Piwo

W tym dziale porozmawiasz na każdy temat nie związany z górami. Ten dział ma na celu lepsze poznanie forumowiczów i może stać się przydatny w rozwiązywaniu codziennych problemów.

Moderatorzy: Grochu, HalinkaŚ, Moderatorzy

Anonymous

Post autor: Anonymous » 07 października 2007, 19:55

oj ja na integracyjne ide jutro :twisted:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 14 października 2007, 11:00

Jak piwko to Lech i tańszy, bardzo dobry ale nieczęsto spotykany Brok :D
Jeszcze Heineken ale tylko oryginalny a nie rozlewany u nas ;/
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6289
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 14 października 2007, 19:56

Jeszcze Heineken ale tylko oryginalny a nie rozlewany u nas
Ponieważ ta branża nie jest mi obca z tytułu wykonywanej pracy, to Daga Heineken nie jest u nas rozlewany tylko produkowany w browarze Żywiec w Żywcu, wg. holenderskiej procedury i pod nadzorem holenderskiego piwowara. Heineken z Żywca nie różni się niczym od Heinekena z Holandii /którego zresztą obecność na naszym rynku jest już na wymarciu/, bo po prostu nie może się różnić.Taka jest polityka produkcyjno-handlowa koncernu Heineken, wg. której piwo Heineken, gdziekolwiek na świecie by nie było produkowane musi smakować tak samo. Miałem kiedyś okazję pić Heinekena produkowanego w RPA i wierzcie nie ma różnicy smaku.
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6289
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 14 października 2007, 19:59

Przypomniało mi się. To samo dotyczy czeskiego piwa Pilsner Urquell produkowanego w browarze w Tychach. :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 14 października 2007, 20:14

Hmm serio ? :D
A ja mialam wrażenie, że one się różnią, ale to dawno bylo i może mi się faktycznie wydawało :)
Dzieki Królik za wyprostowanie i wyjaśnienie ;]

Swoją drogą ostatnio w biedronce były/są Heinekeny 0.6l za 3.29zł :jupi:
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6289
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 14 października 2007, 20:54

Daga pisze:Hmm serio ?
Serio, serio :)
Daga pisze:Swoją drogą ostatnio w biedronce były/są Heinekeny 0.6l za 3.29zł
Ale chyba nie z "biedronki" :lol:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 14 października 2007, 21:02

Królik pisze:
Daga pisze:Hmm serio ?
Serio, serio :)
Daga pisze:Swoją drogą ostatnio w biedronce były/są Heinekeny 0.6l za 3.29zł
Ale chyba nie z "biedronki" :lol:

hehehe nie :D etykiete mają hajnekowską :lol:
Oscar

Historia piwa

Post autor: Oscar » 15 października 2007, 17:56

Twórcami piwa byli najprawdopodobniej, choć nie mamy na to żadnych dowodów, tzw. „ludzie pierwotni". Przed kilkoma tysiącami lat, przechodząc z myślistwa na rolnictwo, pewnie z braku wprawy w korzystaniu z płodów ziemi, a więc przez przypadek, odkryli sposób na produkcje piwa i przekazali go potomnym. Być może doszło do tego w ten sposób, że zmęczony „piekarz-jaskiniowiec” nie wykorzystał swojego ciasta i gdy do naczynia napadał deszcz, niedoszłe bułeczki zaczęły fermentować. Zapomniane, musiały znajdować się w tym stanie kilka dni. Ale w końcu, być może w chwili głodu, nasz piekarz przypomniał sobie o porzuconej strawie.



Szkoda, ze nigdy nie dowiemy się czy sprawił sobie przyjemność tym nieoczekiwanym odkryciem.



