Jaki widzieliście ostatnio fajny film?
Moderatorzy: Grochu, HalinkaŚ, Moderatorzy
Z ostatnich oglądanych najlepiej wspominam "Czwarty Stopień"
http://film.wp.pl/id,27837,title,Czwart ... caid=1ba08
idzie się przestraszyć
http://film.wp.pl/id,27837,title,Czwart ... caid=1ba08
idzie się przestraszyć
wczoraj, generalnie przez przypadek, wpadł mi w pilot "Więzy przyjaźni". Stary film (pewno wszyscy go widzieli), ale po raz pierwszy obejrzałem do końca (przeplatając z "Kojakiem" ). I, cholera jasna, jak na to patrzę, nigdy nie mogę uwierzyć, że antysemityzm (i każdy -izm) może się zebrać do tak prymitywnych zachowań...
https://picasaweb.google.com/110344506389073663651
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
http://hanyswpodrozach.blogspot.com/
"Szanowny Prezydencie. Błogosławione łono, które Ciebie nosiło i piersi, które ssałeś"
A ja wczoraj obejrzalam "Na każde wezwanie naczelnika" podczas naszego zjazdu GSowego. Warto obejrzeć ten film, opowiada o historii i działalności TOPR.
"(...) Rozmiłowana, roztęskniona,
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
Schodzi powoli od miesiąca
Zamykać Tatry w swe ramiona (...)"
https://get.google.com/albumarchive/101 ... 1781546915
127 godzin
Witam, kto nie widział - to polecam
Film 127 godzin -w skrócie (nie pamiętam strony z której przeczytałem ten opis, ale wpisałem ją do worda i......czekałem na film )
Aron Ralston, amerykański miłośnik wspinaczki górskiej jest bodaj jedynym znanym przykładem alpinisty, który przeżył wypadek w górach tylko dlatego, że odciął własną rękę, zmiażdżoną przez opadający głaz.
25 kwietnia 2003r, w piątek późnym wieczorem 27 letni wówczas Aron Ralston dotarł do Horseshoe Canyon, gdzie zaparkował swoją ciężarówkę. Było późno więc nie rozbijał namiotu, lecz przespał się w samochodzie. Następnego ranka o 9:15 wsiadł na górski rower, który zabierał zawsze ze sobą na górskie wyprawy i pojechał 15 mil na południe wzdłuż drogi Maze-Robbers Roost, aż dotarł do skrótu prowadzącego do „głowy” Bluejohn - głównego rozwidlenia Kanionu. Rower zabezpieczył przed kradzieżą (to tam też kradną ?) i wyruszył piechotą w kierunku wąwozu. Natknął się w pewnym momencie na wąską szczelinę, a w niej pomiędzy dwoma pionowymi ścianami utkwiony był głaz. Nie mogąc przejść pod nim, mężczyzna wspiął się na skalną przeszkodę i ześlizgnął z niej po drugiej stronie. W tym momencie głaz obsunął się wciągając jego prawą rękę. Zmiażdżona dłoń utkwiła pomiędzy głazem a ścianą szczeliny.
Ralston został złapany w pułapkę, był sam w nieprzystępnym kanionie. Widoki na to, że ktoś go uratuje były niestety niewielkie, gdyż nie poinformował nikogo, gdzie się wybiera. Był przecież doskonałym alpinistą, tak przynajmniej sam uważał.
