11-23.07.2015 - Rowerowy Eurotrip 2015

Relacje z górskich wypraw i innych wyjazdów oraz imprez forumowiczów. Ten dział jest przeznaczony dla osób, które chcą opisać swoje relacje i/lub pokazać zdjęcia ze spotkań nie będących Klubowym Zjazdem lub Górską Wycieczką Klubową.

Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 18 sierpnia 2015, 23:02

Wiolcia pisze:Skoro w kolejnych dniach problem się nasilał, to chyba mniej piwa wypiłeś .
Chyba jednak więcej :lol:

Wiolcia pisze:Na tej skale w Kronburg stoi jakaś kaplica?
Są to ruiny zamku o tej właśnie nazwie. Zresztą jednego z wielu przy tej drodze. Strzegły one dawnego szlaku z Wenecji do Augsburga.
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 21 sierpnia 2015, 22:05

Dzień 6 - 16.07.2015 - Stelvio !

Noc jest przyjemnie ciepła, bez rosy, tylko czasami sen przerywa mi przemykający jakiś samochód szosą ponad moją miejscówką. Zerkam na altimetr, a ten wskazuje dokładnie 1492 m n.p.m., a więc tyle ile wynosi wysokość najwyższego szczytu Sudetów Wschodnich - Pradziada ;)

Już poprzedniego dnia postanowiłem, że dzisiaj zaliczam najwyższą przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich, którą można pokonać samochodem - Stelvio i robię odwrót. Nawet jeżeli bym wymienił obręcz tylnego koła lub kupił nowe to i tak nie zostałoby mi za wiele pieniędzy na dalszą trasę. Postanawiam, więc kontynuować jazdę z defektem, a w razie czego się zobaczy.


Jem śniadanie i gdy tylko słońce wygląda zza okolicznych szczytów ruszam w trasę. Początek jest bardzo przyjemny. Jadę wzdłuż jeziora po bardzo ładnej ścieżce rowerowej. Na przeciwnym brzegu widoczne jest Curon Venosta, a w zasadzie to nowa część miejscowości bo ta starsza znalazła się pod wodą w 1950 gdy powstawało jezioro. Jedynie co pozostało ze starego Graun (wł. Curon Venosta) to romańska dzwonnica dawnego kościoła parafialnego św. Katarzyny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Curon Venosta

Mijam St Valentin i drugie mniejsze jezioro Haidersee. Rozpoczynam przyjemny zjazd do Burgeis. Przejeżdżam przez miasteczko robiąc kilka zdjęć. Temperatura powietrza mimo wczesnej pory już wysoka. Niestety widoczność jest jeszcze gorsza jak dzień wcześniej :(

Obrazek
St Valentin

W samym Burgeis i jego okolicy jest kilka ciekawych obiektów. Kaplica pod wezwaniem św. Michała. Zamek Fürstenburg z XIII w. Został on wybudowany przy dawnym szlaku kupieckim z Wenecji do Augsburga. Ponad miastem w oczy rzuca się biała bryła opactwa benedyktynów "Marienberg", jest najwyżej położonym opactwem benedyktynów w Europie(1340 metrów).

Obrazek
Kaplica św. Michała.

Obrazek
Zamek Fürstenburg

Obrazek
Opactwo Marienberg

Około 3 km na południe docieram do Mals(Malles Venosta). Miasto wielu wież. Przyjemnie się zjeżdża, tak że przeoczyłem zjazd i do centrum muszę się wspinać po dość mocno nachylonym terenie. Z ciekawych obiektów: Kościół Wniebowzięcia NMP pochodzi z XIII w. Wieża została zbudowana w 1530 roku., Romańska wieża kościoła św. Jana. Sam kościół został zniszczony w 1799 roku, czy też pozostałości zamku Fröhlichsburg wybudowanego w XII w. Jego pozostałością jest 33 metrowa wieża Fröhlichsturm.

Obrazek
Mals(Malles Venosta)

Obrazek
Fröhlichsturm

Obrazek
Romańska wieża kościoła św. Jana.

Szybki przejazd do Glorenzy(Glurns). To niewielkie miasto było ośrodkiem ruchu już w czasach rzymskich. Historyczne centrum otoczone murami miejskimi z zachowanymi bramami wjazdowymi do miasta. Kościół św. Pankracego. Wybudowany w roku 1481 na miejscu starszej świątyni z XIII w. stoi już poza murami miasta.

