6-24.08.2015 - FRANCJA-HISZPANIA-ANDORA - Pirenejskie wędówki
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
skrót do poprzedniej części
15 - 17 sierpień 2015 - Park Narodowy Posets-Maladeta
Ostre podjazdy, kręte zjazdy i wąskie wąwozy tak wygląda jazda poprzez Pireneje. Po drodze zatrzymujemy się i oglądamy ciekawe miejsca.
.
Aínsa
Wypatrzyliśmy m.in. miejscowość Aínsa. Z daleka wyglądało na interesujące miejsce i tak było w rzeczywistości. Pełne uroku wąskie uliczki, a przy nich zbudowane z kamienia domy. Dalej wielki plac, rynek z kościołem (plaza de l'Aínsa) teraz pełen restauracji i kafejek. Całość, teraz pięknie odrestaurowane, powstało w XI-XIII wieku. Miasto Aínsa było stolicą samodzielnego hrabstwa Sobrarbe, włączonego w XI wieku do Aragonii. Dlatego nic dziwnego, że w mieście nieopodal rynku jest zamek, a raczej to co z niego pozostało. Teraz to wielki plac otoczony murami obronnymi. Kiedyś całość była zabudowana budynkami zamkowymi, jednak po popadnięciu w ruinę wszystko wyburzono ponad 100 lat temu.
.
.
..
Pico de Aneto
Wieczorem docieramy za Benasque. Zatrzymujemy się na najdalej położonym parkingu, pół kilometra od schroniska Hotel Hospital de Benasque. Tam spędzamy noc. Już w Aínsie pogoda się popsuła, zaczęło padać, niebo zasnuły chmury. Wieczorem lało już bardzo i pomimo pocieszających informacji z Polski o poprawie aury, trudno było uwierzyć to co zobaczyliśmy rano - bezchmurne niebo i wschodzące słońce.
Z parkingu na którym się zatrzymaliśmy podjeżdżamy 5 km autobusem w głąb doliny. Po godzinie, już w pełnym słońcu docieramy do schroniska Refugio de la Renclusa [2140].
.
Naszym planem miało być wejście na najwyższy szczyt w Pirenejach Pico de Aneto [3404]. Niestety coś pomieszaliśmy i poszliśmy ścieżką za bardzo w prawo. Piękne widoki i podążający tą samą trasą inni turyści, uśpili trochę naszą czujność.
.
Jak zorientowaliśmy się to już było trochę późno i nie miało sensu zawracanie i wspinanie na Aneto. Idziemy więc na Tuca de Paderna [2627] skąd według przewodnika są ładne widoki na całą dolinę i sąsiadujące szczyty. Pniemy się do góry ponad 400 metrów, by na szczycie przekonać się, że to prawda.
.
Obserwujemy najwyższy Aneto [3404], ale również inne trzytysięczniki m.in Tuca d'el Medio [3343], Tuca de la Maladeta [3308] i szczególnie pięknie wyglądający Tucad'Alba [3107]. W większej odległości masyw ze szczytem Pic de Perdiguere [3219]. Po drugiej stronie doliny za pasmem granicznym, widać francuską część Pirenejów.
.
Wygrzewamy się w słońcu podziwiając nisko przelatujące nad nami orły, królowie tych gór.
.
Schodzimy z Tuca de Paderna, ale po co wracać tą samą trasą. Po przeglądnięciu mapy wybieramy trasą wprost na nasz parking. Na mapie zaznaczona jest ścieżka, ale w rzeczywistości idziemy na wyczucie, poprzez łąki pełne pasących się krów. Później ostro w dół, częściowo ledwo widoczną ścieżką, ale w większości poprzez kamienne rumowiska i pola pełne pysznych borówek. W końcu docieramy pod Hotel Hospital de Benasque i leżący kawałek dalej nasz parking.
.
Następnego dnia ponawiamy próbę wejścia na czubek Pirenejów.
Niestety znów Aneto nie dopuściło nas do siebie .
Ale po kolei. Podjeżdżamy autobusem i podchodzimy do schroniska La Renclusa. Tym razem wybieramy właściwy kierunek i pniemy się powoli pod górę - trochę zmęczeni już ostatnimi dniami. Pokonujmy kamienne piargi z wielkich głazów jesteśmy coraz wyżej i wtedy ... zaczyna się chmurzyć. Niebo spowijają czarne chmury, zrywa się silny wiatr. Na wysokości ok. 2900, już w drobnym deszczu, decydujemy się wycofać widząc co się dzieje powyżej, raczej nic nie widząć.