--------------------------------------------------------------------------------

Jednak na pewno docenili je potomkowie naszego wynalazcy, a ewolucyjny skok od piekarstwa do browarnictwa jakiego homo sapiens dokonał, musiał się utrwalić, bo już bliżej naszych czasów, gdzieś około czterech tysięcy lat przed Chrystusem udokumentowano warzenie piwa. Dzięki zapisom na glinianych tabliczkach wiemy, że starożytni Sumerowie mieli je w swoim kulinarnym repertuarze. Jak bardzo było popularne? Ile go spożywano? Niestety, nie mamy pewności, bo dopiero Babilończycy poświęcili tym problemom więcej uwagi. Ich kronikarze wymieniają około dwudziestu rodzajów piwa. I musiało być niezwykle popularne skoro używano go jako formy zapłaty. Najprostszy robotnik dostawał podobno dwa litry piwa dziennie, a kapłani aż pięć litrów. Niestety, popularność trunku została przekroczona w Babilonii. Władze musiały interweniować (a znamy surowość kodeksu Hammurabiego) i nakazały wykuć w kamiennej tablicy pierwszą w historii ustawę represjonującą pijaków. W skutek jej stosowania co gorliwsi biesiadnicy byli topieni w beczkach piwa, albo tak długo upijani, aż się dusili.


--------------------------------------------------------------------------------

W Egipcie faraonów żadna uroczystość nie mogła się obyć bez piwa. I dlatego nad Nilem właśnie sztukę piwowarstwa posunięto o kilka kroków do przodu. Szczególnie cennym wkładem Egipcjan było udoskonalenia przechowywania słodu i konserwowanie niezbędnych do produkcji piwa składników. Metody zabezpieczania, utrzymywania w dobrym stanie i magazynowania półproduktów sprawiły, że egipscy piwowarzy mogli je produkować na zamówienie i od ręki w prawie każdej ilości.


--------------------------------------------------------------------------------

U zarania naszej ery konsumpcja piwa przeżywała niespotykany nigdy wcześniej ani nigdy potem w historii, kryzys. Na skutek rozpowszechnienia się wysublimowanych wzorców greckich, w krajach rejonu śródziemnomorskiego, nadużywano wina. Piwo było napojem barbarzyńców z północy i pogan. I to właśnie oni – Celtowie, Germanie i Słowianie przekazali Średniowieczu tajniki piwowarstwa.


--------------------------------------------------------------------------------

Każde miasto miało wtedy swój browar, wyszynkiem piwa trudniono się w wielu karczmach i folwarkach. Piwem spłacano należności podatkowe, należało do obowiązkowego przydziału pełniących służbę rycerzy i żołnierzy. Było ulubionym napojem królów i gawiedzi.


--------------------------------------------------------------------------------

W roku 1516 książę bawarski Wilhelm IV, ogłosił "Reinheitsgebot" czyli prawo czystości składu piwa, które nakładało na producentów obowiązek używania przy jego warzeniu tylko trzech składników: jęczmienia, wody i chmielu. Prawo to obowiązuje w Niemczech do dzisiaj. A w wielu krajach stało się niepisaną browarniczą tradycją.


--------------------------------------------------------------------------------

Ile nasze piwa zawdzięczają średniowiecznym piwowarom ? Na pewno więcej niż nam się zdaje skoro ich techniki warzenia piwa pozostały niezmieniona do pierwszej połowy XIX wieku. Dzięki zastosowaniu maszyny parowej Jamesa Watta, zwiększyły się możliwości produkcyjne browarów. A nieco później chemik Ludwik Pasteur udoskonalił proces fermentacji alkoholowej.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 15 października 2007, 19:13

Jeśli piwo to najchętniej nie pasteryzowane a o takie coraz trudniej. Ostatnio pojawiło się "Żywe piwo" - super , polecam to nie to co inne corporacyjne piwa.
MałaBee

Post autor: MałaBee » 15 października 2007, 19:20

Ja mało piję tego trunku ale jeśli to nasze najlepsze - Tyskie :jupi:
A tak wogóle to witaj Gozer. Fajnie że znowu do nas zawitałeś :jupi: W końcu jesteśmy starymi forumowymi znajomymi. Byliśmy tu jedni z pierwszych :jupi:
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6289
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 15 października 2007, 20:11

gozer pisze:Jeśli piwo to najchętniej nie pasteryzowane a o takie coraz trudniej. Ostatnio pojawiło się "Żywe piwo" - super , polecam to nie to co inne corporacyjne piwa.
Niepastryzowane dobre piwo robi Browar Lwówek Śląski. Co do "Żywego Piwa" wybacz gozer ale to nieudolna podróbka pszeniczno-drożdżowego Wiessbier, bardzo popularnego w Niemczech i Austrii. Jak dla mnie to "Żywe" jest za kwaśne i za mało smakuje drożdżami. Ale to moja opinia. A wiadomo, że każdy ma inne smaki i ja to szanuję.
Oscar

