Trudne chwile w górach

Tu możesz porozmawiać ogólnie o turystyce górskiej, nie związanej z żadnym z pasm, znajdziesz informacje ważne dla rozpoczynających przygodę z górami, porady innych użytkowników, porozmawiasz o problemach, z którymi borykają się miłośnicy gór, zagrożeniach związanych z górską turystyką.

Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy

Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Trudne chwile w górach

Post autor: maga » 02 października 2007, 17:49

czy mieliście jakieś szczególnie trudne lub nieprzyjemne chwile w drodze takie że strach was brał?podzielcie się.
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 02 października 2007, 20:09

to ja też coś napiszę ale się nie śmiejcie.we wrześniu byłam pierwszyeaz w izerach.pogoda obrzydliwa:deszcz,mgła, która wisiała tak nisko że zasłaniała wszystko.i w pewnym momencie szlak odbił w młodnik.chwilę szłam aż zorientowałam się że nigdzie nie widze znaków.próbowałam wrócić ale im bardziej szukałam tym mniej wiedziałm gdzie jestem.wkurzające było to że drzewa 160 cm i mgła nic nie widać.wreżcie nie wiediałam gdzie ide ale sądząc z mapy czy w prawo czy w lewo za ok 2godz droga powinna być.z tą myślą parłam na przód a tu grzęzawisko jakieś podmokłe tereny.wreżcie wdepnęłam w błoto i zapadłam się powyżej kolan.wystraszyłm się bo nie mogłam nóg wyjąć a wciągało że hej.położyłap plecak przed sobą i oparłam się na nim żeby zwiększyć powierzchnie.po długiej chwili wyszłam, kompletnie przemoczona.
chodzi mi o ten moment że fajny łatwy spacer przestaje być miły nie ma zasięgu,drogi, ludzi, a serce zaczyna podchodzić do grdła.
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 października 2007, 20:12

Jeśli chodzi o mnie to miałam bardzo tragiczną sytuację na Akademickiej Perci. Opisywałam to wcześniej ale napiszę jeszcze raz że na odcinku z klamrami zaraz po wejściu na pierwszą klamrę, gdzie skała tworzy pięterko i jest tam wsadzona ta stara, zardzewiałą klamra) rozwaliłam sobie kolano i zakładano mi 6 szwów :cry:
Gaclan

Post autor: Gaclan » 02 października 2007, 20:25

maga pisze:to ja też coś napiszę ale się nie śmiejcie.we wrześniu byłam pierwszyeaz w izerach.pogoda obrzydliwa:deszcz,mgła, która .
Ja też we wrześniu byłem w Izerach, fajne góry, ale rzeczywiście są miejsca beznadziejnie oznaczone. Powiedz maga, byłaś na Wysokiej Kopie?

ps. Co do sytuacji w których się bałem, to kiedy halny złapał mnie na zawracie. Wolę spotykać się z duchami niż z tym łobuzem w tatrach.
Ostatnio zmieniony 03 października 2007, 11:06 przez Gaclan, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 października 2007, 20:57

ja mialem 3 sytuacje i wszystkie w bieszczadach :D chronologicznie...powrot w nocy ze szlaku i wyjace wilki...bardzo srednie uczucie jak jestes sam a do okola ciemno jak...wiadomo :D totalna mgla badz chmury,maxymalna ulewa i zero widocznosci na szczycie....do tego wiatr pod ktory prawie nie da sie isc...srednio fajnie...czlowiek niewie gdzie isc a warunki do okola srednio plazowe... :D no i moja ulubiona :twisted: ide sobie szlakiem przez las zero ludzi i nagle zauwazam ze rowno ze mna w lesie idzie jakas postac w odleglosci jakichs 50m...dobra nie mysle o tym ale...no zerkam...co mam se nie zerknac...no i co no i jest :!: no i wlaczaja sie mimowolne paranoje...czlowiek swiezo po obejrzeniu Blair Witch Project,przypomina sobie historie o zaginieciach w bieszczadach i o ukraincach....pojawia sie jakis pies...nie wiadomo skad nie wiadomo jak...a po jakichs 150 m na srodku szlaku znajduje ulozony z patykow symbol z Blair Witch Project....mowie wam...ja pierdziule...dreszcze gwarantowane :D

jak gdzies znajde zdjecie tego symbolu i psa na szlaku to wam wkleje :D
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 października 2007, 22:15

Dla mnie trudny a raczej nerwowy moment był ostatnio podczas schodzenia z klimczoka. Zejscie miało zająć 2:45 a my do pociągu mieliśmy 2,30h. Schodząc dosc szybkim tempem zapędziliśmy się i zeszliśmy przypadkiem ze szlaku. Jak przez 100m nie widzialam znaku stwierdziłam że cos jest nie tak, zaczelismy wracac i szukac szlaku i wyszlismy od d... strony w to samo miejsce. Weszlismy lasem i krzakami na pół metra. Stracilsmy ckolejne 20 minut ale w koncu wróciliśmy na szlak - później był prawie sprint - jak górskie kozice zbiegaliśmy na dół :D Nie było to fajne przeżycie, spieszylismy się na pociag, chociaz następny byłby dwie godziny później, ale dostałam telefon od mamy, która sie gorzej poczula co dodatkowo przyprawilo mnie o stres :(
Na szczęscie na pociąg zdążylismy - co więcej, byliśmy pół godziny wcześniej! :D
Anonymous

