Jaskinia Mylna - Wiosna
Moderatorzy: adamek, Moderatorzy
W lipcu to był chyba najgorszy fragment:
http://picasaweb.google.com/10032199654 ... 4490289298
Wyszedłem z tego z lekko pobrudzonymi butami i z odrobinką błota na spodniach. Trzeba po prostu odpowiednio stawiać ręce i nogi.
Nie było aż tak drastycznie jak na fotce poprzednika ale się trochę nagimnastykowałem żeby tak było
W głowę przywaliłem tylko raz delikatnie jak mnie syn zawołał a odwracając się miałem akurat skałkę przy głowie.
Syn przywalił dopiero wychodząc już z jaskini dosłownie w otworze wyjściowym.
Ogólnie dało się tam przeżyć bez większych problemów i pobrudzeń
http://picasaweb.google.com/10032199654 ... 4490289298
Wyszedłem z tego z lekko pobrudzonymi butami i z odrobinką błota na spodniach. Trzeba po prostu odpowiednio stawiać ręce i nogi.
Nie było aż tak drastycznie jak na fotce poprzednika ale się trochę nagimnastykowałem żeby tak było
W głowę przywaliłem tylko raz delikatnie jak mnie syn zawołał a odwracając się miałem akurat skałkę przy głowie.
Syn przywalił dopiero wychodząc już z jaskini dosłownie w otworze wyjściowym.
Ogólnie dało się tam przeżyć bez większych problemów i pobrudzeń
Ja przeszedłem Mylną z dwójką 10-letnich chłopców w końcu czerwca kilka lat temu. Oznaczonym szlakiem oczywiscie.neolukas pisze:Zdjecia powyzej mi wystarcza - jesli tak to wygladalo latem, to teraz trzeba przed wejsciem rozebrac sie do kapielowek
I wyszedłem z tamtąd zadowalająco czysty . O dziwo młodzi też się specjalnie nie uświnili.
Jeśli się uważa to raczej kask nie jest potrzebny , ale dwie latarki to lepiej mieć. Historia tego księdza z lat 1945-1947 trochę działa na wyobraznię.
Po ogladnieciu wszystkich zdjec sie uspokoilem Nie utone - bedzie dobrzekwiatkos pisze:W lipcu to był chyba najgorszy fragment:
http://picasaweb.google.com/10032199654 ... 4490289298
Wyszedłem z tego z lekko pobrudzonymi butami i z odrobinką błota na spodniach. Trzeba po prostu odpowiednio stawiać ręce i nogi.
Nie było aż tak drastycznie jak na fotce poprzednika ale się trochę nagimnastykowałem żeby tak było
W głowę przywaliłem tylko raz delikatnie jak mnie syn zawołał a odwracając się miałem akurat skałkę przy głowie.
Syn przywalił dopiero wychodząc już z jaskini dosłownie w otworze wyjściowym.
Ogólnie dało się tam przeżyć bez większych problemów i pobrudzeń
No właśnie , dlatego dwie latarki. Co do idiotów na szlakach to ich niestety nie brakuje. Przez te wszystkie sezony , które spędzałem w górach widziałem już takie rzeczy ,że nie wiem czy ktoś by mi w to uwierzył. Ludzie są "zdolni"...Turysta18 pisze:Trzeba by mieć talent żeby teraz skończyć jak ten ksiądz. Przecież po odnalezieniu jego zwłok wybito wyjście i naprawdę trudno tam się zgubic. No chyba , że ktoś wykaże się idiotyzmem i latarki nie weźmie.Mariusz G. pisze:Historia tego księdza z lat 1945-1947 trochę działa na wyobraznię.
Jak szedłem z synem w Mylnej miałem ze sobą 2 duże czołówki i 2 silne ręczne latarki diodowe.
Przyjemnie było mieć pewność, że nie ogarnie nas ciemność.
Poza tym przynajmniej coś można było zobaczyć
Przed nami szła parka z jakąś słabą latareczką starej konstrukcji.
Nie zapomnę radości na ich twarzach jak ich dogoniliśmy i zaproponowaliśmy, żeby dalej szli z nami
Przyjemnie było mieć pewność, że nie ogarnie nas ciemność.
Poza tym przynajmniej coś można było zobaczyć
Przed nami szła parka z jakąś słabą latareczką starej konstrukcji.