Obrazek
Glorenza

Obrazek
Kościół św. Pankracego.

Obrazek

Z Glorenzy kieruję się do Prato Allo Stelvio po ścieżkach rowerowych biegnących wśród sadów. Udaje mi się"usiąść na kole" grupce szosowców dzięki czemu podganiam trochę czasu.

Obrazek

W mieście zakupy w markecie i rozpoczynam długi i ciężki podjazd na główną atrakcję tego dnia - przełęcz Stelvio. Do celu mam 24,3 km i aż 48 zakrętów 180 stopni !


Na wysokości około 1000 m n.p.m. przy samej drodze jest osobliwe muzeum. Autor tych cudacznych dzieł opowiada mi historię ich powstawania, a trwa to nieprzerwanie od 30 lat. Przyjemność obejrzenia, fotografowania i rozmowy z właścicielem kosztuje 1 euro.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na trasie wyprzedza mnie coraz więcej rowerzystów, głównie na kolarzówkach. Ale i mi udaje się kogoś wyprzedzić. Podjazd jest męczący, a szczególnie w tak wysokiej temperaturze powietrza. Dziś jednak jedzie mi się wyjątkowo dobrze.

Robię oczywiście częste postoje, a to na wykonanie zdjęcia, a to na piwo ;)


Początek podjazdu jest trochę nudny w lesie bez widoków. Dopiero od Trafoi robi się ciekawiej. Widoczny już najwyższy szczyt w Alpach Retyckich - Ortler 3905 m. n.p.m.

Obrazek
Trafoi

Obrazek


Sam podjazd również staje się bardziej ciekawy, a to za sprawą sporej ilości bardzo ciasnych serpentyn. Kawałek za Trafoi jest punkt widokowy na masyw Ortler. Na tarasie tym ustawiono w 1884 roku obelisk upamiętniający pierwsze wejście na szczyt Ortler w 1804 r. Dokonali tego Josef Pichler, Johann Leitner i Johann Klausner.

Obrazek
Obelisk upamiętniający pierwsze wejście na szczyt Ortler

Obrazek

Wyjeżdżając ponad granicę lasu(około 2000 m n.p.m.) widać już cel. Jednak jeszcze sporo dystansu i przewyższenia przede mną. Zaczynam odliczać zakręty pozostałe do celu. Wszystkie są ponumerowane.

Obrazek

Obrazek


Na przełęcz Stelvio docieram około 15-tej. Sesja foto przy tablicy z nazwą przełęczy i wbijam do knajpy na piwo. Kufel 0,5 l za jedyne 5 euro. Jak na razie jest to moje najdroższe piwo, ale warto było po tym wysiłku na podjeździe ;)

Obrazek


Obrazek
Stelvio zdobyte !

Obrazek
Nagroda

Na przełęczy jedna wielka komercja. Sklepy, sklepiki z pamiątkami oraz gadżetami kolarskimi. Kilka hoteli i restauracji oraz wiele straganów z żarciem.

Strasznie tu ciasno. Nie podoba mi się. Zresztą widoki nieszczególne. Trudno zrobić zdjęcie na którym nie uchwyciłoby się słupów wysokiego napięcia. Przyznam szczerze iż droga jak i sama przełęcz bardzo mnie rozczarowały. Widokowo pod żadnym względem nawet nie dorównuje takiej Grossglocknerstrasse.

Obrazek

Obrazek

Po zasłużonym odpoczynku rozpoczynam zjazd w kierunku Bormio. Początkowo nachylenie drogi jest znacznie mniejsze jak po drugiej stronie przełęczy. Mijam skrzyżowanie z drogą prowadzącą do Szwajcarii oraz kilka sypiących się obiektów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dopiero po pokonaniu około 5 km w dół rozpoczyna się zabawa na zjeździe. Droga staje się bardzo kręta i jest kilka bardzo ciasnych tuneli. W tunelach jest już niestety zniszczony asfalt i trzeba mocno ściskać kierownicę by jej nie wyrwało z rąk.
A, i jeszcze jedno, zaczyna mi szwankować licznik. Ma przerwy w działaniu i gubi się kilka km dystansu :/

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej więcej po godzinie docieram do Bormio. W mieście spaceruję chwilę po wąskich uliczkach zaglądając w różne zakamarki.

