Bałkańska włóczęga - lipiec 2015

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 13 sierpnia 2015, 22:51

heathcliff pisze:a teraz wyobraźmy sobie, że te wzgórza są pełne wojów i idą na Twierdzę
Aż się przestraszyłem, że tym razem Twierdza zostanie zdobyta :D

Tidżej pisze:Wieczorem wracamy na camping i wskakujemy do wody
Męska część wyprawy intensywnie surfuje...

Obrazek
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Grochu
Moderator
Moderator
Posty: 5030
Rejestracja: 14 października 2009, 12:11

Post autor: Grochu » 13 sierpnia 2015, 22:58

No dobra. Zrobiłeś wszystko, żeby mnie namówić do odwiedzenia tych zakątków Europy :) Jest szansa, że przed 2020 uda mi się tam trafić, bo wcześniej grafik jest już mocno napięty ;)
Nieważne: gdzie. Ważne: z kim :)
"Lepiej się w życiu wygłupiać niż wymądrzać" ( ktoś tam )
"Ludzie są coraz lepsi - w udawaniu coraz lepszych" ( też ktoś tam )
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 13 sierpnia 2015, 23:16

Grochu pisze:No dobra. Zrobiłeś wszystko, żeby mnie namówić
Zrobię więcej ;) Może jakiś rok jeszcze urwiesz.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
adrians_osw
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1192
Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22

Post autor: adrians_osw » 14 sierpnia 2015, 9:55

Zdjęcia świetne :) przyjemnie się ogląda, zachęcają do obrania kiedyś tamtego kierunku ;)
--->>>flickr<<<---
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 14 sierpnia 2015, 12:38

adrians_osw pisze:Zdjęcia świetne :) przyjemnie się ogląda, zachęcają do obrania kiedyś tamtego kierunku ;)
Dzięki! Do wyjazdu na Bałkany zachęcam, my zwlekaliśmy długo, ale na szczęście w końcu się udało.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 14 sierpnia 2015, 12:39

21-23 lipiec. Macedonia: Góry Korab, Korab

Po przyjemnym resecie nad Jeziorem Szkoderskim ruszamy dalej. Kierujemy się z zachodu na wschód Albanii trawersując zbocza gór wzdłuż rzeki Mat.

Obrazek

Naszym celem jest miejscowość (i jezioro) Mavrovo w Macedonii, skąd następnego dnia chcemy wyruszuszyć w Góry Korab. Długość trasy to ok. 230 km. Mapa Google wylicza czas trochę ponad 4,5 godziny, Automapa... 7 godzin. Zaczynam się niepokoić o stan nawigacji... Później jednak źródłem niepokoju staje się samochód. Zapakowane wakacyjnie autko dostaje nieźle w... silnik i chłodnicę. Trasa prowadzi w większości przez góry, klimatyzacja włączona na maksa, a na zewnątrz blisko 40st. Dojeżdżamy jednak bez problemu.

Obrazek

Góry Korab, to pasmo górskie położone na granicy Albanii i Macedonii. Najwyższym szczytem pasma jest Korab (2764 m n.p.m.), będący jednocześnie najwyższym szczytem obu państw.
Wokół nie ma żadnej infrastruktury turystycznej, ani po stronie Albańskiej, ani Macedońskiej. Na co dzień góry te są raczej mało uczęszczane. Jedynie w weekend przed lub po Dniu Niepodległości (8 września) Macedończycy ruszają tłumnie na szlak. W czasie niestabilnej sytuacji politycznej wędrówka ta odbywała się pod zbrojną eskortą wojska, a samo wejście na szczyt Korab było możliwe tylko w tym dniu. Jeszcze kilka lat temu na wejście na szczyt trzeba było uzyskiwać pozwolenie.

