Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Taka ciekawostka. Pojechaliśmy zobaczyć co słychać u Strzępka.
Znicz przetrwał od zeszłego roku co mnie ucieszyło. Nieco zdziwiła uśmiercona trawa. W młodniku obok gospodarz przeprowadzał prace pielęgnacyjne, powycinał dolne gałęzie i pozbył się trawy i zielska. Nie wiadomo dlaczego rozszerzył eksterminację runa na Strzępkową mogiłę. Może chciał ją ochronić przed zarośnięciem, może tylko pozbyć się środków, które mu zostały. W każdym razie przyjęliśmy, że miał dobre intencje, choć skutek nam się nie podobał.
Po lekkich pracach porządkowych, dołożeniu kilku kamieni i wymianie wkładu w zniczu, wykonałem taką oficjalną fotkę naszej psiarni.
Wymiana pokoleń... Tobi pewnie niewiele rozumie, ale wygląda na ucieszonego, że odwiedził swojego poprzednika. Nie wiemy kiedy dokładnie Tobi się urodził, ale jest możliwe, ze nawet w tym samym dniu, w którym Strzępek odszedł.
Znicz przetrwał od zeszłego roku co mnie ucieszyło. Nieco zdziwiła uśmiercona trawa. W młodniku obok gospodarz przeprowadzał prace pielęgnacyjne, powycinał dolne gałęzie i pozbył się trawy i zielska. Nie wiadomo dlaczego rozszerzył eksterminację runa na Strzępkową mogiłę. Może chciał ją ochronić przed zarośnięciem, może tylko pozbyć się środków, które mu zostały. W każdym razie przyjęliśmy, że miał dobre intencje, choć skutek nam się nie podobał.
Po lekkich pracach porządkowych, dołożeniu kilku kamieni i wymianie wkładu w zniczu, wykonałem taką oficjalną fotkę naszej psiarni.
Wymiana pokoleń... Tobi pewnie niewiele rozumie, ale wygląda na ucieszonego, że odwiedził swojego poprzednika. Nie wiemy kiedy dokładnie Tobi się urodził, ale jest możliwe, ze nawet w tym samym dniu, w którym Strzępek odszedł.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Znowu zachciało nam się pojechać w Tatry. Tym razem w Zachodnie, na Baraniec z Żaru.
Startujemy dość wcześnie, bo ok 6:50, idziemy przez mroczny las, jest gorąco jak nie w Tatrach, tylko w południowych górach Chorwacji lub Grecji.
Na drzewie siedziała taka bestia.
Nieco wyżej robi się przyjemniej, zaczyna świecić słońce, które do tej pory było schowane za granią, pojawia się zielona trawka... jest dobrze.
Nasz główny cel - Baraniec (2185). Jeszcze nigdy na nim nie byłem.
Po drodze zajadamy się jagodami... obrodziły.
Jesteśmy na szczycie. Pogoda się pogarsza, od strony Tatr Wysokich słychać grzmoty i widać ciemne chmury.
Ale nad Zachodnimi przedziera się słońce. Banówka (Baníkov 2178).
Idziemy więc w stronę Rohaczy, zakładając że sie wypogodzi.
Tobi spogląda na główną grań Tatr Zachodnich. W nieco trudniejszych momentach, gdzie pojawiają się niewielkie skałki, wspina się na nie tak, jakby sprawiało mu to autentyczną przyjemność, a potem patrzy na nas z góry jakby chciał powiedzieć, "hej ludzie, co tak wolno".
Niestety jakieś 10 minut przed szczytem Rohacza Płaczliwego nagle dopada nas burza. Lunęło, sypnęło gradem, temperatura momentalnie spadła do okolic zera, pioruny waliły. Niestety nie mam żadnych zdjęć bo schowałem aparat. W każdym razie zrobiliśmy odwrót. A po kilkunastu minutach znów wyszło słońce, ale nie udało mi się namówić Ukochanej na powtórny atak szczytowy.
Na koniec długa monotonna droga powrotna Doliną Żarską. Aby się nie nudzić, Tobi dostawał polecenia wyskakiwania na pieńki.
Trochę szkoda, że pogoda pokrzyżowała nam plany, ale w górach czasem tak bywa.
Startujemy dość wcześnie, bo ok 6:50, idziemy przez mroczny las, jest gorąco jak nie w Tatrach, tylko w południowych górach Chorwacji lub Grecji.
Na drzewie siedziała taka bestia.
Nieco wyżej robi się przyjemniej, zaczyna świecić słońce, które do tej pory było schowane za granią, pojawia się zielona trawka... jest dobrze.
Nasz główny cel - Baraniec (2185). Jeszcze nigdy na nim nie byłem.
Po drodze zajadamy się jagodami... obrodziły.
Jesteśmy na szczycie. Pogoda się pogarsza, od strony Tatr Wysokich słychać grzmoty i widać ciemne chmury.