Obrazek
Bormio

Obrazek

Jest już dość późno, a mam niewiele kilometrów przejechanych. Jednak powinno się to zmienić bo przez następne kilkadziesiąt km będzie delikatnie z góry. Problem w tym, że biednemu zawsze wiatr w oczy(dosłownie). Nie wiem dlaczego, ale wiatr się zmienił o 180 stopni i od Bormio wieje z dość dużą siłą w twarz. Nie ma więc przyjemnej jazdy. Trzeba dokręcać.

Kilka kilometrów w dół za Bormio robię zasłużoną przerwę obiadową. Świeci słońce, ale zaczyna padać deszcz niesiony z silnym wiatrem z chmur zawieszonych nad szczytami po Szwajcarskiej stronie.

Obrazek

Oglądam tylne koło i nie jest ciekawie... Podczas zjazdu występują większe przeciążenia i w efekcie pęknięcie znacznie się powiększyło. A starałem się nie osiągać zbyt dużych prędkości ;)

Nic to, jutro coś z tym zrobię. Tym czasem kontynuuję jazdę w dół przez wiele ciekawych miejscowości. Zatrzymuję się tylko w kilku z nich.

W Grosio stoi ciekawy kościół z wysoką na 65 metrów dzwonnicą. Wszystkie świątynie, które widziałem tego dnia są bardzo do siebie podobne.

Obrazek
Grosotto -XIII wieczny kościół św. Euzebiusza.

Obrazek
Grosio

Obrazek
Mondadizza

Jednym z większych miast, przez które przejeżdżałem tego dnia jest Tirano. W mieście znajduje się kilka pałaców. Jednym z nich jest obecny ratusz. Wąskie brukowane uliczki nadają szczególnego uroku. Oprócz pałaców jest tu także kilka świątyń z tą największą i najważniejszą - bazyliką Madonna di Tirano. Ponoć tutaj 29 września 1504 roku objawiła się Madonna prosząc o wystawienie w tym miejscu świątyni. Pół roku później wmurowano kamień węgielny, a budowę zakończono w 1513 roku.

Dzwonnica(1578 r) imponujących rozmiarów.

Obrazek
Kolegiata w Tirano

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Bazylika Madonna di Tirano

Po zachodzie słońca niebo się zupełnie wypogadza i wiatr ustaje. Teraz to by się przydał jako czynnik chłodzący na podjeździe na kolejną przełęcz tego dnia ;) W Tresenda odbijam na przełęcz Aprica. Podczas podjazdu zapada zmrok. Z żalem spoglądam na światła Sondrio gdzie miałem pierwotnie jechać, a dwa dni później miało być 3k..., nie tym razem :(

Obrazek
Tresenda

Obrazek

Na przełęcz Aprica docieram po 22-ej. Jest to spory ośrodek narciarski. Miasteczko o tak późnej porze żyje. Wszędzie pootwierane knajpy, a Włosi podchmielonym głosem śpiewają ;) Wypijam jedno szybkie piwo i zaraz za ostatnimi zabudowaniami zatrzymuję się na kolejną noc podczas tego wyjazdu.

Obrazek
Statystyki dnia 6


Galeria:

https://plus.google.com/photos/11790176 ... 8889879729

cdn...
Awatar użytkownika
Wiolcia
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 982
Rejestracja: 18 listopada 2011, 18:33

Post autor: Wiolcia » 21 sierpnia 2015, 23:13

Robert J pisze: Początek jest bardzo przyjemny. Jadę wzdłuż jeziora po bardzo ładnej ścieżce rowerowej.
Bardzo przyjemnie ta ścieżka wygląda - aż chciałabym tam zaraz pojechać!
Robert J pisze:Strasznie tu ciasno. Nie podoba mi się. Zresztą widoki nieszczególne. Trudno zrobić zdjęcie na którym nie uchwyciłoby się słupów wysokiego napięcia. Przyznam szczerze iż droga jak i sama przełęcz bardzo mnie rozczarowały. Widokowo pod żadnym względem nawet nie dorównuje takiej Grossglocknerstrasse.
Hmm, ja nie mam porównania, więc widoki z podjazdu są dla mnie bardzo imponujące. A i serpentyny widziane z góry robią wrażenie.