Plan mamy taki, żeby zostawić samochód przy posterunku straży granicznej Strezimir i przenocować w górach. Wyjeżdżamy wcześnie rano skręcając z głównej drogi asfaltowej w drogę górską w kierunku wioski Nichpur. 13 kilometrowy odcinek drogi dłuży się bardzo, bo trzeba jechać powoli i ostrożnie - droga jest nierówna i wyboista. Mniej więcej w połowie drogi znaduje się pierwszy posterunek graniczny. Żołnierz dobudza się, dopina mundur i sprawdza nasze paszporty. Im dalej tym gorsza droga, ale powoli dojeżdżamy do ostatniego posterunku.

Obrazek

Wojsko nie śpi, wojsko czuwa, a dokładniej dwóch panów bez mundurów. Upewniają się, że byliśmy już niżej kontrolowani i nawet nie dotkają naszych paszportów. Proponują kawę :)
Zjadamy szybkie śniadanie, pakujemy plecaki, upewniamy się, że możemy zostawić samochód przy posterunku na noc i startujemy w góry. Posterunek znajduje się na wysokości 1450 m n.p.m., na szczyt prowadzi znakowany (podobnie jak w Czarnogórze) szlak, czas dojścia na szczyt to ok. 4,5 godziny.

Obrazek

Początkowy odcinek przez las pokonujemy drogą, idzie się łatwiej niż równoległym szlakiem przez chaszcze. Przed charakterystyczną chatą zamieniamy drogę na ścieżkę, która prowadzi nas w górę wśród traw.

Obrazek

Piotrkowi chyba się podoba... ;)

Obrazek

Z jednej strony wapienne skały porośnięte miejscami trawą, z drugiej trochę bieszczadzko...

Obrazek Obrazek

Na trasie spotykamy trzy osoby, dwóch turystów o bliżej nie określonej narodowości i sympatycznego Czecha, który zagaduje nas widząc wcześniej na dole polską rejestrację. Podchodzi na Korab po raz trzeci, po jednej próbie w deszczu, a drugiej we mgle. My mamy szczęście, bo pogoda jest rewelacyjna, góry dzielimy tylko z trójką turystów i kilkoma stadami owiec, które obserujemy daleko na halach.
Powoli docieramy na wysokość ok. 2335 m n.p.m., gdzie zaczyna się wypłaszczenie, a ścieżka trawersuje szczyt Kepi Bard. Bardzo dobre miejsce na obozowisko z widokiem na wschód. Rozbijamy namiot, wrzucamy do niego plecaki i na lekko ruszamy na szczyt. W międzyczasie spotkana wcześniej trójka turystów mija nas idąc w dół, więc całe góry zostają już tylko dla nas.

Obrazek

Obrazek

Po mniej więcej 1,5 godzinie stajemy na szczycie :)

Obrazek

Dzięki temu, że nocujemy w górach nigdzie się nie spieszymy, napawamy się widokami i chłoniemy góry trochę 'na zapas', bo mało mieliśmy w tym roku czasu na wyjazdy...
Wieczorem nadchodzą chmury więc nie mamy szans na podziwianie zachodu słońca, tym chętniej budzimy się rano na wschód...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tą samą drogą schodzimy do samochodu i opuszczając Góry Korab kończymy realizację górskich planów naszego wyjazdu. Ale... przygoda trwa nadal...

Więcej fotek TU

cdn. :zoboc:
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 14 sierpnia 2015, 14:27

Ależ rewelacyjne zdjęcia ! Świetne tereny odwiedziliście. Tyle atrakcji, architektura i góry. Fajna mieszanka, którą przyjemnie się czyta :brawo:
Awatar użytkownika
Barbórka
Turysta
Turysta
Posty: 949
Rejestracja: 02 stycznia 2011, 21:12

Post autor: Barbórka » 14 sierpnia 2015, 18:34

O jacie, zdecydowanie najpiękniejsza część waszej wyprawy :) magiczne i jak bez tłumów ;)

Może napisz coś o ichniejszej kuchni?jakieś przysmaki, specjały?;)
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 14 sierpnia 2015, 22:03

