Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Ładna sobota dzisiaj, choć prognozy nie były aż tak dobre.
Nigdzie nie pojechaliśmy, bo z rana było coś do załatwienia, a za chwilę czeka nas grill urodzinowy u znajomych. Między jednym a drugim poszliśmy na spacer do Parku Angielskiego w Jaworznie.
Zdecydowaliśmy, że idziemy na nogach. Park jest niedaleko, ale trzeba by się przebić przez całe centrum, więc obchodziliśmy bokiem.
Najpierw przez znany i lubiany stary park.
Potem aby unikać dróg asfaltowych, robiliśmy bardzo dziwne rzeczy.
W końcu było chaszczowanie.
Ale do parku doszliśmy.
Dużo kwiatów.
Dużo przestrzeni.
Za to mało ludzi. Tobi zadowolony.
Ukochana też.
Kwitną drzewa.
Wracamy do domu jeszcze większym łukiem, przez jaworznickie bezdroża.
Nie zapominając o ćwiczeniach.
W tym Parku Angielskim byliśmy pierwszy raz i zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. W ten sposób zagospodarowano hałdę po starej elektrowni. Całe życie pamiętam, że w tym miejscu był po prostu straszny syf, a zrobił się wielki kawał ładnego terenu. Fajnie, bo w moim mieście dużo dobrego się dzieje. Władza oczywiście kradnie, ale nie wszystko i miasto robi się coraz ładniejsze i lepsze do życia.
Prezydentem Jaworzna jest od 20 lat ten sam koleś - Paweł Silbert. Niektórzy mówią na niego Silbertsztajn, że niby Żyd, ale pewnie jest masonem, albo gejem. Jest niby niezależny, ale wcześniej był w koalicji z PO, od 5 lat jest w koalicji z PiS.
Zawsze na niego głosujemy i dalej będziemy
Nigdzie nie pojechaliśmy, bo z rana było coś do załatwienia, a za chwilę czeka nas grill urodzinowy u znajomych. Między jednym a drugim poszliśmy na spacer do Parku Angielskiego w Jaworznie.
Zdecydowaliśmy, że idziemy na nogach. Park jest niedaleko, ale trzeba by się przebić przez całe centrum, więc obchodziliśmy bokiem.
Najpierw przez znany i lubiany stary park.
Potem aby unikać dróg asfaltowych, robiliśmy bardzo dziwne rzeczy.
W końcu było chaszczowanie.
Ale do parku doszliśmy.
Dużo kwiatów.
Dużo przestrzeni.
Za to mało ludzi. Tobi zadowolony.
Ukochana też.
Kwitną drzewa.
Wracamy do domu jeszcze większym łukiem, przez jaworznickie bezdroża.
Nie zapominając o ćwiczeniach.
W tym Parku Angielskim byliśmy pierwszy raz i zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. W ten sposób zagospodarowano hałdę po starej elektrowni. Całe życie pamiętam, że w tym miejscu był po prostu straszny syf, a zrobił się wielki kawał ładnego terenu. Fajnie, bo w moim mieście dużo dobrego się dzieje. Władza oczywiście kradnie, ale nie wszystko i miasto robi się coraz ładniejsze i lepsze do życia.
Prezydentem Jaworzna jest od 20 lat ten sam koleś - Paweł Silbert. Niektórzy mówią na niego Silbertsztajn, że niby Żyd, ale pewnie jest masonem, albo gejem. Jest niby niezależny, ale wcześniej był w koalicji z PO, od 5 lat jest w koalicji z PiS.
Zawsze na niego głosujemy i dalej będziemy
-
- Turysta
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 maja 2021, 10:33
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Hello, i am french i live near to Paris. I love your photos of very nice landscapes and your dogs are really cute, what is their pedigree ? One day i'd like to come in Poland what places do you suggest me to visit ? I love nature, mountains, typical cities or villages, lakes, or castles...
Sorry for speaking in English, I don't speak polish, I can translate my message if you guys don't understand.