A w ogóle to bardzo niewłosko brzmią nazwy tych miejscowości z początku Twojej wycieczki tego dnia. Mocne są tam wpływy szwajcarskie?
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 21 sierpnia 2015, 23:24

Wiolcia pisze:Hmm, ja nie mam porównania, więc widoki z podjazdu są dla mnie bardzo imponujące. A i serpentyny widziane z góry robią wrażenie.
Pokonywałem ciekawsze drogi alpejskie. Może nie były tak wysokie, ale widokowo przebijały Stelvio.
Wiolcia pisze:A w ogóle to bardzo niewłosko brzmią nazwy tych miejscowości z początku Twojej wycieczki tego dnia. Mocne są tam wpływy szwajcarskie?
Bardziej austriackie, a właściwie austro-węgierskie bo to dawne tereny austro-węgier.. W tym rejonie ponad 90 % mieszkańców posługuje się językiem niemieckim. Wszystkie napisy po niemiecku, wszędzie słychać j. niemiecki. Za Stelvio jest już "bardziej włosko".
Awatar użytkownika
Pudelek
Turysta
Turysta
Posty: 3057
Rejestracja: 23 czerwca 2008, 17:43

Post autor: Pudelek » 22 sierpnia 2015, 1:44

Wiolcia pisze:A w ogóle to bardzo niewłosko brzmią nazwy tych miejscowości z początku Twojej wycieczki tego dnia. Mocne są tam wpływy szwajcarskie?
Robert J pisze:Bardziej austriackie, a właściwie austro-węgierskie bo to dawne tereny austro-węgier..
to Południowy Tyrol, tereny etnicznie niemieckie (austriackie), Włosi to tak naprawdę mieszkają tylko w Bozen (Bolzano), gdzie ściągnięto ich do fabryk w okresie międzywojennym. Ceną za porzucenie pragnień powrotu do Austrii (przynajmniej oficjalnych, bo mieszkańcy mają niekiedy je nadal) jest silna autonomia dla całego regionu z pełnym równouprawnieniem obu, a momentami trzech języków - bo jeszcze w niektórych gminach dochodzi język ladyński :)
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 22 sierpnia 2015, 23:48

Pudelek pisze:to Południowy Tyrol, tereny etnicznie niemieckie (austriackie), Włosi to tak naprawdę mieszkają tylko w Bozen (Bolzano), gdzie ściągnięto ich do fabryk w okresie międzywojennym. Ceną za porzucenie pragnień powrotu do Austrii (przynajmniej oficjalnych, bo mieszkańcy mają niekiedy je nadal) jest silna autonomia dla całego regionu z pełnym równouprawnieniem obu, a momentami trzech języków - bo jeszcze w niektórych gminach dochodzi język ladyński :)
Przez Bolzano jechałem następnego dnia jednak była już późna pora i tylko śmignąłem przez miasto ścieżkami rowerowymi. Mimo wszystko zauważyłem, że w mieście dominuje język niemiecki.
adrians_osw
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 1192
Rejestracja: 15 sierpnia 2010, 13:22

Post autor: adrians_osw » 23 sierpnia 2015, 10:01

Robert J wielkie gratulacje :) Stelvio podjazd legenda - ile razy rozstrzygało się tam Giro, nierzadko przy dwu metrowych zaspach śniegu po obu stronach drogi.
--->>>flickr<<<---
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 27 sierpnia 2015, 22:13

adrians_osw pisze:Robert J wielkie gratulacje :) Stelvio podjazd legenda - ile razy rozstrzygało się tam Giro, nierzadko przy dwu metrowych zaspach śniegu po obu stronach drogi.
Podjazd wśród ścian śniegu na szczyt mógłby być ciekawym przeżyciem ;)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 27 sierpnia 2015, 22:31

Dzień 7/13 - 17.07.2015 - Passo Tonale, passo Mendola.

Dziś miałem wstać wcześnie, ale jakoś nie udało mi się ;) Kiepskie miejsce wybrałem na nocleg. Ziemia pod karimatą nierówna i nie wyspałem się, a zmęczenie było takie, że nie chciało mi się już przenosić.
Wstaję po 7 i powoli zbieram się do drogi. Jest ciepło świeci słońce, ale widoczność marniutka, szczególnie pod słońce gdzie światło rozprasza się na zanieczyszczeniach w powietrzu.

Obrazek

Spędzając noc na przełęczy pewne jest, że początek trasy kolejnego dnia będę mieć z góry. Zjeżdżam więc kilkanaście kilometrów do Edolo gdzie uzupełniam zapasy w małym sklepiku.

