30.04 - 3.05.2015 Na tropie wiosny, Wiolci i szarego wilka po Górach Czerchowskich
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
Dookoła „końca świata” (piątek 1-05-2015)
Jeśli w Leluchowie koniec świata się zaczyna, to swoje epicentrum ma on w Livovskiej Hucie, maleńkiej wiosce w dolinie górnej Topli, rzeki spływającej ze zboczy Minčola. Zachowało się tam kilka ciekawych budowli.
Nie spodziewałam się, że wyszukana tam kwatera okaże się tak komfortowa, miałyśmy do dyspozycji całe pięterko, które mogło pomieścić nawet więcej osób – polecam .
Trasa : Livovska Huta – Lazy - Minčol – Uhlisko – Mały Minčol – przełęcz Hajduška – Palenica - Staškova – Jasenov – zbocza Čekošova - Livov
Według pierwotnego planu miałyśmy tego dnia wyruszyć z Livova z pełnym wyposażeniem na trzydniowy pobyt na grani, przewędrować przez Čekošov, Mały Minčol, Minčol, Lazy i urządzić biwak w rejonie przełęczy Ždziare. Po rezygnacji z noclegów pod namiotami zmianie uległ tylko końcowy odcinek. Z węzła Lazy zamierzałyśmy zejść prosto do Livovskiej Huty.
Ostatecznie biorąc pod uwagę prognozy pogody oraz to, że Jola nie była jeszcze na Minčolu, poszłyśmy „pod prąd”, zaczęłyśmy od najwyższego szczytu i zaliczyłyśmy go w całkiem niezłych warunkach.
Wędrując dalej nasłuchiwałyśmy odgłosów burzy, by w razie czego bez szlaku jak najszybciej zejść w dolinę. Nie było to jednak potrzebne, parę razy spadło kilka kropel deszczu, na dobre rozpadało się dopiero pod wieczór, kiedy byłyśmy już bezpieczne pod dachem.
Na pewnym odcinku szlak był bardzo gęsto i na świeżo oznakowany, czasem nieco niekonwencjonalnie .
Po pewnym czasie zorientowałyśmy się, że szlak ma tutaj zmieniony przebieg i omija wierzchołek Čekošova. Ciekawe dlaczego?
Urządzając po drodze sesję fotograficzną z piękną zielenią w tle, bez problemu dotarłyśmy do Livova, gdzie czekał podstawiony tam rano samochód i przejechałyśmy na drugi nocleg do Livovskiej Huty, którą tego dnia obeszłyśmy niemal dookoła górskimi grzbietami.
Jeśli w Leluchowie koniec świata się zaczyna, to swoje epicentrum ma on w Livovskiej Hucie, maleńkiej wiosce w dolinie górnej Topli, rzeki spływającej ze zboczy Minčola. Zachowało się tam kilka ciekawych budowli.
Nie spodziewałam się, że wyszukana tam kwatera okaże się tak komfortowa, miałyśmy do dyspozycji całe pięterko, które mogło pomieścić nawet więcej osób – polecam .
Trasa : Livovska Huta – Lazy - Minčol – Uhlisko – Mały Minčol – przełęcz Hajduška – Palenica - Staškova – Jasenov – zbocza Čekošova - Livov
Według pierwotnego planu miałyśmy tego dnia wyruszyć z Livova z pełnym wyposażeniem na trzydniowy pobyt na grani, przewędrować przez Čekošov, Mały Minčol, Minčol, Lazy i urządzić biwak w rejonie przełęczy Ždziare. Po rezygnacji z noclegów pod namiotami zmianie uległ tylko końcowy odcinek. Z węzła Lazy zamierzałyśmy zejść prosto do Livovskiej Huty.
Ostatecznie biorąc pod uwagę prognozy pogody oraz to, że Jola nie była jeszcze na Minčolu, poszłyśmy „pod prąd”, zaczęłyśmy od najwyższego szczytu i zaliczyłyśmy go w całkiem niezłych warunkach.
Wędrując dalej nasłuchiwałyśmy odgłosów burzy, by w razie czego bez szlaku jak najszybciej zejść w dolinę. Nie było to jednak potrzebne, parę razy spadło kilka kropel deszczu, na dobre rozpadało się dopiero pod wieczór, kiedy byłyśmy już bezpieczne pod dachem.
