1-2.05; 21-24.05.2014 majowe eksploracje Beskidu Żywieckiego
Moderatorzy: HalinkaŚ, Moderatorzy
1-2.05; 21-24.05.2014 majowe eksploracje Beskidu Żywieckiego
Rycerka Dolna – Praszywka Wielka – Przełęcz Przysłop Potócki – Bendoszka Wielka – Przełęcz Przegibek – Wielka Rycerzowa – Hala Rycerzowa – Przełęcz Przysłop – Soblówka
Trasę rozpoczęliśmy przy kościele w Rycerce Dolnej i przekraczając potok Rycerka weszliśmy na czarny szlak. Wejście na Praszywkę Wielką (1 043m) jest dosyć mozolne, ale miejsca otwierają się widoki na Muńcoł, Bendoszkę Wielką oraz grupę Rycerzowej. Szczyt Praszywki jest rozległą polaną, z której z kolei widać m. In. Wielką Raczę. Stamtąd udaliśmy się dalej w stronę Bendoszki Wielkiej, schodząc do Przełęczy Przysłóp Potócki (845m), gdzie znajduje się malownicza polana oraz baza namiotowa. W związku z tym, że przełęcz opadała dość ostro w dół, to wejście na Bendoszkę Wielką (1 144m) znów kosztowało trochę sił. Z Bendoszki z pewnością rozpościerają się wspaniałe widoki, jednak my tego dnia nie mieliśmy aż takiej widoczności. Na szczycie znajduje się krzyż, dzięki czemu łatwo rozpoznać ten szczyt z innego miejsca. Jest też nowowybudowany podest, z którego można obfotografować Beskid Śląski, Mały oraz Żywiecki. Na drugą stronę roztaczają się widoki na Małą Fatrę. Stąd bardzo szybko dotarliśmy do schroniska na Przegibku (była to idealna pora na ciepły posiłek, po tej wędrówce nawet należało się posilić). Patrząc na mapę nie mogliśmy zdecydować się, który szlak w stronę Hali Rycerzowej wybrać. Oba szlak (niebieski i graniczny – czerwony) sugerowały nieciekawą wędrówkę wśród drzew. Za radą pewnego jegomościa (znanego tutaj jako Mosorczyk) wybraliśmy jednak szlak czerwony i okazało się, że jednak jakieś widoki przebijały się przez las, a też atrakcją samą w sobie było miejscami bardzo strome podejście na Wielką Rycerzową (1 226m). Zejście polanami Hali Rycerzowej powinno było dać nam wspaniałe widoki, jednak widoczność wciąż była bardzo ograniczona, ledwo było widać zarysy Babiej Góry, jak się mocno człowiek przyjrzał, to były też i Tatry, ale sfotografować się tego już nie dało… Na Hali Rycerzowej był istny plac zabaw i gier, a w bacówce ogromna kolejka do bufetu, więc zrezygnowaliśmy w końcu z kupowania czegoś na ciepło. W drodze do Soblówki przeszliśmy się jeszcze w stronę Świtkowej, na którą szlak wiedzie podobno najbardziej stromym podejściem w Beskidach. Ja to podejście obserwowałam tylko z Przełęczy Przysłop Dalej przez kolejną malowniczą polanę (z widokiem m. in. na grzbiet Równego Beskidu) dotarliśmy do Soblówki, gdzie nieopodal schroniska młodzieżowego i kościoła czekał na nas samochód. Jeżdżą stamtąd też busy, ale patrząc na rozkład, to… kursują one „od wielkiego dzwonu”.
Wycieczkę można odbyć również zaczynając w PKP Sól, po drodze jednak przyjdzie nam zdobyć jeszcze jeden szczyt (Łysiec), wg mapy zajmuje to ok. 1h. My trasę pokonaliśmy w ok. 10h, ale idąc w bardzo wolnym tempie (czyt.: moim).
Żabnica Skałka – Hala Boracza – Hala Redykalna – Hala Lipowska – Hala Rysianka – Hala Pawlusia – Żabnica Skałka
Była to piękna trasa wśród widokowych hal, rano w słonecznej pogodzie, później w nieco gorszej. Zaczęliśmy wędrówkę w Żabnicy Skałce, idąc cały czas drogą asfaltową prawie do samego schroniska na Hali Boraczej. Stamtąd odsłoniły się piękne widoki w stronę Wielkiej Raczy oraz Beskidu Śląskiego. Można by się położyć na łące, leżeć i delektować się krajobrazami Jednak kierując się w stronę Hali Redykalnej mogło być tylko lepiej. Na niebie zaczęły się tworzyć ciekawe chmurki, sugerujące, że „będzie się działo”. Ku naszemu zaskoczeniu przeobrażały się one dosyć szybko i już nieopodal Hali Lipowskiej spadły na nas pierwsze krople deszczu. Niejako „sytuacja nas zmusiła” do przekoczowania w schronisku, a czas umililiśmy sobie pierogami z mięsem. W tym czasie burza rozpętała się na dobre, do schroniska zaczęło bić coraz więcej turystów. W końcu należało pójść dalej. Na Hali Rysianka można było popatrzeć jak pięknie biją pioruny w Pilsko, Mechy, a później w Romankę. Długo na Hali Rysianka nie zabawiliśmy, w schronisku było pełno ludzi, więc nie było po co tam siedzieć. Udaliśmy się więc przez Halę Pawlusią do Żabnicy Skałki, już bez zdobywania Romanki (m. in. z powodu moich problemów ze stopami… ale też pogoda nie była zachęcająca, cały czas lał deszcz). Będąc już na końcu szlaku pogoda nagle zaczęła się poprawiać, a jak szliśmy już asfaltem w stronę auta, świeciło nawet słońce. Po drodze minęliśmy jeszcze ciekawe rzeźby.