.
Schodzimy do schroniska i dalej do autobusu. Pada.
Jak dotarliśmy do auta to leje na całego, a nisko pędzące po niebie chmury zakryły wszystkie szczyty. Pogoda taka wg. prognoz ma się utrzymać przez dwa następne dni. Nie pozostaje nam nic innego jak przenieść się w inne miejsce z ładniejszą pogodą.
więcej fotek
skrót do następnej części
15 - 17 sierpień 2015 - Park Narodowy Posets-Maladeta
Ostre podjazdy, kręte zjazdy i wąskie wąwozy tak wygląda jazda poprzez Pireneje. Po drodze zatrzymujemy się i oglądamy ciekawe miejsca.
.
Aínsa
Wypatrzyliśmy m.in. miejscowość Aínsa. Z daleka wyglądało na interesujące miejsce i tak było w rzeczywistości. Pełne uroku wąskie uliczki, a przy nich zbudowane z kamienia domy. Dalej wielki plac, rynek z kościołem (plaza de l'Aínsa) teraz pełen restauracji i kafejek. Całość, teraz pięknie odrestaurowane, powstało w XI-XIII wieku. Miasto Aínsa było stolicą samodzielnego hrabstwa Sobrarbe, włączonego w XI wieku do Aragonii. Dlatego nic dziwnego, że w mieście nieopodal rynku jest zamek, a raczej to co z niego pozostało. Teraz to wielki plac otoczony murami obronnymi. Kiedyś całość była zabudowana budynkami zamkowymi, jednak po popadnięciu w ruinę wszystko wyburzono ponad 100 lat temu.
.
.
..
Pico de Aneto
Wieczorem docieramy za Benasque. Zatrzymujemy się na najdalej położonym parkingu, pół kilometra od schroniska Hotel Hospital de Benasque. Tam spędzamy noc. Już w Aínsie pogoda się popsuła, zaczęło padać, niebo zasnuły chmury. Wieczorem lało już bardzo i pomimo pocieszających informacji z Polski o poprawie aury, trudno było uwierzyć to co zobaczyliśmy rano - bezchmurne niebo i wschodzące słońce.
Z parkingu na którym się zatrzymaliśmy podjeżdżamy 5 km autobusem w głąb doliny. Po godzinie, już w pełnym słońcu docieramy do schroniska Refugio de la Renclusa [2140].
.
Naszym planem miało być wejście na najwyższy szczyt w Pirenejach Pico de Aneto [3404]. Niestety coś pomieszaliśmy i poszliśmy ścieżką za bardzo w prawo. Piękne widoki i podążający tą samą trasą inni turyści, uśpili trochę naszą czujność.
.
Jak zorientowaliśmy się to już było trochę późno i nie miało sensu zawracanie i wspinanie na Aneto. Idziemy więc na Tuca de Paderna [2627] skąd według przewodnika są ładne widoki na całą dolinę i sąsiadujące szczyty. Pniemy się do góry ponad 400 metrów, by na szczycie przekonać się, że to prawda.
.
Obserwujemy najwyższy Aneto [3404], ale również inne trzytysięczniki m.in Tuca d'el Medio [3343], Tuca de la Maladeta [3308] i szczególnie pięknie wyglądający Tucad'Alba [3107]. W większej odległości masyw ze szczytem Pic de Perdiguere [3219]. Po drugiej stronie doliny za pasmem granicznym, widać francuską część Pirenejów.
.
Wygrzewamy się w słońcu podziwiając nisko przelatujące nad nami orły, królowie tych gór.
.
Schodzimy z Tuca de Paderna, ale po co wracać tą samą trasą. Po przeglądnięciu mapy wybieramy trasą wprost na nasz parking. Na mapie zaznaczona jest ścieżka, ale w rzeczywistości idziemy na wyczucie, poprzez łąki pełne pasących się krów. Później ostro w dół, częściowo ledwo widoczną ścieżką, ale w większości poprzez kamienne rumowiska i pola pełne pysznych borówek. W końcu docieramy pod Hotel Hospital de Benasque i leżący kawałek dalej nasz parking.
.