Na pewnym odcinku szlak był bardzo gęsto i na świeżo oznakowany, czasem nieco niekonwencjonalnie .
Po pewnym czasie zorientowałyśmy się, że szlak ma tutaj zmieniony przebieg i omija wierzchołek Čekošova. Ciekawe dlaczego?
Urządzając po drodze sesję fotograficzną z piękną zielenią w tle, bez problemu dotarłyśmy do Livova, gdzie czekał podstawiony tam rano samochód i przejechałyśmy na drugi nocleg do Livovskiej Huty, którą tego dnia obeszłyśmy niemal dookoła górskimi grzbietami.
Ostatnio zmieniony 10 czerwca 2015, 13:22 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Dwa pokoiki, w każdym 2 łóżka, salon z dużym narożnikiem (2 osoby), dużo podłogi (kilka "gleb"), kuchnia dobrze wyposażona (na 6 osób - takie komplety sztućców, talerzy, kieliszków ), 1 łazienka.Han-Ka pisze:Nie spodziewałam się, że wyszukana tam kwatera okaże się tak komfortowa, miałyśmy do dyspozycji całe pięterko, które mogło pomieścić nawet więcej osób – polecam .
Im więcej osób (w granicach rozsądku) tym taniej, bo wynajmuje się całość, nie pojedyncze miejsca.
Deszczowy spacer (sobota 2-05-2015)
Tylko 4 dni w górach, a powstała z tego prawie telenowela .
To teraz już „z górki”, będę się streszczać.
Deszcz rozpadał się w piątkowy wieczór, padał całą noc i w sobotni poranek. Nic nie wskazywało na to, że zaraz się wypogodzi, więc po raz kolejny musiałyśmy dokonać korekty trasy, bo na sobotę zaplanowany był najbardziej atrakcyjny widokowo odcinek szlaku, a tu widoków brak.
Trasa : Križe – przeł. Žobrák – Bukovy vrch – Chochulka – Čergov – przeł.pod Čergovem/schronisko
Zamiast zacząć od przełęczy Ždiare, wybrałyśmy trasę przewidywaną pierwotnie na niedzielę, która prowadziła głównie lasem, znów idąc w odwrotnym od założonego kierunku. Ważne było, abyśmy dotarły na nocleg do chaty pod Čergovem. Ale żeby zanadto nie zmoknąć, zrezygnowałyśmy z pieszego przejścia z Livova do Križe (ok.5 km) i podjechałyśmy samochodem w głąb sąsiedniej doliny, dnem której płynie potok Slatvinec, dopływ Topli. Stąd wyruszyłyśmy na niebieski szlak. Do tej pory nie narzekałyśmy na oznakowanie szlaków w G.Czerchowskich. Jednak od węzła Križe-chata szlaku praktycznie nie było .
Widoczna na zdjęciu strzałka wskazywała na strome zbocze, na którym nie było żadnej ścieżki, leżały na nim pnie ściętych drzew i dodatkowo porastały je krzaki, tego dnia całkiem mokre . Napotkana osoba upewniła nas, że wyżej na pewno znajdziemy szlak, więc „przechaszczowałyśmy” ten trudny odcinek i trafiłyśmy na bardzo błotnistą drogę. Chociaż szlaku nadal nie było, ruszyłyśmy z nadzieją pod górę. Dopiero po ok. 500 m pojawiły się pierwsze niebieskie znaki. Prawdopodobnie nastąpiła tu niedawno zmiana przebiegu szlaku, ale nie zadbano o jego prawidłowe oznakowanie.
Czym wyżej, tym droga była mniej rozjeżdżona i błotnista. W lekkim deszczu, który zbytnio nas nie przemoczył, dotarłyśmy na przełęcz Žobrák. Wiedziałam, że w pobliżu znajduje się wieża widokowa z pięterkiem przeznaczonym na schron/utulnię. Jednak jakież było nasz zdziwienie, gdy na miejscu obok starej konstrukcji zobaczyłyśmy nową, większą, jeszcze nie wykończoną budowlę i dużą kolistą wiatę.
Dalsza droga wiodła nadal głównie przez las, czasem trafiałyśmy na polany, szczególnie jedna miała we mgle swoisty klimat.
Deszcz w końcu ustał, a my nie śpiesząc się zbytnio zdobyłyśmy Bukovy vrch i pomaszerowałyśmy w kierunku Ćergova.