Obrazek
Edolo

Obrazek

Za miastem rozpoczynam podjazd na pierwszą dzisiaj przełęcz Tonale 1884 m n.p.m. Po kilku kilometrach ostrego podjazdu pierwsza dzisiaj przerwa. Kanapka, piwo i kontynuuję podjazd. Temperatura wzrasta, ale trochę podjazd staje się mniej stromy. O 9 termometr wskazuje już 33 stopnie Celsjusza.

Przejeżdżam przez kilka wsi i małych miasteczek. Nie mam dziś zupełnie ochoty na jakiekolwiek zwiedzanie. Czasami tylko przystanę na chwilę by zrobić jakieś zdjęcie.

Obrazek
Vione

Obrazek

Dość wcześnie zaczynają się tworzyć chmury burzowe nad Masywem Adamello. Zastanawiam się czy uda mi się zdążyć opuścić wysokie góry na czas.

Po chwilowym wypłaszczeniu trasy zaczyna się finałowy podjazd na przełęcz z Ponte di Legno. Jest kilka serpentyn do pokonania. Jadę wzdłuż kolejki gondolowe. Widoki coraz ładniejsze. W samo południe docieram na Przełęcz.

Obrazek
Ponte di Legno

Obrazek
Masyw Adamello

Obrazek

Przełęcz Passo Tonale 1884 m n.p.m., położona jest na granicy Lombardii i Trydentu. Jest to zimowo-letni ośrodek turystyczny leżący u stóp lodowca Presena. Spore miasteczko na przełęczy. Kolejka do kolejki gondolowej spora. Widać, że okolice są popularne wśród turystów.

Podczas I wojny światowej przebiegała przez przełęcz włoska linia obrony. 15 czerwca 1918, wojska austriackie uderzyły na przełęcz Tonale, atakiem pozorującym, rozpoczynając bitwę nad Piavą. Stoi tu pomnik ku czci poległych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Tonale

Na przełęczy robię zakupy i rozpoczynam zjazd. Trzytysięczniki w Masywie Adamello ładnie się prezentują, jedna przejrzystość powietrza mogłaby być odrobinę lepsza.

Chmur burzowych na niebie coraz więcej. Czuć nadciągającą burzę. Mijam fort Strino wybudowany w latach 1860-1862.

Obrazek
Tonale

Obrazek

Obrazek
Fort Strino

Obrazek
Cima Presanella 3558 m(po lewej) i Cima di Vermiglio 3458 m(po prawej)

Będąc w okolicy Cusiano słyszę pierwsze odległe pomruki burzy. Robię przerwę obiadową podczas, której postanawiam zrobić coś z pękniętą obręczą. Może się to wydać bardzo śmieszne, ale użyłem opasek zaciskowych oplatając obręcz razem z oponą. Kiepsko to wyglądało i nieprzyjemnie się jechało ponieważ koło miało bicie góra-dół. Po późniejszej modyfikacji i upuszczeniu powietrza do minimum było już znacznie lepiej. Śmieszne, ale naprawdę zdało to egzamin. Opaski jednak są dobre na wszystko ! ;)

Przez bardzo niskie ciśnienie w kole są większe opory toczenia i tempo jazdy znacznie mi spada. Najważniejsze jednak, że posuwam się do przodu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Oglądam się do tyłu. Burza zaczyna się zbliżać i wiem, że nie zdołam już uciec.

Obrazek

Obrazek

Za miejscowością Bozzana rozpoczynam podjazd na kolejną przełęcz. Podjazd jest znacznie mniej wymagający, ale bardzo dłużący się. Jadę wzdłuż jeziora Santa Giustina przez tereny, na których pełno sadów owocowych. Sady te zdominowały całą okolicę.

Obrazek

Obrazek
Jezioro Santa Giustina

Obrazek

W Revò doganiają mnie ciężkie deszczowe chmury. Na szczęście nie ma burzy jedynie pada upierdliwy deszcz. Robię ostatnie tego dnia zakupy. Za Fondo robię przerwę by przeczekać ulewę.