Następnego dnia ponawiamy próbę wejścia na czubek Pirenejów.
Niestety znów Aneto nie dopuściło nas do siebie .
Ale po kolei. Podjeżdżamy autobusem i podchodzimy do schroniska La Renclusa. Tym razem wybieramy właściwy kierunek i pniemy się powoli pod górę - trochę zmęczeni już ostatnimi dniami. Pokonujmy kamienne piargi z wielkich głazów jesteśmy coraz wyżej i wtedy ... zaczyna się chmurzyć. Niebo spowijają czarne chmury, zrywa się silny wiatr. Na wysokości ok. 2900, już w drobnym deszczu, decydujemy się wycofać widząc co się dzieje powyżej, raczej nic nie widząć.
.
Schodzimy do schroniska i dalej do autobusu. Pada.
Jak dotarliśmy do auta to leje na całego, a nisko pędzące po niebie chmury zakryły wszystkie szczyty. Pogoda taka wg. prognoz ma się utrzymać przez dwa następne dni. Nie pozostaje nam nic innego jak przenieść się w inne miejsce z ładniejszą pogodą.
więcej fotek
skrót do następnej części
Ostatnio zmieniony 18 września 2015, 11:52 przez adamek, łącznie zmieniany 2 razy.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
skrót do poprzedniej części
18-21 sierpień - Andora
Uciekamy od deszczu w nadziei, że dalej będzie ładniej. Trzy godziny jedziemy w większości w deszczu, nawet trochę gradu było. Wjeżdżamy do Andory jest troszkę lepiej. W stolicy tego "wielkiego" kraju lokujemy sie na campingu.
Miasto Andorra La Vella leży raptem xxxx km od granicy z Hiszpanią i "aż" xxx od Francji. Księstwo Andora jest jednym z najmniejszych krajów w Europie. Nie należy do Unii, ale ma otwarte granice jak w Schengen i używa jako waluty euro. Całe księstwo to wielka strefa bezcłowa, wszystko jest tam tanie.
Andorra La Vella
Na początek postanawiamy zwiedzić miasto. Zdziwiło nas, że w stolicy 800-letniego księstwa tak naprawdę brak jest zabytków. Jest kilka ciekawszych miejsc, ale głównie to wielki supermarket obejmujący sporą część miasta. Mnóstwo mniejszych i większych sklepów, wiele supermarketów i pełno "turystów", którzy wpadają tutaj tylko na zakupy. Zachęcają ich niskie ceny towarów - alkohol, papierosy, perfumy, elektronika. Tanie jest też paliwo (ON za 0,91 xxxx =3,85 zł, w Polsce wtedy było po ~4,50).
.
.
My ograniczmy się do zwiedzania. Jedynie jakieś wino i piwo do kolacji ). Cały dzień to pada to świeci słońce, w sam raz na takie "wędrówki".
Coma Pedrosa
Coma Pedrosa [2946] - najwyższy szczyt Andory - to jest nasz główny cel. Pogoda jak na zamówienie, ciepło, słonecznie. Podjeżdżamy kilkanaście kilometrów do Arinsal [~1550] i ruszamy w góry, do Parku Narodowego Parc Natural Comunal de les Valls del Comapedrosa (dłuższej nazwy już nie mogli wymyśleć ). Droga prowadzi cały czas pod górę wzdłuż tworzącego liczne wodospady strumieni Riu Pollós i Riu de Coma.
.
..
Po 4 km docieramy do schroniska Refugi de la Comapedrosa [2260]. Wg. przewodnika to jedyne schronisko w tym kraju z obsługą (później okazało się że to nieprawda).
Dalej krótki odcinek płaskiej doliny z wijącą się rzeczką i znów pod górę. Na łąkach pasą się konie i co ciekawe konie miały zawieszone na szyjach dzwonki niczym krowy czy owce. Po raz pierwszy coś takiego widzieliśmy.
.
Na początku wędrówki szliśmy przez las, od schroniska łąką, a od wyjścia z doliny są już tylko skały, kamienne piargi i jedynie niewielkie kępki trawy. Oczywiście są też piękne jeziora. Obchodzimy niewielki staw, położony powyżej Estany Negre [2631] oglądamy ze szlaku na szczyt.
Ostatnie kilometry to podejście ostro w górę wąską ścieżką lub wspinaczka po skałach.
.
W końcu docieramy na szczyt Coma Pedrosa [2946].