Stąd już niedaleko było do schroniska, gdzie dotarłyśmy koło godziny 16. Gdyby widoczność była lepsza, może wyszłybyśmy jeszcze na spacer po okolicy. A tak resztę wieczoru spędziłyśmy na pogaduszkach przy piwie.
Tylko 4 dni w górach, a powstała z tego prawie telenowela .
To teraz już „z górki”, będę się streszczać.
Deszcz rozpadał się w piątkowy wieczór, padał całą noc i w sobotni poranek. Nic nie wskazywało na to, że zaraz się wypogodzi, więc po raz kolejny musiałyśmy dokonać korekty trasy, bo na sobotę zaplanowany był najbardziej atrakcyjny widokowo odcinek szlaku, a tu widoków brak.
Trasa : Križe – przeł. Žobrák – Bukovy vrch – Chochulka – Čergov – przeł.pod Čergovem/schronisko
Zamiast zacząć od przełęczy Ždiare, wybrałyśmy trasę przewidywaną pierwotnie na niedzielę, która prowadziła głównie lasem, znów idąc w odwrotnym od założonego kierunku. Ważne było, abyśmy dotarły na nocleg do chaty pod Čergovem. Ale żeby zanadto nie zmoknąć, zrezygnowałyśmy z pieszego przejścia z Livova do Križe (ok.5 km) i podjechałyśmy samochodem w głąb sąsiedniej doliny, dnem której płynie potok Slatvinec, dopływ Topli. Stąd wyruszyłyśmy na niebieski szlak. Do tej pory nie narzekałyśmy na oznakowanie szlaków w G.Czerchowskich. Jednak od węzła Križe-chata szlaku praktycznie nie było .
Widoczna na zdjęciu strzałka wskazywała na strome zbocze, na którym nie było żadnej ścieżki, leżały na nim pnie ściętych drzew i dodatkowo porastały je krzaki, tego dnia całkiem mokre . Napotkana osoba upewniła nas, że wyżej na pewno znajdziemy szlak, więc „przechaszczowałyśmy” ten trudny odcinek i trafiłyśmy na bardzo błotnistą drogę. Chociaż szlaku nadal nie było, ruszyłyśmy z nadzieją pod górę. Dopiero po ok. 500 m pojawiły się pierwsze niebieskie znaki. Prawdopodobnie nastąpiła tu niedawno zmiana przebiegu szlaku, ale nie zadbano o jego prawidłowe oznakowanie.
Czym wyżej, tym droga była mniej rozjeżdżona i błotnista. W lekkim deszczu, który zbytnio nas nie przemoczył, dotarłyśmy na przełęcz Žobrák. Wiedziałam, że w pobliżu znajduje się wieża widokowa z pięterkiem przeznaczonym na schron/utulnię. Jednak jakież było nasz zdziwienie, gdy na miejscu obok starej konstrukcji zobaczyłyśmy nową, większą, jeszcze nie wykończoną budowlę i dużą kolistą wiatę.
Dalsza droga wiodła nadal głównie przez las, czasem trafiałyśmy na polany, szczególnie jedna miała we mgle swoisty klimat.
Deszcz w końcu ustał, a my nie śpiesząc się zbytnio zdobyłyśmy Bukovy vrch i pomaszerowałyśmy w kierunku Ćergova.
Stąd już niedaleko było do schroniska, gdzie dotarłyśmy koło godziny 16. Gdyby widoczność była lepsza, może wyszłybyśmy jeszcze na spacer po okolicy. A tak resztę wieczoru spędziłyśmy na pogaduszkach przy piwie.
Ostatnio zmieniony 10 czerwca 2015, 13:24 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 1 raz.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
To potwierdzam. Myślałam,że niektóre polskie wsie są zapomniane przez Boga i ludzi,ale tak naprawdę takiej prowincji nie widziałam nigdy na oczy. Strasznie klimatyczne miejsce.Spokojnie można było tam tworzyć film z okresu I wojny światowej.Han-Ka pisze:Jeśli w Leluchowie koniec świata się zaczyna, to swoje epicentrum ma on w Livovskiej Hucie,
A to już chyba ustaliłyśmy,że znakasz się zakochał.Han-Ka pisze:szlak był bardzo gęsto i na świeżo oznakowany, czasem nieco niekonwencjonalnie .