Czytam z wielką ciekawością relację z Waszej wakacyjnej włóczęgi, okraszonej pięknymi zdjęciami. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie Wasze górskie wycieczki, bo wybraliście mało znane pasma i pokazaliście niezykle ciekawe miejsca. Góry Korab są rzeczywiście tak soczyście zielone? Dla mnie są idelane na wędrówkę - przez te rozległe łąki i białe skały.
Góry Komovi też wyglądają zachęcająco. O Durmotorze nie mówię, bo tam z pewnością chcę pojechać jeszcze raz.
I fakt, że w każdym z tych miejsc można by spędzić więcej czasu, ale macie już rozeznanie i wiecie, gdzie ewentualnie wrócić w przyszłości.
Tidżej pisze:
Z lekkimi problemami znajdujemy drogę na Wzgórze Objawień (Podbrdo).

Obrazek
Moje pierwsze skojarzenie, gdy zobaczyłam to zdjęcie - Wasz Piotrek wygląda tu jak Harry Potter ;)!
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 15 sierpnia 2015, 13:30

Robert J pisze:Ależ...
Dzięki Robert ;)

Barbórka pisze:O jacie, zdecydowanie najpiękniejsza część waszej wyprawy :) magiczne i jak bez tłumów ;)
To prawda, wprawdzie w sieci można znaleźć trochę relacji z tych gór, które odwiedziliśmy, ale jednak czym innym jest odkrywanie ich po swojemu. Poza tym są zupełnie inne niż te znane nam do tej pory, a na dodatek jeszcze dzikie i przede wszystkim puste. W górach Komovi nie spotkaliśmy na szlaku nikogo, a w górach Korab 3 osoby w ciągu dwóch dni. Wprawdzie góry są dla wszystkich, ale to cholernie przyjemne uczucie, gdy ma się możliwość obcowania z nimi i podziwiania widoków bez tłumu.
Barbórka pisze:Może napisz coś o ichniejszej kuchni?jakieś przysmaki, specjały?;)
Tu Cię trochę rozczaruję. Zwłaszcza w pierwszej części wyprawy raczej skupialiśmy się na kuchni Moniki ;), a w knajpach jedliśmy raczej standardowo. Ja oczywiście ze względu na temperaturę i z konieczności uzupełniania płynów próbowałem Nikšićko pivo, Korca czy Birra Tirana...

W małym stopniu do kuchni wrócimy jeszcze na campingu "Albania" ;)
Wiolcia pisze:Góry Korab są rzeczywiście tak soczyście zielone?
Tak, ilość zieleni była rzeczywiście zaskakująca zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi pasmami, gdzie szczytowe partie gór były surowe i dominowała naga wapienna skała. Korab, mimo, że wyższy, był bardzo zielony. Ostatnie podejście na szczyt wyglądało tak:

Obrazek
Wiolcia pisze:I fakt, że w każdym z tych miejsc można by spędzić więcej czasu
Z braku czasu, a w zasadzie z chęci odwiedzenia również wielu innych miejsc skupiliśmy się tylko na najwyższych szczytach tych pasm, ale myślę, że wrócimy, by poznać te góry lepiej. Na pewno wrócimy w Góry Północnoalbańskie (Alpy Albańskie, Prokletije - "Przeklęte"), które tym razem odpuściliśmy, a kuszą pięknem, surowością, dzikością (i brakiem tłumów turystów) :)
Wiolcia pisze:Wasz Piotrek wygląda tu jak Harry Potter
Czarował całą drogę :zoboc:
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 15 sierpnia 2015, 17:33