Post autor: Oscar » 15 października 2007, 20:24

Jesli chodzi o pszeniczne Weissbier to polecam Franziskanera i monachijskiego Paulanera, a także ukraiński Obolon.

Zgadzam się że najlepsze są piwa niepasteryzowane (tylko oczywiście muszą byc odpowiednio przechowywane).

Co do piwa ze wspomnianej dolnośląskiej miejscowości to Browar Śląski (najstarszy obecnie browar w Polsce) robi dwa rodzaje piw niepasteryzowanych: Mocne Dobre (ekstrakt 15,1%, alkohol 7,8%) i Książęce (coś koło 5 czy 6% alkoholu).



"Z chmielu i czasu"

W polsko-niemieckiej wojnie piwnej wytoczyliśmy działo dużego kalibru: kierowany przez Wolfganga Bauera browar w Lwówku Śląskim.

Kiedy niemiecki przedsiębiorca ze Stuttgartu, Wolfgang Bauer, pierwszy raz zaparkował swoje ognistoczerwone lamborghini przed budynkiem browaru w Lwówku Śląskim, w oczy zajrzała mu rozpacz. Z zabytkowych ścian, których właśnie stał się właścicielem, odpadały kawały tynku, a ochroniarze zamiast pilnować wjazdu kończyli skrzynkę piwa i ledwie trzymali się na nogach. Na dodatek nie był to trunek z Lwówka, ale okocim z pobliskiego sklepu. Źródła ich niechęci do miejscowego napoju Bauer odkrył chwilę później. To, co ujrzał, gdy przekroczył próg browaru, odstraszyłoby nawet najbardziej zatwardziałego alkoholika. W budynku panoszyły się szczury. Farba z kadzi fermentacyjnych odchodziła płatami, a jej skrawki razem z niefiltrowanym piwem trafiały do butelek. Przewody, którymi rozlewano mętną ciecz, ktoś zmyślny zastąpił dętkami od roweru. Nad całością unosił się mdły zapach zgnilizny i nieczystości, wylewanych wprost do piwnicy, tuż obok ujęcia wody, z której potem warzono piwo.
Ale Bauer wiedział, co kupuje. Za lwówecki browar zapłacił ledwie 3 mln zł. Stare kadzie i otwarte baseny fermentacyjne do tradycyjnej produkcji piwa na świecie warte są kilka razy więcej. Wystarczyło je wyremontować za kilkaset tysięcy złotych, by znów można było w nich warzyć złocisty napój, przynoszący zyski właścicielowi.
Dziś kadzie są największym atutem lwóweckiego browaru. Dzięki nim Bauer, mimo że jego zakład leży tuż przy zachodniej granicy, w przeciwieństwie do innych małych producentów piwa nie obawia się konkurencji zza Odry. Niemcy mają co prawda niższe podatki, a od zniknięcia ceł 1 maja bez przeszkód mogą sprzedawać swoje tańsze nawet o 20 proc. piwo w naszym kraju; nie mają jednak takiego skarbu jak Lwówek, gdzie piwo warzone jest sposobem sprzed stu lat, według technologii opartej na bawarskim prawie z 1516 roku. W jego myśl piwo robi się z wody, słodu, chmielu, drożdży i... czasu, a nie jak we współczesnych browarach przy użyciu chemicznych katalizatorów w komputerowo sterowanych, hermetycznie zamkniętych tankach. - Moje piwo to rękodzieło - mówi Bauer.