"Bardzo szybko zrozumiałem jakie mam opcje do wyboru. Zacząłem układać plany co muszę zrobić." Przede wszystkim sprawdził swoje zaopatrzenie, które stanowiły: dwie kanapki, litr wody i kilka cukierków. Najważniejsza była woda, którą musiał racjonować w ten sposób, by się nie odwodnić. Miał nadzieję, że może ktoś trafi do niego idąc wzdłuż śladu i uratuje go. Nikt się jednak nie pojawiał, więc spędził pierwszą z pięciu nocy w kanionie, na darmo próbując wykruszyć głaz wokół ręki małym tanim scyzorykiem. W głowie pojawiły myśli o umieraniu. Bał się na początku, ale później , "zbliżył się ze śmiercią przez ten czas spędzony w kanionie." Zdecydował się na nakręcenie filmu ze swoich ostatnich - być może - godzin życia. Dla rodziny, dla znajomych. Chciał by bliscy wiedzieli w jakich okolicznościach zginął (mógł zginąć). Zrobił zdjęcia , nagrał pożegnanie, przeprosiny. Na skale wydrapał swoje nazwisko i datę urodzenia...
Po całym „zabiegu” Ralston, zszedł po linie w dół ok 20 m, do dna Kanionu Bluejohn. Gdy stanął wreszcie na ziemi skierował się w stronę wyjścia z Kanionu, szedł tak pięć mil. Na swoje szczęście spotkał trzech turystów z Holandii, którzy dali mu wody i kilka ciastek. Ralston wiedział już, że przeżyje.
29 kwietnia godz. 15 został wreszcie zabrany przez helikopter, który zaczął poszukiwania zaginionego alpinisty w tym rejonie, kiedy jego znajomi w Aspen zaczęli się niepokoić, ponieważ Ralston nie pokazywał się w pracy. Poinformowali o tym władze w Utah, które nakazały odpowiednim służbom rozpoczęcie akcji ratunkowej. O sile ducha i fizycznej odporności tego człowieka niech świadczy fakt, że sam wyszedł z helikoptera i mimo wycieńczenia szedł bez żadnego wsparcia w kierunku czekającego na niego łóżka szpitalnego do przewozu chorych.
Ralston pomimo wypadku i utraty dłoni, nie porzucił swojej pasji. Ręka zagoiła się, a w miejsce dłoni pojawiła się specjalna proteza, która zakończona hakiem służy ambitnemu alpiniście do wspinaczki.
Film 127 godzin -w skrócie (nie pamiętam strony z której przeczytałem ten opis, ale wpisałem ją do worda i......czekałem na film )
Aron Ralston, amerykański miłośnik wspinaczki górskiej jest bodaj jedynym znanym przykładem alpinisty, który przeżył wypadek w górach tylko dlatego, że odciął własną rękę, zmiażdżoną przez opadający głaz.
25 kwietnia 2003r, w piątek późnym wieczorem 27 letni wówczas Aron Ralston dotarł do Horseshoe Canyon, gdzie zaparkował swoją ciężarówkę. Było późno więc nie rozbijał namiotu, lecz przespał się w samochodzie. Następnego ranka o 9:15 wsiadł na górski rower, który zabierał zawsze ze sobą na górskie wyprawy i pojechał 15 mil na południe wzdłuż drogi Maze-Robbers Roost, aż dotarł do skrótu prowadzącego do „głowy” Bluejohn - głównego rozwidlenia Kanionu. Rower zabezpieczył przed kradzieżą (to tam też kradną ?) i wyruszył piechotą w kierunku wąwozu. Natknął się w pewnym momencie na wąską szczelinę, a w niej pomiędzy dwoma pionowymi ścianami utkwiony był głaz. Nie mogąc przejść pod nim, mężczyzna wspiął się na skalną przeszkodę i ześlizgnął z niej po drugiej stronie. W tym momencie głaz obsunął się wciągając jego prawą rękę. Zmiażdżona dłoń utkwiła pomiędzy głazem a ścianą szczeliny.
Ralston został złapany w pułapkę, był sam w nieprzystępnym kanionie. Widoki na to, że ktoś go uratuje były niestety niewielkie, gdyż nie poinformował nikogo, gdzie się wybiera. Był przecież doskonałym alpinistą, tak przynajmniej sam uważał.