Sorry for speaking in English, I don't speak polish, I can translate my message if you guys don't understand.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Hello my French friend. My dog is a homeless orphan with unknown ancestors. But you're right he's cute
When it comes to tourist attractions of Poland, I recommend a great government educational broadcast. It's worth learning Polish to watch it.
https://vod.tvp.pl/video/szkola-z-tvp-k ... 0,47340554
When it comes to tourist attractions of Poland, I recommend a great government educational broadcast. It's worth learning Polish to watch it.
https://vod.tvp.pl/video/szkola-z-tvp-k ... 0,47340554
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
W piątek zapowiadali ciepły i słoneczny poniedziałek po deszczowym i chłodnym weekendzie. No to wzięliśmy urlop i w planie był Lubań od północnej strony. Niestety przewidzieć pogodą na 3 dni do przodu jest ciężko i już wczoraj niewiele zostało z tego poniedziałku. Jednak urlop już był, postanowiliśmy pojechać, tylko gdzieś bliżej i krócej.
Padło na Osielec i niski bezszlakowy grzbiet na Szatanią Górę.
Właśnie na niego wchodzimy (widok wstecz) po mokrych łąkach bez ścieżek. Buty przemokły momentalnie.
Trawka jest już wypasiona. W końcu urosła
A to Szatania Góra. Poza nazwą nie ma na niej niczego strasznego.
Wiosna w pełni. W oddali grzbiet, którym będziemy wracać z jasnozielonymi bukowymi liśćmi i ciemnozielonymi iglakami. A na pierwszym planie łąka pełna kwiatów.
Widoki na Beskid Wyspowy.
Idziemy szlakiem niebieskim na Groń. Po drodze ambonka. Jestem pewny, ze Tobi wyjdzie.
Zaskoczyło mnie trochę, że dał radę zejść. 3x powtarzałem, żeby mieć pewność, że to nie przypadek
Sanktuarium Czynu Zbrojnego na Groniu.
A kto zgadnie co to jest?
Na koniec nacieszyliśmy oczy świeżą zielenią buków.
Jeszcze rzut okiem na Tatry.
Dzień całkiem udany. Ciepło i momentami słonecznie. Na pewno lepiej niż siedzieć w pracy, nawet jeżeli zdalna
Padło na Osielec i niski bezszlakowy grzbiet na Szatanią Górę.
Właśnie na niego wchodzimy (widok wstecz) po mokrych łąkach bez ścieżek. Buty przemokły momentalnie.
Trawka jest już wypasiona. W końcu urosła
A to Szatania Góra. Poza nazwą nie ma na niej niczego strasznego.
Wiosna w pełni. W oddali grzbiet, którym będziemy wracać z jasnozielonymi bukowymi liśćmi i ciemnozielonymi iglakami. A na pierwszym planie łąka pełna kwiatów.
Widoki na Beskid Wyspowy.
Idziemy szlakiem niebieskim na Groń. Po drodze ambonka. Jestem pewny, ze Tobi wyjdzie.
Zaskoczyło mnie trochę, że dał radę zejść. 3x powtarzałem, żeby mieć pewność, że to nie przypadek
Sanktuarium Czynu Zbrojnego na Groniu.
A kto zgadnie co to jest?
Na koniec nacieszyliśmy oczy świeżą zielenią buków.
Jeszcze rzut okiem na Tatry.
Dzień całkiem udany. Ciepło i momentami słonecznie. Na pewno lepiej niż siedzieć w pracy, nawet jeżeli zdalna
-
- Turysta
- Posty: 3
- Rejestracja: 20 maja 2021, 10:33
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Thank you very much for your answer !sprocket73 pisze: ↑21 maja 2021, 21:27Hello my French friend. My dog is a homeless orphan with unknown ancestors. But you're right he's cute
When it comes to tourist attractions of Poland, I recommend a great government educational broadcast. It's worth learning Polish to watch it.
https://vod.tvp.pl/video/szkola-z-tvp-k ... 0,47340554
One day I will try to learn some polish haha I am a student in foreign languages.
Ps : Your photos are really beautiful what smartphone or camera do you use ?
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Nothing modern - Canon EOS 80D
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Drugą dawkę szczepienia ustawili mi na Boże Ciało (bezbożnicy). W związku z tym nie mogłem uczestniczyć w procesji. Gdyby było brzydko, nie marudziłbym, ale pogoda w końcu dopisuje. Poszedłem więc do punktu szczepień z rana, licząc że może uda się mieć to szybko z głowy. Udało się. Dzięki temu można było pojechać na wycieczkę
Beskid Śląski - Jaworze.