Post autor: Anonymous » 02 października 2007, 22:35

ja nie mam pojecia admin jak jest teraz...dawno mnie tam nie bylo :(
MałaBee

Post autor: MałaBee » 03 października 2007, 7:38

Mosorczyk pisze:Kiedy szliśmy czerwonym szlakiem z MałąBee na Babią Górę od Markowych Szczawin dnia 05.03.2007, było wtedy -29 stopni Celsjusza i orawiak wiał bardzo mocno (na tyle mocno, że przerzucał płaty śniegu ze słowackiej strony na polską). Kiedy byliśmy na wysokości 1490 m.n.p.m. (koniec górnej granicy lasów babiogórskich na stoku zachodnim BG) to na twarzy osadzały nam się kryształy lodu i bardzo obawialiśmy się odmrożeń, bo nie umieliśmy już wytrzymać z zimna a jeszcze musieliśmy wrócić. Od tego momentu najbardziej boję się odmrożeń w górach i nabrałem wielkiego respektu dla gór zimą.
Potwierdzam. To właśnie ja z nim byłam ;) Ten mróz był straszny i nawet zamarły nam butelki z piciem bo zostawiliśmyu plecaki na 10min na Przełęczy Brona. Ale warto było iść bo wspomnienia z tego wyjazdu są niezatarte. Dlatego jestem za zimowym zjazdem na Babiej Górze o którym tu mówicie.
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 03 października 2007, 10:56

gaclan żeby wiedział że to na kopie było w miejscu gdzie szlak opuszcza droge bitą przy sinych skałkach.ale ja jeszcze tym izreom pokażę.wstyd się przyznać ze sudetów wcale nie znam
a propos silnych wiatrów,jak wchodziłam na starorobociański zadziwiała mnie cisza w dolinie i mlecny wał chmur nad szczytami.dość tajemnico było w około ale przyroda wiedziała na co czeka.na szczecie tak wiało że stałam trzymając się słupka granicznego ale nie było mowy żeby spojżeć na słowacką stronę.uczucie świetne teraz jak siedzę w domku i myślę o tym.u nas tego nie ma....
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 03 października 2007, 11:03

a dla wszystkich "dowalających do pieca"żebyśmy zawsze mogli w bespiecnych domach szcześliwie powróceni wspominać trudne chwile.one dają "pazur"górom.
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 03 października 2007, 11:03

a dla wszystkich "dowalających do pieca"żebyśmy zawsze mogli w bespiecnych domach szcześliwie powróceni wspominać trudne chwile.one dają "pazur"górom.ale mam składnię :D
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Gaclan

Post autor: Gaclan » 03 października 2007, 11:04

maga pisze:gaclan żeby wiedział że to na kopie było w miejscu gdzie szlak opuszcza droge bitą przy sinych skałkach.ale ja jeszcze tym izreom pokażę.wstyd się przyznać ze sudetów wcale nie znam
Ja się cieszę że na forum pojawia się coraz więcej osób z Wrocławia i okolic. Staram się propagować Sudety jak mogę, ale nie mam wsparcia :D
We wrześniu jak wybierałem się na Wysoką Kopę to szukałem chętnych. Niestety, nikt się nie zgłosił z tego regionu Polski. Może kiedyś uda się zorganizować jakiś zjazd klubowy, gdzieś bliżej nas.
Awatar użytkownika
maga
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 914
Rejestracja: 29 września 2007, 20:20

Post autor: maga » 03 października 2007, 11:12

mnie się najbardziej podobało to że w przyewodniku znalazłam opios"najdziksze góry, sudeckie biewsczady".ale dużo rowerzystów jast.sądziłam że nikogo nie będzie.jak się uda to w sobotę znów pojadę.mam nadzieję że będzie lepiej niż ostatnio
z bliska nic nie wygląda tak, jakim się wydawało z daleka
Anonymous

Post autor: Anonymous » 03 października 2007, 12:10

Kiedyś schodziłem niebieskim szlakiem z Krawcowego Wierchu.Pogoda nie zapowiadała nic złego.Jednak nagle pojawiła się potężna czarna chmura i po chwili rozpętało się prawdziwe piekło :shock: .Pioruny waliły gdzie popadnie a szlak zamienił się w rwący górski potok :shock: .Byłem w połowie drogi między bacówką a Złatną dokąd prowadził szlak więc nie pozostało mi nic innego jak maszerowac dalej w kierunku Złatnej.Burza trwała zaledwie 15min.ale byliśmy kompletnie przemoczeni,mimo kurtek przeciwdeszczowych oraz dobrych butów trekkingowych :shock: .To była dosłownie ściana wody :shock:
Anonymous

Post autor: Anonymous » 16 października 2007, 18:51

Wejście na Kościelec - w ogóle pierwszy pobyt w tak wysokich górach, dwa razy mnie strach obleciał.
Pierwszy raz przed wejściem na skalną półkę, gdzie trzeba wspiąć się, tak na moje oko trzy metry; szedłem pierwszy, ale przepuściłem kolegę, a ja za nim. Drugi raz, zaraz przed szczytem, znowu wspinaczka, tym razem trochę gorzej. Pomimo pomocy drugiego kolegi, stwierdziłem, że zostanę i poczekam, aż obaj nacieszą się zdobyciem szczytu.


PS. W 2008 planuję jeszcze raz wejście (i zdobycie) na Kościelec, aby się udało pod każdym względem.
ODPOWIEDZ