Piękne widoki w każdym kierunku, aż po horyzont tylko góry.
.
.
Na szczycie było kilka osób, po jakimś czasie dociera też większa grupa Słoweńców. Rozmawiamy z nimi, każdy po swojemu, mimo to bez trudu rozumieliśmy się. Jak dowiedzieli się, że jesteśmy Polakami to bardzo chwalili nasze Tatry, że są takie różnorodne i pełne zieleni, w odróżnieniu od skalistych słowackich. Byli w Polsce miesiąc wcześniej i wędrowali po Tatrach. Zresztą wiele podróżują i wędrują po różnych europejskich górach.
Robimy mnóstwo fotek (mój aparat niestety uszkodził się i większość była nieostra i prześwietlona ). Zostawiamy na szczycie znak, że były tu GS-y i schodzimy tą samą drogą w dół razem ze Słoweńcami.
.
Canillo
Jest piękna słoneczna pogoda. Wyjeżdżamy w kierunku francuskiej granicy do Soldeu.
Stąd z cięższymi plecakami ruszamy w góry na dwudniową wędrówkę. Najpierw droga prowadzi poprzez las, później poprzez pagórki przypominające Bieszczady.
.
Schodzimy trochę w dół do jeziorka Estany de Baix [2234] i znów jesteśmy wśród skalistych zboczy.
.
Następne kilkudziesięciometrowe zejście w dół do doliny i rozbijamy namiot. Zupełna pustka, pełne gwiazd niebo i majaczące w ciemnościach zarysy gór. Tylko w oddali widać światełka latarek nocujących w bezobsługowym schronie Refugi de Siscaró [2140]. Super miejsce na biwak.
.
Rano przechodzimy ścieżką wśród skał do następnej doliny. Mijamy próg skalny i naszym oczom ukazuje się jezioro Estany Primer de Juclar [2295]. Nad skalistym brzegiem usytuowane jest schronisko Refugi de Juclà [2310]. Miało być bezobsługowe, ale widać, że ostatnio rozbudowano je i przekształcono na normalne.
.
Po wysokim brzegu obchodzimy jezioro, schodzimy mini ferratką, mijamy następne trochę mniejsze jeziorko Estany Segon de Juclar [2295] i wspinamy się na przełęcz Collada de Juclar [2450].
Tu przebiega granica z Francją - przekraczamy ją i schodzimy do cudnie położonego jeziora Étang de Joclar [2327].
.
Następny próg skalny i następne jezioro Étang de l'Estagnol [2122]. Próbujemy się w nim wykąpać, ale woda jest zimna, według mnie bardzo zimna. To jednak nie przeszkadzało francuskiej rodzince. Obserwujemy jak skaczą ze skały do zimnej wody i pływają w jeziorze brrry.
.
Dalej szlak prowadzi wśród zarośli i skał, prosto do następnych jezior - Étangs de Fontargente [2140]. My obchodzimy największe z nich. I znów się zachwycamy błękitną wodą i skalistymi górami wokół.
.
Sprawdzamy jaka jest tu woda i w przeciwieństwie do innych, w tym stawie jest w miarę ciepła, jak polski Bałtyk. Wykorzystałem okazję i chlup, wrzuciłem Joankę ... do wody. Sam też wszedłem i trochę popływaliśmy
..
Jest już późne popołudnie, pora wracać do Andory. Przechodzimy graniczę przełęczą Port de Fontargenta [2261] i schodzimy w dół do doliny.
Jeszcze tylko 4 km drogą i zamykamy dwudniowe kółeczko po górach. Po drodze podziwiamy ciekawe architektonicznie tradycyjne andorskie domy zbudowane z kamienia.
Dochodząc do Soldeu zastanawialiśmy się czy nasze auto stoi jeszcze tam gdzie go zostawiliśmy, czyli na poboczu głównej drogi w Andorze. Na szczęście stał, blokady na kołach nie było i mandatu za szybą też nie.
Robi się ciemno, a my ruszamy w długą drogę powrotną. Tunelem wyjeżdżamy z Andory i wjeżdżamy do Francji.
więcej fotek
c.d.n.
18-21 sierpień - Andora
Uciekamy od deszczu w nadziei, że dalej będzie ładniej. Trzy godziny jedziemy w większości w deszczu, nawet trochę gradu było. Wjeżdżamy do Andory jest troszkę lepiej. W stolicy tego "wielkiego" kraju lokujemy sie na campingu.
