Odżywianie

Tu możesz porozmawiać ogólnie o turystyce górskiej, nie związanej z żadnym z pasm, znajdziesz informacje ważne dla rozpoczynających przygodę z górami, porady innych użytkowników, porozmawiasz o problemach, z którymi borykają się miłośnicy gór, zagrożeniach związanych z górską turystyką.

Moderatorzy: adamek, HalinkaŚ, Moderatorzy

Master
Turysta
Turysta
Posty: 407
Rejestracja: 29 września 2008, 15:23

Post autor: Master » 05 stycznia 2010, 16:48

zbig9 pisze:Nigdy się nie objadam. Człowiek ma dużo zapasów tłuszczu, które spala przy długotrwałym wysiłku tlenowym. Musi tylko pić i lekko podjadać, żeby mu nie zabrakło węglowodanów.
Nie dokońca, jeśli taka sytuacja będzie się przedłużać (powiedziemy przez kilkanaście godzin, lub kilka dni będziemy tak robić), to więcej spalimy mięśnia, niż zgromadzonego tłuszczu. Oczywiście wszystko zależy od proporcji jednego do drugiego.
Ale rzeczywiście, w ciągu dnia(generalnie podczas wędrówki) najlepiej jeść lekkie rzeczy, ale bogate w węgle, za co później trzeba uzupełnić białko.
Ja w górach mam zawsze wodę (najlepiej dobrze mineralizowaną), czekoladę, lub jakaś inna słodycz, suszone śliwki, czasem jakiś owoc. A wieczorem dobry posiłek...
Awatar użytkownika
HalinkaŚ
Moderator
Moderator
Posty: 4600
Rejestracja: 10 września 2009, 8:11

Post autor: HalinkaŚ » 05 stycznia 2010, 16:57

Nie wiem jak Wy,ale ja nie mam żadnego problemu z jedzeniem w górach.Ile tylko dusza zapragnie i zmieści plecak.Podstawą jest jednak coś słodkiego i zawsze mam batoniki,wodę mineralną smakową,kanapki z wędliną lub żółtym serem,a na deser zawsze banany.W drodze powrotnej potrafię być już diabelnie głodna,widocznie bardzo szybko spalam.
Góry upajają. Człowiek uzależniony od nich jest nie do wyleczenia.:)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 stycznia 2010, 16:59

Mosorczyk pisze:Jakoś nie mam z tym problemów. Jak to mawiam: W górach wszystko się spala, nawet złe myśli.
:lol:
Awatar użytkownika
heathcliff
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 2738
Rejestracja: 27 maja 2009, 20:24
Kontakt:

Post autor: heathcliff » 05 stycznia 2010, 20:32

ja zabieram wszystko co kobita pozwoli mi zabrac z lodowki,
jezeli po drodze sa schroniska to obowiazkowo zupka lub drugie danie z menu, poznym wieczorem jem to co zostalo w plecaku i nastepnego dnia tak samo.
jak braknie prowiantu w plecaku, to tylko to co w schroniskach lub zejscie do doliny,
wtedy ida w ruch same puchy, jakas rybka, mielonka, pasztecik, serek topiony, bananos+czekolados,
a jak mi braknie prowiantu w trasie na dluzszy czas to ide szlakiem i kopie w kamienie ze zlosci
pozdrawaim
Ostatnio zmieniony 07 stycznia 2010, 8:55 przez heathcliff, łącznie zmieniany 1 raz.
Przytulam żonę i jestem szczęśliwie wolny... Ile wyjść tyle powrotów życzy heathcliff

https://plus.google.com/117458080979094658480
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 stycznia 2010, 20:54

Mój prowiant jest raczej minimalny, unikam targanie ciężarów śmigając po górach, kilka kanapek z jalimś mieskiem i serkiem, cobym w drodze nie zgłodniał za bardzo a reszte uzupełniam w schroniskach. Do picia 0,5 mineralnej niegazowanej a po wykończeniu jej uzupelniam ja w pobliskich strumykach. Ale podstawą jest gorzka czekolada, nie wiem jak dla Was ale dla mnie jest to natychmiastowy zaszczyk energii, po którym przestają mi drżeć kolanka :D .
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 stycznia 2010, 22:06

A co zabieracie sobie do jedzenia na takie trasy np. w Beskid Niski, gdzie sklepu nie widać kilka ładnych dni. Wariant z kuchenką i bez. Ile się da wytrzymać bez gotowanego w górach tak żeby chodzić 20-30 km dziennie?
Awatar użytkownika
zagatka
Członek Klubu
Członek Klubu
Posty: 266
Rejestracja: 26 sierpnia 2009, 10:59

Post autor: zagatka » 05 stycznia 2010, 22:08

w górach po wędrówce i w trakcie, wszystko mi smakuje wyśmienicie, więc zawsze biorę ile się zmieści ;)
bardzo lubię zupki chińskie, pasztet, nutelle (pomysł ściagniety od ihasa:])
Bieszczadzkie Anioły, Anioły Bieszczadzkie...
...gdy skrzydłem cię dotkną, już jesteś ich bratem.
Anonymous

Post autor: Anonymous » 05 stycznia 2010, 22:35

Rano, przed wyjściem w teren jedna-dwie podwójne kanapki z żytniego, razowego pieczywa, z jakąś wędliną i żółtym serem (jak się trafi). W trakcie: słodzone, zagęszczone mleko w tubce + woda (i/lub jakiś inny, słodki napój, żeby uzupełnić węglowodany i minerały). Na dole jakiś konkret, ze złożonych węglowodanów i białka (normalny obiad/kolacja).
tom-pi4

Post autor: tom-pi4 » 05 stycznia 2010, 22:58

Patent z zagęszczonym mlekiem w tubce jest całkiem niezły. Muszę to wypróbować na własnej skórze.
Awatar użytkownika
Rebel
Turysta
Turysta
Posty: 1171
Rejestracja: 03 maja 2008, 5:59

Post autor: Rebel » 06 stycznia 2010, 5:59

tom-pi4 pisze:Muszę to wypróbować na własnej skórze.
Będziesz się tylko kleił , spróbój lepiej na własnym żołądku ;)
"Niekiedy wilkiem się nazywał , lecz wilkiem nie był, gdy wszyscy raźnie śpiewali - wolał zawyć ... "
Anonymous

Post autor: Anonymous » 07 stycznia 2010, 23:35

Można zabrać suszone more, rodzynki, chipsy z suszonych jabłek lub bananów :) są lekkie i pożywne!
Awatar użytkownika
jck
Turysta
Turysta
Posty: 3181
Rejestracja: 14 listopada 2007, 22:57
Kontakt:

Post autor: jck » 08 stycznia 2010, 8:15

Mooliczek pisze:Na dole jakiś konkret, ze złożonych węglowodanów i białka (normalny obiad/kolacja).
No tak: rohliki, tatarska omaćka i piwo.
Życie nie zaczyna się powyżej 5000 mnpm. Powyżej 7000 mnpm tym bardziej...
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 8:58

No tak: rohliki, tatarska omaćka i piwo.
No mówię :)
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 11:49

ja ostatnio odchodzę od targania wielkiej ilości wody, wole wziąć troche wody i COLE...tak pięknie wypić łyk coli na trasie....
Anonymous

Post autor: Anonymous » 08 stycznia 2010, 12:01

mithape pisze:tak pięknie wypić łyk coli na trasie....
Dla mnie gazowane są gazogenne i pobudzają nazbyt perystaltykę jelit. Potem muszę żebrać o srajtaśmę u Jck Obrazek
ODPOWIEDZ