Schronisko cieplutkie. Obsługa milutka. Mnie i Hani jak zwykle trafiło się łóżko małżeńskie .Han-Ka pisze:
Stąd już niedaleko było do schroniska, gdzie dotarłyśmy koło godziny 16.
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
Tylko cztery i aż cztery dni. Ech, ale Wam zazdroszczę takiej wędrówki. Miejsce rewelacyjne, te kwitnące drzewa, moc kwiatów, no powiedzmy, że zwierząt , humory i trzy fajne babki, cóż więcej chcieć.Brawo dla Was.Han-Ka pisze:Tylko 4 dni w górach, a powstała z tego prawie telenowela .
Ile w sumie przeszłyście km, jak to rozkładało się na jeden dzień.Do przejścia z mało sprawnym kolanem?
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Piękne widoki, „humanitarne” góry (niedziela 3-05-2015)
Trasa : przeł.pod Čergovem – Čergov - Chochulka – Velka Javorina – przeł.Lysina – Solisko – Horošovik – przeł.Priehyby – Dvoriská – przeł.Ždiare – Livovska Huta
W niedzielę od rana słoneczko zapowiadało piękny dzień. Po śniadaniu opuściłyśmy gościnne schronisko i na początek przeszłyśmy znany już odcinek przez Čergov i Chochulkę. W słońcu wyglądały zupełnie inaczej niż wczoraj. Chociaż było ciepło, znalazłyśmy miejsce zacienione i oszronione.
Zaczęły się pierwsze widoki.
Dalej szlak prowadził pięknymi polanami.
Pomiędzy kolejnymi wierzchołkami obniżenia były niewielkie, a podejścia łagodne i niedługie. Dlatego Jola określiła te góry jako „humanitarne”, nie wymagające dużego wysiłku, nie męczące, a dające dużo radości z wędrówki.
Na znanej nam z czwartku przełęczy Ždiare urządziłyśmy sobie ostatnią sesję i popas przed powrotem w doliny.
Stąd leśną drogą bez szlaku zeszłyśmy do Livovskiej Huty. Jola podwiozła mnie i Alinę do Križe po zostawiony tam samochód i niestety musiałyśmy się pożegnać. Nastał „czas powrotów”, a był to wyjątkowo długi powrót do domu. Ale i tak nie zepsuł nam wspaniałych majówkowych wspomnień.
Dla wytrwałych więcej zdjęć w albumach :
Joli : https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 1305201502
Aliny : https://plus.google.com/u/0/photos/1110 ... 9103822497
moje : https://photos.google.com/album/AF1QipN ... J9HwW8lk5c
Trasa : przeł.pod Čergovem – Čergov - Chochulka – Velka Javorina – przeł.Lysina – Solisko – Horošovik – przeł.Priehyby – Dvoriská – przeł.Ždiare – Livovska Huta
W niedzielę od rana słoneczko zapowiadało piękny dzień. Po śniadaniu opuściłyśmy gościnne schronisko i na początek przeszłyśmy znany już odcinek przez Čergov i Chochulkę. W słońcu wyglądały zupełnie inaczej niż wczoraj. Chociaż było ciepło, znalazłyśmy miejsce zacienione i oszronione.
Zaczęły się pierwsze widoki.
Dalej szlak prowadził pięknymi polanami.
Pomiędzy kolejnymi wierzchołkami obniżenia były niewielkie, a podejścia łagodne i niedługie. Dlatego Jola określiła te góry jako „humanitarne”, nie wymagające dużego wysiłku, nie męczące, a dające dużo radości z wędrówki.
Na znanej nam z czwartku przełęczy Ždiare urządziłyśmy sobie ostatnią sesję i popas przed powrotem w doliny.
Stąd leśną drogą bez szlaku zeszłyśmy do Livovskiej Huty. Jola podwiozła mnie i Alinę do Križe po zostawiony tam samochód i niestety musiałyśmy się pożegnać. Nastał „czas powrotów”, a był to wyjątkowo długi powrót do domu. Ale i tak nie zepsuł nam wspaniałych majówkowych wspomnień.
Dla wytrwałych więcej zdjęć w albumach :
Joli : https://picasaweb.google.com/1151326283 ... 1305201502
Aliny : https://plus.google.com/u/0/photos/1110 ... 9103822497
moje : https://photos.google.com/album/AF1QipN ... J9HwW8lk5c
Ostatnio zmieniony 25 października 2016, 14:50 przez Han-Ka, łącznie zmieniany 6 razy.