Obrazek
Revò

Obrazek

Obrazek

Na przełęcz Mendola docieram przed 19-tą. Robię pamiątkowe zdjęcie i zjazd bardzo stromą i krętą drogą do widocznego w oddali Bolzano. Gdyby nie strumień wody z przedniego koła to mógłbym powiedzieć, że zjazd był przyjemny, ale tak nie było :( W jednym miejscu na śliskiej nawierzchni wysypał się motocyklista i właśnie zbierają to co pozostało z owiewki. W tym samym miejscu również wpada mi w poślizg tylne koło, ale udaje się opanować sytuację i bezpiecznie zjechać na dół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Bolzano

Do Bolzano docieram po genialnych wręcz ścieżkach rowerowych. Przez miasto również śmigam po trasach przygotowanych dla cyklistów. Sieć ścieżek rowerowych jest tutaj imponująca. Bolzano nazywane jest rowerową stolicą Włoch ;) Ja jednak rezygnuję ze zwiedzania miasta chcąc podjechać jak najdalej w kierunku Austrii.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Podążam w górę rzeki Eisack po ścieżce rowerowej biegnącej po dawnej trasie kolejowej. Normalnie mistrzostwo. Jazda przez kilka tuneli, w których automatycznie zapala się światło gdy tylko zostanie wykryty ruch :)

Obrazek

Ścieżką tą jadę jeszcze kilkanaście kilometrów i kończę dzień gdzieś pod estakadą autostrady A22 ;P

Obrazek
Statystyki dnia 7

Galeria:

https://plus.google.com/photos/11790176 ... 7226951249

cdn...
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 01 września 2015, 21:39

Dzień 8/13 - 18.07.2015 - Powrót do Austrii przez przełęcz Brennero.


Poranek dnia ósmego jest przyjemnie ciepły. Dziś wyjątkowo jem śniadanie w miejscu biwaku. W trasę ruszam o 07:30. Mam ciągle delikatnie pod górę i tak będzie przez niemal 70 km ;)

Pogoda dzisiaj niemal identyczna jak przez ostatnich kilka dni. Jednak widoczność jest odrobinę lepsza. Prawdopodobnie jest to zasługa silnie wiejącego wiatru. Szkoda tylko, że ten wiatr wieje mi prosto w twarz :/

Obrazek

Z upływem czasu na ścieżce rowerowej coraz więcej cyklistów. Nic dziwnego w końcu to początek weekendu ;)

W Chiusa robię zapasy wody i piwa. Do sakw wpada kilka browarków, których jeszcze nie próbowałem.

Obrazek

Obrazek

Ponad miastem na Świętej Górze od stuleci stoi klasztor Sabiona/Säben. Jest to klasztor Benedyktynek.

Obrazek
klasztor Sabiona/Säben

Po dwóch godzinach jazdy docieram do Bressanone(Brixen). Przyszedł tutaj na świat himalaista Reinhold Messner. Kręcę się chwilę po mieście zaglądając do centrum gdzie stoi największy kościół w Bressanone - katedra Wniebowzięcia NMP.

Obrazek
Katedra Wniebowzięcia NMP.

Pochodząca pierwotnie z okresu Ottonów budowla otrzymała w XII wieku nowy romański kształt – trzynawowy korpus z kryptą oraz dwie wieże fasadowe. Dobudówki wykonano w okresie gotyku i baroku. Północną wieżę wzniesiono w latach 1610 – 1613, a kolejne przebudowy wykonano w latach 1745 – 1754.


Na południe od centrum średniowieczny dwór miejski biskupów Bressanone - Hofburg z XIII w.

Obrazek
Bressanone - Hofburg

Kontynuuje jazdę trasą rowerową bo po głównej drodze jest zakaz poruszania się rowerem. Trasa ta ciągle kluczu oddalając się to znów zbliżając do głównej drogi. Ciągle wspinam się na kolejne wzniesienia niepotrzebnie dokładając metrów do przewyższenia. Czasami trasa wiedzie po zwykłych polnych i leśnych drogach. Osoby na kolarzówkach prowadzą rowery. Ja na szczęście nie mam takiego problemu :)

Widoki są za to na pewno lepsze aniżeli z głównej drogi. Ja jednak szukam możliwości by na tą drogę wjechać. Udaje mi się to w miejscowości Fortezza. Teraz szybki przejazd do Vipiteno. Po drodze mijam kilka zamków w tym jeden z najstarszych w Południowym Tyrolu - zamek Tasso.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Tasso

W Vipiteno robię spore zakupy bo moje potrzeby były aktualnie duże i za miastem ostry podjazd na przełęcz Brennero. Niedaleko przełęczy przerwa na kąpiel w chłodnym strumieniu no i oczywiście na piwo :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Myślałem, że zjazd z przełęczy będzie przyjemnością, ale rzeczywistość okazała się inna. Wzmaga się północny wiatr niepozwalający się mi za bardzo rozpędzić :(

Obrazek
Matrei am Brenner

Obrazek

Gdy ujrzałem Patscherkofel z charakterystycznym nadajnikiem na szczycie, wiedziałem, że do Innsbrucka jest już niedaleko. Przejeżdżam pod mostem "Europabrücke", który do 2004 roku był najwyższym mostem w Europie.