Zaczynamy od bezszlakowego podejścia na Bucznik, któy jest porośnięty pięknymi bukami.
Potem Błatnia.
Odwiedzamy tylko stare schronisko.
Następnie bezszlakowo schodzimy do Brennej.
Znajdując po drodze polany ze sporymi kępkami narcyzów.
Krzyż Zakochanych.
W Brennej spontanicznie zaszaleliśmy nieco w otwartym barze (jedzonko, piwko). Potem próbujemy zdobyć Stożek Breński.
Troszkę źle poprowadziłem. Ominęliśmy Stożek i wyszliśmy na grzbiet nieco dalej. Było trochę chaszczowania, a potem już ładnie.
Muszę dać zdjęcie zielonych liści.
Podejście pod Kotarz.
Hala Jaworowa, jak zawsze zachwyca.
Idziemy w kierunku Przełęczy Karkoszczonka.
A potem skrótem na Stołów.
Na Błatnej mamy zachód.
I tak oto zamiast dnia straconego, wyszedł dzień z długą wycieczką
A jeżeli chodzi o szczepienie, to czuję się dobrze, na razie
Beskid Śląski - Jaworze.
Zaczynamy od bezszlakowego podejścia na Bucznik, któy jest porośnięty pięknymi bukami.
Potem Błatnia.
Odwiedzamy tylko stare schronisko.
Następnie bezszlakowo schodzimy do Brennej.
Znajdując po drodze polany ze sporymi kępkami narcyzów.
Krzyż Zakochanych.
W Brennej spontanicznie zaszaleliśmy nieco w otwartym barze (jedzonko, piwko). Potem próbujemy zdobyć Stożek Breński.
Troszkę źle poprowadziłem. Ominęliśmy Stożek i wyszliśmy na grzbiet nieco dalej. Było trochę chaszczowania, a potem już ładnie.
Muszę dać zdjęcie zielonych liści.
Podejście pod Kotarz.
Hala Jaworowa, jak zawsze zachwyca.
Idziemy w kierunku Przełęczy Karkoszczonka.
A potem skrótem na Stołów.
Na Błatnej mamy zachód.
I tak oto zamiast dnia straconego, wyszedł dzień z długą wycieczką
A jeżeli chodzi o szczepienie, to czuję się dobrze, na razie
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Dzisiaj tylko lokalny spacerek, bo jesteśmy zmęczeni po wczorajszym. A ja mam dodatkowo osłabienie poszczepionkowe. Więc wychodzimy z domu i przechodzimy przez bardzo zielone rolniczo-leśne jaworznickie tereny.
W lesie zielono na maxa - myślę sobie, po co jeździć w góry?
Na gródku zdobywam jednak małą górkę, z której są takie widoki na zbiornik dla płetwonurków.
Kolorki jak w Chorwacji. Myślę sobie, po co jeździć do Chorwacji?
Sprawdzam czy Tobi pamięta jeszcze pływanie.
Udajemy się do części właściwej Gródka, żeby sprawdzić, czy faktycznie poziom wody wysoki i zalało kładki.
Zalało. Ludzie chodzą po wodzie i mówią, że są Jezusami. Psów zatrzęsienie. Jedne na smyczy, inne na rękach, a Tobi jak człowiek - wolny, chodzi gdzie chce.
Tu sobie radośnie biegnie i nie widzi, że zaraz spadnie z kładki.
A jakby nie było tłumów, to wyglądałoby to tak. Jaworznickie Malediwy. Myślę sobie, po bo jeździć na Malediwy?
Jeszcze dwa widoczki z góry.
Piękny ciepły dzień, szkoda wracać do domu. Namawiam jeszcze Ukochaną, zeby zobaczyć wielkie jaworznickie łąki.
Oj wielkie one są, jak te... stepy akermańskie. Myślę sobie: wpłynąłem na suchego przestwór oceanu.