Miasto Andorra La Vella leży raptem xxxx km od granicy z Hiszpanią i "aż" xxx od Francji. Księstwo Andora jest jednym z najmniejszych krajów w Europie. Nie należy do Unii, ale ma otwarte granice jak w Schengen i używa jako waluty euro. Całe księstwo to wielka strefa bezcłowa, wszystko jest tam tanie.
Andorra La Vella
Na początek postanawiamy zwiedzić miasto. Zdziwiło nas, że w stolicy 800-letniego księstwa tak naprawdę brak jest zabytków. Jest kilka ciekawszych miejsc, ale głównie to wielki supermarket obejmujący sporą część miasta. Mnóstwo mniejszych i większych sklepów, wiele supermarketów i pełno "turystów", którzy wpadają tutaj tylko na zakupy. Zachęcają ich niskie ceny towarów - alkohol, papierosy, perfumy, elektronika. Tanie jest też paliwo (ON za 0,91 xxxx =3,85 zł, w Polsce wtedy było po ~4,50).
.
.
My ograniczmy się do zwiedzania. Jedynie jakieś wino i piwo do kolacji ). Cały dzień to pada to świeci słońce, w sam raz na takie "wędrówki".
Coma Pedrosa
Coma Pedrosa [2946] - najwyższy szczyt Andory - to jest nasz główny cel. Pogoda jak na zamówienie, ciepło, słonecznie. Podjeżdżamy kilkanaście kilometrów do Arinsal [~1550] i ruszamy w góry, do Parku Narodowego Parc Natural Comunal de les Valls del Comapedrosa (dłuższej nazwy już nie mogli wymyśleć ). Droga prowadzi cały czas pod górę wzdłuż tworzącego liczne wodospady strumieni Riu Pollós i Riu de Coma.
.
..
Po 4 km docieramy do schroniska Refugi de la Comapedrosa [2260]. Wg. przewodnika to jedyne schronisko w tym kraju z obsługą (później okazało się że to nieprawda).
Dalej krótki odcinek płaskiej doliny z wijącą się rzeczką i znów pod górę. Na łąkach pasą się konie i co ciekawe konie miały zawieszone na szyjach dzwonki niczym krowy czy owce. Po raz pierwszy coś takiego widzieliśmy.
.
Na początku wędrówki szliśmy przez las, od schroniska łąką, a od wyjścia z doliny są już tylko skały, kamienne piargi i jedynie niewielkie kępki trawy. Oczywiście są też piękne jeziora. Obchodzimy niewielki staw, położony powyżej Estany Negre [2631] oglądamy ze szlaku na szczyt.
Ostatnie kilometry to podejście ostro w górę wąską ścieżką lub wspinaczka po skałach.
.
W końcu docieramy na szczyt Coma Pedrosa [2946].
Piękne widoki w każdym kierunku, aż po horyzont tylko góry.
.
.
Na szczycie było kilka osób, po jakimś czasie dociera też większa grupa Słoweńców. Rozmawiamy z nimi, każdy po swojemu, mimo to bez trudu rozumieliśmy się. Jak dowiedzieli się, że jesteśmy Polakami to bardzo chwalili nasze Tatry, że są takie różnorodne i pełne zieleni, w odróżnieniu od skalistych słowackich. Byli w Polsce miesiąc wcześniej i wędrowali po Tatrach. Zresztą wiele podróżują i wędrują po różnych europejskich górach.
Robimy mnóstwo fotek (mój aparat niestety uszkodził się i większość była nieostra i prześwietlona ). Zostawiamy na szczycie znak, że były tu GS-y i schodzimy tą samą drogą w dół razem ze Słoweńcami.
.
Canillo
Jest piękna słoneczna pogoda. Wyjeżdżamy w kierunku francuskiej granicy do Soldeu.
Stąd z cięższymi plecakami ruszamy w góry na dwudniową wędrówkę. Najpierw droga prowadzi poprzez las, później poprzez pagórki przypominające Bieszczady.
.
Schodzimy trochę w dół do jeziorka Estany de Baix [2234] i znów jesteśmy wśród skalistych zboczy.
.
