Jedno jest pewne- byly dwa glowne plusy. Raz ze to problemy tylko z rzeczami tzn nikt z was nie byl chory i nic mu nie zagrazalo. Zdrowie ludzi jest najwazniejsze. A drugi plus taki ze wam sie to wszystko zdarzylo na powrocie- znaczy nie wplynelo na przebieg calej wyprawy i fajne z niej wspomnienia. Wiec ogolnie mozna powiedziec ze szczescie w nieszczesciu mialyscie ogromne!
to jest plus wyjazdow na wschod- tam nie ma pojecia łysa opona!Tu musiałam zakupić 2 nowe opony, ponieważ w warsztacie powiedzieli mi, że nie da się jednej z nich naprawić, a i tak obie są łyse i do wymiany. Strasznie mnie to zdziwiło, bo przecież to były nowe opony! Kupione na wiosnę. I te z przodu, kupione w tym samym czasie wyglądały znacznie lepiej. No ale podobno przyczepa, obciążenie i niełatwe norweskie drogi mogły tak zadziałać na te tylne.
tylko 30 osob w kosciele to musza sobie radzic i czesciej tace puszczacW niedzielę wybrałyśmy się do pobliskiego, położonego przy cmentarzu, kościoła, gdzie „pani ksiądz” odprawiła nabożeństwo (dla ok. 30 osób), z którego wychwyciłyśmy tylko jeden wspólny z naszym obrządkiem punkt – modlitwę „Wierzę w Boga Ojca”. No i zbiórkę pieniędzy – tyle, że tutaj odbyła się ona trzykrotnie w czasie tej godziny!
Tys tam kapuste miala czy bimber? bo patrzac na ta fotke ze strazakami to jara sie jak cholera!Największą stratą była 30-litrowa plastikowa beczka, w której kisiłam ogórki i kapustę.
Nie dziwie sie... niezle skurwysyny.. Naprawialismy auto w roznych krajach i zwykle nie dosc ze nie trwalo to nigdy dluzej niz 4 dni (to w sytuacji juz rzeczywiscie takiej ze wedlug nas nie nadawalo sie ono do naprawy wogole tylko od razu na zlom). Jakos zawsze naprawy auta kojarzyly mi sie z czyms fajnym bo skutkowaly kolejnymi przygodami i wzmozona integracja z miejscowymi, zapraszaniem do domu, do bani, na domowe wino.. Ale moze to tylko na wschodzie tak jest?Obudziła się też niechęć do Szwedów..
A najgorzej jak w takiej sytuacji ktos sie spieszy do domu.. Dokladnie wiem co to znaczy bo jak zdrapywalismy skodusie z asfaltu w sercu ukrainskich gor to toperz tydzien pozniej mial wykupiony samolot do Stanow gdzie lecial z pracy i ponoc musial.. Mnie to bylo obojetne ile tam zostaniemy ale on martwil sie bardzo!
urodza nie urodza ale od poniedzialku do piatku to mogli by przywiesc to sprzeglo na ośle... zwlaszcza ze to sprzeglo nie zepsulo sie samo tylko gosc od lawety je zepsul... wiec mogl sie choc odrobine poczuc do jakiejs pomocy...Rozumiem, że nowego sprzęgła nam „nie urodzą”
to tylko pozazdroscic.. ja jednak tak nie mam.. kit z autem i awaria, ale na wiesc o pozarze w domu to chyba bym od razu zeszla na serce...że jeśli jestem zupełnie pozbawiona wpływu na jakąś sytuację to po prostu godzę się z losem i wykorzystuję czas, który mam najlepiej, jak to możliwe.
i takie momenty sa piekne! ze jak sie wydaje ze juz nie moze byc gorzej spotkanie kogos kto jest po prostu dobrym czlowiekiem przywraca wiare w sens zycia!Bibbi nawet nas nie pyta, płaci swoją kartą. Ponad 500 zł. Mówi – wyciągniecie pieniądze z bankomatu i mi oddacie, a jakby też się nie dało – przelejecie mi na konto z Polski! Wzruszyła nas... Na szczęście bankomat wydał kasę
ty se jaja robisz? to jest niemozliwe! takie sploty wydarzen nie moga istniec w normalnym swiecie.. moze wyscie wlazly tam gdzies na polnocy w jakies swiete miejsce wikingow? obudzilyscie jakies zle duchy przodkow? nie przypominasz sobie nic takiego???I gdy Dani już siedzi w autobusie dostaję smsa od Bibbi – Firma przewozowa zawiadamia, że pociąg do Sztokholmu jest opóźniony 3 godziny. Pierwszy raz od półtora roku. Jakaś awaria trakcji na północy. To oznacza, że Daniela nie zdąży na swoje połączenia.
Bylam kiedys na lotnisku- ale dla mnie lotnisko to jest piekielny labirynt! gdyby nie towarzystwo toperza to nigdzie bym tam nie trafila! i jeszcze w kraju w ktorym nie potrafie sie dogadac... biedna Dani....Dani nie zna żadnego języka oprócz polskiego. Nigdy nie leciała samolotem, ba! Nawet nie była na lotnisku
a to tak wszedzie w Skandynawii jest tak ze koscielny klimat jest taki wymierajacy?Odwiedziłam też miejscowy kościół katolicki. To była niedziela, ale msze odbywają się tu tylko ok. 1 raz w miesiącu, gdy przyjeżdża ksiądz z Lulei i to nie była ta niedziela.
Kościół, a właściwie kaplica znajduje się w miejscowym ...hostelu! Duża sala jest podzielona na dwie części – w jednej znajduje się ołtarz i 3 rzędy krzeseł, w drugiej jest tipi (do zabawy?), jadalnia, prasowalnia itp.
niepojety kraj!!!! jak jakas inna planeta! nikt im niepowiedzial ze grzyby sa smaczne? ciekawe czy dawniej tam tez tak bylo?Gdziekolwiek szłam, zawsze miałam ze sobą nożyk i jakąś torbę. Dlaczego? Bo wszędzie, ale to wszędzie rosły grzyby, których, jak wiadomo, Skandynawowie nie zbierają.
jakbym slyszala Ormian! oni tez tak zawsze - zeby wjechac na szczyt gory bez terenowych biegow, zeby dojechac do stacji po benzyne jak auto nie przerzuca na gaz.. i jakos zawsze "Bog dal"Panie Boże, zlituj się nad nami, modlę się żarliwie. Nie zostaw nas tu tak blisko Polski.