w sumie bardzo wesoło…
Na drugi dzień w poniedziałek, wyruszyliśmy najpierw na Monte Peralba 2694 m n.p.m., ferratą Pietro Sartor, a po południu na Monte Chiadenis 2459 m n.p.m. Na obu szczytach miały miejsce walki w czasie I wojny światowej (w latach 1915-1917) między Austrią a Włochami, czego świadectwem są pozostawione druty kolczaste, kamienne okopy, wydrążone jaskinie, studnie, bunkry, stanowiska strzeleckie. Bardzo nam się te pozostałości podobały i zaglądaliśmy wszędzie.
Monte Chiadenis okazała się ciut bardziej wymagająca, ponieważ i w górę i w dół prowadzi ferrata, zwłaszcza zejściowa jest trudniejsza, choć istnieje realna szansa, że to my poszliśmy na Monte Chiadenis odwrotną drogą. Jest więcej bunkrów, jaskiń, korytarzy i okien wykutych w skale.
W schronisku wisiały obrazy i zdjęcia Jana Pawła II i jak doczytaliśmy potem papież zdobył szczyt Peralby w 1988 r.
Pierwszy dzień po przyjeździe udał nam się bardzo, pomysł Roberta okazał się strzałem w dziesiątkę, pogoda jak marzenie, góry i widoki wspaniałe. Z okna schroniska wdzieliśmy Marmoladę i Dolomity, było przepięknie.
c.d.n.
zdjęcia z pierwszego dnia:
https://goo.gl/photos/8pWi2krorKXAVtyv9
https://goo.gl/photos/mB2hd4u8MqkdF2Vf6
- Załączniki
-
- _DSC0152.jpg
- (110 KiB) Pobrany 1814 razy
-
- _DSC0138.jpg
- (103.84 KiB) Pobrany 1814 razy
-
- _DSC0124.jpg
- (93.02 KiB) Pobrany 1814 razy
-
- _DSC0111.jpg
- (93.39 KiB) Pobrany 1814 razy
-
- _DSC0012.jpg
- (89.01 KiB) Pobrany 1814 razy
-
- _DSC0006.jpg
- (40.98 KiB) Pobrany 1814 razy
Ostatnio zmieniony 15 września 2016, 9:33 przez Katarynka, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja też Katarynko. Podziwiam zdjęcia z pierwszego albumu - wznieśliście się ponad chmury, lubię takie widoki :> .Kovik pisze: będę czekał na dalszy ciąg
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
We wtorek rano schodzimy do samochodu i zjeżdżamy na dół z powrotem do miasteczka Sappada, chcemy sprawdzić prognozy pogody w punkcie IT (informacji turystycznej), bo od wtorku mamy rezerwację w schronisku na przełęczy Vrsic 1611m n.p.m. w Alpach Julijskich. Po drodze chcemy wejść na Mangart 2679 m n.p.m. również ferratą. Mangart jest trzecią co do wielkości górą Słowenii, po Triglavie i Skrlaticy, a na przełęcz w pobliże początku szlaku można dojechać malowniczą górską drogą - Mangart road, na wys. prawie 2000m n.p.m., ale tylko od strony włoskiej. Droga ta wije się licznymi efektownymi serpentynami oraz krętymi tunelami, jest najwyżej położoną drogą w Słowenii. Nawet Robert stwierdził, że jest ciasno i stromo, ale naprawdę pięknie. Dla mnie trasa ta jest bardziej efektowna niż trasa Transfogaraska. Super była ta droga, gdyby tylko w lepszą pogodę …
W punkcie IT prognozy nie najlepsze, zimno i deszcz, i wiatr 60km/h, ale byliśmy tak zdecydowani, że pocieszaliśmy się, że może jednak nie będzie padać, że skały nas osłonią przed wiatrem itd…