Następne kilkudziesięciometrowe zejście w dół do doliny i rozbijamy namiot. Zupełna pustka, pełne gwiazd niebo i majaczące w ciemnościach zarysy gór. Tylko w oddali widać światełka latarek nocujących w bezobsługowym schronie Refugi de Siscaró [2140]. Super miejsce na biwak.
.
Rano przechodzimy ścieżką wśród skał do następnej doliny. Mijamy próg skalny i naszym oczom ukazuje się jezioro Estany Primer de Juclar [2295]. Nad skalistym brzegiem usytuowane jest schronisko Refugi de Juclà [2310]. Miało być bezobsługowe, ale widać, że ostatnio rozbudowano je i przekształcono na normalne.
.
Po wysokim brzegu obchodzimy jezioro, schodzimy mini ferratką, mijamy następne trochę mniejsze jeziorko Estany Segon de Juclar [2295] i wspinamy się na przełęcz Collada de Juclar [2450].
Tu przebiega granica z Francją - przekraczamy ją i schodzimy do cudnie położonego jeziora Étang de Joclar [2327].
.
Następny próg skalny i następne jezioro Étang de l'Estagnol [2122]. Próbujemy się w nim wykąpać, ale woda jest zimna, według mnie bardzo zimna. To jednak nie przeszkadzało francuskiej rodzince. Obserwujemy jak skaczą ze skały do zimnej wody i pływają w jeziorze brrry.
.
Dalej szlak prowadzi wśród zarośli i skał, prosto do następnych jezior - Étangs de Fontargente [2140]. My obchodzimy największe z nich. I znów się zachwycamy błękitną wodą i skalistymi górami wokół.
.
Sprawdzamy jaka jest tu woda i w przeciwieństwie do innych, w tym stawie jest w miarę ciepła, jak polski Bałtyk. Wykorzystałem okazję i chlup, wrzuciłem Joankę ... do wody. Sam też wszedłem i trochę popływaliśmy
..
Jest już późne popołudnie, pora wracać do Andory. Przechodzimy graniczę przełęczą Port de Fontargenta [2261] i schodzimy w dół do doliny.
Jeszcze tylko 4 km drogą i zamykamy dwudniowe kółeczko po górach. Po drodze podziwiamy ciekawe architektonicznie tradycyjne andorskie domy zbudowane z kamienia.
Dochodząc do Soldeu zastanawialiśmy się czy nasze auto stoi jeszcze tam gdzie go zostawiliśmy, czyli na poboczu głównej drogi w Andorze. Na szczęście stał, blokady na kołach nie było i mandatu za szybą też nie.
Robi się ciemno, a my ruszamy w długą drogę powrotną. Tunelem wyjeżdżamy z Andory i wjeżdżamy do Francji.
więcej fotek
c.d.n.
Ostatnio zmieniony 03 października 2015, 16:10 przez adamek, łącznie zmieniany 1 raz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
To już koniec, jeszcze tylko trochę informacji praktycznych.
Ale to dopiero za tydzień, jak wrócę z wyjazdu.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
skrót do poprzedniej części
Aby dotrzeć w Pireneje, musieliśmy przejechać całe Niemcy oraz Francję. Po drodze zatrzymywaliśmy się w kilku ciekawych miejscach we Francji.
Saint-Flour
Jadąc autostradą naszą uwagę przyciągnęło miasto Saint-Flour. To położone na wysokiej górze miasto powstało w X wieku, a od XIV kiedy zostało siedzibą biskupstwa, stało się było ważnym ośrodkiem w Owernii. Obecnie stare miasto, pełne urokliwych uliczek otoczonych muram, znajduje się na wzgórzu, a poniżej rozwinęło się nowe, nowoczesne miasto.
Carcassonne
W planie mieliśmy nocne zwiedzanie tej znanej ze średniowiecznej zabudowy miejscowości otoczonej podwójnym pierścieniem murów. Niestety pogoda pokrzyżowała plany. Nisko wiszące chmury i ciągłe opady deszczu skutecznie przeszkodziły w naszych planach. Miasto oglądnęliśmy tylko z zewnątrz objeżdżając je autem. Zwiedzanie pozostawiliśmy na następny raz.
Lourdes
Ten jeden z największych na świecie ośrodków kultu maryjnego jest odwiedzany przez kilka milionów pielgrzymów. Przejeżdżając przez miasto i my też odwiedziliśmy bazylikę i leżącą poniżej grotę, w której w 1858 roku objawiła się Matka Boża. Samo miasto jest pełne ludzi podążających w stronę bazyliki poprzez ulice z mnóstwem sklepów z religijnymi dewocjonaliami.