Wieczorem podjechaliśmy jeszcze na Matyskę do miejscowości Radziechowy. Jest to bardzo dobry punkt widokowy na Beskidy. Polecam każdemu, kto wraca np. z okolic Węgierskiej Górki, bo to naprawdę tylko parę kroków, a wrażenia wspaniałe
Przełęcz Glinne (Korbielów granica RP) – Pilsko – Trzy Kopce – Rysianka
Po kilkutygodniowej przerwie od gór, postanowiłam zrealizować do końca swój pierwotny plan majówkowy. Tym razem jednak zaczęłam wędrówkę od strony Korbielowa. Na Przełęcz Glinne (zwaną też Korbielowską, 809m) dotarłam ok. 9:30, więc na szlak wyszłam dosyć późno. Trochę się zdziwiłam, że szlakowskaz pokazuje tylko czerwony szlak na Halę Miziową, ale uznałam, że to musi być ten szlak graniczny, który biegnie też bezpośrednio na Pilsko. Wiedziałam, że moja mapa potrafi wprowadzić w błąd, dlatego starałam się być ostrożna (w praniu jednak „wyszło tak jak zwykle”). Szlak biegnie dosyć ostro do góry, z początku nie wynagradza widokami i dopiero po dobrych 2 godzinach wędrówki otwierają się szersze widoki. Początkowo towarzyszył mi głównie widok na Babią Górę, ale z czasem krajobraz stawał się coraz szerszy. Na około 20 minut przed szczytem znalazłam się już w piętrze niskiej kosodrzewiny, mogłam popatrzeć na Tatry. Bardzo zaskoczyła mnie obecność małego strumyka, który płynął po zboczach Pilska. Na polskim szczycie (zwanym Górą Pięciu Kopców, 1 543m) odpoczęłam chwilę, przy okazji namówiłam parę turystów (pierwszych napotkanych ludzi na szlaku), żeby przeszli też na główny wierzchołek, z którego widoki są dużo rozleglejsze. Na głównym szczycie posiedziałam dobrą godzinę, podziwiając widoki na Tatry, Małą Fatrę… i wszystko co wokół, było widać naprawdę wiele pasm. Kiedy już schodziłam poznałam chłopaka z Warszawy, więc bardzo miło było zamienić parę słów z „ziomalem”, chociaż takim przyjezdnym W drodze na Trzy Kopce znowu byłam sama na szlaku, po drodze musiałam ominąć parę wiatrołomów. Lekki głód sprawił, że już marzyłam by jak najszybciej dotrzeć do schroniska Rysianka. Krótką przerwę zrobiłam sobie na Hali Cudzichowej oraz na Munczoliku (1 356m), gdzie znajduje się tzw. punkt wypoczynku z ławą i miejscem do siedzenia. Po drodze minęłam Palenicę (1 345m) oraz Trzy Kopce (1 216m) i wreszcie dotarłam na skraj Hali Rysianka. Wreszcie mogłam się nacieszyć widokami z Rysianki, ostatnio nie miałam takiego szczęścia. Tatry prezentowały się wspaniale, zdziwiłam się też, że Tatry Niżne leżą tak „oddzielnie”. Po posileniu się pysznym Żurkiem i piwkiem Brackim wraz z gazą, który odwiedził mnie na Rysiance, udaliśmy się na Halę Pawlusią, by obejrzeć zachód słońca. Było to piękne zakończenie pierwszego dnia wędrówki
Rysianka – Trzy Kopce – Krawców Wierch – Przełęcz Bory Orawskie – Hala Rysianka – Romanka – Rysianka
Ambicje były takie, że miałam wstać na wschód słońca, niestety spóźniłam się, ale skoro już się obudziłam, to zaczęłam szykować do drogi. Dzięki temu, że w schronisku kwaterowała grupa zorganizowana, to mogłam liczyć na wczesne śniadanie i już o 7-mej pałaszowałam pyszną jajecznicę To miał być taki lajtowy dzień, żeby mogły odpocząć moje plecy od dźwigania plecaka. Gaza polecił mi odwiedzenie bacówki na Krawców Wierchu, po drodze powinnam mijać punkt widokowy na Tatry i owszem mijałam go, ale Tatr tego poranka nie było Za chwilę zaczęło się przemierzanie wielu wiatrołomów, które już nie były tak łatwe do ominięcia niż dzień wcześniej. Miałam nawet wątpliwości czy iść dalej, bo do Krawcowa daleko, a bałam się sytuacji, że w końcu trafię na taką ścianę powalonych drzew, że nie dam rady tego wyminąć. Na Przełęczy Bory Orawskie czekało mnie zaskoczenie, bo zobaczyłam, że prowadzi stamtąd żółty szlak bezpośrednio na Halę Lipowską, więc trochę kilometrów niepotrzebnie nadreptałam (ale pewnie gdyby było widać Tatry z tamtej polanki, to miałabym inne zdanie). Stwierdziłam od razu, że tym szlakiem wrócę w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że wiatrołomów nie będzie już tak dużo, niestety nie było łatwo. Robił się już upał, a ja musiałam nadal zostać w dłuższych spodniach, bo co i rusz musiałam chodzić po krzakach i omijać powalone drzewa. Na ścieżce było widać ślady zwierząt, tak sobie pomyślałam, że to może być niedźwiedź, bo ślad miał wielkość mniej więcej mojego buta i u góry odciski pazurów. Później w schronisku dowiedziałam się, że szlak graniczny oraz Romanka to jedne z ulubionych rejonów widzianej niedawno niedźwiedzicy z małymi. Dobrze, że tego nie wiedziałam wybierając się rano na ten szlak W każdym razie do samego schroniska walczyłam z wiatrołomami, było ich całe mnóstwo i naprawdę dzień wcześniej miałam więcej szczęścia niż rozumu, bo przecież cały szlak na Pilsko mógł tak wyglądać i dopiero bym miała „zabawę”. W bacówce byłam tylko ja, trochę tak dziwnie, bo nie było do kogo zagadać. Zamieniłam parę słów z panią