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Halinko, od początku założyłyśmy, że nie bijemy rekordów, tylko włóczymy się dla przyjemności. Przebyte odległości to:HalinkaŚ pisze:Ile w sumie przeszłyście km, jak to rozkładało się na jeden dzień
czwartek 19,6 km
piątek 19,9 km
sobota 13,8 km (miało być 19 km)
niedziela 21 km
Łącznie przedreptałyśmy około 74,3 km i tak jak już napisałam, nie było to wcale męczące. Każdego dnia była możliwość skrócenia trasy, my skorzystałyśmy z tego w sobotę z powodu deszczowej aury. To, że można było prawie codziennie zmodyfikować wcześniej zaplanowaną marszrutę pokazuje, że są to góry na różne warunki i dla turystów o różnej kondycji. Gorąco zachęcam do odwiedzenia tego pasma :> .
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Poza tym długi dzień pozwalał nam na rozciąganie wycieczki dłluuuggoooo w czasie. Nie musiałyśmy się wogóle obawiać,że zastanie nas noc na szlaku.Han-Ka pisze:od początku założyłyśmy, że nie bijemy rekordów, tylko włóczymy się dla przyjemności.
Ja dziękuję bardzo dziewczynom za wspólne chwile.Hania jak zwykle wspaniale opracowała trasy,znalazła kwaterę oraz zapoznawała nas ze swoimi GPS-ami .
Mnie i Joli pozostawało tylko zabawiać głowną organizatorkę. No i zaklinać pogodę.
Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów.
I zupełnie pozbawione zasięgu telefonii komórkowej!Alina pisze: Han-Ka powiedział/-a:
Jeśli w Leluchowie koniec świata się zaczyna, to swoje epicentrum ma on w Livovskiej Hucie,
To potwierdzam. Myślałam,że niektóre polskie wsie są zapomniane przez Boga i ludzi,ale tak naprawdę takiej prowincji nie widziałam nigdy na oczy. Strasznie klimatyczne miejsce.
To był naprawdę przepiękny szlak! Z gatunku moich najulubieńszych - cały czas świat ścielił nam się u stóp, w obserwowanych dolinach życie toczyło się niby blisko, a jednak w oddali i gdyby jeszcze było w partiach szczytowych ciut więcej zieleni, to chyba bym stamtąd nie zeszła do pierwszych mrozówHan-Ka pisze:Dalej szlak prowadził pięknymi polanami.
A rozpierającą mnie w takich miejscach radość istnienia wyrażam właśnie na tym zdjęciu
To jest piękne wspomnienie dotyczące uroku gór, smaku włóczęgi i wspaniałej wesołej kompanii (co widać na wielu zdjęciach!).Han-Ka pisze:Ale i tak nie zepsuł nam wspaniałych majówkowych wspomnień.
Dziękuję za to serdecznie obu towarzyszkom wędrówki, a Hani w szczególności za przygotowanie całej eskapady i uwzględnienie mnie w swoich planach
Polecam się na przyszłość
Nie tylko zabawiać, ale i dokarmiać przywiezionymi z domu smakołykami. Dziękuję :> .Alina pisze:Mnie i Joli pozostawało tylko zabawiać głowną organizatorkę
Ja również, Drogie Panie. Wędrować z Wami to sama przyjemność, bez względu na pogodę i inne okoliczności .Dżola Ry pisze:Dziękuję za to serdecznie obu towarzyszkom wędrówki
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Mechanika to my raczej musiałyśmy nagabywać , żeby przed długim weekendem i przed samym zamknięciem warsztatu podjął się dodatkowej pracy. A na terenie stało pełno samochodów, nie próżnowali.Barbórka pisze:żaden paralotniarz ani inny mechanik Was tam bardziej nie "nagabywał"
"...A przed nami nowe życia połoniny, blaski oraz cienie, szczyty i doliny.
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
Niech nie gaśnie ogień na polanie, złe niech znika, dobre niech zostanie ..."