.
Avignon
Miasto w Polsce kojarzy się z piosenką Ewy Demarczyk "Na moście w Avignon":
"...Tańczą panowie, tańczą panie, na moście w Awinion ..."
Most Pont Saint-Bénézet, a właściwie resztka mostu z XII wieku, która przetrwała liczne powodzie Rodanu, jest jedną z atrakcji Avinionu.
.
Z mostu widać inną atrakcję miasta - Pałac Papieski. Olbrzymia budowla z białego kamienia z XIV wieku przez prawie 500 lat była siedzibą papieży. Samo stare miasto to plątanina wąskich uliczek, otoczona murami obronnymi.
Akwedukt Pont-du-Gard
Akwedukt nad rzeką Gard to odcinek zbudowanego przez Rzymian akweduktu prowadzącego wodę ze źródeł do Nîmes. Budowla wybudowana została jeszcze przed początkiem naszej ery i przetrwała w dobrym stanie do naszych czasów. My dotarliśmy tam późno wieczorem i dlatego mogliśmy podziwiać piękne iluminacje świetlne na akwedukcie.
..
..
więcej fotek
KONIEC
Aby dotrzeć w Pireneje, musieliśmy przejechać całe Niemcy oraz Francję. Po drodze zatrzymywaliśmy się w kilku ciekawych miejscach we Francji.
Saint-Flour
Jadąc autostradą naszą uwagę przyciągnęło miasto Saint-Flour. To położone na wysokiej górze miasto powstało w X wieku, a od XIV kiedy zostało siedzibą biskupstwa, stało się było ważnym ośrodkiem w Owernii. Obecnie stare miasto, pełne urokliwych uliczek otoczonych muram, znajduje się na wzgórzu, a poniżej rozwinęło się nowe, nowoczesne miasto.
Carcassonne
W planie mieliśmy nocne zwiedzanie tej znanej ze średniowiecznej zabudowy miejscowości otoczonej podwójnym pierścieniem murów. Niestety pogoda pokrzyżowała plany. Nisko wiszące chmury i ciągłe opady deszczu skutecznie przeszkodziły w naszych planach. Miasto oglądnęliśmy tylko z zewnątrz objeżdżając je autem. Zwiedzanie pozostawiliśmy na następny raz.
Lourdes
Ten jeden z największych na świecie ośrodków kultu maryjnego jest odwiedzany przez kilka milionów pielgrzymów. Przejeżdżając przez miasto i my też odwiedziliśmy bazylikę i leżącą poniżej grotę, w której w 1858 roku objawiła się Matka Boża. Samo miasto jest pełne ludzi podążających w stronę bazyliki poprzez ulice z mnóstwem sklepów z religijnymi dewocjonaliami.
.
Avignon
Miasto w Polsce kojarzy się z piosenką Ewy Demarczyk "Na moście w Avignon":
"...Tańczą panowie, tańczą panie, na moście w Awinion ..."
Most Pont Saint-Bénézet, a właściwie resztka mostu z XII wieku, która przetrwała liczne powodzie Rodanu, jest jedną z atrakcji Avinionu.
.
Z mostu widać inną atrakcję miasta - Pałac Papieski. Olbrzymia budowla z białego kamienia z XIV wieku przez prawie 500 lat była siedzibą papieży. Samo stare miasto to plątanina wąskich uliczek, otoczona murami obronnymi.
Akwedukt Pont-du-Gard
Akwedukt nad rzeką Gard to odcinek zbudowanego przez Rzymian akweduktu prowadzącego wodę ze źródeł do Nîmes. Budowla wybudowana została jeszcze przed początkiem naszej ery i przetrwała w dobrym stanie do naszych czasów. My dotarliśmy tam późno wieczorem i dlatego mogliśmy podziwiać piękne iluminacje świetlne na akwedukcie.
..
..
więcej fotek
KONIEC
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
http://picasaweb.google.com/adamkostur
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś, niż tego, co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.
-
- Członek Klubu
- Posty: 1192
- Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22
Super Ciekawe góry, do tej pory kojarzące się mi głównie z kolarstwem. Na szczęście są takie relacje jak ta
--->>>flickr<<<---