z obsługi. Opowiadała, że akurat w tę wichurę była w drodze ze Złatnej do bacówki, na jej oczach wiatr wyrywał drzewa z korzeniami. Po tym, co widziałam na szlaku, wyobraziłam sobie jakie to musiało być przerażające. Droga powrotna zleciała mi dużo szybciej, bo już wiedziałam mniej więcej jak przechodzić wśród wiatrołomów. Na przełęczy Bory Orawskie zastanawiałam się czy ryzykować i iść nieznanym szlakiem, z prawdopodobieństwem kolejnych wiatrołomów, czy ładować się z powrotem w powalone drzewa, o których istnieniu już wiedziałam. Skusiła mnie jednak ta 1h na szlakowskazie. Szlak początkowo biegnie ostro w dół, cieszyłam się, że jest sucho, bo z pewnością bym pojechała na dół. Szlak wiedzie do dołu do momentu osiągnięcia potoku, który spływa małymi kaskadami. Nad potokiem jest zbudowany mostek, ale akurat wtedy, kiedy szłam, to potok chyba zmienił bieg, bo większy nurt płynął obok mostku niż pod mostkiem. Wyglądało to trochę osobliwie Po przekroczeniu mostu znów musiałam się mozolnie wspinać do góry, szlak połączył się z tym, który biegnie ze Złatnej do Rysianki. Podejście do schroniska zajęło mi nieco więcej czasu niż ta 1h, ale upał był tak niemiłosierny, że nie dało się wytrzymać nawet 15 minut bez choćby łyka wody.
Przy schronisku odpoczęłam z godzinkę i stwierdziłam, że trochę szkoda tak siedzieć i nic nie robić i wybrałam się na pobliską Romankę. Słońce było już niżej (było ok. 17-tej), więc góry nabierały ciekawych, ciepłych barw. Jak to zwykle podczas mojej wycieczki nie spotkałam żywego ducha. Dałam sobie czas na zdobycie szczytu do g. 18:00 i udało mi się „na za 5”, nawet się nie spodziewałam, że tak łatwo to pójdzie. Okolica szczytu jest bardzo malownicza, podobało mi się tam
Po powrocie do schroniska przeżyłam małe zaskoczenie, bo okazało się, że kuchnia będzie czynna tylko do g. 19-tej, czyli jeszcze przez 5 minut. Trochę się przeraziłam, bo już burczało mi w brzuchu i marzyły mi się od dawna pierogi. Na szczęście pani z obsługi nie robiła problemów, powiem więcej, nawet już dobrze po tej 19-tej przyjmowała zamówienie od turystów, którzy dopiero zaczęli schodzić. Tego wieczora miałam miłe towarzystwo dwóch kolegów – jeden z nich miał w planie przejść Główny Szlak Beskidzki (zaczął w Ustroniu), drugi przyszedł z Wielkiej Raczy, torując mi drogę na następny dzień.
Rysianka – Hala Redykalna – Zapolanka – Rajcza Nickulina – Ujsoły (Dol. Danielki) – Muńcół – Przełęcz Kotarz – Rycerzowa – Hala Rycerzowa
Na ten dzień miałam zaplanowaną najcięższą dla mnie wyrypę, gdyż z całym ekwipunkiem miałam zejść na sam dół do Ujsół i potem z powrotem się wdrapać przez Muńcół na Halę Rycerzową. Dodatkowo miało być jeszcze cieplej niż dzień wcześniej, więc musiałam wziąć ze sobą dużo picia. Nie czekałam na otwarcie bufetu, tylko o 7, po niezbyt pożywnym śniadaniu (kanapki z pasztetem) udałam w drogę. Przejście przez Halę Redykalną i Zapolankę było bardzo malownicze. Dom z takim widokiem, to chyba ciche marzenie każdego z górołazów Na Zapolance posiedziałam trochę, do czasu aż nie pogonił mnie puszczony luzem pies, warczał i szczekał tak, że bałam się, że w końcu mnie pogryzie Niestety popełniłam błąd przy wędrowaniu, bo nie widząc znaków skręciłam obok Chaty na Zagroniu i zamiast do Ujsół zeszłam do Nickuliny Kiedy sobie to uświadomiłam, chciało mi się płakać ;( Upał był już straszny, a przede mną dodatkowe kilometry po asfalcie do Ujsół Na domiar złego żaden samochód nie chciał się zatrzymać, jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”, dobiło mnie to strasznie. Dopiero na drodze do Rajczy zatrzymał się bus, podrzucił mnie do centrum i tam miałam już więcej szczęścia, bo za chwilę jechał bus do Ujsół. Droga na Muńcół ciągnęła mi się w nieskończoność, jakoś tak psychicznie byłam wykończona, ale wiedziałam, że trzeba iść, bo przecież w lesie nie mogę zostać Trochę chyba też z głodu miałam taką niemoc, a z tego upału jakoś nic mi nie podchodziło, dobrze, że w Rajczy kupiłam sobie 2 banany, w sumie to na tych bananach doszłam do Hali Rycerzowej Po drodze mijałam hale z pięknymi widokami na Beskid Żywiecki, widziałam skąd przyszłam i im bliżej byłam Muńcoła, tym czułam się szczęśliwsza, bo wiedziałam, że udało się Sam szczyt Muńcoła (1 165m) nie jest oznaczony, ale z mapy wyczytałam, że dopiero za nim zaczyna się rezerwat, więc po tablicach wiedziałam, że już teraz będzie raczej tylko w dół Po drodze weszłam jeszcze na Kotarz (1 107m). Na Przełęczy Kotarz (975m) spotkałam pierwszego człowieka od momentu wyruszenia z Ujsół, był to drwal, który polecił mi obejście szlaku inną, wyraźną dróżką, dzięki czemu ominęłam jedno wzniesienie (ale chyba było ono widokowe i chyba chodzi o Wiertalówkę). Do bacówki na Hali Rycerzowej chyba doszłam ostatkiem sił, marzyłam o czymś do jedzenia i o zdjęciu butów, bo moje stopy miały naprawdę dość.