Nie zapomnę radości na ich twarzach jak ich dogoniliśmy i zaproponowaliśmy, żeby dalej szli z nami
- Dariusz Meiser
- Członek Klubu
- Posty: 1944
- Rejestracja: 16 stycznia 2008, 10:40
- Kontakt:
Dokładnie.
Dlatego ja trzymam się kilku zasad:
1. Staram się nigdy nie włazić pod ziemię samemu.
2. Jeżeli już idę sam to zabieram dwie latarki + zapasowe akumulatorki. Druga latarka w szczelnym woreczku, zabezpieczona przed wilgocią.
3. Jeżeli idzemy w grupie to:
a) staramy się nie rozdzielać
b) przy każdym rozwidleniu korytarzy kontrolujemy stan liczbowy ekipy
4. jeżeli już się rodzielamy to nigdy pojedynczo i wtedy na każdą grupę powinna być zapasowa latarka + punkt 3 b)
5. Bez planu nigdzie się nie ruszam.
6. Robię co najmniej trzy kopie planów. Każdy egzemplarz obowiązkowo zalaminowany.
7. Nigdy pojedyncza osoba nie może mieć wszystkich egzemplarzy planów.
8. Jeżeli się rozdzielamy to każda grupa musi mieć swoją kopię planów.
9. Przed wejściem "do dziury" zostawiam informację zaprzyjaźnionej osobie o celu eksploracji, przewidywalnej godzinie wejścia i szacunkowej godiznie wyjścia. Ustalamy też godzinę krytyczną, po której, jeżeli się z tą osobą nie skontaktuję (np. do czterech godzin po przewidywanym czasie wyjścia) ta zawiadamia służby ratownicze.
I chociaż moje doświadczenia podziemne są naprawdę skromniutkie to staram się zawsze tych zasad przestrzegać i może dlatego nigdy nic mi się nie stało.
Nauczył mnie tego mój Tata, doświadczony grotołaz (chociaż w latach 60-tych planów nie laminowali tylko pakowali w szczelne woreczki foliowe).
Dlatego ja trzymam się kilku zasad:
1. Staram się nigdy nie włazić pod ziemię samemu.
2. Jeżeli już idę sam to zabieram dwie latarki + zapasowe akumulatorki. Druga latarka w szczelnym woreczku, zabezpieczona przed wilgocią.
3. Jeżeli idzemy w grupie to:
a) staramy się nie rozdzielać
b) przy każdym rozwidleniu korytarzy kontrolujemy stan liczbowy ekipy
4. jeżeli już się rodzielamy to nigdy pojedynczo i wtedy na każdą grupę powinna być zapasowa latarka + punkt 3 b)
5. Bez planu nigdzie się nie ruszam.
6. Robię co najmniej trzy kopie planów. Każdy egzemplarz obowiązkowo zalaminowany.
7. Nigdy pojedyncza osoba nie może mieć wszystkich egzemplarzy planów.
8. Jeżeli się rozdzielamy to każda grupa musi mieć swoją kopię planów.
9. Przed wejściem "do dziury" zostawiam informację zaprzyjaźnionej osobie o celu eksploracji, przewidywalnej godzinie wejścia i szacunkowej godiznie wyjścia. Ustalamy też godzinę krytyczną, po której, jeżeli się z tą osobą nie skontaktuję (np. do czterech godzin po przewidywanym czasie wyjścia) ta zawiadamia służby ratownicze.
I chociaż moje doświadczenia podziemne są naprawdę skromniutkie to staram się zawsze tych zasad przestrzegać i może dlatego nigdy nic mi się nie stało.
Nauczył mnie tego mój Tata, doświadczony grotołaz (chociaż w latach 60-tych planów nie laminowali tylko pakowali w szczelne woreczki foliowe).
Mariusz G. pisze:No właśnie , dlatego dwie latarki. Co do idiotów na szlakach to ich niestety nie brakuje. Przez te wszystkie sezony , które spędzałem w górach widziałem już takie rzeczy ,że nie wiem czy ktoś by mi w to uwierzył. Ludzie są "zdolni"...Turysta18 pisze:Trzeba by mieć talent żeby teraz skończyć jak ten ksiądz. Przecież po odnalezieniu jego zwłok wybito wyjście i naprawdę trudno tam się zgubic. No chyba , że ktoś wykaże się idiotyzmem i latarki nie weźmie.Mariusz G. pisze:Historia tego księdza z lat 1945-1947 trochę działa na wyobraznię.
Tolerancja dla niejednoznaczności.