. To nie moja wina, naprawdę! Żadnego wilka nie przeploszyłam . Ale tak to jest - jak się człowiek na coś mocno nastawia, to różnie bywa. A jak na nic nie czeka, to zdarzają się miłe niespodzianki. Ja też ostatnio, na przykład, pojechałam obserwować ptaki i tych, które najbardziej chciałam zobaczyć, nie było! Ani jednego! A innych - tysiące!Dżola Ry pisze: Wiolciu - kłamczuszku! Naobiecywałaś wilków, sów, puchaczy, że aż kark człowiek rozbolał od zadzierania głowy w korony drzew, i rozglądania się po krzakach, a tam nikogutko! Taki zawód!
Jak bym se nie ustrzeliła "głupiej" łani jeszcze w Polsce, w drodze na Słowację, to żadnego zwierza bym w albumie nie miała
Bardzo podoba mi się to zdjęcie - niezwykle klimatyczne!Han-Ka pisze:
Ten szlak tam jest, ale prowadzi przez chaszcze i trudno go namierzyć. My szliśmy z góry i też częściowo tą stokówkową drogą, bo znaków szlaku nie widzieliśmy. Dopiero w pewnym momencie schodziły z góry, z jakiejś zawalonej drzewami marnej ścieżyny. A w dół też nie było lepiej.Han-Ka pisze: Ale żeby zanadto nie zmoknąć, zrezygnowałyśmy z pieszego przejścia z Livova do Križe (ok.5 km) i podjechałyśmy samochodem w głąb sąsiedniej doliny, dnem której płynie potok Slatvinec, dopływ Topli. Stąd wyruszyłyśmy na niebieski szlak. Do tej pory nie narzekałyśmy na oznakowanie szlaków w G.Czerchowskich. Jednak od węzła Križe-chata szlaku praktycznie nie było .
Widoczna na zdjęciu strzałka wskazywała na strome zbocze, na którym nie było żadnej ścieżki, leżały na nim pnie ściętych drzew i dodatkowo porastały je krzaki, tego dnia całkiem mokre . Napotkana osoba upewniła nas, że wyżej na pewno znajdziemy szlak, więc „przechaszczowałyśmy” ten trudny odcinek i trafiłyśmy na bardzo błotnistą drogę. Chociaż szlaku nadal nie było, ruszyłyśmy z nadzieją pod górę. Dopiero po ok. 500 m pojawiły się pierwsze niebieskie znaki. Prawdopodobnie nastąpiła tu niedawno zmiana przebiegu szlaku, ale nie zadbano o jego prawidłowe oznakowanie.
I widzę, że na Bukovym vrchu też miałyście mgłę - jak my.
W tamtym roku, ze wzgędu na tę wcześniejszą wiosnę, w wyższych partiach było nardziej zielono. Rzeczywiście, gdy porównałam nasze zdjęcia, widać, że ciut zieleni by się przydało.Dżola Ry pisze:To był naprawdę przepiękny szlak! Z gatunku moich najulubieńszych - cały czas świat ścielił nam się u stóp, w obserwowanych dolinach życie toczyło się niby blisko, a jednak w oddali i gdyby jeszcze było w partiach szczytowych ciut więcej zieleni, to chyba bym stamtąd nie zeszła do pierwszych mrozówHan-Ka pisze:Dalej szlak prowadził pięknymi polanami.
Będzie pretekst, by tam wrócić, prawda? Najlepiej późnym majem lub w październiku.
"Navigare necesse est, vivere non est necesse"
www.kuzniapodrozy.pl
www.kuzniapodrozy.pl
Bardzo miło było oddać się lekturze z tak pięknych i zupełnie nieznanych mi gór. Cieszę się, że miałyście widoki, taki jeden dzień z niepogodą jest do przeżycia i był moment by usiąść przy piwku w schronisku. Dla mnie takie rzeczy też stanowią o udanym wyjeździe Piękne zdjęcia no i Wy dziewczyny piękne i radosne
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Brawo dla was Dziewczyny. Wspaniała wędrówka po nieznanych szlakach i Pani Wiosna cudna jak zawsze. Szkoda tylko tych zwierzątek że tak się Was bały z resztą ja też się Was boję jak patrzę na wasze eskapady
proszę w dalszym ciągu utrzymywać ten poziomHan-Ka pisze: jak na forum górskim przystało, pobajdurzę jeszcze trochę o osobach dramatu, czyli trzech dzielnych niewiastach nurzających się w tym oceanie zieloności.
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480