"Bardzo szybko zrozumiałem jakie mam opcje do wyboru. Zacząłem układać plany co muszę zrobić." Przede wszystkim sprawdził swoje zaopatrzenie, które stanowiły: dwie kanapki, litr wody i kilka cukierków. Najważniejsza była woda, którą musiał racjonować w ten sposób, by się nie odwodnić. Miał nadzieję, że może ktoś trafi do niego idąc wzdłuż śladu i uratuje go. Nikt się jednak nie pojawiał, więc spędził pierwszą z pięciu nocy w kanionie, na darmo próbując wykruszyć głaz wokół ręki małym tanim scyzorykiem. W głowie pojawiły myśli o umieraniu. Bał się na początku, ale później , "zbliżył się ze śmiercią przez ten czas spędzony w kanionie." Zdecydował się na nakręcenie filmu ze swoich ostatnich - być może - godzin życia. Dla rodziny, dla znajomych. Chciał by bliscy wiedzieli w jakich okolicznościach zginął (mógł zginąć). Zrobił zdjęcia , nagrał pożegnanie, przeprosiny. Na skale wydrapał swoje nazwisko i datę urodzenia...
Po całym „zabiegu” Ralston, zszedł po linie w dół ok 20 m, do dna Kanionu Bluejohn. Gdy stanął wreszcie na ziemi skierował się w stronę wyjścia z Kanionu, szedł tak pięć mil. Na swoje szczęście spotkał trzech turystów z Holandii, którzy dali mu wody i kilka ciastek. Ralston wiedział już, że przeżyje.
29 kwietnia godz. 15 został wreszcie zabrany przez helikopter, który zaczął poszukiwania zaginionego alpinisty w tym rejonie, kiedy jego znajomi w Aspen zaczęli się niepokoić, ponieważ Ralston nie pokazywał się w pracy. Poinformowali o tym władze w Utah, które nakazały odpowiednim służbom rozpoczęcie akcji ratunkowej. O sile ducha i fizycznej odporności tego człowieka niech świadczy fakt, że sam wyszedł z helikoptera i mimo wycieńczenia szedł bez żadnego wsparcia w kierunku czekającego na niego łóżka szpitalnego do przewozu chorych.
Ralston pomimo wypadku i utraty dłoni, nie porzucił swojej pasji. Ręka zagoiła się, a w miejsce dłoni pojawiła się specjalna proteza, która zakończona hakiem służy ambitnemu alpiniście do wspinaczki.
Mam wrodzoną dociekliwość do wiedzy której nie posiadam - więc zadaję pytania ?
Obejrzałam wczoraj film "Black Swan" (Czarny Łabędź) z Natalie Portman - film, sama nie wiem, triller psychologiczny, okrutny i piękny ... Nominowany do oskara, chyba jednak piękny, z piekną muzyką, główna bohaterka wciela się zarówno w białego jak i czarnego łabędzia w "Jeziorze Łabędzim" ... jest opętana przez podwójną rolę ...
http://www.youtube.com/watch?v=1ea90L91 ... re=related
http://www.youtube.com/watch?v=1ea90L91 ... re=related
Re: 127 godzin
Oba są nominowane. 127 godzin mocny film, mimo to Oskara dostanie Portman, gdyż wczuła się w łabędzia
lub
http://www.paranormalne.pl/index.php?showtopic=25354
lub
http://temp.krant.pl/odcial-wlasna-reke-by-przezyc
zwiastun:
http://www.youtube.com/watch?v=OlhLOWTnVoQ
http://www.time4men.pl/polecamy/niezwyk ... stona.htmlviking pisze:Film 127 godzin -w skrócie (nie pamiętam strony z której przeczytałem ten opis (...)
lub
http://www.paranormalne.pl/index.php?showtopic=25354
lub
http://temp.krant.pl/odcial-wlasna-reke-by-przezyc
zwiastun:
http://www.youtube.com/watch?v=OlhLOWTnVoQ
Ostatnio zmieniony 27 stycznia 2011, 16:58 przez Anonymous, łącznie zmieniany 2 razy.