Zabytkowy budynek browaru wtopiony jest w zabudowania. Tylko wysoki, konkurujący z wieżami pobliskiego kościoła komin świadczy o tym, że za murami znajduje się zakład produkcyjny. W budynku unosi się zapach świeżego chmielu. Pracownicy w skupieniu przyglądają się gotowanym w wielkich, miedzianych kadziach składnikom. Co jakiś czas podkręcają wielkie koło, wpuszczając do kadzi trochę pary. Tak powstaje brzeczka - żółta, mętna mieszanina wody, słodu i chmielu. Po 8 godzinach warzenia jest gotowa. Wtedy rurami przepompowywana jest do fermentowni - serca browaru. W nisko sklepionej, piwnicznej sali znajduje się 17 otwartych, niewielkich basenów. Mało się tu zmieniło od ponad stu lat. Takie baseny mają tylko małe, regionalne, rodzinne lub klasztorne browary, m.in. w klasztorze cysterskim w Scourmont w Belgii. Dalej brzeczka, jak przed wiekami, schłodzona do 8 st. Celsjusza, zamienia się w piwo w wypełnionych po brzegi basenach. Gdy dodać do niej specjalne dobrane szczepy drożdży, w ciągu doby zaczyna się fermentacja. Najpierw na powierzchni pojawiają się białe smugi, przypominające delikatne, pierzaste chmury. Z czasem gęstnieją, by po kilku dniach zamienić się w kłęby piany wyglądające już jak kumulusy przed nawałnicą. Po mniej więcej dziewięciu dniach, gdy burza fermentacji dobiega końca, piana opada, a na jej powierzchni pojawia się brązowozłocisty nalot. To znak, że brzeczka zamieniła się w młode piwo.
- Tak jak chmiel czy słód, tak i czas jest niezbędnym składnikiem do jego produkcji - mówi Bauer. Młode piwo trafia do leżakowni - wysokiego pomieszczenia w piwnicy, pełnego żeliwnych tanków i pomalowanych emalią beczek. Tam w temperaturze bliskiej zera dojrzewa. Trwa to od miesiąca (jasne pełne) do trzech (mocne). Gotowe piwo jest filtrowane i bez pasteryzowania trafia do butelek.
Produkcja tradycyjnego napitku wymaga nieskazitelnej czystości. Dlatego próbki każdej partii trafiają do laboratorium. Piwo ma cały czas kontakt z powietrzem. Bakterie mogą się do niego dostać dużo łatwiej niż w przypadku zamkniętych linii produkcyjnych. - Dlatego przed rozlaniem do butelek musi przejść dokładne badania - wyjaśnia pracownik laboratorium Irena Malinowska.

Dziś browar działa jak szwajcarski zegarek i daje pracę 100 osobom. Ale pięć lat temu, gdy Bauer pojawił się w miasteczku, miejscowi przyjęli go nieufnie. - Jeszcze jeden Niemiec, który chce nas wykupić - szeptali po knajpach. Kłuło w oczy bogactwo: trzy sygnety na palcach, kosztowny łańcuszek na szyi, luksusowe samochody. Szczytem było sprowadzenie do browaru starego piwowara Heinza Waltera Henninga, w środowisku niemieckich browarników noszącego przydomek Papież Browarnictwa.
Ludzie gadali, że w browarze dla Polaków zostaną tylko najgorsze stanowiska. Ale Henning wyjechał, a jego miejsce zajęli polscy browarnicy, m.in. ściągnięta z browaru Piast szefowa produkcji Irena Galicka. Lwówczanie przekonali się, że nie taki Bauer straszny, jak go malują.
Dzięki Henningowi, który fachu uczył się jeszcze w latach 30., w ciągu pół roku browar stanął na nogi. Ale piwo nadal nie miało dobrej marki. W kraju było niemal nieznane, a w najbliższej okolicy kojarzono je z mętnym bełtem z dawnych czasów. Przegrywało więc
z przemysłowymi markami, takimi jak Żywiec czy Okocim. Aby to zmienić, Bauer zainwestował 1,5 mln zł w promocję. Wykupił ogłoszenia w największych lokalnych gazetach. Na murach miast pojawiły się plakaty. Browar zaczął sponsorować biesiady piwne i zyskał kilka ciężarówek z wymalowanym logo firmy.
Trunek znalazł się w miejscowych kawiarniach i ogródkach piwnych. Nowy właściciel sam zaprojektował nalewak z grubego, brzozowego pnia: - Ma to podkreślić naturalne pochodzenie piwa - mówi Bauer.
Promocyjne zabiegi przyniosły skutek. - Dzisiaj piwo z Lwówka jest jednym z najczęściej kupowanych - mówi Jadwiga Markewka, właścicielka hotelu i restauracji Piast ulokowanych przy jednej z głównych ulic miasteczka. Sława trunku zatacza coraz szersze kręgi. Można je dostać w Zielonej Górze, Opolu, Częstochowie i Wałbrzychu. Mniejsze ilości (ok. tysiąca hektolitrów) trafiają do Łodzi, Piotrkowa i Tomaszowa Mazowieckiego. To zasięg, jakiego nie ma żaden z blisko 50 regionalnych browarów w Polsce. Rok temu piwo z Lwówka trafiło nawet do małych sklepików w Warszawie, Krakowie i Trójmieście.