Ale nad Zachodnimi przedziera się słońce. Banówka (Baníkov 2178).
Idziemy więc w stronę Rohaczy, zakładając że sie wypogodzi.
Tobi spogląda na główną grań Tatr Zachodnich. W nieco trudniejszych momentach, gdzie pojawiają się niewielkie skałki, wspina się na nie tak, jakby sprawiało mu to autentyczną przyjemność, a potem patrzy na nas z góry jakby chciał powiedzieć, "hej ludzie, co tak wolno".
Niestety jakieś 10 minut przed szczytem Rohacza Płaczliwego nagle dopada nas burza. Lunęło, sypnęło gradem, temperatura momentalnie spadła do okolic zera, pioruny waliły. Niestety nie mam żadnych zdjęć bo schowałem aparat. W każdym razie zrobiliśmy odwrót. A po kilkunastu minutach znów wyszło słońce, ale nie udało mi się namówić Ukochanej na powtórny atak szczytowy.
Na koniec długa monotonna droga powrotna Doliną Żarską. Aby się nie nudzić, Tobi dostawał polecenia wyskakiwania na pieńki.
Trochę szkoda, że pogoda pokrzyżowała nam plany, ale w górach czasem tak bywa.
śmieszne te fotki z psiakami ;p http://www.xeroumirka.pl wpadajcie : )
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Kolorystycznie zaczęła się prawdziwa jesień.
W środku lasu jeszcze zielono.
Natomiast Tobi włazi wszędzie gdzie się da. Nawet go nie wyganiałem na ten oślizgły pień... sam wymyślił, żeby tam się wspiąć.
Pamiętacie to miejsce? Tobi był tutaj podczas swojej pierwszej wycieczki. Jest zdjęcie na pierwszej stronie wątku.
Ukochana zabrała kawałek jesieni do domu.
W środku lasu jeszcze zielono.
Natomiast Tobi włazi wszędzie gdzie się da. Nawet go nie wyganiałem na ten oślizgły pień... sam wymyślił, żeby tam się wspiąć.
Pamiętacie to miejsce? Tobi był tutaj podczas swojej pierwszej wycieczki. Jest zdjęcie na pierwszej stronie wątku.
Ukochana zabrała kawałek jesieni do domu.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Jesień trwa w najlepsze.
Wybraliśmy się na taki większy spacer w naszym szarym mieście Jaworznie
Zaczęło się lekko mgliście.
Ale szybko zrobiło się kolorowo.
Odnaleźliśmy testowy odcinek kolei wielkich prędkości. Prawdopodobnie tutaj Pendolino osiągnęło swój rekord.
Kolorów ciąg dalszy.
Jest i Tobi - rekonwalescent. Tydzień temu miał kastrację... taką bardziej skomplikowaną, gdyż jedno jajco zostało mu w brzuchu i koniecznie trzeba było je usunąć. Humor już mu dopisuje, energia rozpiera, szybko wraca do zdrowia i pełni sił.
Celem spaceru była Diabla Góra w Bukownie. Można powiedzieć jesienne apogeum.
Wybraliśmy się na taki większy spacer w naszym szarym mieście Jaworznie
Zaczęło się lekko mgliście.
Ale szybko zrobiło się kolorowo.
Odnaleźliśmy testowy odcinek kolei wielkich prędkości. Prawdopodobnie tutaj Pendolino osiągnęło swój rekord.
Kolorów ciąg dalszy.
Jest i Tobi - rekonwalescent. Tydzień temu miał kastrację... taką bardziej skomplikowaną, gdyż jedno jajco zostało mu w brzuchu i koniecznie trzeba było je usunąć. Humor już mu dopisuje, energia rozpiera, szybko wraca do zdrowia i pełni sił.
Celem spaceru była Diabla Góra w Bukownie. Można powiedzieć jesienne apogeum.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
No już chyba ostatni jesienny spacer w tym roku. Ponownie na miejscu, czyli w Jaworznie. Modrzewie weszły w ostatnią złotą fazę.
Poszliśmy do rezerwatu Żabnik. Jest tu taka niby rzeczka, niby jeziorka i niby bagienka.
Późnojesienne rdzawe kolory.
Idziemy jeszcze zdobyć najwyższy szczyt Jaworzna. Najpierw taką autostradą.
A potem dla równowagi strasznymi chaszczami.
I oto jesteśmy na szczycie Góry Przygoń 355 m n.p.m. Nie ma tu kapliczki, nie ma tu krzyża, ale jest budowla wielka na 30 metrów, obserwacyjna wieża przeciwpożarowa. Nie da się tam wejść, bo pancerne drzwi uniemożliwiają. Kilkanaście lat temu była tu wieża drewniana i wtedy można było wyjść na górę.
Widoki z Góry Przygoń.
Wracamy do auta. Miło było.