Obrazek

Obrazek
Europabrücke

Obrazek
Serles 2717 m

Przed samym Innsbruckiem przerwa obiadowa i południowymi obrzeżami miasta jadę już w kierunku wschodnim.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Bergisel

By nie powtarzać trasy, którą jechałem kilka dni temu postanawiam poruszać się dla odmiany niemal wyłącznie po ścieżkach rowerowych. Oznaczenie jest bardzo czytelne, choć dystans, który muszę pokonać odrobinę większy.


Oczywiście późnym popołudniem standardowo psuje się pogoda. Od zachodu nadciąga jakiś niewielki front atmosferyczny i chmury zaczynają się przewalać przez najwyższe szczyty. Później zaczynają się tworzyć komórki burzowe. Po zachodzie słońca grzmi i sypie piorunami wszędzie w koło, ale nie tam gdzie ja jestem. Nie spadła na mnie nawet kropla deszczu ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mój patent z kołem zdaje egzamin choć często muszę wymieniać opaski na nowe. Niestety licznik coraz częściej szwankuje i po prostu przestaje działać. Nie pomaga nawet wymiana baterii. Codziennie dystans, który zliczył był mniejszy jak ten pokonany w rzeczywistości :/

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Rattenberg. Klasztor Augustianów

Gdy tylko zapadają zupełne ciemności zatrzymuję się na noc pod altanką w okolicy stacji kolejowej na przedmieściach Wörgl.

Obrazek
Statystyki dnia 8

Zdjęcia:

https://plus.google.com/photos/11790176 ... 9448485201

cdn...
Ostatnio zmieniony 02 września 2015, 15:46 przez Robert J, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 września 2015, 13:32

gobo pisze:Wątek piwny niezmiernie mnie zaciekawił, ponieważ jako początkujący rowerzysta muszę, po prostu muszę, po każdych 30-40 km nawodnić się przynajmniej dwoma browarkami. I waga mi spada :D
Z napięciem czekam na ciąg dalszy :)
I potem drzemka na słoneczku. Raz tak miałem. Musiałem 30km z powrotem po ciemku wracać;)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 02 września 2015, 15:45

KrzysiekD pisze:
gobo pisze:Wątek piwny niezmiernie mnie zaciekawił, ponieważ jako początkujący rowerzysta muszę, po prostu muszę, po każdych 30-40 km nawodnić się przynajmniej dwoma browarkami. I waga mi spada :D
Z napięciem czekam na ciąg dalszy :)
I potem drzemka na słoneczku. Raz tak miałem. Musiałem 30km z powrotem po ciemku wracać;)
Raz mi się zdrzemnęło w Rosenheim, ale wypiłem tamtego dnia trochę za dużo piwa. Co prawda w Niemczech nie ma jasno określonych limitów dla rowerzystów tak jak w Austrii 0,8 promila, ale wolałem nie przekraczać tej wartości ;)
Awatar użytkownika
Robert J
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2285
Rejestracja: 25 grudnia 2011, 20:35

Post autor: Robert J » 04 września 2015, 16:05

Dzień 9/13 - 19.07.2015 - Przez Bawarię...

Miałem nadzieję tej nocy się wyspać..., nic z tego ! Punkt 05:00 rusza "kombajn", który wymienia całe torowisko tuż obok. Hałas jest nie do zniesienia. Nawet w niedzielę nie dają pospać ;)

Ok, myślę. Skoro już się obudziłem to przynajmniej wcześniej wyruszę w trasę. Dziś zapowiadają bardzo upalny dzień i kto wie czy w najbardziej upalnych godzinach nie będzie trzeba zrobić sobie dłuższej przerwy w jeździe.

Poranek jest przyjemnie chłodny. Nad rzeką Inn unoszą się mgiełki. Kontynuuję jazdę po trasie do nieodległego już Kufstein. Na przerwie śniadaniowej wygrzebuję jeszcze jakieś piwo kupione we Włoszech.

Obrazek

Obrazek

Przez Kufstein szybko przejeżdżam. Zatrzymałem się tylko raz nad brzegiem rzeki skąd był ładny widok na wizytówkę miasta - twierdzę Kufstein znajdujący się na 90 metrowej skale nad samym brzegiem Inn.