- To prawdziwy fenomen. Jest to co prawda piwo dolnej fermentacji, czyli fermentujące
w niskiej temperaturze, ale ma jakość piw warzonych w klasztorach cysterskich Belgii, choć jego cena jest kilkanaście razy niższa - mówi znawca piw i właściciel warszawskiego sklepu Piwiarnia Gambrynus Dariusz Ciodyk. Litrowa butelka piwa z klasztorów Francji czy Belgii kosztuje od 30 do 50 zł, a cena półlitrowej butelki piwa lwóweckiego nie przekracza 3 zł.
Browar produkuje dziś 80 tys. hektolitrów (czyli 16 mln półlitrowych butelek) piwa rocznie o wartości ok. 20 mln zł. Jak na mały browar to sporo, większość takich zakładów wytwarza od 10 do 50 tys. hektolitrów. Ale w porównaniu z Lechem czy Żywcem, produkującymi kilka milionów hektolitrów, to tyle, co nic. Za to browar z Lwówka od czterech lat zbiera nagrody oraz wyróżnienia na prestiżowych imprezach i targach żywności. Rok temu zdobył aż pięć medali, czego jak dotąd nie udało się dokonać żadnemu browarowi w Polsce. Podczas popularnego festiwalu piw Chmielaki Książęce dostało złoty medal, a Wrocławskie i Mocne Dobre - srebrny. Od roku browar, jako jedyny w Polsce, może sprzedawać piwo w sklepach stowarzyszenia Slow Food, promującego tradycyjną żywność.
Ale teraz przed Bauerem stoją nowe wyzwania. Otwarcie polskich granic po przystąpieniu do Unii Europejskiej sprawia, że jego browar musi zmierzyć się z niemieckimi i czeskimi konkurentami. A ci już szykują się do piwnej wojny. Frankfurcki Oderland Brauerei zainwestował ponoć kilkaset tysięcy euro w rozbudowę linii produkcyjnej i chce sprzedawać Polakom najtańsze piwo w plastikowych butelkach. Planuje też powiększenie produkcji z 1,5 do 2 mln hektolitrów rocznie. Z kolei Frankfurter Brauhaus zaproponował władzom przygranicznych Słubic, aby frankfurckie piwo wraz ze słubickimi precelkami zarejestrować jako produkt regionalny. Wtedy będzie mógł liczyć na dopłaty z Unii Europejskiej.
Browar w Lwówku dzięki swej tradycyjnej recepturze warzenia piwa ma szanse stać się perłą na skalę Europy. Na świecie piwo produkowane według starych przepisów jest coraz bardziej cenione. Akcjami starych browarów "z duszą" interesują się nawet poważni inwestorzy finansowi.