Był to piątek, więc do bacówki docierało coraz więcej osób, wiedziałam, że na nudę nie będę mogła narzekać. Okazało się, że jestem zakwaterowana w pokoju z 3 chłopakami z Warszawy oraz z ich dziećmi, także było wesoło i znów poprzebywałam wśród „swojaków”. Niestety na zewnątrz latały i gryzły wredne muszki, ale za to w środku klimatycznie posiedzieliśmy przy świecach
Hala Rycerzowa – Mlada Hora – Rycerka Dolna – Rajcza Centrum
Pierwszy raz w życiu w nocy budził mnie ból kręgosłupa. Zdecydowanie ta wyrypa kosztowała mnie mnóstwo sił. Teraz musiałam wykrzesać z siebie ich resztki i wrócić do Rajczy. Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy udałam się w stronę Małej Rycerzowej oraz Mladej Hory. Podobno mieści się tam bacówka, ale nie udało mi się jej zauważyć. Upał bardzo szybko zaczął doskwierać. Podejście pod górę to była dla mnie walka o każdy krok. Początkowo głównie pokazywał się Muńcół, ale po okrążeniu Mladej Hory ukazał się też widok na Bendoszkę, Praszywkę, Beskid Śląski, Mały, Żywiecki... Trasa do Rycerki Dolnej była bardzo malownicza. Ja najbardziej cieszyłam się z tego, że mój szlak wiedzie głównie w dół. Po minięciu wyciągu narciarskiego poczułam, że to już bliski koniec mojej wędrówki i rzeczywiście - chwila, moment i dotarłam do masztu przekaźnikowego a zaraz potem w Rycerce Dolnej skąd tylko parę kroków do Rajczy. Do pociągu została mi nieco ponad godzina. Skorzystałam z tego czasu i poszłam na obiad do pizzerii, ależ było miło zjeść coś na ciepło i popić zimną pepsi Już jadąc pociągiem, w Bielsku-Białej dało się usłyszeć pierwsze pomruki burzy. To była dobra decyzja, by tak szybko uciekać z gór.
Korzystając ze strony szlaki.net obliczyłam, że przeszłam ok. 66km, ale z pewnością było ich więcej, bo paru szlaków w ogóle tam nie było, jak np. mojej wędrówki po nickulińskim asfalcie. Sama wyrypa stanowiła dla mnie swego rodzaju sprawdzian czy dam sobie radę, wędrując samotnie i dźwigając swój ekwipunek na plecach. Udało się i jestem z siebie dumna ...aczkolwiek moje gnaty trochę się zbuntowały po tym wszystkim.
Dla chętnych - link do mojej galerii zdjęć https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Dziękuję za uwagę
Trasę rozpoczęliśmy przy kościele w Rycerce Dolnej i przekraczając potok Rycerka weszliśmy na czarny szlak. Wejście na Praszywkę Wielką (1 043m) jest dosyć mozolne, ale miejsca otwierają się widoki na Muńcoł, Bendoszkę Wielką oraz grupę Rycerzowej. Szczyt Praszywki jest rozległą polaną, z której z kolei widać m. In. Wielką Raczę. Stamtąd udaliśmy się dalej w stronę Bendoszki Wielkiej, schodząc do Przełęczy Przysłóp Potócki (845m), gdzie znajduje się malownicza polana oraz baza namiotowa. W związku z tym, że przełęcz opadała dość ostro w dół, to wejście na Bendoszkę Wielką (1 144m) znów kosztowało trochę sił. Z Bendoszki z pewnością rozpościerają się wspaniałe widoki, jednak my tego dnia nie mieliśmy aż takiej widoczności. Na szczycie znajduje się krzyż, dzięki czemu łatwo rozpoznać ten szczyt z innego miejsca. Jest też nowowybudowany podest, z którego można obfotografować Beskid Śląski, Mały oraz Żywiecki. Na drugą stronę roztaczają się widoki na Małą Fatrę. Stąd bardzo szybko dotarliśmy do schroniska na Przegibku (była to idealna pora na ciepły posiłek, po tej wędrówce nawet należało się posilić). Patrząc na mapę nie mogliśmy zdecydować się, który szlak w stronę Hali Rycerzowej wybrać. Oba szlak (niebieski i graniczny – czerwony) sugerowały nieciekawą wędrówkę wśród drzew. Za radą pewnego jegomościa (znanego tutaj jako Mosorczyk) wybraliśmy jednak szlak czerwony i okazało się, że jednak jakieś widoki przebijały się przez las, a też atrakcją samą w sobie było miejscami bardzo strome podejście na Wielką Rycerzową (1 226m). Zejście polanami Hali Rycerzowej powinno było dać nam wspaniałe widoki, jednak widoczność wciąż była bardzo ograniczona, ledwo było widać zarysy Babiej Góry, jak się mocno człowiek przyjrzał, to były też i Tatry, ale sfotografować się tego już nie dało… Na Hali Rycerzowej był istny plac zabaw i gier, a w bacówce ogromna kolejka do bufetu, więc zrezygnowaliśmy w końcu z kupowania czegoś na ciepło. W drodze do Soblówki przeszliśmy się jeszcze w stronę Świtkowej, na którą szlak wiedzie podobno najbardziej stromym podejściem w Beskidach. Ja to podejście obserwowałam tylko z Przełęczy Przysłop Dalej przez kolejną malowniczą polanę (z widokiem m. in. na grzbiet Równego Beskidu) dotarliśmy do Soblówki, gdzie nieopodal schroniska młodzieżowego i kościoła czekał na nas samochód. Jeżdżą stamtąd też busy, ale patrząc na rozkład, to… kursują one „od wielkiego dzwonu”.