Ukochana już chce do domu, a ja jeszcze próbuję namówić ją na zajrzenie nad zalew Sosina. Jednak nie ma zgody, bo to już stanowczo za daleko. Więc nawiguję w stronę domu i okazało się, że wychodzimy na Sosinie. Lody i piwko załagodziły atmosferę. A ja sobie myślę, po co jeździć na morze?
Wracamy przez arboretum. Ja nawet nie wiem co to jest, ale Ukochana zna takie trudne słowa.
Kiedyś krytykowaliśmy trochę tą inicjatywę. Zakładaliśmy, że prawie nikt tu nie dotrze i tylko przemielają w ten sposób unijna kasę. Zasadzone drzewa i krzewy w większości się nie przyjęły. Jednak dzisiaj miejsce wygląda bardzo ładnie i ludzie przychodzą tu miło spędzić czas.
Fajne jest Jaworzno. Jestem lokalnym patriotą!
W lesie zielono na maxa - myślę sobie, po co jeździć w góry?
Na gródku zdobywam jednak małą górkę, z której są takie widoki na zbiornik dla płetwonurków.
Kolorki jak w Chorwacji. Myślę sobie, po co jeździć do Chorwacji?
Sprawdzam czy Tobi pamięta jeszcze pływanie.
Udajemy się do części właściwej Gródka, żeby sprawdzić, czy faktycznie poziom wody wysoki i zalało kładki.
Zalało. Ludzie chodzą po wodzie i mówią, że są Jezusami. Psów zatrzęsienie. Jedne na smyczy, inne na rękach, a Tobi jak człowiek - wolny, chodzi gdzie chce.
Tu sobie radośnie biegnie i nie widzi, że zaraz spadnie z kładki.
A jakby nie było tłumów, to wyglądałoby to tak. Jaworznickie Malediwy. Myślę sobie, po bo jeździć na Malediwy?
Jeszcze dwa widoczki z góry.
Piękny ciepły dzień, szkoda wracać do domu. Namawiam jeszcze Ukochaną, zeby zobaczyć wielkie jaworznickie łąki.
Oj wielkie one są, jak te... stepy akermańskie. Myślę sobie: wpłynąłem na suchego przestwór oceanu.
Ukochana już chce do domu, a ja jeszcze próbuję namówić ją na zajrzenie nad zalew Sosina. Jednak nie ma zgody, bo to już stanowczo za daleko. Więc nawiguję w stronę domu i okazało się, że wychodzimy na Sosinie. Lody i piwko załagodziły atmosferę. A ja sobie myślę, po co jeździć na morze?
Wracamy przez arboretum. Ja nawet nie wiem co to jest, ale Ukochana zna takie trudne słowa.
Kiedyś krytykowaliśmy trochę tą inicjatywę. Zakładaliśmy, że prawie nikt tu nie dotrze i tylko przemielają w ten sposób unijna kasę. Zasadzone drzewa i krzewy w większości się nie przyjęły. Jednak dzisiaj miejsce wygląda bardzo ładnie i ludzie przychodzą tu miło spędzić czas.
Fajne jest Jaworzno. Jestem lokalnym patriotą!
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
W ostatni dzień długiego weekendu pogoda znowu rewelacyjna. Nie ma wyjścia, trzeba jechać w góry. Jadę sam, bo Ukochana twierdzi, że jest zmęczona.
Od jakiegoś czasu kusił mnie Lubań od północnej strony. Zajechałem do Tylmanowej i ruszyłem ostro do góry. Dunajec mi się tutaj kojarzył z Dunajem w Aurstrii.
Pierwszą ostrą górką jest Baszta, na której znajduje się kalwaria. W moim ulubionym stylu ludowego kiczu. Powstała jakiś czas temu i teraz uroczo zarasta.
JPII jak zawsze w formie.
Teraz taka moda, że grzybki w relacji muszą być
Ależ się szybko zrobiło lato. Jeszcze niedawno wszyscy marudzili na brak zieleni.
Kwitną przetaczniki.
Trafiamy na fajną chatkę. Jest otwarta, ale wygląda jakby miała stałego właściciela.
Podejście na Lubań od Tylmanowej jest długie, strome i mało ciekawe. Las zniszczony, widoków niewiele.
Na Lubaniu obchodzę okolice szczytu. Fajne rozległe łąki tu są oraz torfowiska.
