Misie w górach
Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy
Re: Misie w górach
a widziałaś go osobiście czy słyszałaś tylko? Ja jeszcze nie miałem takiej okazji może to i dobrze.Mila pisze:no własnie...spotkaliście kiedyś niedzwiedzia na szlaku?ja osobiście tylko słyszałam i uciekalam ile sił w nogach..o mało nóg nie połamałam na kamieniach...najgorsza byla obawa ze nam przetnie szlak...Miś nas jednak nie chcial poznać co mnie bardzo cieszy...a były to okolice Murowańca...Tym razem sie udało ale co tak naprawde zrobic gdy juz sie pojawi na szlaku?
tatrzańskie misie to są zdemoralizowane jak górale;)
Natomiast owszem mnie udało się to piękne widzieć, choc kiedy go widziałem - powiem szczerze - zrobiłbym wszystko żeby zniknęło. A było to w Bieszczadach po całodniowej wędrówce schodziliśmy w miłej czteroosobowej gromadce z Magury Stuposiańskiej do Bereżków przez Przeł. Przysłop - pora był późna - chyba po 21, kiedy na koncu niewielkiej polanki coś nam się w krzakach poruszyło. Najpierw w ogóle się tym nie przejeliśmy myśląc że to jakiś gość borówki zbiera - a więc szliśmy dalej jakież było zdziwienie gdy w odległości jakiś 8-10m okazało się ze to jest kudłate i duże i na 4 łapach i niedźwiedź brunatny się nazywa, powiem szczerze mieliśmy pietra, bo odkryliśmy że chyba jestesmy za blisko żeby sie wycofać, a weszliśmy mu na obiad. Minelo chyba ze 20 minut - jak on stał i wcinał - dalej - bo sie nami nie przejął i my staliśmy jak wryci.Po czym po jakimś czasie on lekko wkurzony odszedł w las - niby na szczęście - bo już pofukiwał tak jakby..... to miał być nasz koniec. A my cóż mieliśmy 2 wyjścia albo zostać tam gdzie byliśmy, albo przejsc obok "jego" miejsca i zagłębić sie w las - w ten sam w którym on zniknął, ale jak do lasu weszliśmy to go już nie widzieliśmy i dzięki temu .... moge pisać te słowa;);) A inna sprawa że juz było zupełnie ciemno, może i lepiej;);)
Natomiast owszem mnie udało się to piękne widzieć, choc kiedy go widziałem - powiem szczerze - zrobiłbym wszystko żeby zniknęło. A było to w Bieszczadach po całodniowej wędrówce schodziliśmy w miłej czteroosobowej gromadce z Magury Stuposiańskiej do Bereżków przez Przeł. Przysłop - pora był późna - chyba po 21, kiedy na koncu niewielkiej polanki coś nam się w krzakach poruszyło. Najpierw w ogóle się tym nie przejeliśmy myśląc że to jakiś gość borówki zbiera - a więc szliśmy dalej jakież było zdziwienie gdy w odległości jakiś 8-10m okazało się ze to jest kudłate i duże i na 4 łapach i niedźwiedź brunatny się nazywa, powiem szczerze mieliśmy pietra, bo odkryliśmy że chyba jestesmy za blisko żeby sie wycofać, a weszliśmy mu na obiad. Minelo chyba ze 20 minut - jak on stał i wcinał - dalej - bo sie nami nie przejął i my staliśmy jak wryci.Po czym po jakimś czasie on lekko wkurzony odszedł w las - niby na szczęście - bo już pofukiwał tak jakby..... to miał być nasz koniec. A my cóż mieliśmy 2 wyjścia albo zostać tam gdzie byliśmy, albo przejsc obok "jego" miejsca i zagłębić sie w las - w ten sam w którym on zniknął, ale jak do lasu weszliśmy to go już nie widzieliśmy i dzięki temu .... moge pisać te słowa;);) A inna sprawa że juz było zupełnie ciemno, może i lepiej;);)