...Przenieśliśmy się w Pieniny ,gdzie stacjonujemy tam ,gdzie zawsze i nigdy się z tamtąd nie ruszymy napewno.Tam też spotkaliśmy się z naszymi przyjaciółmi,którzy dojechali z Łodzi w bojowym nastawieniem zdobywców.
No i miałam odpoczywać,ale po co.
Już w poniedziałek przez
Jaworki -Wysoką -powędrowaliśmy na Durbaszkę. Szłam tamtędy zimą i teraz wydawało mi się ,że jest ,to zupełnie inny szlak . przeszliśmy go szybciutko i z wielką przyjemnością.
A to nasza ekipa na Wysokiej.
Szlak bardzo przyjemny ,rozległy widokowo,chętnie jeszcze tam kiedyś wrócę .
Następny dzień ,to łatwizna. .Wjazd kolejką na Palenicę i wędrówka w stronę Durbaszki. Niestety nie udało nam się tam dojść z powodu ograniczeń czasowych,ale i tak widoki powalały mnie na kolana.
A takie klimaty wprost uwielbiam.Swojskie i sielskie.
I nastał kolejny dzień mojego
WYPOCZYNKU .I ,co tu robić ? Jak ,to co ? Rowerkami wzdłuż przełomu Dunajca ze Sromowców Niżnych do Szczawnicy i z powrotem. Nie ma lekko
Jednak jest ,to bardzo fajny sposób na miłe spędzenie czasu.
Następny dzień ,to również przygoda z górami.
Trzeba było wybrać,gdzie idziemy.Opcji politycznych było wiele...,ale padło na
Szeroką przełęcz Bielską -Dolina Zadnich Koperszadów.
Szeroka Dolina zachwyciła kwieciem i kozicami.
Naszym chłopcom zaś sił nie brakowało .Przełęcz zdobywali biegiem
Chyba spieszyło im się do stołu i gry w karty.
Samo zejście na dół obfitowało w moc kwiecia i zapachów. I na pewno było dużo bezpieczniejsze niż wycof tą samą trasą w dół.I to właśnie tego dnia na tym właśnie pokanym przez nas szlaku spotkałam największą ilość ludzi. Wbrew opinii ,ze w Tatrach Słowackich jest mało ludzi.
Urlop dobiegł końca. Następnego dnia wróciliśmy do domu. Kuba z postanowieniem,że jedzie w Tatry w przyszłym roku i pytaniem do mnie ,,Mamo-mogę wyżej?"...
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.