Odpoczynek w bazie.
Wieża zaliczona, choć widoków dalekich brak. Dzisiaj przejrzystość była jak w lecie - słaba.
Schodzę do Ochotnicy szlakiem niebieskim.
Przede mną powrót bezszlakowym grzbietem. Wygląda groźniej niż myślałem.
Najpierw wychodzę na punkt widokowy z krzyżem. Lubań na wprost.
A potem pozostaje tylko wąska ścieżka, ale przynajmniej jest.
Mimo, że grzbiet niski i bezszlakowy, oferuje sporo widoków. Na północ, na Modyń.
Na południe na Lubań.
Doszedłem do końca grzbietu. Widać to od czego zacząłem rano. Baszta z kalwarią na pierwszym planie.
I taka to była wycieczka
Od jakiegoś czasu kusił mnie Lubań od północnej strony. Zajechałem do Tylmanowej i ruszyłem ostro do góry. Dunajec mi się tutaj kojarzył z Dunajem w Aurstrii.
Pierwszą ostrą górką jest Baszta, na której znajduje się kalwaria. W moim ulubionym stylu ludowego kiczu. Powstała jakiś czas temu i teraz uroczo zarasta.
JPII jak zawsze w formie.
Teraz taka moda, że grzybki w relacji muszą być
Ależ się szybko zrobiło lato. Jeszcze niedawno wszyscy marudzili na brak zieleni.
Kwitną przetaczniki.
Trafiamy na fajną chatkę. Jest otwarta, ale wygląda jakby miała stałego właściciela.
Podejście na Lubań od Tylmanowej jest długie, strome i mało ciekawe. Las zniszczony, widoków niewiele.
Na Lubaniu obchodzę okolice szczytu. Fajne rozległe łąki tu są oraz torfowiska.
Odpoczynek w bazie.
Wieża zaliczona, choć widoków dalekich brak. Dzisiaj przejrzystość była jak w lecie - słaba.
Schodzę do Ochotnicy szlakiem niebieskim.
Przede mną powrót bezszlakowym grzbietem. Wygląda groźniej niż myślałem.
Najpierw wychodzę na punkt widokowy z krzyżem. Lubań na wprost.
A potem pozostaje tylko wąska ścieżka, ale przynajmniej jest.
Mimo, że grzbiet niski i bezszlakowy, oferuje sporo widoków. Na północ, na Modyń.
Na południe na Lubań.
Doszedłem do końca grzbietu. Widać to od czego zacząłem rano. Baszta z kalwarią na pierwszym planie.
I taka to była wycieczka
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Taka wycieczka przy czwartku.
Zaczęliśmy w Soli, koło dzwonnicy loretańskiej.
Poszliśmy prosto do góry bez szlaku w kierunku Rachowca.
Po prawej Oźna - góra gdzie mnie jeszcze nie było.
Ładne te pozaszlaki.
Jest upalnie, pachnie skoszonym sianem. Lato w pełni.
Ukochana radośnie pozuje z Tobim w ambonce.
Dać padalca do relacji jest teraz w dobrym guście.
Na Rachowcu trawka jeszcze wiosenna.
Widok na Beskid Śląski.
Zwardoń i Kikula.
Idziemy na Skalankę, którą szlak omija. My omijamy schronisko.
Łubin w różnych kolorach.
Przełęcz Graniczne.
Znowu porzucamy szlak i idziemy grzbietem na Oźną.
Niewiele tu śladów człowieka.
W dalszej części grzbietu wychodzimy na wielką drewnianą willę pośrodku niczego.
Ma dużą oszkloną werandę z kominkiem. Ukochana znowu zaczyna marudzić, że chce dom
Niedaleko natrafiamy na sporą kapliczkę. Jest zamknięta na klucz, ale klucz jest w zamku. Otwieram, a tu taki wypas. Normalnie cuda na tej Oźnej.
Idziemy dalej grzbietem. Jest bardzo widokowy.
Rycerka w stronę Wielkiej Raczy.
Praszywka Wielka. Od tej strony solidny kawał góry.
Na pierwszym planie dalsza część grzbietu, a po prawej Muńcół.
Nieco mniejszy dom, ale ładniej położony.