Tidżej pisze:Dzięki temu, że nocujemy w górach nigdzie się nie spieszymy, napawamy się widokami i chłoniemy góry trochę 'na zapas', bo mało mieliśmy w tym roku czasu na wyjazdy...
No to jest i konkretnie. Widoki przyjemne. Istniało może zagrożenie ze strony jakiegoś zwierza np. jak u nas, niedźwiedź?
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 16 sierpnia 2015, 11:28

heathcliff pisze:Istniało może zagrożenie ze strony jakiegoś zwierza np. jak u nas, niedźwiedź?
Teoretycznie tak, bo w górach zarówno Czarnogóry jak i Macedonii żyją niedźwiedzie. Nocowaliśmy wysoko (ponad 2300 m n.p.m.) ponad granicą lasu, więc prawdopodobieństwo spotkania było mniejsze. Podczas wędrówek zauważyliśmy ze zdziwieniem brak (przynajmniej w zasięgu wzroku) jakichkolwiek dzikich zwierząt. Może nie pojawiają się w okolicach szlaków? Wprawdzie są one mało uczęszczane, ale jednak. Na halach na dość szeroką skalę prowadzony jest wypas, więc może to je 'odstrasza'?
Potencjalnie najbardziej niebezpiecznymi zwierzętami są tam psy pasterskie. Podobno zbliżając się do stada lepiej z daleka zaznaczyć swoją obecność, by pasterze mieli czas odwołać swoich strażników. Nie mieliśmy jednak takiego bliskiego spotkania. Jedyne stado, z którym mieliśmy bezpośredni kontakt było prowadzone bez psów.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 16 sierpnia 2015, 19:35

23-24 lipiec. Albania: Jezioro Ochrydzkie, Elbasan, Himarë

Opuszczając Góry Korab opuszczamy również Macedonię i jako kolejny cel podróży obieramy Jezioro Orchrydzkie. Przekraczamy granicę z Albanią i chwilę później w miejscowości Pogradec znajdujemy przyjemny camping Erlin. Prostokątny teren, po lewej stronie parking i miejsce na kampery, w środku dojście do baru, restauracji, za którymi znajduje się plaża, po prawej miejsce na namioty. Po lewej dwa kampery, po prawej żadnego namiotu. Dopytujemy o warunki: 5€. Ale jak, od osoby? A namiot? samochód? Prąd? Nie, 5€ za wszystko. Zostajemy :)

Obrazek

Obrazek

Jezioro bardzo przyjemne, woda bardziej czysta i chłodniejsza niż w Szkoderskim. Piotrek i ja wskakujemy szybko, Monika, gdy się dowiedziała, że w pobliskim trzcinowisku jest sporo węży, rezygnuje :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kolejnym naszym celem jest południe Albanii. Wybieramy drogę przez Elbasan, miasto słynące z zachowanej tureckiej architektury. Wyruszamy więc najpierw na wschód...

Na campingu stawiając samochód wśród innych zwróciliśmy uwagę, że kontrastuje z innymi szarością. Górskie drogi, a w szczególności droga do/z macedońskiego posterunku pograniczników, pozostawiły na samochodzie ogromne ilości wapiennego pyłu. Czas na skorzystanie z LAVAZH - myjni.
LAVAZH to charakterystyczny napis pojawiający się wzdłuż albańskich dróg. Jest wszechobecny, bywają odcinki, że każde możliwe wolne miejsce jest zaadoptowane na bardziej lub mniej prowizoryczną myjnię. Jedna ekipa myjąca przy drugiej, a woda leje się strumieniami w oczekiwaniu na klientów. Zajeżdżamy do jednego z punktów, na którym czeka spory Karcher i kilka misek. Po krótkich negocjacjach dochodzimy do 'kompromisu' i ustalamy cenę, którą od samego początku proponują Albańczycy, 5€ ;)
Jeszcze chyba nigdy nie widziałem, by ktoś z takim zaangażowaniem i dokładnością mył samochód.
Kolejnym charakterystycznym obrazkiem przy drodze są powypisywane w każdym wolnym miejscu, na skałach tuneli, murach, tablicach numery telefonów pomocy drogowej. Najwięcej jest ich oczywiście na górskich odcinkach, na których też czeka sporo lawet. Wystarczy na poboczu podnieść maskę silnika i już pojawiają się zainteresowani udzieleniem pomocy.
Przy drogach prowadzi się też wszelkiego rodzaju handel. Można zobaczyć duże akwaria z żywymi rybami, rybkę wędzoną, grillowaną kukurydzę, czy żywe króliki. Wszystko na wyciągnięcie ręki z samochodu.
Jadąc górskimi serpentynami trzeba wykazywać sporą czujność, za kolejnym zakrętem może pojawić się na drodze stado kóz, krowy lub owce, które prowadzone są na wypas na stromych zboczach przy drodze. Trzeba cierpliwie wyczekać, aż zwierzęta opuszczą asfalt.
Albańskie autostrady też zasługują na uwagę. Niczym dziwnym nie jest na nich rowerzysta jadący pod prąd czy obecność pieszych. Zdarza się też, że autostrada kończy się niespodziewanie (bo akurat przebiega przez jakąś miejscowość), by później znów się pojawić.
Obserwując Albanię z okien samochodu łatwo dostrzec też sporo bunkrów, m.in. na zboczach gór, którymi prowadzi droga.
Z tankowaniem paliwa czy gazu nie ma większego problemu stacji benzynowych jest dużo. Koszt benzyny i ropy to ok. 180 Leków, gaz - 60 Lek. (1€=140 Lek). Należy jednak uważać na płatność kartą. Sam znak karty Visa przy stacji nie oznacza jeszcze, że można nią płacić. Wielu pracowników nie potrafi jeszcze obsługiwać terminala, więc zawsze warto się upewnić, czy na pewno można płacić kartą. Bez problemu natomiast można płacić w Euro.