Wycieczkę można odbyć również zaczynając w PKP Sól, po drodze jednak przyjdzie nam zdobyć jeszcze jeden szczyt (Łysiec), wg mapy zajmuje to ok. 1h. My trasę pokonaliśmy w ok. 10h, ale idąc w bardzo wolnym tempie (czyt.: moim).
Żabnica Skałka – Hala Boracza – Hala Redykalna – Hala Lipowska – Hala Rysianka – Hala Pawlusia – Żabnica Skałka
Była to piękna trasa wśród widokowych hal, rano w słonecznej pogodzie, później w nieco gorszej. Zaczęliśmy wędrówkę w Żabnicy Skałce, idąc cały czas drogą asfaltową prawie do samego schroniska na Hali Boraczej. Stamtąd odsłoniły się piękne widoki w stronę Wielkiej Raczy oraz Beskidu Śląskiego. Można by się położyć na łące, leżeć i delektować się krajobrazami Jednak kierując się w stronę Hali Redykalnej mogło być tylko lepiej. Na niebie zaczęły się tworzyć ciekawe chmurki, sugerujące, że „będzie się działo”. Ku naszemu zaskoczeniu przeobrażały się one dosyć szybko i już nieopodal Hali Lipowskiej spadły na nas pierwsze krople deszczu. Niejako „sytuacja nas zmusiła” do przekoczowania w schronisku, a czas umililiśmy sobie pierogami z mięsem. W tym czasie burza rozpętała się na dobre, do schroniska zaczęło bić coraz więcej turystów. W końcu należało pójść dalej. Na Hali Rysianka można było popatrzeć jak pięknie biją pioruny w Pilsko, Mechy, a później w Romankę. Długo na Hali Rysianka nie zabawiliśmy, w schronisku było pełno ludzi, więc nie było po co tam siedzieć. Udaliśmy się więc przez Halę Pawlusią do Żabnicy Skałki, już bez zdobywania Romanki (m. in. z powodu moich problemów ze stopami… ale też pogoda nie była zachęcająca, cały czas lał deszcz). Będąc już na końcu szlaku pogoda nagle zaczęła się poprawiać, a jak szliśmy już asfaltem w stronę auta, świeciło nawet słońce. Po drodze minęliśmy jeszcze ciekawe rzeźby.
Wieczorem podjechaliśmy jeszcze na Matyskę do miejscowości Radziechowy. Jest to bardzo dobry punkt widokowy na Beskidy. Polecam każdemu, kto wraca np. z okolic Węgierskiej Górki, bo to naprawdę tylko parę kroków, a wrażenia wspaniałe
Przełęcz Glinne (Korbielów granica RP) – Pilsko – Trzy Kopce – Rysianka
Po kilkutygodniowej przerwie od gór, postanowiłam zrealizować do końca swój pierwotny plan majówkowy. Tym razem jednak zaczęłam wędrówkę od strony Korbielowa. Na Przełęcz Glinne (zwaną też Korbielowską, 809m) dotarłam ok. 9:30, więc na szlak wyszłam dosyć późno. Trochę się zdziwiłam, że szlakowskaz pokazuje tylko czerwony szlak na Halę Miziową, ale uznałam, że to musi być ten szlak graniczny, który biegnie też bezpośrednio na Pilsko. Wiedziałam, że moja mapa potrafi wprowadzić w błąd, dlatego starałam się być ostrożna (w praniu jednak „wyszło tak jak zwykle”). Szlak biegnie dosyć ostro do góry, z początku nie wynagradza widokami i dopiero po dobrych 2 godzinach wędrówki otwierają się szersze widoki. Początkowo towarzyszył mi głównie widok na Babią Górę, ale z czasem krajobraz stawał się coraz szerszy. Na około 20 minut przed szczytem znalazłam się już w piętrze niskiej kosodrzewiny, mogłam popatrzeć na Tatry. Bardzo zaskoczyła mnie obecność małego strumyka, który płynął po zboczach Pilska. Na polskim szczycie (zwanym Górą Pięciu Kopców, 1 543m) odpoczęłam chwilę, przy okazji namówiłam parę turystów (pierwszych napotkanych ludzi na szlaku), żeby przeszli też na główny wierzchołek, z którego widoki są dużo rozleglejsze. Na głównym szczycie posiedziałam dobrą godzinę, podziwiając widoki na Tatry, Małą Fatrę… i wszystko co wokół, było widać naprawdę wiele pasm. Kiedy już schodziłam poznałam chłopaka z Warszawy, więc bardzo miło było zamienić parę słów z „ziomalem”, chociaż takim przyjezdnym W drodze na Trzy Kopce znowu byłam sama na szlaku, po drodze musiałam ominąć parę wiatrołomów. Lekki głód sprawił, że już marzyłam by jak najszybciej dotrzeć do schroniska Rysianka. Krótką przerwę zrobiłam sobie na Hali Cudzichowej oraz na Munczoliku (1 356m), gdzie znajduje się tzw. punkt wypoczynku z ławą i miejscem do siedzenia. Po drodze minęłam Palenicę (1 345m) oraz Trzy Kopce (1 216m) i wreszcie dotarłam na skraj Hali Rysianka. Wreszcie mogłam się nacieszyć widokami z Rysianki, ostatnio nie miałam takiego szczęścia. Tatry prezentowały się wspaniale, zdziwiłam się też, że Tatry Niżne leżą tak „oddzielnie”. Po posileniu się pysznym Żurkiem i piwkiem Brackim wraz z gazą, który odwiedził mnie na Rysiance, udaliśmy się na Halę Pawlusią, by obejrzeć zachód słońca. Było to piękne zakończenie pierwszego dnia wędrówki