W połowie kwietnia fundusze inwestycyjne na czele z KBC Securities kupiły mniejszościowy pakiet akcji założonego w 1871 roku przez Jana Leonarda Moortgata belgijskiego browaru w Breendonk. Za zaledwie 2 proc. papierów zapłaciły prawie 3 mln euro. Browar jest światowym liderem w produkcji tradycyjnego piwa. Sprzedaje produkty do 40 krajów świata, zatrudnia blisko 400 osób, a jego obroty w ubiegłym roku wyniosły 65,9 mln euro. - To jeden z najbardziej ekskluzywnych browarów świata. Firma z Dolnego Śląska ma szanse pójść w jego ślady pod warunkiem, że utrzyma wysoką jakość piwa, nadal będzie je warzyła tradycyjnie i znajdzie szerszy krąg odbiorców - mówi Dariusz Ciodyk.
Z tym pewnie nie będzie kłopotów. Wychowany w Unii Europejskiej Bauer przywykł dostrzegać klientów nie tylko we własnym kraju, ale i u sąsiadów. Jego piwo od ponad roku jest już sprzedawane w Szwecji. Mimo że jest tam dwa razy droższe od przemysłowych marek (butelka kosztuje ok. 4 euro), jego sprzedaż rośnie z miesiąca na miesiąc. W marcu browar sprzedał na rynku szwedzkim 800 hektolitrów, w kwietniu już ponad tysiąc. - Szwedzi oszaleli na punkcie tradycyjnej żywności. A my z tego korzystamy - mówi Bauer.
Jego browar mógłby sprzedawać za granicą dużo więcej, ale dotychczas miał problem z transportem. Termin przydatności do spożycia niepasteryzowanego piwa w beczce upływa po miesiącu, a polskie przejścia graniczne są zatłoczone. Tydzień temu na granicy z Niemcami, w Kołbaskowie, stał 18-kilometrowy sznur tirów. - Po tygodniu w kolejce przed granicą nasze piwo nadaje się tylko do wylania. A to oznacza kłopoty finansowe i moralne, bo tracimy opinię rzetelnego dostawcy - narzeka Bauer. Wraz z wejściem Polski do Unii te problemy powinny zniknąć. Bauer starannie się do tego przygotował. Już podpisał kontrakty na dostawę po 1 maja piwa do Niemiec. W czerwcu chce zaatakować rynek czeski.
Święty Otto z Bambergu, niemiecki zakonnik, który na początku XII wieku nawracał na chrześcijaństwo pogańskie ludy Pomorza, w swoim liście do papieża zachwycał się polskimi piwami. Swoją jakością przewyższały ponoć "same wina falernijskie". Teraz niemiecki browarnik próbuje przywrócić naszemu piwu dawny blask.

Przemysław Puch (ppuch@newsweek.pl)

Artykuł ukazał się w tygodniku Newsweek Polska, w numerze 19/04 na stronie 42
Anonymous

Post autor: Anonymous » 15 października 2007, 20:43

A ja mogę jedynie dodać ,że ten przecudny browar w Lwówku z tym "wielkim" niemieckim przedsiębiorcą parę miesięcy temu ogłosił upadłość... :cry: Ot taka terażniejsza lokalna rzeczywistość.... :twisted:

Ludzie poszli na bruk,zakład niszczeje a pan Bauer nie ma odwagi by pokazać się we Lwówku w biały dzień ... przemyka czasami nocą...a może to już tylko jego duch błąka się po zrujnowanym browarze... ;)
Awatar użytkownika
Królik
Turysta
Turysta
Posty: 6289
Rejestracja: 22 lipca 2007, 23:27

Post autor: Królik » 15 października 2007, 21:16

Antek pisze:A ja mogę jedynie dodać ,że ten przecudny browar w Lwówku z tym "wielkim" niemieckim przedsiębiorcą parę miesięcy temu ogłosił upadłość...
Kurcze to nie wiedziałem. Dyrektowała temu browarowi moja znajoma pani dyrektor, która kiedyś była dyrektorem we wrocławskim Piaście. Muszę do niej zadzwonić...
Oscar

Post autor: Oscar » 15 października 2007, 22:01

Hmm to też nie wiedziałem, bo jeszcze w tym miesiącu piłem piwko z tego browaru.
ODPOWIEDZ