Na taki może mógłbym się zgodzić
Grzbietem jestem zachwycony.
Schodzimy do Soli.
Bardzo fajne rejony. W zasadzie najładniejsze odcinki były poza szlakiem. Może na przyszłość trzeba jeszcze bardziej szlaków unikać?
Zaczęliśmy w Soli, koło dzwonnicy loretańskiej.
Poszliśmy prosto do góry bez szlaku w kierunku Rachowca.
Po prawej Oźna - góra gdzie mnie jeszcze nie było.
Ładne te pozaszlaki.
Jest upalnie, pachnie skoszonym sianem. Lato w pełni.
Ukochana radośnie pozuje z Tobim w ambonce.
Dać padalca do relacji jest teraz w dobrym guście.
Na Rachowcu trawka jeszcze wiosenna.
Widok na Beskid Śląski.
Zwardoń i Kikula.
Idziemy na Skalankę, którą szlak omija. My omijamy schronisko.
Łubin w różnych kolorach.
Przełęcz Graniczne.
Znowu porzucamy szlak i idziemy grzbietem na Oźną.
Niewiele tu śladów człowieka.
W dalszej części grzbietu wychodzimy na wielką drewnianą willę pośrodku niczego.
Ma dużą oszkloną werandę z kominkiem. Ukochana znowu zaczyna marudzić, że chce dom
Niedaleko natrafiamy na sporą kapliczkę. Jest zamknięta na klucz, ale klucz jest w zamku. Otwieram, a tu taki wypas. Normalnie cuda na tej Oźnej.
Idziemy dalej grzbietem. Jest bardzo widokowy.
Rycerka w stronę Wielkiej Raczy.
Praszywka Wielka. Od tej strony solidny kawał góry.
Na pierwszym planie dalsza część grzbietu, a po prawej Muńcół.
Nieco mniejszy dom, ale ładniej położony.
Na taki może mógłbym się zgodzić
Grzbietem jestem zachwycony.
Schodzimy do Soli.
Bardzo fajne rejony. W zasadzie najładniejsze odcinki były poza szlakiem. Może na przyszłość trzeba jeszcze bardziej szlaków unikać?
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Upalny weekend spędzaliśmy nad wodą i na wieczornych grillach.
W sobotę pojechaliśmy na Jurę nad Jezioro Dzibice.
Mały akwen z trochę zamuloną wodą.
Zrobiliśmy sobie rundkę po okolicy po Skałach Kroczyckich.
Ale nie skały, tylko piękny zielony las podobał mi się najbardziej.
Skały są ukryte w lesie.
Oblegane przez wspinaczy.
Nawet jak się jakąś zdobędzie, to i tak jest się w lesie. Nawet nie widać na co się zleci
Jaskinia była fajna, bo chłodna. Siedzieliśmy w niej długo.
Na koniec był plażing.
Z kolei w niedzielę była już tylko woda - Zbiornik Dziećkowice, gdzie jest zakaz kąpieli.
Zbiornik jest wielki. Sporo nad nim małych piaszczystych plaż, każda szczelnie wypełniona ludźmi. Wędrowaliśmy dookoła.
Po drodze podziwialiśmy łabądki.
Kwiatki.
Ostatnie zdjęcie zamieszczam jako ostrzeżenie.
Kto to widział w katolickim kraju takie coś! Ten krój powinien być zakazany, a wygląda, że to krzyk mody w tym sezonie.
W sobotę pojechaliśmy na Jurę nad Jezioro Dzibice.
Mały akwen z trochę zamuloną wodą.
Zrobiliśmy sobie rundkę po okolicy po Skałach Kroczyckich.
Ale nie skały, tylko piękny zielony las podobał mi się najbardziej.
Skały są ukryte w lesie.
Oblegane przez wspinaczy.
Nawet jak się jakąś zdobędzie, to i tak jest się w lesie. Nawet nie widać na co się zleci
Jaskinia była fajna, bo chłodna. Siedzieliśmy w niej długo.
Na koniec był plażing.
Z kolei w niedzielę była już tylko woda - Zbiornik Dziećkowice, gdzie jest zakaz kąpieli.