Tak sobie obserwując Albanię przez szybkę dojeżdżamy do Elbasan, gdzie robimy krótką przerwę. Zachęceni obietnicą widoku architektury otomańskiej ruszamy do centrum.
Ważnym punktem miasta jest starówka, którą od reszty miasta oddzielają mury dawnej tureckiej fortyfikacji z XVw., z charakterystyczną 60 metrową wieżą zegarową (XIXw.).

Obrazek

Obrazek

Do wnętrza zabytkowej części miasta prowadzi Brama Targowa...

Obrazek

Starówkę przecina plątanina wąskich uliczek, większość domów jest bardzo zaniedbana, część z nich jednak odnowiono.

Obrazek

Wewnątrz starówki udaje nam się odnaleźć jeden z najstarszych meczetów w Albanii, pochodzący z XV w. meczet Xhamia e Mbretit.

Obrazek

Architektura Elbasan nie zrobiła na nas spodziewanego wrażenia, być może poświęciliśmy na miasto zbyt mało czasu, a może zbyt wiele spodziewaliśmy się zobaczyć.
Ruszamy dalej najpierw na wschód, a potem na południe, dając znów samochodowi spory wycisk, gnając go po serpentynach przez góry.

Obrazek

Ale dzięki temu otwiera się przed nami widok na Albańską Riwierę i Morze Jońskie.

Obrazek

Obrazek

Gdzieś tam na dole jest nasz camping w Himarë.
Obrazek

Zdążyliśmy jeszcze na wieczorną kąpiel w cholernie słonym, ale bardzo czystym Morzu Jońskim.

Obrazek Obrazek

Więcej fotek TU

cdn.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
Agzi
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 108
Rejestracja: 02 kwietnia 2012, 21:09

Post autor: Agzi » 16 sierpnia 2015, 23:01

Super wyjazd, fotki aż serce radują - uwielbiam wracać na Bałkany podobną tresę, bez wyjść w góry zrobiłam w zeszłym roku. Nad Tarą super atrakcją jest tyrolka, sam spływ Tarą to moc wrażeń. W jeziorze Szkoderskim węży też było dużo sama czyhałam na kilka - z aparatem.
Awatar użytkownika
Tidżej
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2722
Rejestracja: 15 listopada 2011, 8:35

Post autor: Tidżej » 17 sierpnia 2015, 21:35

Agzi pisze:uwielbiam wracać na Bałkany
No to teraz jest nas więcej! Mam nadzieję, że my też jeszcze wrócimy.
| Gór, co stoją nigdy nie dogonię... |
ODPOWIEDZ