Rysianka – Trzy Kopce – Krawców Wierch – Przełęcz Bory Orawskie – Hala Rysianka – Romanka – Rysianka
Ambicje były takie, że miałam wstać na wschód słońca, niestety spóźniłam się, ale skoro już się obudziłam, to zaczęłam szykować do drogi. Dzięki temu, że w schronisku kwaterowała grupa zorganizowana, to mogłam liczyć na wczesne śniadanie i już o 7-mej pałaszowałam pyszną jajecznicę To miał być taki lajtowy dzień, żeby mogły odpocząć moje plecy od dźwigania plecaka. Gaza polecił mi odwiedzenie bacówki na Krawców Wierchu, po drodze powinnam mijać punkt widokowy na Tatry i owszem mijałam go, ale Tatr tego poranka nie było Za chwilę zaczęło się przemierzanie wielu wiatrołomów, które już nie były tak łatwe do ominięcia niż dzień wcześniej. Miałam nawet wątpliwości czy iść dalej, bo do Krawcowa daleko, a bałam się sytuacji, że w końcu trafię na taką ścianę powalonych drzew, że nie dam rady tego wyminąć. Na Przełęczy Bory Orawskie czekało mnie zaskoczenie, bo zobaczyłam, że prowadzi stamtąd żółty szlak bezpośrednio na Halę Lipowską, więc trochę kilometrów niepotrzebnie nadreptałam (ale pewnie gdyby było widać Tatry z tamtej polanki, to miałabym inne zdanie). Stwierdziłam od razu, że tym szlakiem wrócę w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że wiatrołomów nie będzie już tak dużo, niestety nie było łatwo. Robił się już upał, a ja musiałam nadal zostać w dłuższych spodniach, bo co i rusz musiałam chodzić po krzakach i omijać powalone drzewa. Na ścieżce było widać ślady zwierząt, tak sobie pomyślałam, że to może być niedźwiedź, bo ślad miał wielkość mniej więcej mojego buta i u góry odciski pazurów. Później w schronisku dowiedziałam się, że szlak graniczny oraz Romanka to jedne z ulubionych rejonów widzianej niedawno niedźwiedzicy z małymi. Dobrze, że tego nie wiedziałam wybierając się rano na ten szlak W każdym razie do samego schroniska walczyłam z wiatrołomami, było ich całe mnóstwo i naprawdę dzień wcześniej miałam więcej szczęścia niż rozumu, bo przecież cały szlak na Pilsko mógł tak wyglądać i dopiero bym miała „zabawę”. W bacówce byłam tylko ja, trochę tak dziwnie, bo nie było do kogo zagadać. Zamieniłam parę słów z panią z obsługi. Opowiadała, że akurat w tę wichurę była w drodze ze Złatnej do bacówki, na jej oczach wiatr wyrywał drzewa z korzeniami. Po tym, co widziałam na szlaku, wyobraziłam sobie jakie to musiało być przerażające. Droga powrotna zleciała mi dużo szybciej, bo już wiedziałam mniej więcej jak przechodzić wśród wiatrołomów. Na przełęczy Bory Orawskie zastanawiałam się czy ryzykować i iść nieznanym szlakiem, z prawdopodobieństwem kolejnych wiatrołomów, czy ładować się z powrotem w powalone drzewa, o których istnieniu już wiedziałam. Skusiła mnie jednak ta 1h na szlakowskazie. Szlak początkowo biegnie ostro w dół, cieszyłam się, że jest sucho, bo z pewnością bym pojechała na dół. Szlak wiedzie do dołu do momentu osiągnięcia potoku, który spływa małymi kaskadami. Nad potokiem jest zbudowany mostek, ale akurat wtedy, kiedy szłam, to potok chyba zmienił bieg, bo większy nurt płynął obok mostku niż pod mostkiem. Wyglądało to trochę osobliwie Po przekroczeniu mostu znów musiałam się mozolnie wspinać do góry, szlak połączył się z tym, który biegnie ze Złatnej do Rysianki. Podejście do schroniska zajęło mi nieco więcej czasu niż ta 1h, ale upał był tak niemiłosierny, że nie dało się wytrzymać nawet 15 minut bez choćby łyka wody.