Poszliśmy do rezerwatu Żabnik. Jest tu taka niby rzeczka, niby jeziorka i niby bagienka.
Późnojesienne rdzawe kolory.
Idziemy jeszcze zdobyć najwyższy szczyt Jaworzna. Najpierw taką autostradą.
A potem dla równowagi strasznymi chaszczami.
I oto jesteśmy na szczycie Góry Przygoń 355 m n.p.m. Nie ma tu kapliczki, nie ma tu krzyża, ale jest budowla wielka na 30 metrów, obserwacyjna wieża przeciwpożarowa. Nie da się tam wejść, bo pancerne drzwi uniemożliwiają. Kilkanaście lat temu była tu wieża drewniana i wtedy można było wyjść na górę.
Widoki z Góry Przygoń.
Wracamy do auta. Miło było.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Ostatnia wycieczka w bardzo udanym 2015 roku
Kolory mało zimowe, ale za to temperatura już odpowiednia - na solidnym minusie.
Ćwiczyć trzeba zawsze, nawet na połamanych i chybotliwych pieńkach
Niezły rogacz. Szkoda, że nie przystanął i nie zapozował.
Tobi pod ścianą...
Przy okazji wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku 2016
Kolory mało zimowe, ale za to temperatura już odpowiednia - na solidnym minusie.
Ćwiczyć trzeba zawsze, nawet na połamanych i chybotliwych pieńkach
Niezły rogacz. Szkoda, że nie przystanął i nie zapozował.
Tobi pod ścianą...
Przy okazji wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku 2016
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Pierwsza wycieczka w 2016 roku - padło na Skrzyczne.
Auto zostawiamy w Słotwinie i dołem polami, idziemy w kierunku Lipowej. Jest mroźno, słońce przebija się przez lekkie mgły - pięknie.
Następnie kierujemy się bezszlakowo w górę.
Dochodzimy do niebieskiego szlaku poniżej Jaśkowej Hali i dalej podążamy już nim. Jest słonecznie i cieplej. Na szlaku zostajemy rozpoznani "po psach" przez Tauzena z forum
A na szczycie zima na całego.
Owa zima jest niestety sztuczna i ogranicza się do wąskiego pasa trasy narciarskiej.
Schodzimy najpierw zielonym w stronę Szczyrku, potem czerwonym w kierunku Buczkowic, a na przełęczy Siodło porzucamy szlaki i w ulubiony sposób wracamy do auta.
Mroźną zimę mamy ostatnio, szkoda, że kompletnie bez śniegu.
Auto zostawiamy w Słotwinie i dołem polami, idziemy w kierunku Lipowej. Jest mroźno, słońce przebija się przez lekkie mgły - pięknie.
Następnie kierujemy się bezszlakowo w górę.
Dochodzimy do niebieskiego szlaku poniżej Jaśkowej Hali i dalej podążamy już nim. Jest słonecznie i cieplej. Na szlaku zostajemy rozpoznani "po psach" przez Tauzena z forum
A na szczycie zima na całego.
Owa zima jest niestety sztuczna i ogranicza się do wąskiego pasa trasy narciarskiej.
Schodzimy najpierw zielonym w stronę Szczyrku, potem czerwonym w kierunku Buczkowic, a na przełęczy Siodło porzucamy szlaki i w ulubiony sposób wracamy do auta.
Mroźną zimę mamy ostatnio, szkoda, że kompletnie bez śniegu.
- malgosiadg
- Turysta
- Posty: 929
- Rejestracja: 03 kwietnia 2009, 11:47
Udało Ci się to zdjęcie z rogaczem! Bardzo mi się podoba.
Tobi świetnie opanował komendę "zostań' - ustawienie naszego Łajtka pod tą ścianą i odejście na taką odległość potrwałoby ... do Nowego Roku
A propos ściany - gdzie to?
Tobi świetnie opanował komendę "zostań' - ustawienie naszego Łajtka pod tą ścianą i odejście na taką odległość potrwałoby ... do Nowego Roku
A propos ściany - gdzie to?
„Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.”
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Ściana jest w nieczynnym kamieniołomie w Kozach w Beskidzie Małym.
Tobi rozumie "zostań", ale w tym wypadku to nie było tak, że ja mu tam kazałem zostać i odszedłem. To zdjęcie jest zrobione mocno do góry, a miejsce gdzie stoi Tobi to granica między pionową ścianą a bardzo stromym osypiskiem. Stojąc na dole kazałem mu tam wyjść używając komendy "do góry". Doszedł gdzie mógł najdalej
Tobi rozumie "zostań", ale w tym wypadku to nie było tak, że ja mu tam kazałem zostać i odszedłem. To zdjęcie jest zrobione mocno do góry, a miejsce gdzie stoi Tobi to granica między pionową ścianą a bardzo stromym osypiskiem. Stojąc na dole kazałem mu tam wyjść używając komendy "do góry". Doszedł gdzie mógł najdalej