Zbiornik jest wielki. Sporo nad nim małych piaszczystych plaż, każda szczelnie wypełniona ludźmi. Wędrowaliśmy dookoła.
Po drodze podziwialiśmy łabądki.
Kwiatki.
Ostatnie zdjęcie zamieszczam jako ostrzeżenie.
Kto to widział w katolickim kraju takie coś! Ten krój powinien być zakazany, a wygląda, że to krzyk mody w tym sezonie.
- heathcliff
- Członek Klubu
- Posty: 2738
- Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
- Kontakt:
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
No i ostatnim zdjęciem zbezcześciłeś całą relację !!! Ty świntuchu
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff
https://plus.google.com/117458080979094658480
https://plus.google.com/117458080979094658480
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Zaskakująco piękną sobotę wykorzystałem na poznanie nieznanych miejsc w okolicy Szczyrku.
Na początek wyszliśmy na Halę Skrzyczeńską, gdzie noga moja nigdy wcześniej nie stąpała. Wychodziliśmy trochę szlakiem, trochę bez, po narciarskich trasach.
Można było zaobserwować, że Szczyrk jest całkiem ładnie położony.
Są tu kolejki, nie tylko dla narciarzy, więc było sporo ludzi. My jednak wszędzie z buta. Idziemy na Małe Skrzyczne.
Potem kawałek grzbietem wśród turystycznej braci.
Tobi próbował zwracać na siebie uwagę.
Wszyscy ciągnęli na Malinowską Skałę, która zrobiła się ostatnio bardzo popularna.
Ciekawa sprawa, bo kiedyś to był tylko kamień w lesie.
A teraz miejsce pielgrzymek.
Widok z Malinowskiej Skały na Kościelec.
Prawdę mówiąc Kościelec prezentuje się nijako.
Ale my tam idziemy, bo Kościelec to perełka dla koneserów. Tu nawet trawa jest bardziej zielona. A i skały są dużo większe niż ta "malinoska".
Zapuszczamy się w teren, w który nawet koneserzy mniej zaglądają (np. Admin Adrian).
Teren ten stopniowo zarasta i jego koneserowatość wciąż wzrasta.
Zdobywamy tą najbardziej kościelcową skałę, gdzie nawet Admin Adrian nie dotarł.
A Tobi na tej skale pokazuje jaką techniką dysponuje... wręcz nieludzką techniką.
Kościelec znowu okazał się przebojem wycieczki. Cudne miejsce.
Jaskinia Malinowska - tu nie byłem od jej udostępnienia. A wcześniej nie wchodziłem do środka, bo było dla mnie po prostu za trudno.
Teraz jest tam więcej żelastwa niż na Orlej Perci i można bezpiecznie zejść na samo dno.
Jaskinia jest duża, warta zobaczenia. Prawdziwa jaskinia, a nie jakaś dziura.
Na koniec zeszliśmy z Malinowa zamkniętym tymczasowo na zawsze szlakiem przez Polanę Pośrednie. Tu też jest infrastruktura narciarska, ale nic nie działa w lecie. Tutaj również nigdy jeszcze nie byłem.
Nie ma więc ludzi. I dzięki temu podobało mi się dużo bardziej niż na Hali Skrzyczeńskiej.
Na koniec wypiliśmy piwo w Żywcu za zdrowie forum
Na początek wyszliśmy na Halę Skrzyczeńską, gdzie noga moja nigdy wcześniej nie stąpała. Wychodziliśmy trochę szlakiem, trochę bez, po narciarskich trasach.
Można było zaobserwować, że Szczyrk jest całkiem ładnie położony.
Są tu kolejki, nie tylko dla narciarzy, więc było sporo ludzi. My jednak wszędzie z buta. Idziemy na Małe Skrzyczne.
Potem kawałek grzbietem wśród turystycznej braci.
Tobi próbował zwracać na siebie uwagę.
Wszyscy ciągnęli na Malinowską Skałę, która zrobiła się ostatnio bardzo popularna.
Ciekawa sprawa, bo kiedyś to był tylko kamień w lesie.
A teraz miejsce pielgrzymek.
Widok z Malinowskiej Skały na Kościelec.
Prawdę mówiąc Kościelec prezentuje się nijako.
