Z żoną na szlaku
Moderatorzy: adamek, Moderatorzy
Z żoną na szlaku
Witam. Chodzenie po górach jest naszą pasją , najukochańszym sposobem spędzania wakacji , chwilą na którą czekamy z utęsknieniem czasem przez cały rok. Przychodzi jednak chwila , że zabieramy ze sobą swoją "połówkę" : dziewczynę , żonę , chłopaka , aż w końcu dzieci. Liczymy oczywiście na to , że zarazimy ich naszym bakcylem.
Czasem z tą chwilą związane są dość zabawne historie. Może podzielimy się tym doświadczeniem na forum ? Naszym najmłodzszym kolegom i koleżankom oczywiście mogłoby dać to czasem wiele do myslenia...
Ja moją przyszłą zabrałem na Zawrat ( do tej pory spędzała wakacje tylko nad morzem z rodzicami ) . Wlazła , złamała paznokieć , wyzywała mnie przez pół godziny , że oszalałem , a ona kozicą nie jest. Dolina 5SP jej się bardzo spodobała , ale w dolinie Roztoki powiedziała , że jest bardzo zmęczona i dalej nie pójdzie. Mogliśmy nie zdażyc na ostatni autobus. Nagle zauważyła tabliczkę , na której pisało coś o niedżwiedziach... Poleciała jak perszing , ledwo za nią nadązyłem. Zdązyliśmy na przedostatni autobus. Po powrocie z wakacji zapytała sie kiedy pojedziemy znowu.
Czy moderator może uważa , że nalezy ten temat przerzucić gdzieś indziej ...?
Jak się temat rozwinie to potem się zobaczy co z nim zrobić, na razie niech zostanie. Modelator
Czasem z tą chwilą związane są dość zabawne historie. Może podzielimy się tym doświadczeniem na forum ? Naszym najmłodzszym kolegom i koleżankom oczywiście mogłoby dać to czasem wiele do myslenia...
Ja moją przyszłą zabrałem na Zawrat ( do tej pory spędzała wakacje tylko nad morzem z rodzicami ) . Wlazła , złamała paznokieć , wyzywała mnie przez pół godziny , że oszalałem , a ona kozicą nie jest. Dolina 5SP jej się bardzo spodobała , ale w dolinie Roztoki powiedziała , że jest bardzo zmęczona i dalej nie pójdzie. Mogliśmy nie zdażyc na ostatni autobus. Nagle zauważyła tabliczkę , na której pisało coś o niedżwiedziach... Poleciała jak perszing , ledwo za nią nadązyłem. Zdązyliśmy na przedostatni autobus. Po powrocie z wakacji zapytała sie kiedy pojedziemy znowu.
Czy moderator może uważa , że nalezy ten temat przerzucić gdzieś indziej ...?
Jak się temat rozwinie to potem się zobaczy co z nim zrobić, na razie niech zostanie. Modelator
Twoja przynajmniej zapytala o ponowny wyjazd Moja dziewczyna nienawidzi gor, a ja zawsze ja tam ciagne na sile ostatnio zauwazylem ciekawe zjawisko - rozne fazy obcowania z gorami, na poczatku jest niezadowolona, ze mus isc, pozniej agresywna (ile razy juz w szczenke dostalem ), nastepnie zaczyna sie godzic z losem, a kiedy juz schodzimy w dol jest szczesliwa uwielbia schodzic, ale pod gorke to tylko wyciag
U mnie jest podobnie moja druga połówka lubi morze bo nie trzeba nigdzie chodzić, ale na siłę zabieram ją w góry, ale ostatnio wpadliśmy z kumplami na niezły pomysł dziewczyny idą swoją drogą to znaczy swoimi szlakami a my swoimi na razie tego nie próbowałem ale mam nadzieję, że to wypali. Odnośnie wypowiedzi neolukas -a to u mnie te fazy są troszeczkę inne na początku gdy idziemy jest w porządku, następnie narzeka że to siły nie ma, że ona już dalej nie pójdzie potem gdy się wejdzie między regiel górny a kosodrzewinę w momencie gdy zaczynają się jako takie widoki mówi że warto było i jest spokój na jakiś czas ale gdy ponownie zaczynają się trudne podejścia znowu jest źle wszak kobieta zmienną jest ale jak tu im dogodzić, może znacie jakiś sposób
Moja druga połówka ma wielkie chęci.
Niestety ma wydłużane ścięgno Achillesa a co za tym idzie - kłopot z chodzeniem. Największy kłopot ma ze szlakami, które mi się podobają najbardziej (Tatry Wysokie).
Tak więc nieraz wychodzimy razem i wracamy razem ale ja w pewnym momencie się odłączam sam lub z którymś z 2 synów (9 i 10 lat).
Latem na przykład poszedłem sam na Rysy a żona z dziećmi nad Morskie Oko. Innym razem poszedłem na Świnicę i Zawratem na dół z synem a żona wjechała i zjechała kolejką na Kasprowy Wierch.
Zimą gorzej bo przez ścięgno nie kontroluje poślizgów
Gdy wrócimy wieczorkiem oglądamy razem moje fotki i wszyscy są zadowoleni
Na bardziej zaawansowane wyprawy niestety muszę wychodzić sam lub z jakimś umówionym czy napotkanym turystą. Żona w tym czasie znajduje jakieś łatwiejsze miejsca dla siebie z dziećmi.
Dodam, że do Tatr mamy 700 km dojazdu.
Ta odległość nie zniechęca jednak małżonki do kolejnego wyjazdu
Niestety ma wydłużane ścięgno Achillesa a co za tym idzie - kłopot z chodzeniem. Największy kłopot ma ze szlakami, które mi się podobają najbardziej (Tatry Wysokie).
Tak więc nieraz wychodzimy razem i wracamy razem ale ja w pewnym momencie się odłączam sam lub z którymś z 2 synów (9 i 10 lat).
Latem na przykład poszedłem sam na Rysy a żona z dziećmi nad Morskie Oko. Innym razem poszedłem na Świnicę i Zawratem na dół z synem a żona wjechała i zjechała kolejką na Kasprowy Wierch.
Zimą gorzej bo przez ścięgno nie kontroluje poślizgów
Gdy wrócimy wieczorkiem oglądamy razem moje fotki i wszyscy są zadowoleni
Na bardziej zaawansowane wyprawy niestety muszę wychodzić sam lub z jakimś umówionym czy napotkanym turystą. Żona w tym czasie znajduje jakieś łatwiejsze miejsca dla siebie z dziećmi.
Dodam, że do Tatr mamy 700 km dojazdu.
Ta odległość nie zniechęca jednak małżonki do kolejnego wyjazdu
Moja też swego czasu miała problemy ze ścięgnem śródstopia. Nie wiem jak to zrobiła , ale teraz jest o.k. Jakieś tam maście i rozćwiczyła. Zrobiła sobie w chacie rodzaj siłowni : rowerek , steper i coś tam jeszcze i szarpie godzinę dziennie wieczorem . Polecam . Zamiast " M jak miłość" godzina ćwiczeń dziennie.