Przy schronisku odpoczęłam z godzinkę i stwierdziłam, że trochę szkoda tak siedzieć i nic nie robić i wybrałam się na pobliską Romankę. Słońce było już niżej (było ok. 17-tej), więc góry nabierały ciekawych, ciepłych barw. Jak to zwykle podczas mojej wycieczki nie spotkałam żywego ducha. Dałam sobie czas na zdobycie szczytu do g. 18:00 i udało mi się „na za 5”, nawet się nie spodziewałam, że tak łatwo to pójdzie. Okolica szczytu jest bardzo malownicza, podobało mi się tam
Po powrocie do schroniska przeżyłam małe zaskoczenie, bo okazało się, że kuchnia będzie czynna tylko do g. 19-tej, czyli jeszcze przez 5 minut. Trochę się przeraziłam, bo już burczało mi w brzuchu i marzyły mi się od dawna pierogi. Na szczęście pani z obsługi nie robiła problemów, powiem więcej, nawet już dobrze po tej 19-tej przyjmowała zamówienie od turystów, którzy dopiero zaczęli schodzić. Tego wieczora miałam miłe towarzystwo dwóch kolegów – jeden z nich miał w planie przejść Główny Szlak Beskidzki (zaczął w Ustroniu), drugi przyszedł z Wielkiej Raczy, torując mi drogę na następny dzień.
Rysianka – Hala Redykalna – Zapolanka – Rajcza Nickulina – Ujsoły (Dol. Danielki) – Muńcół – Przełęcz Kotarz – Rycerzowa – Hala Rycerzowa
Na ten dzień miałam zaplanowaną najcięższą dla mnie wyrypę, gdyż z całym ekwipunkiem miałam zejść na sam dół do Ujsół i potem z powrotem się wdrapać przez Muńcół na Halę Rycerzową. Dodatkowo miało być jeszcze cieplej niż dzień wcześniej, więc musiałam wziąć ze sobą dużo picia. Nie czekałam na otwarcie bufetu, tylko o 7, po niezbyt pożywnym śniadaniu (kanapki z pasztetem) udałam w drogę. Przejście przez Halę Redykalną i Zapolankę było bardzo malownicze. Dom z takim widokiem, to chyba ciche marzenie każdego z górołazów Na Zapolance posiedziałam trochę, do czasu aż nie pogonił mnie puszczony luzem pies, warczał i szczekał tak, że bałam się, że w końcu mnie pogryzie Niestety popełniłam błąd przy wędrowaniu, bo nie widząc znaków skręciłam obok Chaty na Zagroniu i zamiast do Ujsół zeszłam do Nickuliny Kiedy sobie to uświadomiłam, chciało mi się płakać ;( Upał był już straszny, a przede mną dodatkowe kilometry po asfalcie do Ujsół Na domiar złego żaden samochód nie chciał się zatrzymać, jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”, dobiło mnie to strasznie. Dopiero na drodze do Rajczy zatrzymał się bus, podrzucił mnie do centrum i tam miałam już więcej szczęścia, bo za chwilę jechał bus do Ujsół. Droga na Muńcół ciągnęła mi się w nieskończoność, jakoś tak psychicznie byłam wykończona, ale wiedziałam, że trzeba iść, bo przecież w lesie nie mogę zostać Trochę chyba też z głodu miałam taką niemoc, a z tego upału jakoś nic mi nie podchodziło, dobrze, że w Rajczy kupiłam sobie 2 banany, w sumie to na tych bananach doszłam do Hali Rycerzowej Po drodze mijałam hale z pięknymi widokami na Beskid Żywiecki, widziałam skąd przyszłam i im bliżej byłam Muńcoła, tym czułam się szczęśliwsza, bo wiedziałam, że udało się Sam szczyt Muńcoła (1 165m) nie jest oznaczony, ale z mapy wyczytałam, że dopiero za nim zaczyna się rezerwat, więc po tablicach wiedziałam, że już teraz będzie raczej tylko w dół Po drodze weszłam jeszcze na Kotarz (1 107m). Na Przełęczy Kotarz (975m) spotkałam pierwszego człowieka od momentu wyruszenia z Ujsół, był to drwal, który polecił mi obejście szlaku inną, wyraźną dróżką, dzięki czemu ominęłam jedno wzniesienie (ale chyba było ono widokowe i chyba chodzi o Wiertalówkę). Do bacówki na Hali Rycerzowej chyba doszłam ostatkiem sił, marzyłam o czymś do jedzenia i o zdjęciu butów, bo moje stopy miały naprawdę dość.
