Mosorczyk pisze:Słowianka. Jak dla mnie to bardzo miła obsługa i właścicielka jest bardzo rozmowna. W jednym pokoju rozmawialiśmy bardzo długo o Głównym Szlaku Beskidzkim. Nawet wynajmują swoje naczynia i kuchnię dla trystów za co mają u mnie wielkiego plusa. Komfort w pokojach i wygląd też bardzo dobre. Jedynie zniszczone lasy otaczające ten teren nie są zbyt przyciągające.
Gdyby Turystykon nie podpowiedział mi Słowianki, nie wiedziałabym o jej istnieniu, dla niej zmieniłam plan mojej wędrówki rezygnując z noclegu na Boraczej, zostałam w Słowiance dwa noclegi. Gospodarzy nie było, wszystkim zajmowała się ich córka, tata akurat wyjechał do sanatorium, a mama podczas mojego pobytu była na zajęciach edukacyjnych. Wszystkim tzn, zwierzętami: koń, koty i dwa psy, oraz dbaniem o całe schronisko, głównie palenie w centralnym piecu ale także w tym kuchennym z kafli, gdzie można było sobie przygotować ciepły posiłek, korzystając jak już wspomniał Mosorczyk z pełnego wyposażenia kuchni. W zimowej aurze trzaskający ogień w takim piecu grzeje nie tylko ciało ale i duszę. Czysto, przytulnie, ciepło, a w tej kuchni szczególnie.
Kolejne schronisko; na Hali Lipowskiej, mimo że przeczytałam kilka niepochlebnych opini o tym schronisku na innych portalch o tematyce górskiej i zalecaniu schroniska na pobliskiej Rysiance, ja nocowałam właśnie na Lipowskiej, gdzie było znacznie mniej ludzi. W związku z tym większy spokój, swobodny dostęp do sanitariatów i cisza. Czysto, ciepło i również przytulnie, chociaż klimat odmienny od Słowianki. A miałam nocować na Boraczej, Rysiance i Krawców Wierch, wyszło inaczej, jednak nie żałuję.