Nawet poszliśmy, ubraliśmy sprzęt i szliśmy dalej, ale już mniej pewnie, bo zacinało zmrożonym deszczem i wiało jednak bardzo, napotkani ludzie też raczej się nie śpieszyli, niektórzy zawracali. Od bardziej obytych z tą górą dowiedzieliśmy się, że zejście trasą trekkingową po drugiej stronie grani będzie naprawdę nieprzyjemne w tym wietrze, … a wizja przemoczenia ciuchów i sprzętu nie była nam na rękę, odpuściliśmy… zresztą ferrata w deszczu i mokre skały też fajne nie są …
W każdym bądź razie mamy powód, aby wrócić na Mangart :>
Zjechaliśmy z powrotem malowniczą Mangart road do włoskiego miasteczka Sappada, wypiliśmy pyszną włoską kawę i pojechaliśmy w Alpy Julijskie, do Krajnskiej Gory. Po drodze rozpadało się na całego, zaniosło ciemnymi i ciężkimi chmurami, nie było nawet suchego miejsca, gdzie moglibyśmy się spokojnie przepakować
Mam mało zdjęć z tego dnia
https://goo.gl/photos/tnnM1VcMkgzXU3sF6
I tak dotarliśmy na miejsce, na przełęcz Vrsic, gdzie po 15 min. marszu z plecakami doszliśmy do schroniska Poštarski dom na Vršiču1688m n.p.m. . Wieczór upłynął nam na planowaniu następnych dni przy piwku , bo pogoda miała być coraz lepsza
W punkcie IT prognozy nie najlepsze, zimno i deszcz, i wiatr 60km/h, ale byliśmy tak zdecydowani, że pocieszaliśmy się, że może jednak nie będzie padać, że skały nas osłonią przed wiatrem itd…
Nawet poszliśmy, ubraliśmy sprzęt i szliśmy dalej, ale już mniej pewnie, bo zacinało zmrożonym deszczem i wiało jednak bardzo, napotkani ludzie też raczej się nie śpieszyli, niektórzy zawracali. Od bardziej obytych z tą górą dowiedzieliśmy się, że zejście trasą trekkingową po drugiej stronie grani będzie naprawdę nieprzyjemne w tym wietrze, … a wizja przemoczenia ciuchów i sprzętu nie była nam na rękę, odpuściliśmy… zresztą ferrata w deszczu i mokre skały też fajne nie są …
W każdym bądź razie mamy powód, aby wrócić na Mangart :>
Zjechaliśmy z powrotem malowniczą Mangart road do włoskiego miasteczka Sappada, wypiliśmy pyszną włoską kawę i pojechaliśmy w Alpy Julijskie, do Krajnskiej Gory. Po drodze rozpadało się na całego, zaniosło ciemnymi i ciężkimi chmurami, nie było nawet suchego miejsca, gdzie moglibyśmy się spokojnie przepakować
Mam mało zdjęć z tego dnia
https://goo.gl/photos/tnnM1VcMkgzXU3sF6
I tak dotarliśmy na miejsce, na przełęcz Vrsic, gdzie po 15 min. marszu z plecakami doszliśmy do schroniska Poštarski dom na Vršiču1688m n.p.m. . Wieczór upłynął nam na planowaniu następnych dni przy piwku , bo pogoda miała być coraz lepsza
W środę była Mała Mojstrovka 2332m n.p.m. ferratą Hanzova Pot
https://goo.gl/photos/UPVk2o89sy2G51Ly8
a w czwartek Prisojnik 2547m n.p.m. ferratą Kopistrajeva Pot przez Prisojnikove Okno, które ma 80m wysokości :>
https://goo.gl/photos/Ud2XBHE6VcZsP7Ag9
https://goo.gl/photos/UPVk2o89sy2G51Ly8
a w czwartek Prisojnik 2547m n.p.m. ferratą Kopistrajeva Pot przez Prisojnikove Okno, które ma 80m wysokości :>
https://goo.gl/photos/Ud2XBHE6VcZsP7Ag9
I jeszcze zdjęcia z ostatniego dnia, wprawdzie Jalovca nie udało nam się zdobyć, ale byłyśmy blisko
https://goo.gl/photos/H9no7NAdyTM29NNL7
zdjęcia Anity i Soni:
https://goo.gl/photos/eBaL15NaYKTttdfS6
Było suuuuper
https://goo.gl/photos/H9no7NAdyTM29NNL7
zdjęcia Anity i Soni:
https://goo.gl/photos/eBaL15NaYKTttdfS6
Było suuuuper