Ale my tam idziemy, bo Kościelec to perełka dla koneserów. Tu nawet trawa jest bardziej zielona. A i skały są dużo większe niż ta "malinoska".
Zapuszczamy się w teren, w który nawet koneserzy mniej zaglądają (np. Admin Adrian).
Teren ten stopniowo zarasta i jego koneserowatość wciąż wzrasta.
Zdobywamy tą najbardziej kościelcową skałę, gdzie nawet Admin Adrian nie dotarł.
A Tobi na tej skale pokazuje jaką techniką dysponuje... wręcz nieludzką techniką.
Kościelec znowu okazał się przebojem wycieczki. Cudne miejsce.
Jaskinia Malinowska - tu nie byłem od jej udostępnienia. A wcześniej nie wchodziłem do środka, bo było dla mnie po prostu za trudno.
Teraz jest tam więcej żelastwa niż na Orlej Perci i można bezpiecznie zejść na samo dno.
Jaskinia jest duża, warta zobaczenia. Prawdziwa jaskinia, a nie jakaś dziura.
Na koniec zeszliśmy z Malinowa zamkniętym tymczasowo na zawsze szlakiem przez Polanę Pośrednie. Tu też jest infrastruktura narciarska, ale nic nie działa w lecie. Tutaj również nigdy jeszcze nie byłem.
Nie ma więc ludzi. I dzięki temu podobało mi się dużo bardziej niż na Hali Skrzyczeńskiej.
Na koniec wypiliśmy piwo w Żywcu za zdrowie forum
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Wnikliwy czytelnik od razu dostrzeże właściwy przekaz, bo przecież tu nie o Kościelec chodzi w tej relacji. To zapowiedź nowego admina dla tego forum, który przybędzie tu zawodowo z misją. Na razie nasze wpisy to kamień węgielny, bo już wspomniałem o srebrzystowłosym młodzieńcu, przed którym otwierają się nowe możliwości. Poza forum świadczy usługi wysokiej jakości na niskim poziomie, na które dotychczas usługobiorcy nie wnieśli nawet jednej skargi. Za pochwałę przyszłego admina można otrzymać 10% rabatu na jego usługi. Pierwszym szczęśliwcem na tym forum jest sprocket73. Wolę życiowe rabaty (np. dziś nabyłem piwo w ilości 72 butelek, w tym 36 gratis).sprocket73 pisze:Zapuszczamy się w teren, w który nawet koneserzy mniej zaglądają (np. Admin Adrian).
...
Zdobywamy tą najbardziej kościelcową skałę, gdzie nawet Admin Adrian nie dotarł.
Drugim wątkiem jest odsiecz dla byłego banity, który posiada problem z (samo)oceną własnej pracy. To drażliwy temat, bo moja ocena to BiK (bat i kamieniołomy).
@sprocket73, pracujesz wiele lat w świecie finansjery, więc dla Ciebie to pestka wycena różnych instrumentów. Jak wycenić pracę trąbki?
To eksponowane stanowisko w urzędzie, do którego nikt nie lubi chodzić, chyba że zaistnieje pilna potrzeba. To słowa-klucz. Ile warta jest godzina pracy?
Pomijam amortyzację biura (i jego koszty) oraz paliwo, bo bez tego się nie pojedzie (nawet to najtańsze, tańsze od herbatki; ze względu na zakaz niektórych wyrazów cenzuralnych je pominę). Skupię się wyłącznie na produkcie powstającym w 5 minut, którego odprowadzenie wymaga zużycia około 10l wody (i ciut więcej ścieków; ciut robi znaczną różnicę). Ile Ci to wyszło? Pi razy oko...
Taniej wychodzi praca drugiego banity, który lotem sokolim wlatuje w kosówkę za pilną potrzebą i użyźnia glebę (nie można mówić o zanieczyszczaniu, wszak to produkt naturalny; nie marnuje się też wody). A tu ile?
Podaj sprockecie nam te wartości, bo wolny rynek wycenia je (...)
Enjoy your life - never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
- sprocket73
- Turysta
- Posty: 1070
- Rejestracja: 09 czerwca 2011, 15:06
Re: Nie ważne gdzie... ważne z kim :)
Ceper, o czym Ty do mnie rozmawiasz???