Był to piątek, więc do bacówki docierało coraz więcej osób, wiedziałam, że na nudę nie będę mogła narzekać. Okazało się, że jestem zakwaterowana w pokoju z 3 chłopakami z Warszawy oraz z ich dziećmi, także było wesoło i znów poprzebywałam wśród „swojaków”. Niestety na zewnątrz latały i gryzły wredne muszki, ale za to w środku klimatycznie posiedzieliśmy przy świecach
Hala Rycerzowa – Mlada Hora – Rycerka Dolna – Rajcza Centrum
Pierwszy raz w życiu w nocy budził mnie ból kręgosłupa. Zdecydowanie ta wyrypa kosztowała mnie mnóstwo sił. Teraz musiałam wykrzesać z siebie ich resztki i wrócić do Rajczy. Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy udałam się w stronę Małej Rycerzowej oraz Mladej Hory. Podobno mieści się tam bacówka, ale nie udało mi się jej zauważyć. Upał bardzo szybko zaczął doskwierać. Podejście pod górę to była dla mnie walka o każdy krok. Początkowo głównie pokazywał się Muńcół, ale po okrążeniu Mladej Hory ukazał się też widok na Bendoszkę, Praszywkę, Beskid Śląski, Mały, Żywiecki... Trasa do Rycerki Dolnej była bardzo malownicza. Ja najbardziej cieszyłam się z tego, że mój szlak wiedzie głównie w dół. Po minięciu wyciągu narciarskiego poczułam, że to już bliski koniec mojej wędrówki i rzeczywiście - chwila, moment i dotarłam do masztu przekaźnikowego a zaraz potem w Rycerce Dolnej skąd tylko parę kroków do Rajczy. Do pociągu została mi nieco ponad godzina. Skorzystałam z tego czasu i poszłam na obiad do pizzerii, ależ było miło zjeść coś na ciepło i popić zimną pepsi Już jadąc pociągiem, w Bielsku-Białej dało się usłyszeć pierwsze pomruki burzy. To była dobra decyzja, by tak szybko uciekać z gór.
Korzystając ze strony szlaki.net obliczyłam, że przeszłam ok. 66km, ale z pewnością było ich więcej, bo paru szlaków w ogóle tam nie było, jak np. mojej wędrówki po nickulińskim asfalcie. Sama wyrypa stanowiła dla mnie swego rodzaju sprawdzian czy dam sobie radę, wędrując samotnie i dźwigając swój ekwipunek na plecach. Udało się i jestem z siebie dumna ...aczkolwiek moje gnaty trochę się zbuntowały po tym wszystkim.
Dla chętnych - link do mojej galerii zdjęć https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Dziękuję za uwagę
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Re: 1-2.05; 21-24.05.2014 majowe eksploracje Beskidu Żywieck
Masz prawo , leniwa kobietoMalgo pisze:Udało się i jestem z siebie dumna
Polecam każdemu te trasy, są widokowe i w miarę łatwe do przejścia Dzisiaj odebrałam zamówiony przewodnik po Beskidzie Żywieckim, tylko czekać aż mnie znowu tam porwie
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Małgosiu, gratuluję z całego serca, tyle pięknych tras, widoków, kilometrów przeszłaś i zobaczyłaś w krótkim czasieMalgo pisze:obliczyłam, że przeszłam ok. 66km, ale z pewnością było ich więcej, bo paru szlaków w ogóle tam nie było,
Zazdroszczę, ale tak pozytywnie bo te spędzone w górach dni i łażenie bez musu to najpiękniejsza rzecz jaka może spotkać człowieka.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.
Bardzo dziękuję za słowa uznania, to bardzo miłe jeszcze chwilka i obrosnę w piórka jak paw
Trochę staję się górskim dzikusem, coraz więcej przyjemności mam z tych samotnych wycieczek i do takich też tęsknię, kiedy można usiąść i podumać (ale nawet na tej wycieczce nie siedziałam bezczynnie zbyt często, bo głównie to walczyłam o każdy krok ).
Trochę staję się górskim dzikusem, coraz więcej przyjemności mam z tych samotnych wycieczek i do takich też tęsknię, kiedy można usiąść i podumać (ale nawet na tej wycieczce nie siedziałam bezczynnie zbyt często, bo głównie to walczyłam o każdy krok ).
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
No na prwdę, dobre...A może ten pan był w samochodzie?Malgo pisze: jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”
Dlaczego marnej?Malgo pisze:Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy
Malgo pisze:Podejście pod górę to była dla mnie walka o każdy krok.
oj, to musiał być zaduch...jeszcze raz brawa!Malgo pisze:Już jadąc pociągiem, w Bielsku-Białej dało się usłyszeć pierwsze pomruki burzy.
i jak to niechodzącym po górach wytłumaczyć, że jedziesz na urlop wypocząć, a po powrocie padasz na twarz?Malgo pisze:...aczkolwiek moje gnaty trochę się zbuntowały po tym wszystkim.
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
To było trochę inaczej Moja desperacja była głęboka i zapytałam pana, który pracował na budowie i widziałam, że kręci się przy samochodzie czy by mnie przypadkiem nie podwiózł do Ujsół Bardzo długo go prosiłam, nie dał się ubłagać Ta sytuacja bardzo zraziła mnie do formy "stopa", nikt nie chciał się zatrzymać, tylko się dziwnie uśmiechali Wiem już, że ta forma nie sprawdza się i nie ma nawet co liczyć na takie "łuty szczęścia".maga pisze: Malgo powiedział/-a:
jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”
No na prwdę, dobre...A może ten pan był w samochodzie?
Marna była to jajeczniczka, bo tylko z samych jajek, ja w górach to potrzebuję taką na boczusiu, a nie jakieś takie nic Po prostu nie najadłam się.maga pisze:Malgo powiedział/-a:
Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy
Dlaczego marnej?
Z tego powodu wróciłam na tyle wcześnie, by mieć cały dzień na odpoczynek, taka forma się sprawdza i wracam do roboty w miarę przytomna.maga pisze:jedziesz na urlop wypocząć, a po powrocie padasz na twarz
Dziękuję bardzomaga pisze:Gratulacje!
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
- Pomezaniac
- Turysta
- Posty: 218
- Rejestracja: 24 lipca 2013, 8:55