Obrazek

Obrazek
twierdza Kufstein

W dalszym ciągu jadę wzdłuż Innu ścieżką rowerową. O 9 jest już sporo rowerzystów na ścieżkach. Wzmaga się też mocniejszy wiatr. Na szczęście dla mnie wieje on w plecy ułatwiając znacznie jazdę.

Obrazek
Pendling 1563 m.

Obrazek

W Tiefenbach przejeżdżam na drugą stronę Innu i przez niewielkie miejscowości jadę wyznaczoną trasą rowerową. Definitywnie opuszczam Alpy. Od teraz przemierzam Bawarię.

Obrazek

A jak Bawaria to wiadomo ;)

Obrazek

O 11 docieram do Rosenheim. W mieście tłumy mieszkańców w tradycyjnych bawarskich(i nie tylko) strojach. Z otrzymanej broszurki dowiedziałem się, że właśnie odbywa się największy festiwal folklorystyczny w Bawarii. Upał już niemożliwy i wszyscy starają się schować w cieniu w oczekiwaniu na pochód. Ścisłe centrum zamknięte dla ruchu, a ja nie mam czasu by obejrzeć to widowisko :(

Obrazek
W Rosenheim

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kościół św. Mikołaja.

Obrazek

Na stacji paliw dostaję oczopląsów na widok zawartości chłodziarki ! W sakwach ląduje 8 piw ;) Później robię dość częste przerwy z powodu upału i zawartości bagaży ;)

Obrazek

Obrazek

Koło dzielnie się trzyma :)

Obrazek

Zwiedzania dzisiaj niewiele. Czasami widoczny gdzieś w oddali jakiś ciekawy obiekt.

Obrazek
Dawny klasztor benedyktynów w Rott am Inn.

Obrazek
Kolejny dawny klasztor benedyktyński w Attel.

W czasie największego upału nawet na drogach zamiera ruch. Tylko ja głupi się męczę, ale co kilkanaście kilometrów mam nagrodę !

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Mniej więcej na wysokości Ramsau muszę opuścić drogę krajową bo ta przechodzi w ekspresówkę. Kluczę, więc podrzędnymi drogami to oddalając się, a to znów przybliżając do Innu.

Obrazek
Kirchreit

Przypadkowo trafiam na XIII wieczny zamek Guttenburg. Brama wjazdowa niestety zamknięta i oglądam obiekt tylko zza murów. Cała okolica to jedno wielkie pole golfowe. W parku stoją dwa radzieckie samoloty AN-2 oraz MiG 21.

Obrazek
Guttenburg

Obrazek
An 2

Obrazek
MiG-21

Około 19-tej od zachodu zaczynają mnie gonić burzowe chmury. Widać jak tam daleko pada deszcz. Staram się uciec jak najdalej w czym pomaga mi silny wiatr. Niestety odgłosy burzy z każdą chwilą się przybliżają. Pierwsze krople deszczu spadają w okolicy Altötting. Nie chcąc moknąć przeczekuję ulewę na przystanku autobusowym. Deszcz choć krótki był dość intensywny. Jezdnia mokra i nie jedzie mi się już tak dobrze jak przed opadami. Mimo to jadę dość szybko. Jednak jakimś cudem mylę drogę i orientuję się dopiero po kilku kilometrach. Nie chce mi się już wracać, więc postanawiam poszukać schronienia na noc dość wcześnie. Noc spędzam na fajnym przystanku z zadaszonym parkingiem na rowery w okolicy Holzhausen ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tego dnia wchłonąłem aż 8 piw i jedyny wniosek jaki mi się nasuwa to taki, że powinni mi zabronić wjazdu do Bawarii ;P

Obrazek
Statystyki dnia 9:

Galeria:

https://plus.google.com/photos/11790176 ... 5340919857

cdn...
Tauzen
Turysta
Turysta
Posty: 636
Rejestracja: 23 lutego 2010, 15:30

Post autor: Tauzen » 04 września 2015, 22:14

Muszę zapytać: dajesz radę pić ciepłe piwo?

ps. na mecz oczywiście patrzę
Marshal23
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 568
Rejestracja: 20 stycznia 2014, 12:57

Post autor: Marshal23 » 04 września 2015, 22:27

Niesamowite to wszystko co przeczytałem,zobaczyłem-dzięki Tobie Robercie.Jesteś Wielki.Szacunek dla Ciebie i twoich wyczynów
ODPOWIEDZ